Wszystko pozostawało tańcem i choć Silvan nie uważał się za dobrego tancerza, robił to z klasą. Powstrzymał pożogę, by zaraz troskliwie dmuchnąć w żar, dorzucić dwa drewienka, kusić. A może to ona znajdowała się pod jego czarem? Skąd na wszystkie pustynne ifryty znajdował w sobie tyle spokoju? Czuła przecież i jego wibracje, czuła doskonale, że nie musi bać się brakiem zainteresowania z jego strony. Mimo że próbował się odsunąć, ona wciąż trzymała twarz wbitą w jego ramię, zasłaniała się zawstydzona rozbryzgiem własnych uczuć, przypływem okalających ją wrzących fal. Raisa patrzyłaby na to z niedowierzaniem i zażenowaniem, tyleż razy wbijała jej do głowy, że komu bardziej zależy, ten przegrał, a kto pokocha, będzie przegranym całe życie, bowiem obiekt uczuć bez trudu będzie w stanie zmanipulować i uczynić cokolwiek tylko zechce z naiwniakiem niepotrafiącym ogarnąć własnej chuci. Tahira pokochała raz i nie wyszła na tym zbyt dobrze. Myśl o tym, że mogłaby spróbować kolejny raz tego doświadczyć, napawała ją lękiem. Świadomość, że to już się dzieje, wzbudzała w niej najwyższą trwogę.
– Pójdziemy… potem. Mieliśmy rozmawiać. – wycisnęła z siebie ostatkiem woli, chrapliwie, niechętnie, dźwigając się powoli w próbie przywołania na twarzy jakikolwiek uśmiechu przekory.
– Muszę jeszcze ocenić, czy pokonałeś słodyczą deser, który zamówiłam. To test najwyższej próby inaczej, nie… – nie oddam Ci swojego serca. Ugryzła się w język, nim zdanie wybrzmiało, górując nad nim wyprostowana i nie górując wcale. Oddychała coraz wolniej, choć uczciwie nie odebrała policzkom różu. Rozpoznał ten charakterystyczny moment przejścia, gdy chłodna czerń oczu nabierała troskliwego wyrazu, właściwego zapatrzonemu cielęciu bardziej niż dziecku bestii gotowej rozszarpać ofiarę gołymi rękoma.
– …inaczej nie wyszłabym stąd w pełni usatysfakcjonowana. – dodała, ewidentnie mając co innego wcześniej na myśli. Zaraz potem zsunęła się niechętnie, pozostawiając jednak przerzuconą nogę przez jego biodra, do której zwinnie dołączyła druga, czyniąc tą wciąż intymną scenerię nieco mniej wyzywającą dla osób postronnych. Sięgnęła po deser i skupiła się na jego rozbrajaniu. Cóż. Pocałunek był słodszy.
– No dobrze… gdzieśmy skończyli? O… Gdybyś wiedział, że w ciągu roku umrzesz, czy zmieniłbyś cokolwiek w swoim życiu? Dlaczego? – jakby od niechcenia, z łyżką zatrzymaną między zębami wróciła uwagą jakby do telefonu z listą pytań, jej słowa zdawały się być też jakby normalne. Jakby.