Pierwszy papieros? Ciężko stwierdzić kiedy był ten moment, że spróbował tytoniu. Prawdopodobnie ze sto lat temu, a może nawet i trochę wcześniej, próbując swoich sił w korzystaniu z drewnianej fajki. Uzależnienie, uzależnieniem, rozchodziło się głównie o pewien przyjemny dla niego rytuał. Moment w którym mógł odejść od innych ludzi, trochę się wyciszyć, pobyć samemu z myślami, pozwolić sobie na chwilę nieuwagi i odprężyć umysł. To były największe plusy jego nałogu, nawet jeśli czasami ta samotność była przerywana przez kogoś dołączającego do niego. A w szczególności kiedy była to tak urodziwa dama, jak Henriette. Rozkoszował się więc tą chwilą, którą mogli współdzielić, nie przejmując się, że nieproszeni goście ich podsłuchują, albo ktoś zaraz w nich wleci podczas niezdarnych piruetów.
- Pewnie taka, która będzie w stanie dotrzymać mi kroku i zawojować mój świat. Alfy zazwyczaj nie mają łatwego życia.
Prawda, czy nieprawda. Nieistotne. Tak przynajmniej było w jego przypadku i choć cieszył się z pełnionej przez siebie funkcji, przez lata doszedł do tego momentu w którym jest teraz, tak też wiedział, że prowadzenie watahy nie jest łatwe. A w szczególności kiedy twoja wataha jest znana z tego, że przygarnia miejscowe przybłędy i zgubione omegi, działając bardziej w formie wolontariatu, niż lukratywnego biznesu. Ciągły pęd życia z którym musiał sobie radzić skutecznie odpychał innych od jego osoby. Kto chciałby angażować się w relacje z pracoholikiem, który lata między szpitalnym dyżurem, a dyscyplinowaniem młodych wilkołaków. Niewiele jest takich osób, a te którym to nie przeszkadzało, cóż... były już zaangażowane w całe przedsięwzięcie. Cèdric, Aurore, Eleonore - tak bliska jemu rodzina, która na szczęście ukochała podobny tryb życia.
Cyrille dokładnie przyglądał się Henriette, a w szczególności jej oczom, które były skupione na nim. Lubił ten moment. Moment w którym jest w centrum uwagi drugiej osoby. Wpatrywał się w nią jak w obrazek, dokładnie zwracając uwagę na jej ruch. To jak delikatnie poprawiła jego czarną muchę. Nie spodziewał się jednak, że poczuje na sobie nie tylko jej spojrzenie, ale też dotyk. Delikatna, ciepła dłoń wylądowała na jego klatce piersiowej, a on nie śmiał tego zignorować. Przykrył ją swoją dłonią, zdecydowanie większą i bardziej szorstką, z lekka przyciskając do klatki, tym samym pozwalając na moment poczuć umięśniony tors, po chwili jednak puszczając ją, na sekundę mimowolnie zawieszając wzrok już nie na oczach, a dekolcie.
- W pełni się zgadzam, aż chciałoby się pobiegać po lesie.
Napił się wina, chwilę wcześniej przygaszając o barierkę papierosa. Również skierował swoje spojrzenie w górę, pozwalając sobie na rozmarzenie się gdy Henriette opowiadała o otulającej nocy. Cichy szept dotarł do jego uszu, rozbudzając przy okazji z tych nocnych marzeń, aby móc się skupić na rozmówczyni. Te spojrzenie. Te usta, delikatnie przygryzione. Przez myśl nawet mu przeszło, że sam chętnie by je przygryzł. Ostatecznie na szczęście tego nie zrobił, aczkolwiek bardzo zwinnym ruchem nachylił się do sporo niższej Henriette'y, aby jego szept trafił wprost do jej uszka.
- W taką noc mógłbym się z tobą zgubić w tej ciemności.
Piłka odbita, taka była jego odpowiedź na jej słowa oraz gesty. Podobało mu się to wszystko i nie zamierzał być dłużny.