#1 Wei Liu & Louis Moreau

2 posters

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
Wei czekał w samochodzie Louisa. Czarny klasyczny Mustang. Siedzenia był bardzo wygodne, więc nie narzekał na komfort, a dodatkowo odprężał się po intensywnym zbliżeniu. Nic nie bardziej mu potrzebne do szczęścia teraz niż Jun i ciepły prysznic. O taaak... Chcąc nie chcąc jednak przysnął w oczekiwaniu na towarzysza. Czy interesował się tym co działo się w środku? Niezbyt. W sumie pewnie nawet by nie drgnął widząc jakieś zwłoki, ale pewnie odetchnąłby z ulga wiedząc kto zrobił żelki i że są niegroźne. Ale o tym pewnie zamierzał go poinformować potem sam Louis, czyż nie?
Rozbudził go wiec dźwięk otwieranych drzwi, na co zerknął na Stwórcę sennie. Zaraz podniósł oparcie siedzenia, bo rozłożył się jak pan i władca.
- I jak? Wszystko załatwione już? - spytał się go z lekkim, leniwym uśmiechem. Ostrożnie przeciągnął się i odetchnął zerkając za okno.
Poczekał aż ruszy, ale miał bardzo niecne plany. Och Bogowie... Qilin był w nie małych tarapatach, bo Feniks nadal był rozpalony. Gdy wiec Jun zajął się kierowaniem, Wei położył dłoń na jego udzie i uśmiechnął się niewinnie. Zaraz jednak przesunął ją bardziej centralnie, bezczelnie, na jego krocze. Tam zacisnął dłoń dając do zrozumienia swemu kochankowi co zamierza zrobić poprzez oblizanie ust.


@Louis Moreau

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Żodyn nie spodziewał się Hiszpańskiej Inkwizycji. A trupka? To Ci dopiero niespodzianka! Cóż... Przynajmniej wampiry będą miały, o czym ploktować - Ty na pewno po zebraniu obszernej dokumentacji i kilku uroczych zdjątek Selenki w chwili jej największej chwały, które jako dorosły i wielce poważny wampir oczywiście pokażesz z największą rozkoszą. Potem najwyżej uciekniesz przed nieokiełznanym gniewem maluczkiego gryzonia, ot miziając go za uszkiem, tudzież po karczku w celu uspokojenia. Po wszystkim o sprawie zapomnisz, powracając do codziennej rutyny tudzież samochodu, w którym już ktoś na Ciebie czekał.
- Można tak powiedzieć. - z serii: no nie do końca, bo jak zwykle ktoś na górze musiał wszystko schrzanić. Machnięcie ręką - a niech się dzieje wola nieba i piekiełka konferencyjnego. Azjata nie zamierzał dłużej nad tym debatować, tym bardziej że całą swoją uwagę skupił na odpaleniu auta. Szczęśliwie dla Weia silnik zawył szybko, toteż nieśmiertelny nie musiał dłużej drzemać na mięciutkich siedzeniach. Zaskoczeniem było to, co stało się potem.

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
Na pewno nie Wei, który dosłownie przespał całe to wydarzenie. Nie żeby żałował. Co miałby na to poradzić? Nie był z tych, którzy heroicznie będą ratować innych... Nieeee. Stanowczo nie.
Feniks cenił swoje życie i dbał tylko o bliski, a tych było niewielu. Mógł ich policzyć na palcach jednej ręki. Reszta była mu kompletnie obojętna.
- A masz coś jeszcze do załatwienia? - spytał się go ciekawy i przysłuchiwał się silnikowi. Och ci z Extinction Rebellion chętnie by mu przebili koła za potęgę tego silnika i generowane spaliny. Dobrze, że nie mieszkali w Londynie. Było to teraz dziwne miejsce...
Widząc i słysząc zaskoczenie Juna aż zacmokał z zadowoleniem. Tak. O to mu chodziło. Chciał, by Qilin poznał go też z tej strony, nieszablonowej i spuszczonej ze smyczy. Nic nie poradzi na to, że był głodny...

Jak gdyby nigdy nic poprawił Louisa i usiadł prosto, oblizując niewinnie usta.
- Mmmm... Wybacz. Musiałem Cię spróbować. Dojechaliśmy? - spytał rozsiadając się wygodnie w fotelu.

@Louis Moreau

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122

Silnik samochodu zgasł - obaj znaleźliście się na wjeździe do prywatnego parkingu - zarówno nad jak i pod ziemią. Nim cokolwiek zrobiłeś, ująłeś kapkę mocniej podbródek niegrzecznego młokosa. Odsunięcie się od ust było chwilowe – zaraz bowiem zębami podrażniłeś mięciutki płatek wampirzego ucha.
- Więc czekaj cierpliwie. - do tej pory Chińczyk wysławiał się wobec Weia w stosunkowo ciepły i miękki sposób. Teraz jego głos przyjął znacznie drapieżniejszego i władczego tonu, niemalże zahaczającego o gniew. Czy chodziło o rozzłoszczenie? Otóż nie – bardziej reakcję po nieświadomym poruszeniu wyjątkowo wrażliwej struny w mniemaniu nieśmiertelnego. To, czym ona była i jak wpływała na właściciela, było już kwestią interpretacji szanownego Feniksa. Jun nie zamierzał mu niczego ułatwiać, ufając wysoce rozwiniętym zdolnościom dedukcyjnym syna. Odrobina kłód pod nogami potrafiła znacząco zaostrzyć smak wygranej potrawy.
- Jesteśmy na miejscu. - z pozoru otoczenie i kamienice wyglądały zwyczajnie: ot wolnostojące, ładnie odrestaurowane w akompaniamencie zieleni drzewek i trawy – no big deal. Widok zaskoczenia na twarzy młodego wampira nie byłby dla Ciebie szokiem. Nie miałeś w zwyczaju szpanować bogactwami na lewo i prawo – zazwyczaj czyniłeś to w sposób subtelny: prezencją pięknie skrojonych ubrań, elegancją prowadzonych pojazdów... Niewiele osób miało zaszczyt tuptania po zamkniętym domostwie - Twój syn znalazł się w szczęśliwej grupie wybranych. Pozostałymi osobami byli ludzie – nie harem, a pracownicy i zarazem żywiciele mieszkający w sąsiednich budynkach.
- Tylko bez śmiechów. - rzucił wampir w żarcie. To, co miało niebawem ukazać się jego oczom...
Wpierw przejście przez bramę na podwórko - stamtąd do drzwi wejściowych i do salonu... Wystrój: niech oczy ocenią same. Samochód? Zaraz zabrany przez pracownika na poczet zaparkowania w odpowiednim miejscu pod ziemią.

@Wei Liu

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453

Dojechali jednak na miejsce i Wie przyjrzał się kamienicy, ale wiedział, że pozorny wygląd skrywał prawdziwe skarby. Ich poprzedni dom też taki był. Wnętrze było dziełem sztuki.
Kolejne elektryzujące napięcie przeszło po jego plecach słysząc jego słowa i to jak drażni jego ucho. Iskierki ekscytacji pojawiły się na chwilę w oczach Feniksa, który nie śmiałby się sprzeciwić dzisiaj rozkazom. Może innym razem odegra rolę niesfornego buntownika? Dziś był mu całkowicie poddany.
Skinął więc głową, ale domyślał się co wprawiło Juna w tak niecodzienny nastrój. Nie był głupi. Wielokrotnie gdy się do niego tak zwracał, atmosfera ulegała zmianie... Na bardziej ekscytującą.
Kamienica była ładna. Odrestaurowana i niosła za sobą nutkę tajemniczości tego co skrywa jej wnętrze. Wei wysiał z samochody i przeciągnął się, delikatnie masując obolałe lędźwie. Tak. Mimo regeneracji wolałby się odświeżyć i położyć...
- A to czemu miałbym się śmiać? Hmmm? Zawsze miałeś dobry gust. - przyznał szczerze Feniks i wszedł więc z nim do kamienicy, przez podwórko i do salonu...
Uśmiechnął się jednak szeroko widząc wystrój wnętrza. Bardzo odpowiadał Jaśminowi. Co jak co ale uwielbiał błyskotki. Otaczać się nimi oraz futrami. Nie mógł nic na to poradzić.
- Pięknie... Bardzo. - powiedział zadowolony, bo aż oczy mu się świeciły z zachwytu.

@Louis Moreau

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Wnętrze salonu było przestronne - złożone z pomieszczeń, które przed remontem prosperowały jako dwa przejściowe pokoje. Ściany charakteryzowały typowo wykwintne zdobienia - ciemno-złote: dość popularne wśród paryskich rezydencji i pałaców z czasów barokowych. Nie brakowało na nich także obrazów: nie wszystkie były autentyczne - część pochodziła od niszowych artystów uwielbiających odtwarzać słynne dzieła - pozostałe faktycznie stanowiły rarytas - autentyk kupiony od prywatnych kolekcjonerów dla uciechy wampirzego oka. Wysokie sklepienia, aka sufity - typowe dlatego typu budowli - rozświetlały piękne żyrandole - rozległe, pokryte mnóstwem kryształków ze złotymi zdobieniami. Pod stopami rozchodziła się podłoga - złożona z podgrzewanych paneli, co by pieścić bose nogi. W podobny sposób ich skórę dopieszczały miękkie dywany - głównie salonie i bibliotece, również ulokowanej na pierwszym poziomie. Prócz tych pomieszczeń w tej samej linii znajdowały się: kuchnia z wysepką, jadalnia,jedna z łazienek i kilka pomniejszych kącików - dajmy na to klatka schodowa, z której można było dostać się na wyższe poziomy i te, prowadzące w dół. W ogólnym rozrachunku domostwo Juna przypominało prawdziwy kompleks nieprzypadkowo zbudowany na kompleksie kamienic. Te obok także łączyły się z główną, ot dla wygody pracowników przemieszczających się pomiędzy budynkami. Poza kunsztem i elegancja posesji nie charakteryzowały zaawansowane systemy bezpieczeństwa. Jedynym zabezpieczeniem były tak naprawdę kamery, zamykana brama i solidne rolety na oknach. Być może niesłusznie, jednak wampir nigdy nie był zwolennikiem zaawansowanej technologii - w myśl: elektronika potrafiła wnieść tyle samo dobrego co i złego. Bycie ja celowniku hakerów i łasce elektryczności - serdecznie podziękujemy.
- Jedynie z grzeczności powiem: czuj się jak u siebie. - słowa Juna nie miały uderzyć w Feniksa. Były raczej stwierdzeniem oczywistego faktu,który nie powinien nikogo zdziwić. W celu klasyfikacji mężczyzna zaraz jednak kontynuował dalej:
- Cieszę się, że trafiłem w Twój gust. Mam nadzieję, że tym bardziej zechcesz zostać... - tym razem obracając to w lekki żart na temat smaku.
Kwestii pozostania nie ciągnąłes alej - również była oczywista - a przynajmniej taką miałeś nadzieję. Miejsca w domu nie brakowało i równie dobrze Val mogła w nim także zamieszkać. Póki co jednak przestronne gniazdko mieliście tylko dla siebie.
- Pewnie chcialbyś się odświeżyć. Prysznic czy wanna? - złota zasada zawsze mówiła: nigdy nie żydź na łazienkach. Jedna na taki kompleks to zdecydowanie za mało. Szczęśliwie umieściłeś ich kilka.
- A potem basen lub sauna? - z małymi udogodnieniami z własnego kaprysu i uśmieszku, który zagościł na twarzy.
Plus: przynajmniej można było zrzucić z siebie ubrania - przynajmniej górę.

@"Liu Wei"

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
Wei był naprawdę mile zaskoczony tym jak ten się urządził. Co jak co, ale Feniks błyskotki doceniał i także luksusowe wnętrza. Jego dom w Chinach był bardziej w stylu modern i smart z samego faktu, że był tej technologii ciekawy. Nie mógł zaprzeczyć, że ułatwiała ona życie. Z chęcią więc zagłębił się we wnętrze kamienicy i podziwiał bystrym okiem dzieła sztuki. Co jak co, ale na sztuce się znał i rozpoznawał autentyki. Sam w swoim domu nie miał za wiele obrazów, poza swoimi, kolekcjonował za to książki.
Och był ciekaw wszystkiego, a szczególnie sypialni Juna. Chciał móc zanurzyć się w jego zapachu i zasnąć otulony poczuciem bezpieczeństwa. Dawno bowiem nie mógł zaznać spokoju z uwagi na demony przeszłości, ale może tutaj go nie dosięgną.
- Oj będę... - odparł rozbawionym głosem, bo oczywistym było, że zamierzał się rozgościć. Zawsze chciał móc wrócić do Louisa. To było jego marzeniem. Wszak z własnej woli go nie zostawił! Nie chciał go opuszczać... Zmuszony rozkazem jednak nie miał wyjścia. Rozumiał jego decyzję, ale i jednocześnie bolała. Teraz już mniej po tylu latach. Czas leczy rany.
- Prysznic, jest szybszy... W wannie odpłynę. - powiedział spokojnie, ale nie chciał jeszcze iść spać. Wolał z nim dłużej posiedzieć.
- Basen. Zdecydowanie. - odpowiedział mu choć zaraz się przeciągnął. Poprosił też Louisa o adres tego miejsca i zaraz wysłał wiadomość do hotelu, w którym się zatrzymał i do swojej wynajętej służby, by przywieźli jego rzeczy. Chciał mieć w co się ubrać, skoro ma tu zostać na dłużej... Wiedział jednak, że trochę im zajmie spakowanie tego wszystkiego więc nie martwił się zbytnio.
Ruszył więc do wskazanej przez Louisa łazienki i tam zaczął ponownie się rozbierać ze zmęczonych już ciuchów. Bardzo potrzebował odświeżenia więc prędko wskoczył pod "gorący" strumień wody. Uwielbiał siedzieć w cieple. Oczywiście jego ciepło nie było tak gorące jak dla ludzi z uwagi na niską temperaturę ciała odczuwał to inaczej.

@Louis Moreau

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Technologia bywała zdradliwa, szczególnie gdy Szczęście Ci nie sprzyjało, niemniej... Całkowite odrzucenie jej dobroci nie wchodziło w grę - w końcu dbałeś o swój i komfort ludzi. Podgrzewana podłoga, klimatyzacja... Kto wie, jakie jeszcze nowinki poukrywałeś za ścianami mieszkanka. Barokowy wystrój nie ustępował i modernistycznym akcentom, o czym Twój syn miał się lada moment przekonać. Wystarczyło, że pokierowałeś go do drzwi łazienki: przestronnej, dobrze oświetlonej, z mnóstwem luster, sporą wanną i kabiną prysznicową. Ciekawe czy zaskoczysz go głosowym sterowaniem lamp oraz natrysku - to prawdziwie idealne rozwiązanie dla leniwych nie uważasz? Do tego należało dodać równie zautomatyzowany dozownik zapachu, ot w celu zachowania najwyższej jakości wdychanego powietrza przez najbardziej upierdliwych pedantów. Poza drobnostkami drzwi do samego pomieszczenia były zamykane od wewnątrz, czyli klasycznie.
- Nie spiesz się, cała noc przed nami. - gdy syn postanowił się odwieźć, gospodarz odwiesił marynarkę na wieszak. Uśmiechnął się pod nosem,wiedząc, że będzie musiał ją oddać - zrobi to, ale nie teraz. Top chwilowo pozostał na swoim miejscu - co innego buty. Mężczyzna zdjął jeszcze przed wejściem do mieszkania - zgodnie z procedurą kultury dalekiego wschodu. Potem swoje kroki skierował do baru - tam wpierw chwycił szklaneczki, postawił i nasypał do nich sporą ilość kostek lodu. Na sam koniec zawartość dopiescił o słodki niebieski sok i procenty. Tak przygotowane drinki postawił na stoliku przed jedną z wygodnych sof, obok wykładając również dwa piękne japca zgarnięte z Serca Nocy.
Po przygotowaniu poczęstunku na zwilżenie gardeł, ponownie zawędrowałeś pod drzwi łazienki. Wei je zamknął? To ciekawe, bo jakimś cudem udało Ci się wejść do środka. W ciszy i skupieniu, oparty o ścianę pozwoliłeś sobie na obserwację pięknego Feniksa w czasie oddawania się chwili relaksu. To nie tak, że bezczelnie go podglądałeś, po prostu chciałeś się upewnić, że syn znajdzie mięciutki szlafrok i czyste ręczniki.
I niech włączona w międzyczasie muzyka pozwoli nutom płynąć swobodnym dryfem po wnętrzu mieszkania - w salonie, łazience i po pozostałych pomieszczeniach, które wymagały odwiedzenia.

@wei Liu

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
Uwielbiał duże łazienki, czuł się w nich przestronnie mimo, że zazwyczaj w domu był tylko on i minimalna ilość służby. Wei nawet nie miał wielu przyjaciół. Był bardzo skryty i ostrożny. Niekiedy zaufać źle to jak wyrok śmierci. Bardzo nie chciał wtedy kończyć w taki sposób. Wolał sam wybrać moment.
Wei był zaznajomiony z technologią więc mile zaskoczył go tym, że i tutaj sterowanie głosowe było zaimplementowane. Feniks mówił płynnie w wielu językach więc nie było problemu z obsługą tejże funkcji. Ustawił lampy na delikatnie przyciemnione, a wodę na względnie ciepłą i gorącą dla niego. Z początku chciał zaproponować wspólny prysznic, ale Jun mu gdzieś zniknął na chwilę, więc postanowił dłużej nie czekać i zając się ogarnięciem do porządku. Zmył z siebie wszelkie ślady (poza ukąszeniami) dzisiejszego dnia. Rozkoszował się uczuciem tego jak woda spływa po jego ciele. Coś co trzeba było przyznać to to, że Wei lubił marnować wodę na takie przyjemności. Po prostu musiał.
Feniks możliwe, ze odruchowo zamknął drzwi. Przyzwyczajenie z czasów gdy był sam, a rozkoszowanie się ciepłem wody było bardzo rozpraszające. Nie miał jednak za złe by Qilin wszedł do środka. Usłyszał to, ale tylko zerknął na niego kątem oka. W pełnym negliżu i dystansu, Jun mógł zauważyć, że jego Syn bardzo dobrze się prezentował. Jego lekko dłuższe włosy, teraz mokre, umyte i pozbawione miliona specyfików by utrzymać jej w pożądanym kształcie, okalały część jego twarzy, aż nie zgarnął ich do tyłu. To co było widoczne, to tatuaż na karku. Jedyny taki. Samotna łezka poszukująca równowagi...
Dopiero gdy upewnił się, że nawet TAM jest czysty wyłączył wodę i wyszedł sięgając po ręcznik.
- Aż to dziwne uczucie widząc ciebie w tak innej sytuacji jak kiedyś. Dawniej twój dom tętnił życiem z powodu haremu, teraz panuje w nim kompletna cisza... Mogę poznać powód? - spytał go ciekawy jego zmiany nastawienia albo braku apetytu...
Otarł się powoli i starannie by pieścić oczy Juna tymi widokami, by następnie zarzucić na siebie szlafrok. Włosy wytarł an tyle, że był praktycznie suche. Plus krótkich kudłów. Nie musiał suszyć ich godzinami...
Podszedł do niego chętnie, uśmiechając się delikatnie. Póki nie zjawią się jego ludzie z ubraniami będzie musiał siedzieć tylko w szlafroku. Cóż za peszek... Zaiste.

@Louis Moreau

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Przestrzenie dla Ciebie Feniksie i Twoich wspaniałych skrzydeł nie zabraknie. W tym domu znajdziesz schronienie przed deszczem i przestrzeń do wypełnienia masą kunsztownych kreacji. Wielopoziomowe pomieszczenia z rozkoszą przyjmą połyskujące dodatki i kosmetyki, których używasz na co dzień, a podziemia pomieszczą ekskluzywne pojazdy, którymi uwielbiałeś się poruszać. Nie siej wątpliwości, wszak przyszło mieszkać Ci z Cesarzem. W taki czy inny sposób staruszek przewidział potrzebę grubej inwestycji - w Twoich oczach ta wielopoziomowość lokum wyszła na dobre. Dzięki niej na bank uniknięcie konfliktów na tle: to moja szafa złodzieju. Z kolei brak haremu..
Wampir cierpliwie czekał na wyjście syna z kabiny. Przedtem obserwował go nieukrywanym zachwytem: piękno proporcji ciała, kunszt rzeźby mięśni, delikatność skóry i włosów, jakże wspaniałe opadających ciemną kaskadą kark. Na krótką chwilę Chińczyk przymknął oczy, wyobrażając sobie odzwierciedlenie Weia na powierzchni płótna. Piękny byłby to Obraz, uwieczniony jego ręką, a potem powieszony na ścianie w salonie lub pokoju - ewentualnie ustawiony na drewnianej sztaludze wśród zieleni roślinności i koloru mnóstwa kwiatów.
Z myśli wyrwał Cię powiew czyjegoś ruchu.
- Późna godzina? - niektórych nawyków nie dało się wyzbyć - brak kija w tyłku, proszę bardzo: czemu odmawiać sobie żartu. Zaraz jednak wampir zreflektował się nad odpowiedzią, ciągnąc ja dalej:
- Niech nie zmylą Cię pozory. Zatrudniłem kilka osób, które tutaj pracują. - z przekazem: i oddają swoją krew - Naturalnie możesz korzystać z ich usług. Natomiast co do kwestii haremu... Trzy lata rekonwalescencji dały mi sporo do myślenia. Być może nie chciałem nikogo od siebie uzależniać w ten sposób.- dokonując rachunku sumienia wampir zaczął poważnie dumać nad kwestią dawnych spotkań z ludźmi. Zjednej strony dawal im dom, pieniądze i reputację - w zamian otrzymywał krew i ich ciała. Z pozoru taki układ nie niósł żadnych przestróg a jednsk...
Tak naprawdę nigdy niepiswiecilea dłuższej chwili na zastanowienie: a co jeśli dla kogoś było to coś więcej? Ludzkiej natury nie dało się przesiedzieć, tym bardziej okiełznać, gdy do głosu dochodziły emocje.
Czy byłeś przez to... Samolubny?
- Chodź, usiądź, napij się... Jeśli chcesz, mogę dać Ci któraś ze swoich szat, aby było Ci wygodnie. - dzisiejszej nocy Azjata nie chciał smęcić, w końcu miał powód do radości. Po pogladzeniu polika Weia, chwycił go za rękę i zaprowadził zpowrotem do salonu - tam zaprosił do spoczynku, samemu zajmując miejsce zaraz obok niego.
- Za Twoje przybycie. - siegnsleś po kryształową szklankę w chęci stuknięcia się. Obok na stoliku leżały dwa tajemnicze japca.

@Wei Liu

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
Wei naprawdę doceniał ogrom tego miejsca, zastanawiał się jednak czy to dobre rozwiązanie, by się mu tak wpraszał z butami w jego życie akurat teraz. Louis miał sporo na głowie, nie chciał być jego słabością, bo coś do niego żywił. Chorobliwe wątpliwości raz po raz atakowały go. Czasami. Wina tych samotnych nocy, przez które Feniks przygasał, zamierał, powoli się rozpadał... Takich nocy było wiele, jak i wewnętrznych śmierci, ale i tak samo odrodzeń.
Póki co jednak zwalczył te małe potworki w głowie, by skupić się na tym co tu i teraz, a przed sobą miał Jego. Tego zjawiskowego wampira, który uratował mu życie, ofiarował nowe i wychował. Od zawsze go podziwiał, nigdy nie miał odwagi mu tego powiedzieć wprost...
Udało się Qilinowi zachować piękno istoty Feniksa. Nieśmiertelny teraz Wei był zawsze tak idealny. Tylko blizna po ugryzieniu i tatuaż zdobiły jego ciało. Reszty jakoś uniknął, ale na pewno dałby się mu namalować jeśli ten by tego pragnął. Wei uwielbiał sztukę... We wspomnieniach Jun pewnie widział, że Wei uwiecznił go na obrazie. Całkiem niedawno, bo gdy jego kariera rozkwitła. Miał obraz Wiatru, którego nigdy nie potrafił uchwycić.Tak odległego, śpiącego w otoczeniu miękkości poduch i pościeli w bieli. Był to bardzo realistyczny obraz, który wisiał w jego sypialni w czystym hołdzie, bo myślał, że jego Stwórca umarł.
Parsknął cicho słysząc jego żart. Oczywiście, że w to nie wierzył. Ostatni harem Louisa dostosował się w miarę do nocnego trybu życia. Nawet Wei zmienił swoje nawyki i często przesypiał dzień.
- Uzależniać w ten sposób? W jaki masz na myśli, Jun? - spytał się go miękko, ale chciał to od niego usłyszeć. Po prostu nie chciało mu się w tym momencie myśleć. Pragnął czarnego na biały od swego Stwórcy. Odnosił się do biednego Feniksa, którego tak do siebie przyzwyczaił i gdyby nie rozkaz to by nie opuścił kraju? Czy może chodziło o ilość zabaw jakiej liczby nie potrafił nawet policzyć Wei dokładnie...
Przykładem tej ludzkiej natury był Wei. Zakochał się w Junie mimo, że wcześniej miał już wybrankę serca. Miłość jednak jaką poczuł do Qilina była potężniejsza, niczym żar, rozpalała w nim chęć i wolę do życia. Tylko dzięki niej dożył tak długo.
- Nie. Tak jest dobrze Jun. - mruknął spokojnie i zacisnął swoją dłoń na jego po czym udał się z nim do salonu i tam usiadł chętnie na sofie, by odetchnąć. Podkulił nogi do siebie i okrył szlafrokiem. Nie. Nie było mu zimno, ale uwielbiał dotyk puszystości na swojej skórze. Sięgnął po szklankę
- Za twoje "zmartwychwstanie". - odparł z niewinnym uśmiechem, ale było to niewinne droczenie. Nie miał nic Louisowi za złe. Upił chętnie łyk przygotowanego drinka i zerknął na jabłka.
- Cóż to za przekąska porwana z Serca Nocy? - zapytał się go z lekkim rozbawieniem, że zabrał coś stamtąd.

@Louis Moreau

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Obawiałeś się czegoś Feniksie? Śmiało, powiedz nam, to przecież nic złego - czuć strach. Tylko głupcy i słabeusze się go wypierali – prawdziwi wojownicy natomiast przyjmowali z dumą i pokorą w czasie najcięższych walk. Stanowił nieodłączny element ludzkiego i nadnaturalnego życia - od momentu poczęcia aż do dnia całkowitej śmierci. O tym, czy faktycznie staniesz się Jego słabością, zadecyduje Los – vice versa – jako i On mógł przyczynić się do powstania Twojej. Medal miał dwie strony, a każda akcja wywoływała reakcję. W ostatecznym rozrachunku Obaj mieliście spore szanse na to, aby stać się wzajemną piętą Achillesową - podatną na wykorzystanie przez osoby trzecie. To, czy kiedykolwiek do tego dojdzie w dużej mierze, zależało przede wszystkim od Was. Współpraca i wsparcie mogły znacząco zmniejszyć licznik ryzyka, bo w końcu na takiej zasadzie działały relacje międzyludzkie.
Sam Qilin nie obawiał się stawić temu czoła.
Przez długie lata Jun nigdy się nie zastanawiał, jak i czy w ogóle jego zamiłowanie do posiadania haremu jakkolwiek wpływało na obecnych w nim ludzi. Do tej pory sądził, że wszystko, co robił, było dobre i zgodne z moralnymi zasadami. Śmiertelnikom nie brakowało pieniędzy, mieli dom, jedzenie, pracę, renomę - byli niejako ustawieni do końca życia, w zamian za lojalność, krew i cielesne doznania, acz wyłącznie za ich dobrowolnym przyzwoleniem. O dziwo wielu podopiecznym wampira odpowiadał taki układ: chętnie dołączali do niego w czasie nocnych seansów, łączących wspólne czytanie poezji i cielesne uniesienia. Jak dotąd nikt nigdy się nie skarżył, nie odczuwał zazdrości, bo każdy każdego taktował na równi, a jednak... Kilka razy wampir wypuścił ludzi ze swych łap - raz jeszcze zgodnie z zawartym kodeksem pod przysięgą zachowania tajemnicy. Nie pytał o powody, nie starał się zatrzymać - czy zatem wśród tych osób były takie, którym w jakikolwiek sposób wyrządził krzywdę?
- Co czuje zwierzę, gdy przygarniasz je pod swój dach, dajesz jedzenie, wodę i schronienie? Gdy otaczasz je opieką i miłością? Otóż przywiązuje się do Ciebie – staje wierne i nie chce odejść. W oczach takiego stworzenia stajesz się całym światem, ale czy to dobrze? Nazwiesz jego nowe życie wybawieniem, czy raczej życiem w niewoli? - nie zrozum go źle Wei – to nie tak, że Qilin snuł smętne myśli tylko po to, aby zacząć się nad sobą użalać - nic z tych rzeczy. To były wyłącznie przemyślenia - ot rachunek sumienia, któremu dobrowolnie raczyłeś się poddać w czasie trzech lat intensywnej rekonwalescencji.
To właśnie wtedy po raz pierwszy zadałeś sobie pytanie: jak “porzucony” harem radził sobie bez Ciebie?
Szczęśliwie uśmiech syna wyrwał Cię z zamysłu - spojrzałeś na niego i od razu odpowiedziałeś uśmiechem na jego. Trzymaną dłoń uniosłeś i delikatnie ucałowałeś, nim obaj chwyciliście za szklanki.
- Raczej za nowy początek. - stuk – dwa szkła zderzyły się ze sobą, a w ustach rozlał słodki smak soku z odrobiną alkoholu. Serwowany drink nie grzeszył mocą - zresztą, jeśli nawet, to nie była ona na tyle silna, by powalić dwa dorosłe wampiry. Co innego rozgrzać spragnione brzuszki – to już kwestia indywidualna: Jun dla przykładu lubił to uczucie ciepła rozchodzącego się po calutkim ciele. Pił nie po to, aby się “nawalić”, a dla czystej przyjemności płynącej ze smaku i ponowienia tego błogiego uczucia. Do niecnych celów miały posłużyć przyniesione japca.
Jak widać, nie tylko Ty na nie spojrzałeś - to dobrze.
-Nie miałem okazji sprawdzić, ale może teraz... - bacznie taksowałeś ciało: jego rozluźnienie i ruchy - pochłaniałeś widoki, którymi Cię karmił, a potem odstawiłeś szklankę na stolik i chwyciłeś jedno z tajemniczych jabłek.
- Zamknij oczy. - tajemniczy uśmiech wpełzł Ci na twarz, a spojrzenie nabrało władczego “charakteru”.
To było lepsze od trudnych debat na temat niewoli, przeznaczonych Waszym uszom, lecz nie na dziś.
Nie mówiąc nic więcej, chwyciłeś i przysunąłeś tajemniczy szklany owoc wypełniony życiodajnym płynem do zwilżonych warg. Niech nozdrza poczują zapach.
- Co czujesz? - spróbujesz go opisać, Wei?

@Wei Liu

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
Czuł strach. Wielokrotnie w swoim życiu. Nigdy nie uważał się za osobę, która go wypierała. Znał swoje lęki bardzo dobrze. Jedne bardziej inne mniej. Koszmary z nimi były jednak torturą, a niejednokrotnie go nawiedzały. Jun będzie miał okazję sam się o nich przekonać. Młody wampir był dręczony przez demony przeszłości, długie osamotnienie i poczucie porzucenia. Jego wrażliwa psychika sprawiała, że ciężko było zapomnieć, zostawić to wszystko za sobą. Popękane szklane serce było blisko rozpadu. Te 80 lat było niezwykle intensywne negatywnie. Powoli miał dość...
Wei zawsze marzył by mieć w kimś oparcie, ale zamiłowanie Wiatru do wolności i cielesnych uciech sprawiało, że bał się mu wyznać. Byłby na pewno jednym z wielu, uznanym za oswojonego, a nie posiadającym prawdziwe uczucia. Tego się obawiał. Zlekceważenia jego uczuć, bo dobrze wiedział czym były. Szczególnie teraz, po takim czasie i tym co się działo.
- Jeśli to zwierzę pomimo oferowanej wolności nadal trwa u boku tej Osoby, jest to szczere przywiązanie, szczera lojalność i podziw. Niekiedy i szczera miłość, która nie umarła, pomimo rozłąki i porzucenia. - powiedział spokojnie, szczególnie zaznaczając ostatnie dwa słowa wypowiedzi. Tak. Odniósł je do siebie. Qilin dobrze wiedział, co kłębiło się w głowie Feniksa. Mistyczny ptak dalej nie doszedł do siebie. Daleko mu było do pełnego blasku, który kiedyś widziałeś. Było za wcześnie, by zregenerować stare rany.
Skinął głową na toast i chętnie stuknął się szklanką. Zamruczał na przyjemne uczucie alkoholu i słodyczy. Wei uwielbiał słodkie rzeczy. Miał do nich słabość. Szczególnie upodobał sobie kilka takich słodyczy.
Jabłka z Serca Nocy były podejrzane. Nie wiedział co się w nich kryło, ale ufał Junowi, że nie mają na celu nic złego skoro je wziął. Odstawił drinka i oblizał usta, poprawiając nieco szlafrok. Oj czuł na sobie jego rozbierające spojrzenie. To było przyjemne...
Wei zamknął więc oczy posłusznie i czekał, aż nie poczuł zapachu krwi.
- Krew i alkohol, ale i coś jeszcze. Niestety nie jestem z tym zaznajomiony... - powiedział spokojnie do Juna, ale zaraz bezczelnie złapał za jego rękę, by upić trochę zawartości jabłka. Ledwie kilka łyków.
- Nie. Nadal nie rozpoznaje co tam jeszcze jest. - przyznał szczerze, przyglądając się już wampirowi spokojnie.
- A ty wiesz, Jun?

@Louis Moreau

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Pokruszone serduszko bez wątpienia wymagało naprawy - kawałek po kawałeczku zebrania i ułożenia wszystkich odłamków, które przez lata oddalały się coraz bardziej i bardziej od popękanego naczynia, z którego nieustannie wypływała krew – taka sama, którą przed sekundą raczyłeś spożyć Feniksie, po przebiciu przeźroczystego materiału, po brzegi wypełnionego przepięknym szkarłatem. Jego smak: ciepło, słodycz i nuta magii rozlewały się po ciele – niczym woda po powierzchni spragnionego kwiatu, aż do korzeni, które zachłannie ją wchłaniały. Tako i Twoje ciało miało spowić dziwne rozluźnienie - błogi stan opuszczający ścianę tarcz najtwardszej gardy. Nie bój się: przed odpowiedzią, On do Ciebie dołączył - zbliżył się, przymknął oczy, wysunął krwi i wbił w zakazany owoc, którym Diabeł skusił niegdyś Pierwszych Ludzi w Niebiańskim Ogrodzie.
Rozlany płynnym grzechem nektar – wypity do ostatniej kropli...
- Lecz jak odróżnić jedno od drugiego? Jak bronić przed pokusą, która coraz śmielej wyciąga po Ciebie szpony. - linia szkarłatu spłynęła po kąciku ust – oderwanych od naczynia, za to i barwnie naznaczonych soczystym szkarłatem.
Zebrana koniuszkiem palca miała spotkać się miękkimi wargami Feniksa - równie czerwonymi i mokrymi co jego własne. Otwórz je, a wsunie się do środka: pozwól, a delikatnie poruszy, pieczętując podpisanie diabelskiego paktu. Tuszu po nim pozostało niewiele – zaledwie połowę w tajemniczym szkle piekielnego jabłka.
- Coś na relaks, a przynajmniej tak mawiano. Dobór wart uznania nie uważasz? Jeśli chcesz więcej, śmiało. Mam jeszcze jedno... - wysuniętym palcem przejechałeś tu i tam - torując trasę niżej, aż na pierś, na której się zatrzymałeś.
- Jednym spotkaniem nie zdołam naprawić wyrządzonych szkód, ale mogę za to sięgnąć po Mrok, który czai się w Twoich oczach. Ja już wiem Wei, ale chcę to usłyszeć od Ciebie. Bądź ze mną szczery, bo tylko w ten sposób powstanie najpiękniejsza poezja. - odgłos odstawianego szkła raz jeszcze uderzył w czułe membrany uszne.
Po nim nastała cisza, niekiedy przerywana wolnymi poruszeniami klatek piersiowych w takt wdychanego i wydychanego powietrza. Akompaniamentem do niej było rytmiczne bicie serca – u niego śpiewało miarowo, a u Ciebie Wei? Jasne tęczówki i palec na piersi nie bez powodu bacznie badały reakcje ciała - taksowaniem i dotykiem czytały z Ciebie jak rozległych kart świeżo otwartej księgi. Dawno doń nie zaglądałeś - aż do teraz: złakniony ujrzenia liter, których nie nanosiło pióro Twojej dłoni. Rozmowa o przeszłości nie miała prawa być łatwa - tym bardziej powrót do bolesnych wspomnień, z którymi piękny Feniksie nie do końca się pogodziłeś.
Szczęśliwie w domostwie Juna nikomu nie groziło: ni koszmary, demony ani ludzie, przed którymi niegdyś musieli uciekać. Nocne eskapady i walki z lękiem - Chińczyk stawi im czoła: weźmie zamach i uderzy potężnymi kopytami, a potem przepędzi precz won, przywracając spokój ducha, by ten raz jeszcze zaznał spokojnego snu. Raz jeszcze w umyśle zagości harmonia i kto wie? Może kiedyś zostanie z Weiem na dłużej jako dopełnienie w połowie napoczętego tatuażu na karku.
Azjata nie zapomniał o jego obecności, tak jak i o wielu rzeczach, które z czasem zamierzał poruszyć. Na razie jednak skupiał się na dialogu i masie drobnych gestów w czasie odpoczynku na wspólnie zajętej sofie w salonie – w otuleniu światła z przyciemnionych lamp i spokojnej muzyki, którą uruchomił prostą głosową komendą.

@Wei Liu

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
Feniks poczuł się dziwnie, czując jak coś skutecznie go rozluźnia. Źrenice delikatnie się rozszerzył, a ciało przestało się tak napinać. Och Wei już wiedział co było dodane do tej krwi. Nie przypuszczał, że kiedykolwiek będzie pod wpływem. Nigdy wcześniej nie brał używek. Raz dostał, wbrew swej woli, podczas gdy go zgwałcono, ale to nie działało tak samo. Tamten specyfik był mocniejszy, pozbawiał go sił, otępiał nieprzyjemnie. Teraz nie czuł jednak tego strachu, bo ufał Louisowi. Wygodniej oparł się o sofę, dając głowie odpocząć na wygodnym zagłówku.
- Po co się bronić, jeśli wiesz, że obaj tego chcecie? - spytał się go cicho, patrząc uważnie na tą stróżkę krwi. Jakże kusząca... Oblizał usta, ale zaraz i palec, który tą krew z ciała Qilina zebrał. Mruknął cicho, językiem bawiąc się nieco niegrzecznie... Nie byłby sobą gdyby był aniołkiem. To nie było w jego naturze. Był ogniem, którego ciężko było okiełznać.
- Muszę przyznać, że niesamowicie skuteczne... - powiedział cicho, ale chętnie dopił resztę tego co zostało w szklanym naczyniu. Trochę rozluźnienia nie zaszkodzi, choć kolejne słowa Juna spadły na niego jak huragan. Serce zabiło mocniej, a obawy, które miał w głowie nie przestawały się kłębić. Wiedział, że Qilin znał całą jego historię. Całe ostatnie ponad osiemdziesiąt lat... I najbardziej skrywaną tajemnicę, która więcej robiła szkód duszona w sobie.
Wpatrywał się swoim ciemnym spojrzeniem wprost w jego jasne oczy. Tak piękne, nieziemskie.
Feniks miał dylemat. Ciężko było się wysłowić, gdy ten oczekiwał wyjaśnień. Oczekiwał wszystkiego, czarno na białym. Wiedział, że ta rozmowa w końcu miała nadejść. Nie było to do uniknięcia... Nigdy nie był na nią gotowy. Serce biło mocno, a palec, który zatrzymał się na piersi, doskonale to wyczuwał. Nie był to strach, a raczej lęk pomieszany z ekscytacją, bo nie chciał już dłużej tego w sobie tłumić. Czekał tyle lat...
- Jun... Kocham Cię... I przepraszam, ale nie potrafię się z tego wyleczyć. Nawet po twojej rzekomej śmierci. Nikogo już więcej nie byłem w stanie obdarzyć tak mocnym uczuciem. Nie potrafiłem zapomnieć i rozpocząć nowe życie. Nie chciałem. Czekałem więc, łudząc się, że kiedyś może jeszcze Cię spotkam... Aż było mi to dane, ale czy będzie nam to pisane? - odparł do niego drżącym głosem, a w tych ciemnych oczach pojawił się gorzkie łzy niosące za sobą ulgę, ale i lęk odrzucenia. Spłynęły one po policzku, który zaraz Feniks odwrócił, spuszczając wzrok. Wiatr zawsze cenił wolność, nie śmiał chcieć go spętać, okiełznać... Ale nie potrafił tego dłużej kryć.

@Louis Moreau

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Sponsored content


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach