Spacerując z siostrą pomiędzy stoiskami, doszła do wniosku, że nie mogła jej zaprzeczyć. Jakoś tych wszystkich mężów sobie znalazła, a nawet utrzymała przy sobie przez kilka do kilkunastu lat.
— Wiesz, że jeśli będziesz miała ich całkiem dosyć, to twoje pokoje u mnie nadal stoją tak, jak je zostawiłaś. Pamiętaj, że jesteś zawsze mile widziana. — Oznajmiła szczerze, wiedząc, że jej siostra z reguły bywała bardziej…zaborcza, jeśli chodziło o Sahaka. Młode Darbinyan były różne pod wieloma względami i odczucia wobec ich stwórcy także się do tego zaliczały.
— Kojarzę takie uczucie, ale to było dawno temu, zanim stałam się kobietą z kotami i martwymi mężami. — Nadal wspominała te "dawne" czasy z czułym uśmiechem na ustach, pomimo tragicznego końca, jaki napotkali. Był kiedyś ktoś, kto pozwalał młodszej Darbinyan puścić w niepamięć wszelkie troski, jakie niosło ze sobą życie. Pozwolił jej on zapomnieć o błogosławieństwie nieśmiertelności, pokazał jak spojrzeć na świat z całkowicie innej perspektywy i niestety przypłacił za to swoim kruchym, ludzkim życiem. Na szczęście szansa, że obiekt uczuć Tahiry był człowiekiem, był wręcz znikomy, dlatego Halide mogła przynajmniej pod tym względem odetchnąć z ulgą. — Muszę przyznać, że naprawdę się cieszę, że spotkałaś kogoś, kto pozwala ci, chociaż na trochę oderwać od tych negatywnych emocji. Ale naprawdę nie masz pojęcia, czy on odwzajemnia te uczucia? Co on, ma wieczny poker face, czy może jest absolutnie nieświadomy tego co czujesz?