Sahak, Ivo i William

3 posters

Go down

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
Miło mi poznać. Dla mnie sposób narodzin nie ma znaczenia. Wszystkie moje dzieci są przemienione. — W końcu był mnichem. Nawet w niektórych kręgach wampirzych nazywali go Świętym. Tego wieczoru jednak wyglądał na nieco zdenerwowanego w sposób w jaki tremują się artyści przed występem. Nic, co mogło wskazywać problemy, raczej kwestia natury osobistej. Prawdopodobnie, jeśli złapać, gdzie podąża jego wzrok, jego dyskomfort powodowały czarne ślepia Constanzy Moreau z rodziny Draculi, wlepione w jego osobę.
Zapewne to kwestia różnych kultur, ale słusznym założeniem jest, aby na przyjęcia nie przychodzić głodnym. Moi znajomi nauczyli się tego w… hm…. Chyba trzydziestym drugim, gdy na jednym z przyjęć były jedynie truskawki i szampan. Nic więcej. Całe mnogości, ułożone w wymyślne figury, ale koniec końców wyglądało to jak ekstrawaganckie pole. Wszyscy byli bardzo głodni — Sahak spojrzał na nich w ten łagodny, aczkolwiek zblazowany sposób, w jaki spoglądaj osoby o naturalnie znudzonym wyrazie twarzy, skłaniającym się jednak ku sympatii, bez spoufalania się i uśmiechów.
Zastanawiał się, czy MacKayowie wiedzą coś o Szczęściarzu, zwłaszcza głowa rodu. Sahak miła w głębi podejrzenie, że ignorował tylko swoją rodzinę, wszystko dla zabawy. Tym razem nie zamierzał otwierać ust. Wystarczy, że jego rozedrganie wyprowadziło z równowagi Radną Elizabeth. Głupia krowa i ta jej córka, która nie ma dość oleju w głowie, aby chociaż wziąć prysznic przed balem, ryzykując dobrostan wampirów. O tym również zamierzał powiedzieć rodzinie, gdy spotkają się po balu.

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

William Angus MacKay

William Angus MacKay
Liczba postów : 6
W odpowiedzi na uwagę Ivo dotyczącą jego zachowania, William jedynie posłał mu ostre spojrzenie, ale nie skomentował tych słów. Na razie. Ostatecznie nie zamierzał tu, przy wszystkich, wychowywać swojego dziecka - tym bardziej, że owo dziecko było już dorosłe i powinno samo wiedzieć, jak się zachowywać oraz - że nie należy strofować swojego ojca. Jeśli sytuacja się powtórzy, jednak będzie musiał zareagować. Nie pozwoli sobie wchodzić na głowę. Póki co jednak odprowadził syna wzrokiem, gdy ten zniknął w tłumie, by zaraz pojawić się z whisky. Chwilę później również pojawił się przy nich gospodarz, którego William powitał lekkim, uprzejmym skinieniem głowy oraz uśmiechem.
- Zapewne zwykle głowy rodów są na tyle stare, że nie mają ochoty nawiedzać dyplomatycznych spotkań - być może czują się ponad to - odpowiedział na powitanie Sahaka i jego słowa o odwiedzinach głów rodów - Ja jestem wszak jeszcze młody, więc wszelkie imprezy witam z radością - jego uśmiech się poszerzył, a między wargami błysnęły ostre zęby. Nie wysuwał kłów - nie było takiej potrzeby - ale i tak na człowieku taki uśmiech zapewne zrobiłby wrażenie i wywołałby ciarki na plecach - Jak to mówią: trzeba się wyszumieć, prawda?
Dyplomacja, dyplomacja... To, że nie czuł się tu szczególnie komfortowo (przynajmniej na razie), nie było powodem, by nie mówić o tym, jak to niby lubił takie imprezy.
Przyjął kieliszek od Sahaka, zakołysał przezroczystym płynem i zbliżył szkło do nosa, wciągając w nozdrza aromat. Akurat białe wino lubił. Być może niektórzy uznaliby za nietakt, że w tym momencie William miał w jednej dłoni kieliszek z winem, a w drugiej szklankę whisky, ale jemu to nie przeszkadzało - zwykle konwenanse miał w poważaniu i stosował się do nich jedynie wtedy, kiedy uznał, że akurat mu to nie zaszkodzi lub wręcz pomoże. W tym momencie jednak bardziej korzystną była według niego sytuacja posiadania obu trunków.
- Moje dzieci nie wszystkie są przemienione, ale Ivo rzeczywiście jest moim pierworodnymi można śmiało powiedzieć, że to od niego zaczął się mój ród - powiedział łagodnie, upiwszy łyk wina, patrząc na Sahaka swoimi ciemnymi jak węgle oczami. Było w nich coś niepokojącego, coś... dziwnego. Niektórzy uważali wszystkich członków rodu MacKay za szaleńców i mieli w tym sporo racji.
- Z jednej strony na przyjęcia nie należy przychodzić głodnym, a z drugiej - nie należy przychodzić sytym. Wszak czasem bywa tak, że jest z kolei sporo jedzenia i wtedy w dobrym tonie jest spróbowanie wszystkiego, co tylko zostanie podane - uśmiechnął się połową ust, mrużąc lekko oczy i tym razem popił whisky - Nie trafi się za tym, doprawdy. Na szczęście jednak nie jestem przesadnie głodny i spokojnie zaczekam na... konkrety. Mam nadzieję,że warto będzie. Przyznam szczerze jednak, że nie do końca wiem, co jest w programie dzisiejszego wieczoru - czego możemy się spodziewać?
Tak, tu również wychodziło nie przejmowanie się konwenansami u Williama.
Chwilę później jednak zmarszczył brwi, usiłując przetrawić słowa Sahaka o poetyckości jasności i mroku.
- Mmm... Słucham...? - zapytał wreszcie niepewnie - Czy masz namyśli to, że poetyckie jest to, jak się prezentujemy wśród ludzi: i że to jest tak niebiańsko jasne; oraz to, kim jesteśmy naprawdę i że egzystujemy w nocy? Że mroczni jesteśmy? Hm... Janie czuję się przesadnie mroczny ani przesadnie jasny. Jestem po prostu... sobą - stwierdził z rozbrajającym uśmiechem, rozkładając ręce i mrugając niewinnie, co nadało mu jeszcze bardziej niebezpieczny i szalony wygląd- We mnie nie ma nic mrocznego.
...stwierdził osobnik, który już za życia lubił się znęcać nad ludźmi, a po śmierci wyciągnął to do rangi sztuki.

------------------------
Przepraszam strasznie za taką zwłokę w odpisie - od poniedziałku mam nową racę, która postanowiła wyciągnąć ze mnie wszystkie siły, razem z mózgiem. Sad Mam nadzieję, że przyszły tydzień nie będzie już tak ciężki i że się powoli przyzwyczaję do nowych obowiązków, nie będzie mi to zabierać tyle energii.

@Sahak Darbinyan
@Ivo Francis Mackay

Mistrz Gry

Mistrz Gry
Liczba postów : 834
Post osadzony dzieje się po wszystkich wątkach na evencie: tych zakończonych i niedokończonych. Nie wpływa na zagrożenie życia postaci: jej jakąkolwiek krzywdę psychiczną czy fizyczną. Nie blokuje również bilokacji. Jest wyłącznie informacją, którą gracze mogą, ale nie muszą wykorzystać.

Zabawa trwała w najlepsze. Zarówno na górze jak i na dolnych poziomach obiektu toczyły się rozmowy, tańce i wszystko to, co aktualnie zajmowało umysł istot nadnaturalnych. Nic nie zwiastowało katastrofy, a rzeczone żelki i ciasteczka - stanowiły wyłącznie miły dodatek do całej zabawy: nikogo nie miały prawa otruć ani zaszkodzić w żaden inny sposób. Jedynym zaskoczeniem mogło być spięcie sieci elektrycznej, które doprowadziło do chwilowej, góra minutowej utraty prądu. Zgasły światła, nagłośnienie - wszystko co “żywiło” się energią elektryczną. Wtem po zaciemnionej sali rozszedł się odgłos - przypominał uderzenie tudzież upadek czegoś bądź kogoś na podłogę - dokładnie na główny parkiet, po którym tańczyli nadnaturalni – potem wrócił prąd.
Oczom wszystkich zebranych na sali głównej (balowej) miał ukazać się trupek: dla jednych człowiek nieznany, innych – przede wszystkim z rodu organizatorów bankietu: Tomas, prawa i lewa ręka samego Szczęściarza.
Ciało było pocięte w... Nazwijmy to finezyjny sposób: rana na szyi, wzdłuż rąk i na brzuchu. Całość przypominała rany tysiąca cięć. Niechlujnie rzucony mężczyzna wypuścił z dłoni coś na wzór klucza.
- Drogie Panie... Drodzy Panowie – Mili wszyscy! Radujcie się bankietem miast niszczyć moje dzieło! Niech to ciało będzie Wam przestrogą. Powiadam Wam: nie rujnujcie mojej sztuki, bo ja i tak ją dokończę! - w nagłośnieniu głównej sali – i zapewne tym na dole, z którego korzystał DJ, rozbrzmiał się donośny męski głos. Jego właściciela nigdzie nie było widać, ale kto wie - może był blisko? Ten sposób morderstwa i paranoja w głosie. Czy mógł to być morderca z Paryża? Czy w ten sposób sprawdziła się wiadomość, którą Sahak swego czasu wysłał do Szczęściarza?
Po przemowie głos umilkł. Wszystko tak jakby pojawiło się szybko i zniknęło szybko: wróciło do... Względnej normy z dodatkiem trupa?
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sponsored content


Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach