Liczba postów : 1257
Kiedy zobaczyła go na parterze hotelowego przybytku, powitała go uniesieniem brwi. Minął niemalże rok odkąd widzieli się ostatni raz, na urodzinach Tahiry. Nie była to pierwsza kłótnia w ich wykonaniu, zapewne nie ostatnia. Ich relacja - jakkolwiek pokrętna - opierała się jednak na takiej swoistej fluktuacji, na rozstaniach i powrotach.
Teraz jednak było inaczej.
Stłumiła w sobie ciekawość wobec tego ile Jack wie o jej obecnej sytuacji, a ile jeszcze nie. Dostała polecenie służbowe oprowadzić go po Sanctuaire, wiedziała, że jego osoba była brana pod uwagę jako członek rodu, gdy jeszcze miała swój własny ród. Nie była pewna jak Jun obecnie do tego podchodził, czy sam fakt posiadania zdolności podgrzewania sobie krwi liczył się by odbierać kogoś jako rodzinę? Nie była pewna jak sama podchodziła do tego zagadnienia.
Nie odebrało to jej bynajmniej profesjonalizmu. Życzliwości nieco zdystansowanej, jak na zażyłość, która między nimi była kiedyś. Echa poprzedniego życia...
Dopiero gdy skończyła oficjalną wędrówkę, zaprosiła go do windy i pozwoliła sobie przy nim na użycie karty chipowej, która pozwalala zatrzymać się na piętrze "widmo". Rozwiązanie ściągnięte z jej dawnej pizzeri, teraz pozwalało na małą snobistyczną sztuczkę by dostać się na piętro przez nią okupowane.
– Zapraszam w swoje skromne progi. Będziemy mogli swobodnie porozmawiać. – uniosła podbródek otwierając drzwi do swojego apartamentu, gestem boleśnie dla wampira znajomym. – Napijesz się czegoś? Krew? Syntmix? Czy wolisz coś lżejszego alkoholowego, dla smaku? – dopytywała wprowadzając go do obrzydliwie bezpłciowego biało-złocistego apartamentu. Przestrzenie ociekały bogactwem, przez okna wpadały światła metropolii nocą, ale próżno było tu szukać barw i szaleństwa dziewczyny, którą znał. Próżno było też szukać ich w niej i na niej - ciało spowite żałobną czernią było wręcz odpychające ascetycznym krojem. Jakby próbowała Sahaka zatrzymać siłą. Jakby to jego koszulę teraz nosiła, spodnie zaciskała na biodrach jego paskiem.
_________________
Teraz jednak było inaczej.
Stłumiła w sobie ciekawość wobec tego ile Jack wie o jej obecnej sytuacji, a ile jeszcze nie. Dostała polecenie służbowe oprowadzić go po Sanctuaire, wiedziała, że jego osoba była brana pod uwagę jako członek rodu, gdy jeszcze miała swój własny ród. Nie była pewna jak Jun obecnie do tego podchodził, czy sam fakt posiadania zdolności podgrzewania sobie krwi liczył się by odbierać kogoś jako rodzinę? Nie była pewna jak sama podchodziła do tego zagadnienia.
Nie odebrało to jej bynajmniej profesjonalizmu. Życzliwości nieco zdystansowanej, jak na zażyłość, która między nimi była kiedyś. Echa poprzedniego życia...
Dopiero gdy skończyła oficjalną wędrówkę, zaprosiła go do windy i pozwoliła sobie przy nim na użycie karty chipowej, która pozwalala zatrzymać się na piętrze "widmo". Rozwiązanie ściągnięte z jej dawnej pizzeri, teraz pozwalało na małą snobistyczną sztuczkę by dostać się na piętro przez nią okupowane.
– Zapraszam w swoje skromne progi. Będziemy mogli swobodnie porozmawiać. – uniosła podbródek otwierając drzwi do swojego apartamentu, gestem boleśnie dla wampira znajomym. – Napijesz się czegoś? Krew? Syntmix? Czy wolisz coś lżejszego alkoholowego, dla smaku? – dopytywała wprowadzając go do obrzydliwie bezpłciowego biało-złocistego apartamentu. Przestrzenie ociekały bogactwem, przez okna wpadały światła metropolii nocą, ale próżno było tu szukać barw i szaleństwa dziewczyny, którą znał. Próżno było też szukać ich w niej i na niej - ciało spowite żałobną czernią było wręcz odpychające ascetycznym krojem. Jakby próbowała Sahaka zatrzymać siłą. Jakby to jego koszulę teraz nosiła, spodnie zaciskała na biodrach jego paskiem.
_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!