Sala balowa - balkon A

3 posters

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Cyrille C. Vayssière

Cyrille C. Vayssière
Liczba postów : 26
Bal trwał w najlepsze, ba! Zbliżał się powoli do końca, bo właśnie skończył się czwarty taniec. Cyrille pożegnał się ze swoją partnerką taneczną, całując ją delikatnie w dłoń i obdarowując słodkim uśmiechem. Jego niebieskie oczka zaczynały pokazywać powoli zmęczenie materiału, coraz mniej energii miał w sobie. Pora zaczerpnąć trochę świeżego powietrza, wszak spędził cały ten czas w środku.
- Wybacz, droga. Muszę pójść trochę ochłonąć i poodychać.
Odwrócił się na pięcie i ruszył w kierunku balkonu A. Oparł się delikatnie o barierkę, odwracając się twarzą do wejścia, by co jakiś czas spoglądać przez szyby na zebranych w sali balowej gości. Większość to były wampiry, czego można było się spodziewać. Populacja wilkołaków była o dziwo nieco mniejsza w Paryżu, a i organizatorzy po prostu są krwiopijcami. Ostatecznie jednak miło z ich strony, że zaprosili Vayssière'ów na imprezę.
Wyjął z wewnętrznej kieszeni złotą papierośnicę, włożył papierosa marki marlboro do swoich ust i go odpalił. Delikatnie zaciągnął się i wypuścił na powietrze śmierdzący, szarawy i lekko drapiący po gardle dym. Zmierzwił drugą ręką swoją kręconą grzywę, zatapiając palce w niej, przechodząc coraz dalej, aż mógł się podrapać w tył głowy.

@Henriette de Rouvroy

Henriette de Rouvroy

Henriette de Rouvroy
Liczba postów : 158
Czwarty taniec dobiegł końca, a ona potrzebowała chwili dla siebie. Potrzebowała zapalić. Już wytrzymała wystarczająco długo bez nikotyny. Ujrzała Cyrilla jak wychodzi na balkon. Przypomniała sobie wcześniejszą sytuację jak na parkiecie zapatrzyła się na niego. Głowa jej płatała figle. Przecież poznali się zawodowo, prawda? Złapała za dwa kieliszki wina i postanowiła pójść do niego. Może coś sobie przypomni? Nawet jeśli nie, chciała z nim chwilę porozmawiać. Nie mieli zbyt wielu okazji tak prywatnie pomówić. Skierowała się na balkon, prosto do niego. Mógł usłyszeć już z daleka, że się zbliża, szpilki były złym wyborem jeśli chciało się być dyskretnym.
- Cyrille- przywitała go z lekkim uśmiechem. Postawiła kieliszek dla niego po jego prawej stronie. Wino czerwone, wyczuwała w nim nuty śliwki i czereśni. Nie było cierpkie.
Stanęła po jego lewej stronie. Zlustrowała go wzrokiem w taki sposób, by doskonale wiedział, że mu się przygląda. Napiła się czerwonego trunku, zostawiając na szkle czerwony ślad. Błyszczyk nie był niestety tak wytrzymały jak matowa pomadka. Włosy po tańcu były potargane. Niegdyś ładnie upięty kok przypominał raczej gniazdo. Rozwiązała włosy, dała lokom opaść leniwie na jej ramiona. Wygładziła ręką materiał czarnej sukienki. Taki jej mały nawyk. Jej perfumy pachniały fiołkiem, otulone paczulą, powoli przebijała się wanilia sprawiając, że zapach był ciepły, nie drażniący.
- Nie ładnie tak, zostawiać swoją partnerkę do tańca- powiedziała. Mówiła po francusku. Nie lubiła używać innych języków, a z nim miała pewność, że ją zrozumie.

Cyrille C. Vayssière

Cyrille C. Vayssière
Liczba postów : 26
Kiedy tak sobie wesoło w samotności dumał nad sensem istnienia oraz pewnie układał jakiś niecny plan dominacji nad światem - dostrzegł nową towarzyszkę, która postanowiła przekroczyć próg drzwi balkonowych. Och, znał tę twarz. Choć nie byli blisko, nie byli przyjaciółmi, jednakże łączyły ich kwestie biznesowe. Pewnie nie raz i nie dwa mieli okazję się spotkać, czy to u Wijsheidów, czy u Vayssière'ów. Obydwie rodziny prowadziły ze sobą interesy, a głowy rodu znały się nie od dziś. Dlatego też nie był wcale tak mocno zdziwiony na głównej sali, kiedy tylko ich spojrzenia się spotkały, zdając sobie sprawę z tego, że nie było to przelotne rzucenie okiem. Stukot obcasów, szczupła sylwetka zbliżająca się do niego coraz bardziej i ta sukienka, przykuwająca jego uwagę.
- Henriette, dziękuję serdecznie.
Chwycił za przyniesiony mu kieliszek wina, lekko mocząc w nim usta, bardziej do zwilżenia, niż napicia się. Delikatny zapach perfum Henrietty doszedł do jego nozdrzy wywołując przyjazny, acz nieco szarmancki uśmiech na jego twarzy. Zapach wanilii, można rzec, że jeden z najprzyjemniejszych dla Cyrille'a zapachów, prawdopodobnie zaraz po tuberozie, którą można było śmiało wyczuć od niego, nawet jeśli była zmieszana z dymem papierosowym. A kiedy o papierosach mowa - chwycił on za papierośnicę, wyciągając w kierunku wilczycy częstując ją jej zawartością.
- Myślę, że szybko znajdzie partnera, który lepiej sobie radzi na parkiecie.
Delikatnie zmrużył jasnoniebieskie oczy, usta wykrzywiając w niezdarnym uśmieszku odbierającym mu powagi, jaką to winien nosić dumnie jako głowa rodu. Kto by się tym jednak przejmował?
- Chociaż może nie wychodzi mi to tak dobrze, bo nigdy nie trafiłem na odpowiednią partnerkę.
Ile było w tym prawdy, ciężko powiedzieć. Prawdopodobnie tylko Cedric byłby w stanie jasno stwierdzić czy tak było w rzeczywistości, w końcu od małego razem chodzili na lekcje tańca. Wszystko, aby tylko nie splamić dobrej reputacji tak szlachetnej rodziny.
Przyjrzał się raz jeszcze Henriette, praktycznie od góry do dołu. Delikatny, prześwitujący materiał był, jakby to powiedzieć. Pociągający, ale zarazem niepokojący. Być może z troski o młodszą od siebie wilczycę, być może z innych pobudek, zwinnym ruchem zdjął swoją marynarkę smokingową, aby ta momentalnie opadła na delikatne ramiona wilczycy.
- Noce są coraz chłodniejsze, szkoda marnować czasu na leżenie w łóżku.
Kolejny raz posłał Henriette uśmiech, ten jednak nie był tak niezdarny. Zdecydowanie biło od niego ciepłem i troską na kilometr.

Henriette de Rouvroy

Henriette de Rouvroy
Liczba postów : 158
Podobał się jej jego głos. Był taki przyjemny dla ucha. Od razu pomyślała o kilku sytuacjach w których wolała, by go usłyszeć. Na moment odwróciła głowę, by ukryć zadziorny uśmiech. Nie mieli okazji tak prywatnie porozmawiać, dzisiaj była idealna okazja dla nich. Ona była w dobrym humorze, chociaż potrzebowała tego wyciszenia. Dobrze, że przyszła tutaj. Mogła zawiesić na nim swój kusicielski wzrok. Noc była jeszcze młoda, a ona dopiero się rozkręcała. Podziękowała za papierosa, potrzebowała tego. Zabawny nawyk. Pierwszy raz jak zapaliła papierosa prawie wypluła płuca. Obecnie czasami uznawała to za przyjemne.  
Podobało jej się, że pachniał tuberozą. Miała pełno perfum z nutą tej rośliny. Bardzo przyjemny zapach. Doceniła, że wybrał klasyczny czarny smoking. Pewne rzeczy nigdy w jej oczach nie straciły na atrakcyjności mimo ubiegu lat.  
- A jaka partnerka to według ciebie ta odpowiednia?- spytała z uśmiechem. Ona lubiła taniec. Gdy była jeszcze człowiekiem, bale były najlepszą okazją do porozmawiania z ludźmi. Mogła wtedy tańczyć do późna, a zazwyczaj kazano się jej szybko kłaść. Kochała wirować wśród gości aż jej się kręciło w głowie. Teraz taniec wyglądał nieco inaczej. Zazwyczaj lubiąc narzekać na obecne czasy tym razem nie miała ani jednej uwagi. Forma może inna, ale wciąż była to dla niej forma socjalizacji. Miło jeszcze zatańczyć walca czy tango. W tej chwili to by miała raczej ochotę na wolnego. 
Zdziwił ją jego gest. Wyczuła tą troskę. Zaczęła się zastanawiać jaka była jej cena. Nie wierzyła zbytnio w proste gesty. Od zawsze ludzkość kierowała się materializmem. Nie byli tutaj zawodowo. Uśmiechał się jednak w taki sposób, że przestała się tym martwić. Miał coś w tych swoich niebieskich oczach to sprawiło, że mogła mu w tej chwili zaufać. Nie odrywała spojrzenia od niego. On również się jej przyglądał. Oj lubiła ten moment, budowało napięcie. W lewej dłoni miała papierosa, a prawą wyciągnęła, by poprawić mu muszkę. Była lekko przekrzywiona. Zrobiła to z czułością. Następnie położyła rękę na jego klatce piersiowej, tak na moment. Chciała zobaczyć czy zareaguje na to.  
- Ale za to jakie piękne- odpowiedziała mu. Nie odczuwała chłodu do chwili aż nie dał jej swojej marynarki. Stanęła tak jak on, plecami opierając się o barierkę. Rozmarzona odchyliła głowę, by spojrzeć na niebo.- Ta czerń, oplatająca wszystko dookoła. Gdybyśmy stali dalej gdzieś w głąb ogrodu to i nas by otuliła. Nocą łatwiej o prywatność, aż się prosi, by szeptać i nie przeszkadzać tej ciszy. Nie sądzisz?- ostatnie zdanie wyszeptała jakby na dowód swoich słów. Wyprostowała się lekko, by napić się wina. Dokończyła palić papierosa, ale nadal nie była nasycona. Posłała mu figlarne spojrzenie i lekko przygryzła dolną wargę. Czekała na jego odpowiedź.

Cyrille C. Vayssière

Cyrille C. Vayssière
Liczba postów : 26
Pierwszy papieros? Ciężko stwierdzić kiedy był ten moment, że spróbował tytoniu. Prawdopodobnie ze sto lat temu, a może nawet i trochę wcześniej, próbując swoich sił w korzystaniu z drewnianej fajki. Uzależnienie, uzależnieniem, rozchodziło się głównie o pewien przyjemny dla niego rytuał. Moment w którym mógł odejść od innych ludzi, trochę się wyciszyć, pobyć samemu z myślami, pozwolić sobie na chwilę nieuwagi i odprężyć umysł. To były największe plusy jego nałogu, nawet jeśli czasami ta samotność była przerywana przez kogoś dołączającego do niego. A w szczególności kiedy była to tak urodziwa dama, jak Henriette. Rozkoszował się więc tą chwilą, którą mogli współdzielić, nie przejmując się, że nieproszeni goście ich podsłuchują, albo ktoś zaraz w nich wleci podczas niezdarnych piruetów.
- Pewnie taka, która będzie w stanie dotrzymać mi kroku i zawojować mój świat. Alfy zazwyczaj nie mają łatwego życia.
Prawda, czy nieprawda. Nieistotne. Tak przynajmniej było w jego przypadku i choć cieszył się z pełnionej przez siebie funkcji, przez lata doszedł do tego momentu w którym jest teraz, tak też wiedział, że prowadzenie watahy nie jest łatwe. A w szczególności kiedy twoja wataha jest znana z tego, że przygarnia miejscowe przybłędy i zgubione omegi, działając bardziej w formie wolontariatu, niż lukratywnego biznesu. Ciągły pęd życia z którym musiał sobie radzić skutecznie odpychał innych od jego osoby. Kto chciałby angażować się w relacje z pracoholikiem, który lata między szpitalnym dyżurem, a dyscyplinowaniem młodych wilkołaków. Niewiele jest takich osób, a te którym to nie przeszkadzało, cóż... były już zaangażowane w całe przedsięwzięcie. Cèdric, Aurore, Eleonore - tak bliska jemu rodzina, która na szczęście ukochała podobny tryb życia.
Cyrille dokładnie przyglądał się Henriette, a w szczególności jej oczom, które były skupione na nim. Lubił ten moment. Moment w którym jest w centrum uwagi drugiej osoby. Wpatrywał się w nią jak w obrazek, dokładnie zwracając uwagę na jej ruch. To jak delikatnie poprawiła jego czarną muchę. Nie spodziewał się jednak, że poczuje na sobie nie tylko jej spojrzenie, ale też dotyk. Delikatna, ciepła dłoń wylądowała na jego klatce piersiowej, a on nie śmiał tego zignorować. Przykrył ją swoją dłonią, zdecydowanie większą i bardziej szorstką, z lekka przyciskając do klatki, tym samym pozwalając na moment poczuć umięśniony tors, po chwili jednak puszczając ją, na sekundę mimowolnie zawieszając wzrok już nie na oczach, a dekolcie.
- W pełni się zgadzam, aż chciałoby się pobiegać po lesie.
Napił się wina, chwilę wcześniej przygaszając o barierkę papierosa. Również skierował swoje spojrzenie w górę, pozwalając sobie na rozmarzenie się gdy Henriette opowiadała o otulającej nocy. Cichy szept dotarł do jego uszu, rozbudzając przy okazji z tych nocnych marzeń, aby móc się skupić na rozmówczyni. Te spojrzenie. Te usta, delikatnie przygryzione. Przez myśl nawet mu przeszło, że sam chętnie by je przygryzł. Ostatecznie na szczęście tego nie zrobił, aczkolwiek bardzo zwinnym ruchem nachylił się do sporo niższej Henriette'y, aby jego szept trafił wprost do jej uszka.
- W taką noc mógłbym się z tobą zgubić w tej ciemności.
Piłka odbita, taka była jego odpowiedź na jej słowa oraz gesty. Podobało mu się to wszystko i nie zamierzał być dłużny.

Henriette de Rouvroy

Henriette de Rouvroy
Liczba postów : 158
Zaintrygował ją swoimi słowami. Taka, która będzie wstanie dotrzymać mu kroku. A czy on nadąża za kobietami? Rozumie ich wrażliwość, uczucia i naturę? Chciał, by kobieta zawojowała jego świat, ale czy on byłby wstanie zrobić to samo? Nie znali się dobrze, pierwszy raz mieli okazję tak porozmawiać. Nie znał Henriette na tyle, by wiedzieć, że lubiła wyzwania. Lubiła niekonwencjonalne  relacje, pożądała silnego uczucia, wzburzonego niczym morze. Patrzyła w te błękitne ślepia i zastanawiała się czy miał w sobie to czego od dawna pragnęła. Mógł jedynie po jej spojrzeniu, po złocistym błysku w piwnych oczach zobaczyć, że coś w niej się tliło.  
- Uważaj czego sobie życzysz - zdanie wypowiedziała nieco niższym, poważniejszym tonem głosu.  
Zdziwiła się na jego gest. Czując jego dłoń na swojej na moment serce zabiło jej mocniej. Krew uderzyła, zrobiło się cieplej, zwłaszcza w tej marynarce jego. Jej dłoń wydawała się taka drobna w porównaniu z jego. Była bardziej szorstka, prosiła się, by złożyć na niej pocałunek, tak dla ukojenia. Nie umknęły jej jego mięśnie, szkoda, że schowane pod koszulą.  
Było coś magnetycznego w tym spotkaniu. Czy on też to odczuwał? Może to ilość wina, który spożyła, a może to on tak zadziałał. On mimowolnie zawiesił wzrok na jej dekolcie, a ona zbliżyła się do niego. Kusiła, by spojrzał bardziej, by wyobraźnia mogła zadziałać. Jej już intensywnie pracowała. Wstrzymała oddech, gdy się do niej nachylił. Szept wywołał dreszcz na karku. Objęła go rękoma w szyi, chcąc zatrzymać bliżej siebie. Teraz mogli spojrzeć sobie w oczy z bliska. Stanęła na palcach, by zbliżyć się do jego ucha. Otarła się policzkiem o jego, zostawiając na nim delikatny ślad po rozświetlaczu. Srebrne drobinki kosmetyku, połyskiwały w świetle nocy, były małym oznaczeniem.  
- Pobawimy się, odwrócisz się, a ja zacznę liczyć do dwudziestu, nadsłuchuj mojego głosu. Ukryję się w ogrodzie, a ty będziesz mnie musiał znaleźć. Dostaniesz może nawet ode mnie nagrodę, jeśli nie będziesz kazał na siebie długo czekać - wyszeptała do niego. Na moment schowała twarz w zagłębieniu jego szyi, wdychając zapach tuberozy. Puściła go niechętnie i odwróciła go plecami do ogrodu. Zdjęła jego marynarkę, by miała większą kontrolę ruchów.  
- Raz...dwa...trzy - liczyła na głos i oddalała się od niego. Za nią zostawała tylko woń perfum. Kręciła się po ogrodzie. Skręcała raz w lewo, a raz w prawo. Mijała gości, którzy rozmawiali, oddawali się w swoich objęciach. Przyśpieszyła kroku.  
- Dziesięć...słyszysz mnie jeszcze? Jedenaście...- mówiła do niego bardzo wyraźnie.  Zastanawiała się gdzie może się schować. Zaczęła błądzić wśród roślin. Przystanęła w jednym miejscu, zorientowała się, że jest tutaj sama. Nikomu tutaj chyba jeszcze nie było. Odgłosy z balu były ledwo słyszalne. Rozejrzała się. Usiadła na trawniku, wyjątkowo ignorując swoją sukienkę. Miała jeszcze dwie, mogła się pobrudzić. Spojrzała ponownie na niebo, na gwiazdy. Rozmarzona położyła się i na chwilę przymknęła oczy. Wyostrzyła słuch, chciała wiedzieć czy będzie się zbliżał. A może nie chciał się bawić, a ona tylko przed nim uciekła? Miała lekki uśmiech na ustach, a policzki zarumienione. Włosy odgarnęła, tak by miała odsłoniętą buzie i szyję. Czekała na niego, oj jakże czekała.

Cyrille C. Vayssière

Cyrille C. Vayssière
Liczba postów : 26
Coś się tliło, ale najwyraźniej nie tylko w niej. Choć trzeba przyznać, że jego oczy zazwyczaj błyszczały pasją i zawziętością, to tym razem ten błysk był nieco inny. Ni to przygaszony, ni to rozświetlony. Czuł się komfortowo, był uspokojony, a zarazem widok wilczycy podnosił mu temperaturę, krew płynęła co jakiś czas tak, jakby nabierała rozpędu. Rzadko się to zdarza, a już tym bardziej w towarzystwie blondynki. Z całą pewnością był to pierwszy raz kiedy tak niezobowiązująco mogli porozmawiać, wymienić kilka zdań ze sobą, które nie były potwierdzeniem pewnych transakcji. Zresztą - nawet jeśli odwiedzał Marcusa w celach prywatnych, to częściej siadali we dwójkę, bez dodatkowego towarzystwa. Znali się od lat, więc można rzec, że był dość stałym gościem, który wpadał z dokumentami do podpisu, ale też z butelką wina i paczką papierosów.
- A jeśli zażyczę sobie Ciebie?
Jej zniżony głos, nabranie swego rodzaju powagi, nie powstrzymało od takiej wisienki na torcie. Oj, był zadziorą, a przynajmniej potrafił jak chciał. Słowne zaczepki, pewne niedopowiedzenia, czy też niewinny flirt nie były mu wcale tak obce jak mogłoby się wydawać. Nawet jeśli Cèdric uważał go za wiecznego singla.
Kiedy tylko Henriette zbliżyła się do niego bardziej, ten nie śmiałby odmówić okazji. Pozwolił jej na to, nawet samemu delikatnie przysuwając ją do siebie, w tym samym czasie kładąc dłonie na jej wcięciu w talii. Zawiesił spojrzenie na jej dekolcie, pozwalając sobie na chwilę wyobraźni, aby po chwili poczuć jej ręce na swoich ramionach i szyi. Ułatwił wilczycy próbę sięgnięcia do jego twarzy cały czas będąc lekko schylonym. Kiedy tylko ich policzki otarły się o siebie, do uszu Henrietty doszło delikatne mruczenie z jego strony. Ot, niekoniecznie kontrolowany skutek uboczny.
- Nagrodę... hm...
Wysłuchał jej szeptu, odprowadzając wzrokiem kawałek kiedy tłumaczyła zasady zaproponowanej przez siebie gry. Zgodnie z jej słowami odwrócił się, przymknął oczy, aby być uczciwym w tej grze w chowanego.
[/b]- Dwanaście, trzynaście... dwadzieścia.[/b]
Odliczał półszeptem, aż do ustalonego czasu. Dwadzieścia sekund. No nic, pora chyba wziąć dupę w troki i coś zrobić. Chwycił marynarkę w ręce i pozwolił sobie na ułatwienie zadania. Twarz pokryta została dodatkowym owłosieniem, wyrosły ostre jak diabli kły, jasnoniebieskie ślepia przybrały karmazynową barwę, a rysy twarzy dodatkowo się zaostrzyły. Zmarszczył nos, zaciągając się kilka razy powietrzem chcąc złapać trop słodkich perfum Henrietty. Nie było to aż tak trudne, szczególnie ze względu na tę waniliową nutę, która tak bardzo mu się spodobała. Przechodził w pośredniej formie przez ogród, co jakiś czas niuchając i próbując iść za zapachem. Tu w lewo, tu w prawo, tu minąć ludzi.
W ciemności przed de Rouvroy widoczne były w pierwszej kolejności błyszczące oczy, a dopiero po chwili dobrze zbudowana sylwetka Cyrille'a, a na samym końcu twarz, która zdążyła wrócić do normy jeszcze zanim była dobrze widoczna, pozostawiając jedynie zmieniony kolor oczu.
- O jakiej nagrodzie wspominałaś?
Stanął tuż przed nią, patrząc się jak odpoczywa na trawce, skupiając swoje oczy na jej delikatnych rysach twarzy. Ostatecznie zatrzymując się na odsłoniętej szyi, przez moment wyobrażając sobie kolejne kosmate pomysły co takiego mógłby z nią zrobić.

Henriette de Rouvroy

Henriette de Rouvroy
Liczba postów : 158
A jeśli zażyczę sobie ciebie? jego słowa zawirowały jej w głowie. Ugryzła się w język, już sunęła jej się odpowiedź na usta, ale to było za wcześnie na takie słowa. Trzeba było to nieco przeciągnąć. Zaczynało się robić ciepło, a ona chciała, by było gorąco tak by się poparzyli. Lubiła budować napięcie. Lubiła też kusić, mimiką, mową ciała. Nigdy, by nie spodziewała się czegoś takiego po Cyrillu, a jednak stali tutaj, tak blisko siebie. Wcześniej to były formalne kontakty lub sympatyczna wymiana zdań gdy mijali się w domu jej ojca. Teraz sytuacja eskalowała z niesamowitą prędkością. Cieszyła się jak na nowy odcinek serialu, takiego co trzymał w napięciu do ostatniej chwili.  
- A czy nadążysz? - zaśmiała się. Słuchała go uważnie. Wcześniejsze jego słowa ją zaintrygowały, ale i trochę rozbawiły. Nie chciała mu pozostawać dłużną na te zaczepki. Wisienka na torcie? Dajmy od razu trzy.  
Jego dłonie na jej wcięciu w talii były tak miłe. Aż chciało się je poczuć na nagiej skórze, a nie przez sukienkę. Czuła całym ciałem jak jej serce bije. Uderzało mocno, sprawiając, że z każdym uderzeniem było jej coraz cieplej. Jakże miło było oddać się na moment tej chwili. Posłuchać jak mruczy jej do ucha. Od tego bicia zaszumiało, na moment dźwięki w tle wyciszyły się. Słuchała tylko jego, reszta świata przepadła. Jego głos był ciekawszy od tych wszystkich gości razem wziętym.  
Czekała na niego delektując się chwilą samotności. Tutaj było cicho...prawie. Na pewno nie było takiego gwaru jak tam na balkonie. Mogła w ciszy pomyśleć, a i trochę ochłonąć. Miał rację, noce robiły się chłodniejsze. Po prostu wtedy jeszcze nie czuła tego będąc świeżo po tańcu. Mogłam sobie zatrzymać jego marynarkę przeklęła się w myślach.  
Jej ciało zaczęło się w rozluźniać. Nigdy nie zdawała sobie sprawy jak spięta potrafiła chodzić. Dopiero w takich momentach gdy czuła jak mięśnie się rozluźniają zdawała sobie sprawę, że ponownie to zrobiło. Tym razem nie było inaczej. Nawet łydki miała napięte.  
Dotarł do niej. Zachichotała cicho widząc jak błyszczały mu oczka. Tak mu się do niej śpieszyło? Pokusiła go nagrodą aż tak bardzo? Oj widziała jego sylwetkę, przykuwała jej wzrok. Może nawet już wcześniej zwróciła na to uwagę? Nigdy, by nie skłamała na temat jego atrakcyjności. Po prostu nigdy nie miała okazji z nim porozmawiać. Znów nawiedziła ją myśl, że znają się dłużej. Czy tak rzeczywiście mogło być? Musiała to kontynuować, chociażby, by rozgryźć co za myśl jej wspomnienia podsuwały. Poklepała miejsce obok siebie. Miał usiąść, bliżej niej. A najlepiej ogrzać ciało, które powoli zaczynało marznąć. Uśmiechnęła się do niego, łagodnie i bardzo naturalnie. Nie było to jej dyplomatyczny uśmiech czy taki zadziorny. Po prostu cieszyła się, że za nią podążył.  
- Hmmm nagroda - zaczęła teatralnie się zastanawiać - Nagroda dla Cyrilla - kontynuowała śmiejąc się. Jak go mogła wynagrodzić? Co mogła mu teraz od siebie dać? Co ważniejsze czego on chciał? Przeczuwała co im oboje chodziło po głowie. Zastanawiała się kto pierwszy to powie lub kto pierwszy wykona ten ruch.  
- A czego byś sobie zażyczył w nagrodę?

Mistrz Gry

Mistrz Gry
Liczba postów : 781
Post osadzony dzieje się po wszystkich wątkach na evencie: tych zakończonych i niedokończonych. Nie wpływa na zagrożenie życia postaci: jej jakąkolwiek krzywdę psychiczną czy fizyczną. Nie blokuje również bilokacji. Jest wyłącznie informacją, którą gracze mogą, ale nie muszą wykorzystać.

Zabawa trwała w najlepsze. Zarówno na górze jak i na dolnych poziomach obiektu toczyły się rozmowy, tańce i wszystko to, co aktualnie zajmowało umysł istot nadnaturalnych. Nic nie zwiastowało katastrofy, a rzeczone żelki i ciasteczka - stanowiły wyłącznie miły dodatek do całej zabawy: nikogo nie miały prawa otruć ani zaszkodzić w żaden inny sposób. Jedynym zaskoczeniem mogło być spięcie sieci elektrycznej, które doprowadziło do chwilowej, góra minutowej utraty prądu. Zgasły światła, nagłośnienie - wszystko co “żywiło” się energią elektryczną. Wtem po zaciemnionej sali rozszedł się odgłos - przypominał uderzenie tudzież upadek czegoś bądź kogoś na podłogę - dokładnie na główny parkiet, po którym tańczyli nadnaturalni – potem wrócił prąd.
Oczom wszystkich zebranych na sali głównej (balowej) miał ukazać się trupek: dla jednych człowiek nieznany, innych – przede wszystkim z rodu organizatorów bankietu: Tomas, prawa i lewa ręka samego Szczęściarza.
Ciało było pocięte w... Nazwijmy to finezyjny sposób: rana na szyi, wzdłuż rąk i na brzuchu. Całość przypominała rany tysiąca cięć. Niechlujnie rzucony mężczyzna wypuścił z dłoni coś na wzór klucza.
- Drogie Panie... Drodzy Panowie – Mili wszyscy! Radujcie się bankietem miast niszczyć moje dzieło! Niech to ciało będzie Wam przestrogą. Powiadam Wam: nie rujnujcie mojej sztuki, bo ja i tak ją dokończę! - w nagłośnieniu głównej sali – i zapewne tym na dole, z którego korzystał DJ, rozbrzmiał się donośny męski głos. Jego właściciela nigdzie nie było widać, ale kto wie - może był blisko? Ten sposób morderstwa i paranoja w głosie. Czy mógł to być morderca z Paryża? Czy w ten sposób sprawdziła się wiadomość, którą Sahak swego czasu wysłał do Szczęściarza?
Po przemowie głos umilkł. Wszystko tak jakby pojawiło się szybko i zniknęło szybko: wróciło do... Względnej normy z dodatkiem trupa?

Cyrille C. Vayssière

Cyrille C. Vayssière
Liczba postów : 26
Nie tylko jej krew zaczynała powoli buzować, a temperatura ciała się podwyższała, nawet biorąc pod uwagę to, że jako wilkołaki mieli ją wyższą, niż przeciętni ludzie. Kilka gestów, mimika, delikatne uśmiechy i zabawa słowem. Te kilka gier, podtekstów, niedopowiedzeń powodowały, że Cyrille z każdą minutą wkręcał się w towarzystwo Henriette'y coraz bardziej. Czy nadąży? Nie miał co do tego wątpliwości. Niejedno już przeżył w swoim i tak już długim życiu. Do niektórych rzeczy zdążył się przyzwyczaić, do innych mniej. Nie był co prawda mistrzem flirtu, ba! Można powiedzieć, że dość kiepsko mu to szło, a jednak czasami miewał przebłyski geniuszu, żeby olśnić pozostałych swoją osobą. Może ten jego spokój powodował ten delikatny magnetyzm i zaciekawienie, aby zburzyć mur którym się otacza pod przykrywką lekkiego uśmiechu.
Kiedy tylko udało mu się odnaleźć chowającą się dziewczynę, stanął przed nią przypominając się o nagrodę. Jego oczy wróciły po chwili do normy, znów przywodząc na myśl barwę lodowca, aniżeli krwistą czerwień. Skorzystał z zaproszenia i rozsiadł się obok Henriette'y, czekając na jej propozycję. Cóż, liczył jednak na coś konkretniejszego, a nie odbicie piłeczki w jego stronę. Czego on sobie życzył w nagrodę? Zamyślona twarz sugerowała, że postanowił to przemyśleć.
- Co bym chciał w nagrodę?
Nachylił się powoli do ucha wilczycy, aby za moment wyszeptać jej kilka słów.
- Całusa bym chciał.
Zanim tylko Henriette mogłaby zareagować, ten swoim dużym cielskiem wylądował momentalnie na niej w taki sposób, aby de Rouvroy swobodnie mogła się położyć. Ręce wyciągnął w taki sposób, że dłonie umiejscowił po bokach jej głowy, samemu nachylając się w kierunku jej twarzy. Wbił swoje oczy wprost w jej, czekając na ruch. Czy zasłużył na całusa? Czy może Henriette go zrzuci z siebie?

Henriette de Rouvroy

Henriette de Rouvroy
Liczba postów : 158
Tu nie chodziło o odbicie piłeczki, a jedynie zbudowanie napięcia. Chciała na chwilę poudawać, że mu się opiera i wcale nie myśli o pocałowaniu go odkąd byli na tym balkonie. Na moment chciała sprawić wrażenie tej niedostępnej, oprzeć się mu tak, by zgłodniał, by po prostu wziął później to co było jego. Pocałowała go z pasją i namiętnością. Nie czekała, od razu go pogłębiła. Lekko się poruszyła, trochę biodrami i rękoma, ale tak, by tylko go sprowokować, by zacisnął mocniej dłonie i bardziej ją przycisnął. Nie zamierzała się wyrywać, bardzo jej pasowała taka poza. Była zadowolona z przebiegu sytuacji.  
Jego wcześniejszy szept był taki kuszący dla niej. Chciała poczuć jego ciepły oddech na szyi i biuście. Wyobrażała sobie jak schodzi nim niżej. Nie mogła się oderwać od jego ust, nie chciała. Na chwilę musiała, by złapać oddech. Przygryzła jego dolną wargę, to nie był nawet przedsmak tego jakie zbliżenia lubiła Henriette.  
- Nadążysz za mną? - szeptała. Uśmiechnęła się, szeroko i promiennie. Rzadko to robiła, a teraz była wyjątkowo zadowolona.  
- A ja chcę cię bliżej mnie, wiesz? Chcę więcej niż całusa Cyrill - dodała jeszcze. Patrzyła mu prosto w oczy będąc gotową na jakiekolwiek wyzwanie jakie jej teraz zamierzał rzucić. Była gotowa tańczyć jak jej zagrał, liczyła tylko, że nie będzie to wolny walc.

Cyrille C. Vayssière

Cyrille C. Vayssière
Liczba postów : 26
Napięcie było budowane, oj było. Nie można temu zaprzeczyć w żaden sposób. I ze strony Henrietty, i ze strony Cyrille'a, jak widać oboje lubili z początku pograć z drugą osobą. Wilk jednak jak widać postanowił ruszyć tę kulę śnieżną trochę bardziej, spuścić ją z góry, żeby zobaczyć co się zadzieje. Chwila oczekiwania, głębokie spojrzenia w oczy i nagle jak obuchem w łeb. Przymknął oczy gdy tylko poczuł jej delikatne usta na swoich, chociaż nie był to taki zwykły całus jakiego się z początku spodziewał. Intensywność narzucona przez wilczycę została odwzajemniona z jego strony, a delikatnie kołyszące się biodra mogły po chwili poczuć jedną z jego dłoni, która się przesunęła z okolic głowy, drugą wciąż się podpierając. Chwycił ją mocniej właśnie w biodrze, wbijając swoje palce w materiał i pozwolił sobie na chwilę odpłynięcia.
Czy nadąży? Nie zakładał innej możliwości. Spoglądał w milczeniu na jej twarz, schodząc powoli na szyję i na biust, mimowolnie oblizując wargę z wymieszanej śliny.
- Nadążę.
Bliżej. Jeszcze bliżej. Też tego chciał, ale nie był pewien w stu procentach w jaki sposób powinien to rozegrać. Chciał pójść dalej, ale wciąż z tyłu głowy miał fakt, że jest ona córką Marcusa, poniekąd jego przyjaciela. No nic, męską decyzją stwierdził, że niczego nie będzie żałował w swoim życiu. Obdarował Henriettę zadziornym uśmieszkiem, który sugerował tylko kłopoty. Moment, sekunda, może dwie. Tyle wystarczyło, żeby chwycić ją w biodrach i szybkim ruchem przerzucić się w bok. Tym razem to on był na dole, w pozycji siedzącej, a jej pozwolił zająć miejsce na jego udach. Zaczął jeździć po jej biodrze i udach dłonią, aby w końcu zawędrować pod sukienkę i spocząć na jej pośladkach.
- Bierz, co chcesz.
Zatrzymał się w tym momencie. Trochę pokusił, trochę pokazał, że Henrietta może liczyć na coś więcej. Jednak nie zrobił zdecydowanego kroku wprzód, jedynie dalej igrając z Henri i podsycając sytuację w której oboje się znaleźli.

Henriette de Rouvroy

Henriette de Rouvroy
Liczba postów : 158
Usiadła nieco wyżej, chciała swoim ciałem bardziej go sprowokować. Jego dotyk był taki przyjemny. Nabrała powietrza. Zatrzymała je w płucach do chwili aż nie ułożył dłoni na jej pośladkach. Przymknęła oczy, na moment dając się rozkoszować tej słodkiej chwili. Nie zamierzała już być delikatna, przynajmniej nie chciała. Na ile mogła sobie pozwolić? Gdzie stawiał granicę?  
Usiadła wygodniej, bardziej napierając swoim ciałem, poruszając biodrami zapraszając do namiętnego zbliżenia. Nachyliła się do niego, ponownie wpiła w jego usta. Jedną rękę położyła na jego twarzy, łapiąc mocno za podbródek. Oderwała się tylko na chwilę, by spojrzeć mu w oczy.  
- Chcę ciebie Cyrill - wyznała nie ukrywając swojego podniecenia i pożądania. Powoli dłoń przesunęła niżej, na szyję. Złapała nieco mocniej, tak na próbę, by czasem nie przesadzić. W końcu się na tyle nie znali. Swoje pocałunki przeniosła niżej, na szyję. Delikatnie muskała jego skórę, czasami przejechała językiem, a chwilami przygryzając. Zostawiała malinki, oświetlone blaskiem księżyca goi się szybko. Sprawiało jej sporo radości obserwowanie jak się goją. Rozpinała powoli mu koszulę. Całus, guzik, całus i znów guzik. Zabawa, pewna rutyna przerwana w jednej chwili silnym złapaniem za pasek. Pociągnęła go za niego, prowokując go jedynie. Podniosła się, by łypnąć z góry. Wbiła swoje wyrachowane spojrzenie. Nie ukrywała pożądania, podniecenia.  
Umieściła jego rękę wpierw na swoim biuście. Patrzył na niego, pora, by w końcu to zrobił. Uśmiechnęła się kokieteryjnie, zgubnie.  
-  A ty mnie chcesz? - zapytała. Dała mu czas na zajęcie się jej ciałem. Gdy moment był już odpowiedzi przesuwała ręką coraz wyżej, nie omijając swojej szyi gdzie chciała, by złapał mocniej tak jak ona to zrobiła z nim wcześniej. Przyłożyła jego dłoń do swojego policzka, i powoli gdy przesuwała ja w dół rozchylała swoje usta. Gdy jego kciuk ocierał się o jej wargi, wzięła go do ust. Jedynie przedsmak tego co chciała dzisiaj z nim zrobić.

Cyrille C. Vayssière

Cyrille C. Vayssière
Liczba postów : 26
Czuł jak Henriette napiera na niego coraz bardziej. To jak usadowiła się trochę wyżej, niż z początku planował. Przesunięcie ciężaru bardziej w jego stronę, kolejny pocałunek, uchwycenie jego podróbka. Delikatne poruszanie biodrami, wszystko po to, by sprowokować wilka jeszcze bardziej. Chociaż już jej się to udało bardzo dobrze.
Chcę Ciebie Cyrill...
Jej słowa przeleciały przez jego myśli wybrzmiewając kilkukrotnie, za każdym razem nieco ciszej, tak jakby imitował w swojej głowie efekt echa. Z zamyślenia wyrwała go jej dłoń. Tak, ta wędrująca z jego podróbka w dół, ścisk na szyi, aby po chwili poczuć wolność i kolejne całusy. Zamruczał cicho z przyjemności kiedy Henriette przejeżdżała ustami po jego skórze, co jakiś czas przygryzając go.
On w tym samym czasie pozwalał sobie na kolejne podróże dłońmi. Delikatnie przejeżdżał spracowanymi palcami po jej ciele, wędrując z pośladków na jej uda po zewnętrznej stronie, co jakiś czas zapuszczając się do wewnątrz, aby znów wrócić na swoje miejsce. Tak było przynajmniej do momentu w którym blondynka postanowiła sama przestawić jego dłoń tak, aby ta spoczęła na jej biuście. Spojrzał na nią, w oczach miał płomienie. Czy ją chciał? Nie było co do tego wątpliwości.
- Bardziej, niż sobie wyobrażasz.
Chwycił za jej biust zaczynając powoli i delikatnie ściskać go w swojej dłoni. Materiał sukienki nie przeszkadzał mu tak bardzo, wciąż mógł poczuć ciepło jej ciała, kształt jej piersi, którymi tak go nęciła odkąd się spotkali na balkonie. Przeszedł ręką coraz wyżej i wyżej, zatrzymując się na jej szyi. Pogładził ją, raz z lewej strony, raz z prawej, aby na koniec pochwycić ją w uścisku, być może nawet mocniej niż sam planował z początku. Dalej pozwolił jej na prowadzenie dłoni, najpierw na policzek, a potem na usta. Kiedy tylko zwilżyła jego kciuk, Cyrille postanowił samemu zrobić ruch. Drugą ręką chwycił ją za włosy i dość gwałtownym ruchem pociągnął do tyłu tak, aby odsłonić jej szyję, którą momentalnie zaatakował ustami. Z początku dość wolno, aby z czasem coraz szybciej i intensywniej całować blondynkę po szyi, co jakiś czas chwytając jej skórę w zęby. Jedną dłonią wciąż przytrzymywał jej odchylenie, zatapiając ją coraz bardziej we włosach. Drugą natomiast zabrał jej z twarzy i kolejny raz zmierzył ku pośladkom, tym razem jednak nie będąc tak delikatnym jak za pierwszym razem. Wsunął rękę pod sukienkę, aby chwycić pośladek i mocno zacisnąć na nim palce, oj może zostać ślad. Ustami zaczął powoli zjeżdżać coraz bardziej w dół, do momentu aż był na wysokości jej biustu. Tak, sukienka. Nie chciał jej zniszczyć. Zabrał obie dłonie, które tym razem zajęły się rozebraniem górnej części Henriette'owej garderoby, zsuwając ramiączka i uwalniając jej piersi. Przyjrzał się im dokładnie z tym swoim zadziornym uśmieszkiem. Odsunął się trochę od dziewczyny, rękoma opierając się o ziemię tak aby spokojnie móc się przyglądać jej ciału i przy okazji pozwolić jej na kilka spojrzeń, czy też umożliwiając jej przejęcie dalszej inicjatywy.

Henriette de Rouvroy

Henriette de Rouvroy
Liczba postów : 158

Sponsored content


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach