Dużo wątpliwości, dużo pytań, dużo jeszcze wody będzie musiało upłynąć, nim wszystkie korytarze zostaną oczyszczone i staną się ich dzienną rutyną. Być może… Wtuliła się w niego mocniej, odrzucając jutro. Przyjemny zapach, kojarzący się jej z czasem ukojenia, z pewnością pomagał.
– Chciałabym, żeby ten wieczór nigdy się nie kończył – przyznała w końcu, odpowiadając na pierwsze z jego pytań. Sama miała życie wieczne, ale nie mogła ofiarować go chwilom, w których widziała choć cień perfekcji. Oddychała nim spokojnie, szukając słów dryfujących wkoło, czekając aż zepną się w konstelacje, którym warto w ogóle będzie nadać kształt. – Nie muszę odpowiadać na żadne z nich, to przecież Ty miałeś mówić… – dodała z lekką nutą przygany i rozbawienia, niezręczności eksploracji terenów znanych, a jednak przez zmianę perspektywy absolutnie nowych. – Wiem o Tobie dużo, ale też w obliczu naszych ostatnich rozmów… jak mówiłam już dziś… czuje się obnażona, gdy Ty wciąż jesteś ubrany, jestem wciąż w niewiedzy do Twoich motywów, pobudek, pragnień i obaw które kierują Twoimi krokami. Tych głębokich, tych które wrastały w Ciebie przez kolejne dekady… Znam je w życiu zawodowym, ledwie trochę dotknęłam je wobec rodziny i przyjaciół… A przecież nie jesteś tylko genialnym chemikiem, nie tylko to Cię definiuje. – palce łagodnie wytyczały ścieżki, badając każdą wypukłość żeber, zsuwając się niżej do przestrzeni które natura uznała za warte odsłonięcia. Tahira nie potrafiła zrozumieć dlaczego Silvan odpowiedział w końcu na jej syrenie wołanie, dla niej równanie jej zasług i win zbyt dosadnie przeważało na to drugie. Tego jednak nie ośmieliła się powiedzieć głośno – W co wierzysz, co Cię przeraża, co chciałbyś osiągnąć niekoniecznie w laboratorium? Kiedy płakałeś ostatnim razem, czemu unikałeś romantycznych związków przez ostatnie lata, co sprawia Ci przyjemność, co sprawia rozkosz, a co irytuje Cię choćby irracjonalnie? Czy znałeś swoich rodziców, jak wyglądało Twoje życie nim obudziłeś się dla nocy, w końcu… czy… czy spodoba Ci się prezent urodzinowy który mam dla Ciebie, jest… jest tak wiele pytań. – wypowiedziała niemal jednym tchem, idąc za myślą, że choć miałaby możliwość doświadczyć jego losów zczytanych z krwi, podejrzeć kroki, przejść się w jego butach, to o ileż wolałaby, aby dzielił się z nią tym czym on chce. W słowach i opowieści. Westchnęła cicho, przymykając powieki, dając się mu prowadzić z ufnością wyboistym, paryskim chodnikiem.