Sala balowa - wstęp

+31
Bastien Laviscount
Ayato Shin
Ivo Francis Mackay
Eleonore Ragan
Edmé Le Blanc
William Angus MacKay
Carol Moreau
Cyrille C. Vayssière
Ida Olszewska
Garland Cerise
Maurice Hoffman
Cerise Dracula
Leticia Torres
Silvan Zimmerman
Universal Person
Henriette de Rouvroy
Raisa Litauer
Egon Cadieux
Tahira
Claude Van der Eretein
Flore Cerise
Merlot Chardonnay
Adrienne Ortega
Elisabeth Riche
Wei Liu
Marcus Wijsheid
Jun
Yueying
Constanza Moreau
Sahak Darbinyan
Mistrz Gry
35 posters

Strona 7 z 11 Previous  1, 2, 3 ... 6, 7, 8, 9, 10, 11  Next

Go down

Mistrz Gry

Mistrz Gry
Liczba postów : 848
First topic message reminder :

Rezydencja rodziny Scaletti lśniła w chłodnej nocy jak lampion, wabiący wędrowców świetlik, prowadząc ich jednak nie na manowce, a do pięknego, ociekającego luksusem budynku. Limuzyny i samochody gości zajeżdżały pod szerokie schody, na których rozłożono czerwony dywan. Balustrady przyozdobiono grubymi girlandami herbacianych i różowych róż, które łączyły się nad otwartymi dwuskrzydłowymi drzwiami, tworząc pachnący, piękny portyk nad wejściem.
Okrycia wierzchnie odbierało dwóch mężczyzn w czarnych smokingach, natomiast kobieta i mężczyzna jedynie w wianach z róż i cielistym body, udającym nagie ciało, pomalowani na złoto w całości iskrzącymi się brokatem farbami do ciała, podawali z tacy szampana Cristal Rosé Vinothèque Champagne 1999 w wysokim kieliszku oraz elegancką broszurę.
Bladoróżowe złoto z delikatnym bąbelkiem w kieliszku miało niezwykle głęboki smak przez podwójne leżakowanie. W aromatach każdy z gości wyczuwał nuty kakao, mocno palonej kawy, prażonych orzechów, z orzeźwieniem dzikich truskawek, różowych migdałów, wspomnienie słodkiego lata oraz poziomek, zakończone czym pomiędzy kremowymi nutami truflowymi i pain-aux-raisin na końcu języka.
Broszura zawierała, oprócz życzeń dobrej zabawy od gospodarzy, rodziny Scaletti, plan przyjęcia i spis przewidywanych oficjalnych tańców.

21:00 — Rozpoczęcie przyjęcia toastem powitalnym
21:10 — Pierwszy walc
22:00 — Otworzenie Serca Nocy
00:00 — Polowanie


Z foyer goście przechodzili przez ogromną kwietną bramę do sali balowej, której sufit w całości został przykryty dywanem róż, z których jak kwiaty wyrastały  kryształowe żyrandole. Na razie grał tylko kwartet utwór jako tło do rozmów, a orkiestra oczekiwała na znak, aby zagrać pierwszy taniec. Obsługa, odziana identycznie w złotą farbę oraz wianki, na złotych tacach roznosiła miniaturowe słodkie przekąski na jedno ugryzienie: maluteńkie pastelowe macarones o smaku różanym, lawendowym oraz passiflory; serniczki, brownie i ciasteczka cytrynowe w papilotkach pasujących do wystroju sali przyozdobione jadalnymi kwiatami oraz niewielkie eklerki. Z kolei ze słonych przekąsek do wyboru był szereg kanapeczek z szynką parmeńską, serami pleśniowymi i figami, łososiem, a także wersje wegańskie.
Nie należy również zapominać o napojach, chociaż najłatwiej było złapać obsługę roznoszącą kieliszki z szampanem, można było również spotkać takich niosących szkło wypełnione innymi rodzajami win i mocniejszymi trunkami. Wokół miejsca przeznaczonego do tańczenia rozmieszczono stoliki, a wokół nich krzesła, fotele i kanapy, tak że każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Dla bardziej wprawnego oka ukryte za girlandami kwiatów osłaniających ściany,  widoczne były przejścia do mniejszych, bardziej prywatnych pomieszczeń, bądź na rozległy marmurowy taras schodzący do oświetlonego ogrodu, gdzie kilku złotych służących również częstowało alkoholem i słodkościami, a strategicznie umieszczone altany gwarantowały odrobinę prywatności.

MG z/t
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Bał był jak… W sumie większość balów, na których bywał. Bawił się całkiem dobrze, ale na obecną chwilę zakładał, że jeśli będzie go jakoś wspominać, to raczej jako "to wydarzenie towarzyskie, na którym bardziej, niż zazwyczaj musiał unikać brokatu", niż cokolwiek innego.

Po skończonym tańcu z Renatą zamierzał zająć się rozmową z innymi gośćmi i był z siebie nawet dumny, że znalazł sobie zajęcie i przestał co chwila spoglądać w stronę dwójki swoich dzieci w duchu powtarzając sobie, że gdyby stało się coś złego to krzyki i tak niosłyby się po całej sali. Wiedział, że żadne z nich nie dałoby się łatwo zabić.

Zanim jednak zdążył do kogoś podejść, zobaczył, że Cerise przywołuje go do siebie. Uśmiechnął się na jej widok. Miło było widzieć, że wampirzyca jakoś odnajduje się na balu wśród tylu ludzi, chociaż, na ile ją znał, domyślał się, że raczej nie było to jej ulubione zajęcie. Po drodze niemal wpadł na któregoś z kelnerów, bo właśnie zobaczył coś na co w życiu nie był gotowy. Maurice szedł z Idą na parkiet. Jego syn, który przez ostatnie dwa lata dawał mu dość dobitnie do zrozumienia, co myśli o jego nowej podopiecznej właśnie zamierzał iść z tą podopieczną tańczyć, a ona najwyraźniej nie stawiała żadnego sprzeciwu. Czy ten brokat nie był jedynie irytujący, ale i szkodliwy, a on miał właśnie jakieś halucynacje?

Wreszcie podszedł do Cerise i stojącej przy niej Carol, obiecując sobie, że nie dopuści do tego, by popadł w paranoję i nie spyta się na start o co chodzi z tym tańcem.
- Carol świetnie dzisiaj wyglądasz. Dobrze cię widzieć. Cerise wszystko w porządku? - zapytał, zamiast pytania, które tak naprawdę cisnęło mu się na usta.

@Cerise Dracula
@Carol Moreau
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Cerise Dracula

Cerise Dracula
Liczba postów : 150
Cerise uniosła oczy ku niebu - czy też raczej: sufitowi ozdobionemu kwiatowi. Nie miała wyjątkowo na nosie okularów, więc było to doskonale widoczne. Ale i miało być, kobieta nigdy nie kryła, co myśli o upodobaniach Carol, chociaż też rzadko komentowała je na głos. Wszak o gustach się nie dyskutuje, a ona na tym zarabiała.
Oczywiście, że wiedziała, jaką literaturę Carol ma na myśli. Cerise zasadniczo nie była jedną z tych osób, które ceniły tylko literaturę wysokich lotów. Skąd. Uwielbiała fantastykę, zdarzyło się jej sięgnąć po romans, doskonale rozumiała, dlaczego ktoś czytuje harlequiny. Ba, wręcz wolała komedię kryminalną od klasyka albo niezrozumiałych powieści otrzymujących nagrody mainstreamowe. Ale bywały takie książki, które należałoby palić...
- Pewnie, że mam. Obecnie nowy krzyk mody to mafioso, który porywa dziewczynę i pod jej wpływem się nawraca. Ale inni dalej się go boją - westchnęła. Była wampirem, a i tak uważała takie wzorce za szkodliwe, więc chyba coś było na rzeczy.
Obserwowała parkiet uważnie, zapatrzona na tańczące pary. A raczej na bardzo konkretne, tańczące pary.
Sama nie była pewna, której nie spodziewała się dziś zobaczyć w tańcu bardziej.
- Nie wiem - przyznała, kiedy Silvan się zbliżył. Przysunęła się nieco, by móc ściszyć głos: usłyszeć mógł ją on, ewentualnie Carol. - Właściwie to mam dwa pytania. Czy trafiłam nagle do alternatywnej rzeczywistości, w której to normalne, że Maurice tańczy z Idą? Czy go przekupiłeś, żeby był dla niej miły? I drugie... czy Sahak i hm, Radna... nie wiesz, czy to coś poważnego?
Co poradzić, widząc objęcia i pocałunki w jej głowie zaczęły rodzić się teorie spiskowe. A wiedzieć coś więcej pewnie mogliby albo Tahira, której nie chciała ganiać po sali, albo ewentualnie Silvan...
Kiedy zaś podsunięto jej tacę z krwawą żelką, przypatrywała się jej przez moment z takim zdumieniem, jakby właśnie zobaczyła potwora z trzema głowami.

@Silvan Zimmerman @Carol Moreau
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Skrót statystyk : S: 0/5
SPT: 3/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktorka
— Nauki ścisłe: chemia (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
1. Nadwrażliwość [-2 PRC]
2. Alergiczka: ananas, laktoza [-2 PRC]
3. Potępiona: Islam [-1 skup]
4. Nienasycona [-2 OP]
5. Niestabilna [bezsenność, PTSD -4 OP]

MUTACJE POZYTYWNE
1. Farciara
2. Predatorka [+1 PRC]
3. Szósty zmysł [+1 S,OP]
4. Mistrzyni skupienia [+2 OP, skup]
5. Syta [+2 OP w przypadku głodu]
Liczba postów : 1143
Pewnie, napiszę do was niedługo. — No bo przecież nie mogła powiedzieć, że jutro, jeżeli nie była pewna jak ten bal się zakończy. Może zaraz okaże się, że zaraz się rozluźni i nie będzie już się czuła tak niekomfortowo wśród tylu starszych wampirów. Nie wiedziała, czy była najmłodsza, pewnie nie, ale i tak na karku miała to takie niemiłe uczucie świadomości, że większość ludzi na sali, jakże pięknych i młodych, była starsza od jej prababki.
Propozycja Maurycego oczywiście ją zaskoczyła. Jednocześnie czuła się trochę onieśmielona. W tych czasach nauka tańca towarzyskiego nie była czymś oczywistym. Znała jakieś popkulturowe przedstawienie tanga, a w Harrym Potterze nawet przez chwilę główny bohater uczył się walca, ale jedyne co potrafiła sobie przypomnieć z tej krótkiej lekcji z filmu, to fakt, że Harry nie wiedział gdzie położyć rękę.
Gdzie miałam się nauczyć? Umiem bardziej nowoczesne tańce, nie te co były popularne w latach twojej młodości. — Odgryzła się, chociaż chwilę później poczuła się z tym trochę źle. W końcu on był dla niej całkiem miły, szczególnie proponując jej naukę tańca. Nawet jeżeli chwilę później mówił, że będzie wstydem dla jego ojca. I nawet podeptane buty nie były mu straszne? Czy na pewno czegoś nie było w tym wszędobylskim brokacie?
Kiedy położył rękę na jej nagiej łopatce odruchowo spięła plecy. Ostatni raz kiedy czuła na sobie jego dotyk płakała wtulona w jego pierś. Chwyciła jego dłoń, na której zacisnęła palce i wyprostowała się, patrząc gdzieś ponad jego ramię. Miała zbyt mocno ściśnięty żołądek, żeby odważyć się na spojrzenie w jego oczy.
Musiała przyznać, że Maurice był bardzo dobrym tancerzem. Prowadził ją pewnie, kierował jej ruchami jeszcze zanim ona zdążyła pomyśleć co się dzieje. Czuła się jak narzędzie w jego ramionach, którego celem było jak najlepsze odtworzenie kroków, które nasuwała muzyka. Czasami myliła się, czasami faktycznie przydepła mu buta, ale ciężko było to zauważyć wśród zwinnych i harmonicznych obrotów. Zaczęła żałować, że ma tak ciasną sukienkę, która nie może wirować razem z nią.
Patrzyła pod nogi, patrzyła za ich ramiona, starając się unikać jego spojrzenia. Było to zapewne niekulturalne, ale ich bliskość ją odrobinę przytłaczała.  W końcu chłód, który bił od jego ciała nie był jedynie fizyczny. Nie mogła jednak unikać jego spojrzenia przez cały taniec. W końcu podniosła głowę i zanurzyła się w błękicie jego spojrzenia. Nawet brak uśmiechu jej nie przeszkodził. Przez chwilę miała wrażenie, że na parkiecie istnieje tylko ich dwoje, nie zwracała uwagi na nikogo.
I może to był błąd, bo straciła kompletnie uwagę nad tym co robiła, a przecież była na okropnie wysokich obcasach. Potknęła się o własne nogi, jak jakieś dziecko i poleciała prosto w objęcia Maurycego. Miała szczęście, że chłopak był postawniejszy, wyższy i silniejszy, bo gdyby było inaczej to mógłby mieć problem ze złapaniem jej bezwładnie lecącego ciała. Przez chwilę zapomniała jak się oddycha, ale chwilę później już powiedziała ciche przepraszam i spróbowała złapać ponownie równowagę.

@Maurice Hoffman
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Ivo Francis Mackay

Ivo Francis Mackay
Liczba postów : 6
Zaskoczony nieco podejściem mężczyzny, w którym rozpoznał jednego z dyplomatów rodu Scaletta, Ivo uniósł brwi i napił się nieco whisky ze swojej szklanki.
Trochę też dziwne, że Sahak nie wiedział z kim ma do czynienia i rozpoznawał jedynie Willa - było to odrobinę nielogiczne ze względu na to, że William był twórcą dość nowego rodu, Ivo był z kolei jego pierworodnym i właściwie dość często był widziany u boku starszego Mackaya. No ale cóż, może nie rozpoznawał tak do końca wszystkich twarzy, nawet mimo tego, że był dyplomatą. Albo rozpoznawał wyłącznie twarze twórców rodów. Ciężko stwierdzić.
- Jesteśmy zaszczyceni towarzystwem gospodarza - odpowiedział Ivo z krótkim, dość grzecznym uśmiechem. Nie zawsze wiedział jak należy się zachować w towarzystwie, ale nie chciał robić "wiochy" swojego ojcu. - Ivo Mackay. Chyba można powiedzieć, że syn Williama. - popatrzył na swojego twórcę ze znanym sobie uwielbieniem w oczach.
- Ze względu na komfort niektórych członków naszej społeczności, konkrety pojawią się dopiero za... Za jakiś czas.
Ivo znów uniósł brwi, zaskoczony słowami mężczyzny. Starał się zachowywać, to prawda, ale nie był w stanie tego nie skomentować; nie byłby sobą.
- Niektórzy czują się bardziej komfortowo gdy są głodni? - teraz na jego twarzy pojawił się nieco weselszy, rozbawiony uśmiech.

@William Angus MacKay
@Sahak Darbinyan - nie mamy nic przeciwko Very Happy pozwoliłam sobie odpisać, bo William właśnie zaczął nową pracę i chwilowo nie ma siły odpisać, bo wraca zmęczony. :3 mam nadzieję, że moje towarzystwo ci nie przeszkadza ;P

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400
Jego młodość, jak to zatrważająco brzmiało dla Maurice’a. Czasem zapominał, że w tym roku miał już dwusetne urodziny. Łatwo było to ominąć, skoro tyle tych rocznic już było. Były osiemnastki, dwudziestki, pięćdziesiątki, setki. No teraz zostało czekać jeszcze kilka miesięcy i w końcu by wybiła ta okrągła sumka. Bez sensu, nie rozumiał po co próbowała być złośliwa, jak on był taki dobroduszny. Dobry samarytanin przyszedł, a lud jak zwykle nie docenił. Wzruszył więc ramionami i pokręcił głową, przewracając przy tym oczyma. Przecież w jego czasach jeszcze wiele rzeczy było modnych! Jak na przykład przedwczesna śmierć, choroby weneryczne i wsadzanie dziecka na trzy zdrowaśki do pieca. A Ida ignorancko tylko o walcu!

- Współczesne tańce przypominają bardziej atak epileptyka, a nie prawdziwy taniec – odparł i ruszyli na parkiet. Nie przyznałby się, ale podobał mu się walc z Idą. Rzadko w tych czasach robił przyjemne rzeczy. Zazwyczaj był pogrążony pracą, chowaniem trupów, chodzeniem na przeszpiegi na policję i ogólnie robił wszystko tylko nie poświęcał uwagi na prozaiczne przyjemności, takie jak taniec. Ostatnim razem to we wrześniu kiwał się z Henriettą u siebie w salonie. A tu nawet w pewnym momencie sam dotyk Idy przestał mu przeszkadzać. Cały czas uważnie się na nią patrzył będąc skupionym na tańcu. Wzrok utkwił na jej twarzy, która przez większość czasu była zwrócona w innym kierunku. Może i lepiej, bo nawet nie odwracając swojej uwagi, deptała mu po stopach. Dopóki nie dostawał obcasem w śródstopie, nie narzekał. Aczkolwiek, w końcu i kobieta spojrzała na niego. Nastąpiła bardzo dziwna sytuacja, a mianowicie przez chwilę Maurice nie chciał się jej pozbyć. Myśli, aby wrzucić ją do Sekwany, wepchnąć pod samochód, wywieźć do Polski i zabrać paszport, minęły. Choć na krótką chwilę, dobrze się bawił z Idą. Nie odważył się jej spojrzeć w oczy, ale czuł na sobie jej wzrok. Nawet chciał coś powiedzieć, jednakże z zamyślenia i tańca wyrwała go właśnie ona. Zanim się obejrzał, kobieta już leciała w jego objęcia. Jakby obudzony z pięknego snu, chciał krzyczeć, żeby go nie dotykała. HALO, POMOCY, BABA MNIE NAPADŁA , chciał krzyczeć, ale zamiast tego złapał ją wysoko w pasie. Trzymał ją, dopóki się nie ustabilizowała, ale wtedy była kolejna wpadka. Patrząc na chwilę w dół, dostrzegł że dekolt czerwonej sukni, trochę jej się obsunął. Nie na tyle, żeby szczuć całą salę, ale na tyle, żeby być o włos przed tragedią. Dlatego, nie myśląc o tym dłużej. Podciągnął jej go, przy okazji łapiąc skrawek materiału. Najgorsze, że z boku wyglądało to, jakby jej włożył rękę w piersi. Było to niczym wstęp do nowych 365 dni, gdzie na balu, Massimo wkłada Laurze łapę w dekolt, co by sprawdzić, czy żyje. Zorientowawszy się jak to mogło wyglądać, zaczął się rozglądać, czy ojciec przypadkiem nie zauważył. Przecież Silvan by chyba padł na miejscu, widząc syna z ręką w dekolcie kobiety, a w szczególności Idy. Przecież on się tak upierał, że są rodziną, a tu synalek siostrzyczkę bałamuci. Co prawda, niczego nie dotknął, ale źle to wyglądało, wręcz katastrofalnie.

- Nie ma za co – powiedział jedynie zmieszany i spojrzał w górę puszczając ją ze swych objęć. Nagle żyrandole wydały się niezmiernie pasjonujące. Zaczął liczyć kryształy w nich, aż uznał, że nie będzie robił z siebie kretyna. – Chodź, napijemy się – powiedział i wystrzelił niczym złota strzała w kierunku szampana. Przecież wyszedł na jakiegoś nimfomana na środku parkietu i to na oczach własnego ojca! Niby to był facet bez wstydu, ale jakąś renomę trzeba było mieć. Liczył jedynie, że mało kto to zauważył, w końcu było to zaledwie kilka sekund, a byli jedną z wielu par na parkiecie. Maurice chciał być taki miły, dobry, a tutaj oblałby go prawie rumieniec, gdyby nie to, że miał całe dziesięć stopni ciepła w organizmie. Zamiast tego, nerwowo podważał paznokieć u kciuka innym paznokciem. Często to robił, gdy było mu głupio, bo mało kto zwracał na dłonie, raczej się patrzy na twarz, czy oczy.

@Ida Antonina Olszewska
@Silvan Zimmerman wspominam Ciebie
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Skrót statystyk : S: 0/5
SPT: 3/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktorka
— Nauki ścisłe: chemia (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
1. Nadwrażliwość [-2 PRC]
2. Alergiczka: ananas, laktoza [-2 PRC]
3. Potępiona: Islam [-1 skup]
4. Nienasycona [-2 OP]
5. Niestabilna [bezsenność, PTSD -4 OP]

MUTACJE POZYTYWNE
1. Farciara
2. Predatorka [+1 PRC]
3. Szósty zmysł [+1 S,OP]
4. Mistrzyni skupienia [+2 OP, skup]
5. Syta [+2 OP w przypadku głodu]
Liczba postów : 1143
Wiedziała, że syn Silvana ma okolo dwieście lat i urodził się pod koniec grudnia. Jej wampirzy opiekun nie omówił z nią szczegółów, bardziej wynikło to z jakiejś przypadkowej rozmowy. W końcu Ida z Mauricem nie lubili się na tyle, żeby spotykać się na urodzinowego drinka, więc po co kobiecie były takie informacje. Nie wysyłali sobie urodzinowych smsków. Gdyby Ida wiedziała, że miał mieć takie okrągłe urodziny na pewno z ciekawości zapytałaby czy planuje coś. Pewnie by ją wyśmiał, na co wampirom takie sentymenty.
Ida nigdzie nie powiedziała, że współczesne tańce są lepsze, tylko, że to właśnie na nich się znała. Umiała poruszać ciałem do wybijanego basem rytmu. I chociaż Maurycy nazwał to atakiem epileptyka to mogłaby się założyć, że gdyby miała wyrwać go w klubie, to dałaby radę samym tańcem. Nie to, żeby zamierzała go kiedykolwiek podrywać, chodziło prawda o sam fakt. Prędzej by wolała przeżyć spotkanie z rojem wściekłych os niż spotkać się z Maurycym na stopie jakiejkolwiek innej niż ledwo co koleżeńskiej.
Ich taniec faktycznie był... przyjemny. Przesuwali się w rytm muzyki, obracając się w swoich ramionach. Miała wrażenie, że Maurice potrafi znaleźć każdą lukę między innymi parami, gdzie mogliby się zmieścić bez wybicia z rytmu. Czasami puszczał jej łopatkę, by mogła wykonać obrót i po chwili wrócić w jego objęcia. Jego delikatny dotyk sprawiał, że czuła się jakby wracała w miejsce, z którego brutalnie ją wyrwał, którego na pierwszym miejscu nie chciała opuszczać. Nie miała pojęcia co to za dziwne uczucie. Czy to dlatego Maurice wspomniał, że nowoczesne tańce się nawet nie imały tych tradycyjnych. Czy to przez intymność, która potrafiła się pojawić między dwójką prawie-wrogów? Czy będzie się tego wstydzić kiedy muzyka się kończy, a ona zrozumie ile razy nadepnęła jego buty, że czasami plątały jej się nogi, w w dodatku chciała by jej nigdy nie puszczał?
Na szczęście znalazła sobie inny powód do wstydu. Nie mogła nic zrobić, bo kiedy w końcu spojrzała na niego, to miała wrażenie, że tym razem to świat się zatrzymał, a oni mieli trwać w tym walcu do końca świata, zamrożeni w czasie. Nie patrzył się w jej oczy, być może to i lepiej, bo iskra, któraby między nimi przeskoczyła mogłaby być katastrofalna w skutkach. Chyba właśnie w obawie przed zobaczeniem w oczach Maurycego jakiejkolwiek, nawet najmniejszej dozy sympatii, poleciała wprost w jego ramiona. Nie była na to gotowa, między nimi miała pozostać chłodna antypatia.
Poczuła jego silne ramię wysoko na swojej talii i zadarła głowę, żeby mu podziękować. On chyba w tym samym momencie spojrzał w dół, bo szybko jego ręka znalazła się przy jej klatce piersiowej, by podciągnąć osunietą sukienkę. Przez chwilę znowu zapomniała jak się oddycha. Postawił ją na nogi, ale raczej było wiadomo, że z kontynuacji tańca nici, szczególnie, że melodia się kończyła i ustępowała bardziej dynamicznej. Ona, mimo niskiej temperatury ciała miała wrażenie, że się zarumieniła. Jak jakaś podlotka, kiedy chłopak po raz pierwszy zwróci na nią uwagę. Znowu można było zauważyć przeciwieństwa między nimi, kiedy Maurice spojrzał w górę, na kryształowe żyrandole, a Ida wzrokiem próbowała odnaleźć resztki potłuczonej zastawy na posadzce. Pewnie by tak stała do końca wieczoru, gdyby chłopak nie zareagował. Szampan, a raczej wódka to było to, czego potrzebowała. Zeszła z parkietu drogą, która on torował, po czym oparła się o ścianę i westchnęła głęboko. Nie miała ochoty przeżywać tego z szampanem, dlatego zaczepiła kelnera, który niósł kieliszki wyglądające jak te od wódki, wypełnione przezroczystym trunkiem. Chwyciła od razu trzy i wypiła je na raz, nawet nie zwracając uwagi na brokat. Krew piła dość dawno, dlatego nie obawiała się o bycie zbyt pijaną, a alkohol chociaż rozgrzał jej gardło.
Nie wiem czy teraz powinnam dygnąć czy co, ale dziękuję za taniec. Dobrze prowadzisz. — Powiedziała, bo nie była aż takim tchórzem, żeby się już do niego nie odezwać. — Pewnie chciałbyś mnie porwać na... cokolwiek teraz leci, ale chyba odpuszczę twoim stopom. — Dodała, nieśmiało patrząc gdzieś w parkiet. Maurycy mógł już być po drugiej stronie sali, a ona by się nawet nie zorientowała. Tak samo jak się nie zorientowała, że muzyka przygrywa do tanga. Nie była ekspertką od muzyki klasycznej, ona za to umiała rozróżnić Kardashianki.
I wtedy ich zobaczyła, i aż musiała mrugnąć.
Czy to nie Sahak z Renatą? — Wskazała chłopakowi parę tańczącą bardzo ogniste tango.

@Maurice Hoffman
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
Uwielbiał tango. Dlaczego? Za zmysłowość, za pewnego rodzaju nienachalny erotyzm, za pożądanie, ukazane w tak inny sposób. Każdy ruch w tym tańcu pokazywał walkę między dwoma duszami. Taniec zmysłów, gdzie dotyk odbywa się na granicy wyczuwalności.
Gdy położyła dłoń na jego piersi, zamknął na chwilę oczy, przypominając sobie ich poprzedni taniec.

Czując jej dłoń, ledwo muskającą jego ciało czekał, aż kobieta go wyminie. Gdy stanęła tuż przed nim, obrócił subtelnie ją tyłem do siebie. Jedną rękę zatrzymał tuż pod biustem drugą tuż nad bioderkiem. Altariq tawil jidana - Co znaczyło nie mniej nie więcej, "zdecydowanie zbyt dawno", ale słowa te wypowiedział w jej ojczystym języku. Ważne jest to, że słowa te wypowiedział wprost do ucha kobiety niskim ciepłym głosem. Po tych słowach uginając delikatnie jedną nogę, pochylił kobietę lekko w bok, a rękę, którą trzymał pod biustem, powoli przesunął do dłoni kobiety, delikatnie ledwo dotykając, drażnił jej skórę. Postanowił, że na razie nie będzie zbyt wiele mówił. Skupi się na tej chwili bliskości, dyskretnie zaciągając się jej zapachem. Przy kolejnej okazji powiedział - Cudownie dziś wyglądasz, jak zawsze z resztą

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
– Może należałoby to zmienić? – zasugerowała leniwie, na pozór obojętnie, w mglistym zaproszeniu, a może ledwie sugestii spędzenia czasu poza interesami, które siłą paktu wiązały ich do siebie. Nogi sunęły po parkiecie, dała mu się prowadzić, płynnie, co jakiś czas przystając w figurze, w spleceniu, w nodze oplecionej wokół męskich bioder, ledwie na moment, by poczuć wzajemne ciepło mimo oddzielających ich od siebie ubrań i odsunąć się, krok w tył z burgundową czerwienią biegnącego od szerokiego pasa trenu.

– Uważaj... jeśli skusisz się na zbyt wiele, zostawię ślad... – mruknęła znów, widząc doskonale, gdzie podąża wzrok lodowych oczu. Przylgnęła do niego i wymusiła zmianę trajektorii, trochę jeszcze rolą, którą chciała obrać podczas tego eventu. Powłóczyście ruszyli po parkiecie, ich twarze niemalże stykały się ze sobą. Nie patrzyła mu w oczy, fałszywie skromnie dominując na moment, przejmując kontrolę, z pełnią świadomości, że za moment ją straci.

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
Miło mi poznać. Dla mnie sposób narodzin nie ma znaczenia, syn więc. Wszystkie moje dzieci są przemienione. — W  końcu był mnichem. Nawet w niektórych kręgach wampirzych nazywali go Świętym. Tego wieczoru jednak wyglądał na nieco zdenerwowanego w sposób w jaki tremują się artyści przed występem. Nic, co mogło wskazywać problemy, raczej kwestia natury osobistej. Prawdopodobnie, jeśli złapać, gdzie podąża jego wzrok, jego dyskomfort powodowały czarne ślepia Constanzy Moreau z rodziny Draculi, wlepione w jego osobę.
Zapewne to kwestia różnych kultur, ale słusznym założeniem jest, aby na przyjęcia nie przychodzić głodnym. Moi znajomi nauczyli się tego w… hm…. Chyba trzydziestym drugim, gdy na jednym z przyjęć były jedynie truskawki i szampan. Nic więcej. Całe mnogości, ułożone w wymyślne figury, ale koniec końców wyglądało to jak ekstrawaganckie pole. Wszyscy byli bardzo głodni — Sahak spojrzał na nich w ten łagodny, aczkolwiek zblazowany sposób, w jaki spoglądaj osoby o naturalnie znudzonym wyrazie twarzy, skłaniającym się jednak ku sympatii, bez spoufalania się i uśmiechów.
Zastanawiał się czy MacKayowie wiedzą coś o Szczęściarzu, zwłaszcza głowa rodu. Sahak miła w głębi podejrzenie, że ignorował tylko swoją rodzinę, wszystko dla zabawy. Tym razem nie zamierzał otwierać ust. Wystarczy, że jego rozedrganie wyprowadziło z równowagi Radną Elizabeth. Głupia krowa i ta jej córka, która nie ma dość oleju w głowie, aby chociaż wziąć prysznic przed balem, ryzykując dobrostan wampirów. O tym również zamierzał powiedzieć rodzinie, gdy spotkają się po balu.
Odnajduję pewną poetyckość i zadumanie nad naturą naszej formy bytowania w rozdzielaniu tego, co u góry, pewnej niebiańskiej jasności i blasku, a ciemności, którą trzymamy w ukryciu przed światem.
Rozmowa trwała dopóki Sahak nie poddał się i nie zatańczył z Constanzą tango.

@Ivo Francis Mackay
@William Angus MacKay

Rozmowa przeniesiona do bocznego tematu.
Tango przeniesione do bocznego tematu.

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
Nie rozumiem czemu jeszcze się to nie zmieniło moja cudowna Kairska gwiazdo. - w chwilach w których znajdowała się blisko pochylał nieco głowę, napawając się jej zapachem. Przymykał delikatnie oczy prowadząc kobietę na parkiecie. Ruchy subtelne, z pewną dozą stanowczości.
- A może uniknę tego jak za pierwszym razem? - usmiechnał się nieco figlarnie. Miał na myśli oczywiście ich pierwsze spotkanie, podczas którego o mało go nie ugryzła. Potem uciekła, co delikatnie wypominał jej przy każdym spotkaniu. Nie inaczej było tym razem - A taka piękna kolacja nam się trafila - zaśmiał się delikatnie.

Prowadził kobietę cofając się delikatnie w tył, jego ręce dotykały delikatnie boków kobiety, by po chwili przesunąć się na jej plecy, dla mocniejszego chwytu jej ciała. Odchylił jej ciało w tył, sam nieco pochylając się w przód. Podnosząc ja, gdy ich twarze były blisko, przesunął się delikatnie, delikatnie muskając jej usta.

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Carol Moreau

Carol Moreau
Liczba postów : 64
Skinęła lekko głową, zgadzając się ze słowami Idy. "Niedługo" niby mogło znaczyć dzień, dwa, a nawet tydzień czy miesiąc - wszak w perspektywie wampirzej i lat, jakie przeżywali taki okres był niczym. Miała jednak nadzieję, iż raczej szybciej niż później, a nawet jeśli "później", to... nie musiała czekać z założonymi rękoma, tylko sama mogła zainicjować, prawda? Niemniej nie zmieniało to faktu, że Maurycy i Ida stanowili swego rodzaju ewenement, przez co nie było możliwości, by nie zerkała co jakiś czas w ich kierunku. A co za tym idzie - została świadkiem niezwykle interesującej sceny... Zmilczała jednak, oczywiście, nie zwróciła na nią uwagi Cerise; zresztą patrząc na to, jak księgarka obserwowała parkiet, zapewne też to i owo przyuważyła.
Właściwie to nie tak, że Carol czytała samą literaturę niskich lotów, choćby z tego względu, że siedziała przecież nad Bardzo-Poważnymi-Opracowaniami. I lubiła, owszem, sięgnąć po jakąś luźniejszą pozycję, gatunku różnorakiego, co nie zmieniało faktu, że do pewnego typu literatury najzwyczajniej w świecie miała słabość. Stąd też nic dziwnego, że w oczach pojawił się charakterystyczny błysk, gdy posłyszała tak doskonałą nowinę.
- Czyli mówisz, że ojej, taki groźny facet, ale w środku robi się pantoflem? Brzmi wręcz doskonale, chyba wezmę, jak do ciebie wpadnę - oznajmiła, poniekąd podkpiwając z przedstawionej fabuły. W końcu to nie tak, że "harlequiny" stanowiły dla niej świętość, o nie - objeżdżała te dzieła wątpliwej jakości z góry na dół, czego dowodem było konto na Goodreads i wciąż rosnąca sterta recenzji, choć ostatnimi czasy nie tak szybko, jak wcześniej - ot, czas się skurczył, przeobrażała się w poważną panią prawnik etc., etc.
Posłała lekki uśmiech w stronę Silvana, gdy ten do nich podchodził. Poszerzył się nieco, gdy usłyszała jego pierwsze słowa.
- Dziękuję. Cieszę się, że najwyraźniej udaje mi się wyglądać jak porządny wampir a nie jak student, co za długo się uczy - zażartowała lekkim tonem. Obrzuciła wampira uważnym spojrzeniem, dokonując tym samym swoistej lustracji. - Niezwykle interesując dobór krawata – dodała, odnotowując, iż do tych standardowych miał bardzo, bardzo daleko. Przełamywał wszechobecne ąę.
- Radna? - zdziwiła się, unosząc brew. Sahak i Radna? To się nie mieściło w jej światopoglądzie i tak bardzo nie pasowało do tego, co wiedziała o tym wampirze - Skąd w ogóle taki dziwny pomysł? - spytała, przekierowując uwagę na kelnera, który oferował jej żelka. Hm. Sięgnęła po jednego, owszem, jednakże nie rzuciła się na niego łapczywie, tylko przymrużyła ślepia, wpatrując się w jego głębię. Hm.
- Chińskie ciasteczka chyba są zbyt nudne, najwyraźniej czas na chińskie krwawe żelki - skwitowała, upiwszy jeszcze szampana, po czym odstawiła kieliszek na kelnerską tackę. Odwróciła spojrzenie od towarzystwa, skupiając uwagę gdzie indziej. Sahak i Radna, Radna i Sahak...
Nie.
Sahak i Constanza, razem, w rytmie tanga.
Nawet nie zauważyła, kiedy wbiła pomalowane na czerwono paznokcie w żelka, stopniowo przerabiając go w bezkształtną galaretę.


@Cerise Dracula
@Silvan Zimmerman

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
– Kolacja... jeszcze nie jest piękna. Poczekaj na ssserce. – szepnęła, odpowiadając jego gestom, wracając do porządku świata, w którym to alfa narzucał zebranym swoją wolę. Lubiła to uczucie, jak przez wieki ich spotkania ociekały subtelnością i jaśminem, kojarząc się z lekkością i chłodem pajęczego jedwabiu oddzielających od siebie, pomimo magnetyzmu, oddalających się okolicznościami świata, okolicznościami toczącego się wokół Koła Fortuny. Tym razem nie zamierzała uciekać, noc była taka młoda, taka słodka, a jednak...

Strange he's standing there alone,
Staring eyes chill me to the bone.

Gdy przechylił ją do tyłu wargi drżały słowami Libertanga cicho szeptanymi w przestrzeń, przechodzącymi przez wyeksponowaną w rozciągnięciu szyję, płynnie przechodzącą w dekolt prowadzący aż do klamry czarno-złotego pasa. Jej splecione włosy nie dotykały ziemi, a i tak korzystając z siły wilkołaka, mogła pozwolić sobie na swobodne rozciągnięcie. A potem w lekkim rozmarzeniu i odrealnieniu tego tanga, otworzyła powieki. Z piersi urwał ściśnięty pojedynczy wydech, przełknięta ślina zatrzymała się jak żaba w gardle i nie chciała przejść dalej.

Gdy się podniosła, przylgnęła do Marcusa, znów pchnięciem inicjując półobrót. Ten jeden, jeden jedyny moment łudziła się jeszcze, karmiła tą nadzieją, że pośród wirowania, w emocjach w stresie, w aurze eventu zwyczajnie jej się przewidziało. Przylgnęła do niego, lecz tylko po to, by znad ramienia dać sobie wbić sztylet w serce. I przekręcić go. Kilkukrotnie. Oczy aż szczypały ją od tego jak intensywnie nie mrugała, by zaistniała scena wypaliła się na dnie oczodołu. A więc jej koszmar miał się jednak zacząć od początku, tańcząca para nie pozostawiała złudzeń. Mogli milczeć, mogli mieć swe chmurne oblicza, zaciśnięte usta. Ale Tahira wiedziała, że nigdy nie widziała ojca w takiej sytuacji. I nigdy nie chciała tego widzieć...

Momentalnie wyczuł zmianę w jej postawie, cwałujące serce, sztywność, potknięcie kroku, dreszcz, który przeszedł od nasady czaszki po kraniec kręgosłupa. Wyczulony słuch pośród balowego poszumu dotarło do jego uszu stłumione kwilnięcie.

– M... muszę... muszę wyjść na chwilę. – szepnęła mu przy uchu, a jej mokre, zimne dłonie próbowały wysmyknąć się z uchwytu. Głos miała cichy i zaciśnięty, obcy. – P... przepraszam muszę wyjść. Muszę...stąd... wyjść... – zaczęła się od niego niepewnie odsuwać, ale przydepnęła sobie tren i niemalże upadła niezgrabnie na parkiet.


_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
Miałem na myśli kolację, która przydarzyła nam się w cytadeli, zanim uciekłaś - uśmiechnął się, prowadząc ją w tańcu. Gdy się wyprostowała, wyczuł jak ona przejęła kontrolę w tańcu, na szczęście tango było jego jednym z bardziej lubianych tańców, więc z łatwością się dostosował. Chociaż trochę go to zdziwiło. Następujące po tym wydarzenia również.

Postawa kobiety, jej ruchy, spojrzenie, w które wlepiał wzrok, zmieniły się. Były znacznie bardziej bezładne i nerwowe.  Szybciej bijące serce jedynie potwierdziły jego obserwacje. Zważywszy na to, iż byli związani w tańcu, a jej twarz znajdowała się jeszcze blisko jego twarzy, usłyszał delikatne kwilnięcie kobiety, mimo że był w ludzkiej formie. Jej ciepły oddech tuż przy uchu nie był tym razem przyjemny. Czując jak dłonie kobiety nagle wilgotne, wyłuskują się z jego dłoni, spojrzał na nią nieco zdziwiony. Widząc, jak nieporadnie się odsuwa i przez fragment sukni traci równowagę, złapał ją - Poczekaj, pomogę ci, wyjdźmy na powietrzę. - mówił spokojnym tonem, mimo iż był mocno zdziwiony zaistniałą sytuacją.

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Myśli Tahiry galopowały, ku różnym punktom ostatniego wieku. Kilka mglistych wspomnień, wspólnego czasu, który spędzili we trójkę, smaku sukcesu, ułudy stabilizacji, a potem... czara goryczy, którą stwórca podał jej do wypicia w zaciszy ich wspólnej kamienicy, nowego domu...  Grzech śmiertelny jego, jej pokuta palącego trującego zaniechania. Latami uczyła się żyć ze świadomością jego  związku, nawet jeśli wybrankę obdarzała szacunkiem flirtującym z podziwem. Ostatecznie jednak im bardziej doskonała była zimnokrwista Dracula, tym bardziej serce Tahiry zaciskało się pod naporem najeżonego kolcami drutu. Oczywiście była stabilna, każdego zmierzchu zmuszała się do tego, a ile ją kosztował ten proces, poczuła dopiero wtedy, gdy nadeszła ulga wraz z ich rozstaniem. Mrzonki...

– Nie...– wyrzuciła z siebie twardo, odpychając się od niego niezdarnie– ...potrzebuję być teraz sama. Nie chce, byś widział mnie w takim stanie... – dodała niemalże błagalnie, czując, że zebrane w oczach łzy znalazły już drogę. Nie czekając ani chwili dłużej wybiegła z sali, nie dbając o to, czy kogoś potrąci. Później przeprosi ciocię, jeszcze przyjdzie na to czas.

ZT z tematu

 @Marcus Wijsheid
@Selena  @Raisa Litauer przepraszam za małą kraksę przy wyjściu na taras Wink

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
- Zmęczeni studenci wyglądają znacznie gorzej. Obie wyglądacie świetnie. - zapewnił ją szczerze, a na wzmiankę o krawacie uśmiechnął się jeszcze szerzej. - Dziękuję. Wiem.
- Wy też to widzicie? Już myślałem, że oszalałem - spytał z nieukrywaną ulgą w głosie, teraz już zupełnie darując sobie jakiekolwiek pozory, że nie przygląda się tańczącym Idzie i Maurice'owi. W tym momencie do głowy przyszedł mu bardzo zły pomysł, a telefon w jego kieszeni stał się dziwnie ciężki. Nie. Nie mógł tego zrobić prawda? Naprawdę nie powinien. Z drugiej strony taka sytuacja mogła się drugi raz nie przydarzyć, a on bardzo, ale to bardzo, chciał to zrobić. Zresztą co jeśli naprawdę coś było nie tak z podawanym tutaj alkoholem, a oni przez to dziwnie się zachowywali? Miał obowiązek  ich nagrać, by w razie wypadku mieć dowody w tej sprawie. Tu chodziło jedynie o ich bezpieczeństwo. I tylko o to. Wyjął telefon.
- Sahak i Radna? - spytał się zdziwiony, jednocześnie wchodząc w tryb nagrywania. Rzeczywiście chwilę temu Sahak tańczył z Seleną, ale czemu Cerise go o to pytała? Pokręcił głową. - Czemu Sahak i Radna… Ah. No nie. Poczekaj chwilę. To było tak dobre ujęcie. 
Po tych słowach, nie kryjąc już się z tym w żaden sposób, niczym młody rodzic na przedstawieniu swojego przedszkolaka, zaczął robić użytek z kamery w swoim telefonie. W końcu po co tam była, jak nie po to? Właściwie to nawet nie zauważył, kiedy kelner podsunął mu żelka, po prostu biorąc go z tacy i bez jakiegokolwiek myślenia mamrocząc przy tym coś do niewinnego kelnera, że Ida tańczy całkiem nieźle, jak na swój pierwszy bal.
I wtedy Maurice zrobił coś czego zdecydowanie się nie spodziewał, czego nie chciał widzieć, a tym bardziej tego nagrywać. Szybko skierował kamerę, ku podłodze, ale chyba zrobił to zbyt gwałtownie bo urządzenie wyleciało mu z rąk, a on z cichym Nie, nie, nie, nie złapał je dosłownie w ostatnich chwilach przed bliskim spotkaniem z posadzką. Odetchnął z ulgą, szybko zakończył nagrywanie i schował telefon. A więc po to wynaleziono szybki na wyświetlacze. Musiał wreszcie jedną kupić.
Spojrzał na Cerise i Carol. Chciał się je spytać, czy widziały to samo co on, ale w szoku nie potrafił zebrać myśli. 
- Ja… - wymamrotał, nerwowo przeczesując sobie włosy. I tyle z porządnej fryzury - Chyba muszę się napić.
@Carol Moreau
@Cerise Dracula
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sponsored content


Strona 7 z 11 Previous  1, 2, 3 ... 6, 7, 8, 9, 10, 11  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach