Liczba postów : 400
Zaliczyli fuck up jakich mało i trzeba było wyjść z tego z twarzą. Dlatego też popijał szampana podpierając ścianę licząc, że na nikogo nie wpadnie chociaż przez chwilę. Z tego wszystkiego zapomniał o antypatii do Idy i po prostu wybrał jej towarzystwo ponad samotność. To było coś. Zazwyczaj nie miał problemu z byciem samemu, nawet to lubił. Uważał, że nie znajdzie lepszego partnera od samego siebie. To jak on był w sobie zakochany, było niesamowite. Gdyby poznał Kanyego Westa, to by się dogadali. Nawinęliby razem sequel do „I Love Kanye” tylko tym razem, „I Love Maurice”. Naprawdę mógłby układać poematy o własnej wspaniałości. To czasem wręcz podchodziło pod walenie do swojej świetności, ale nie było sposobu, aby sobie z tym poradzić. Nie było nikogo innego, kto by podzielał te uczucia, więc sam sobie je zapewniał. Nie rozumiał ludzi zakompleksionych, dla niego uwielbianie samego siebie było podstawą do szczęśliwego życia. Chociaż ciężko było powiedzieć, żeby był szczęśliwy. Sam sobie to wmawiał, ale prawda była trochę inna. Brakowało mu czegoś, sam nie wiedział czego. A mianowicie była tym zdrowa, bliska relacja. Nie liczyły się te wszystkie wampirki, którymi obracał. Nie liczyli się znajomi, których wykorzystywał do własnych celów. Wszystko wracało do korzeni i do niedopieszczonego dziecka, którym był. Wychowany w XIX wieku i to na dodatek przez takie dwa ewenementy jakimi była Renata i Silvan, skończył z wieloma problemami. I to już potem odbijało się na wszystkim.
Z zamyślenia nad szampanem wyrwał go głos Idy, która dopiero co waliła wódkę. Kobiety ze wschodu to jednak inny poziom, pomyślał. Spojrzał na nią znowu z obojętną miną, którą po prostu miał zawsze. Nie chodziło nawet o samą kobietę, a po prostu o niego i te jego dziwne problemy z uśmiechaniem się.
- Dziękuję, wiem – odparł skromnie, ponieważ on właśnie taki był. Cicho siebie nie będzie adorować, bo jaki w tym sens? Chyba każdy co go trochę znał, wiedział że nie tylko jest wysoki, a i jego ego przekracza skalę normalności. – Dobrze dałaś się prowadzić – dodał zgodnie z prawdą. W końcu Ida jak na pierwszy raz to sobie brawurowo poradziła. Byłby z niej dumny, gdyby nie była mu tak obojętna. Niemniej, zdawał sobie sprawę, że to był sukces zbiorowy. Chociaż raz musiał jej przyznać, że robi coś dobrze. Wchodził już w rolę eskorty, gdzie wiedział, że będzie musiał być miły. Przy ludziach. Przy nich nie zamierzał robić wstydu Idzie, tak z czystej kultury. Poza tym ojciec by mu nie zapłacił, gdyby zapłakana Ida wydzwaniała do niego, że Maurice ją maltretuje psychicznie. A blondyn to był z rodzaju wampir-chłopski-biznesmen, chciał kasę. – Odpuść, odpuść – odpowiedział, bo nie miał już ochoty tańczyć.
Zanim usłyszał Idę, wpierw to zobaczył. Zrobił szerokie oczy, a usta wykrzywiły mu się ni to w uśmiechu, ni to w grymasie obrzydzenia. No nie wiedział zupełnie co widzi. Nie lubił idei, że Renata ma innych. Wiedział o tym, ale w ogóle nie chciał niczego wiedzieć o życiu erotycznym rodziców. Tak samo jak im ograniczał jakiekolwiek informacje, tak samo oczekiwał tego od nich. A tu widział matkę w akcji, jak sugestywnie robi cuda wianki z kolanem. No Maurice srogo zdębiał i o mało nie zakrztusił się szampanem, który stanął mu w gardle. Odłożył kieliszek na tacę kelnera, który akurat przechodził obok i po chwili pokręcił głową, a dłonią przejechał po czole. Co jest kurwa?, pomyślał. Dlaczego matka z Sahakiem, którego darzył tak dużą sympatią, cokolwiek robiła? No ludzie drodzy, niech mu daruje tego. Przecież jego pogląd na ‘’mnicha” nagle runął. Lubił go, starszy wampir był miły dla Maurice’a i trochę pracowali o sobie. No i niby wiedział, że Constanza znała Sahaka, coś tam myślał na ten temat, ale nigdy by się nie spodziewał zobaczyć czegoś takiego! No ludzie drodzy, trochę litości.
- Tak – powiedział to wciąż w szoku. Zaczął trzepać marynarkę od wewnątrz i wyjął z niej czerwone marlboro. – Idę zapalić, jak chcesz to chodź ze mną – ruszył w kierunku balkonu. Tam stanął przy balustradzie i już po chwili miał papierosa w buzi. Widząc Idę obok siebie, wyciągnął paczkę w jej stronę, żeby sobie wzięła jakby chciała. Wypuścił dym z ust i pokręcił głową jeszcze raz. Naprawdę nie chciał tamtego widzieć i nie wiedział co o tym myśleć. Nagle faux pas z dekoltem zeszło na dalszy plan.
- Nie chciałem tego widzieć, naprawdę. Constanza i ja nie mamy relacji, żeby gadać o takich rzeczach – albo o czymkolwiek poza rzeczami związanymi z pracą – ale mogła mi powiedzieć, że Sahaka tam bierze od boku.
@Ida Antonina Olszewska
Z zamyślenia nad szampanem wyrwał go głos Idy, która dopiero co waliła wódkę. Kobiety ze wschodu to jednak inny poziom, pomyślał. Spojrzał na nią znowu z obojętną miną, którą po prostu miał zawsze. Nie chodziło nawet o samą kobietę, a po prostu o niego i te jego dziwne problemy z uśmiechaniem się.
- Dziękuję, wiem – odparł skromnie, ponieważ on właśnie taki był. Cicho siebie nie będzie adorować, bo jaki w tym sens? Chyba każdy co go trochę znał, wiedział że nie tylko jest wysoki, a i jego ego przekracza skalę normalności. – Dobrze dałaś się prowadzić – dodał zgodnie z prawdą. W końcu Ida jak na pierwszy raz to sobie brawurowo poradziła. Byłby z niej dumny, gdyby nie była mu tak obojętna. Niemniej, zdawał sobie sprawę, że to był sukces zbiorowy. Chociaż raz musiał jej przyznać, że robi coś dobrze. Wchodził już w rolę eskorty, gdzie wiedział, że będzie musiał być miły. Przy ludziach. Przy nich nie zamierzał robić wstydu Idzie, tak z czystej kultury. Poza tym ojciec by mu nie zapłacił, gdyby zapłakana Ida wydzwaniała do niego, że Maurice ją maltretuje psychicznie. A blondyn to był z rodzaju wampir-chłopski-biznesmen, chciał kasę. – Odpuść, odpuść – odpowiedział, bo nie miał już ochoty tańczyć.
Zanim usłyszał Idę, wpierw to zobaczył. Zrobił szerokie oczy, a usta wykrzywiły mu się ni to w uśmiechu, ni to w grymasie obrzydzenia. No nie wiedział zupełnie co widzi. Nie lubił idei, że Renata ma innych. Wiedział o tym, ale w ogóle nie chciał niczego wiedzieć o życiu erotycznym rodziców. Tak samo jak im ograniczał jakiekolwiek informacje, tak samo oczekiwał tego od nich. A tu widział matkę w akcji, jak sugestywnie robi cuda wianki z kolanem. No Maurice srogo zdębiał i o mało nie zakrztusił się szampanem, który stanął mu w gardle. Odłożył kieliszek na tacę kelnera, który akurat przechodził obok i po chwili pokręcił głową, a dłonią przejechał po czole. Co jest kurwa?, pomyślał. Dlaczego matka z Sahakiem, którego darzył tak dużą sympatią, cokolwiek robiła? No ludzie drodzy, niech mu daruje tego. Przecież jego pogląd na ‘’mnicha” nagle runął. Lubił go, starszy wampir był miły dla Maurice’a i trochę pracowali o sobie. No i niby wiedział, że Constanza znała Sahaka, coś tam myślał na ten temat, ale nigdy by się nie spodziewał zobaczyć czegoś takiego! No ludzie drodzy, trochę litości.
- Tak – powiedział to wciąż w szoku. Zaczął trzepać marynarkę od wewnątrz i wyjął z niej czerwone marlboro. – Idę zapalić, jak chcesz to chodź ze mną – ruszył w kierunku balkonu. Tam stanął przy balustradzie i już po chwili miał papierosa w buzi. Widząc Idę obok siebie, wyciągnął paczkę w jej stronę, żeby sobie wzięła jakby chciała. Wypuścił dym z ust i pokręcił głową jeszcze raz. Naprawdę nie chciał tamtego widzieć i nie wiedział co o tym myśleć. Nagle faux pas z dekoltem zeszło na dalszy plan.
- Nie chciałem tego widzieć, naprawdę. Constanza i ja nie mamy relacji, żeby gadać o takich rzeczach – albo o czymkolwiek poza rzeczami związanymi z pracą – ale mogła mi powiedzieć, że Sahaka tam bierze od boku.
@Ida Antonina Olszewska
milestone 250
Napisałeś 250 postów!