Sala balowa - balkon A

3 posters

Go down

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400
Zaliczyli fuck up jakich mało i trzeba było wyjść z tego z twarzą. Dlatego też popijał szampana podpierając ścianę licząc, że na nikogo nie wpadnie chociaż przez chwilę. Z tego wszystkiego zapomniał o antypatii do Idy i po prostu wybrał jej towarzystwo ponad samotność. To było coś. Zazwyczaj nie miał problemu z byciem samemu, nawet to lubił. Uważał, że nie znajdzie lepszego partnera od samego siebie. To jak on był w sobie zakochany, było niesamowite. Gdyby poznał Kanyego Westa, to by się dogadali. Nawinęliby razem sequel do „I Love Kanye” tylko tym razem, „I Love Maurice”. Naprawdę mógłby układać poematy o własnej wspaniałości. To czasem wręcz podchodziło pod walenie do swojej świetności, ale nie było sposobu, aby sobie z tym poradzić. Nie było nikogo innego, kto by podzielał te uczucia, więc sam sobie je zapewniał. Nie rozumiał ludzi zakompleksionych, dla niego uwielbianie samego siebie było podstawą do szczęśliwego życia. Chociaż ciężko było powiedzieć, żeby był szczęśliwy. Sam sobie to wmawiał, ale prawda była trochę inna. Brakowało mu czegoś, sam nie wiedział czego. A mianowicie była tym zdrowa, bliska relacja. Nie liczyły się te wszystkie wampirki, którymi obracał. Nie liczyli się znajomi, których wykorzystywał do własnych celów. Wszystko wracało do korzeni i do niedopieszczonego dziecka, którym był. Wychowany w XIX wieku i to na dodatek przez takie dwa ewenementy jakimi była Renata i Silvan, skończył z wieloma problemami. I to już potem odbijało się na wszystkim.

Z zamyślenia nad szampanem wyrwał go głos Idy, która dopiero co waliła wódkę. Kobiety ze wschodu to jednak inny poziom, pomyślał. Spojrzał na nią znowu z obojętną miną, którą po prostu miał zawsze. Nie chodziło nawet o samą kobietę, a po prostu o niego i te jego dziwne problemy z uśmiechaniem się.
- Dziękuję, wiem – odparł skromnie, ponieważ on właśnie taki był. Cicho siebie nie będzie adorować, bo jaki w tym sens? Chyba każdy co go trochę znał, wiedział że nie tylko jest wysoki, a i jego ego przekracza skalę normalności. – Dobrze dałaś się prowadzić – dodał zgodnie z prawdą. W końcu Ida jak na pierwszy raz to sobie brawurowo poradziła. Byłby z niej dumny, gdyby nie była mu tak obojętna. Niemniej, zdawał sobie sprawę, że to był sukces zbiorowy. Chociaż raz musiał jej przyznać, że robi coś dobrze. Wchodził już w rolę eskorty, gdzie wiedział, że będzie musiał być miły. Przy ludziach. Przy nich nie zamierzał robić wstydu Idzie, tak z czystej kultury. Poza tym ojciec by mu nie zapłacił, gdyby zapłakana Ida wydzwaniała do niego, że Maurice ją maltretuje psychicznie. A blondyn to był z rodzaju wampir-chłopski-biznesmen, chciał kasę. – Odpuść, odpuść – odpowiedział, bo nie miał już ochoty tańczyć.

Zanim usłyszał Idę, wpierw to zobaczył. Zrobił szerokie oczy, a usta wykrzywiły mu się ni to w uśmiechu, ni to w grymasie obrzydzenia. No nie wiedział zupełnie co widzi. Nie lubił idei, że Renata ma innych. Wiedział o tym, ale w ogóle nie chciał niczego wiedzieć o życiu erotycznym rodziców. Tak samo jak im ograniczał jakiekolwiek informacje, tak samo oczekiwał tego od nich. A tu widział matkę w akcji, jak sugestywnie robi cuda wianki z kolanem. No Maurice srogo zdębiał i o mało nie zakrztusił się szampanem, który stanął mu w gardle. Odłożył kieliszek na tacę kelnera, który akurat przechodził obok i po chwili pokręcił głową, a dłonią przejechał po czole. Co jest kurwa?, pomyślał. Dlaczego matka z Sahakiem, którego darzył tak dużą sympatią, cokolwiek robiła? No ludzie drodzy, niech mu daruje tego. Przecież jego pogląd na ‘’mnicha” nagle runął. Lubił go, starszy wampir był miły dla Maurice’a i trochę pracowali o sobie. No i niby wiedział, że Constanza znała Sahaka, coś tam myślał na ten temat, ale nigdy by się nie spodziewał zobaczyć czegoś takiego! No ludzie drodzy, trochę litości.

- Tak – powiedział to wciąż w szoku. Zaczął trzepać marynarkę od wewnątrz i wyjął z niej czerwone marlboro. – Idę zapalić, jak chcesz to chodź ze mną – ruszył w kierunku balkonu. Tam stanął przy balustradzie i już po chwili miał papierosa w buzi. Widząc Idę obok siebie, wyciągnął paczkę w jej stronę, żeby sobie wzięła jakby chciała. Wypuścił dym z ust i pokręcił głową jeszcze raz. Naprawdę nie chciał tamtego widzieć i nie wiedział co o tym myśleć. Nagle faux pas z dekoltem zeszło na dalszy plan.
- Nie chciałem tego widzieć, naprawdę. Constanza i ja nie mamy relacji, żeby gadać o takich rzeczach – albo o czymkolwiek poza rzeczami związanymi z pracą – ale mogła mi powiedzieć, że Sahaka tam bierze od boku.

@Ida Antonina Olszewska
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Skrót statystyk : S: 0/5
SPT: 3/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktorka
— Nauki ścisłe: chemia (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
1. Nadwrażliwość [-2 PRC]
2. Alergiczka: ananas, laktoza [-2 PRC]
3. Potępiona: Islam [-1 skup]
4. Nienasycona [-2 OP]
5. Niestabilna [bezsenność, PTSD -4 OP]

MUTACJE POZYTYWNE
1. Farciara
2. Predatorka [+1 PRC]
3. Szósty zmysł [+1 S,OP]
4. Mistrzyni skupienia [+2 OP, skup]
5. Syta [+2 OP w przypadku głodu]
Liczba postów : 1143
Towarzystwo Maurice'a było dla niej w tej chwili jedynym, które mogła znieść. Nawet jeżeli rozsądek podpowiadał jej, że byli jedną z wielu par na parkiecie, to była pewna, że tą spektakularną wywrotkę widzieli wszyscy, których znała. Taki Silvan, na przykład! Co on sobie pomyślał, kiedy zobaczył ich nie dość, że zachowujących się cywilizowanie, to jeszcze do tego w takiej scence? Idąc tańczyć spodziewała się, że już to wywoła jakieś komentarze, szczególnie po tym jak powiedziała Ceri, że Maurycy by pewnie wolał wziąć na parkiet każdą inną kobietę na tej sali (no może nie konkretnie w tych słowach, ale taki mniej więcej był wydźwięk jej wypowiedzi). A oni przecież oprócz tańca odwalili kilka innych sensacyjnych rzeczy. W końcu dłoń Maurycego zawędrowała niebezpiecznie blisko jej piersi. Dla niej to było nawet miłe, że zadbał, by nie obnażyła się przed całą salą, ale kto wie jakie wnioski zostaną wyciągnięte przez innych.

Wódka trochę jej pomogła opanować drżenie rąk, co było bardzo zabawnym obrotem spraw, w końcu powinno to działać w drugą stronę. Jego zblazowana mina w ogóle jej nie wystraszyła, chyba zdążyła już się do niej przyzwyczaić przez te ponad dwa lata. Zastanawiała się czasami, czy tak miał zawsze, czy zmienił go tak zawód, który przybrał. Nie poruszała tego tematu z Silvanem, a co dopiero samym Maurycym. Nawet teraz była pewna, że gdyby o to zapytała, to urwałby jej głowę i wrzucił do Sekwany. Myślała, że nie odpowie na jej komplement, a on nawet odbił piłeczkę w jej stronę! Spojrzała na niego z niekrytym niedowierzaniem, bo przecież spodziewała się prędzej, że skrytykuje jej plączące się nogi i deptanie po stopach, podkreślając złośliwie, że nie wiedział, że na niego leci. A tutaj proszę, pochwalił ją. Nawet jeżeli część sukcesu należała do niego. Podziękowała za ten jakże niespodziewany komplement, z nieco mniejszą dozą pewności siebie niż on, ale nawet nieco się uśmiechnęła. Dzień dobroci dla Idy. Na szczęście nie uznał, że w ramach zemsty wyciągnie ją jeszcze na tango. Tego zażenowania swoim brakiem jakiejkolwiek wiedzy w tańcu mogłaby nie przeżyć. Szczególnie, że patrząc na pary na parkiecie, ten taniec był o wiele trudniejszy.

Zwróciła uwagę na Renatę i Sahaka, głównie dlatego, że ich znała. Byli jedną z wielu par na parkiecie, ale jej oczy podążały tylko za nimi. Mrugnęła kilkanaście razy i jak zahipnotyzowana wpatrywała się w to, co się dzieje na parkiecie. Prawie nie zauważyła reakcji Maurycego, który chyba niedowierzał jeszcze bardziej niż ona. Nie zauważyła wcześniej, kiedy Connie prowadziła ją do swojego znajomego, żeby było między nimi tyle pasji. No ale w końcu tango, to podobno taniec zmysłów, a Ida nie znała się na tym na tyle, żeby stwierdzić, czy takie go przedstawienie było normalne czy nie. Ona była pod niemałym wrażeniem. Nigdy się w sumie nie zastanowiła, czy Sahak jest prawdziwym duchownym i czy obowiązują go jakieś zasady, w stylu katolickiego celibatu. Może ominęła jakąś ważną wskazówkę i tak naprawdę każdy wiedział o co chodzi, oprócz niej?

Spoglądała jak chłopak kręci głową i z niedowierzaniem łapie się za twarz. Przygryzła lekko usta, bo w sumie nie wiedziała jak zareagować, ale sytuacja rozwiązała się sama. Maurice wyciągnął paczkę papierosów i nawet zaproponował jej wspólne wyjście na balkon. Rozejrzała się jeszcze po sali, a kiedy nie zauważyła nikogo z kim mogłaby mieć ochotę porozmawiać, podążyła za nim, pół kroku spóźniona.

Kiedy on oparł się o balustradzie, ona lekko podskoczyła, żeby na niej usiąść. Dzięki temu jej nogi mogły odpocząć, a między nimi prawie nie było różnicy we wzroście. Chciała wziąć ze sobą swojego jagodowego elfbara, ale jej kopertówka została gdzieś w okolicach Silvana i Cerise, a ona na razie nie miała ochoty do nich podchodzić. Chwyciła więc jednego papierosa i pozwoliła Maurycemu na podpalenie go. Zaciągnęła się dymem, kaszląc lekko na jego ostry smak. Ostatni raz fajkę w ustach miała w rocznicę swojej "śmierci". Mimo wszystko wzięła kolejnego bucha, który już wszedł lepiej. Chwilę posiedzieli w ciszy, bo nie chciała się odzywać pierwsza i psuć chłopowi jego chwili zamyślenia, ale w końcu to on zaczął mówić.
To oni są razem? — Zapytała zdziwiona, chociaż Maurice zdążył powiedzieć, że z matką się sobie nie spowiadali ze swoich relacji. W sumie, dla Idy cała ta relacja między chłopakiem i jego rodzicami była trochę zagmatwana. Nie dociekała, pewnych rzeczy się nie powinno ruszać. — Może po prostu bardzo lubią tango. — Zaszczebiotała niewinnie, bo jakoś nie umiała sobie wyobrazić Constanzy i Sahaka razem, w jakimkolwiek innym wydaniu niż zupełnie platonicznym. Ona czasami zapominała, że ci ludzie żyli tyle lat, że musieli nauczyć się prowadzić idealną grę pozorów i nie wszystko było takie jak się wydawało na pierwszy rzut oka.

_________________
You better run like the devil 'cause they're never gonna leave you alone
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400
Maurice spojrzał na Idę jak na idiotkę. Pokręcił głową mając papierosa w ustach i zaraz po tym wypuścił dym. Nie wierzył w to co słyszał. Jak się lubi tango to się go tańczy normalnie, a nie… Nawet nie chciał o tym myśleć. Nie interesowały go romanse matki, ale też nie chciał ich widzieć. Jeszcze szkoda mu było, że akurat z Sahakiem. Nie zmieniało to na dłuższą metę niczego, ale musiał to przetrawić.

- Nie są razem i nie. Ja lubię walca, a ci nie wkładałem kolana nigdzie. – Powiedział, a potem doszedł do wniosku, że to było słabe porównanie, skoro prawie jej włożył łapę w dekolt. No ale kolana miał na miejscu! Rozejrzał się po balkonie w poszukiwaniu przyjaznych twarzy, ale nikogo nie znalazł. Takim sposobem utknął na dłuższą chwilę z Idą. Wyjątkowo, bardzo mu nie przeszkadzała, a nawet był po prostu obojętny. Stała z nim to stała. Widział, że papieros sprawia jej większe trudności, niż jemu, ale nie zagłębiał się w genezę. Pewnie przywykła do tego smakowego świństwa i nie potrafi docenić prawdziwego smaku tytoniu. To już prawie sto lat, jak on palił Marlboro i był zawsze wierny tej firmie. Jeszcze jak były, to lubił mentolowe, ale je wycofano. Więc jak chciał trochę smaku no to kupował te wkładki, ale to nie to samo.

Po chwili namysłu usiadł koło niej na balustradzie i wyciągnął z marynarki butonierkę z krwią. On nie dostał żelka, z niewiadomego powodu, może po prostu się nie zorientował, gdy był zaaferowany samym sobą. Zresztą jak zwykle. Długimi nogami sięgał podłogi, dlatego też nie bał się, że spadnie. Zresztą i tak nie bał się przesadnie wysokości. Chociaż musiał przyznać, że dodanie do tego małych przestrzeni sprawiało w nim duży dyskomfort. Na przykład takie kolejki górskie, którymi się przemieszcza z góry na dół. Tego nie lubił, choć aby jeździć na nartach, nie raz musiał używać.

- Powiem Ci, że jak lubię bale, to ten we mnie wzbudza mocno mieszane uczucia –
zaczął i znowu zaciągnął się papierosem. – Tutaj Rada, tam brokat, obok fuck up z ojcem. Czy mnie wzrok nie mylił, czy on coś opuścił, jak ci sukienkę poprawiałem? No i ta Constanza z Sahakiem. W szoku jestem trochę. – Chyba pierwszy raz złożył tak długie zdanie na temat jego własnych myśli przy Idzie. Za pewne wprowadziło to ją w dysonans poznawczy, ponieważ zazwyczaj nie dzielił się z nią swoimi myślami. A tu, aby podtrzymać rozmowę oraz żeby jakoś sobie ulżyć, wytoczył gruby kaliber.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Skrót statystyk : S: 0/5
SPT: 3/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktorka
— Nauki ścisłe: chemia (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
1. Nadwrażliwość [-2 PRC]
2. Alergiczka: ananas, laktoza [-2 PRC]
3. Potępiona: Islam [-1 skup]
4. Nienasycona [-2 OP]
5. Niestabilna [bezsenność, PTSD -4 OP]

MUTACJE POZYTYWNE
1. Farciara
2. Predatorka [+1 PRC]
3. Szósty zmysł [+1 S,OP]
4. Mistrzyni skupienia [+2 OP, skup]
5. Syta [+2 OP w przypadku głodu]
Liczba postów : 1143
Może jakbyś włożył to by było fajniej. — Powiedziała bez namysłu, a potem zrozumiała jak to zabrzmiało. — Znaczy, no, pod względem artystycznym. Nie chcę twojego kolana. — Dodałaby, że wystarczy, że wszyscy co ich widzieli na parkiecie myślą, że ją obmacywał na środku sali, ale nie chciała mu tego wypominać. Była wdzięczna, że zareagował. I chyba obydwoje stwierdzili, że nie będą poruszali tego tematu w żaden sposób. Mogła na to przystać.
Ona w sumie nie rozumiała jego przejęcia. Może to dlatego, że nigdy nie była w podobnej sytuacji. Zastanawiała się w sumie, czy wampiry często zmieniają partnerów. Wieczność z jedną osobą u boku wydawała się jakimś romantycznym pastiszem i rzeczą, która raczej nie istniała. W jej wampirzym otoczeniu nie poznała jeszcze żadnej przedwiecznej pary, więc założyła, że to raczej rzadkie.
Zaciągnęła się dymem, żeby przykryć zakłopotanie. Po kilku pierwszych wdechach palenie już nie sprawiało jej problemów. Ciężko jej się było pozbyć w głowie oporów związanych z nowotworem, na którego już nie mogła zachorować. Musiała więc przyznać, że był to całkiem efektywny sposób na wyciszenie się i wolną chwilę na pozbieranie myśli.
Przesunęła się trochę, żeby chłopak mógł wygodnie usiąść obok niej. Balkon nie był wysoki, więc nie musieli się zbytnio obawiać utraty równowagi. Nawet jeżeli straciliby równocześnie równowagę. A u Idy byłoby to możliwe, szczególnie po tych trzech szybkich shotach. Albo po tym jak usłyszała taką długą wypowiedź, wypowiedzianą neutralnym tonem w jej stronę. I to w dodatku nie jakieś chłodne informacje, tylko własne przemyślenia. Zaciągnęła się ponownie dymem zanim mu odpowiedziała. Musiała to przetrawić, by nie zepsuć ich kruchego sojuszu zawiązanego na tę jedną noc.
Ja nie widziałam Silvana. Myślisz, że coś zauważył i tak się zdziwił, że upuścił szkło? — Zastanowiła się głośno, nawet na niego nie patrząc. Jeżeli Zimmermann ich widział to nie wiedziała co myśleć. W sumie całkiem prawdopodobne było, że śledził ich ruchy, skoro za sobą nie przepadali, ale czy musiał zauważyć ten ruch ze strony Maurice'a?
W sumie to pierwszy bal na którym jestem. Wszystkie są takie ekstrawaganckie? Cały czas się boję, że jakiś pająk spadnie mi na włosy z tych kwiatów pod sufitem. — Zwierzyła się, po czym odwróciła głowę w jego stronę. — Czemu tak cię zirytowała Constanza? Chodzi o sam fakt?

_________________
You better run like the devil 'cause they're never gonna leave you alone
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400
Słysząc Idę, Maurice zaczął kaszleć dymem, bo akurat go złapała, gdy się zaciągał. No chłopak myślał, że się udusi na miejscu. Chwała Bogu, że nie potrzebował tyle tlenu, bo inaczej by się tam przekręcił na bank. Spojrzał na nią, jak na wariatkę, nie pierwszy raz zresztą. Nie dziwił się jej, niejedna by chciała, żeby im wkładał kolana i inne części ciała, ale no drodzy państwo, tego się nie mówi tak prosto z mostu. Maurice był raczej konserwatywny albo prosto z mostu oferował seks, albo prowadził zawiłą grę wstępną. No ale nie mówił, żeby mu kolano wsadzić. To było już poza jego pojęciem. I wcale go nie przekonała ta część artystyczna. Co jest górnolotnego w czymś takim? No nie rozumiał, dla niego, prostego mężczyzny, to było pre game przed seksem i tyle.

- Ja Ci niczego nigdzie nie będę wkładał, wybij to sobie z głowy Ida – odparł tonem zniesmaczonego dorosłego, który słyszy, że ma kupić dziecku zamek Barbie za tysiąc euro. Czuł się tak właśnie, jakby proponowano mu największy absurd roku. Co to był za pomysł z dupy? Prędzej by jej wsadził długopis w oko niż kolano gdziekolwiek w okolicach miednicy. Z kolana to co najwyżej mógł jej wyjebać, ale tego już nie chciał mówić na głos, bo nie potrzebował skargi do ojca. Starał się mieć z nim jak najlepsze relacje, a już to nie była jego wina, że w drogę wchodziła mu Ida. Był spokój zanim się ona pojawiła, a potem przylazła i zburzyła Maurice’a ład. Nie lubił tracić kontroli, a nie miał jej, gdy okazało się, że ma tę pseudo siostrę, która nigdy nią nie będzie. Inaczej by potraktował rodzeństwo, gdyby się urodziło. A może i właśnie nie. Może byłby zazdrosny, że jego nie dopieszczono, a inne dziecko już tak. Było wiele możliwych scenariuszy, których lepiej nie było ruszać, bo jedynie by zburzyły nowy ład.

Chyba można powiedzieć, że Maurice ogólnie nie lubi innych. Sam się czasem zastanawiał, czy przypadkiem nie jest mizantropem. Było to wielce prawdopodobne, ale odpowiedź była o wiele prostsza. Mężczyzna po prostu kochał siebie najbardziej i nikt nie był w stanie mu zrównać. Patrzył w odbicie w lustrze i potrafił się zagapić z zachwytu. Z biegu byłby w stanie wymienić dwadzieścia cech, które w sobie ubóstwiał i nie potrzebował, żeby się inni z nimi zgadzali, skoro wystarczało, że on znał prawdę. Był w tym nieznośny dla niektórych, ale ponownie, on nie potrzebował aprobaty. Jedynie chciał tej od rodziców i to mu starczało. Albo i właśnie nie, bo była ona dość mocno mieszana, ale cóż, taki był jego krzyż do niesienia.

- Nie wiem, mam nadzieję, że nie widział nas. Jeszcze będzie miał zły pogląd na całą sytuację. – Maurice’owi starczało, że Silvan nie do końca popierał ścieżkę życiową syna. Nie potrzebował sytuacji, w której dostaje ochrzan za wkładanie rąk w piersi jego podopiecznej. Gdyby nie musiał, to by się nawet nie zbliżył do jej dekoltu. Ale chciał pomóc, chciał być miły. I co miał z tego? Sajgon w głowie i ryzyko konfrontacji z tatą. Było to nauczką, że bycie gentelmanem się nie popłaca. Lepiej by było jakby ją tak zostawił, żeby szczuła cycem połowę parkietu. Ale nie! Pan ‘’jestem specem od brudnej roboty” znowu włożył łapy tam, gdzie nie powinien był.
- Tak, większość jest taka. Znaczy nie, że kwiaty, to kogoś poniosło. Ale zazwyczaj jest blichtr i to wszystko. – Odpowiedział. Następne pytanie Idy go trochę wycofało. Nie chciał na nie odpowiadać, a akurat skończył mu się papieros. To byłoby zbyt bliska rozmowa, a blondynka nie była kimś, z kim chciałby na takie tematy rozmawiać. – Nie ważne, zapomnij. Ja już chyba wrócę, trzymaj się Ida. – Powiedział schodząc z balustrady. Od razu skierował się do środka budynku, żeby nie ryzykować konfrontacji.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Skrót statystyk : S: 0/5
SPT: 3/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktorka
— Nauki ścisłe: chemia (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
1. Nadwrażliwość [-2 PRC]
2. Alergiczka: ananas, laktoza [-2 PRC]
3. Potępiona: Islam [-1 skup]
4. Nienasycona [-2 OP]
5. Niestabilna [bezsenność, PTSD -4 OP]

MUTACJE POZYTYWNE
1. Farciara
2. Predatorka [+1 PRC]
3. Szósty zmysł [+1 S,OP]
4. Mistrzyni skupienia [+2 OP, skup]
5. Syta [+2 OP w przypadku głodu]
Liczba postów : 1143
Nie chciała zabrzmieć nieodpowiednio. Nie chciała zabrzmieć, jakby coś od niego chciała. I co? Nie wyszło jej. Przynajmniej nie była jedyną, którą przez pewien moment pokonał dym papierosa. Dała się chłopowi wykaszleć, nie dopowiadając żadnych głupich rzeczy, które mogły sprawić, że ten padnie przez brak tlenu. Rozumiała tą reakcję, w końcu sama ledwo przeżyła to co powiedziała, szczególnie w kontekście ich niedawnego tańca. Nie chciała myśleć o chłopaku w taki sposób, nie chciała na niego nawet patrzeć w kontekście innym niż chłodna niechęć. W końcu się nie lubili i miało tak pozostać. Gdyby początki ich relacji były inne to może nawet nie pałaliby do siebie taką antypatią, jednak ciężko było coś wyłuskać z tego, co było teraz między nimi. Może w innym życiu byliby najlepszymi przyjaciółmi, tutaj raczej szczycili się tytułem rywali.
Kurwa Maurice, nie chcę żebyś mi kiedykolwiek, cokolwiek, gdziekolwiek wkładał. To była tylko luźna myśl o tańcu, okej? — Poczuła potrzebę wyprostowania swoich myśli, skoro już powiedziała je głośno. Chciała mu w jakiś sposób pomóc, zapewnić jakieś wsparcie w mniej fizyczny, a bardziej psychiczny sposób, a wyszło jak zwykle. Ida nie lubiła mieć wrogów i zapewne, gdyby to zależało od niej to relacje między nią, a Hoffmanem byłyby bardziej neutralne. Oni jednak tkwili w błędnym kole antypatii i nawet jak robili coś, co wyrywało ich poza jego obręb, to musieli do niego wrócić. Taka już była kolej rzeczy. Tak jak mięta pasuje do rumu i sprite'a, tak oni się po prostu nie lubili. Nie dało się tego zmienić.
Nie chciała, żeby ktokolwiek źle odebrał sytuację, która powstała na parkiecie, mogła być jednak pewna, że jeżeli ktoś ich obserwował, to na 98% wyciągnął błędne wnioski. Gdyby wiedziała, że to wszystko było nagrane to pewnie pod osłoną nocy wróciłaby do Polski i już nigdy nie wróciła. Może gdyby Maurice o tym wiedział, to nawet by się cieszył z zapobiegawczości ojczulka, który postanowił w odpowiednim momencie wyciągnąć aparat. Na szczęście obydwoje nie mieli o tym zielonego pojęcia.
Ja też mam taką nadzieję. — Zgodziła się z chłopakiem, biorąc jednego z ostatnich buchów papierosa. Okej, Maurice ją uratował na tym parkiecie, ale ona nie zamierzała mu dziękować po raz któryś. Chociaż teraz nie była pewna, czy podziękowała mu chociaż raz. Jeżeli nie, to cóż, jego strata. Ona nie zamierzała się powtarzać, szczególnie kiedy chodziło o takie sprawy. Chociaż może tutaj nie sama sprawa stanowiła problem, tylko raczej z kim była powiązana.
Blichtr. Nie była pewna czy to było słowo, którym opisałaby ten bal. Chociaż może? Na pewno był ekstrawagancki. Nie mogła wyzbyć się z głowy obrazu pozłacanych kelnerów, a przecież tej nocy czekało ją jeszcze wiele innych zaskoczeń. Nie mogła niczego zakładać za pewnik, szczególnie kiedy chodziło o wampiry. Chciała dodać coś jeszcze, ale atmosfera między nimi się nagle zmieniła. Poczuła, że poruszyła chyba zbyt intymny temat, ale była bardzo ciekawa czy Maurycy w ogóle posili się na odpowiedź. Nie zdziwiła się, kiedy tego nie zrobił. Nie byli przyjaciółmi, byli dwójką ledwo znajomych, których drogi splotły się tego wieczora na dłuższą chwilę. Odprowadziła wampira spojrzeniem, nie siląc się nawet na krótkie pożegnanie. Chwilę później zgasiła swojego papierosa, wyrzuciła pozostałość do jakiegoś fancy słoika, który zapewne stał na balkonie w tym celu, po czym wróciła do środka, niekoniecznie wiedząc co powinna o tym wszystkim sądzić.

[zt x2]

_________________
You better run like the devil 'cause they're never gonna leave you alone
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Mistrz Gry

Mistrz Gry
Liczba postów : 848
Post osadzony dzieje się po wszystkich wątkach na evencie: tych zakończonych i niedokończonych. Nie wpływa na zagrożenie życia postaci: jej jakąkolwiek krzywdę psychiczną czy fizyczną. Nie blokuje również bilokacji. Jest wyłącznie informacją, którą gracze mogą, ale nie muszą wykorzystać.

Zabawa trwała w najlepsze. Zarówno na górze jak i na dolnych poziomach obiektu toczyły się rozmowy, tańce i wszystko to, co aktualnie zajmowało umysł istot nadnaturalnych. Nic nie zwiastowało katastrofy, a rzeczone żelki i ciasteczka - stanowiły wyłącznie miły dodatek do całej zabawy: nikogo nie miały prawa otruć ani zaszkodzić w żaden inny sposób. Jedynym zaskoczeniem mogło być spięcie sieci elektrycznej, które doprowadziło do chwilowej, góra minutowej utraty prądu. Zgasły światła, nagłośnienie - wszystko co “żywiło” się energią elektryczną. Wtem po zaciemnionej sali rozszedł się odgłos - przypominał uderzenie tudzież upadek czegoś bądź kogoś na podłogę - dokładnie na główny parkiet, po którym tańczyli nadnaturalni – potem wrócił prąd.
Oczom wszystkich zebranych na sali głównej (balowej) miał ukazać się trupek: dla jednych człowiek nieznany, innych – przede wszystkim z rodu organizatorów bankietu: Tomas, prawa i lewa ręka samego Szczęściarza.
Ciało było pocięte w... Nazwijmy to finezyjny sposób: rana na szyi, wzdłuż rąk i na brzuchu. Całość przypominała rany tysiąca cięć. Niechlujnie rzucony mężczyzna wypuścił z dłoni coś na wzór klucza.
- Drogie Panie... Drodzy Panowie – Mili wszyscy! Radujcie się bankietem miast niszczyć moje dzieło! Niech to ciało będzie Wam przestrogą. Powiadam Wam: nie rujnujcie mojej sztuki, bo ja i tak ją dokończę! - w nagłośnieniu głównej sali – i zapewne tym na dole, z którego korzystał DJ, rozbrzmiał się donośny męski głos. Jego właściciela nigdzie nie było widać, ale kto wie - może był blisko? Ten sposób morderstwa i paranoja w głosie. Czy mógł to być morderca z Paryża? Czy w ten sposób sprawdziła się wiadomość, którą Sahak swego czasu wysłał do Szczęściarza?
Po przemowie głos umilkł. Wszystko tak jakby pojawiło się szybko i zniknęło szybko: wróciło do... Względnej normy z dodatkiem trupa?
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sponsored content


Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach