Sala balowa - Foyer

4 posters

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Jakkolwiek by tego nie ująć, w sali zaczął robić się tłum. Tłum natomiast oznaczał duchotę, a Sel poczuła dziwne zawroty głowy. Nie było to nic dziwnego, raz na jakiś czas jej się to zdarzało. Może zmęczenie, może delikatny głód spowodowany zapachem pianek, a może jeszcze coś innego. Dosyć rzec, że "obrobiła" kogoś z obsługi z papierosa i zapalniczki, po czym bardzo ukradkowo wymknęła się do foyer, stając przy drzwiach. Kilka głębokich oddechów pozwoliło pozbyć się zawrotów, zaryzykowała więc i po prostu pochyliła się, ściągając z nóg szpilki, by pozwolić sobie odpocząć. Niestety nie był to za dobry plan, znów zakręciło jej się w głowie.
Z karminowych ust uciekło ciche westchnięcie, gdy z butami w jednej dłoni i papierosem w drugiej oparła się o framugę otwartych drzwi wejściowych. Powolne zaciągnięcie się dymem zadziałało niejako terapeutycznie, a może była to kwestia głębokich, powolnych oddechów? Płuca wypełniły się tlenem i dymem, na szczęście nikotyna nie działała na ich rodzaj, nie można więc było mówić o jakimkolwiek uzależnieniu. Przymknęła na chwilę oczy, mimowolnie zaczynając cichutko chichotać na wspomnienie troski Sahaka.
Naprawdę wyglądała na kogoś, kto dałby się komukolwiek szantażować? Chyba jednak tak... Aż smutne... Już sobie wyobrażała minę wilczka, jak mu o tym powie. Pokręciła lekko głową, znów zaciągając się dymem.
- Chyba za stara się robię na takie imprezy. - mruknęła do siebie, przymykając na chwilę oczy, korzystając z odrobiny spokoju. Na całe szczęście w foyer nikogo nie było, także Azjatka w złotej sukni z butami w jednej dłoni i papierosie w drugiej nie budziła żadnego zdziwienia czy głupich spojrzeń. A gdyby nawet budziła?
Dobrze było odetchnąć przez chwilę. Przymknięte oczka pozwalały nie myśleć o niczym, dać się pochłonąć delikatnej muzyce, której dźwięki dobiegały z sali balowej. Pozwalały nie myśleć o mordercy z Paryża. O własnej sytuacji i konieczności zdobycia leku... I w końcu o osobie, której była winna wyjaśnienia, na które nie potrafiła się zdobyć. Dobrze, że pogodził się z Weiem. Bardzo dobrze, że się dogadali. Przynajmniej dla nich była jakaś przyszłość, zakładając, że nie powtórzy się Inkwizycja...
- Szlag. Nie myśl o tym dzisiaj. - skarciła siebie samą, odkładając buty obok i pochylając się, by poprawić delikatnie pończochy, które od tych wszystkich pląsów postanowiły zacząć zsuwać się z ud.

@Louis Moreau

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Rozmówiłeś się z synem - przebaczył Ci - poczułeś ogromną ulgę. Jeden balast mniej – pozostało Ci jeszcze kilka – w tym jeden ściśle związany z osóbką Selenki. Ale moment – wpierw głęboki wdech – po co ten pośpiech? Przecież nigdzie się nie paliło - co najwyżej komuś się mogło gdzieś jarać, patrząc po niektórych, albo gorzej – nie gotowało się nic. Szczęśliwie Tobie przeżyte lata nie odebrały radości: potrafiłeś się dobrze napić, zabawić, a kiedy sytuacja od Ciebie tego wymagała, to i poudawać, że nosiłeś głęboko osadzony bambusowy kijek. Dziś również go nie zabrakło, acz na chwilę obecną nie był potrzebny – ciekawsza była zabawa wachlarzem, których w przepiękny sposób dopełniał całość przyodzianej kreacji i niejako pomagał ochłodzić umysł, który niekoniecznie lawirował wokół spraw politycznych. Może to i lepiej? W końcu mieli się radować, nie zaś rozmawiać o pracy, wszak na nią jeszcze nadejdzie pora.
Powrót do komnaty balowej nie wzbudził szczególnego zainteresowania. Skośne oczęta bacznie otaksowały zebrane jednostki w możliwym polu widzenia. Jedni tańczyli, inni pili, a jeszcze inni rozmawiali i wyrywali siebie nawzajem. Subtelny uśmiech wkradł się na usta – jemu również przypadł zaszczyt zaliczenia pierwszego tańca, zwieńczonego wieloma piruetami, zbliżeniami... Heh, cały ten spektakl wnosił o wiele więcej, niżeli na pierwszy rzut oka.  
- Wieku odjać Ci nie można. - a gdyby tak to powtórzyć - może tak za minutek kilka, gdy już opadną emocje po niedawnym zajściu. Pomocne były Ci wtedy słowa - usłyszałeś je przypadkiem i to w momencie, w którym przekraczałeś próg foyer. Przez moment miałeś ochotę się roześmiać, ale finalnie zgasiłeś pomysł w zarodku w szacunku do gospodarzy. Kto wie, jak wiele par uszu przylegało do cieniutkich ścian rezydencji.
- Nie myśl, o czym? - wampir jedynie machnął wachlarzem, gdy do nozdrzy doleciał charakterystyczny zapaszek tytoniu. W swoim życiu stronił od podobnych użytek - nie dlatego, że zagrażały jego życiu - po prostu nie tolerował ich fetoru. Poza tym uważał, że przy zbyt nagminnym spożywaniu doprowadzały śmiertelników do upadku.  
- Czyżby tłum okazał się zbyt przytłaczający? - nie byłbyś tym faktem zdziwiony. Radni czy nie – oni również mieli swoje granice o niezwykle cieniutkiej linii do przekroczenia, zresztą... Spoglądając tak na inne osobistości, nie przyuważyłeś nikogo, kto by na teraz potrzebował przedstawiciela z Rady. Plus za to - chwała i sława również. Oby tylko nic się złego nie wydarzyło - Niebiosa jedne wiedziały, co, komu i kiedy uderzy do głowy, a że pomysłowości nigdy nikomu nie brakowało...
- Dotrzymać towarzystwa? - przynajmniej Ona stała ponad tym. Niech tylko przestanie się truć. - pomyślał jeszcze wampir, opierając się o jedną ze ścian.

@Selena

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Komnata balowa, nawet jeśli piękna w swym rodzaju, potrafiła przytłoczyć nawet kogoś, kto pierwsze milenium życia miał za sobą. Czasem chciało się zwyczajnie uciec, poszukać dźwięku samotności i zanurzyć się w nim, na zewnątrz tłumów i zwyczajnie stać z boku, obserwując świat i zachwycając się jego pięknem. Nie wykluczała, że prędzej czy później wróci na salę, mimo przytłoczenia nie kusiło jej jeszcze, by odejść stąd na resztę nocy i zaszyć się. Wbrew temu, co mówiła i jak się zachowywała, tęskniła. Bardziej niż kiedykolwiek, zwłaszcza po spotkaniu w altanie, zwłaszcza po rozmowie na kanapie. Tęsknota bolała, a wraz z nią głupota, bo to właśnie przez nią sama to wszystko na siebie sprowadziła.
Nieuważnaś, Księżycu, na stare lata, jak wytknęliby Ci ten fakt niektórzy. Przestałaś się bać, przestałaś zwracać uwagę na otoczenie. Czyż mogło więc budzić zdziwienie, że nadejście tego, za którym tęskniła najbardziej, owiane zostało cichym przekleństwem i gwałtownym podniesieniem głowy. Dłonie natychmiast wypuściły brzeg sukni, kryjąc apetyczne udko ozdobione koronką. Policzki ozdobione były ciepłym rumieńcem, być może od gorąca, być może od spożytego z krwią alkoholu. Domyśl się sam, jak powiadają niektórzy, albo zwyczajnie zapytaj - wszak jeśli to druga opcja, na pewno odpowie, bardziej otwarta niż przy zwykłym spotkaniu.
Ruch wachlarza był bardziej niż wymowny, nie dziw się więc, że roześmiała się cicho i uraczyła Cię jakże charakterystycznym przewróceniem brązowych ślepków. Lecz doceń, że zaciągnęła się ostatni raz, a potem niedopalony papieros został zgaszony w odpowiednim miejscu i porzucony na pastwę. Choć rytuał miło uspokajał, zdecydowanie inne wonie wolał kobiecy nosek.
- Ależ ile każdy by dał, by licznik lat cofnąć. Niestety - starość przybywa niechciana, lecz nieubłagana. - zażartowała sobie, o wiele bardziej otwarcie niż mogłeś się tego spodziewać po kimś, kto tak dobrze wśród Azjatów się chował. Czyżby jednak czerwień policzków alkohol wywołał?
- O złych rzeczach, szanowny panie. Niestety stojąc w samotności okrutne myśli biegną wszędzie tam, gdzie nie powinny, gdy nie znajdzie się nic innego, co je zajmie. - patrzyła na Ciebie, Wiaterku, z ciekawością i może i zaskoczeniem. Przyszedłeś tutaj miast być ze swym dzieckiem? Stęskniliście się wszakże za sobą, czemu więc nie korzystasz z okazji, zanim znów przytłoczy szara codzienność i obowiązki?
Pomysłów i Księżycowi nie brakowało, choć miast swego srebra w złoto się odział. A choć i powinna nie zajmować Twego czasu, dając go innym, tak po prostu nie mogła. Dziwny taki bal, rodzący szczęście i jednocześnie urazę, śmiech i tęsknotę. Jednak chciała więcej, chciała czuć i dotykać, a i drobne kłamstewko było idealne, by w kolejne dni fasada powagi nie runęła, ujawniając zbyt dużo.
- Tłum i trunki, mówiąc oględnie. Świeże powietrze dobrze robi na zawroty głowy. - i masz, drogi Wiaterku. Szczerość bez ogródek, bez uciekania w grę słów, w której oboje się lubowaliście. Nie ma Radnej Dyplomatki, jest Księżyc i tylko Księżyc, z tym swoim półuśmiechem na twarzy, bawiąca się końcem szala, gdy zabrakło tego, co wcześniej trzymała w dłoniach.
- Jeśli chcesz, zapraszam. Choć byłam przekonana, że zostaniesz gdzieś tam z Weiem. - i kolejne otwarte słowa, bardzo śmiałe, lecz jednocześnie tak pasujące do ciepłych iskier w oczach. Zresztą... Czy to nie pierwsze wasze spotkanie? Bez tańca uników, bez gry słów i masek pozorów? Jakby świat miał się kończyć, lub procenty szalały we krwi. Zresztą znałeś ją, chiński królu, nigdy nie traciła kontroli, a tylko pozwalała sobie na rozluźnienie, na ukazanie prawdziwej siebie zza tysiąca masek, tak jak dawniej, gdy byliście sam na sam, gdy gorąca krew wędrowców dochodziła do głosu.
- Tak myślę... Czy naprawdę wyglądam na kogoś, kto pozwoliłby się szantażować? - niewinne spojrzenie spod rzęs, szeroki uśmiech na twarzy i rozbawienie czające się w oczach. - I jak to zasugerowano, spłacał długi w niewarty ich sposób?

@Louis Moreau

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Skrawek odsłoniętego uda nie umknął Twej uwadze. Byłeś wyczulony na takie rzeczy - szczególnie u osób, które znałeś i z którymi spędzałeś upojne noce. A jednak tym razem nie w głowie Ci były figle: wciąż bowiem zastanawiałeś się nad niedawną rozmową z synem i krokami, które należało podjąć. Wiedziałeś, że jedna noc nie wynagrodzi mu tylu lat samotności - niełatwa była również ciążącą sprawa Waszej rozmowy Twojej i szanownej Damy o wyjątkowo rozbawionym jestestwie. Dobrze dla Ciebie Księżycu - w uśmiechu Ci ładniej niżeli że smutkiem szpecącym słodziutkie lico. Niechaj dzisiejszy bankiet pomoże Ci zabłysnąć - jak gwiazdy wokół - Twoje ukochane siostry i ukochani bracia - nieodłączni towarzysze od wielu stuleci. Nie chowaj główki w piach, nie wycofuj się - kto wie ile niespodzianek Cię jeszcze dziś zaskoczy i ilu amantów zapragnie Twojego towarzystwa? Z Waszej dwójki to Tobie bardziej pasowało stało w centrum uwagi - tej, która podjęła wyzwanie bycia dyplomatką. Swoje lata świetności jako Cesarz miałeś za sobą. Teraz byłeś wiatrem - nieuchwytnym dla wielu rąk póki sam tego nie chciałeś.
- Nas niejako nie obowiązuje. Ciebie co najwyżej złapała radość. Daj znać, gdybyś potrzebowała bohaterskiego wyniesienia. - jedna kwestia mocno wampira zaintrygowała. Mężczyzna znał Ksiezycową Damę na tyle dobrze, aby wiedzieć, jak często i złogi miewała w zwyczaju się posilać. Dziwnym więc był jej post od czasów ponownego spotkania w Paryżu po zakończeniu drugiej wojny. Nie pytał, nie wnikał, po prostu patrzył i analizował. Tamta rozmowa na balkonie podsunęła mu pewną myśl - ona i tą niepokojąco wycieńczona aparycja, jakże łudzaco podobna do tej, którą zastał na twarzy swojego brata. Nietypowy zbieg okoliczności?
- Nie wiedziałem, że palisz. - powiedziałeś wprost, wyjątkowo bez krycia swojej dezaprobaty. Doceniłeś gest zgaszenia peta - na pewno o wiele łatwiej przebiegnie rozmowa a i kunsztownym szatom oboje oszczędzicie katorgi nasiąkania niechcianym fetorem.
- No dobra. - schowanie wachlarza z powrotem do rękawa już samo z siebie oznaczało poświęcenie Damie pełnej uwagi.
- Wyrzuć to z siebie, nim nogi zaczną się uginać pod tym całym ciężarem. - a mówiąc prościej: wyjątkowo nie rozumiałeś przesłania słów - na pewno nie do końca poza tym, że łączyły dwa zupełnie sprzeczne ze sobą obozy: radości i smutku. Swój grosik dorzucało również upojenie, do czego sama się niejako przyznała, chyba że czujne spojrzenie wyłapało coś ponad to, co faktycznie sobą reprezentowała - to, co pożerało jej ciało w czasie ich rozmowy przed bałem.
- Mam na niego oko i plan zabrania Waszej dwójki. - tym razem przemówiła przez Ciebie typowo ojcowska troska. Chociaż wiekiem zasiadałeś na niższym szczeblu, to czasem, ot jak i dziś, musiałeś przejąć pałeczkę, stając się opoką dla kruchych jestestw, które bezwzględnie potrzebowały podpory. Nie okłamuj się Księżycu - Ty także go potrzebowałaś - choć zbywałaś uśmiechem, wewnątrz krzyczałaś, chcąc ukryć się w klatce pewnych objęć. Mylimy się?
- Będę nadrabiał z nim czas, jestem mu to winien. - nie dlatego, że musiał - nie dlatego, że miał taki obowiązek. Tak po ludzku - nawet jeśli w dobrej wierze postąpił źle, nie chciał zmarnować drugiej szansy. Ponadto: nie było to miejsce i czas na rozmowy o nim, nawet kiedy wciąż czuł głód, gdy centrum stała się ona - ta, która reprezentowała dwie sprzeczności. I wobec niej wampir nie mógł przecież przejść obojętnie.
- Pytasz mnie przez pryzmat naszego małego starcia w Chinach czy... Ktoś zalazł Ci za skórę? - nieśmiertelny przechylił lekko głowę.

@Selena

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
I jej celem tej nocy nie był flirt z kimkolwiek, stąd więc uprzejme zasłonięcie skrawka ciała, który na widok publiczny wystawiony być nie powinien, a przynajmniej nie w momencie, gdy jego celem nie było doprowadzenie do jakże upojnego spotkania. Nie obawiaj się więc niewłaściwych ruchów, nie z jej strony. Choć tęsknota była mocno wyryta w podobno skostniałym sercu, tak któż jak nie właśnie ta, która swe imię zaczerpnęła od zimnego światła nocy, umiała się jej całkowicie oprzeć? A choć podobno dyplomatom pasowało poruszać się wśród innych, zachęcając do niezobowiązujących rozmów, to jak długo ktoś wolno wychowany na stepach był w stanie żyć zamknięty w klatkach konwenansów? A choć przeszłość była tylko i wyłącznie przeszłością, tak nadal ukształtowała Was oboje. Choć Ty byłeś nieuchwytny, tak nadal wewnątrz siebie byłeś tym samym poważnym Cesarzem, zmuszającym wolną tancerkę do zachowania reguł i konwenansów.
- Niestety zestarzałam się, kiedyś cała noc wśród tańców i zabaw była najlepszym sposobem na spędzenie czasu. Teraz? Tańce są tam, a ja tu… Chociaż muszę przyznać, że miło było przypomnieć sobie, jakie to przyjemne dać się pochłonąć muzyce. – w głosie nie było jednak żalu, ot zwykłe stwierdzenie faktu. A skoro już i tak byliśmy przy wspominkach i złych myślach, nie dziw się więc, że na wargach pojawił się też i nieco rozmarzony uśmiech, zwłaszcza na wspomnienie pewnego występu po przyjeździe z Indii. Nadal zresztą pamiętała tamte ruchy.
- Zdarza mi się. Dla ukojenia umysłu zazwyczaj, a podobnoż karmienie nałogu jest idealną wymówką, by po cichu ewakuować się na świeże powietrze. – przyznała, z lekkim zaskoczeniem obserwując Twą reakcję. Naprawdę teraz chciałeś rozmawiać o utrapieniach? Na balu, który powinien być wydarzeniem radosnym i pełnym zabawy? Nie przejmując się przynajmniej chwilowo brakiem butów zwyczajnie podeszła do Ciebie, drobna i eteryczna, z nadzieją, że zawroty głowy już nie wrócą, uspokojone nocnym powietrzem z otwartych drzwi.
- No proszę Cię. – prychnęła, kręcąc głową. – Mam popsuć Ci radość ze spotkania z synem i ogólnie imprezowy nastrój, bo moja głowa nie pozwala na zapomnienie, w jakim czasie żyjemy? – pełna prawda, zdradzająca tak wiele, a jednocześnie praktycznie nic. Popatrz jednak, nie ucieka, jak wcześniej, gotowa do podjęcia rozmowy. – Daj spokój. Nie dzisiaj i nie teraz, nie psujmy swych nastrojów. Ale obiecuję, że w odpowiedniej chwili wszystkim się z Tobą podzielę. – znałeś ją, wiedziałeś, że nie rzuca słów na wiatr i tym samym nie łamie obietnic. Dosyć już uciekania, dosyć kluczenia. Nie ciągnij jednak za język już dzisiaj, nie pozwól przyćmić szczęścia ranami, które Ci zada. Nawet jeśli była na wyciągnięcie ręki, to nadal dziwnie ulotna, jak ktoś, kto jest, lecz jednak go nie ma.
- Zabrać? Dokąd? – przekrzywiona delikatnie głowa, w wyrazie dużego zaskoczenia. Nie, żeby miała coś przeciwko, nie dzisiaj, ale skąd właściwie takie pomysły przychodziły Ci do głowy? Że Wei, to było oczywiste. Ale ona? Nie miała prawa pozwalać na opiekę, nie była jej godna. Nie, dopóki ciężar winy przygniatał barki, ale i gdy go zrzuci, nie będzie go miała… Ciężki orzech do zgryzienia. I oczywiście, że potrzebowała Cię, przyjaciela i kochanka w jednym, lecz zbywanie uśmiechem było łatwiejsze, niż przyznanie się na głos. Zresztą sam wiedziałeś, że było to skomplikowane… Tylko dlaczego? Kiedyś przecież tak nie było, cóż więc takiego zmieniła wojna?
- Czasem zazdroszczę Ci szczęścia do potomstwa. – szczery głos, niestety nieco smutny. Zresztą znałeś historię „wnucząt”, nigdy nie kryła się z reakcją Lamberta na śmierć jego stwórcy. Nawet dość jasno wyraziła się, dlaczego tamten zginął. Nie miała jednak problemu, by się z tematu wycofać, jeśli nie chciałeś go ciągnąć. Ba, jedyne, czego nie chciała, to mówić o sobie. I swojej historii zawierającej się w 7 latach od waszego ostatniego spotkania do ponownego już w Radzie. Z ust uciekło kaszlnięcie, nawet lekko zażenowane, a na policzkach pojawił się jakże ognisty rumieniec, gdy przypomniałeś jej Chiny i to, co się tam działo. Fuknęła tylko, z lekkim wyrzutem.
- Byłbyś łaskaw mnie nie zawstydzać? – spytała z lekkim wyrzutem, kręcąc głową. Mimo tego jednak na usta powrócił delikatny uśmiech. – Zdecydowanie ktoś mi zalazł za skórę, a konkretniej nasz szacowny gospodarz Sahak. Sobie wymyślił, że Marcus mnie szantażuje. A ja jako ta biedna bezbronna panienka, nie jestem w stanie obronić się przed wielkim złym wilczkiem. – śmiech zamienił się w mieszankę urazy i pogardy. – I nijak do niego nie dociera, że potrafiłabym sobie dać radę z ewentualnym szantażystą… Z Tobą sobie w końcu poradziłam. – wzruszyła ramionami, odruchowym i jakże znajomym Ci gestem poprawiając drobne zagniecenie na Twojej szacie. Kiedyś robiła to nagminnie, potem zaczęła unikać… Teraz jakby o tym unikaniu całkowicie zapomniała.

@Louis Moreau

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Obawiać się? Ależ słodki Księżycowy rogaliku – mu nie obawialiśmy się niczego - może rodzynek na drodze i ananasów na pizzy, ale na pewno nie Ciebie – przynajmniej nie po okresie. Co innego przed czy w trakcie, wtedy znikaliśmy na całe tygodnie, byleby tylko nie spotkać się z Tobą, ale potem wracaliśmy, jak bozia nakazał! Kobiety - życie bez nich bywało nudne, a z to i jeszcze trudniejsze – mam nadzieję, że tą odrobiną żartu rozweselimy Twoje lico. Weź się Pani w garść i ujmując to w szlachetnie brzmiący język - nie pierdol. Kogo jak kogo, ale Ciebie mianem staruchy opiewać nie zamierzaliśmy. Rolę Babci Rady dzierżył zresztą Lisek.
- Robisz się sentymentalna, a to zły znak. Rozumiem, że jesteś starsza ode mnie, ale nie jest to jakaś kosmiczna różnica. Na szczęście nie widzę u Ciebie oznak siwizny, więc nie jest najgorzej. - no to tak: rozmarzony uśmiech był miłym widoczkiem – odbity z odwzajemnieniem na cieplutki wspominek. Faktycznie tamtych chwil nie szło, tak łatwo zapomnieć - pierwsze poznanie, artystyczne pokazy no i wiele innych atrakcji, którymi oboje miewaliście w zwyczaju się raczyć.
- Jak długo Cię znam, tak nigdy po podobne używki nie sięgałaś. Oczywiście nie wyliczam wypitych butelek wina tudzież innych napitków alkoholowych. - no, więc gdy Pannica podjęła się próby poprawienia kapryśnego wgniecenia na delikatnej tkaninie, wampir uraczył ją delikatnym pogłaskaniem po łebku - ot czułym i niewinnym dla podbudowania ducha.
Chwilowo nie zwracał uwagi na brzemię rozmowy - może już odpuścił, albo najzwyczajniej w świecie nie spieszyło się mu do znienawidzenia nieśmiertelnej, niezależnie od tego, jaką prawdę miałby poznać z jej ust.
- Moja radość ma się dobrze. Potrafię rozdzielić rzeczy “prywatne” od delektowania się chwilą. A mój syn... - na moment przystopowałeś, przypominając sobie o przyjemnej słodyczy - To już inna kategoria – odbudowa zaufania trochę potrwa, ale wierzę, że zdołam mu wszystko wynagrodzić. I proszę, nie odwracaj kota ogonem Księżycowy Rogaliku – żadne z Twoich zmartwień nie umniejszy szczęścia jego spotkania, więc możesz rzucić, chociaż hint. - po raz kolejny pogłaskałeś czarny łepek - tym razem na znak, aby tyle się nie zamartwiała - smutek szkodził urodzie. Na zapytanie, roześmiałeś się dźwięcznie.
- W pierwszej kolejności na myśl nasuwa mi się izba wytrzeźwień, ale jak będziecie grzeczni, to obejdzie się bez. Zabrać, czyli wynieść Was w stanie ciężkiego upojenia dla zapewnienia bezpieczeństwa Waszej reputacji. - sprostował Wiatr, co by w powietrzu nie wisiało żadne niedomówienie.
- Myślę, że w końcu i na to znajdzie się lekarstwo. - tym razem Twój głos nieco złagodniał - podobnie i oczy.
- Ja? Gdzieżbym śmiał! Przecież niczego Ci nie wypominam. - zaraz także oburzyłeś się teatralnie dla przegonienia smętnej nuty.
- Hm... Ależ oczywiście. - całą resztę pozwólmy sobie przemilczeć - niech wierzy dalej w swój piedestał zwycięscy. Zamiast tego pójdziemy o złośliwy krok dalej: zdejmując górną część szaty i ponownie, wszak to już było w budynku rady, zarzucając ją na goliznę ramion i plecków, których przecież nie wypadało eksponować. Bez obaw: Wiatr z gołą klatą nie paradował. Pod spodem szaty widniał bowiem biały top: wyjątkowo obcisły, przez to i ukazujący atletyczny kształt sylwetki. Do tego na obu rękach widniały pseudo rękawy: biegnące wzdłuż - od przedramion aż po dłonie.
- Tylko oddaj. - rzekł, owijając materiałowy pas wokół wąskiej kobiecej talii.

@"Selena

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Och to żeś zabłysnął Wiaterku Pacyficzny. No proszę proszę, któż tu zaczął wypominać kobiecą biologię. W takim więc wypadku pragniemy przypomnieć, że w czasie przed oraz w trakcie tak zwane libido wzrasta, więc Twoja strata, ktoś inny skorzystał. A jakby tego było mało, zastanów się dobrze, czyś kiedykolwiek widział tę pannę z okresem? Wszak ani razu potomstwa na świat nie wydała, bo przemienionego liczyć nie można. Także weź pan żałuj własnej głupoty, żeś okazji wykorzystać nie mógł. Strach złym doradcą, a wampirzyca choć z natury łagodna, ostre kiełki miała. I doskonale wiedziała, jak ich użyć.
- Zły? No może troszeczkę. Ale cóż ja Ci na to poradzę... Na szczęście siwizna mi nie grozi, chyba, że od farby do włosów, a te kilka dekad teraz to tylko mgnienie oka... Mała pijaweczko. - och jakiż to szeroki uśmiech ozdobił damskie lico, wracając do dawnych sposobów przekomarzania się. Rozwiałeś smutek niczym słoneczko rozwiewa mrozy nocy, fundując iskry rozbawienia i ciepły uśmiech kryjący się w kącikach słodkich usteczek. A rozmarzenie? No cóż, sentymenty, jak żeś już raczył wspomnieć. Przygryzieniem warg skwitowała przytyk w kwestii używki, złośliwością byłoby stwierdzić, że w takim razie chyba nie znałeś jej wcale. Gdyby chciała Cię odepchnąć, pewnie taka właśnie byłaby odpowiedź, ale przecież nie chciała. Więc zamiast ucieczki trzeba było wyjść na przeciw, niczym mały statek wychodzący na wzburzone sztormem fale.
- To dla ukojenia nerwów i zajęcia rąk i myśli drobnym rytuałem. - niejako przyznanie do winy, pierwszej zresztą, które ciążyły na jej barkach. A gładzenie łebka? Cóż... Było przyjemne, mogłeś więc usłyszeć zadowolone mrrru, podczas gdy łepek nadstawił się do delikatnego dotyku. Jakkolwiek by to nie brzmiało, zawsze miękła pod Twoimi dłońmi i tym trudniej było utrzymać fasadę. Dziwisz się więc, że nie odsunęła się, choć do przytulenia się brakowało jeszcze odrobinkę? Zresztą przytulenie oznaczałoby po prostu przyznanie, jak bardzo brakowało jej bliskości przy Tobie.
Urwane słowa, ta charakterystyczna przerwa... Znała uczucia Twego dziecka, sam je jej zdradził i znała też Ciebie. Wszak dotyk ust umiał przekazać więcej niż jakiekolwiek słowa. Drobny uśmiech na twarzy, tak bardzo domyślny.
- Słodyczami delektować się trzeba, po to je w końcu mamy. Tylko pamiętaj, powoli, a potem umyj ząbki. - puściła mu oczko, nie mogąc powstrzymać cichego chichotu. Zwilżenie warg języczkiem dopełniło dzieła - znów sobie wobec Ciebie pozwalała, jak to niegdyś bywało. - Bryzo Morska, pewne tematy każde szczęście mogą przytłoczyć. Lecz skoro tak bardzo już prosisz... Myślę o tym, co było, a czemu można było zapobiec. Jak zawsze tęsknota za bliskimi przyćmiewa chwile szczęścia. - nie miała wielu bliskich, sam o tym wiedziałeś, ledwo kilka osób mogła tym mianem określić. Znałeś je wszystkie, a skoro tak... Domyślasz się chyba, o której gwieździe była mowa, co tak bardzo Księżyc za nią tęsknił? Widziałeś tatuaże, wyraz pamięci. I kolejne mruuu jako odpowiedź na głaskanie, ale tym razem ciało uległo, wtulając się w Ciebie. Ot delikatnie przytulając głowę do piersi, by choćby na chwilę poczuć przyjemne ciepło bliskości.
- Ja nie mam reputacji, Autanie*, a przynajmniej nie tutaj. Lecz kto wie, jak będzie z tym upojeniem, wszak tajemnicą jest, co przygotowali szanowni gospodarze. Nie rzucaj więc obietnic, jeszcze z nich skorzystam. - puszczone oczko i w końcu odsuwające się ciało, bo choć słodkie było dobre, tak dawkować je trzeba było z umiarem, nawet gdy serce pragnęło jeść jak najwięcej na raz.
Przewrócenie oczami, kolejny już raz i uniesienie brwi. Taką oto odpowiedź dostałeś, bez zbędnych słów, acz równie znaczącą. Zostawmy jednak wypominanie, przynajmniej rumieniec miał szansę zaniknąć... A jednak nie. Brązowe ślepka, szeroko otwarte, wgapiały się w Ciebie, posłusznie pozwalając ubrać się w szatę. Twoją szatę. Ruch gardziołka, w charakterystycznym gulp, gdy wzrok pożerał wręcz Twój ubiór, z nieukrywanym teraz wyrazem głodu. Myślałeś, że zapomniała? Że przestała reagować na Ciebie? Że nie czuła już pragnienia? Oj nie. Lecz to nie miejsce i nie czas, pogłębiony rumieniec jasno jednak wskazywał, że jeszcze trochę, a przyjdzie Ci posmakować kolejnych ust, zupełnie innych w fakturze i smaku.
- Nigdy w życiu. - zgrabne odrzucenie kosmyka z twarzy, który niegrzecznie uciekł z upięcia. - Za bardzo lubię Twoje szaty, by się kolejnej pozbywać, skoro pozostałe zostały w Anglii. Chcesz odzyskać, sam zabierz. - uroczy uśmiech niosący wyzwanie. Wierz nam seksowny Wiaterku, że pewne nawyki nadal się nie zmieniały, a ten jeden towarzyszył jej już od dawna. Dziwnym trafem zawsze jakaś Twoja szata lub później koszula raczyła zaplątać się pomiędzy jej rzeczy - czasem do Ciebie wracała, a czasem i nie.
- Cóż właściwie przygnało Cię tutaj? Twoje towarzystwo jest bardzo mile widziane, lecz jednocześnie intrygujące. Czyżbyś po angielsku chciał się ewakuować? - chłodu w foyer nie było znać, acz przyznać należało, że otulona znajomym zapachem zapomniała o wcześniejszym smutku. Lecz nie wypadało Cię aż tak zostawić bez odzienia - skoroś oddał jej szatę, to stanęła na paluszkach, bliziutko Ciebie, wiążąc Ci na szyi swój szal, pachnący po prostu nią i delikatnymi perfumami. Szal był zaś delikatny i lekki, acz ładnie podkreślał złote odcienie skóry.

*autan – ciepły wiatr typu fenowego wiejący w kierunku południowo-wschodnim w południowo-zachodniej Francji

@Louis Moreau

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Znajomość biologii wielokrotnie ratowała dupsko - obecnie nawet mocniej - zabawy z Paniami to tylko z gumkami i nigdy bez nich. Niewiasta z przeszłości również potomstwa nie posiadała i co? Nie, nie, argumentem libido nas nie przekupicie. Jeżeli ktoś chciał korzystać, proszę bardzo, nam jedna wpadka w zupełności wystarczała. W innym wypadku: patrz przytoczenie wyżej dla swobody i spokoju ducha.
- Tak jak to, że teraz mnie dusisz? - zaśmiał się Wiatr, czując słodkie objęcie rogalikowych łapek. Być może była to wina chwili, albo dziewczę faktycznie poddało się próbie czasu - z takich czy innych powodów urocza Selenka wydała się mężczyźnie jeszcze słodsza niż dotychczas. Ku wampirzemu zdziwieniu nie przypominała tej wojowniczej Damy, która nie lubiła "przepraszać". Z kolei jej znajomość - kwestia sporna, wszak stalkerem Wiatr nie był, ale i ze znanych mu fragmentów przeszłości, żaden nie pokrywał się z umiłowaniem do tytoniowego nałogu. Tak czy siak: nie odrzuciłeś drobno-kruchego ciałka, które zapragnęło bliskości. Przytuliłeś ją do siebie i znów poglaskałeś po łebku, ba, nawet i cmoknałeś w czubek, bo takim byłeś miłym i uczynnym wampirkiem. Co innego, że wciąż winna Ci była wyjaśnienie, ale hej. Swoim czynem wyraźnie przekreśliłeś obawy przed znienawidzeniem.
- Ja zawsze o nie dbam.- o ząbki ma się rozumieć. Selenkowym piękna i ostrości nie umniejszał, byle tylko nie wstydziła się ich używać.
- Doceniłby Twoje oddanie. - maleństwo faktycznie wielu bliskich nie miało, a Ci najważniejsi... Cóż... Skośne oczy wyłapaly starannie wykonany tatuaż. Jak wcześniej: budziło to mieszane uczucia - z jednej strony był to wysoce szanowany wyraz czci pamięci zmarłego - z drugiej natomiast w ustach pojawiała się gorycz. Może faktycznie ta sprawa była zbyt świeża? Twój błąd Roninie - nie sądziłeś, że nawet teraz księżycowy rogalik będzie rozpamiętywał odejście brata. W dobrych chęciach zagalopowałeś za daleko.
- To nie obietnica, lecz stwierdzenie faktu. Ktoś musi mieć na Was oko. - jedno jednak mogłeś przyznać - atmosfera dzisiejszego balu sprzyjała wzrostowi napięcia i pragnień. Rumieniec w istocie nie umknął uwadze, lecz czy byłeś na tyle bezczelny, aby wykorzystywać moment słabości? Być może... Oby tylko nie był definiowany stanem upojenia - mogła bowiem zniszczyć piękno jaskrawych kolorów sztuk miłosnych,a te bardzo sobie ceniłeś.
- Być może... Lubię podziwiać miejsca, w których przychodzi mi być. - odpowiedział rzeczowo nieśmiertelny, odsunąwszy się już od niewiasty, aby spojrzeć na efekt dzieła. Choć odrobinę duża, szata leżała poprawnie na drobniutkim ciałku, upiększając je, a pasem w talii wyostrzając jej kształt - znaczy się kobiece wcięcie. Oswobodzony poprawił także pachnący szal, w żarcie przyjmując pozę znanego stylisty, ha! Po tym niewinnym żarciku znów pogładził materiał dla lepszego ułożenia na szyi i ramionach.
- Nadal mi nie powiedziałaś, jak ów wątpiciel Twojego męstwa wybrnał z niefortunnego brzmienia słów. - czyli krócej: co było dalej?

@Selena

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Universal Person

Universal Person
Liczba postów : 523

Lista tańców

do otwarcia Serca Nocy

Ponieważ Scaletti byli sadystami, orkiestra musiała grać ciągle, nieprzerwanie, aż do otwarcia Serca Nocy, aby każdy mógł zatańczyć z wybranymi partnerami i zaspokoić zarówno pragnienia o namiętnym tangu, jak i powłóczystym walcu. Orkiestra grała bez wytchnienia, aby każdy nieśmiertelny zatopił się w muzyce i balu.
  1. Piazzola - Liberatango | Tango
  2. Dmitri Shostakovich - The Second Waltz | Walc
  3. Gerardo Rodriguez - La Cumprasita - Tango | Tango
  4. Hubert Giraud Sous le ciel de Paris | walc (bardzo wolny, pościelowy)

[ Lista tańców z podkładem podana dla wygody, aby każdy mógł zatańczyć np. w osobnym temacie do wybranego utworu/rodzaju tańca bez przeszkód i bez patrzenia na tempo odpisów i czasoprzestrzeń. W głównym temacie również można tańczyć, wtedy obowiązuje kolejność z listy.

WAŻNE! MG PROSI UCZESTNIKÓW BALU O RZUT KOŚCIĄ K20 W TYM TEMACIE



milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Ciepło znajomych łapek tudzież objęć budziło mnóstwo przyjemnych wspomnień, a przy tym niosło i nadzieję. Ładnie to tak oferować nadzieję zagubionemu satelicie, że kiedyś odnajdzie swą drogę do domu? Uczynne cmoknięcie jeno ją rozbudziło, kusząc, by w przyjemnym ciepełku zanurzyć się na dłużej. A skoroś już dał szansę oraz możliwość, nie dziw się, że drobne ciałko wspięło się na paluszki, by nosek wcisnąć w szyjkę i szatachnąć się czyimś zapachem, oczywiście kiełków nie wyciągając.
- Ej, wcale nie duszę, bo nie mam tyle siły! - oburzon spojrzenie, zarówno z oskarżenia, jak i konieczności zabrania noska z tego pachnącego miejsca u zbiegu szyjki i ramienia. Złośliwe z Ciebie istnienie, panie Wietrze, takież zarzuty czynić pokojowo nastawionej dyplomatce. Lecz mimo oburzenia w głosie, może i nawet prawdziwego, przyjrzyj się uważnie - co dostrzeżesz w brązowych ślepkach? Na samym dnie znajdziesz inne uczucia. Nutki zaskoczonej radości. Nieśmiałe pazurki nadziei. A wszystko to doprawione kapeczką tęsknoty i to za Twoją osobą. W zapomnienie odeszła ta, która wielki problem miała z proszeniem. Teraz bez wahania nawet błagałaby, gdyby wiedziała, że to da cokolwiek. Lecz to rozmowa na inny dzień i moment. Nie przyćmiewaj goryczą szczęścia z pojednania z synem. Pozwól wybrzmieć szczęściu z odnalezienia dwóch zagubionych dusz, bo chyba i Ty tęskniłeś za tą obecnością. Mylimy się?
- Pokaż~ - przekomarzanie się ujęte w cenę, nawet jeśli jeszcze z nutką ostrożności, to coraz bardziej śmiałe i coraz bardziej swobodne. Tak łatwo zapomnieć o tym, co dzieliło i jeszcze prościej pamiętać tylko o tym, co niegdyś łączyło.
- Shhhh. Cichaj Bryzo. Przyjdzie czas i na te wspomnienia. Nie krzywdź siebie tym, co mnie nurtuje w długie, puste noce. Ta taka nie jest, a i samotność już nie doskwiera, by nie miało co myśli zajmować. - kolejny uścisk, tym razem delikatniejszy, a i po chwili wahania miękki całus w policzek. Wrażenie alkoholu płynącego w żyłach już dawno minęło, była dokładnie sobą, może tylko troszkę bardziej radosną niż przez ostatnie kilkadziesiąt lat. Jakby chociaż część ciężaru przygniatającego drobne ramiona zwyczajnie zniknęła, a wszystko to dzięki drobnym gestom i zwykłemu przytuleniu.
- Mmmmmm. Kusisz bardzo, by skorzystać z zaproszenia. Choć nie ukrywam, że wolałabym nie być pijana. - cóż, nie planowała upojenia, świadoma własnych ograniczeń, a prócz tego i prostego sposobu na osiągnięcie tego stanu. Raz jeden wymówka w postaci prywatności była idealną, by nie pić niczego, co mogło być z niezaufanego źródła. Ach gdyby tylko wiedziała, nadal pożerając Cię wzrokiem... Aż języczek zwilżył nagle wyschnięte wargi, a dłoń własnym życiem kierowana przesunęła się po okrytej materiałem piersi. A gdy umysł dogonił czyny? Cóż. Nie cofnęła jej, zapamiętała w badaniu, choć w delikatny sposób omijała nagą skórę, na razie rozkoszując się dotykiem ciała pod materią odzienia.
- To konkretne akurat urodą przyćmiewa. Zaiste dobrze sobie radzą Rody. Ale tańce przednie, nie zaprzeczysz. A co do owego wątpiącego pana... Nijak. Tylko mnie gorzej zirytował, ale gorsze rzeczy na własny temat słyszałam. A potem się znalazł partner do tańca, więc któż by się wtedy przejmował takimi słowami. - wzruszenie ramion i mimowolny dreszcz wywołany wspomnieniem poinformowania zainteresowanego o zaistniałej sytuacji. Naprawdę się wtedy przeraziła, a choć już dawno zmyte odczucie zostało... Cóż, nie denerwuj wilka i tyle.
- A Tobie jak się w tańcach wiedzie? - zakręciła się wokół własnej osi, pozwalając szacie zafurkotać wokół siebie. - Jeszcze powinnam zdjąć szpilę i powrót do Chin murowany... A Ciebie powinno się ukryć przed światem w takim stroju. Skąd Ci to przyszło do głowy? - nie poczytaj jej tego za pretensję, o nie. Panna zdecydowanie pretensji nie miała, co najwyżej chęci damie nieprzystające. Ale czyż ona damą była? Zdania były podzielone.

@Louis Moreau

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Słodki kochany Rogaliku – w innym miejscu i czasie, Wiatr byłby Ci więcej niż przychylny – otwarty, radosny, skory do igraszek, o jakich tylko marzyłaś, wszak nigdy od nich nie stronił - ba, nawet teraz pozwalał Ci na tę odrobinę śmiałości: zbliżenie, oparcie głowy, przytulenie czy niewinny całus. Swoim własnym ckliwym pocałunkiem w czubek księżycowego łebka otwierał pozłacane Wrota Niebios w błogiej obietnicy zapomnienia. Nie mów nic – nie winimy Cię za bycie przylepą - poniekąd to do Ciebie pasowało. Miałaś pełne prawo tęsknić, chcieć, wymagać wręcz bliskości drugiej osoby – tym bardziej od niego, w końcu znaliście się nie od dziś. Cóż z tego, że za ciężką kotarą ukrywałaś bolesną tajemnicę - przecież na pewno ją zrozumie prawda? Zresztą... Nie pytał, nie dociekał - w czym więc widziałaś problem?
Najgorzej, gdy te samoistnie wracały po opadnięciu ciężkich powiek.
Kiedy zapadałaś w sen, budziły się koszmary.
- Cóż Ci mam pokazać cna Damo – Ty, która każdej nocy znikasz i niekiedy pojawiasz się na horyzoncie za nieskończoną linią morza? - ukłonił się elegancko Wiatr, tym samym przerywając nić bliskości i zetknięcie paluszka z ciepłym torsem, którego nie okrywała już żadna szata a jedynie prosty jasny top. A wszystko w tajemniczej oprawie równie tajemniczych słów.
Na próżno było szukać Damie odpowiedzi na pytanie o tęsknotę - Wiatr wyrażał ją bowiem wielokroć - jako i z radością przyjmował ich ponowne spotkanie w Paryżu - pokłonami i uśmiechami - niczym istotnym było notoryczne odwracanie wzroku i sporadyczna cisza. Tak drogi Kwiatuszku – to właśnie ten połowicznie wypełniony kubeł zimnej wody, tudzież subtelne sprowadzenie na grunt w uświadomieniu, że chociaż żywił szczerą radość wobec bliskości Twojej osoby, tak nie do końca potrafił opuścić Tarczę pogardy i żalu wobec prawdy, którą przyszło mu poznać.
Nie miej mu za złe, że postąpił zgodnie z własnym sumieniem – ot ostrożnie wobec kruchości dziewczęcego ducha: operując torem wydarzeń tak, by wyglądały na zwykły zwrot akcji w takt nut dopływających do wnętrza foyer.
- Skoro taki jest Twój kaprys, to niech i tak będzie. Odłożymy tę rozmowę na inszy moment. Tymczasem, skoro już wspomniałaś o tańcach, uracz mnie drugim, bo pierwszego jakoby już doświadczyłem, ale przecież nie wypada pozostawiać samotnej Pannicy bez partnera. A sprawie stroju nie mam bladego pojęcia, czymże mógłby Cię urazić. - i tak oto Wiatr obrócił wszystko w gorzko-przezabawny żart bez większej urazy szklanego jestestwa, ot i wyciągając rękę w kierunku Seleny i wyczekując na reakcję z jej strony.


@Selena

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Igraszki powiadasz okrutny wietrze? Nie, nie do tego dążyły drobne łapki, nie tego pragnął słodki uśmiech i duże ślepka. Zbyt wcześnie było, by dwa ciała przybliżyć bardziej, zbyt wiele krążyło między Wami spraw, by mogła nawet pragnąć czegoś więcej. Więc nie pragnęła, nie taka była, stęsknione myśli nie takiej bliskości potrzebowały. Nie, Bryzo Morska, jej wystarczył dotyk dłoni i choćby chwilowe objęcie ramion. Nie o tym myślał teraz lekko zamglony umysł. Poplątane meandry emocji i wspomnień cieszyły się tylko z tego, że mimo tego, co Ci zawiniła, nie odtrąciłeś, choć nawet najsurowszy sąd nie dopatrzyłby się w takim geście Twej przewiny. Kto wie, czy tej nocy pierwszy raz nie prześpi radośnie, że choć raz mrok nocy nie przyniesie niechcianej winy, a w ślad z nią koszmarów. A choć zrozumienia pewna być nie mogła, wszak wielka jest wina nasza, tak dałeś to, co rozświetliło na nowo wygasły płomień serca - nadzieję. Tę, która jako ostatnia wyszła z puszki Pandory, gdy nieszczęścia zalały świat.
- Umyte ząbki? - ciepły śmiech, żartem będący, niźli faktycznym żądaniem. Dłoń swobodnie odsunęła się od czyjejś piersi, bez żalu w miękkich oczach. Za to zamigotało w nich lekkie zawstydzenie, gdy świadomość przekroczenia granicy dotarła do zasnutego delikatną mgiełką umysłu. Być może kiedyś będzie jej wolno jeszcze raz ją przekroczyć, lecz nie tej nocy. Wybacz jej więc, wyrozumiały Cesarzu, przebacz przewinę, gdy w wyrazie skruchy wzrok powędruje w dół, w podłogę, nie śmiejąc już spojrzeć na Twój majestat. Nie pokazuj tylko pogardy, bardzo prosimy, choć w tej jednej chwili, dopóki nie przeminie, pozwól się cieszyć, że być może jeszcze kiedyś pod pięknym niebem upatrzonym gwiazdami przyjdzie Wam złączyć dłonie w zwykłej przyjaźni, bo o niczym więcej marzyć nie śmiała.
Niech i tak będzie? Spojrzenie uniosło się, jednak z miękką determinacją. Rację miało Twe dziecię, że im dłużej zwlekać, tym gorzej. Kaprysem zwiesz prośbę, więc uprzejmy uśmiech pojawia się na twarzy.
- Dobrze, Nieuchwytny Powiewie. Nie poczytuj mi tego jako kaprys, bardzo proszę, a zwykłą ostrożność. Ściany miewają uszy. - smutny uśmiech przemknie wtedy przez lico, zamieniony jednak w radośniejszy na widok wyciągniętej dłoni.
Takiej prośbie nie sposób odmówić, więc też i ujmie Twą łapkę, drugą natomiast złapie brzeg szaty. Jeden ruch i uświadczysz eleganckiego dygnięcia, tego samego, którego kiedyś tak bardzo chciałeś jej nauczyć.
- Oczywiście, że uraczę. Tańca i różańca nigdy nie odmawiam. - puszczone oczko w takt pierwszych akordów. Więc tańczcie, drogie dzieci, jakby jutra miało nie być. Cóż innego Wam przecież zostało, gdy tyle słów padło, nie wyjaśniając jeszcze zbyt wiele. A może i nasunęło Ci jakieś myśli, co Wiaterku nasz piękny? Może powiązałeś tajemnice z bladym licem i śladami nakłuć na jakże ukochanym dawniej męskim ciele?
- Mnie? Uraził? Ależ skąd. Pragnę jednak uprzedzić, że niejedna panna zachwyci się Twym widokiem, a i niektórzy mężczyźni obojętni nie pozostaną. Także to tylko przyjacielskie ostrzeżenie, wszak wiesz dobrze, że źle Ci nie życzę. - nie bój się, więcej zbyt frywolnego kontaktu już nie uświadczysz. Teraz jedynie taniec i łagodne ruchy, utrzymujące się w kanonie tego, co zwane przyzwoitym. Wybacz jednak rzucane spojrzenia, bo nad nimi zapanować zbyt trudno. Lecz spojrzenia przecież nie bolą, prawda? A nawet i schlebiają w niektórych przypadkach.

@Louis Moreau

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Piękny Księżycu, czyż igraszkami nie nazwiesz i figlarność z innego szczebla? Między Niebem a Ziemią - słowem Kłamstwa i Morza Prawd - Szlachetny Księżycu, nie byłaś tą, którą poznał przeszło setki lat wstecz. Twoje lico złagodniało, a pazurki stały się krótsze. Otulona pelerynką niewinnosci, dreptałaś radośnie bosymi stópkami pośród drzew. Szczęśliwa, drobniutka Pannica o nieskalanej niczym duszy i licu, pod którym tak skrzętnie ukrywała zmęczenie. Nie trudno przyszło Ci je zauważyć. Pod powloką pachnącego pudru i różu na policzkach - pod karminem ust i kresek naniesionych na oczy - pod tym wszystkim leżała na ziemi zwinięta w malutką kuleczkę dziewczyna. Ty nią byłaś - mój piękny Księżycu o tak wielu sprzecznościach. Chcąc je zliczyć, musielibyśmy przygotować stosy karteczek. Może już na to czas? Przynajmniej zawsze nas zaskoczysz, a to... Nieoceniona i niedoceniona cechą, wykorzystaj ją i nie przemęczaj umysłu myślami. To, czy i jak osądzi wampirzycę Wiatr, wyjdzie na jaw dopiero po przeprowadzeniu szczerej rozmowy - o ile ciała i duszy znów nie pochłonie strach. Oby nigdy do tego nie doszło i kto wie, być może dobry wiatr raz jeszcze naprowadzi dwa jestestwa na wspólną ścieżkę. Dalej mógł zaś zadziałać tylko czas i Oni sami, precyzujący podejście do siebie nawzajem. Jedno było pewne - pod niektórymi względami nie byliście tymi samymi osobami sprzed lat.
- Cząstka zadziorności wciąż w Tobie pozostała. To dobrze, dodaje Ci uroku. - chociaż pewnych granic przekroczyć nie chciałeś, nie pozwoliłeś, aby ich obecność przeszkodziła w delikatnym ujęciu ciała partnerki. Być może nie w tak figlarny sposób, wszak ograniczała Was przestrzeń, to jednak dopilnowałeś, aby każdy krok niósł za sobą coś nowego. W taki oto sposób mężczyzna począł prowadzić filigranową partnerkę w takt muzyki - krokiem pewnym, ale i dającym damie swobodę, by mogła zabłysnąć pośród dalekich gwiazd, tam, gdzie widniało przynależne jej miejsce. Niech więc obraca ciałem, porusza i patrzy gdzie popadnie. Złota suknia i szata na niej przepięknie razem szeleściły. Brak szpilek na drobnych stópkach również ułatwiał życie - na pewno podążanie zakrokami, gdy dłonie z gracją podtrzymywały kobiece ciało.
- Dziś nie szukam atencji. - rzuciłeś luźno. Czasami się tym pławiłeś, a niekiedy wręcz przeciwnie - z biegiem lat polubiłeś ciszę i spokój, a chaos towarzystwa pozostawiając do zabawy śmielszym jednostkom. Miało to swoje dobre strony: większa swoboda i więcej uwagi obecnie  poświęcanej osobie Selenki w czasie tańca.
A teraz obrót.

@Selena

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
I znów zamknięta dusza na wolność się wydostała. Skulona kuleczka wstała, prostując się z delikatnym zdziwieniem widząc, jak kraty dziwnie rozmywają się, jakby ich nigdy nie było. Dym zaś rozwiał… tak, właśnie tak. On. Wiatr w swej powietrznej postaci, darując wolność chociażby na chwilę. Rozwiał widmowe więzienie, wyciągnął duszę i obsypał stertą karteczek sprzeczności, poruszających się do taktu muzyki. Toteż i ciszę przerwie słodki śpiew prosto z serca, do rytmu podmuchów. Szata zafurkocze, wraz z obrotem wokół własnej osi, a oczom przywrócona zostanie chęć do życia i pragnienie wolności. Oddałeś odwagę i rozpaliłeś ogień, a ten tak szybko nie zgaśnie, chyba że uciszy go ulewa smutku. Lecz na tę się nie zapowiadało, a zadziorny błysk w oczkach jasno mówił, że tylko czeka, by zobaczyć, co przyniesie przyszłość. Czy boginie losu zdecydują się spleść dwie nici jestestw, czy rozdzielić na zawsze, czy wydrą serce okrutnym zardzewiałym nożem, czy otulą kocykiem zapewniając komfort.
- To, że zdecydowałam się na dyplomatyczne dyskusje nie oznacza od razu, że taka właśnie jestem. Tak samo jak ptak od jajka żyjący w klatce nie jest od razu tożsamy z miłością do niej. – stwierdziła swobodnie, uśmiechając się przy tym radośnie.
Radość była motywem tego wieczoru, radość połączona z szelestem szat i taktem melodii. Nie bój się, taniec żadnych granic nie przekroczy, wszak to nie spotkanie ciał w intymnym splocie, a jedynie dwie dusze poddające się melodii, do której tańczono od wieków. Nic w tym zdrożnego, a wręcz przeciwnie, wszak w czasach pruderii był to jedyny kontakt dozwolony pomiędzy dwoma płciami. Podporządkowała się więc z chęcią, poddając się melodii i Twym sprawnym dłoniom – oto Księżyc złapał swą gwiazdę, wirując wokół centrum będącym muzyką. Po co jej buty, wszak nie grozi jej podeptanie. Zresztą wysokie szpilki czasem jedynie więcej utrudniały niż pomagały. Różnica wzrostu nie była aż tak znacząca, by miała przejmować się brakiem podstawowej odzieży.
- Nie zawsze musisz szukać, by znaleźć. – odpowiedź prosta, lecz jednak niosąca coś w sobie więcej. Jej atencję przecież już miałeś, nawet jeśli ograniczoną teraz już tylko do tańca. Zgrabny obrót i powrót dłoni na swoje miejsce, jedna trzymająca Twoją, a druga grzecznie umiejscowiona na Twym ramieniu dla stabilizacji tudzież utrzymania równowagi. Śliskie pończochy nie do końca nadawały się do tańca na parkiecie, ale któż by teraz zwracał na takie drobnostki uwagi.
Krok, krok, obrót i jeszcze krok. Trwał taniec powoli, zarezerwowany tylko dla was. Nikogo więcej tu nie było, oferując słodki czas melodii tylko dla was. Ona nie narzekała, zamykając oczy i poddając się wprawnemu tancerzowi. Choć przez chwilę byliście wolni, nieuwikłani w nic, w co mogłoby ranić lub zniszczyć ten moment.

@Louis Moreau

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Niech wolność trwa i trwa w najpiękniejszych chwilach tego wieczoru, nim przyjdzie Wam obojgu zejść z powrotem na ziemię. Gdzieś tam w głębi przeczuwałaś, że ten moment w końcu nadejdzie – ucichnie muzyka, znikną kolory – ponownie zagości szarość codzienności. Wtedy przyjdzie Ci zmierzyć się z prawdą, którą i jemu zechcesz przedstawić. Nie bój się nic - ręki na Ciebie Wiatr nie podniesie. Nie było to zachowanie godne mężczyzny, raczej barbarzyńcy niezaznajomionego z pojęciem honoru, bo czyż nie jego brakiem było zniżanie się do poziomu potwora, który podnosił rękę na słabszą istotę? Nie miej nam za złe stereotypowego myślenia - sama w końcu wywodziłaś się z tamtych ziem, zatem i wiedziałaś, jakie podejście żywiono wobec kobiet. Byłyście dla nas piękne i cenne niczym diamenty - opiekowałyście się domem i rodziną - dzierżyłyście również broń, jednak... W hierarchii świata nadal stanowiłyście to słabsze podłoże - bardziej kruche niżeli stal, w którą okuwano zaprawione bojem w morzu przelanej krwi męskie ciała.
- Wszyscy się zmieniliśmy. Ty bardzo złagodniałaś, przeto i cząstka drapieżności nabrała innego znaczenia, z ciężaru stając niejako zaletą. To prawie jak poznawanie Cię od nowa... - rzekł Wiatr. Obrotem w tańcu przerwał dalszą część wypowiedzi - może nawet lepiej, że właśnie wtedy, bowiem na język nasuwało się kilka innych słów.
Może właśnie dlatego tak zawzięcie milczałaś?
Radość na słodkiej buzi łagodziła żal - ten, choć nadal obecny powolutku ustępował miejsca skupieniu. Na tych kilka chwil dałeś się porwać muzyce i nutom, które tak figlarnie wokół Was tańczyły. Z gracją i należytą delikatnością prowadziłeś kobiece jestestwo, a gdy obracało się, wyciągałeś rękę, by mogło ponownie do Ciebie wrócić. W głębi ducha westchnąłeś - i weź tu Panie gniewaj się na takie stworzonko. Naprawdę ją lubiłeś - czasem jako wrzód na tyłku, niekiedy jak siostrę - bywały również momenty, w których była Ci kochanką, z którą spędzałeś wiele upojnych nocy i to w liczbie mnogiej. Niesforny Rogalik – zdaje się, że Tobie również się to podobało: wszelakie kombinacje figur geometrycznych. W sumie to dobrze – chwyt, obrót, leciusieńkie uniesienie i ustawienie na stópkach - każdy miewał fantazje i nie było w nich nic złego. Będziemy trzymać kciuki, aby wszystko się między Wami ułożyło, bo przecież ktoś Cię musiał pilnować - trochę jak ten “Rycerz w Srebrnej Zbroi na grzbiecie Białego Konia”, co to dzielnie bronił “Księżniczkę” przed złem tego świata.
- Księżyc świeci dziś wysoko. - mężczyzna odbił piłeczkę, patrząc na słodziutką Damę. Jego oczy zdradzały wiele: wewnętrzny żal, ale i rozczulenie jej postawą. Finalnie uśmiechnął się, podniósł rękę i pogładził nią śliczny łepek - oczywiście bez deprawacji ważnego fryza! Potem zrobił krok w tył i ukłonił się nisko w podzięce za zaszczyt tańca z nią.
- Wracamy? - dodał jeszcze, a jeśli się zgodziła, odprowadził. Szatę raczył zostawić - uroczo wyglądała na jej wąziutkich ramionach. Niech zapach wanilii ukoi skołatane serduszko.

z/t

@Selena

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sponsored content


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach