2.01 The Page of Cups

3 posters

Strona 1 z 6 1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Go down

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Sekundy kapały jednostajnym rytmem, przelewały w gęste godziny wypełnione samotnością i pustką. Wnętrze było tylko nieznacznie podgrzewane, ale chłód przesączający się przez mizernie ocieplone blaszane ścianki był przyjemny. Zupełnie jakby ktoś pochował ją w nieco za dużej trumnie. To nawet nie byłby taki głupi pomysł mieć trumnę pomalowaną na czerwono, z wielkim napisem "Coca-cola" i kilkoma doczepionymi światełkami. Już dawno wyłączyła światło, zaraz po tym jak zachęcona chwilą zadała kartom niewłaściwe pytania. Arcykapłan na przecięciu zbyt zblazowany miał wyraz swojej ogolonej twarzy, bezdenna czerń oczu spoglądającej na nią odwróconej matki, a potem nadchodząca ruina... upadająca wieża. I jeszcze niesprawiedliwość na deser... Czy karty mogły być życzliwsze? Cóż za doskonała przepowiednia na nadchodzący rok. Pozostała więc czerń pośród rozsypanych arkanów i krew biegnąca ciurkiem przez słomkę wprost do ust.

Kiedyś jednak trzeba było wstać...

Gdy w końcu dźwignęła się z pozycji leżącej, klaśnięciem w dłonie przywołała światło. Zmęczona stagnacją, zniechęcona do życia, sprawdziła porę dnia i ze stęknięciem zawodu skonstatowała, że jest już noc i może wypadałoby rozprostować kości. Wsunęła na siebie termiczny jednoczęściowy kombinezon, narzuciła barwną, wzorzystą, sięgającą za kolana kurtkę i wychynęła przez jedne drzwi, a potem klapę. Zmierzch przychodził o tej porze roku wcześnie, teraz było ledwie po osiemnastej. Z sapnięciem zrzuciła na śnieg leżak, ustrojstwo umyślone pod letnie kąpiele słoneczne, aniżeli zimowe siedzenie i mrożenie sobie dupy, Tahira jednak rzadko kiedy przyjmowała rzeczy podług ich pierwotnego zamysłu. Uwaliła się na rozłożonym siedzisku i wyciągnęła papierosy. W ciężarówce wolała nie palić, ale tu, na świeżym i mroźnym powietrzu? Zaciągnęła się wilgotnym od wiśniowego syropu tytoniem i odchyliła głowę, czując początkowe, przyjemne odrętwienie przechodzące całe ciało.

Cisza, spokój i...

... czyjeś niespieszne kroki.

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Od Sylwestra Silvan trochę nie wiedział co ze sobą zrobić. Niby wiele rzeczy było przegadanych i wyjaśnionych, a jednocześnie jeszcze dziwnie mu było się przyzwyczaić do nowej sytuacji, przed którą został postawiony tamtej pamiętnej północy. I to nawet nie tak, że miał problem z Idą i Mauricem będącymi razem. Po prostu było tego za dużo. Za dużo myśli. Za dużo rozważań. Za dużo co tu się właśnie stało? Potrzebował chwili odcięcia się od tego i zajęcia głowy czymś innym.
Nie wiedział co go podkusiło, by akurat pójść do Tahiry w tej sprawie. Mógł przecież zaciągnąć Halide do sklepu z mydłami (I wywołać korki w całej Szwajcarii), albo wyciągnąć gdzieś Renatę i Sahaka, ale nie. Postanowił zobaczyć się z osobą, której obecność jeszcze bardziej mieszała mu w głowie i od tych kilku dni dalej nie potrafił zrozumieć, co się między nimi działo. A próbował. Naprawde próbował. Chyba jakaś pokrętna logika, którą na całe szczęście kierował się jedynie w przypadku ludzi, a nie badań, podpowiadała mu, że to będzie dobra okazja na potwierdzenie lub zaprzeczenie swojej tezy, która, wysnuta wtedy w ciężarówce, nie dawała mu o sobie zapomnieć. Zresztą wątpliwości, wątpliwościami, ale musiał przyznać, że z Tahirą po prostu dobrze spędzało mu się ostatnio czas i trochę nie chciał tego tracić.
Widząc ją na leżaku pośród śniegu uśmiechnął się i przyspieszył kroku.
- Bardzo przeszkadzam, czy masz chwilę? - spytał uśmiechając się dość swobodnie, po czym dodał po chwili namysłu - Albo może i dwie chwile.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Przez moment jeszcze udawała, że wcale go nie zauważa, że delektuje się papierosem, jakby leżakowała w pełnym słońcu, ona - kapłanka wyklęta, szamanka złączona korzeniami z ziemią, dotknięta strzępkami grzybowej bogini. Przez dym tłusty słodką owocową czerwienią przebijał się coraz mocniej mech położony na skórze, okalony delikatnym kwieciem i żywotnością goździków. Nie sposób też było nie czuć intensywnie palonych ziaren kawy, która pomimo otrzymanej mlecznej łagodności, pozostawała zaborczo wtapiająca się w zmysły. Serce zadrgało jej niczym rybka ukryta w złocistym kielichu pazia, tego który już nie wisiał bezwolnie, tego który zaczął dopuszczać do siebie w oślepiającym świetle wrażliwości cud powołania do istnienia.

Przekrzywiła głowę, wciąż opierając się o leżak, krzyżując spojrzenia, splatając swą czerń wpijającą się w umysł hipnotyczną magią podskórnie pulsującego pragnienia.

– Dla Ciebie mogę mieć i całą wieczność, jeśli takie będzie Twoje życzenie. – odpowiedziała swobodnie, kokieteryjnie jak zawsze, choć być może pierwszy raz przebijała się przez to pewna dusząca wątpliwość otulająca go jak słodka woń kadzidła: A co jeśli to prawda?

– Mam jeszcze jeden leżak, jakbyś był zainteresowany. – dodała w tym samym tonie, przebijając ewentualne nabrzmiałe wątpliwości lekceważącym, wykonanym tuż przy głowie machnięciem dłoni, gestem odganiania natrętnej myśli czy muchy wskazującym na wejście do ciężarówki, – Jak się czujesz przyjacielu? – zapytała zdecydowanie cieplej, skoro nie uciekł. – Pogodziłeś się z rolą podwójnego teścia w razie ewentualnego ślubowania? – ćmiła dalej papierosa, przypatrując mu się uważnie, z enigmatycznym uśmiechem niosącym znamiona współczucia, szyderstwa i rozczulenia podyktowanego chwilową niepoczytalnością, zwaną powszechnie zauroczeniem.

@Silvan Zimmerman

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Uśmiech na chwilę zniknął z jego twarzy, a brwi powędrowały ku sobie w geście wyraźnego zastanowienia, a może nawet i zakłopotania. Jeszcze kilka dni temu po prostu zaśmiałby się z jej słów, rzucił coś w odpowiedzi i ostrożnie przysiadłby się do niej na leżaku, albo zgodził się na dostawienie kolejnego. A teraz, zamiast tego w głowie analizował to co do niego powiedziała, próbując ustalić czy rzeczywiście była to jedna z jej typowych odzywek, czy coś więcej. Oczywiście nie doszedł do żadnych mądrych wniosków. Jak zwykle.
- Dziękuję, ale leżakowanie w śniegu to nie jest moje ulubione zajęcie - Na jego ustach ponownie gościł uśmiech, jakby chwilę wcześniej zupełnie nic się nie stało.
Przyjacielu. Paradoksalnie to sformułowanie wcale mu nie pomogło. Natomiast pytanie o bycia podwójnym teściem, chociaż gdyby był w gorszym nastroju miałoby moc by go dobić, skutecznie odwróciło uwagę od jego problemu innym problemem.
- A co? Nie mów, że już planują ślub i powiedzą mi o tym po miesiącu miodowym? - rzucił lekko, ale zaraz spoważniał i westchnął ciężko, pozwalając sobie przy niej na chwilę szczerości. W końcu nie przyszedł tutaj, by udawać, że wszystko jest dobrze. - Mam wrażenie, że nic mnie już w tym roku nie zaskoczy - przyznał, jakże naiwnie, pierwszego dnia stycznia - Nie zrozum mnie źle. Cieszę się, że są ze sobą szczęśliwi, ale… Dziwnie mi z myślą, że są razem, a jednocześnie źle mi z tym, że mi z tym dziwnie. Ma to sens? - Dla niego samego chyba nie miało. - I zdecydowanie za dużo o tym wszystkim myślę. Chciałbym gdzieś pójść. Nie wiem. Zrobić coś głupiego i dlatego - Urwał, bo zdał sobie sprawę, jak to bezsensownie brzmiało. I dlatego przyszedłem do ciebie. Jakby Tahira nie miała własnych ponurych myśli na głowie, o których wspomniała mu wtedy przy jacuzzi.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Nie trzeba było być geniuszem mowy ciała, obserwatorem najwyższej szpiegowskiej próby, aby dostrzec ten cień zmieszania. Oho... – zabrzmiało czerwoną łuną w głowie kobiety, która wciąż balansowała między odrzucaniem rodzącego się uczucia, a gnaniem na oślep w jego objęcia.

– Ślub nie, nawet jeśli zwieńczeniem Twojego układu była para weselników zmierzająca na miejsce złożenia przysięgi, szalenie mało jest układów wieszczących zaślubiny. Z resztą umówmy się, nawet jeśli wezmę ślub, to jak sądzisz, ile to będzie trwało? Dwa lata? Pięć? Może dekadę. Twoja córka jest dzieckiem, ile ona ma lat 30? – zaciągnęła się mocno, skupiając na innej sprawie, innego związku, innej relacji. – Jej korzenie wciąż są zbyt ludzkie, żeby mogła zdać sobie sprawę z absurdu zaślubin wiecznych istot i przyrzekania na zawsze, że kogoś będzie się kochać. Przecież to niedorzeczne. – kolejny buch, agresywny, zniecierpliwiony, daleki od powolnego delektowania się aromatem zażywanej trucizny. Wyrzuciła peta niedbale w śnieg i dźwignęła z leżaka, skoro on nie zamierzał do niej dołączyć. Nie potrzebowała nic więcej ponad to co miała na sobie, ruch, po niemal dwóch dobach leżenia dobrze by jej zrobił. Założyła na dłonie różowe rękawiczki wyciągnięte z kieszeni.
– Cudownie doskonała umiejętność myślenia o własnych myślach... – delikatnie pogładziła go po policzku, patrząc jednak nie w oczy a ogólnie, na głowę ukrywającą doskonały umysł Silvana, który niejednokrotnie już sabotował go, bardzo dokładnie odtwarzając mu detale każdej porażki, która w życiu mu się przydarzyła.
– Chciałeś porobić coś głupiego i przyszedłeś z tym do mnie – powtórzyła za nim, tym razem już skupiając wzrok na bezpośrednim kontakcie, niezbyt wygodnym w obliczu karuzeli niezidentyfikowanych odczuć i braku transparentności wzajemnych intencji. W jej tonie było rozbawienie podszyte dyskomfortem wywołanym myślą, że nadaje się tylko do głupot, że Silvan nigdy nie traktował i nie będzie traktował jej poważnie.
– Chodźmy do miasta, zwiedźmy szczątki zimowego jarmarku. Mają tam lodowisko, stragany z lukrowanymi jabłkami i inne atrakcje. Możę też zapolujemy hmm? Na jakiegoś.... wielkiego miękkiego słonia. Wydaje mi się, że mieli tam tą śmieszna zabawę z rzucaniem piłek do dziur w ścianie. Może jakieś trofea jeszcze zostały. – wyminęła go i powoli ruszyła w kierunku miasta. Trochę mieli do przejścia, ale to dobrze. Czuła, że musi to rozchodzić, to wszystko, co kłębiło jej się pod skłębionymi i tak lokami, aby w pełni bezrefleksyjnie podejść do rozrywek w dole kotlinki.

@Silvan Zimmerman

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Silvan nie zauważył, że Tahira zauważyła, że on coś zauważył odnośnie ich relacji. Zamiast tego, już nawet nie komentując tarota, spojrzał na nią zaciekawiony, próbując przemyśleć każde jej słowo. Tak, doskonale zdawał sobie sprawę, że jak na wampirze standardy Ida była jeszcze dzieckiem, i przez to martwił się o nią w naprawdę wielu aspektach, ale jej związek z Mauricem nie był jednym z nich. Zwłaszcza, że chociaż drugi wampir miał 200 lat, Silvan dalej i jego traktował… Może nie jak dziecko, ale i tak jak kogoś bardzo młodego. Trudno mu też było powiedzieć, że ma coś przeciwko ich relacji. Jego problemy polegały raczej na tym, że to on nie potrafił się w odnaleźć w tej sytuacji, a słowa Tahiry, które nasuwały mu pytanie A co jeśli kiedyś się rozstaną zdecydowanie nie pomagały. Coś jednak w sposobie w jakie Tahira się rozkręciła w swoim małym rancie na śluby kazało mu mówić, że Ida i Maurice mieli tutaj jednak mało znaczenia.
- To… Dość mocne słowa, jak na potencjalny ślub kogoś, kto na razie wydaje się być po prostu szczęśliwą parą - zauważył delikatnie. - Rozumiem, że nie jesteś fanką formalnych zobowiązań na wietrzność? - Brwi wampira uniosły się nieco do góry, podobnie jak kąciki jego ust. Nie oceniał, był najzwyczajniej na świecie ciekawy jej zdania, zwłaszcza że sam nie miał dość przychylnego spojrzenia na śluby, chociaż chyba z zupełnie innego powodu.
- Jeśli nazywasz to umiejętnością, to zdecydowanie nie jestem w niej ekspertem. Wiesz… Zastanawiam się też, czy to dobrze, że niczego nie zauważył. Może się ukrywali, ale… Sam nie wiem. Chyba powinien był jednak się zorientował wcześniej? - wzrokiem powiódł po ręce na jego policzku. Chyba nigdy wcześniej nie cieszył się z rękawiczek na czyiś dłoniach, jak w tym momencie. Różowy materiał odgradzający jej ciepłą skórę od niego, był dość dobrą ochroną przed zalewem kolejnych chaotycznych myśli i kolejnej nieudanej próby przeanalizowania wszystkich faktów. Przeniósł wzrok z powrotem na nią, akurat w tym momencie, gdy ona zrobiła to samo. Ich spojrzenia się spotkały, a coś w jej oczach sprawiało, że po prostu chciał zapytać. Zadać to niedające mu spokoju pytanie i stawić czoła odpowiedzi, nie ważne jaka by ona nie była. Otworzył usta i od razu je zamknął. Miał jeszcze na tyle zdrowego rozsądku, by tego nie robić. - Może głupie to złe słowo, ale muszę się jakoś rozerwać. Wyjść gdzieś i chyba nie rozmawiać za dużo o Sylwestrze. - posłał jej ciepły uśmiech, który jeszcze bardziej się rozszerzył, gdy zgodziła się na jego propozycję. Skinął głową i od razu ruszył za nią, doganiając wampirzycę tak, by szli ramię w ramię.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Ostatecznie najwięcej wątpliwości odnośnie sensu związku, którego istnienie zostało już oficjalnie potwierdzone, był raczej jej astralny bliźniak niż młodziutki szerszeń. Maurice potrzebował atencji jak powietrza, Maurice potrzebował uwagi rodziców bardziej niż krwi, a czyż lepiej mógł je sobie zagwarantować niż związkiem z przemienionym dzieckiem swojego naturalnego ojca? Skandal, intensywne dawki emocji, seks z zapatrzoną w niego dziewczyną... Czy Ida była łatwa do manipulacji? Cóż, w wymiarze metrykalnym pozostawała wciąż człowiekiem, który po prostu przeszedł na restrykcyjną dietę i nabawił się alergii na słońce. Karty – i to bynajmniej nie chodziło o układ Silvana, a jego młodszej latorośli – sugerowały pozytywne zakończenie tej opowieści, ale to wciąż były małe arkana - rozwiązanie tymczasowe. Co będzie, gdy zakochanie okrzepnie, uwaga rodziców osłabnie i zbraknie tych wszystkich podniet początkowego okresu relacji? Co będzie, gdy opadnie kurz? Cóż, był to jeden z powodów, dla których Tahira programowo nie wchodziła w żaden związek, dobierając sobie za partnerów osoby patologicznie unikające emocjonalnego zbliżenia się. Na co komu te komplikacje. Był tylko kurz. Nie było żadnego potem.

– Wiatr rzadko kiedy wieje zawsze w tą samą stronę. Nie słyszałeś o zmianie klimatu? – odpowiedziała mu bezczelnie wykorzystując jego przejęzyczenie, myślami będąc zupełnie w innym miejscu, a konkretnie w ciemnobrązowym cieple, tak odmiennym od czerni bezdennej pustki tego, który pożarł jej serce 200 lat temu. Na moment, na urwany oddech umykający z płuc, zsunęła się ku ustom otwierajacym się w pytaniu. A gdyby tak nie dać słowom opuścić myśli...– pojawiła się w jej głowie drobna iskra, która przy kimkolwiek innym od razu przerodziłaby się w łakomy pożar. A wtedy rzeczywiście robiliby głupie rzeczy, niekoniecznie na spacerze i wejściu między ludzi. A może nie... może cały sen, cały ten pluszowy otulający ich koc obsypany brokatem jego gwiezdnego pyłu zniknąłby bezpowrotnie. Może złapałby ją za nadgarstek z miążdącą siłą imadła, a świat nigdy nie byłby już taki sam.  

Odsunęła się, odwracając głowę, wyciągając z kieszeni wełniany beret, który naciągnęła niedbale  na swoje puszczone swobodnie loki. Nie chciała by widział, a jednocześnie uśmiechnęła się, jak pięknie zbiegło się to z jego obawą, że to źle, że nie widzi..
– Wiesz... zazdroszczę Ci, bo sama wolałabym czasem pobłądzić we mgle i nie widzieć kilku rzeczy. Albo prowadzić rozmowę z kimś i czuć się komfortowo z faktem, że moje gesty czy mimika później zostaną mi wypunktowane, jako argument w dyskusji. Szczególnie, że nigdy nie możesz, nie powinieneś mieć pewności... – to śmieszne, że mówiła to Tahira, której jedno krzywe spojrzenie wystarczało, by była Bardzo Pewna Wszystkich Swoich Domysłów.

Szła niespiesznie, podgrzewając sobie jeszcze bardziej temperaturę, by mróz szczypał ją w policzki i otrzeźwiał, właził pod powieki gdzie była zbyt blisko, zbyt blisko orzechowych źródeł płomieni.
– U początku swojej drogi przez kilkanaście lat udawałam żonę. To przecież dla każdego oczywiste, że nie chciałabym do tego stanu wrócić, tej ciasnej współzależności i brania pod uwagę tej drugiej osoby. – Nie skłamała, to przecież było oczywiste dla każdego i bardzo niewiele osób znało prawdę ukrytą pod tym zdaniem. Tahira nie powinna w ogóle o tym mówić, w ogóle ciągnać tego tematu odsłaniającego jej najdelikatniejsze tkanki. Ale była w niej desperacja seryjnego mordercy, bezwzględnej uwodzicielki, która w końcu chciałaby być zdemaskowana, chciałaby komuś opowiedzieć prawdę inaczej, niż ciszą i osamotnieniem za dnia. Przeszła jej przez myśl przerażająca i kusząca zarazem, że to ich ostatnia rozmowa, że jeszcze tego wieczoru odpali silnik wielkiej czerwonej ciężarówki i bez czucia, wypalona do cna ruszy przed siebie, gdziekolwiek będzie łapać ją słońce na przymusowej przerwie. Sięgnęła do kieszeni po drugiego papierosa i odpaliła go przystając na moment.



@Silvan Zimmerman

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792

- To się też nazywa poważny związek - rzucił żartobliwie. - A gdyby jednak chodziło o kogoś z kim nie trzeba by było jedynie udawać żony? - od razu pożałował swoich słów, mając w pamięci to co kilka dni temu powiedziała mu o sobie i Sahaku. Szybko więc dopowiedział dalej, by nie musiała za dużo myśleć o tamtym. Prawdę mówiąc zaskoczył się, że znowu podjęła ten temat po jego pięknym przejęzyczeniu się, na które chwilę wcześniej sam się zaśmiał. - Boże zaraz wyjdzie, że jeszcze wychwalam śluby. Sama idea jest… ładna, ale strasznie niepraktyczna. Jeśli kogoś kochasz i chcesz z nim być to po co zawracać sobie głowę formalizowaniem tego? Jakby to coś naprawdę zmieniało, a nie było jedynie niepotrzebnym symbolem. Ładnym, owszem, ale na logikę zupełnie niepotrzebnym. Zwłaszcza, że to tylko jeden dzień i co? Zazwyczaj robisz po nim to samo co. Nic się nie zmienia. - zamyślił się przez chwilę i wzruszył ramionami. Tak, taka była jego opinia na ten temat, którą miał już od dawna i raczej zmieniać jej nie zamierzał. Ponowna rozmowa o ślubach sprawiła, że jego myśli skierowały się ku temu, co powiedziała mu na temat niezauważania. Pokręcił głową, akurat w momencie gdy oboje przystanęli, by Tahira mogła zapalić papierosa.
- A więc jak ty to robisz? Że nigdy nie błądzisz we mgle? I uwierz mi nie ma czego zazdrościć. To jedynie strasznie męczące. - Zwłaszcza, że tylko część rzeczy była dla niego tak irytująco niejasna. Wiedział, że gesty, które wykonywała wobec niego można było odczytywać na kilka sposób. Tylko, który był tym poprawnym w ich sytuacji? Nie wiedział, a przecież od zawsze lubił wiedzieć, jak najwięcej.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
– Hmm...– uśmiechnęła się smutno, zaciągając się jednocześnie papierosem. Jednym haustem dojechała prawie do połowy wiśniowej cygaretki, skręconej z brązowej bibuły, o ustniku dorodnie czerwonym jak owoce, który inspirowały twórców tej drogiej używki. Zupełnie jakby miała się zaraz porzygać od nikotyny, bo skoro jej pieprzony organizm regenerował się tak szybko, palenie pozostawało głupim nawykiem, oralną fiksacją, która przychodziła i odchodziła, nie pozostawiając żadnej skazy na płucach. Te przecież i tak były od dawna martwe.

– Ślubowanie jest obietnicą i zobowiązaniem. Jest aktem wobec społeczności i nawet jeśli to kilka chwil, to ma znaczenie w tym względzie, że dwoje osób zakłada przed sobą i innymi, że będą budować razem. Nudzić się razem. Cierpieć razem. Wspierać się razem. To kwestia odpowiedzialności i współzależności i jeśli Theotokos gdziekolwiek istnieje, to lepiej by robiły to osoby, które znają się chociaż kilka dekad, przyjaźnią i mogą na sobie polegać, aniżeli dwójka, która lubi na siebie patrzeć i ruchać się gdzie popadnie. – domknęła zdanie kolejnym buchem, choć może był to tylko przecinek? – Dobre ruchanie jest gwarantem dobrej rozrywki, a nie udanego związku. – powiedziała, opierając się w tym momencie nie na ocenie związku dzieci rozmówcy, ale na własnym doświadczeniu. Jeszcze kiedyś oszukiwała się, że szuka w ten sposób miłości. Teraz jednak... Jej twarz zdawała się ponura, zmęczona. Unikała patrzenia na Silvana, jakby nie chciała mierzyć się z jego oceną lub litością, która mogła zagościć na twarzy, znajdować odbicie w łagodnych zwykle oczach. Chciała być chociaż przez moment niewidząca...

– Spowiednik czasem przeszkadza. Wieczni przestają ze sobą rozmawiać, a tylko patrzą i milczą. Bo przecież wszystko wiedzą. Nie ma tajemnic, ale też nie ma przestrzeni na zwykłą rozmowę. Na pytania. Na zainteresowanie drugiej strony. – Kiedy to się stało, że papieros zniknął? Przecież ledwie chwilę temu go odpalała, a już teraz delikatny swąd przypalonego filtra podrażniał śluzówkę i jej wrażliwe na wonie nozdrza. – To subtelne różnice, gesty, które nie pasują do schematu. Słowa, które omijają drażliwy temat, albo... czasem są to emocje, które się nie pojawiają, choć zawsze pojawiały. Liczą się detale, zająknięcia, ukradkowe spojrzenia, gesty jak zasłonięcie czymkolwiek ust, czy odgarnięcie włosów... powiedziałabym — aura, ale zaraz zaczniesz utyskiwać na moje ezoteryczne zainteresowania.

Pet poszedł w śnieg chrzęszczący im pod butami. Noc była wyjątkowo mroźna, biel iskrzyła się w świetle gwiazd. Księżyca nigdzie nie było. Zabawne. – Podobała Ci się wizja, którą miałeś po grzybowym torcie? – nieoczekiwanie zmieniła temat, zatrzymując się i podnosząc głowę ku rozgwieżdżonemu niebu. Do miasta był jeszcze kawałek, jego łuna nie przeszkadzała aż tak, by widzieć nocny nieboskłon i pozwolić myślom płynąć ku... ku temu, co nie było wcale ukryte w przestworzach, a właśnie tutaj, tuż obok...

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Gdyby Tahira patrzyła się wtedy w jego oczy, na próżno szukałaby w nich wyrazu jakiejkolwiek oceny. Silvan po prostu słuchał uważnie, próbując przeanalizować jej słowa i wyraz twarzy z laboratoryjną precyzją. Paradoksalnie, chociaż doszedł do złych wniosków, pomogło mu to chwilowo w nakreśleniu ich relacji. Znał Tahirę na tyle, by wiedzieć, które z ukazanych przez nią podejść do związków sobą reprezentowała. Oczywiście nie było w tym nic złego. Po prostu, teraz gdy o tym myślał, zakładając że Tahira rzeczywiście szukała głównie dobrej rozrywki, wątpił by szukała jej w nim, wytrwale przez ten cały czas, nie zważając na brak odczytywanych przez niego aluzji. A więc jednak przyjaźń, a jemu się już po prostu mieszało się w głowie.
- Wiem o co ci chodzi, ale… Czy naprawdę byłaby różnica, gdybyśmy obiecali sobie to razem, prywatnie, a nie publicznie przy wszystkich, przy jakiejś nie wartej zachodu ceremonii? Zresztą na ile to wszystko jest dla przysięgi, a na ile dla popisu obrączką przed znajomymi? - Jak na osobę, która właśnie doszła do wniosku, że nic pomiędzy nim, a Tahira się nie działo, zareagował zdecydowanie zbyt dziwnie na niezgrabny dobór własnego słownictwa, gdy zorientował się co właśnie powiedział. Chciał to sprostować, mówiąc, że jako "my" miał na myśli ogólnie wampiry, wilkołaki i ludzi, ale objawiając się, że jeszcze bardziej pogorszy sytuację, wbił wzrok w chrzęszczący mu pod butami śnieg, milknąć na chwilę.
- Na ezoterykę? Zawsze. Na to co mówisz? To ciekawe. Nie powiem, że rozumiem, jak udaje ci się powiązać drobne zająknięcie z konkretną emocją, czy sprawą, ale jest to interesujące - zapewnił ją, posyłając w jej stronę uśmiech. Lubił słuchać tego co mówiła. Nawet jeśli nie zawsze się z tym zgadzał, lub to rozumiał.
Nagle uniósł brwi wysoko ku górze. Wizja? Czemu nagle chciała rozmawiać o wizji?
- Była osobliwa. Na pewno podobała mi się bardziej na żywo, niż teraz po czasie. Widziałem… Wszystko było pokryte trójkątami, które wyglądały jak narysowane, a potem wypełniły się różnymi krajobrazami. Miałaś ogień na obu policzkach, pustynię na czole i morze na oczach. - Zerknął na nią, przez chwilę, wahając się, czy zadać podobne pytanie. - A ty? Nie musisz mi mówić, jeśli nie chcesz. - Martwił się o nią wtedy. Właściwie to dalej się o nią trochę niepokoił, gdy myślał o tamtej sytuacji.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
– Dla mnie to byłaby różnica. – powiedziała sucho, nieświadoma zupełnie tego, że Silvan kilka dni temu usłyszał od jej stwórcy pakiet informacji na jej temat, skrzętnie maskowanych hulaszczym trybem życia. W jednym Silvan miał jednak rację — gdyby chodziło o dobrą zabawę, z pewnością by wiedział, wszak Darbinyanka była znana ze swojej bezpośredniości i braku jakiejkolwiek cierpliwości w sięganiu po owoce, które skusiły ją swoją słodycza. Zrobiłaby to już dawno, nie miała przecież większych problemów z doborem swoich partnerek czy partnerów, złocisty ślad brokatu był pozostawiany to tu, to tam. Nikt nikogo nie rozliczał, ale było to powiązane – jak sobie zdała sprawę tutaj, pośród bieli szwajcarskich wzgórz – z brakiem obietnicy.

– Intuicja, to dobrze wytrenowane doświadczenie. Jeśli masz ochotę, będziemy mogli poćwiczyć gdzieś, kiedyś... będę kłamać Ci bezczelnie i patrzeć, kiedy się zorientujesz. – spróbowała powrócić do nieco lżejszego tematu, by ukryć swoje zażenowanie własną osobą.
Poprawiła czapkę, przez moment tylko rozważając wyciągnięcie trzeciego papierosa, ale powstrzymała się przed tym, na rzecz wsadzenia rąk głęboko w kieszenie barwnego płaszcza.

Gdy mówił o wizji, ruszyła ich dalej drogą, czując, że jesli tego nie zrobi, to mogą w marności swojej nigdy nie dotrzeć do centrum małego miasteczka, wciaż jeszcze błyszczącego od Świateł i radości pokonania ciemności. Naiwniacy. Mimo wcześniejszego zmieszania, uśmiechała się lekko, rozmyślając o tym jakby wyglądała pomalowana w takie trójkąty.
– Widziałam swoje marzenie o tym, by czuć się kompletną. Ważną dla kogoś. Było w tej wizji dużo gwiazd i grzybów i było też morze unoszące mnie jak rozbitka. – snuła niespiesznie opowieść.

@Silvan Zimmerman

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Zaskoczył go ten suchy ton głosu, którym wypowiedziała ostatnie zdanie. Przez chwilę przyglądał jej się uważnie, zastanawiając się co z jego wypowiedzi mogło wywołać u niej taką reakcję. Był jednak o tyle mądrzejszy, niż parę dni temu, że miał za sobą rozmowę z Sahakiem na temat wampirzycy. Nie powiedziałby, że patrzył na nią od tego czasu inaczej, ale na pewno rozumiał nieco więcej. Czy raczej rozumiał, że nie wszystko wcześniej rozumiał. Skinął więc po prostu głową na znak, że nie zamierza się z nią o to kłócić. W końcu ich inne opinie w tej sprawie nie wadziły im w normalnym funkcjonowaniu.
- I myślisz, że w jakie kłamstwa bym uwierzył? - zagadnął, ciesząc się, że zmienili temat. Nie było w tym pytaniu pretensji, jedynie czysta ciekawość. Czy chciałby z nią poćwiczyć? Nie był w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Perspektywa bliskiego analizowania każdego jej, a pewnie i jego gestu, wydawała mu się zbyt… Intymna, jak na ich obecną sytuację, gdy dopiero chwilę temu doszedł do sensownych wniosków, a pewnie i to miało się jeszcze zmienić.
Znajdowali się coraz bliżej głównej atrakcji tego wieczoru. Całe szczęście było jeszcze na tyle wcześnie, że zdążą pobyć na jarmarku przed jego zamknięciem. Naprawdę miał ochotę się dzisiaj rozerwać. Kupić grzane wino o może naprawdę spróbować wygrać pluszowego słonia w nienaturalnych kolorach i może skusić się na jakieś sprzedawane tam słodycze.
Oh… A więc to widziała w swojej wizji. Silvan, czując się nieco pewniej w ich sytuacji, niewiele myśląc objął ją ramieniem z boku i nieco przyciągnął do siebie.
- Wiesz, że jesteś ważna dla wielu, prawda? - powiedział nieco ciszej, jakby droga, po której właśnie szli mogła ich podsłuchać i spróbować zepsuć ten moment.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Delikatny gest, nadał jej kierunek nie do końca oczekiwany przez jego inicjatora, ale nie dbała o to, odpowiadając wyuczonym krokiem tancerki. Przyciągnął tylko trochę, więc poszła dalej i wtuliła się w niego obejmując go jednym ramieniem, drugą dłoń, kładąc nad jego sercem, w układzie łudząco podobnym do tego, w jakim zastał ją o zmierzchu kilka tygodni temu. Milczenie otuliło ich dodatkową warstwą. Czy rzeczywiście to wiedziała? Możliwe. Czy tak czuła? Mocno dyskusyjne. W końcu odetchnęła głęboko i ciężko, ocierając się o Silvana policzkiem i odsuneła, na "bezpieczną" odleglość. Mieli się przecież rozerwać. Miało być głupio. O to ją prosił. Po to przyszedł.

– Mogłabym Ci powiedzieć, że przespałam się z jednym z Twoich dzieci i kazać zgadywać z którym. – jej ton, był zaskakujący, ale była to Tahira którą znał i lubił, kpiąca, dla czystej rozrywki i szoku łamiąca wszelkie tabu. Jakby ów chwila przed momentem była tylko ułudą stopniałą, niczym płatek śniegu, który spadł jej przed chwilą na czubek piegowatego nosa.– Mogłabym Ci też na przykład opowiedzieć o tym, że Twoja była pogryzła mnie na urodzinach zaraz po tym, jak ucięła mi głowę struną utkaną z wyobraźni. – wyliczała swobodnie – albo, że gdzieś w Twoim laboratorium poukrywałam ściągnięte ze Szwajcarii, praliny w różnych kształtach i smakach, licząc na to, że nie masz żadnego smaku, którego zdecydowanie do ust byś nie wziął i czekam, aż sie zorientujesz, że w ogóle miało to miejsce. A potem... potem bym Ci spojrzała głęboko w oczy i powiedziała, że jedna z tych rzeczy jest prawdą i musiałbyś zgadnąć która. Co w zamian? Korki z biochemii? – miała już nie palić, nie wyszło. Łatwiej udawało się z atrybutem, którym można było w każdej chwili zatkać sobie usta, robiąc głupie miny.– To jaki jest plan? Koniecznie musimy iść na łyżwy, liczę, że wybierzesz mi jakąś chińską branzoletkę ze straganu przy winie, no i kaczki! Na wszystkich egipskich bogów padniesz jak zobaczysz kaczki. Oby się nie zwinęli po sylwestrze...– wchodzili już między barwne stragany, buty przemierzały raczej odśnieżone chodniczki natrafiajac co najwyżej na rozdeptaną pluchę aniżeli zbitą biel. – Czy wolisz wino na dobry początek? Jest bardzo... nastrojowe. Zwłaszcza ta siarka liżąca nos od środka mmm, delicje! – wyszczerzyła zęby w uśmiechu.

@Silvan Zimmerman

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Sam zainicjował ten gest, a jednak nie spodziewał się, że wampirzyca pójdzie z nim o krok dalej. Pozwolił jej jednak na to, nie cofając się, gdy poczuł jej dłoń nad jego sercem. Oczywiście, że przypomniało mu to sytuację z listopada. Może to dlatego nic nie powiedział, a jedynie pozwolił, by oboje przez chwilę milczeli. I dlaczego znowu zaczynał mieć wątpliwości? Przecież właśnie udało mu się dojść do sensownego i logicznego wniosku, czemu nagle znowu zaczął się nad tym zastanawiać? I to nawet nie było tak, że ona objęła go jako pierwsza. Może to wspomnienie tego niezręcznego obudzenia się pod stołem, tak namieszało mu głowie?
I nagle, jakby coś musiało jeszcze bardziej wywołać u niego różne emocje, ton głosu Tahiry, choć doskonale znajomy, stał się zupełnie inny. Widząc, że humor jej się polepszył, od razu przystał do jej zabawy.
Uśmiechał się tak, pewny, że wszystkie z wymienionych przez nią rzeczy są bezczelną próbą wkręcenia go, aż usłyszał, że podobno jedna z nich była prawdziwa. Rozbawienie ustąpiło miejsca skupieniu, gdy po kolei analizowała każdy z przedstawionych jej scenariuszy.
Nie chciał znowu myśleć o romansach swoich dzieci. Ani Idy, ani Maurice'a, więc po prostu uznał, że było to kłamstwo, godząc się z tym, że najwyżej potem dostanie szoku, jeśli się pomylił.
To o Renacie było… Dobrze. Założył, że mogłaby to zrobić, ale brzmiało to jednocześnie zbyt dziwnie i chaotycznie, by zostało wytypowane jako najbardziej prawdopodobne.
Z kolei w przypadku informacji o laboratorium nie tyle co starał się rozstrzygnąć, czy brzmiała ona sensownie, czy nie, a po prostu mocno przejęty, że stracił jakiś ułamek kontroli nad ważną dla niego przestrzenią, postanowił jak najszybciej upewnić się, czy rzeczywiście coś takiego miało miejsce.
- Czemu ukryłabyś praliny w laboratorium? - spytał, a jego myśli, pomimo spokojnego tonu głosu, już biegły w stronę wszystkich zakamarków pomieszczenia, w których mogłaby znajdować się nieproszona czekolada. Nieeee… To nie była prawda. Chyba. Na pewno by zauważył. Chyba.
Plan był taki, że w sumie nie miał planu. Po prostu chciał się rozerwać, a zaproponowany przez Tahire jarmark wydawał mu się świetnym pomysłem.
- Możemy zacząć od wina, ale… Kaczki? - Spytał, marszcząc brwi, wypatrując wśród kolorowych, oświetlonych straganów jakiekolwiek kaczkopodobej atrakcji. Na razie dostrzegł jedynie stragan z niepokojącymi porcelanowymi kaczkami i gęśmi w świątecznych czapkach o oczach bardziej pustych, niż niejedna nawiedzona lalka z tanich horrorów. - Mam nadzieję, że nie mówisz o tych kaczkach.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
– Naprawdę podejrzewasz mnie o naruszenie miru Twojego sanktuarium? I to drugi raz... – cmoknęła ze smutkiem, choć gdzieś jeszcze przed urodzinami chodziła jej po głowie taka "psota". Ostatecznie zrezygnowała z niej właśnie przez wzgląd na niepisane, niewypowiedziane jeszcze wtedy granice, których nie chciała w tym konkretnym przypadku naruszać. Nie przez wzgląd na swój charakter, ale przez wzgląd na osobę Silvana i to, kim stawał się dla niej z każdą wspólnie spędzoną chwilą. Na moment oparła głowę na jego ramieniu, w nieco przekornym geście, szybko jednak zdała sobie sprawę, że może to jest nieodpowiednie. Bliskość i kontakt fizyczny, podejmowanie inicjatywy - to wszystko było tak przecież doskonale jej znane i tak doskonale odmienne tu i teraz, na jarmarku, pośród roześmianych ludzi. Popchnęła więc go głową lekko, jakby rozleniwiona koza chciała zachęcić do dalszej zabawy, bez agresywnego zabarwienia samego aktu bodziania rogami.

– Nie, one są trochę dalej na bogów Silvan... – urwała, gdy dostrzegła upiorne straganiszcze ... znowu podejrzewasz mnie o najgorsze – chciała dokończyć, ale zamiast tego wargi rozciągnęły jej się w szerokim uśmiechu kota z Cheshire – Sssssą dosssskonałe! – wyszło z jej zaciśniętych uśmiechem ust. Złapała go za rękę i pociągnęła go tam, aby wybrać jedną dla siebie i jedną dla towarzysza*. Na pamiątkę.

*)nie mylić z t*warzyszem

@Silvan Zimmerman

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sponsored content


Strona 1 z 6 1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach