04.02.2024 | Are you kidding me?

2 posters

Go down

Enzo Lacroix

Enzo Lacroix
Liczba postów : 427
Motocykl spokojnie mruczał nad asfaltem, wraz z kilkoma samochodami wokół, które jednak szybko rozjechały się na inne strony. To jedno zdecydowanie pokochał w życiu wampira. Cisza, spokój i bezludzie na prawie każdej ulicy o odpowiedniej porze. Nawet w Paryżu, czasem zaś zastanawiał się, jakby to było w mniejszym mieście. Choć z drugiej strony wypadałby dziwnie jako jedyny sąsiad wałęsający się po nocy. I w zasadzie tylko po nocy, to byłoby jeszcze bardziej kłopotliwe. W małych miastach ludzie są wścibscy, mają na to czas.
Ruch uliczny praktycznie zupełnie go opuścił, im bliżej był mostu, ale jakoś nie zwrócił na to uwagi. Jego myśli zaczęły nieubłaganie krążyć wokół samego traktu. W prawdzie to nie był ten most, ale Sekwana ta sama. Uczucie też bardzo podobne, a raczej pasujące.
Wampir zatrzymał się w połowie długości, ale nie z pierwotnie zamierzonych powodów. Droga po drugiej stronie była zatarasowana przez tłum, który chwilowo chyba zrobił sobie przerwę. Albo zaczął nocować. Kolorowe transparenty zostały w większości oparte o budynki, latarnie czy balustrady mostu, ludzie leżeli na kocach, kurtkach i torbach i ogólnie wyglądało to jak zmiksowanie wystąpienia Greenpeace'u z obozem uchodźców.
Enzo ściągnął kask i zmrużył lekko oczy, starając się dostrzec napis na największej, żółtozielonej tablicy, ale bazgroły wydawały się zupełnie bezsensu. Coś o tym, że oni przybyli z gwiazd, że rząd układa się z Nicośtamowcami i Ziemia dla Ziemian. Nie brakowało też foliowych czapek.

@Marr

Marr

Marr
Liczba postów : 314
To prawda, w małych mieścinach każdy mieszkaniec chciał wiedzieć wszystko o sąsiadach - i jednocześnie utrzymać własne sekrety w tajemnicy. Zwykle to się nie udawało i dlatego cała miejscowość tworzyła tę dziwną, hermetyczną zbieraninę kłaniających się sobie z uśmiechem męt - które obrabiały dupsko jeden drugiemu, tuż na granicy słuchu. Wbrew pozorom w wielkim mieście wszystko działało w oparciu o ten sam schemat - jedynie rozgrywki toczyły się o wyższe stawki. Podwładni szukali argumentów do użycia w rozmowie o podwyżce i/lub awansie, szefowie kombinowali jak dobrać się do tego co skrywała spodnie sekretarza/spódnica sekretarki.
Taka to ludzka natura.
Marr, pomimo sporego wieku, miała swoje fazy. Jedna z nich obejmowała motoryzację i tym razem sprowadziła do Paryża swego amerykańskiego pupila - z mocno przyciemnionymi szybami. Bądź mądry i spróbuj wywróżyć płeć kierowcy, o innych detalach nie mówiąc. Zgodnie ze swoją manierą, dodała do tego autka coś od siebie, na różne wypadki - wyjątkowo preferowanie bez wykorzystywania go w boju. Już prędzej wolałaby wdać się w gonitwę z gliniarzami i ich radiowozikami, serio.
Wszystko byłoby ładnie i pięknie, gdyby nie protest starych bab. Manifestacje! Protesty! Blokady! Vive La France. Jej najgorsza strona od razu chciała wcisnąć gaz do dechy, czyniąc z auta kulę - a ze śmiertelników kręgle. Bez obaw, to tylko fantazje przeżywane przez niejedną osobę, której nagle na drodze stanął zator.
- You've got to be kidding me - wyrwało się z ust niewiasty, czystą angielszczyzną, najlepiej oddającą irytację. Dała po hamulcach, stając obok jakiegoś motocyklisty.
Jakiegoś?
Enzo na motorze, zamiast programować lub gierczyć w piwniczce. Może jeszcze się okaże, iż miał pod ubraniami kaburę z bronią oraz wkładkę zdolną do zablokowania strzałów z pistoletu? Wtedy mamusi urosłoby serduszko.
- Bonjour - raczyła wypowiedzieć to jedno słówko, tuż po otwarciu okna i spojrzeniu na jego osobę. Stówka na blat, iż nie spodziewał się jej tutaj zastać.
Swojej krwiopijczej mamusi, niekoniecznie ukochanej.

@Enzo Lacroix

Enzo Lacroix

Enzo Lacroix
Liczba postów : 427
Francuzi byli doprawdy ciekawą nacją i za każdym razem, kiedy słuchał o innych, musiał to swoim przyznać. Ale było coś, czego jeszcze nie zasmakował jakoś szczególnie. Rewolucje. Lubiono protestować, lubiono wychodzić na ulice i krzyczeć o swoich racjach, nawet jeśli niekoniecznie były to racje absolutne, a połowa z protestujących nie bardzo wiedziała, o co właściwie chodzi, ale zgodziła się z jednym zdaniem nabazgranym flamastrem na kartonie. Oto było właśnie prawdziwe oblicze demokracji, a on stał podparty nogą o krawężnik, rękoma o kierownicę japończyka i podziwiał tę tyradę absurdu.
Dopóki obok nie przyhamował nieco za ostro czarny samochód. Choć nazwać TO "samochodem" wydawało się karygodnym spłaszczeniem rzeczywistości i studnią ignoranctwa. Enzo wyprostował się nieco i uśmiechnął mimowolnie na widok maszyny, której kierowca chował się za przyciemnianymi szybami. Nie gapił się długo, a przynajmniej nie miał takiego zamiaru, ale za moment powitanie znowu odwróciło jego uwagę.
— Bon... — zaczął odpowiedź i aż urwał z wrażenia. Ślepia wampira rozszerzyły się, a na jego usta znowu wpełzł uśmiech. — No no no, kogo ja widzę... W domu cię nie chcieli? — zaśmiał się, szczerząc jeszcze-nie-kiełki, bo wprost nie mógł się powstrzymać od tego typu komentarza. Niemniej, trudno było nie zauważyć, że cieszy się na jej widok. — A nawiasem mówiąc, chyba możemy zawrócić. Dyskusja z idiotami nie ma sensu — dodał, skinąwszy głową w stronę staruszek, z których jedna zaczęła machać tabliczką skierowaną w ich stronę.

@Marr

Marr

Marr
Liczba postów : 314
Francuzi byli dziwni. Kochali demokrację tak bardzo, iż sami doprowadzali do jej upadku - a później obalali kolejnych rządzących, władających pojedynczo. Do tego ciągnął się za nimi odór tchórzostwa, choć nawet przed kilkudziesięcioma laty tłukli się dopóki to miało sens - w szerzej perspektywie wychodziło im to raz lepiej, raz gorzej, ale zazwyczaj z bagnetem na broni i za ojczyznę. Ich język w Europie kojarzył się z czystą gejozą, poza zaś wszystkim co tyczyło się miłości; a ta statystycznie miała przewagę m/f. I wreszcie kuchnia - jak jedna nacja może piec tak zajebiste croissanty, by na danie główne podać żabie udka!?. Słowo honoru, ich stereotypy należały do najskrajniejszych.
Mając w głębokim poważaniu protest - i pseudoekologię - dodała gazu i pozwoliła podrasowanej v8 zaryczeć. Piękna symfonia, która zdolna była stanąć w szranki z postulatami pierdolniętych starych bab. Pół biedy gdyby odmawiały głośno pacierz, lecz za wygłaszanie herezji o istnieniu wampirów i wilkołaków należał się przynajmniej czasowy uszczerbek na słuchu.
Lub zabranie emerytury, mogą protestować to i do pracy się nadadzą.
- No wiesz - rozpoczęła wypowiedź, po czym zrobiła tzw. zimny łokieć. Im więcej powierzchownego luzu po swojej stronie, tym większy lament starych pierdół stojących w pewnym dystansie przed nimi. - Sztokholm to strasznie niebezpieczne miasto: imigracja, przestępczość, a winnym jest zawsze broniący się, o ile ma białą skórę. Do tego stosunek zarobków do czynszu, nie jest przyjemnie. Twoja kanapa jest tańsza - rzekła, po czym na jej ustach zagościł łobuzerski uśmieszek. Wyjechała, narozrabiała, wróciła - typowa Marr - choć w skali trudności to akurat było bliżej urlopu.
Bezpłatnego, niestety.
- Ufam, iż byłeś grzeczny i wystrzelił... wyjadłeś wszystkie pestki słonecznika, które ci pozostawiłam? - spytała i uniosła przy tym brew. Poważne pytanie kontrolne, tylko nie próbuj kantować. - Dyskusja miałaby sens, o ile mielibyśmy przy sobie sprzęt do tłumienia zamieszek i nieco wsparcia - dodała jeszcze z czystej złośliwości wobec bliźniego nie swego; kto by chciał te pomarszczone, namolne mumie w swoim drzewku genealogicznym lub nawet grupie?
- Prowadź, tylko na trasę nie wybieraj za wąskich uliczek. Widzisz, że mam nadwagę - rzekła, po czym poklepała dłonią drzwi auta. Przez wąskie miała na myśli te, gdzie żaden czterokołowiec zwyczajnie nie zmieści się. Z kolei sam cel podróży - to już zależało od Enzo. Ona w Paryżu była zaledwie skromnym gościem.

@Enzo Lacroix

Enzo Lacroix

Enzo Lacroix
Liczba postów : 427
Przewrócił oczami na jej odpowiedź, ale nie w geście niedowierzania. Nie do końca i nie w tym sensie, raczej to była czysta rezygnacja.
— A mówią, że na północy się dobrze żyje — skomentował z ironią w głosie i zerknął na wampirzycę. — Skąd wiesz, że moja kanapa jest tańsza? To całkiem dobra kanapa — zaśmiał się w odpowiedzi, a przez łebek przemknęło mu pytanie, ile czasu minęło między zniknięciem Marr a jego przeprowadzką i w którą stronę. Głupie detale, które w krytycznych momentach potrafią umknąć i namieszać w głowie, chociaż dobrze się wie, jak było. Tak czy inaczej, nawet był ciekaw, co by powiedziała na jego nowe mieszkanie.
Zerknął na babuszki, które chwilowo przestały się nimi interesować, bo ich uwagę odwrócił jakiś krawężnik. Pewnie sąsiedzi go wezwali za zakłócanie spokoju. Zaraz i ponownie zwrócił się z uśmiechem do swojej stworzycielki.
— To było trochę głupie pytanie. Chociaż... nie powiem, na początku nie bardzo się spodziewałem, że mi się przydadzą. Także, dzięki. — Powinien był od razu zakładać to za pewnik. Może i nie oszczędziłby sobie niektórych kłopotów tak czy inaczej, ale rozczarowanie światem byłoby mniejsze. — Wystarczyłby dobry automat — wymruczał w odpowiedzi, obserwując powolne przepływanie tłumu tam i z powrotem jak kołysany jogurt. — Widzę. — Zerknął na nią, a zaraz sięgnął po kask, by go nałożyć. — Takiej nadwagi trudno nie zauważyć.
Enzo odpalił silnik i bez zbędnego pośpiechu wyminął auto przed maską, elegancko i w normalnych okolicznościach bardzo nielegalnie zawracając na środku mostu.
Ruszył główną drogą, kierując się w stronę Parku Monceau i to nie bez powodu. To tam właśnie parę miesięcy temu natknął się na tych kilku dziwnych łebków i chyba po prostu był ciekaw. Po drodze mijali kolejnych protestujących, którzy jednak w nieco bardziej cywilizowany sposób poruszali się po chodnikach i tylko przez przejścia przewalali się zgrają. Niektórzy przystawali i gapili się na samochody, choć Enzo miał wrażenie, że tylko na te konkretnie, że głównie na nich. I miał powody sądzić, że słusznie.
Może przyjście tu było błędem?
Zatrzymał się przy jednym z barów, gdzie przed ogródkiem piwnym znajdował się stosunkowo wygodny parking. Na razie nie zdejmował kasku, a tylko zerknął na Marr, by się zorientować, czy przyjmie to nieme zaproszenie na coś mocniejszego.

@Marr

Marr

Marr
Liczba postów : 314
- Ze studentki z wymiany międzynarodowej chcesz zdzierać za nocleg? - odparła zaczepnie, tak apropo kanapy. Bądź co bądź grunt aby była wygodna, co działało tylko do pewnego progu cenowego. Nie wszystkie metki były warte kosztów.
Na kolejne słowa mogła jedyne uśmiechnąć się, po czym zawróciła się wraz ze swym żelastwem zaskakująco zgrabnie. Może nie najciszej i z odrobinką dymu - to fakt - lecz czego innego można spodziewać się po klasycznych muscle carach zmuszanych do manewrów na wąskiej przestrzeni?
Do diabła z legalnością, to nie przestępstwo jeśli w okolicy nie ma bagiet.
Następnie docisnęła gaz i trzymała się blisko Enzo, tak iż ten mógł czuć na karku cudzy oddech - w przenośni. Ktoś tutaj ewidentnie i wprawnie przestawił się z jazdy konnej na samochodową i to już dawno temu. Wierzchowce z metali i tworzywa były po prostu przyjemniejsze w obsłudze.
Na samym parkingu zaparkowała już cywilizowanie i bez żadnych numerów. Kiwnęła przy okazji głową, od razu w kierunku wolnego stolika. Och, jakiż to przykład dziecku będzie dawać - alkohol a potem znowu wsiąść za kółko? Tsk, tsk. Z ludzkiej perspektywy to zbrodnia, dla Długowiecznych żadna różnica - tak łatwo nie mogli się najebać.
Swoją drogą, jak na ponad tysiąclatkę, nie ubierała się wcale staromodnie.
Od razu zajęła miejsce przy jednym ze stoliczków, niemalże niebo introwertyka, bo z dwoma miejscami. Nie mniej nie więcej, niczym dla mistrza i ucznia - Sithów.
- Więc co w tym czasie porabiałeś? Tylko wiesz, niekoniecznie stawiając na piedestale to co powiedziałbyś kolegom z oficjalnej pracy - spytała i jednocześnie rzuciła oczkiem na leżące na stoliku menu, gdyż tego typu barowych ofert do końca nie znała. Powiedzieć: piwo albo mocny drink - to jak stwierdzić: jadłam pizzę/ramen.
Odmian była po prostu masa.

@Enzo Lacroix

Enzo Lacroix

Enzo Lacroix
Liczba postów : 427
Czy zdarłby z Marr za nocleg? Nie. Czy zrobiłby to ze studentką z wymiany międzynarodowej? Możliwe, że tak. Nie żeby miał coś do studentów, ale obecnie ich poziom życia ponoć nijak się ma do tego biednego studenta z legend, który parówki musiał gotować w czajniku i jeść chleb z keczupem. Ale żadnej studentki tutaj nie miał, chyba że o czymś nie wiedział.
Tak po prawdzie, Enzo nawet do głowy już nie przyszło, że będą w teorii jeździć po alkoholu. To była jedna z rzeczy, do których przyzwyczaił się szybko i wcale zarazem, bo choć brak skutków upojenia był wygodny, to też brak jakichkolwiek efektów pozytywnych potrafił czasem irytować. Ale że wampir mógł przestać przejmować się tym, co i kiedy spożywa, to było nadzwyczaj przyjemne. I na szczęście on nie miał problemów pt. "jak możesz rozpijać własną matkę".
Zgasił silnik, odłożył kask na miejsce i jeszcze raz przesunął sobie wzrokiem po niczego sobie kształtach maszyny. Miał myśleć o samochodzie i chyba znowu zacznie myśleć intensywniej.
Ale najpierw rzeczy ważniejsze.
Stoliki 1:1 zawsze były jakieś specyficzne. Z pewnością nie stanowiły marzeń introwertyka, wręcz przeciwnie, zmuszały do samodzielnego zajęcia się towarzyszem. Niebem na ziemi był stolik z jednym krzesłem, a czymś pośrednim ten z wieloma, gdzie zawsze istniała szansa na chwilę wyłączyć się z towarzystwa bez konsekwencji. Ale te dwuosobowe Enzo kojarzyły się z czymś zgoła innym, ze spotkaniem w jakiś sposób sformalizowanym, czy to przez faktyczne umówienie, czy zwykłe założenie, że człowiek nie życzy sobie niezapowiedzianych gości.
Wziął do rąk menu, ale szybko oderwał od niego wzrok i podniósł na Marr. Na jego ustach zapałętał się uśmiech, a sam wampir oparł się plecami o tył krzesła.
— Od czego powinienem zacząć... Ogólnie, odkąd wyjechałaś, zrobił się straszny syf. Ktoś chciał zinfiltrować Hotel, ktoś się na kogoś uwziął, a wszędzie biegają łebki chcące zapolować — wymruczał, przerzucając kartę ku mniej wytrawnym alkoholom, które w miejscu takim jak to i tak były pewnie średniej jakości. — Ale największy hit odwalił się w Luwrze. — Ponownie podniósł wzrok na Marr. — Zdecydowanie się nie nudziłem, ta, skorzystałem z kilku twoich rad i nawet zostałem bohaterem — zakończył z uśmiechem. — To co, może timberline?

@Marr

Marr

Marr
Liczba postów : 314
Jak to nie miał żadnej studentki? Człowiek - pośrednio wampir i wilkołak - uczył się całe życie. Ot taka Marr, dać jej do ręki pada i kazać grać w fifę, mniejsza o część, to też byłaby nauka. Albo kazać przestudiować drinki i niech staroć spróbuje je rozmieszać! Też nowinki. W sumie, jak tak dobrze się zastanowić, gotowanie parówek też byłoby dla niej pierwszyzną... jeszcze zjeść hot-doga na mieście to ok, ale jak obejrzała proces produkcyjny tego... czegoś, to jakoś ochota od tamtej pory jej przeszła.
Biedni studenci, którzy musieli wyżyć na tym i zupkach z proszku - #amino.
Przeleciała wzrokiem po drinkach i jakoś nie mogła się na żaden zdecydować. Prawdę mówiąc to czuła się w tej sytuacji może nie tyle skrępowana, co zwyczajnie obco. Dla większości knajpkowanie to rzecz rutynowa, dla panienki Sigyn rzadkość - przynajmniej w kontekście socjalnym - wiec czuła się niczym rasowy introwertyk wyciągnięty z piwnicy.
- Wiesz, swego czasu mój second in command okazał się zdradzieckim kufonem, więc Hotel mnie akurat nie dziwi. Do tego bezprawie, mniejsze lub większe ale jednak, sprzyja vendettom - rzekła, po czym obróciła menu ze dwa razy na stoliczku. - Uwierz mi, słyszałam o tym - dodała, tak apropo Luwru, po czym przeniosła spojrzenie na wampira, a na jej ustach pojawił się cwany uśmieszek.- I aż korci mnie spytać, czy twoje łapcie były w to jakoś zaangażowane? - czy coś słyszała? Ależ nigdy w życiu! Przynajmniej jeśli chodziło o samego Enzo, gdyż samych nagrań już się naoglądała i to niekoniecznie w wersji zaprezentowanej w mediach. Miało się swoje sposoby... i odpowiednich ludzi.
- Niech będzie - odparła i cokolwiek składało się na ten drink, cudem być nie mogło lecz od takiej knajpki aż tak wiele wymagać nie mogli.
Przy okazji wyprostowała się i rzuciła okiem, jakże niewinnie, do wnętrza lokalu.
- Swoją drogą, bardzo ciekawe miejsce. Urokliwie, bez wątpienia, z bardzo osobliwymi patronami... - aż chciałaby widzieć minę ordusowca, który załapałby się na ten spektakl: dwa wampiry, ponoć-jakiś-młodzik-co-ma-brata-wilkołaka i ten-stary-babsztyl, przy jednym stoliku i tak na widoku! To ci dopiero prowokacja, knują coś.
bez wątpienia.

@Enzo Lacroix

Enzo Lacroix

Enzo Lacroix
Liczba postów : 427
Podniósł na nią wzrok, z którego było widać, że zaskoczony tą informacją nie jest, raczej zaintrygowany, łączył fakty, porównywał. Mało możliwe, by Marr mówiła o tym samym człowieku, jaki przyszedł mu do głowy, ale to jedno zdanie w zupełności wystarczyło, żeby zauważył podobieństwo.
— Zdradziecki kufon brzmi jak pikantna historia, chętnie posłucham — wymruczał, zerkając po niej z zaczepnym uśmiechem. Oparł się o tył krzesła i lekko zastukał zamkniętym menu o krawędź blatu przed sobą. — A jak myślisz? — Uśmiechnął się szelmowsko. — I tak i nie, przyszedłem popatrzeć i wyszło jak zawsze... Powiedzmy, że polubiłem maczanie palców. Chociaż... to nie było przyjemne, nie powiem. Za to moja czarna lista zyskała nowe twarze. — O tak, wracali do tematu prowadzenia vendetty. Czy jego plany na siebie krążyły wokół tej właśnie kwestii? Chyba sam musiałby się nad tym zastanowić. Poniekąd to ułatwiały, nie dało się zaprzeczyć, ale nie były w centrum. Raczej. Nie było z nim jeszcze aż tak źle.
Jako że zjawiła się kelnerka, złożył zamówienie. Zerknął w bok na ułamek sekundy, odruchowo za spojrzeniem Marr, na nieco większy ułamek zatrzymując oczy na spódniczce kelnerki, a zaraz i przytaknął lekko.
— Bardzo obiecujące, chciałbym poznać włodarza... Swoją drogą, trochę się dziwię. A trochę niepokoję. Takie rzeczy działają zwykle w dwie strony, wiesz — dodał, uznając, że wampirzyca zrozumie, co miał na myśli. Zasada była prosta, żadna ze stron nie znała wszystkich oczu i uszu tej drugiej, więc przez głowę młodego wampira przebiegło pytanie, ilu Novusów włóczy się po ich ziemiach pomimo tych wszystkich straży, ochrony i tak dalej.

@Marr

Sponsored content


Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach