2.01 The Page of Cups

3 posters

Strona 3 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Go down

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
First topic message reminder :

Sekundy kapały jednostajnym rytmem, przelewały w gęste godziny wypełnione samotnością i pustką. Wnętrze było tylko nieznacznie podgrzewane, ale chłód przesączający się przez mizernie ocieplone blaszane ścianki był przyjemny. Zupełnie jakby ktoś pochował ją w nieco za dużej trumnie. To nawet nie byłby taki głupi pomysł mieć trumnę pomalowaną na czerwono, z wielkim napisem "Coca-cola" i kilkoma doczepionymi światełkami. Już dawno wyłączyła światło, zaraz po tym jak zachęcona chwilą zadała kartom niewłaściwe pytania. Arcykapłan na przecięciu zbyt zblazowany miał wyraz swojej ogolonej twarzy, bezdenna czerń oczu spoglądającej na nią odwróconej matki, a potem nadchodząca ruina... upadająca wieża. I jeszcze niesprawiedliwość na deser... Czy karty mogły być życzliwsze? Cóż za doskonała przepowiednia na nadchodzący rok. Pozostała więc czerń pośród rozsypanych arkanów i krew biegnąca ciurkiem przez słomkę wprost do ust.

Kiedyś jednak trzeba było wstać...

Gdy w końcu dźwignęła się z pozycji leżącej, klaśnięciem w dłonie przywołała światło. Zmęczona stagnacją, zniechęcona do życia, sprawdziła porę dnia i ze stęknięciem zawodu skonstatowała, że jest już noc i może wypadałoby rozprostować kości. Wsunęła na siebie termiczny jednoczęściowy kombinezon, narzuciła barwną, wzorzystą, sięgającą za kolana kurtkę i wychynęła przez jedne drzwi, a potem klapę. Zmierzch przychodził o tej porze roku wcześnie, teraz było ledwie po osiemnastej. Z sapnięciem zrzuciła na śnieg leżak, ustrojstwo umyślone pod letnie kąpiele słoneczne, aniżeli zimowe siedzenie i mrożenie sobie dupy, Tahira jednak rzadko kiedy przyjmowała rzeczy podług ich pierwotnego zamysłu. Uwaliła się na rozłożonym siedzisku i wyciągnęła papierosy. W ciężarówce wolała nie palić, ale tu, na świeżym i mroźnym powietrzu? Zaciągnęła się wilgotnym od wiśniowego syropu tytoniem i odchyliła głowę, czując początkowe, przyjemne odrętwienie przechodzące całe ciało.

Cisza, spokój i...

... czyjeś niespieszne kroki.

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Universal Person

Universal Person
Liczba postów : 529
Silvan, którego kokainowy haj ciągnął wgłąb jarmarku dość szybko odnalazł stoisko, o którym mówiła wcześniej Tahira. Mogli zauważyć malowane na drewienku kaczki, które przesuwały się powoli w jedną lub drugą stronę, niektóre znienacka wyskakiwały przy dolnej części planszy. Nie było w tym żadnego schematu, prawdopodobnie wszystko zależne było na ile sprzedawca oceniał umiejętności strzelającego. Jak zwykle na takich jarmarkach, atrakcja była nastawiona na to, by mało kto wygrał. Wiatrówka, z której mieli strzelać klienci była specjalnie źle skalibrowana i odbijała w lewo. Człowiek raczej miał naprawdę małe szanse na idealny wynik, ale wampiry z wyostrzonymi zmysłami powinny sobie zdecydowanie lepiej poradzić.


Rzuć d12 i zobacz ile kaczek udało się strącić! Do ostatecznego wyniku dolicz swoją statystykę percepcji.
Sprawdź co wygrałeś:

3:
4:
5:
6:
7:
8:
9:
10:
11:
12:
12+:
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Dotarli do stanowiska i kobieta przyjęła broń od być może właściciela tej wybitnej rozrywki. Strzelać nie umiała zbyt dobrze - nigdy nie było to przydatne jej w życiu, z dużym sentymentem podchodziła do broni białej i wszelkie rewolwery i inne mechaniczne badziewia uważała za barbarzyństwo i niezrozumienie sztuki wojny. Sztuki, w której nie liczy się tylko wynik, ale też sposób jego osiągnięcia. Z drugiej strony regularnie grywała w gry (również te ze strzelaniem). Mimo braku umiejętności technicznej teoretycznie bardzo szybko zrozumiała błędną kalibrację. Cóż z tego, skoro odrzut dziwił ją za każdym razem, a wielkie zwaliste wiatrówkowe bydle było dalece bardziej nieporęczne od ergonomicznego pada z celownikiem na środku wielkiej plazmy ukrytej na strychu 77 Rue des Archives. Wynik był żałośnie niski i lubiąca wygrywać Tahira miała dość niepocieszoną minę. Ale gdy spośród całego mrowia pluszaków zadowolony z tej spektakularnej porażki jarmarczny dupek wyciągnął kubek...
– Grand Dio, to przecież nawet nie jest maskotka! – zdenerwowała się Tahira, nie komentując nawet jak paskudny nadruk miało to dzieło sztuki ceramicznej. – Domagam się czegoś co jest miękkie i ma futro! – z irytacją trzasnęła kubkiem o drewnianą ladę, ciskając gromami z zawilgotnionych jeszcze oczu.

@Silvan Zimmerman  @Ida Antonina Olszewska

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Ah o te kaczki cały czas chodziło Tahirze. W sumie to były całkiem fajne kaczki. Zdecydowanie fajniejsze od niektórych na tamtym stoisku z pamiątkami i paradoksalnie mniej mordercze, niż tutejsze grzańcowe specjały. Stukając palcami o blat stoiska, przyglądał się strzelaniu Tahiry, i w sumie to wszystkiemu co było w zasięgu jego wzroku, co chwila rzucając jakieś zachęcające komentarze. Nie uszło jego uwadze, że z wiatrówką musiało być coś nie tak, ale w sumie czego można było się spodziewać po zabawie na jarmarku, gdzie wszystko, łącznie z ceną morderczego wina, było nastawione na jak największy zarobek, jak najmniejszym kosztem.
- Hej, co masz do Nicoli? - spytał żartobliwie, widząc co wygrała wampirzyca. - Jestem przekonany, że to przesympatyczna kobieta, prawda? - To ostatnie pytanie skierował do właściciela stoiska.
A potem nie mógł już dłużej wytrzymać oczekiwania na swoją kolej, poklepał Tahirę po ramieniu w geście wsparcia i przejął od niej wiatrówkę.
- Spokojnie. Zaraz naprawię sytuację - zapewnił swoją towarzyszkę, jakby zupełnie nie pamiętał, jak heroicznie trafił w bałwana te kilka dni temu.
Jak mu się udało zdobyć tak wysoki wynik? Może była to kwestia tego, że wcześniej obserwował zmagania z bronią kogoś innego, więc teraz lepiej wiedział co i jak. A może była to jedynie kwestia szczęścia? W każdym razie nie był pewny, czy drugi raz z rzędu udałoby mu się powtórzyć ten sam sukces.
No i rzeczywiście wygrał coś, co jest miękkie i ma futro. Tylko, że to coś dodatkowo było podobnego wzrostu co Maurice. Trzeba było jednak robić dobrą minę do [s]złej gry[/s] przerośniętej gęsi, więc gdy tylko sprzedawca podał mu nagrodę, wampir, nieco nieporadnie, przekazał ją Tahirze.
- Dbaj o nią. Będę czasem ja odwiedzać. - powiedział przecierając szczypiące oczy, bynajmniej nie dlatego że się wzruszył. Po prostu jego ciało dalej doświadczało niektórych skutków reakcji alergicznej.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Przypatrywała się jego dokonaniom z zaskoczeniem i podziwem. Mimo wieloletniej znajomości, nie spodziewała się po mężczyźnie tak dobrego oka i umiejętnego obsługiwania broni. Nie był typem zabójcy, ale może to praca nad syntetykami i niegasnące pozytywne usposobienie, sprawiały że aż dziwnie patrzyło się na niego teraz, gdy mordował rzędy kaczek, finalnie otrzymując jedną z nich w nagrodę. Choć może to była gęś? Zdziwiona przyjęła podarek, otulając go ramionami z przyjemnością.
- Rozpieszczasz mnie... Nie wiem czym sobie zasłużyłam Silvan. - głos jej zadrżał, oczy zeszkliły bynajmniej nie od narkotyku. To był przedziwny wieczór, oniryczny, nierealny u swoich podstaw. Odkaszlnęła próbując pozbierać gęś tak aby nie szorowała mokrego chodnika. Zważywszy na fakt że była większa od niej, było to dość wymagające zajęcie, wypadające nieco rozchwianej wampirzycy dość niezdarnie.
- Myślałam jeszcze o lodowisku, ale chyba bym wracała. Może napijemy się grzańca u mnie? Wiśnie i korzenny aromat wyszły Ci wybornie, wczoraj wprost nie mogłam się odkleić, a wiesz że wolę raczej zimny trunek. - paplała trochę cokolwiek, trochę bawiła się omijaniem tego z czym ten grzaniec był. Dla postronnych brzmiało to jak zwykła rozmowa.

- I jeszcze... jeszcze magnes musimy odebrać. - czuła jak palą ją policzki. Może nie powinna o tym przypominać? Z drugiej strony chciał jej dawać nagrody aktorskie... może nie była to droga bez powrotu.

@Silvan Zimmerman

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Silvan, pomimo jeszcze bardziej wieloletniej znajomości samego siebie, również nie spodziewał się po sobie tak dobrego oka i sprawnego posługiwania się bronią. Co prawda przemiana, w przeciwieństwie do siły którą pewnie miał śmiesznie ludzką, a pewnie i gorszą niż niejeden fanatyk siłowni, poprawiła jego refleks (chyba, że mówimy o zdolności do szybkiego łapania pewnych sygnałów od drugiej osoby), ale nie często wykorzystywał tę umiejętność do strzelania z broni. Prędzej do unikania rzucanych w niego kubków, gdy próbował pokojowo rozwiązać zaistniały konflikt. Teraz jednak nie myślał o tym. Czuł się zbyt pewny siebie i zdolny do wszystkiego, by zastanawiać się jakim cudem udało mu się zestrzelić tyle drewnianych kaczek.
- Czemu myślisz, że musiałabyś sobie na to zasłużyć? - spytał zaskoczony jej słowami, z trudem powstrzymując się by nie zacząć kiwać się na palcach - Lubię cię. Poszłaś ze mną na jarmark. Uratowałaś przed truskawkami. Za to należy ci się gęś - Zmarszczył brwi i spojrzał krytycznie na wielką maskotkę. - Albo kaczka. Nie wiem. W każdym razie należy ci się wielki pluszowy ptak. Zresztą komu miałbym go dać, jeśli nie tobie?
Skinął głową. Lodowisko brzmiało fajnie, ale powrót i picie grzańca też. Mogli przy okazji porzucać się śnieżkami, lub porobić bałwany.  Poza tym kokaina uświadomiła mu jakim głośnym i jasnym, nawet jak na wampirze standardy, miejscem był jarmark.
- Tak. Jeszcze magnes. Chodźmy - zgodził się i pomógł jej nieść pluszaka, tak by było jej łatwiej iść. Długo jednak ta pomóc nie trwała, bo po drodze po odbiór pamiątki, co jakiś czas energicznie podchodził, do któregoś ze stoisk, a w jednym kupił nawet kilka mydeł, co poskutkowało to tym, że gdy wreszcie odebrali magnes i zaczęli kierować się do wyjścia, rozgadał się o nich, próbując ,w ciągu kilku minut, streścić jej całą wiedzę, jaką na ten temat posiadał. Ale znowu pomógł z gęsią. Widać było, że bawił się świetnie. Pamiętał jednak dalej mokre od łez oczy Tahiry, więc w pewnym momencie urwał swoją przemowę w połowie tłumaczenia procesu robienia mydeł "na zimno" i spojrzał na nią.
- Lepiej się czujesz? Wiesz, że to naprawde nie była twoja wina, prawda?
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Były dwa słowa, które w doskonały sposób gasiły w Tahirze wszystko, zdecydowanie lepiej niż mróz i biel Szwajcarskiego śniegu.

Lubię cię.

Koniecznie chciała się napić czegoś, co zostanie z nimi na dłużej, może nawet nie grzańca, a relaksującego syntmixa, bo ilość napięć na jeden wieczór była stanowczo zbyt duża jak na "swobodne wyjście na jarmark".
– Idzie chociażby – odpowiedziała zgodnie z tym co myślała. Wiedziała, że mimo tarć z nowoprzemienioną wampirzycą, są sobie bardzo bliscy. Jakież to było ironiczne, że ona do życia wiecznego przygotowywana była latami, a i tak nie było to gwarantem dobrej relacji ze swoim stwórcą, gdy właściwie wypadek w laboratorium zaowocował czymś, co całkiem sprawnie działało. Może była to jednak magia Silvana, jego łagodności i empatii, tak odmiennej od pozostających dla Tahiry zimnych oczu jej własnego ojca.

Bardzo Ci dziękuję, nie myśl sobie, że chcę Ci ją oddać...– dodała, by nie zabrzmieć, jakby była niezadowolona z takiego obrotu spraw. Kubek zabrała ze sobą, po to tylko, by roztrzaskać go przy innej okazji. Dobry kubek do destrukcji nie jest w końcu taki zły. Z przyjemnością słuchała kokainowej paplaniny swojego przyjaciela, ciesząc się trochę, że nie wracają do tego, co zdarzyło im się przed strzelaniem do kaczek. Również fanty z pierwszego stoiska odebrali możliwie szybko, nie wdając się już w nadmierne konwersacje i szarady. Byle tylko wrócić, napić się w końcu czegoś i pomarzyć przez moment, że jutrzejsza noc, będzie choć trochę lepsza.
– Ja? Hmm... Jasne. No teraz jak o tym myślę, to te truskawki i tak nie mogły Cię zabić prawda? Nie wiem w sumie, jak działają alergie u wampirów. Tak samo, jak u wilkołaków? – zapytała w nadziei, że Silvan znów odpłynie w opowieściach o białkach, które są mylnie interpretowane przez układ odpornościowy jako zagrożenie.

@Silvan Zimmerman

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Spojrzał na nią z uśmiechem i skinął głową na potwierdzenie jej słów. Truskawki mogły jedynie uprzykrzyć mu mocno życie na jakiś czas, ale alergia na całe szczęście nie była śmiertelna w swoich skutkach.
- Nie wiem dokładnie, jak działają alergie u wilkołaków, ale nie. Nie mogły. Chyba, że miałyby siekierę i ucięłyby mi nią głowę, ale o ile wiem nie jest to częste w przyrodzie. - wciąż w wybitnie dobrym humorze zaśmiał się z tego, co właśnie powiedział. Zaraz jednak na chwilę spoważniał i złapał ją za rękę, próbując przy tym nie upuścić gęsi. - Ale to nie znaczy, że mi nie pomogłaś.  Dziękuję za to co zrobiłaś. - zaśmiał się cicho. - I za to, że tak często słuchasz mojego gadania. Nawet jeśli opowiadam ci o nudniejszych właściwościach kokainy. - To nie tak, że zakładał, że go ignorowała, czy słuchała jedynie z przymusu. Po prostu domyślał się, że czasem jego chemiczne wywody mogły być ciężkie do słuchania dla kogoś, kogo interesowało to jedynie w niewielkim stopniu. Zresztą on sam jej zawsze słuchał. Chociażby przy tarocie, o którym miał tak kiepskie zdanie. Wiedział, że było to dla niej ważne, więc słuchał. - I dziękuję, że zgodziłaś się porobić ze mną coś głupiego. Gdybyś kiedyś potrzebowała czegoś podobnego, to wiesz gdzie mnie szukać.
Mówiąc to stał w jednym miejscu, ale jego wzrok, jakby nie mogły wytrzymać wpatrywania się w jeden punkt, latał po całej twarzy kobiety. Od brązowych oczu, poprzez liczne piegi, które nagle kusiły go by je wszystkie policzył, aż do opadających na jej czoło loków. Efekt prowizorycznego lekarstwa chyba powoli z niego schodził, ale najwidoczniej jeszcze niecałkiem.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
- Nie masz za co dziękować. Dobrze wiedzieć jak działa coś co przewija się przez Twoje życie w ilościach hurtowych. Poza tym... lubię brzmienie Twojego głosu. Jak dla mnie mógłbyś recytować książkę telefoniczną z głowy i też nie uważałabym tego za czas stracony. - Uśmiechnęła się niepewnie, przyjmując rzeczy takimi jakie były. Chłodną dłoń zamykającą w uścisku jej drobne, wrzące niemal palce, lekki ton rozmowy i gigantyczną gęś, którą ciężko byłoby nazwać "drobnym" dodatkiem do ich podróży z jarmarku.

Mimo że jej podziękował, zdawała się być tym w pewien sposób zasmucona. Jej myśli zbyt często w ostatnich dniach, czy może latach nawet oscylowały wokół braków, przymiotów których z nieznanych powodów nie miała i nie mogła ich sobie przeszczepić. O ileż dumniej i poważniej byłoby być wzywaną na pomoc, na ratunek, na trwogę. O ileż smutniejsze było życie trefnisia, o którym w chwili próby wszyscy zapominają. Zagryzła na moment policzek, nie chcąc poddawać się myśli, która drugi raz tego wieczora ją nawiedziła, jak ciężka klamra opowieści chylącej się do zakończenia. Ból otrzeźwiał trochę, na tyle by zorientowała się, że Silvan patrzy się na nią, a nie na przykład przed siebie na drogę.
- Coś się stało? Coś mam na twarzy?- zapytała odwracając się do niego z niepewną miną czy gdzieś może po drodze tym piekielnym grzańcem twarz sobie obryzgała, albo może on na nią nakaszlał co też było prawdopodobne, i po prostu nie powiedział jej wcześniej że robi za muchomora. Już miała coś powiedzieć więcej, ale cóż zbrakło gracji tancerki, but trafił na wyślizganą muldę śniegu, i wampirzyca choć nie dotarła na lodowisko zaliczyła glebę w pozornie bezpiecznej przestrzeni. Dobrze, że gęś zamortyzowała upadek. Szkoda że ręka, którą ją obejmowała gruchnęła srogo.
- Kurwa....- syknęła przez zaciśnięte zęby.


@Silvan Zimmerman

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
- To da się zrobić - zażartował, gotowy naprawdę poszukać w pamięci stron z książek telefonicznych, na które kiedyś musiał patrzeć, by zaskoczyć wampirzycę. Zamiast tego uśmiechnął się do niej serdecznie. Często mu to mówiła. To, że lubi brzmienie jego głosu, a on nigdy nie do końca wiedział, jak na to odpowiedzieć, przekonany, że były to jedynie żartobliwie próby zakłopotania go. Teraz jednak ponownie zaczął się zastanawiać, czy nie było w tym czegoś więcej. Eh… Na czym to on ostatecznie stanął w kwestii swojego "badania" zanim truskawki i kokaina skierowały jego myśli na zupełnie inny tor? A tak. Na tym, że w sumie to nie wiedział. Nie wiedział jakie było podejście Tahiry do niego. Nie wiedział na jakie rozwiązanie tak naprawdę liczył.
I nie wiedział też co odpowiedzieć na jej pytanie.
- Co? Ja… Nie. Nic. Z twoją twarzą jest wszystko w porządku. Jak zawsze. - zmieszał się trochę, szybko przenosząc swoją uwagę na drogę, sam nie mając pojęcia czemu piegi Tahiry wydały mu się nagle tak interesujące, ani o co mu tak właściwie chodziło. Przejechał gołą ręką, bo po co nosić rękawiczki, po twarzy, by jakkolwiek przywrócić sobie jasność umysłu. Całe szczęście spacer i mroźne powietrze też robiło swoje.
Chociaż i tak nic z tego nie podziałało tak dobrze na jego skupienie, jak upadek Tahiry.
Chciał spróbować ją złapać, ale jak na złość w tym przypadku zabrakło mu dobrego refleksu, a wielka gęś nie pomogła w sprawnym złapaniu kobiety.
bum
- Wszystko w porządku? Jesteś cała? - spytał, kucając obok Tahiry, próbując ocenić potencjalne szkody. Nie zakładał jeszcze, że coś jej się stało, w końcu byli wampirami, ale sprawdzić nie zaszkodziło.


milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Gwałtownie zachłysnęła się powietrzem, świszczącym płytkim oddechem zwierzęcia, którego łapa ugrzęzła w potrzasku. Ale to nie był potrzask, to nie był gom jabbar, a jedynie splot okoliczności, który pokruszył nie tyle duszę, co ciało.
– Chy.... chyba nie. – wyszło z jej ust ledwie słyszalne, walczyła z mdłościami i szaleństwem błędnika. Przez rękaw srebrzystego stroju nie było za bardzo widać, ale stan wampirzycy zdecydowanie nie był dobry. – Bogowie... ale ze mnie ofiara losu. – próbowała się zaśmiać i złorzeczyć w jednym momencie, była blada jak ściana, jej czoło zroszone było lodowatym potem.

– Daleko do ciężarówki...? ja... myślę, że musisz... dasz radę mi to... nie wiem... nastawić, bo jak się źle zrośnie to znow.. – urwała dysząc ciężko, przymykając oczy w dreszczach przechodzących przez jej ciało... – No to co... na trzy cztery... pomagasz mi... wstać i idziemy? – zapytała chwilę potem przygryzając wargę, jakby to pomagało zapanować nad trzęsącymi się nogami. Mieli mało czasu, dobrze, że była głodna, więc proces regeneracji nie zaczął się od razu.


@Silvan Zimmerman

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Zmarszczył brwi, próbując ukryć rodzące się zmartwienie. Nie wyglądało to dobrze, a raczej to Tahira nie wyglądała dobrze. Zerknął na jej rękę. Ciężko było w tym momencie cokolwiek stwierdzić, ale ulżyło mu, że nie czuł charakterystycznego zapachu świeżej krwi, a na rękawie nie powstała żadna ciemna plama.
Zerknął na drogę.
- Nie. Nie jest daleko. Damy radę dojść. - powiedział, zgarniając loki z jej mokrego od potu czoła. Wziął głęboki oddech i uśmiechnął się do niej pocieszająco. - Wszystko będzie dobrze. Chodź wstaniemy i zaraz będzie po wszystkim, a potem napijemy się czegoś mocniejszego, ok?
Pomógł jej wstać, pozwalając oprzeć się Tahirze o siebie,  przez drugie ramię przerzucając pluszową gęś, nie dbając już o to, czy, już i tak brudna maskotka, będzie szurać nogami o ziemię, czy nie. Starał się iść jak najszybciej, nie próbując przy tym nadwyrężyć sił wampirzycy, cały czas powtarzając jej, że zaraz będą na miejscu i rzucając przy okazji dwa, czy trzy głupie żartu, by odwrócić jej uwagę od bólu.
Wreszcie, po czasie który wcale nie był aż taki długi, ale dla Silvana trwał więcej niż powinien, dostali się do środka ciężarówki, a on ostrożnie usadowił wampirzycę na skraju łóżka.
Apteczkę znalazł szybko, to była ta łatwiejsza część tego co właśnie miał zrobić. Nie wiedział w jakim stanie jest ręką Tahiry i czy da radę na szybko jej pomóc. Z tego powodu nie chciał podawać jej jeszcze syntmixu na odprężenie. Krew przyspieszyłaby regenerację, a on potrzebował czasu na zbadanie obrażenia. Lekarzem może nie był, ale przynajmniej wiedział dokładnie robić w sytuacjach takich jak tak. W końcu swoje też potrafił.
- Dobrze, musimy zdjąć twoją kurtkę - powiedział, podchodząc do niej już ze wszystkim czego potrzebował, by pomóc jej ostrożnie zdjąć wierzchnie odzienie. Widok kombinezonu pod spodem spowodował u niego zmarszczenie brwi. No tak. Z tego ciężko będzie ją szybko rozebrać. - Czy… Czy mogę rozciąć ci rękaw? - spytał, unosząc nożyczki do góry.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Gom jabbar ledwie kilka dni temu oddzielił Paula jako człowieka od zwierzęcia. Tahira, choć sama prywatnie nader często zadawała sobie ból w różnej postaci, o tyle ból nieintencjonalny, przypadkowy, tak nienaturalny dla wiecznego. Był też strach, paraliżujący, o to, że złamanie zrośnie się źle, że jej ciało, którego szczerze nienawidziła, będzie jeszcze brzydsze, jeszcze bardziej odległe od perfekcji, niż miało to miejsce do tej pory. Ale słowa Herberta, mimo że nie posiadała ejdetycznej pamięci, rezonowały w niej bardzo mocno.
I must not fear. Fear is the mind-killer.
Szła razem z Silvanem, parła przez śnieg, chłonąc doświadczenie, jego bliskość taką prawdziwą, nieudawaną. Ileż zadziało się tego jednego wieczoru, tego żadne karty nie byłyby w stanie przewidzieć. Z kolejnymi krokami nawet zaśmiała się słabo na suchar, którym ją nakarmił, marząc o tym, by utoność w jego opiekuńczym objęciu i przestać czuć i myśleć, po prostu słuchać ciepłego głosu, kaleczącego dowcip za dowcipem...

W ciężarówce panował przyjemny chłód - było oczywiście cieplej niż na zewnątrz, nie były to jednak warunki choćby zbliżone do tropikalnych. Zaraz po wejściu wampirzyca zdrową ręką przekręciła zewnętrzny termostat na 15 stopni, a swój wewnętrzny skręcając do wampirzej temperatury. W pierwszej chwili powiedziała, że nie ma apteczki, ale przypomniała sobie, że w sumie na wyposażeniu ciężarówki jakąś powinni mieć. Bardzo, ale to bardzo bała się, że Silvan wpadnie na pomysł wołania ojca i jego towarzyszki, na szczęście nawet nie przyszło mu to do głowy. Wrócił tak szybko, w skupieniu, że nie miała wątpliwości, że wszystko zostało jak na razie między nimi. Gęś pozostała przy słupku z ekspresem do kawy, pełniącym rolę miniaturowego aneksu kuchennego, zaś druga "gęś", ta bardziej ruchoma, a przez swoją niezdarność obecnie poszkodowana, przeniosła się chwiejnie w głąb do łóżka. Dała sobie ściągnąć kurtkę, a gdy zapytał o rękaw kiwnęła głową. Była wciąż blada, ale wzrok miała nieco bardziej świadomy. Uśmiechnęła się nawet słabowicie do mężczyzny:
– Zobacz... ja uratowałam Ciebie, Ty ratujesz mnie... spłacasz dług szybciej, niż myślałam... – westchnęła siląc się na lekki ton, czując jak drży, gdy przyłożył nożyczki do jej skóry. – W szufladzie dziennej szafki mam... mm... srebrny nóż do papieru. Bardzo ostry... jeśli będziesz potrzebował. – sytuacje były różne, zdarzały się też Tahirze złamania już wcześniej, była bardzo świadoma czym grożą. Drżała jak osika. – Przepraszam... mówiłeś głupie rzeczy, a ta wyszła taka poważna... – jęknęła, gdy odsłonił jej rękę. Skóra przedramienia wydawała się w dwóch, trzech miejscach dziwnie wypukła...

@Silvan Zimmerman

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Obdarował ja ciepłym uśmiechem, jakby właśnie spędzał z nią bezstresowe popołudnie, a nie pochylał się nad rękawem jej kombinezonu, by zająć się poturbowaną ręką.
- Obcięty rękaw za kokainę. Brzmi jak uczciwa wymiana.
Nie potrzebował na razie srebrnego nożyka. Ostre nożyczki radziły sobie całkiem dobrze, gdy próbował wyswobodzić zranioną kończynę z materiału.
- Proszę nie przepraszaj. Prosiłem też o odwrócenie uwagi od Idy i Maurice'a, a jakbyś nie zauważyła jestem teraz bardzo skupiony na kimś innym. - Jakby patrzeć na to z tej strony, to ten wieczór był naprawdę udany. Zmartwienia dotyczące związku jego syna I podopiecznej najpierw odeszły w niepamięć przez dobrą zabawę, potem przez truskawki, potem kokainę, a teraz skutecznie przysłoniła je kontuzja Tahiry.
Nie skomentował wyglądu ręki, chociaż wprawne w odczytywaniu mowy ciała, oko wampirzycy mogło dostrzec, że jest zmartwiony tym co zobaczył. Do tej pory liczył, że uraz był jedynie paskudnym stłuczeniem, lub zwichnięciem, a nie o wiele bardziej problematycznym złamaniem. Nie tracąc zbędnego czasu zabrał się za ostrożne oględziny, nie chcąc przy tym jeszcze bardziej pogorszyć urazu.
- Hej, wiesz czemu na randki zawsze powinno się brać fenoloftaleinę? - zagadnął, widząc jak całą się trzęsie z bólu, a może i nerwów. - Bo gwarantuje ona, że znajdziesz sobie kogoś z zasadami.
Ręką była zdecydowanie złamana, ale na ile Silvan był w stanie stwierdzić, kość się nie przemieściła. Nie mógł tego jednak dokładnie sprawdzić w takich warunkach. Złamanie dla wampirów było czymś znacznie mniej poważnym, niż w przypadku ludzi, ale dalej naprawdę nieprzyjemnym. Jeśli kość  źle by się zrosła, zawsze można było szybko połamać ją ponownie i nie czekać długo na efekty. Ha…  Nawet w przypadku naprawdę tragicznego złamania, dało się naprawić sytuację. Chociażby odcinając trwale zdeformowana kończynę i czekając, aż odrośnie nowa i w pełni zdrowa. Wolał jednak oszczędzić Tahirze, jak najwięcej bólu i zrobić wszystko co w jego mocy, by zaraz ta cała sytuacja stała się jedynie przykrym wspomnieniem. Dlatego, skupiony na swoim zadaniu, w tym momencie mógł wydawać się być bardziej skupiony na Tahirowej ręce, niż jej właścicielce. Bynajmniej nie dlatego, że interesowało go bardziej złamanie od jej samopoczucia. Po prostu chciał mieć pewność, że zajmie się nią jak najlepiej.
- Jest złamana, ale wszystko powinno zrosnąć się poprawnie - powiedział w końcu z pocieszającym uśmiechem na ustach. Zaraz jednak spoważniał. - Chociaż nie mogę być tego całkowicie pewny w tych warunkach. Przepraszam. Ustabilizuję ją i poczekam z tobą, aż się zrośnie. Gdyby było coś nie tak, to i to naprawimy.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
– Mówisz, że nie mogę przy Tobie nosić LSD, bo... bo się wszystko zneutralizuje i będzie nudna sól? Chociaż... Czy kokaina nie jest solą? A wcale nie jest nudna... – w głowie wyobrażała sobie, że ma dłoń w pudełku, choć nie bolała ją tylko kiść jak Paula, a całe ramie. Teraz, gdy ich temperatura była taka sama, a wnętrze małego apartamentu na kółkach zdawało się przyjemnie ciepłe, a nie trupio-kostnicze, trzymała całkiem niezły fason w tym zaopiekowaniu, cierpliwie poddając się jego zabiegom włożenia kości we właściwe miejsce.

– Dobrze... dziękuję. Mam... mam nadzieje, że nie trzeba będą konieczne bardziej drastyczne środki... – jej uśmiech wciąż był blady. Bo i owszem, w podwoziu były ukryte piły i tasaki bardzo wspierające przy ćwiartowaniu ludzkich czy wampirzych ciał, ale czy od razu chciałaby o tym mówić Silvanowi. Już wystarczy, że się wygadała ze swojego "noża do papieru". Ostatecznie, można było skórę określać mianem papierowej. Była bardzo cienka...

– Wiesz, też lubię z Tobą spędzać czas. Prawie w ogóle nie myślę wtedy o tym, za jaką porażkę życiową uważa mnie mój ojciec, albo że nie wiem... że Twoja była mimo super szczęśliwego związku i bamboszowej miłości wspólnego patternu na skarpetkach, mogłaby nagle stwierdzić, że jej się nie podoba, że tyle przesiaduje u Ciebie w piwnicy. Chociaż teraz kiedy nie szykujemy się do mojej dwusetki... Teraz pewnie będę zaglądać mniej... – Przechyliła głowę na bok, jakby chciała się od niego odsunąć, choćby takim małym gestem na który pozwalała jej sytuacja, głęboko zasmucona myślą, o której nie chciała myśleć. To tylko sen. A każdy sen się kończy. Była zmęczona i skołowana, ciężko było wymyślić nowy pretekst... Przecież nie potrzebował jej już do niczego. Prace nad syntmixem alkoholowym postępowały, a ona następny wielki jubileusz będzie mieć za sto lat dopiero. Czy będzie musiała czekać aż Ida z Maurice'm zaczną mieć pierwsze problemy w związku, żeby sobie o niej przypomniał?

@Silvan Zimmerman

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
- Sole ogólnie nie są nudne - oznajmił, czując się w obowiązku, by zaprotestować na te słowa. Normalnie pewnie chciałby jeszcze coś dodać, urządzić wampirzycy niewielki wykład na ten temat, ale teraz był za bardzo zajęty jej ręką, by mieć do tego głowę.
Kolejny uśmiech.
- Wątpię. Zobaczysz, zaraz zapomnimy o całej sprawie. - Czy było to kłamstwo? Nie do końca. Z tego co Silvan zdążył zobaczyć  prawdopodobieństwo komplikacji pozłamaniowych było naprawdę niewielkie. A jednak i tak nie był do końca pewny. Nie dlatego, że widział coś, co by wskazywało na dalsze problemy. Po prostu się o nią martwił.
Zaczął stabilizować rękę. Ostrożnie jak tylko umiał, ale w jego ruchach trudno było dostrzec niepewność.
Niepewność, a może raczej niepewność wymieszana z zaskoczeniem, pojawiła się nieco później, w jego oczach, gdy usłyszał kolejne słowa Tahiry.
- Twój ojciec nie uważa cię za porażkę - oznajmił, unosząc wzrok znad usztywnianej kończyny, by spojrzeć prosto w twarz wampirzycy. - Martwi się o ciebie, ale nie myśli tak o tobie.
Nie chciał opisywać jej w szczegółach rozmowy, którą odbył kilka dni temu z Sahakiem między innymi właśnie na jej temat. - A Renata… Czemu miałaby to robić? - Nie brzmiał atakująco. Po prostu chciał spróbowąć zrozumieć o co chodziło Tahirze, wiedząć że inaczej niż on postrzegała pewne sprawy.
Przez chwilę milczał, dalej pracując przy swoim prowizorycznym dziele, a gdy już skończył, nie odsunął się od niej.
- Dalej możesz do mnie zaglądać kiedy tylko chcesz. Z piwnicą może być problem, bo jak razie są tam tylko graty, ale kto wie. I tak możemy w niej siedzieć, gorszą moje sąsiadki samą nasza obecnością w tamtym miejscu - Chociaż unikał myślenia, czego sam dokładnie chciał względem Tahiry, tak nie miał wątpliwości w jednej sprawie. Nie chciał tracić z nią kontaktu.
Ich relacja przez te wszystkie lata wyglądała tak, że raz spędzali ze sobą dużo czasu, tak właśnie jak teraz, a raz utrzymywali jedynie zdystansowany kontakt, zachowując się bardziej jak znajomi, niż przyjaciele. Nie miał nigdy nic przeciwko takiemu stanu rzeczy.  Jeden etap przechodził naturalnie w drugi i tyle. Tak po prostu było i nie uważał, by wpływało to jakkolwiek na to jak siebie traktowali. Teraz jednak, myśląc, że ich bliższy okres przyjaźni mógł się zaraz skończyć, coś podpowiadało mu, że było na to za wcześnie. Zdecydowanie za wcześnie.  - Zresztą… Musimy testować nasze syntmixy, prawda?
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sponsored content


Strona 3 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach