2.01 The Page of Cups

3 posters

Strona 5 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Go down

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
First topic message reminder :

Sekundy kapały jednostajnym rytmem, przelewały w gęste godziny wypełnione samotnością i pustką. Wnętrze było tylko nieznacznie podgrzewane, ale chłód przesączający się przez mizernie ocieplone blaszane ścianki był przyjemny. Zupełnie jakby ktoś pochował ją w nieco za dużej trumnie. To nawet nie byłby taki głupi pomysł mieć trumnę pomalowaną na czerwono, z wielkim napisem "Coca-cola" i kilkoma doczepionymi światełkami. Już dawno wyłączyła światło, zaraz po tym jak zachęcona chwilą zadała kartom niewłaściwe pytania. Arcykapłan na przecięciu zbyt zblazowany miał wyraz swojej ogolonej twarzy, bezdenna czerń oczu spoglądającej na nią odwróconej matki, a potem nadchodząca ruina... upadająca wieża. I jeszcze niesprawiedliwość na deser... Czy karty mogły być życzliwsze? Cóż za doskonała przepowiednia na nadchodzący rok. Pozostała więc czerń pośród rozsypanych arkanów i krew biegnąca ciurkiem przez słomkę wprost do ust.

Kiedyś jednak trzeba było wstać...

Gdy w końcu dźwignęła się z pozycji leżącej, klaśnięciem w dłonie przywołała światło. Zmęczona stagnacją, zniechęcona do życia, sprawdziła porę dnia i ze stęknięciem zawodu skonstatowała, że jest już noc i może wypadałoby rozprostować kości. Wsunęła na siebie termiczny jednoczęściowy kombinezon, narzuciła barwną, wzorzystą, sięgającą za kolana kurtkę i wychynęła przez jedne drzwi, a potem klapę. Zmierzch przychodził o tej porze roku wcześnie, teraz było ledwie po osiemnastej. Z sapnięciem zrzuciła na śnieg leżak, ustrojstwo umyślone pod letnie kąpiele słoneczne, aniżeli zimowe siedzenie i mrożenie sobie dupy, Tahira jednak rzadko kiedy przyjmowała rzeczy podług ich pierwotnego zamysłu. Uwaliła się na rozłożonym siedzisku i wyciągnęła papierosy. W ciężarówce wolała nie palić, ale tu, na świeżym i mroźnym powietrzu? Zaciągnęła się wilgotnym od wiśniowego syropu tytoniem i odchyliła głowę, czując początkowe, przyjemne odrętwienie przechodzące całe ciało.

Cisza, spokój i...

... czyjeś niespieszne kroki.

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Odetchnął z ulgą, słysząc że nie chce by sobie szedł, chociaż to uczucie nie trwało zbyt długo, gdy wampirzyca niespodziewanie odwróciła się, obejmując go w pasie. Zaskoczyła go tym gestem. Zaskoczyła i zamieszała mu jeszcze bardziej. Jakim cudem jego głowa mogła być tak pełna myśli, a jednocześnie tak bardzo ich pozbawiona? Nie wzbraniał się jednak przed jej ramionami, sam odwzajemniając uścisk, ciesząc się, że nie kazała mu wyjść z ciężarówki i dać święty spokój.
- Wiem, że jestem - mruknął cicho do jej ucha, bo rzeczywiście tak się właśnie teraz czuł. Głupi, że nie potrafił zauważyć jej intencji wcześniej, głupi, że nie przemyślał czego sam chce i głupi, że teraz najchętniej wróciłby do leżenia z nią na łóżku, zostawiając nieprzyjemne tematu na kiedy indziej. Zmarszczył brwi i zadał pytanie, które mogło pewnie służyć za świetny argument do postawionej przez nią tezy. - Co ci doradzałem? Mówisz o laboratorium?
W grudniu wiele czasu spędzili tam razem, a on wielokrotnie, jako ten siłą rzeczy bardziej doświadczony, udzielał jej wielu porad, co robić, jak się zachować i na co uważać, a ona zawsze słuchała się go, nie próbując robić leży tym żadnych głupot. Czy była to cechą, która cenił w osobach, które potencjalnie próbowały go podrywać? Zdecydowanie tak. Czy było to coś, co pomogłoby mu ten podryw zauważyć? Zdecydowanie nie.
- A ty świetnie odgrywasz scenki przed Bogu ducha winnymi sprzedawcami - odpowiedział po włosku. Wspomnienie tamtego momentu, wywołało u niego uśmiech na twarzy, pomimo sytuacji, w której się oboje znaleźli. Zaśmiał się cicho. - I cieszę się, że mogłem umierać przez truskawki akurat przy tobie.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Zadarła głowę, obrzucając go gniewnym spojrzeniem okraszonym równie gniewnym sapnięciem.
– Laboratorium? Serio? Czy Tobie na prawdę trzeba wszystko palcem? – zapytała, widząc w prostocie orzechowego spojrzenia, że Silvan bynajmniej się z nią nie droczy, a mówi całkiem serio. Tahira pozostawała nieświadoma istoty komunikacji werbalnej, ponieważ bardzo łatwo przyszło jej zatopić się w tę niewerbalną. Sama z ojcem nie rozmawiała latami, co urosło do obszernych rozmiarów wielkiego, nierozwiązywalnego konfliktu oczekiwań i słów, które między nimi nie padły, ale nigdy, przenigdy nie przyznałaby, że brak rozmowy był powodem takiego stanu rzeczy. Podobnie teraz, choć niewątpliwie w mikroskali problemów z Sahakiem, wpadała w utarte koleiny przypuszczeń i osądów, z irytacją podchodząc do jego nieumiejętnego odczytania cudzych intencji, nawet teraz, gdy miał je podane na talerzu. Prawda też, że trafiła na przypadek szczególny.

Ale stało się, spojrzała na niego w końcu, w impulsie, a gniewne ogniki momentalnie się rozmaślaniły, rozeszły kojącym ciepłem domowego kominka, miast niszczycielską pożogą lasu. Nie odsuwał się też, uspokajał ją obecnością, odwzajemnieniem uścisku, czy prostym włoskim komplementem, który jednak zaraz po tym, gdy mówiła, że lubi, gdy właśnie mówi w tym języku... Ach... Mógł poczuć, jak mięknie mu w dłoniach, jak napięcie jak przyszło, tak odchodzi. Nie umiała się na niego gniewać bardziej niż dziecko na matkę, gdy ta zabrała mu lizaka.
– Mogę Ci pokazać, o co mi chodzi...– wymruczała durząc się w nim dalej, eksplorując jego plecy niespiesznym głaskaniem, badaniem wypukłości łopatek, czy niewielkiej doliny kręgosłupa ciągnącej się przez cały tułów.  – W końcu zaoferowałeś się, że będę mogła na Tobie poćwiczyć... – przypomniała usłużnie deklaracje, która padła w nieco innym układzie sił, ale nie myślała o tym, ośmielona tak relaksacyjnym działaniem narkotyku, jak i faktem, że nie rozeszli się, a wręcz przeciwnie, dalej trwali przy sobie.

@Silvan Zimmerman

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
- Nie wszystko - mruknął cicho, gotowy zaprotestować, że nie, oczywiście, że naprawdę nie wszystko trzeba było wskazywać mu palcem, ale w tym jednym przypadku mogłaby wyrażać się nieco jaśniej.
W przeciwieństwie do Tahiry nie wykonywał żadnych kolejnych ruchów, ale i nie wypuszczał jej ze swoich objęć, pozwalając, by jej dłonie suneły mu po plecach, jakby chwilę temu wcale nie stwierdził, że oboje powinni zachować dystans. Cieszył się jednak z jej obecności, dotyku i spojrzenia, gdy iskierki wkurzenia w oczach wampirzycy ustąpiły miejsca czemuś innemu. Śmieszne, jak jednocześnie uspokajała go będąc tak blisko niego i z każdą sekundą sprawiała, że gubił się jeszcze bardziej.
A potem padła propozycja. Spojrzał na nią zaskoczony. Odczytywanie z krwi zawsze kojarzyło mu się z pewnym dyskomfortem. Po wszystkim zostawał z głową zapchaną cudzymi wspomnieniami, o których ciężk było zapomnieć. Zawsze istnieli jednak ludzie, których wspomnienia były ważniejsze, niż potencjalny chaos w głowie. Skłamałby też gdyby powiedział, że nie był ciekawy. W końcu sam wielokrotnie analizował różne ich interakcje, próbując zrozumieć, które z nich mogłoby o czymś świadczyć, a które wręcz przeciwnie. Teraz mógł się dowiedzieć.
- Dobrze - skinął nieznacznie głową, zdecydowany na to co miało się zaraz stać. - Jak chcesz to zrobić? Czujesz się na siłach? Możemy jeszcze chwilę poczekać. Właśnie ręka. Wszystko w porządku? - W tym wszystkim zupełnie zapomniał sprawdzić, jak przebiegła regeneracja, chociaż wnioskując po tym co widział, złamanie zrosło się bez jakichkolwiek komplikacji.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Och nie... propozycja padła, a on się zgodził. A to wiązało się z faktem, że znów musiała wypuścić go z rąk. Znów... Rozczapierzyła palce i znów wtuliła się mocno, na moment, na chwilę, ostatni raz. Kolejny ostatni raz. Każdy moment tego kontaktu był unikatowy, śmiertelny w swojej istocie, a przy tym oswajający ją z faktem, że Silvan choć nie przyjął jej entuzjastycznie, też nie odrzucił jej definitywnie. Szedł swoją, trzecią drogą okraszoną kwieciem subtelnej niepewności. Głupiec, naiwny i dobroduszny, pozbawiony ciężaru oczekiwań. Była przerażona tym, co czuła, ogniem, który nie parzył, kiedy we dwoje byli sami, tylko dla siebie. Ból, który temu towarzyszył i lęk jaki go dopełniał był w zupełnie nowej jakości w stosunku do doświadczeń całego, nie tak krótkiego życia wampirzycy.

– Ależ oczywiście, wszystko z ręką jest już w porządku. – skłamała, odsuwając się od niego niechętnie. Wróciła uwagą do łóżka, z którego zgarnęła drugie jabłko. – Jestem bardzo podekscytowana pokazywaniem Ci rzeczy. Pozwolisz, że nie będę myśleć o tym żenującym fragmencie podczas tarota, gdy opowiadałam Ci o Tobie? – idealne pytanie, żeby zaraz po nim wgryźć się w silikon i opróżnić go niemalże jednym haustem. Pragnienie Tahiry było legendarne. Była testerem idealnym — Silvan na palcach jednej ręki mógł policzyć momenty, gdy powiedziała dość.

– Nie wiem... mm... czy możemy pójść w vintage, tradycyjny sposób pozyskiwania przez wampiry krwi? – zapytała niepewnie, wyrzucając zużyty kawałek plastiku.– Po prostu za pierwszym razem się udało podczas gryzienia, a hmm... no próba pobrania krwi i wtłoczenia w nią informacji poprzednio okazała się fiaskiem i tak ten no...– zdrową ręką podrapała się po karku, mimowolnie uciekając wzrokiem w kierunku bezpiecznego pokoju i ukrytej weń lodówki.

@Silvan Zimmerman

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Skinął głową z ulgą, słysząc, że wszystko było w porządku. Nie zakładał, że kłamała, w końcu czemu by miała kłamać w tak ważnej sprawie., jaka było jej zdrowie?
- Myślę, że sam za dobrze pamiętam twoje słowa, byś musiała mi je przypominać - powiedział, uśmiechając się niepewnie. Układ. Ułożyła cały układ o nim, tłumacząc na jego oczach, co też karty mówiły jej w jego sprawie, a on tylko kiwał głową, próbując udzielić jej kilku rad w sprawach sercowych i zachęcić do działania. - Ale dobrze ci wtedy doradzałem - Bo rzeczywiście czekanie na nic, by się jej nie zdało. Zaczął mieć swoje podejrzenia, ponieważ wtedy pocałowała go w skroń, a on zaczął intensywnie o tym myśleć. A gdyby wtedy spał? Wtedy pewnie nie byłoby tej całej rozmowy.
Ugryzienie…
Bał się ją ugryźć, sam nie do końca rozumiejąc skąd u niego takie odczucia. Jeszcze kilka dni temu pewnie, gdyby go o to poprosiła, nie miałby z tym najmniejszego problemu, a teraz…
Skupił wzrok na silikonowym jabłku w jej ręku, by dać sobie czas na decyzję, popełniając tym samym duży błąd, bo jego myśli, byle uniknąć niezręcznej decyzji, pobiegły w stronę bezpieczniejszego tematu, jakim był syntmix. Musiał w końcu coś zrobić z tymi opakowaniami. Widok Tahiry wyrzucającej zwiędły silikon do śmieci, jedynie go w tym utwierdził. Jabłek było za dużo, by pozwolić sobie na jednorazowe opakowania, a jego od dawna już męczyła ta sprawa. Może po prostu powinni zrezygnować z możliwości wgryzienia się w "owoc" na rzecz szklanych, wielorazowych buteleczek o podobnym kształcie. Albo…
Zorientował się, że chyba za długo wpatrywał się w kosz na śmieci, pozostawiając Tahirę bez żadnej odpowiedzi. Od razu odwrócił się w jej stronę.
- Jeśli tobie to pasuje, to mi też to pasuje. - oznajmił wreszcie, również nie patrząc jej w oczy, by nie mogła zobaczyć jego zdenerwowania.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
– I co... uważasz się za farciarza? – przywołała jego słowa, z nutą smutku dopełniającą niewinny, lekko zmieszany całą sytuacją uśmiech. Przysiadła na łóżku, które było na tyle twarde, że z powodzeniem mogło robić za kanapę. Odgarnęła włosy na ramię zrastającej się wciąż ręki, uspokajając wciąż oddech. W ramach przygotowań jednak w żaden sposób nie obniżyła temperatury, by dać ulgę rozpalonym policzkom. Przecież wiedziała, że on lubi, gdy krew jest ciepła...

Kto wie, być może Constanza słusznie martwiła się, że Tahira wyciągnęła po niego swoje barwne macki. Intencja nie była tak płytka, a kobieta bynajmniej nie chciała opleść Silvana wokół swego palca. Zdecydowanie jednak pragnęła opleść się wokół niego, jak bluszcz ciasno pokrywający ścianę, wsuwający pnącza w każdą znalezioną w tynku szczelinę. Mężczyzna był inny niż Ci, których spotykała na swojej drodze, nie kierował się instynktem zdobywcy, prymitywną chucią, lecz wciąż miał dźwignie, za które mogła chwycić swą drobną dłonią, by nagiąć go do swych coraz śmielszych pragnień. Był ciekawski. Wampirzyca lękała się jeszcze chwile temu, że jako rozwiązana zagadka, straci kompletnie jego zainteresowanie, a teraz sama odczuwała intensywny smak zwycięstwa, rozsupłując szaradę jego motywacji. Nawet jeśli za moment chwyci za suwak pojedynczego zamka termicznego stroju, jeśli niespiesznie zsunie go na tyle, by odsłonić przed nim linię obojczyku, czekając w napięciu aż para kłów zatopi się w skórze, by posmakować krwi tak bardzo niesyntetycznej... Nawet jeśli nie niosło to żadnych erotycznych konotacji, to ileż będzie musiała dołożyć starań, by skupić się na tyle, aby nie dać się porwać fantazji ust sunących na ślepo, za kolejnym i kolejnym zdrojem słodkiej krwi.

W ciszy, która między nimi nastała, zabrzmiał turkot rozdzielających się metalowych ząbków, który miał trwać aż do osiągnięcia wysokości połowy mostka. Może sądził, że poda mu nadgarstek. Bardziej eleganckie rozwiązanie, ale niestety, aby się do niego dostać, musiałby  rozbroić ciasny mankiet, ucinając jej drugi rękaw. Zgodził się jednak na metodę old schoolową, opisaną wielokrotnie słowami i obrazami poetów i wampirzych fanatyków. Palcami przesunęła ku górze, po linii utworzonego tak dekoltu i odgarnęła kołnierz. Odsłoniła nie tylko skórę barwy mlecznej kawy, ale też rzemień, który nieprzerwanie od momentu rozpakowania prezentu na wspólnej wigilii, nosił dla niej drewniany amulet.
– Zacznij, kiedy chcesz. Jestem gotowa... tak myślę przynajmniej. – Siedziała wyprostowana, skupiona, jak pacjentka przed badaniem. Próżno było szukać w jej postawie pułapki, wewnętrznego drżenia z ekscytacji i podniecenia na samą myśl o tej wampirzej komunii. Już za moment jego oddech wyświęci jej skórę, chłonąc pragnienia zaklęte w woni perfum zmieszanej z jej naturalną wonią. Już za moment jego zęby przebiją błonę, karmiąc się jej istnieniem jak słodką mleczną czekoladą. Już za moment pozwoli jej wniknąć w swój umysł, pozostawić obraz i słowa... Pozwoli to zrobić najintymniejszą z możliwych dróg... Ten jeden raz... Kontrolowała oddech, by się nie zdradzić, jak wiele to dla niej znaczy, że znów go obejmie, że znów zawłaszczy go dla siebie, za każdym razem coraz śmielej i zachłanniej. Igraszka, test umiejętności, prztyczek w nos dla rozkojarzonego chemika. O tak, to nic wielkiego... Drobnostka...


@Silvan Zimmerman

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Niesamowite, że pomimo wszystkich wydarzeniach tego wieczoru, dalej mógł wpaść w jeszcze większe zakłopotanie po kilku słowach wampirzycy, tym razem nawet nie potrafiąc odbić piłeczki w jej stronę. Posłał jej po prostu uśmiech i usiadł na łóżku obok niej, czekając na kolejne kroki wampirzycy. Nie patrzył na nią, w milczeniu przyglądając się własnym dłoniom, pogrążony w myślach.
Co miał zaraz zobaczyć? Jak to na niego wpłynie? I co miał jej po tym wszystkim powiedzieć? Dziękuję za wizję, ale ja i tak muszę pomyśleć? A przecież było dużo do myślenia. Naprawdę, naprawdę dużo. Nie miał pojęcia czy on i Tahira chcieli od siebie tego samego, głównie dlatego, że on sam nie wiedział czego chciał od ich relacji. Ani czy tak naprawdę powinien czegokolwiek chcieć, zważywszy na bliskie relacje, które łączyły ich oboje z pozostałymi wampirami, zgromadzonymi w tym domu, a zwłaszcza z jednym z nich.
Spojrzał na nią dopiero, gdy się odezwała, wyrwany z usilnych prób przeanalizowania sytuacji, które jedna po drugiej nieustannie kończyły się fiaskiem. Ha… A pomyśleć, że żył w przekonaniu, że, gdy już zdobędzie odpowiedź na to najważniejsze pytanie, wszelkie chmury, wrednie przysłaniające mu własne myśli, opadną, ujawniając krystaliczny obraz jego własnych pragnień.
Przysunął się do niej płynnym ruchem, przez chwilę wpatrując się w jej twarz, próbując odkryć czy i ona czuła się chociaż w połowie, tak zagubiona, jak on, aż wreszcie skinął głową na znak, że i on jest gotowy.
Przysunął się jeszcze bliżej, ale nie ugryzł od razu, poświęcając kilka sekund na wpatrywanie się w jej gładką skórę, którą zdobił prezent od niego, palcami nerwowo wystukując przytłumiony rytm na powierzchni materaca.
- Gdyby coś się działo po prostu powiedz - poprosił i wreszcie, powoli nachylił się nad nią, przebijając kłami skórę, ponownie w ciągu kilku miesięcy wgryzając się w kogoś z jej powodu. Od razu poczuł na języki, ten niezastąpiony smak ciepłej krwi, przymykając oczy. Czekał.


milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Nim zatopił się w korzenno-kadziłowej wizji, wraz z naruszeniem skóry poczuł w końcu jej wibrację, którą tak skrzętnie ukrywała, usłyszał ciche, urwane westchnienie wypchnięte z płuc, z bólem i rozkoszą niesioną w akcie świętego podarku krwi, intymniejszego niż gdyby jego usta wpiły się w jej rozchylone osłabieniem wargi.

[Mroczna toń rozwarstwia się wąską linią poziomego horyzontu. Bezksiężycowa noc rozbłyskuje gwiazdami w zimowym układzie nieboskłonu nad Saint Moritz i znajduje swoje odbicie w srebrzystej tafli bezkresnych wód.

ارجوك حبنى

– rozbrzmiewa cichy szept, w niezrozumiałym wezwaniu, syrenim szelestem spragnionych czułości ramion. Nagle plusk przerywa ciąg tkanej pieśni, jakby kamień wrzucony prosto w serce jeziora.]

- Pamiętam. Jak to szło? Wisielec zostawia sprawy swojemu biegowi. Nie przyspiesza, ani nie spowalnia, bo nie może? – słyszysz słowa, wypowiedziane znajomym męskim głosem, choć nie widzisz twarzy, która je wypowiada. Brzmi to tak, jak nagranie odtworzone ze znalezionego dyktafonu, mającego w sobie jeszcze malutką analogową kasetkę. Z każdą chwilą jednak ów głos brzmi bardziej rzeczywiście, jakby rozmówca stał tuż za Tobą.– ... nie zawsze warto jest czekać, aż ktoś wykona pierwszy krok. Może… Nie wiem. Co jeśli on po prostu nie wie, że chcesz by cię zauważył w ten sposób?

Siedzisz na wysokim krześle otoczona bielą. Siorbiesz ciepłą, aromatyczną kawę. Czujesz w ustach jej gorycz, ale uśmiechasz się niezmiennie, śledząc każdy krok ubranego w laboratoryjny kitel mężczyzny, który energicznie opisuje Ci proces zachodzący w próbówkach.
– No dobrze, ale jesteś w stanie to bardziej zautomatyzować? Musimy myśleć szerzej, szukać dróg dostępu do gardeł mas Silvan. – powiedziałaś miękko, a widząc jego zasmuconą, wątpiącą w siebie minę poderwałaś się od razu z gracją z siedziska, odstawiając kubek na ściśle określone, bezpieczne miejsce. Podchodzisz do niego, w przyjacielskim geście, wyrysowując prosty wzór na plecach, opierając czoło o bark dużo wyższego chemika. – Uda Ci się. Ale teraz chodź, przewietrzymy mózg, mówiłam Ci, że odpoczynek jest tak samo ważny dla produktywności jak działanie, no... chodź moja gwiazdo, jedna rundka po dzielnicy, obiecuję nie puszczać Gagi. – śmiejesz się serdecznie ciągnać go do drzwi.
 
Pewnie po prostu spędzałbym czas z tą osobą? Zaprosił na jakieś spotkanie?
– doradza miękki głos zza Twoich pleców.

Jest noc, a Ty siedzisz na lodowatych płytkach z nogami w śmierdzącym chlorem jacuzzi. Białe polarowe futro nieskutecznie oddziela Cię od warunków atmosferycznych. Czujesz ciężar barków, ciężar na piersi uniemożliwiający spokojny oddech. Oczy szczypią Cię, jakbyś zaraz miała się rozpłakać.
- Jeśli naprawdę chcesz się czymś zająć możemy wyjść gdzieś jutro. W mieście dużo się dzieje. Albo… - westchnął - Albo możemy obejrzeć Diunę. Chyba, że nie przeżyjesz, jeśli najpierw zapoznam się z filmem. – słyszysz jego głos, znajomy, przyjemny, lecz coś kłuje Cię w sercu jeszcze mocniej. Zamykasz oczy, a gdy je otwierasz leżycie razem w pokoju skąpanym czerwienią. Przed oczami masz angielski tekst, który czytasz miarowym głosem. Nagle dociera do Ciebie chrapnięcie, przekrzywiasz głowę i widzisz spokojną twarz tego, który pokornie zgodził się być Twoją poduszką. Przez moment obracasz się tak, by wsłuchać się w rytm serca, spokojny i miarowy, po czym wracasz do swojej poprzedniej pozycji i czytasz rozdział do końca, tym samym tonem, tylko kilka stopni ciszej.

Śmiejesz się tak głośno, że boli Cię brzuch. Twoje nogi zwisają w dół, wzdłuż śzianki szafki, bo siedzisz na blacie umieszczonym przy aneksie kuchennym. Pozbawiony swetra wampir opowiada Ci bardzo suche żarty, w których dominują związki chemiczne, zlewki i słowa, które znasz, ale wciąż ich nie rozumiesz. On też coś mota, mieszają mu się słowa, pointy są palone jedna po drugiej. Odwrócił się na moment tyłem do Ciebie, szykując coś do jedzenia, a Ty bez zastanowienia wykorzystujesz tę okazję. Podciągasz nogi kucasz na blacie i nieoczekiwanie skaczesz mu na plecy. Oplatasz go mocno ramionami i udami w pasie, dopadając do jego szyi przykładasz wargi do skóry i w przy zachowaniu rozluźnionych policzków mocno wydmuchujesz powietrze, co daje bardzo charakterystyczny dźwięk. Zaśmiewasz się do rozpuku nie dając się zrzucić, nawet wtedy, gdy demolujecie w ten sposób hol. Bezczelnie gryziesz swojego wierzchowca w ucho, a potem znów zaczynasz rżeć w niekontrolowanej salwie śmiechu. Z braku sił i uwagi zsuwasz się z niego i walisz pośladkami boleśnie o podłogę. Śmiejesz się dalej, gdy jego chłodne palce lądują pod zieloną wełną i łaskoczą Cię tak, ze zapominasz o bólu stłuczonych kości.

Wręczył coś specjalnego?


Jest ciemno, a Ty siedzisz przy biurku w absolutnej ciszy. Nagle zapalasz lampkę i sięgasz po stary egzemplarz swojej ukochanej książki. Potem po papier.
– Jak góra nie zamierza przyjść do Mahometa, to kurwa Mahomet przyjdzie do góry... – mruczysz do siebie po włosku, energicznie otwierając Dune na pierwszym rozdziale. Tuż przed dotknięciem płaszczyzny papieru jednak uspokajasz się i dopiero wtedy zaczynasz kaligrafować. Po otworzeniu oczu przy tym samym biurku oglądasz z zainteresowaniem karty, obrazki, znaczenia, oceniasz ich szorstkość, łatwość tasowania. Po chwili mieszania ze sobą arkanów szepczesz:
– Czy to w ogóle ma sens...? – po czym sięgasz w talie. Twoim oczom ukazuje się wiszący do góry nogami mężczyzna. Jedna z jego nóg przyczepiona jest do ramy, a mimo tego uśmiecha się. Wisielec. Ciskasz kartami i ukrywasz twarz w dłoniach, które niedługo potem stają się lepkie od łez. Zabierasz je od twarzy, wszędzie jest jasno. W Twoich rękach jest drewniany wisiorek przedstawiający płomień. Wpatrujesz się w niego długo, mimo gwaru śmiechów i rozmów. Podnosisz wzrok i zawieszasz go na skromnej bransoletce, która błyszczy na nadgarstku siedzącego kilka metrów dalej mężczyzny pochłoniętego totalnie przez rzeczy, które wyczytywał z jakiś notatek, najwidoczniej innego prezentu. Szybko odwracasz wzrok, obracając w palcach płomień. Serce wali ci jak oszalałe, gardło ściśnięte jest żelaznym imadłem, szczęśliwie z nikim nie musisz rozmawiać. W końcu zakładasz wisiorek i głaszczesz go czule.

Kawę? – dodaje trzecią sugestię głos wybrzmiewający zza Twoich pleców.


Stoisz boso na chłodnej podłodze wnętrza ciężarówkowej paki przystosowanej do zamieszkania. Stawiasz przed sobą dwa jednakowe czerwone kubki z logiem coca-coli.
- Masz ochote na....mm... kawe? – pytasz nieśmiało, nienaturalnie, siląc się na lekkość lecz Twoje wnętrze jest pościskane niepewnością i strachem. Dopiero gdy dociera do Ciebie przyjęcie zaproszenia, rozluźniasz się nieznacznie, wprawiając ekspres w ruch.

[Pozostajesz sam z ciemnością i brzmieniem mielenia kawy. Nie ma gwiazd i wody, tylko aromatyczna woń palonego ziarna. A potem nagle, gdy już myślałeś, że wizja dobiegła końca, dusza szarpnęła mocno świadomością w tył.]

Otwierasz oczy i patrzysz na dwa bilety do Orient Expressu relacji Paryż - Stambuł. Luksusowy przedział w starym dobrym stylu właściwym dla końcówki lat 40. Kuchnia jest świeżo wyremontowana, ale głównie uderza w nos intensywna woń kawy. Nerwowo stukasz palcami w blat, czekasz w napięciu i aż podskakujesz, gdy słyszysz głos za sobą:
– Długo do mnie nie zaglądałaś, już zaczynałem się martwić Tahira. Co się stało? – pospiesznie składasz bilety, a koperta pozostaje na stole. Silvan w kraciastej kamizelce i tweedowych spodniach wyminął Cię i podszedł do ekspresu. Z szafki wyciągnął dwa czerwone kubki. Przygryzasz wargę milcząc, prógujesz oddechem wyciszyć się, by wydusić z siebie cokolwiek. Palcami nerwowo skubiesz narożnik koperty. Nabierasz głębiej powietrza:
– Wiesz, długo myślałam, czy może nie miałbyś ochoty... – przerywa Ci trzask drzwi. Do Twoich nozdrzy momentalnie dolatuje charakterystyczna woń perfum, dławiąca nawet kawę, która sprawia, że napina się całe Twoje ciało, a żołądek wywraca się na drugą stronę.
– Tahira? Co za przypadek! Silvan, nie mówiłeś, że znasz się też ze starszą córką Sahaka! – swobodny damski głos, swobodne zachowanie odkładanej torebki i rękawiczek, rozsupłanej chusty, która miała w tym domu swoje miejsce. Rychło pojawiła się w zasięgu wzroku - Valeryia aka Constanza, zachowująca się jakby była u siebie, z pełnią uśmiechu na twarzy, ale czujnie Cię taksująca przenikliwymi oczami. Widzisz jak przez mgłę, gdy wita się z Twoim przyjacielem, na wpół przytomnie zsuwasz wtedy kopertę ze stołu i zaciskasz ją w drobnej pięści pod blatem.
– Skąd się znacie?– dukasz, z trudem panując nad głosem. Mózg otula wata, kark jest tak stężały, że ledwie dochodzą pozostałe bodźce.
– A wiesz...zabawna sprawa. Renata jest matką mojego syna. Maurice, wspominałem Ci o nim.
Obraz pęka, jak lód, który się okazał zbyt cienki. Ścieżki zniszczenia rozrastają się w geometrycznym przyroście, aż wszystko rozsypuje się jak stłuczone lustro, pozostawiając ziejącą chłodem pustkę.


@Silvan Zimmerman

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Pozyskiwane z krwi wizje zawsze były dla niego czymś niezwykłym. Świadomość, że za pomocą kilku łyków osocza, można było zanurzyć się w czyiś wspomnieniach pobudzała w nim ciekawość, ale i przerażała swoim niewielkim zakotwiczeniem w znanej mu nauce. Teraz jednak nie miał nawet czasu na takie rozważania, zbyt zajęty szeptem, który usłyszał. To musiał być arabski. Poznał brzmienie języka, chociaż nie rozumiał znaczenia poszczególnych słów. Co próbowała mu przekazać?
Teraz wyraźnie usłyszał swój głos. Śmieszne, że gdy sugerował przyczynę trudności w relacji Tahiry z Tym Tajemniczym Wampirem, powiedział coś, co bazowało na jego własnych doświadczeniach, a jednocześnie nie miał pojęcia, że mogło chodzić o niego samego.
Kolejne wspomnienie powinno być dla niego nieprzyjemne, ale nie było. Pamiętał ten dzień i pamiętał, jak nagle uderzyła go paskudna myśl, że nie da rady. Że to co opatentuje będzie niewystarczające, a świadkiem jego porażki będzie właśnie ona. Ona, która wierzyła w niego, zaufała mu i razem z nim chciała wcielić do życia ich pomysł. Nie chciał jej zawieść, naprawdę nie chciał, ale co jeśli, pomimo jego wszystkich starań i w teorii dość prostego zadania, jego porażką była nieunikniona? Zamęczałby się tym pewnie bardzo długo, ale wtedy wkroczyła Tahira i zręcznie wyciągnęła go laboratorium, w którym już kłębiły się czarne chmury jego myśli, na piękną bezchmurną noc, by przewietrzyć umysł. Chyba wiedziała o tym, jak się wtedy czuł. Nigdy jej się nie przyznał do lęku, który ogarniał go w podobnych sytuacjach, ale musiała coś przeczuwać. Nie oceniała go, nie komentowała słuszności jego strachu. Po prostu go wspierała i naprawdę był jej za to wdzięczny.
Kolejne słowa wreszcie wywołały w nim olśnienie. Każda sytuacja, którą widział po tym, opatrzona fragmentem jego własnej porady,  przyprawiała go o szum w głowie. Każda z obecnie przelatujących mu przed oczami chwil z Tahirą była dla niego dobrym wspomnieniem. Każdą z przyjemnością otworzyłby w swojej doskonałej pamięci. Paradoksalnie, słuchając się jego nieudolnych wskazówek, Tahira niejako osiągnęła swój cel, bo z każdą wspólną chwilą Silvan liczył na kolejną. I jeszcze kolejną.
Skąd jednak miała wiedzieć, że w jego głowie różnica między Hej. Nie mówię tego na głos, ale jesteśmy przyjaciółmi. Chodźmy na kawę, a Hej. Nie mówię tego na głos, ale podobasz mi się. Chodźmy na kawę zacierała się. Czasami miał wrażenie, że naprawdę byłoby łatwiej, gdyby wszyscy mówili co czują wobec tej drugiej osoby bez zbędnego owijania w bawełnę. Niestety najwyraźniej wszyscy ubierali się, by wysyłać dyskretne sygnały, tak łatwe do pominięcia i tak niejasne.
Nie spodziewał się tego co zobaczył na sam koniec. Serce zabiło mu mocniej, gdy zorientował się jak dawne było to wspomnienie i jak musiało zadziałać na Tahirę tamto przypadkowe wpadnięcie na Renatę. Skłamałby, gdyby powiedział, że rozumiał relację dwóch wampirzyc. Nie rozumiał, ale widział, że najwyraźniej była bardziej skomplikowana, niż kiedykolwiek zakładał.
Ponownie skupił się na Tahirze. Od jak dawna próbowała zwrócić na niego swoją uwagę? Z żalem patrzył jak jej pięść zaciska się na mlecznej kopercie. Nigdy nie pojechali. Ciekawe, co by było gdyby tamta rozmowa potoczyła się inaczej.
Koniec. Nieco zdezorientowany podniósł uniósł głowę i pod wpływem impulsu, dotknął dłonią jej rozpalonego policzka. Miał tyle pytań i jeszcze więcej słów do powiedzenia, że nie wiedział od czego powinien zacząć.
Zaczął więc od początku.
- ارجوك حبنى - wyszeptał cicho zatopiony w palisandrowej toni jej oczu. - Nie wiem co to znaczy i… Wiesz, że ja nie wiedziałem prawda? Nie ignorowałbym cię celowo. Nigdy. - Nie wiedział jakby zareagował, gdyby na którymkolwiek z etapów ich znajomości wyznała mu uczucia, ale mógł jej obiecać, że nigdy nie zostawiłby tego bez rozmowy.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Pokusa była zbyt wielka i kobieta sięgnęła po nią, sięgnęła po owoc poznania dobra i zła w przestrzeni, w której sama była i niewiastą i wężem i jabłkiem, od którego właśnie odsunął swoje kły. Tkała myśli i wspomnienia, zbierała je i składała w darze, choć nie była pewna, ile z ofiarnego dymu przybierze kształt jej intencji. Gdy poczuła, jak zabiera ostrza obnażające przed nim prawdę, rozluźniła dłonie zaciśnięte na jego ramionach w onieśmielonym drżeniu istoty, która zdała sobie sprawę z tego, że popełniła błąd, nim jeszcze poczuła w pełni jego konsekwencje na swojej skórze.

Ujął jej policzek i podążyła za gestem, unosząc ku niemu twarz, jak księgę otwartą na wybranej uprzednio stronie. Zjednał się z jej duszą, nietrudno więc było mu w intymności, we wspomnieniu współistnienia krotochwil jej życia, dostrzec to, co wcześniej było przed nim zakryte. Ejdetyczna pamięć podsunęła mu syreni szept, a efekt był wręcz piorunujący. Namacalnie czuł jak, jej twarz płonie, a oczy się szklą rozszerzone, pod wysoko uniesionymi baldachimami brwi. A potem dokończył, potem powiedział, że nie zna znaczeń tych słów i zaskoczenie płynnie przeszło w niezrozumienie doprawione podejrzliwością. Widzieli się jednak tak dokładnie, twarz przy twarzy, niczym kochankowie rozdzieleni jedną decyzją przed słodko-gorzkim pocałunkiem.
– D...dlaczego? Skąd te... te akurat słowa p...przyszły Ci do głowy? – szelest pytań niepewnie wypełzł z jej rozchylonych, wysuszonych warg, oczy rozpaczliwie błądziły po jego twarzy, jakby z niej wyczytać miały odpowiedź.

@Silvan Zimmerman

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Nie spodziewał się, że powtórzone przez niego słowa, należące przecież do niej samej, wywołają w wampirzycy taką reakcję. Widział jak wyraz jej twarzy przechodzi z zaskoczenia w niezrozumienie, jakby nie spodziewała się, że zada to pytanie.
- Ja… - zaczął, marszcząc brwi, zastanawiając się, czy lepiej nie będzie porzucić tematu, czując że najwyraźniej nie miał tego usłyszeć. - Nie przyszły mi do głowy. To znaczy teoretycznie przyszły  bo usłyszałem je w wizji. Na samym początku.
Czyżby Tahira, będąc dopiero na początku swojej drogi do opanowania nowej umiejętności, pokazała mu coś czego nie chciała? Był gotowy nie drążyć tematu, wycofać zadane pytanie i udać, że nikt nic nigdy nie mówił po arabsku, jeśli tego chciała. A jednocześnie, widząc jej zaskakującą reakcję, był jeszcze bardziej ciekawy.
Powoli zabrał swoją rękę z jej rozpalonego policzka i chociaż w najmniejszym stopniu nie zwiększył dzielącej ich od siebie odległości, uciekł wzrokiem na bok. Dawno nie był zagubiony, tak jak w tej chwili. Czuł się, jakby Tahira zaprowadziła go za rękę do labiryntu, który początkowo jawił mu się, jako dziecinnie banalny, ale z każdą kolejną chwilą okazywało się, że jedynie gubił się jeszcze bardziej. Nawet teraz, gdy wyjawiła mu tak wiele rzeczy, pozwoliła mu napić się swojej krwi i zobaczyć zawarte w niej wspomnienia, nie miał pojęcia, którą drogę powinien obrać. Musiał pomyśleć. Przystanąć i zastanowić się nad tym wszystkim na spokojnie, bo teraz nie był do tego zdolny.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
W głowie wibrowały jej wciąż słowa, tak własne, które utkwią w nim na zawsze, obnażając jej żałosne pragnienia, jak i dalsze wyznanie: Nie ignorowałbym Cię celowo. W jego orzechowych oczach widziała jednak zakorzenione zagubienie i niezręczność wywołane całą sytuacją. Teraz istniała całkiem spora szansa, że ignorowanie przyszłoby z wyborem, takim samym, jaki podjął jej stwórca, gdy czas pokoju między nimi rozmył się niczym senna mrzonka. Zdusiła w gardle chęć wycia, gdy dotarła do niej ta paralela i odwróciła twarz, by nie widział przerażenia i rozdarcia.

Zesztywniałymi palcami przesunęła w górę suwak zamka, aż jej szyję otulił izolujący termicznie materiał kombinezonu.
– Myślę...– urwała, żeby odchrząknąć i pozbierać myśli, opanować łzy cisnące się do oczu. – ...to była długa noc i myślę, że... powinniśmy dać sobie trochę czasu, by to wszystko przemyśleć. – Jej myśli wirowały już w kołowrotku poczucia winy, spirali, której nie była w stanie zatrzymać. Nigdy nie powinna go zapraszać do środka, czytać mu ukochanej książki i częstować kawą. Nigdy nie powinna marzyć o pomidorach wyhodowanych na rocznicę i łudzić się, że ktoś taki jak on, mógłby pokochać kogoś takiego jak ona. Chciała spijać nektar bliskości, przy której na moment mogła się ogrzać, przestać myśleć o tym jak marną, pozbawioną wartości wegetacją było jej wieczne życie, ale jej głód był nienasycony, zaś Silvan... On zasługiwał na kogoś, kto był miły i spokojny, kto w bezsenne dni nie marzył o własnej śmierci na wydmach Sahary.

– Potrzebuję poukładać sobie to w głowie. – skłamała, dawno mając już wyrok w tej sprawie. Podniosła się drętwo z łóżka i w milczeniu poszła w kierunku wyjścia.  

@Silvan Zimmerman

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Nie odpowiedziała mu, a on nie chciał się dopytywać.
- Tak. To chyba będzie najlepszy pomysł - skinął głową, czując ulgę, że nie był jedynym, który potrzebował trochę czasu. - Dziękuję za to co mi pokazałaś, ale ja też potrzebuję chwili - przyznał. Był taki moment, gdy bał się, że Tahira nieopatrznie zrozumiałaby jego prośbę o czasie na własne rozważania, jako ostateczne odrzucenie, ale na szczęście to ona sama wyszła z tą propozycją. A było przecież nad czym myśleć. Dalej nie wiedział czego sam chciał, nie wspominając już o tym, że sytuacja, w której się znaleźli nie była wcale taka prosta z wielu różnych powodów. To nie była jakaś tania komedia romantyczna, by wystarczyło powiedzieć jedynie tak i wszystko inne przestawało się liczyć, łącznie ze zdrowym rozsądkiem. Wciąż pozostawała kwestia Sahaka, czy nawet ich zapoczątkowanej w Orient Expressie relacji, która mogła się nagle gwałtownie zmienić, jeszcze bardziej, niż zmieniła się dzisiaj. Jeśli chciał zacząć cokolwiek nowego z Tahirą i chociażby zaprosić ją na kawę, to wolał być wobec niej na tyle uczciwy, by być pewny, że na pewno tego chciał, a przynajmniej być pewniejszy, niż w tej chwili.
Wstał śladem za nią i ruszył w stronę wyjścia. Widział, że coś było nie tak, aż taki ślepy nie był i widział, że to jego pytanie wpłynęło na jej nastrój.
- Ja… - spytał, przygryzając na chwilę wargi w geście zakłopotania. - Czy powiedziałem coś nie tak?
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
– Nie, to ja jestem zepsuta. – wymsknęło jej się, nim zdążyła zagryźć wargi i się zwyczajnie zamknąć. Byłoby to bardzo niesprawiedliwie osądzać mężczyznę przez pryzmat tego, że chciał się zachować wobec niej honorowo, nie wykorzystać przewagi nad zakochaną kobietą, z myślą, że jakoś to będzie, samo się ułoży, albo nie. Byłoby to bardzo niesprawiedliwie nie dawać sobie tej przestrzeni, wobec faktu, że Tahira grawitowała do miękkości jego istnienia już od dawna, ale on dopiero dzisiaj skonfrontował się z tym faktem, że ktoś mu przecież już teraz bliski, może nagle chcieć zmienić status ich relacji. Byłoby to bardzo niesprawiedliwe i Tahira bardzo walczyła z myślami oraz z faktem, że jej największym pragnieniem było wrócić z nim do łóżka, objąć czule jak robili to przed chwilą i patrzyć się sobie w oczy tak długo, aż któreś nie zasnęłoby, ciągnąc drugie ku krainie Morfeusza. Tego pragnęła dla siebie. Samolubnie zagarnęła już zbyt wiele jego obecności i płaciła za to cenę wypalającą piętno na zmartwiałym sercu. Rósł w niej też paraliżujący lęk, że jeśli znów się przytulą, to pęknie już całkowicie i rozleje się oceanem u jego stóp, jak wtedy, podczas grzybowej wizji.
Dłonią rozmasowała swoje czoło, palcami zjechała do nasady nosa, otwierając ukryte drzwi przy malutkim aneksie kuchennym, wpuszczając do środka mroźne podmuchy wprost ze szwajcarskich gór.
– Nie przejmuj się mon ami. Wybacz, że zepsułam Ci... ja... bardzo dobrze bawiłam się na tym jarmarku. Dziękuję, że miałeś ochotę się ze mną przejść. – unikała jego spojrzenia, mogąc podnieść głowę maksymalnie do linii jego brody.

@Silvan Zimmerman

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Jeśli Tahira patrzyła się w tym momencie na niego, mogła dostrzec jak jego brwi gwałtownie unoszą się do góry, a twarz przybiera wyraz czystego zaskoczenia i smutku.
- Tahiro… - zaczął, podchodząc do niej nieco bliżej, gdy już wpuściła mroźne powietrze do środka. Jak miał się nie przejmować, gdy właśnie usłyszał, to co usłyszał? Pod wpływem impulsu chwycił ją za rękę. - Niczego nie zepsułaś, ani nie jesteś zepsuta. Nigdy tak o tobie nie myślałem. Cieszę się, że porozmawialiśmy. Po prostu muszę pomyśleć. Wiele się dzisiaj wydarzyło, a to nie twoja wina, że… - westchnął ciężko, rozluźniając już i tak delikatny uścisk dłoni. - Naprawdę dziękuję ci za ten wieczór. Jesteś niezastąpiona. Naprawdę potrzebowałem tego. - Potrzebował wyjścia na jarmark, wspólnej rozmowy, żartów, figurek pomidorów, wygrania gęsi pod wpływem kokainy i jej obecności, które tak skutecznie odwracały uwagę wampira od innych problemów. Potrzebował tej rozmowy i niezręcznych wyznań. Potrzebował też nawet tamtej chwili, gdy leżeli razem na łóżku, wtuleni w siebie nawzajem, która uświadomiła mu, jak smutno będzie teraz leżeć samotnie w swoim pokoju, pozostawiony jedynie z własnymi rozmyślaniami. Może wychodził stąd z jeszcze większym mętlikiem w głowie, niż kiedy tutaj przyszedł ale nie żałował, że postanowił dzisiaj zaprosić ją na spacer. - I proszę daj znać co z ręką.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sponsored content


Strona 5 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach