#2 Wei Liu & Louis Moreau - 12 XI 2022

2 posters

Strona 4 z 4 Previous  1, 2, 3, 4

Go down

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
First topic message reminder :

Kolacja była wyśmienita zwłaszcza, że zakończona tak słodkim pocałunkiem. Wei z trudem oderwał się od jego ust. Bardzo go pragnął. Możliwe, że za bardzo. Był niesamowicie głodny jego bliskości, ale wolał już rozkoszować się towarzystwem Juna w ich zaciszu domowym.
Podróż do domu nie trwała długo. Tym razem Wei poprosił, by Jun prowadził więc mógł podziwiać widoki nocnego miasta. Nie mógł ukryć, że było pięknie oświetlone. Miał tyle miejsce, które chciał móc odwiedzić wraz z Wiatrem skoro już razem mieszkają. Wcześniej też tak robił W Anglii starał się go wyprosić o jakieś wspólne wypady w jakieś interesujące miejsca, by nie siedzieć ciągle w kamienicy.
Gdy tylko zaparkowali, wysiadł i skierował się do holu. Noc była jeszcze dosyć młoda. Do świtu było ponad kilka godzin. Nie był też jakoś specjalnie zmęczony. Z chęcią jednak skorzystałby z basenu... Albo wspólnej kąpieli? Nie chciał tego wieczoru się zbytnio oddalać od Juna.
- Odrobina alkoholu i może pójdziemy popływać? Co ty na to? - spytał się go z uśmiechem, bo choć był już tutaj dwa tygodnie, to na basenie był może z raz, bo mimo wszystko nie przepadał za tym by chodzić samemu, ale nie chciał się narzucać Louisowi. Wei miał wolne więc zagospodarowanie całej nocy nie było łatwe. Często więc czytał coś albo siedział na komputerze. Wychodził na spacery bądź do jakichś kawiarki, które były do późna otwarte. Dwa razy udało mu się wyskoczyć do kina...
- No chyba, że mój wspaniały Cesarz ma inne plany? - mruknął z zaciekawieniem i bezczelnie uwiesił się mu na szyi, do której sięgnął ustami, bezczelnie ją zaczepiając, rozkoszując ją nagłą miękkością. Ot pieszczotliwie, by bardziej nakłonić go do swojej woli. Doskonale wiedział, że Louis lubi pochlebstwa. Ciężko było nie zauważyć.

@Louis Moreau

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Cierpliwość nie bez powodu była nazywana cnotą. Atakować od razu nie wypadało: wpierw stosowny odpoczynek, słodkie całuski no i oczywiście rozmowa w roli spoiwa łączącego bloki kolejno stawiane na fundamencie. Grunt pod nim był już niejako udeptany, ba, nawet i zasiany ziarenkami trawy, która zaczynała powolutku kiełkować. Na rozkwit kwiatów i drzew przyjdzie jeszcze czas – tak jak i nadejdzie pora, kiedy obaj zasiądziecie wygodnie we własnoręcznie wybudowanej altanie w świetle Waszego własnego słońca. Tak pięknie usłana wizja nie miała prawa pchać ku drodze do śmierci - wręcz przeciwnie. Nadawała życiu pewnego sensu – co prawda nie wiedziałeś, czy na całe lata, ale nie raczyłeś się tym przejąć - na pewno nie w tej konkretnej chwili, która ciągnęła za sobą wiele interesujących możliwości. Kilka z nich zwróciło Twoją uwagę.
- Jak bardzo? - płomień tym mocniej zapłonął w sercu i oczach wampira, gdy z ust “ofiary” padł ciąg kolejnych słów. Smok z rozkoszą wsłuchiwał się w ich brzmienie, lecz nim Wei zdołał skończyć i na dłużej chwycić pośladek kochanka, został strącony ze swojego dotychczasowego piedestału. Ukąszenie szyi przelało czarę cierpliwości.
Jednym płynnym ruchem chwyciłeś potomka w pasie, po czym przerzuciłeś centralnie pod siebie, tym sposobem lokując go na miękkiej przesiąkniętej Twoim ciepłem i zapachem pościeli, a siebie centralnie nad nim. W oczach wciąż płonął ogień, usta ukazały rząd zębów i wyraźnie wysunięte podwójnej pary kłów. Lekko przechyliłeś głowę na bok, po czym zbliżyłeś do szyi, gdzie obyło się bez kąsania, poprzestając wyłącznie na leniwym przejechaniu wzdłuż jej smukłej kolumny końcówką nosa, czemu towarzyszyły wyraźnie słyszalne głębsze wdechy. Dłonią w tym czasie chwyciłeś dwie przyszpilonej ofiary - drugą natomiast sięgnąłeś po długi satynowy skrawek tkaniny, która nieprzypadkowo zawitała na łóżku. Wcześniej niezauważona miała posłużyć jako narzędzie do związania niezwrotnych ptasich szponów i ich blokady poprzez nałożenie kolejnego supełka z kotwicą na zagłówku łóżka.
- Skoro nie panujesz nad nimi, to, w jaki sposób chcesz ujarzmić Smoka? - szepnąłeś mu do ucha, przygryzając jego mięciutki płatek, a potem muskając wilgotnym językiem wrażliwe miejsce centralnie “za”.
Potwór grzecznie ostrzegał, że odbije sobie każdą zaczepkę: słówko, ruch i dotyk. Nęciłeś go Feniksie wystarczająco długo - teraz przyszła pora na zapłatę: smoczą zemstę i język, którym długo i chętnie dopieszczał skórę w ukrytych zakamarkach. Na pierwszy ogień poszło więc prawe uszko, następnie ścieżka wzdłuż szczęki aż pod brodę, a stamtąd po linii prostej przez środek gardełka i jego charakterystycznego uniesienia z pauzą na dziabnięcie. Potem kierunek powiódł znów ku górze, aż nie doszło do zetknięcia się ze sobą pary warg.
Wyraźnym pomrukiem wpuszczonym do środka ust Weia i gestami, wampir pokazał tę kapkę groźniejszą stronę: tą, którą nieczęsto przedstawiał swoim podopiecznym, jedynie jednostkom wybranym spośród grona – lekko sadystyczną z uwagi na nietypowe preferencje: ot wliczając w to związanie łapek oraz przysłonięcie ocząt, które miały niebawem zatracić wizje na poczet wyostrzenia pozostałych zmysłów. Nim jednak Jun je zakrył, wpierw sięgnął po kolejny skrawek satynowego materiału, a potem...
Klik... Do uszu dotarł bardzo charakterystyczny dźwięk, kiedy wampir na moment opuścił łóżko, aby wydobyć z szafy śliczne pudełeczko i z nim wrócić do miejsca docelowego: do nagiego i nieco skrępowanego kochanka.
- Niespodzianka. - który wkrótce mógł poczuć, jak coś wyraźnie miękkiego i skórzanego opięło jego smukłą szyję. Zablokowany wzrok chwilowo utrudniał szybką identyfikację przedmiotu. Rekompensatą były natomiast odgłosy: stawiane kroki kochanka po odejściu, szelest pościeli przy powrocie i wejściu na łóżko oraz materiału rzeczonego przedmiotu, który został mu nałożony przez niegrzeczne smocze łapy.

@Wei Liu

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
Oczywiście, że Wei odczekał chwilę, nawet dał czas na wyznania. Powoli do przodu, zaufanie się odbudowywało. Fundament może i był, ale nadal potrzebowali pracy między sobą. Byli jednak na dobrej drodze. Wei naprawdę cenił sobie te drobne kroczki. Gdyby był inaczej może nawet te uczucie by wygasło przez ilość niedomówień? Póki mieli ten czas spokoju, mogli sobie na spokojnie wszystko wytłumaczyć, zanim rzucą się w objęcia namiętności. Dzisiejszy wieczór był krytyczny. Jaśmin doceniał jego zwierzenie się z popełnionego grzechu. Doceniał też chęć poprawy i budowania związku. To wiele dla niego znaczyło i naprawdę był w stanie mu sporo wybaczyć, bo Jun naprawdę okazał skruchę. To było najważniejsze.
- Bardzo, Wǒ de lóng. - mruknął cicho doskonale wsłuchując się w te mocniejsze bicie serca swojego kochanka. W te oczy pełne blasku. Wydał z siebie ciche westchnięcie gdy Cesarz zaatakował tak niespodziewanie. Ach... Limit cierpliwości Smoczyska się wykończył. Mimowolnie zachichotał pod nosem i opadł miękko na poduszki, patrząc odważnie, wręcz w prowokujący sposób. Te oczy pełne pasji i uczucia. Tylko Juna takimi obdarowywał. Feniks dumnie odchylił swoją szyję, pozwalając mu zbliżyć się do jego skóry. Wampir mógł wyczuć dość prędkie tętno i przyspieszony oddech zdradzający ekscytację. Westchnął cicho czując jak drażni jego zmysły tym delikatnym dotykiem, aż przeszedł go dreszcz. Wei miał bardzo wrażliwą szyję, uwielbiał gdy Louis się w nią wgryzał. To akurat dzielili razem. To zamiłowanie do uczucia kłów przekłuwających skórę i zagłębiających się powoli w ciało. Było w tym coś wyjątkowego.
Delikatnie szarpnął dłońmi czując jak je łapie, a po chwili jakiś materiał obwiązuje jego nadgarstki. Ponownie zadrżał zaskoczony takim rozwiązaniem. Powiercił nieco rękami,a le nie z zamiarem wydostania się. Skądże. Droczył się z nim udając, że na to nie przyzwala aż ugryzienie ucha nie wydarło z niego stłumionego jęku.
- Ty też nad nimi nie panujesz, Smoku. Stanę się dla ciebie obsesją, ogniem, który umiłujesz i będziesz chciał posiadać. Bez którego nie będziesz mógł istnieć. W końcu ktoś musi cię ogrzewać. Zastąpię ci słońce... - mruknął symbolicznie, szeptem, miękko, każde słowo ładnie akcentując, a zwieńczył to oblizaniem ust w dość pruderyjny spragniony sposób.
Chłonął każdy jego dotyk, każdy widok i wizję, jaką mu przedstawiał. Czy zamierzał dać się pożreć Smokowi? To nie była wcale taka zła wizja. W końcu i tak należał do niego.
Wei był zadowolony, że Jun ukazuje mu tą stronę swoich pragnień. Byli razem, chciał go poznać całego. Od każdej strony i każdą akceptował.
Widząc jednak kolejny kawałek materiału, który zbliżał się do jego oczu, uśmiechnął się wrednie i oczywiście, że chwilę z nim walczył, nim Jun mógł zawiązać go na oczach. Wypuścił powietrze z sykiem, nie mogąc nic zobaczyć. Słyszał tylko jak jego ukochany wstał z łóżka i po chwili wrócił. Ewidentnie z czymś w rękach. Dopiero po chwili dotarło do niego, że Smok ośmielił się mu coś założyć, na jego smukłą szyję. Przełknął ślinę, która nagromadziła się z powodu głodu z braku bodźców wzrokowych.
- Niegrzeczny jesteś, Cesarski Smoku. Cóż żeś uczynił? - mruknął z udawanym lękiem w głosie, bo usta cały czas delikatnie się uśmiechały. Nie zdawał się też zbytnio opierać, leżał spokojnie. Tylko delikatnie się wiercił, pragnąc bliskości swego Wiatru. Spętany Feniks nie mógł wlecieć ku niebu. Był zdany na jego łaskę.

Wǒ de lóng - Mój Smoku

@Louis Moreau

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Zabawy miały to do siebie, że potrafiły znacznie urozmaicić życie intymne pary. W tych sprawach Smok nigdy się nie ograniczał - na pewno nie do klasycznego podejścia do tematu bliskości czy zbliżeń. Jako koneser miał specyficzne upodobania, o których wiedziała zaledwie garstka jego haremu – dla pozostałych był jak plastelina gotowa do urealnienia kształtów najróżniejszych fantazji, o których przy nim nikt nigdy nie wstydził się mówić. Weiowi natomiast jako pierwszemu zamierzał pokazać o wiele więcej: z czym naprawdę wiązało się bycie kochankiem smoczyska.
- Każde słońce musi mieć swój Księżyc i chmury, za którymi będzie się chować, gdy zza linii horyzontu wyłoni się wygłodniały Potwór. - zacząłeś przemawiać wolno i mrukliwie, gdy już uwiązałeś ręce Weia i przysłoniłeś jego oczy i gdy ciałem ponownie zająłeś miejsce na udach, pochylając się na tyle nisko, jak dalece pozwalała przestrzeń, póki nie doszło do otarcia nagiej skóry torsu z drugi. 
Wtedy też wypuściłeś słowa z ust, otulając ich ciepłem randomowe miejsca na ciele kochanka, jednocześnie gładząc palcami poruszający się materiał obroży. Szelestem czegoś metalowego, co również spoczywało w pudełku, zakomunikowałeś partnerowi, że to nie jedyny dodatek do zabawy dzisiejszego wieczora. Ślicznie długi łańcuszek kliknął po przypięciu do kółeczka obróżki, natomiast rozdwojonymi końcówkami przylegając do ślicznie połyskujących kolczyków, którymi Wei niejednokrotnie dziś i na balu dręczył Smoka. Lojalnie go wtedy ostrzegł, że wszystko sobie odbije i właśnie to czynił.
- Sprawię, że Twoje ciało nie będzie mogło beze mnie żyć: że na samą myśl o moim dotyku i oddechu, Twoje kolana zaczną mięknąć, powoli uginając się pod ciężarem fantazji, którymi wypełnię także Twój umysł. Będziesz myślał tylko o mnie i pragnął tylko mnie - zgadzasz się na to? - każdej zabawie zawsze musiały towarzyszyć pewne reguły: Twoją najważniejszą było ustalenie bezpiecznej granicy pomiędzy igraszkami a poczuciem komfortu i bezpieczeństwa drugiej strony.
Mając na uwadze wspomnienia Weia, Jun ani myślał o krzywdzeniu go w sposób, w jaki obeszli się z nim napastnicy. Prócz odrobiny pikanterii wykluczał przemoc, poniżanie, uprzedmiotowianie a przede wszystkim ucieczkę do użycia substancji odurzających. Wyjątkiem od reguły było spożyte jabłko, choć w jego wypadku w grę weszło wyłącznie pobudzenie, a nie całkowita utrata kontroli. Pomimo swojego głodu i drapieżności, Smok z uwagą obserwował reakcję partnera: każdy ruch, jęk czy oznakę niezadowolenia. Wystarczyła jedna komenda czy nawet szarpnięcie, aby przerwać zabawę, a patrząc na więzy, nie było to trudne, bowiem siła oplotu plasowała się na poziomie minimalnym, stanowiąc jedynie dodatek z użyciem bodźca przyjemnej gładzi śliskiego materiału satyny niżeli próbę faktycznego skrępowania ofiary.
- Co? Właśnie Cię pożeram. - nie widząc jednak żadnych przeciwwskazań, kontynuowałeś przedstawienie. Znów się poruszyłeś na biodrach Weia, kokieteryjnie kołysząc własne z prowokacyjnymi otarciami skóry o satynę i drugiej skóry pod nią. Poprzez ponowne pochylenie i chuchnięcie na ramię, sięgnąłeś po dwie rzeczy z szafki nocnej: świeczkę i zapalniczkę. Przed zapaleniem, przysunąłeś ją pod wampirze nozdrza, aby ofiara dobrze wiedziała, z czym miała do czynienia i co wisiało w powietrzu.
Na pewno było to coś więcej niżeli wyłączny zapach Jaśminu od świeczuszki. 

@Wei Liu


_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
Wei nigdy nie odmawiał sobie nowych doświadczeń. Nie z wprawioną osobą i kimś komu ufa. W końcu mogło być ciekawie i nęcić zmysły. Pobudzać wyobraźnię, która i tak już teraz robiła swoje. Fantazje młodego wampira był rozległe. Miał naprawdę wiele planów, które kiedyś chciał móc zrealizować ze Smokiem. Na wszystko przyjdzie czas.
- Cóż... Prawda. Choć nie gdy oboje pragną tego samego... - powiedział spokojnie, ale kompletnie ufał Junowi. Wiedział, że mógł sam się uwolnić gdyby coś poszło nie tak. Dlatego ufnie oddawał się w jego dłonie, wiedząc, że tracąc kontrolę tak naprawdę mógł szybko ją odzyskać. Aż syknął czując jak ten ociera się o jego tors, siedząc tak bezczelnie na jego biodrach. Nie widział nic, musiał zdać się na zmysł dotyku i węchu oraz na słuch, który wyłapał kolejne niespodzianki. Och obróżka sama w sobie stanowiła perwersję, którą Feniks bardzo popierał. Uwielbiał być oznaczany i pożądany, szczególnie przez ukochanego. Słysząc jedna charakterystyczne brzęczenie łańcuszka aż przełknął ponownie ślinę. Diabeł. Wygłodniałe Smoczysko. Zaraz wyczuł chłód tego łańcuszka, który opadł na jego tors przypięty nie tylko do jego obróżki, ale i do kolczyków na sutkach. Zadrżał lekko na różnicę temperatury. Tylko przez chwilę.
Słowa Cesarza sprawiły, że przeszedł go po plecach dreszcz ekscytacji. Naprawdę tego Smok chciał? Aż tak go pożądał i pragnął dla siebie, że ukazywał tą gadzią zaborczość? Niczym smoki i ich skarby, których nikomu nie pozwalały dotknąć...
- Tak Jun. Zgadzam się. Spraw bym był tylko twój. Oznacz mnie, przywłaszcz sobie. Nie będę uciekał. Dobrowolnie ci się poddam. - mruknął szeptem, zadowolony z takiej wizji, jaką zaprezentował mu Louis. Był ciekaw tej nocy. Robiło się niesamowicie interesująco, bo bardzo chciał poznać i tego Louisa. Takie zaborczego i wymagającego kompletnego oddania.
Póki w ruch nie wejdzie przemoc i narkotyki, trauma Wei siedziała cicho. Satyna to nie liny ze srebrem, a słodkie słowa Juna to nie narkotyk pozbawiający go woli bez jego przyzwolenia. Bardzo mu ufał i choć był skrępowany to nie rzucał się. Posłusznie leżał i patrzył w mrok, mogąc jedynie chłonąć jego pieszczoty dotykiem. Co jak co, ale jak na wojownika przystało, Wei doskonale potrafił korzystać z innych zmysłów nawet jak nie mógł widzieć.
Feniks delikatnie drżał pod nim, pobudzony tymi doznaniami. Był zainteresowany tym co zaplanował Smok w swojej zemście. Przyspieszony oddech zdradzał jego stan.
- Pożerasz? Aż nic ze mnie nie zostanie? - mruknął rozbawionym tonem głosu, jednak nie miał ku temu nic przeciwko. Z jękiem na ustach odwdzięczył się za ten niegrzeczne biodra, które nie potrafił usiedzieć w miejscu. Istny Diabeł, który zamierzał go torturować.
Usłyszał jednak jak po coś sięga, a wyczuwając świeczkę aż poruszył niespokojnie torsem i biodrami pod nim.
- A więc to tak chcesz dręczyć moje wyostrzone zmysły Diabelski Smoku? - sapnął cicho, ale mimowolnie westchnął zamierzając rozkoszować się tą sytuacją. Czyżby oboje zapoczątkowali serię ataków i kolejno zemsty, za owe igraszki? Był tego niezmiernie ciekawy. Podkulił nogi, a przynajmniej próbował, bo satynowa pościel była dość gładka...

@Louis Moreau

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
 

@Wei Liu

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453


@Louis Moreau

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122


@Wei Liu

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453

@Louis Moreau

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122


@Wei Liu

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453

@Louis Moreau

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Obaj się nakręcali i to dość mocno. Narastające napięcie powoli przelewało bulgoczącą oliwę, aż nie doszło do wybuchu. Potężny, gorący, łączący dwa jestestwa w jedno: ciałem i duchem we wspólnym uniesieniu - piękny to był obraz oraz jeszcze piękniejszy moment powolnego opadnięcia na miękkie podłoże usłane trawą i kwiatami – prosto w zapach oraz ciepło bezpiecznych objęć. Tak zamknięci we wzajemnym potrzasku nie mieliście powodów, aby się bać ani próbować uciec - wręcz przeciwnie. W całej swojej pokrętnej logice Smok nie zamierzał niczego więcej egzekwować: nie doszukiwał się winy – nie planował kary – za to uniósł się hen wysoko – drugi raz dzisiejszego wieczoru, po czym wtulił: gorący, dyszący - z lekkimi sińcami na biodrach od czyjegoś gwałtownego zacisku palców na nich. Nic nie szkodzi – czasami takie rzeczy się zdarzały, podobnie jak niekontrolowane wyrwanie spod więzów - tutejszych o niezbyt dużej sile zacisku.
- Mhm... - a teraz Cię zaskoczę - to krótkie mruknięcie: jak myślisz, do czego mogło nawiązywać? Czy Junowi chodziło o odbicie piłeczki bycia niemożliwym? A może była to odpowiedź na własne imię? A co, jeśli jednak nie? Czy w takim razie próbował przytaknąć Ci na to, że... Był Twój?
Tak wiele interpretacji kryło się w tak krótkim i prostym słówku, wymruczanym wprost do szyi, na której wciąż spoczywała skórzana obroża. Mężczyzna zbytnio się nią nie przejmował, wciskając nos jeszcze dalej jako i nieważne były dla niego ślady niedawnego uniesienia - jeżeli już, to przyjemne uczucie dostarczał jeden konkretny – ten, którym Ty go oznaczyłeś.
- I kto to mówi... - pocałunek: tym razem namiętność łączyła się z delikatnością - ckliwym przylgnięciem, muśnięciami i w końcu powtórzeniem wszystkiego od początku na każdym skrawku, gdzie tylko wampir zdołał sięgnąć w czasie swoistego rozleniwienia: ot tak leżąc i ani myśląc o ruszeniu się, czy nawet rozdzieleniu ciał.
- Twój tatuaż... - mruknąłeś otumaniony ilością emocji, które wciąż przeszywały prądem każdy zakamarek jestestwa. - Trzeba go dokończyć. - dokończyłeś, zaś myśl o tym wywołała na Twojej twarzy dziwnie pogodny uśmiech - taki, którego już dawno nikt nie widział, nawet Ty sam.
- Jakoś ładnie... I znamię również. - mawiali, że w chwilach takich jak ludźmi dyrygowała największa szczerość. Wampiry i wilkołaki również podlegały tej zasadzie zatem... Dzisiejszej nocy Wej nie będziesz miał prawa zarzucić mu kłamstwa - na pewno nie... Teraz przychodziła pora na rozluźnienie, wtulenie się, okrycie kołdrą i sen, który już wyciągał po Was swe ramiona. Jednego mogłeś być pewien: to dopiero początek - niespodzianek i nie tylko – wszystkiego, co miało urozmaicić widoki krajobrazu Waszego prywatnego obrazu. Część barw już na nim zagościła - teraz to od Was zależało, które pojawią się jako następne. 

~ End

@Wei Liu

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sponsored content


Strona 4 z 4 Previous  1, 2, 3, 4

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach