15.12 The Eight of Cups

2 posters

Go down

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Kiedy zobaczyła go na parterze hotelowego przybytku, powitała go uniesieniem brwi. Minął niemalże rok odkąd widzieli się ostatni raz, na urodzinach Tahiry. Nie była to pierwsza kłótnia w ich wykonaniu, zapewne nie ostatnia. Ich relacja - jakkolwiek pokrętna - opierała się jednak na takiej swoistej fluktuacji, na rozstaniach i powrotach.

Teraz jednak było inaczej.

Stłumiła w sobie ciekawość wobec tego ile Jack wie o jej obecnej sytuacji, a ile jeszcze nie. Dostała polecenie służbowe oprowadzić go po Sanctuaire, wiedziała, że jego osoba była brana pod uwagę jako członek rodu, gdy jeszcze miała swój własny ród. Nie była pewna jak Jun obecnie do tego podchodził, czy sam fakt posiadania zdolności podgrzewania sobie krwi liczył się by odbierać kogoś jako rodzinę? Nie była pewna jak sama podchodziła do tego zagadnienia.

Nie odebrało to jej bynajmniej profesjonalizmu. Życzliwości nieco zdystansowanej, jak na zażyłość, która między nimi była kiedyś. Echa poprzedniego życia...

Dopiero gdy skończyła oficjalną wędrówkę, zaprosiła go do windy i pozwoliła sobie przy nim na użycie karty chipowej, która pozwalala zatrzymać się na piętrze "widmo". Rozwiązanie ściągnięte z jej dawnej pizzeri, teraz pozwalało na małą snobistyczną sztuczkę by dostać się na piętro przez nią okupowane.
– Zapraszam w swoje skromne progi. Będziemy mogli swobodnie porozmawiać. – uniosła podbródek otwierając drzwi do swojego apartamentu, gestem boleśnie dla wampira znajomym. – Napijesz się czegoś? Krew? Syntmix? Czy wolisz coś lżejszego alkoholowego, dla smaku? – dopytywała wprowadzając go do obrzydliwie bezpłciowego biało-złocistego apartamentu. Przestrzenie ociekały bogactwem, przez okna wpadały światła metropolii nocą, ale próżno było tu szukać barw i szaleństwa dziewczyny, którą znał. Próżno było też szukać ich w niej i na niej - ciało spowite żałobną czernią było wręcz odpychające ascetycznym krojem. Jakby próbowała Sahaka zatrzymać siłą. Jakby to jego koszulę teraz nosiła, spodnie zaciskała na biodrach jego paskiem.

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Jack Riche

Jack Riche
Liczba postów : 129
Na zwiedzanie szedł sztywny jak nigdy dotąd. Odczuwał coś, co czują wszyscy przyłapani, którzy będą musieli się rozliczyć. Nie, to było coś trudniejszego od zwykłego przyłapania jak urwis czy dzieciak, który dostał lufę ze sprawdzianu. Był sztywny, a właściwie zesztywniały, bo cały czas kontrolował swoje ruchy, mimikę, gesty. Rok minął od czasu ich kłótni na jej urodzinach. Powiedział wtedy coś, czego nie powinien był. Ona zareagowała tak, jak mogła. Wina była po jednej stronie. Z drugiej strony, nie do końca się wtedy precyzyjnie wyraził.
Mógł od razu rzucić się do niej z wyjaśnieniami, kajaniem, przeprosinami. Ale się nie rzucił, zbyt pochłonięty jakąś bzdurą. A teraz, z resztkami godności głęboko wciśniętymi w kieszenie garnituru, ze ścieżką dreszczu tupiącego pod zaciśniętym kołnierzykiem koszuli, z emocjami zamiecionymi pod niedoskonale nałożony profesjonalizm, chodził za nią po hotelu. Zwiedzali, bo musiał wiedzieć, czy może tu zamieszkać, czy może zaufać Junowi, a jej nie psuć niczego kwaśnym widokiem w kącie oka. Bardzo starał się, żeby jej nie przeszkadzać w profesjonalizmie, który otulał ją czernią odzieży.
Ich sytuacje odmieniły się. On przestał być sierotą... Ją zaś spotkała niepowetowana strata.
Hotel był uroczy, ale kiedy zatrzymali się na piętrze, które było jej ponownie poczuł ściśnięcie w żołądku i chęć przetarcia wnętrza dłoni. To nie było tak, że Jack unikał odpowiedzialności (owszem, unikał swego czasu) i uciekał przed relacjami z kobietami, które połączyła z nim pościel. Po prostu Tahira była kimś innym niż ucieczką chłopca w dorosłość. Była mu przyjaciółką, a on się zachował po prostu źle. Jun pytał, czy się znajdą. Owszem, znajdą. Ale gdyby spytał, co ich łączy, to już Jack nie umiałby odpowiedzieć w tej chwili. To, zdaje się, miało się dzisiejszej nocy wyjaśnić.
- Khm - musiał odkaszlnąć, zanim jej odpowiedział. - Może zwykła krew. - Nie chciał się otumaniać. Nie dzisiaj. - Bardzo tu... - ładnie? Przytulnie? Czarny wzrok przemknął po bezosobowej bieli i dodającym przepychu złocie. Szpital, ale w wydaniu barokowym. - czysto - skoro już chcesz coś chwalić, to pochwal bez kłamania. Było czysto. A to, że Tahira we wnętrzu wyglądała jak czarny wykrzyknik na tłoczonej kartce z zaproszeniem weselnym, to już inna kwestia.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
– A więc zwykła krew.– powtórzyła za nim i skierowała się do lodówki z przechowywanymi dobrami. Wyciągnęła medyczny woreczek ze "zwykłą krwią" oraz dla siebie dwa jabłka, które kiedyś spożywali w zupełnie innych okolicznościach. W innym świecie.

Jego komplement przyjęła ze znajomym uśmiechem tym zarezerwowanym dla przyjaciół a nie klientów. Tahirze nie warto było kłamać. Nawet białym kłamstwem. Nawet komplementem.

– Sprząta tu moja familiantka, nie wiedząc, że patrzę jej na ręce z ukrycia. Ciężko dziś o dobrą służbę, a hotel nie ma jeszcze ustanowionej renomy na tyle, by nie spodziewać się ataku. – powiedziała gładko, kalkulując słowa, oceniając na ile mistrz szpiegostwa kochany nieuchwytny Jacuś mógłby sprzedać ją Novusom. Jej paranoja w ostatnich miesiącach była pięknie karmiona przez okoliczności politycznej przyrody. – Kieliszek, czy pijesz "z gwinta"?

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Jack Riche

Jack Riche
Liczba postów : 129
- Kieliszek - odpowiedział zgodnie z chęcią. Z gwinta się zawsze upierdzielił jak dzieciak, a nie chciał się teraz rozpraszać jakimiś plamkami. Z drugiej strony, może skupiłby się na czymś innym. A tak, to ciemne oczy same uciekały do Tahiry. Czytał to, co dawała mu zobaczyć. Na uśmiech się zagapił.
Szybka analiza tego, co widział i jakoś poczuł mniejsze napięcie.
- Sam się dopiero przekonam, czy moi familianci byli cokolwiek warci - przyznał otwarcie. - Zachowanie porządku w domu i Petite Mort to jedno, zachowanie dla siebie tego, co trzeba, to inna kwestia.
Jack dopiero wrócił na łono Paryża, musiał się na nowo oswoić z otoczeniem, które tak drastycznie się zmieniło.
Obserwował jak zajmuje się przygotowaniem napojów. Spodziewał się, że Tahira będzie miała pytania. Może będzie chciała ustalić jakieś fakty. Nim to jednak nastąpiło, sam spytał.
- Otwierałaś paczkę z depozytu? - Chciał wiedzieć, ile wie. I na jakim etapie powinien skupić się na przeprosinach.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Tahira krzątała się jak prawdziwa dumna gospodyni, nawet jeśli jej otoczenie było domowym więzieniem. Kryształy, krew... Czerwień zachlupotała, w ich wrażliwe drapieżne nozdrza uderzyła charakterystyczna, metaliczna woń.

Egipcjanka ujęła swój kieliszek i niespiesznie zajęła miejsce na biurku, nieco frywolnie, tak jak kiedyś, nawet jeśli wszystko w Tahirze z zewnątrz sugerowało, że jest kompletnie kimś innym.

– Przestałam być dyplomatką od kundli – nie odpowiedziała mu. – Zerwałam wszelkie kontakty z Marcusem po tym jak próbowałam się zabić, a jego obchodził jak zawsze tylko czubek własnego nosa. – z perspektywy czasu ta relacja wydawała jej się bardzo nieśmiesznym żartem, w którym upodlała się po nic. Chwiejny nastrój wilkołaka wystarczył, by Marcus ochoczo przekreślał wszystek zaufania, który między sobą wypracowywali i tak ten taniec był nierówny, nie przynoszący satysfakcji.
– Odeszłam od rodziny, wróciłam do rodziny, pojechałam do Chin gdzie mieliśmy budować ród. Projekt upadł wraz z zamordowaniem mojego ojca. Jestem następna na liście, bo bardzo trudno wytłumaczyć mi nowym zarządcom centrum Paryża że nie stanowie dla nich zagrożenia. – złowrogi błysk w czarnych oczach Tahiry sugerował, że bardzo słusznie Ordo zakłada same najgorsze rzeczy z jej strony.

– A co u Ciebie? – upiła krew, barwiąc sobie wargi karminem i uśmiechnęła się krzywo, sztucznie. Nieprzejednany ból. Zostawiłeś mnie z tym Jack – zdawała się patrzeć nań oskarżycielsko.

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Jack Riche

Jack Riche
Liczba postów : 129
I jak miałby się bronić? Po części połowa problemów zniknęła razem z wyrwaniem chwastów, jakie nie stykały się z tym światem. Już nie miał tylu problemów, chociaż Tahira mogła spokojnie jego problemy uznać za byle kaprys. Mogła, bo nikt by jej tego nie zabronił.
Krew postawiona przed nim zakołysała się upiornie, przypominając o swoim krótkim terminie do spożycia. Teraz albo nigdy dotyczyło nie tylko wypicia sanguis. Pytanie czy jego teraz był rzeczywiście teraz, czy już liczył się jako nigdy.
Rewelacje prezentowane przez Tahirę mroziły czerwień w żyłach. Ogrom tego, co ją spotkało, był przytłaczający. Słusznym było jej oskarżenie, ale z drugiej strony, czy polegałaby na swoim przyjacielu z przeszłością? Czy w ogóle sięgnęłaby po niego?
- Nie mówię tego w celu wybielenia się, wytłumaczenia, ani tym bardziej jako licytowania. -[b] Zaczął po tym jak spróbował zawartości kieliszka. [b]- Nie jestem sierotą. Elizabeth nie powiedziała mi całej prawdy. A może nie powiedział mi tego Jun. Może moja matka nie miała dość odwagi, by mi to powiedzieć. Ale nie zmienia to faktu, nie jestem sierotą. Mój ojciec był pod kołkiem od jakichś 70 plus lat. Zająłem się opieką nad nim. Wyjechałem do Chin, ułożyłem z nim sprawy Triady na polecenie wuja Juna. Budowałem to, czego nigdy nie miałem, a co Tobie zostało odebrane. - Bo i to miał na myśli, kiedy się pokłócili. Że ona jeszcze może coś zmienić, póki Sahak żyje, bo on nie ma żywych rodziców. Pokręcona historia spowodowała, że Sahak nie żył, a on miał żywych rodziców.
- Zarządcy o mnie nie wiedzą. Jestem póki co dla nich cieniem, ale to się może zmienić, z racji zarządzania Petite Mort i jej docelowych klientów.
Skoro już zdał suchy raport, mógł przejść do kwestii bliżej związanych z inną dziedziną życia.
- Czy w tym całym cyrku miałaś czas dla siebie? - I nie mówił tu o rozwoju osobistym, a o czymś o wiele bardziej potrzebnym. O żałobie.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Słuchała jego opowieści z kłębowiskiem zazdrości i gniewu, ukrytym pod alabastrową maską twarzy pozbawionej wyrazu.

To nie była niczyja wina, że ich ścieżki rozminęły się tak bardzo. Kiedyś normalnym było że nie widzieli się, nie rozmawiali ze sobą, ani nawet nie kontaktowali miesiącami, ba, zdarzyły się i lata milczenia w kalendarzu. To nie był nigdy problem. Aż do teraz, gdy za sprawą ludzkich śmieci sprawy nabrały drastycznego rozpędu.

A jednak emocje pozostawały emocjami.

Budowałem to, czego nigdy nie miałem, a co Tobie zostało odebrane.


– Głupotą jest zakładanie, że o Tobie nie wiedzą mając dostęp do wszystkich danych zgromadzonych w siedzibie rady. Mając dostęp do rzeczy Twojej zastępczej matki. – mówiła z lodowatym spokojem, nie mrugając, nie odwracając głowy, sunąc po lodowatym morzu jak góra czekająca tylko miękkiego poszycia Niezatapialnego– Głupotą jest zakładać, że ludzie, którzy nas zdziesiątkowali jak szkodniki na polu, dysponujący precyzyjną wiedzą co jest naszą słabością, dadzą się zwieść aktorowi. Wystarczy nas popsikać ekstraktem z czosnku. Wystarczy wprowadzić do pomieszczenia z ustawionymi lampami UV. Wystarczy umówić się za dnia. Jesteśmy słabi, jak liście na wietrze. Rozpasani siedmioma latami dobrobytu. Wszyscy zapłacili cenę za swoją próżność i zuchwalstwo, kiedy byłeś w Chinach, chcesz powtórzyć nasz błąd? Czyżby relacja z ojcem osłabiała Twój osąd? Świadomość tego jak bardzo mamy przejebane?

Podniosła się i przeszła do części sypialnej, do okna wychodzącego nie gdzie indziej, tylko na starówkę właśnie.

– Wieża Eiffla jak wielki nagrobek, symbol naszej nieprzebranej głupoty i lekkomyślności. Starożytni już mówili, że pycha kroczy przed upadkiem. Nie wierz nikomu, kto mówi inaczej.

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Jack Riche

Jack Riche
Liczba postów : 129
Jej lodowaty spokój był wierzchołkiem i był tego świadom. Podobnie jak było mu wiadomym, że inna sytuacja niż ta opisana przez Tahirę mogłaby mieć miejsce. Jun obiecywał chwilową ulgę, ale czy rzeczywiście to była ulga? To było tylko odwlekanie na moment tego, co wydarzyć się musiało. Wydania tożsamości. Jeśli to, co mówił Jun było prawdą, to miał chwilę dla siebie i sam mógł zdecydować, kiedy zagrać kartą Waleta Pik - zdradzeniem się z pochodzeniem. Ale im dłużej będzie zwlekał, tym mniejsze szanse, że ktoś za niego nie wybierze jej z talii. Oczywiście, o ile już tego nie zrobił.
- Podobno teczki zostały usunięte przez Juna i Marr - zaczął powoli, ale nie słychać było w jego głosie zbytniej nadziei na taki stan. - Gdyby tak było, mógłbym wykorzystać chwilę nieświadomości wroga i sam wybrać miejsce zdradzenia się z pochodzeniem. Gdyby jednak była to już spalona ścieżka, czego jestem w pełni świadom, ba, czego się raczej spodziewam, nie planuję się wystawiać na celownik. Nikt nie jest bezpieczny, a licha przewaga siłowa ginie w słońcu.
Jack wychylił resztę płynu ze szklanki i odwrócił się do Tahiry przodem. Długo się jej przyglądał. Boleśnie czarnej plamie na tle bieli, idealnie burzącej układ przepychu. Odbił się od mebla i poczynił jeden, drugi, trzeci krok za nią.
- Bliżej mi zwykle do upodlenia niźli pychy, Tahiro. - Spokojny głos, którym zawsze starał się przykryć niepewności swojego życia. Nie uśmiechał się. Był tak smutno świadomy świata wokół nich.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Sponsored content


Powrót do góry


 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach