I've come to burn your kingdom down || 31 stycznia 2024

+2
Valerie von Rosenthaler
Dorien Crawley
6 posters

Strona 4 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Go down

Mistrz Gry

Mistrz Gry
Liczba postów : 772
First topic message reminder :

Poszukiwania porwanych zajęły trzy tygodnie. Połączone siły Régine i Guillaume przeczesały praktycznie każdy zakątek Paryża. Nie zostawiali swoich, którzy zaufali im w obronie, nawet jeżeli zawiedli. W końcu udało się znaleźć prawdopodobne miejsce wywiezienia części nadnaturalnych. Durand natychmiastowo zadzwonił po dwójkę swoich najbardziej doświadczonych łowców, samemu także szykując się na akcję, kiedy Régine, na wyraźną prośbę Doriena zadzwoniła właśnie po niego. Do tego oczywiście zapewniła kilku wilczych łowców. Theo znalazł się tam jako zaufany człowiek Crawleya, na jego zaproszenie.
Zbiórka była w siedzibie wampirzej frakcji. Każdy [u]mógł wybrać sobie jedną z prezentowanych broni, do wyboru były: pistolety (+1 do celności), broń biała (+1 do ataku z wykorzystaniem siły), granaty, trucizny i wiele innych gadżetów (sytuacyjny bonus przy użyciu). Do tego wampiry dostały kamizelki kuloodporne, które zostały zaproponowane także wilkołakom (do wyboru, w postaci crinosa się nie przydadzą). W końcu Guillaume, który także miał brać udział w szturmie, zebrał wszystkich koło siebie.
Mamy plany budynku, nie wiemy na ile aktualne. Zakładamy, że więźniowie będą na poziomie -2. Ja poprowadzę grupę szturmową, wiem, że będą chcieli mnie złapać. Zrobimy raban. Wtedy wasza czwórka spróbuje wejść albo przez właz do piwnicy, albo balkon na pierwszym piętrze. Na co wam bardziej pozwoli sytuacja. Régine będzie odpowiedzialna za ucieczkę, będziecie mieli ją cały czas w słuchawce. — Mówił szybko i rzeczowo. Urodzony żołnierz.

Marcus Vanin

Marcus Vanin
Liczba postów : 268
Marcus obdarzył wampirzycę krótkim zerknięciem, a potem skinął powolnie i niepewnie. On i trzymanie pleców? Pewnie, o ile on, jako lekarz, będzie w stanie oddać strzał bez zawahania w razie zagrożenia. Dlatego lepiej było dla całej drużyny, aby nic nie wyskoczyło im od pilnowanych przez bruneta pleców. Oczywiście, nie powiedział tego na głos, licząc na łut szczęścia. Żołnierzem nie był.
Podróż w dół schodów obyła się bez większych niespodzianek. Napotkali natomiast na pewną trudność, którą okazały się być pancerne drzwi. Nim jednak drużyna spoczęła, żeby obmyśleć sensowny plan na ich otwarcie, crinos postanowił zadziałać na własną rękę. Marcus opuścił z rezygnacją ramiona, kierując lufę w podłogę. Nie miał słów na to, co właśnie zobaczył, a był to absolutny brak komunikacji z pozostałymi, już nie wspominając o absolutnym braku rozsądku. Kolejnością rzeczy był kolejny alarm, który zaczął dobiegać zza drzwi.
- Piękne umiejętności młodego sabotażysty. Wypadałoby jeszcze zacząć działać na niekorzyść wroga. - Nie powstrzymał się od komentarza w stronę wilkołaka. Marcus zazwyczaj był opanowanym i wypranym z emocji mężczyzną, jednak nie widziało mu się przedłużać pobyt w placówce wroga, który traktował nadprzyrodzonych w dość osobliwy sposób - co już zdążyli zobaczyć przed chwilą, wraz z wejściem do pomieszczenia, gdzie znajdowała się odgryziona noga. Myśl, że może skończyć tak samo, podobnie lub w innych okolicznościach, mocno mu nie pasowała. Ponadto wszelkie działania wykraczające poza plan niezwykle działało lekarzowi na nerwy. Teraz, zupełnie niepotrzebnie, zwrócili na siebie jeszcze większą uwagę.
I, jak właśnie na lekarza przystało, absolutnie nie wiedział, co zrobić z pancernymi drzwiami. Oglądał się po twarzach zebranych, czując coraz większą presję czasu. Podszedł bliżej metalowych drzwi i doszedł do wniosku, iż tak, były to metalowe drzwi. Obejrzał się również po bocznych ścianach.
- Drzwi nie do sforsowania. Chyba, że ktoś zabrał ładunki wybuchowe. - Stwierdził na głos, absolutnie nie zakładając, że przynajmniej jedna osoba w drużynie służyła za chodzący arsenał rzeczywiście wzięła ze sobą wspomniane ładunki. - ...A nawet jeśli, to prędzej ucierpią na tym ściany, niż te drzwi. Proponuję więc inny sposób. Dostaniemy się tam windą z wyższego poziomu. - Podzielił się swoją propozycją, wiedząc, iż za pancernym przejściem znajdywała się planowa winda.

_________________
Maestro
Od momentu wejścia w życie odznak napisz 100 postów fabularnych.
Biznesmen
10 razy nawiąż w wątkach do zawodu postaci.
Niedoskonały
Odnieś się/odegraj 5 razy wpływ swoich mutacji negatywnych postaciami na forum.
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Ciekawski
Poznaj 3 wampiry lub 3 wilkołaki na fabule.

Egon Cadieux

Egon Cadieux
Liczba postów : 875
Jakoś tak zaczaił co się wydarzyło jak panel zwisał już sobie smętnie na paru kablach. Czy mu się wydawało czy zaczynał czuć pulsowanie zwiastujące ból głowy. Wilkołaki.
Przez chwilę zastanawiał się czy nie wykonać szybkiego telefonu do któregoś ze swoich dwóch familiantów, może któryś potrafiłby odpalić drzwi jak samochód na kabelki, ale... z rozmyślań wyrwały go słowa Marcusa. Całkiem sensowne.
-Zostaw ładunki na lepszą okazję.- zwrócił się do Valerie, w duchu zgadzając się z opinią ich łapiducha. Te drzwi wyglądały tak jakby niewielki ładunek wybuchowy nie mógł im wiele zrobić.
-Daleko ta winda?- zapytał Marcusa gotów ruszyć przodem we wskazanym przez wampira kierunku. Nie żeby coś, ale to było najbezpieczniejsze wyjście. Jeśli spróbują wysadzić drzwi i to się nie uda to i tak będą musieli leźć do windy, no chyba żeby się udało, ale może Novusy zlecą się tutaj jak muchy... wróć, pszczoły do miodu i zaskoczy ich widok zamkniętych drzwi? Marna to pociecha ale zawsze coś. Oby po drodze tylko Theo nie zechciał skonsumować jeszcze czegoś... nie warto ryzykować niestrawnością.

Valerie von Rosenthaler

Valerie von Rosenthaler
Liczba postów : 242
694? Chyba tak, a może… nie… zazwyczaj pierwsze kliknięcia były tymi mocniejszymi, bo się człekowi chciało, a potem byle wklepać resztę i zrobić swoje. Mniej więcej taka myśl chodziła po głowie Val, gdy ta rzuciła okiem na panel do wpisania kodu dostępowego. A potem podszedł Theo i zaczął majstrować po swojemu, czyli tak jakby nagle stał się wilczą wersją Egonka! I dlatego nie powinni zabierać na akcje dzieciaków, nie obrażając Pana Doktora (o ile jego wiek to wiedza powszechna?).
- No i chuj - mruknęła wyraźnie niezadowolona, prawie że w rytm alarmu, który zaczął wyć i na ich poziomie. Skradanie się niby uważała za opcjonalne, ale teraz to już przesada, gdyby wiedziała to wzięłaby ze sobą m32 albo coś innego. Jak się bawić to już wybuchowo…
… a skoro o kaboom mowa, już jej rączka poleciała na kieszeń z ładunkiem. Widziała dwa rozwiązania, ładunek na zamek i eksplozja, licząc na ujebanie go tam. Wariant drugi, na ścianę boczną, słabszą niż drzwi jak nic, byle dobrać się do samego mechanizmu blokującego od tamtej strony, wyrwać drzwi lub po prostu taranować crinosami tam. I zanim ktokolwiek zacznie mówić o zawaleniu się budynku, na to aż tyle wybuchowej materii nie miała.
Drama mode, poczuła jak tysiące szpil wbijają się w jej wrażliwe i bardzo delikatne, zajęcze wręcz serce. Zdrada, zostawić w spokoju ładunki wybuchowe, i to przez kogo zadana! Egona! Koniec dramy mode ale nadal niezadowolenie tliło się w jej oczkach.
- Tik-tok, tik-tok, nawiguj waćpan, póki ordowcy mają jeszcze problem na samej górze - co tu dużo mówić, skoro jedna dusza proponowała alternatywę i druga ją popierała, Valerie nie chciała marnować czasu na sprzeczki, bo inaczej do Olszewskiej o spółki dotrą za dwa tygodnie.
Drugie miejsce w kolumnie było jej, bo akurat nawigacji-Vanina lepiej aby nikt nie uszkodził.

Dorien Crawley

Dorien Crawley
Liczba postów : 862
- Nie, nie, nie!
Weź tu zatrzymaj crinosa, wielkiego bydlaka, gdy rzuci się na coś z zębami. No nie da się. Nawet pacnięcie w nos nie poskutkuje. Dorien patrzył na smętnie zwisający panel z niedowierzaniem i czystym zawodem. Otwarcie tych drzwi i, jak przypuszczali, odnalezienie więźniów, mieli dosłownie na wyciągnięcie ręki. Mieli, jeszcze chwilę temu. Najchętniej roztrzaskałby te drzwi gołymi rękoma, aczkolwiek myśląc racjonalnie, wiedział, że nawet we dwóch, w formie wielkiej bestii, nie dadzą rady.
- Fuck, czemu to zrobiłeś? - powiedzieć, że na twarzy Doriena wymalowała się złość, to jak nic nie powiedzieć. Mimo wszystko zmarszczone brwi wróciły do swego naturalnego wyglądu tuż po tym, jak Crawley uderzył pięścią w metalowe drzwi. Nie mieli czasu na przepychanki, musieli znaleźć inną drogę.
- Prowadź - zwrócił się do Marcusa, nie używając jego imienia, tak samo, jak nie wywołał Theo, w obawie przed podsłuchem. No, Ordo i tak na pewno ich widziało, natomiast byli doskonale zamaskowani, więc zdradzanie tożsamości, nawet samego imienia, mogło być ryzykowne.

_________________
Forever can spare a minute
Once upon a time, in the hidden heart of France a handsome young prince lived in a beautiful castle. Although he had everything his heart desired  the prince was  selfish and  unkind.
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Maestro
Od momentu wejścia w życie odznak napisz 100 postów fabularnych.

Mistrz Gry

Mistrz Gry
Liczba postów : 772
Drzwi pozostały nienaruszone, niszczyło to jednak plany Guillaume na jak najłatwiejsze przejście na poziom -2. Trzeba było przyznać, że raczej nikt nie spodziewał się takiego podejścia do wielkich drzwi, ale skoro to przejście zostało wyłączone, to trzeba było szybko znaleźć inne. Dobrze, że byliście świadomi windy, która na pewno tam występowała, być może po drodze będziecie też mijać inne klatki schodowe, które mogły zaprowadzić was piętro niżej.
Wróciliście się do pomieszczenia z psami, gdzie jeden z nich zaczął beztrosko rozszarpywać kobiecą stopę, a następnie przeszliście w długi korytarz, który dalej wyglądał jak piwnica w jakimś zapyziałym bloku z czasów przedwojennych. Mogliście słyszeć zbliżające się kroki małych grupek, gotowych sprawdzić co wywołało alarm. Na pewno byli już świadomi, że oprócz szturmu na podwórku, ktoś dostał się do środka.
Mijaliście puste pokoje pełne pajęczyn, aż w końcu trafiliście w bardziej zamieszkałe czy tam zajęte skrzydło. Ochroniarze, którzy nie byli zbyt czujni mimo alarmów, najpewniej mieli po prostu pilnować drzwi na dół, które były za ich plecami jak i windy, która była z boku pomieszczenia. Pomieszczenie było czymś w stylu stołówki, dużo stolików i krzeseł, mało broni. Przy stolików siedziało 4 Novusów, którzy na razie was nie zauważyli, ani nie usłyszeli przez wyjący alarm. Mogliście spróbować przejść w sposób niezauważony, albo zaatakować.

-> jeżeli atakujecie: macie przewagę zaskoczenia, rzucacie na siłę przy ataku wręcz i na percepcję przy ataku bronią palną
-> jeżeli się skradacie: każde z was rzuca wybraną kostką, jeżeli będzie przewaga liczb parzystych - udaje wam się przejść po cichu (parzysty rzut ogólnie pozwala na ciche przejscie)
jeżeli nieparzystych - ochroniarze was usłyszeli (Nieparzysty rzut oznacza głośne przejście)

Theo Lacroix

Theo Lacroix
Liczba postów : 830
Rozwiązanie problemu drzwi okazało się być jednak bardziej skomplikowane niż podejrzewał. Chciał to zrzucić na ilość swojego doświadczenia i profesję, bo w końcu to nie on był informatykiem, a Enzo, skąd więc miał wiedzieć, że zepsucie panelu nic nie da? Był to też pewien odruch, chciał iść do przodu i pomóc, a wyszło, jak zawsze.
Wycofał uszka słysząc komentarz Marcusa, a później jeszcze bardziej się skulił słysząc krzyk i wyrzuty Doriena. Jemu uprzykrzać życia nie chciał, już nie mówiąc o tym, że każde opóźnienie może wpływać niekorzystnie na więźniów. Co jeśli przez jego działania Ida i inni zostaną zabici? Co jeśli te kilka minut zaważy o powodzeniu misji?
Przybity przysiadł na ziemi ze spuszczonym łbem, podwiniętym ogonem i zerkał niespokojnie na Doriena przyjmując z ulgą pomysł, żeby iść dalej. Słusznie, nie ma co tracić więcej czasu. Już nic kolejnego nie pogryzie, obiecuje, chyba... No dobra, nie obieca, ale postara się.
Ruszył za towarzyszami, trzepiąc łebkiem, bo ucho go zaswędziało. Zerkał raz po raz na Doriena, a gdy w końcu znaleźli chwilę względnego spokoju na namyślenie się czy warto atakować czy lepiej się przekraść, do podszedł do mężczyzny i nieśmiało wcisnął mu łepek pod rękę. Chciał przeprosić i upewnić się, że Dorien nie jest na niego tak zły, jak mu się wydaje. Liczył, że nie dostanie przez łeb, ale kto wie, w końcu jego błąd był dość poważny.

Kość=44

_________________

Caught you like the cold or a flu
Praying that I'll someday be immune
Nigdy się nie nauczą
Zrób coś mega głupiego na sesji.

Egon Cadieux

Egon Cadieux
Liczba postów : 875
Gdy ruszyli za Marcusem, Egon jeszcze na moment odwrócił się do Theo.
-Jeszcze jeden taki numer to uznam, że działasz w zmowie z Ordo i Cię odstrzelę- ostrzegł wilkołaka. Każdy miał prawo do błędów, jednak tak idiotyczne błędy przy dość trudnym zadaniu jakie mieli przed sobą, niepotrzebnie podbijało poziom trudności. Na razie jeszcze nie było źle, ale Egon zaczynał poważnie brać pod uwagę scenariusz w którym albo nie uda im się odbić zakładników, albo wręcz sami wlecą w łapy przeciwnika. Miał nadzieję, że tak się nie stanie, ale... różnie mogło być.
Widząc strażników, którzy jeszcze się nie zorientowali, że mają towarzystwo dał znak Valerie, żeby spróbowali się przekraść. To mogłoby im znacznie pomóc, bo gdyby ktoś zapytał strazników czy kogoś widzieli Ci mogliby zgodnie z prawdą odpowiedzieć, że nie. No a taka drobna rzecz mogła kupić im parę cennych minut i wprowadzić nieco zamieszania w szeregach wroga, a to zawsze było na plus, co nie? No i wiadomo im mniej czeka ich bezpośrednich starć tym lepiej.

Rzut: 42

Marcus Vanin

Marcus Vanin
Liczba postów : 268
- Niedaleko. - Odpowiedział tylko wampirowi, który względnie młodo wyglądał. Zaraz odwrócił się i skierował się schodami w górę, skąd przyszli. W drodze wyjątku to on teraz prowadził. Na uwagę rzuconą w stronę wilkołaka nie mógł powstrzymać uśmiechu. Gdyby okoliczności na to pozwalały, na pewno wyraziłby aprobatę słownie, może i nawet komplement, pogrążając przy tym młodego wilka jeszcze bardziej. Młodzików, zwłaszcza tak niesfornych, trzeba ustawiać do pionu.
Skoro większość była zgodna z propozycją, zaprowadził ich w stronę windy. Korytarz z opustoszałymi pomieszczeniami był mu znajomy, więc stąpał pewnie, dopóki nie natknęli się na pomieszczenie z grupą strażników.
Vanin, pomimo wyjącego alarmu, zdążył usłyszeć w czas krótkie, przeplatające się między sobą wymiany zdań między jednostkami. To sprawiło, że przystanął w porę i wychylił się nieznacznie zza ściany, żeby rzucić oko na otoczenie. Dostrzegłszy czwórkę przeciwników schował się z powrotem i odwrócił głowy w stronę towarzyszy. Uniósł sugestywnie dłoń, pokazując cztery palce, a potem przystawił palec wskazujący do ust. Następnie skinął głową w stronę, w którą mieli się udać i ruszył pierwszy. Powoli i ostrożnie.

Kość = 38

_________________
Maestro
Od momentu wejścia w życie odznak napisz 100 postów fabularnych.
Biznesmen
10 razy nawiąż w wątkach do zawodu postaci.
Niedoskonały
Odnieś się/odegraj 5 razy wpływ swoich mutacji negatywnych postaciami na forum.
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Ciekawski
Poznaj 3 wampiry lub 3 wilkołaki na fabule.

Valerie von Rosenthaler

Valerie von Rosenthaler
Liczba postów : 242
Te dylematy, zakraść się i uderzyć z zaskoczenia czy zwyczajnie przekraść obok. Pierwsze zjebane postawi ogół do pionu i utrudni dalszą drogę, bo póki co zdaje się rezerw nie poderwano do sprawdzenia alarmu z piwnicy. Z kolei druga opcja… no przynajmniej będą wiedzieć, z której strony nadbiegnie jedna z grupek adwersarzy, bo możliwe że właśnie dokładali sobie krwawe roboty na później. Dotrzeć do zakładników to jedno, wyprowadzić ich to drugie, a jeszcze robiąc wszystko zgodnie z planem! O panie...
Skoro stanęło na podejściu ala sprintel cel lub gorky 02 (czyli skradankowe), niech i tak będzie. Co prawda szpeju miała całkiem sporo ale spróbować warto, nie? Może nie będzie brzęczeć jak obłożony dzwoneczkami trefniś. Powoli i ostrożnie zaczęła więc kroczyć za Vaninem, mając nadzieję, że tym razem sama nie będzie przyczyną spieprzenia akcji…
… najwyżej w innej kategorii, gotowości do wystrzału, będzie na prowadzeniu.

K100=87

Dorien Crawley

Dorien Crawley
Liczba postów : 862
Powstrzymał się od komentarza odnośnie uwagi czy też groźby, która została skierowana do jego młodszego kolegi. Gdyby znajdowali się w innych okolicznościach, zapewne stanąłby, mimo wszystko, w obronie drugiego wilkołaka. Nie ma czasu. Po prostu nie ma czasu na rozważanie jak bardzo Theo utrudnił im wykonanie misji. Plan B i do przodu. Cofnęli się zatem do pokoju z psami, gdzie Dorien musiał wykazać się ogromną siłą woli, by nie spojrzeć jeszcze raz na znajomą mu nogę. Gdyby nie to, że taka noga waży z dziesięć kilogramów i jest bardzo nieporęczna, to zabrałby ją ze sobą. Podążyli schodami, które poprzednio wykluczyli.
Przeszkoda numer dwa. Strażnicy. Mogli albo wdać się z nimi w bójkę, albo przejść niezauważeni. Każdy kij ma dwa końce, a im dłużej analizowali sytuację, tym bardziej marnotrawili starania Duranda. Szybka decyzja - idą dalej, na paluszkach. Zakręcił dłonią kółko, wskazując Theo, żeby się zmienił z powrotem, bo jednak taka wielka bestia i przejście niezauważonym delikatnie się wykluczają. I chociaż nie spodziewał się, że młodszy wilkołak wybierze inną formę niż ta ludzka, to już było lepiej. Piesio mógł poczuć mizianie za uchem. Gdyby nie rękawiczka, którą Dorien miał na dłoni, pewnie byłoby bardziej drapanie. Porozmawiają sobie później. Ida, Ida była najważniejsza. Przemykali jedno po drugim,  mając nadzieję, że nie narobią hałasu.

Kostka: 19

_________________
Forever can spare a minute
Once upon a time, in the hidden heart of France a handsome young prince lived in a beautiful castle. Although he had everything his heart desired  the prince was  selfish and  unkind.
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Maestro
Od momentu wejścia w życie odznak napisz 100 postów fabularnych.

Mistrz Gry

Mistrz Gry
Liczba postów : 772
Los się naprawdę do nich szeroko uśmiechał. Kiedy próbowali przejść cichutko na paluszkach, by ochroniarze ich nie zauważyli, ci akurat zaczęli się kłócić czy obowiązuje zasada "dama na wszystko, wszystko na damę" i rozgorzała taka dyskusja, że kompletnie nie zwracali uwagi. Wyglądało trochę jak scena z kabaretu, ale cóż, takie jest życie i los, kiedy wypadają dobre kostki. W momencie, gdy ekipa zasuwała drzwi do tej słynnej windy towarowej, mogli tylko zobaczyć jak jeden z ochroniarzy rzuca kartami na stół i bierze kolegę za chabety. Najwyraźniej nikt nie podejrzewał, że ludzie będę próbować tędy zejść lub wejść z dołu. To też, jakby nie patrzeć, była bardzo cenna informacja.
Winda zwiozła was na koniec tego długiego korytarza, z którego boków mieściły się różne, dobrze zabezpieczone drzwi. Przez to, że weszliście z drugiej strony nie jesteście świadomi, że na końcu korytarza są jakieś pokoje, które nie są celami. Pokoje też, mimo tego, że posiadają małe szybki, mogą mieć ukryte drzwi gdzieś z boku, których możecie nie zauważyć z poziomu korytarza. Cóż, czas odnaleźć więźniów, tik-tak.

Theo Lacroix

Theo Lacroix
Liczba postów : 830
Lupus był dużo zgrabniejszą opcją, również dużo słabszą i mniej przydatną, jednak łatwiejszą do ukrycia. Również łatwiejszą do wklejenia włochatego łebka pod dłoń Doriena, który nie odgonił go zły, a pomiział za uchem, dzięki czemu wtulony między tylne nogi ogon, rozluźnił się nieco i zabujał lekko.
Grzecznie idąc przy nodze, płasko przy ziemi, wdreptał z wszystkimi do windy, posyłając każdemu spojrzenie, sprawdzając czy każdy się jakoś trzyma. Wiadomo, że uśmiechać się nie będą, ale jednak wolał upewnić się, że się nie załamują, albo, że nie patrząc na niego wkurzeni. Za bardzo się tym przejmował. Zjeżdżając w dół, przysiadł sobie, opierając się bokiem o wilkołaczego przyjaciela. Już nie zjebie nic. Tak sobie obiecywał i takie miał nadzieje.
Winda pingnęła, drzwi się otworzyły, a ich oczom ukazał się korytarz. Wystawił łepek i powęszył kilka razy, chcąc się upewnić, że nie pachnie tu jakąś trutką czy dużymi ilościami wrogów. Znów zerknął na każdego i na lekko drżących łapkach wyszedł z jeżdżącej w górę i dół klatki. Otrzepał się i ponownie przemienił w crinosa, by wydreptać na patykowatych kończynach na przód ich formacji, ponownie chcąc przyjąć na siebie ewentualnych wrogów. Nie umrze w końcu... chyba... Z resztą nawet jeśli, to za ten panel mu się należy i da w ten sposób więcej czasu towarzyszom.

_________________

Caught you like the cold or a flu
Praying that I'll someday be immune
Nigdy się nie nauczą
Zrób coś mega głupiego na sesji.

Marcus Vanin

Marcus Vanin
Liczba postów : 268
Zażyła kłótnia strażników tym bardziej motywowała Vanina do przekradnięcia się w stronę windy. Nie przykuwał zbytnio uwagi, o czym Novusi rozprawiali, ale w końcu usłyszał, jak jeden drugiego złapał za fraki. Chwilowe wzburzenie w jednostkach zapewne pomogło zagłuszyć dźwięk windy, która otworzyła się po jakiejś chwili, która - zważywszy na sytuację - jak na złość trwała wieki.
Niemniej pozostali nieprzyuważeni. Wkroczyli do windy i zjechali w dół. Wyszedł zaraz po crinosie i rozejrzał się w obie strony po korytarzu. Kojarzył miejsce, ale niestety, po aranżacji Novus Ordo nie był w stanie stwierdzić, gdzie dokładniej byliby więźniowie. Ogromna ilość drzwi jedynie zachęcała do rozdzielenia się i szybkiego przeszukania każdego pomieszczenia.
- Niech ktoś pójdzie za śladem krwi, który widzieliśmy od drugiej strony za metalowymi drzwiami. - Zasugerował w pierwszej kolejności. Skoro w podziemiach znajdował się ktoś, kto wymagał medycznej pomocy, był priorytetem. Cóż, przynajmniej według tego, co zdążył się nauczyć. Sama osoba była mu zupełnie obojętna. To tylko kwestia lekarskiej powinności oraz zobowiązania wobec pana Duranda. Jeśli już o nim mowa, przypomniał sobie to, co mówił jeszcze na zbiórce.
- Nie traćmy czasu. Niech każdy z osobna sprawdzi każde drzwi. - Dodał jeszcze, znowu trzymając broń w gotowości. Sam podszedł do pierwszych drzwi, żeby je spróbować otworzyć. Jeśli nie dało się tego zrobić, ruszał dalej, sprawdzając po drodze każde po kolei. Przemieszczał się w stronę metalowych drzwi, przed którymi wcześniej stali od drugiej strony.

_________________
Maestro
Od momentu wejścia w życie odznak napisz 100 postów fabularnych.
Biznesmen
10 razy nawiąż w wątkach do zawodu postaci.
Niedoskonały
Odnieś się/odegraj 5 razy wpływ swoich mutacji negatywnych postaciami na forum.
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Ciekawski
Poznaj 3 wampiry lub 3 wilkołaki na fabule.

Dorien Crawley

Dorien Crawley
Liczba postów : 862
Roztrzaskany panel dawał im jednak jakiś pozytywny aspekt - skoro oni nie mogli przejść przez masywne, metalowe wrota, to nikt inny także nie, przynajmniej z zewnątrz. W grę wchodziły potyczki z przeciwnikami, którzy albo znajdowali się na tym poziomie, albo takimi, którzy także wybiorą windę, ewentualnie ekstra schody, jeśli gdzieś były. Osobne klitki, zabezpieczone drzwiami, wyglądały obiecująco, przynajmniej z perspektywy potencjalnie przetrzymywanych tam więźniów. Theo postanowił iść jako pierwszy, niczym żywa tarcza. Dorien najpierw odetchnął głęboko, by, być może, złapać jakiś trop. W formie pośredniej miał na to szansę, chociaż zabezpieczenia klatek w postaci, znów, metalowych drzwi, były utrudnieniem. Starał się nie wychodzić przed futrzastego wilkołaka, ale desperacko wręcz zaglądał przez wszystkie okienka, bo chociaż Durand podał im kilka nazwisk, a w dodatku mogli natrafić na kogoś spoza tej listy, Dorienowi zależało na tylko jednej wampirzycy. Teraz przynajmniej wiedział, na podstawie znalezionej przez nich poszlaki aka odgryzionej nogi oraz zdjęć i namiarów, które Dorien dostał w wiadomości od swojej szpitalnej asystentki, że Ida musiała być w tym budynku. Może nawet w jednej z tych cel. Wyniesie ją stamtąd, choćby na crinosowych plecach.

_________________
Forever can spare a minute
Once upon a time, in the hidden heart of France a handsome young prince lived in a beautiful castle. Although he had everything his heart desired  the prince was  selfish and  unkind.
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Maestro
Od momentu wejścia w życie odznak napisz 100 postów fabularnych.

Valerie von Rosenthaler

Valerie von Rosenthaler
Liczba postów : 242
Nie tak szybko, po makale karta stop! Tego wersu chyba panowie nie znali, dla jasności mogli grać równie dobrze w pokera, durnia lub wojnę, a powinni bo to podstawa w karciankach. Niestety nie dane Val i jej grupie było wyjaśnienie im tego, bo po prostu minęli się, nie zauważając jeden drugiego. Mówi się trudno… choć tego pewna nie była, bo jej poupychany po kieszeniach szpej trochę hałasował, a i Dorien nie wykazywał zadatków na bycie Altairem.
- Po nitce do kłębka, idę - odparła Vaninowi, po czym próbowała wypatrzyć stróżkę krwi, zapewne po właścicielce ujebanej nogi, i podążać jej tropem, przypuszczalnie do konkretnych drzwi. Wpierw zerknęłaby przez szybkę do środka i dopiero jeśli nie dostrzegłaby tam żadnego zagrożenia, spróbowałaby je otworzyć.. Równie dobrze, po ofierze, mogli na nowego lokatora wrzucić jakiegoś wilkołaka z wścieklizną, ciul wie.

Sponsored content


Strona 4 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach