#2 Wei Liu & Louis Moreau - 12 XI 2022

2 posters

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Go down

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
First topic message reminder :

Kolacja była wyśmienita zwłaszcza, że zakończona tak słodkim pocałunkiem. Wei z trudem oderwał się od jego ust. Bardzo go pragnął. Możliwe, że za bardzo. Był niesamowicie głodny jego bliskości, ale wolał już rozkoszować się towarzystwem Juna w ich zaciszu domowym.
Podróż do domu nie trwała długo. Tym razem Wei poprosił, by Jun prowadził więc mógł podziwiać widoki nocnego miasta. Nie mógł ukryć, że było pięknie oświetlone. Miał tyle miejsce, które chciał móc odwiedzić wraz z Wiatrem skoro już razem mieszkają. Wcześniej też tak robił W Anglii starał się go wyprosić o jakieś wspólne wypady w jakieś interesujące miejsca, by nie siedzieć ciągle w kamienicy.
Gdy tylko zaparkowali, wysiadł i skierował się do holu. Noc była jeszcze dosyć młoda. Do świtu było ponad kilka godzin. Nie był też jakoś specjalnie zmęczony. Z chęcią jednak skorzystałby z basenu... Albo wspólnej kąpieli? Nie chciał tego wieczoru się zbytnio oddalać od Juna.
- Odrobina alkoholu i może pójdziemy popływać? Co ty na to? - spytał się go z uśmiechem, bo choć był już tutaj dwa tygodnie, to na basenie był może z raz, bo mimo wszystko nie przepadał za tym by chodzić samemu, ale nie chciał się narzucać Louisowi. Wei miał wolne więc zagospodarowanie całej nocy nie było łatwe. Często więc czytał coś albo siedział na komputerze. Wychodził na spacery bądź do jakichś kawiarki, które były do późna otwarte. Dwa razy udało mu się wyskoczyć do kina...
- No chyba, że mój wspaniały Cesarz ma inne plany? - mruknął z zaciekawieniem i bezczelnie uwiesił się mu na szyi, do której sięgnął ustami, bezczelnie ją zaczepiając, rozkoszując ją nagłą miękkością. Ot pieszczotliwie, by bardziej nakłonić go do swojej woli. Doskonale wiedział, że Louis lubi pochlebstwa. Ciężko było nie zauważyć.

@Louis Moreau

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453


@Louis Moreau

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
 

@Wei Liu
 


_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453


@Louis Moreau

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
 

@Wei Liu

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453

@Louis Moreau

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Chwile takie jak te od zawsze znaczyły dla Ciebie bardzo dużo. Chociaż obaj staliście zupełnie nadzy, nie dzielił Was nawet gram wstydu. Chętnie podziwiałeś piękno syna – nie tylko fizyczne – przede wszystkim duchowe: jego ciepło, szczerość i czystość uchowaną przez tak długi czas. Kiedy zaczął do Ciebie mówić, niemalże ugiąłeś kolana, prostując je ostatkami sił. Nie chodziło o barwę głosu - owszem lubiłeś ją - o wiele większy impet przyniósł ostatni zwrot, na który serce uderzyło o wiele mocniej niż podczas namiętnego zbliżenia, którego ślad będzie musiał spłynąć z kolejnym odpływem wody. Natomiast kiedy wyniosłeś Wasze ciała na suchy grunt, zastygłeś, chłonąc każdą cząstkę przyległego do Ciebie Feniksa. - Jesteś niemożliwy. - Jun jeszcze nie potrafił powiedzieć wprost tych dwóch mocnych słów. Z czasem oswoi się z ich brzmieniem – do tego momentu będzie przesyłał niemy przekaz ciałem, a ten wyjątkowo rysował się prostą linią o wyłącznie jednym znaczeniu.
Kilka następnych sekund Smok poświęcił na cieszenie się bliskością: dotykiem, fakturą i oddechem Weia, jakże przyjemnie drażniącym jego nagi tors, ramię tudzież zagłębienie w szyi - to bez znaczenia. Wychodząc kiełkującym emocjom naprzeciw, po raz kolejny wcisnął nos we włosy Feniksa - następnie wziął głęboki wdech i o wiele płytszy wydech, chcąc zostawić w sobie przyjemnie słodką cząstkę syna. Od tak, dla siebie i spokoju własnej duszy bez żadnego niegrzecznego podtekstu.
- Chcę to zobaczyć na żywo... - dopiero po ujściu rozczulenia, przysunąłeś usta na tyle blisko, by zetknęły się z wrażliwym uchem, do którego wyszeptałeś powyższe słowa. Nim odsunąłeś głowę, także je ucałowałeś.
- Wypadałoby się obmyć i ubrać, chyba że skusi Cię propozycja okrycia ciał miękkim kocem. - dla Juna nagość nigdy nie stanowiła bariery bądź tematu tabu - wręcz przeciwnie.
W pewnym sensie pozwalała na prawdziwe poznanie drugiej osoby: jej charakteru, cech, wad i zalet - pragnień i obaw zgodnych z prawdą, której poprzez negliż nie można było nigdzie ukryć. Ten zarazem prosty i trudny zabieg pomagał w akceptacji własnej osoby, co było wielce cenione przez wampira, jako że i on sam chętnie pozwalał oglądać się od tej strony. To, że nie każdemu otwierał serce... Cóż, pewne drzwi były zarezerwowane wyłącznie dla wyjątkowych osób, których paradoksalnie nie odsłaniała nawet nagość. Odczyt duszy wymagał innego podejścia.
Za zgodą zamierzałeś powędrować z Weiem na sobie w kierunku pokoju z pierwszeństwem łazienki. Ciepły prysznic był tym, czego w danej chwili pragnąłeś.  

@Wei Liu

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
Wei nie zamierzał się poddawać. Nigdy. Zamierzał rozpieszczać go tymi słowami, bo nie obawiał się mu ich mówić. Feniks od dawna wiedział co czuje do Juna. We wspomnieniach wampir widział to wyraźnie. Cały czas rozłąki, młody wampir wracał myślami do swego Stwórcy. Oczywiście, że martwił się o resztę domowników w Anglii, ale utrata miłości życia zawsze bolała najmocniej. Myślał, że wszystkich stracił i został sam.
Teraz jednak na powrót mógł zamknąć się w objęciach tych rąk, które pożądał. Wtulić się, mruczeć i wzdychać do tej osoby. To naprawdę rozpogodziło ciemne burzowe chmury w jego umyśle i zamierzał pokazać Louisowi na nowo czym jest miłość. Da mu tyle czasu ile ten będzie potrzebował i cierpliwie będzie czekał, aż Starszy się z tą sytuacją oswoi.
- Zobaczysz... - obiecał mu, bo oczywiście, że nie zamierzał mu odmawiać. Da mu wspaniały występ i widoczki. Na to jednak był jeszcze czas. Teraz była pora na czułości, których Wei nie mógł sobie odmówić. Zbyt mu się podobała ta bliskość, by się odklejać od niego.
- Może być koc. Po co się ubierać? - powiedział szczerze, bo też nagość nie była dla niego tematem tabu. Szczególnie względem Louisa. Akurat on znał jego ciało zbyt dokładnie. Nie żeby Wei myślał, że to coś złego. Wręcz przeciwnie. W pewien sposób go to zachwycało. Poza tym póki co chciał właśnie w te nagie ciało Juna się wtulać. Oczywiście, prysznic był pierwszy.
Z niechęcią odkleił się od Smoka i stanął na własne nogi, by obmyć się z chloru. Nie pozostawał dłużny i zamierzał swój bałagan posprzątać, więc pomógł i kochankowi się umyć, bardzo dokładnie... Nie zabrakło oczywiście pieszczot, ale większość tego zostawił sobie na potem, gdy już dotarli do pokoju. Tam złapał za wielki puchaty koc i usadowił się na łóżku, zapraszając Juna do kolejnego tulonka.
- Jest idealnie... - wymruczał gdy już mógł wrócić w objęcia Wiatru. Przesunął nosem po jego szyi, kładąc mu głowę na ramieniu.
- Jun, wszystko to co mi pokazałeś wtedy... To bardzo wiele tajemnic, które wielu by chętnie poznało. Jesteś pewien, że to był dobry pomysł zwierzać mi się z nich? - spytał się go spokojnie, nie będąc pewnym czy był odpowiednią osobą do tego. Oczywiście, że nie zamierzał nikomu ich zdradzać, ale nie chciał stać się słabością Juna. Nie chciał przynosić na niego jakiegokolwiek ciężaru. Już obarczał go swoją sławą.

@Louis Moreau

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Wei zawsze Cię rozczulał - dziś bardziej niż zazwyczaj. Czy był to efekt działania endorfin? Być może. Czy chodziło o echo wypowiedzianych słów? Z pewnością. Dodaj więc dwa do dwóch i masz wynik: taki, jakiego się poniekąd spodziewałeś i który w pełni Cię satysfakcjonował. Z tak podbudowanym nastrojem - już pomijając początkowe spięcie - gorący prysznic nabierał jeszcze milszego charakteru. W trakcie nie obyło się bez ckliwych dotyków, żartów, śmiechu - nie zabrakło całej tej słodkiej otoczki, która nadawała życiu wielu jaskrawych kolorów, a której wiele osób najzwyczajniej się wstydziło, ale nie Wy. 
Po wszystkim mokrzy, ale zadowoleni przeszliście z łazienki do pokoju – w gwoli wyjaśnienia: po opuszczeniu podziemia przy użyciu windy zamiast schodów, którą zapobiegawczo zainstalowałeś na potrzeby własne zwane wygodą. Tak więc po przekroczeniu progu sypialni od razu dołączyłeś do Weia, opatulając i jego i siebie wielgachnym kocem. Dla zachowania nastroju przyciemniłeś oświetlenie, a prócz tego włączyłeś telewizor, aby grał sobie cicho w tle. Potem w pełni zrelaksowany po namiętnej bliskości i gorącym prysznicu, objąłeś ramieniem młodszego wampira, po czym ucałowałeś czule czubek jego głowy.
- To byłoby nie fer, gdybym znał tylko Twoje sekrety. - pomimo czułostek wampir dobrze pamiętał o złożonej niedawno obietnicy. Zamierzał się o nią upomnieć, ale jeszcze nie teraz – obecny czas chciał przeznaczyć na wyjaśnienie kilku spraw, które z pewnością zrodziły w głowie młodszego nieśmiertelnego masę pytań.
Pomimo płynnego przeprowadzenia przez zawiłe labirynty wspomnień, Chińczyk liczył się z ryzykiem powstania sporego mętliku w umyśle podróżnika o tak małym doświadczeniu w tej konkretnej dziedzinie. Właśnie dlatego w trakcie zwiedzania wybiórczo wybierał skrawki życia, kolejno prezentowane Feniksowi zgodnie z chronologią. To, że niektóre otwierały i pokazywały więcej od pozostałych niosło jasny przekaz - był nim spory kredyt zaufania, którym Smok postanowił obdarzyć potomka. Znał ryzyko - wiedział, że zawsze istniała szansa wyjawienia, a jednak się nie bał, bo poza słowną zdradą tych przekazanych drogą obrazów i dźwięków najskrytszych wydarzeń, nie dało się tak po prostu wyrwać, ni odczytać nawet przy najwyższym stopniu zaawansowania. Dlaczego? Ponieważ poza pokazaniem, nie były wspomnieniami obserwatora, zatem: nie dało się odczytać czegoś, czego najzwyczajniej nie było.
- Możesz pytać, jeśli zechcesz... - mruknąłeś wdzięcznym miękkim głosem w aprobacie miłego zetknięcia nosa ze skórą. Twoja słabość do pieszczoty szyi mogła uchodzić za nudną, ale trudno – nie chciałeś tego ukrywać. Sprawiało Ci to radość, na którą chętnie odpowiadałeś: dajmy na to zmianą pozycji. Pochwyceniem ciała zmieniłeś jego miejsce – teraz Wei nie miał siedzieć obok Ciebie, a centralnie przed Tobą. Ty z kolei opierałeś się plecami o mięciutkie poduszki, które raczyłeś odpowiednio ułożyć. Z tak wygodnym zapleczem wyciągnąłeś nogi i jeszcze bardziej przysunąłeś Feniksa, aby mógł swobodnie spocząć na Twojej piersi. Negliż jego jestestwa oczywiście okryłeś kocem, a potem złapałeś jego dłonie i zacząłeś wodzić koniuszkami palców wzdłuż wilgotnej skóry.

@Wei Liu

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
Feniks po prostu był szczery. Chciał dać Smokowi to na co zasługiwał, czyli na miłość. On sam też jej potrzebował. Dosyć smutków i ciągłych dram. Przyszedł czas na zatrzymanie się i spokój. Na odrobinę czułości i szczęścia w tym życiu. Im obu tego było trzeba. zostawić przeszłość za sobą i cieszyć się tym co ma się teraz. Dlatego Wei mógł się tak uśmiechać. Był szczęśliwy, tu i teraz, u boku osoby, która akceptowała jego uczucia. Nie odrzuciła go, nie wyśmiała, ale dała szansę zbudować związek. Młody wampir nie mógłby być bardziej szczęśliwy. Takie delikatne pieszczoty pod prysznicem tylko wzmacniały tą więź.
Wei z pomrukiem wcielił się w ciepłe ciało Juna. Dlatego uwielbiał przy nim spać. Zawsze było tak przyjemnie ogrzewające. Do tego ten miękki koc, którym się oboje owinęli. Aż zamruczał na dotyk tkaniny na nagim ciele. Nie mógł ukryć tego, że kochał futra i jak współczuł zwierzętom to jednak nie potrafił się powstrzymać przed mizianiem... W Chinach miał futrzane cudeńka. Do ogrzewania były lepsze niż niejedna tkanina, a za czasów młodości to właśnie w domu w Chinach w zimę ogrzewał się kocem z futra.
- W sumie masz rację. - przyznał szczerze, bo nie byłoby to fair, ale jednak Wei by to rozumiał. Jego sekrety nie były aż tak istotne. Przecież nikt by na tym nic nie zyskał gdyby się czegokolwiek od nim dowiedział. Ot wampir, któremu się udało zostać idolem pomimo przeciwności losu. Akurat trafił na idealny moment. Nic nadzwyczajnego.
Widziane wspomnienia stanowiły dla Weia lekki szok. Nigdy bowiem nie doświadczył niczego podobnego. Co w sumie dobrze świadczy, bo wtedy ten wampir musiałby być równie stary co Jun. Co jak co, ale Jaśmin w swoim życiu w Chinach stronił od innych wampirów. Co prawda należał do półświatka przestępczego przez długi okres czasu to jednak wampiry w nim siedzące były często nie starsze niż te trzysta lat. Poza głową tego wszystkiego, ale na temat jego wieku słyszał wiele teorii. Nigdy jednak nie spotkał osobiście i naprawdę się z tego cieszył, bo pewnie by stracił głowę za zabicie mu syna...
Mimo to Wei naprawdę doceniał zaufanie Juna do niego. Oczywiście, że nie zamierzał nikomu zdradzać nic. Prędzej musieliby go zabić. Nie zamierzał się niczym dzielić. Co jak co, ale Feniks był honorowy. Nie chciał zawieść swojego ukochanego niedotrzymaniem tajemnic.
- Tak więc... Czemu nie powiedziałeś mi o Szczęściarze? Był jakiś ku temu powód? Czemu tak kryłeś się ze swoją przeszłością? Nawet po tym jak mnie zmieniłeś. Tak mało o tobie wiedziałem. - zapytał, z chęcią zmieniając jednak pozycje i lądując przed Junem. Wtulił się w jego tors z pomrukiem i wsłuchiwał się w bicie jego serca. Tak bardzo przyjemne... Gładził dłonią jego tors, od tak pieszczotliwie. Na igraszki przyjdzie czas, teraz była chwila spokoju.

@Louis Moreau

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Shh... Przymknij oczka, wycisz oddech - odpręż się, a Smok zadba o resztę. Nie był idealny - popełnił wiele błędów i wiele grzechów miał za uszami, lecz mimo wszystko bardzo się starał. O co? Aby być kimś lepszym – nie chodziło Ci o bycie herosem – to zbyt proste i nudne - złoczyńca? A po co? Zasięgiem wzroku obejmowałeś bardziej przyziemne rzeczy – sprawy własne i osoby, które mniej lub bardziej prosperowały w granicach Twojego życia. Taki Wei dla przykładu - o tym, że nie był Ci zupełnie obojętny, przekonałeś się dawno temu, gdy po raz pierwszy spędziliście ze sobą noc bez gapiów, słuchaczy i haremu, z którym dotychczas przebywałeś bardzo długo. Wiele się wtedy o nim dowiedziałeś, jednak samemu dając niewiele – z czasem aż do teraz zaczęło to się zmieniać. 
Jun nigdy nie ukrywał swojej zdolności - paradował z nią niejako od dzieciaka - właściwie od momentu jej opanowania. Chociaż spotykała się z mieszanym odbiorem, znacząco ułatwiała życie w niektórych aspektach. Ukrywanie się wśród ludzi, udawanie takowego – z jej dobrodziejstwem prostsze było także czmychnięcie przed innymi wampirami i wilkołakami. Taki cwany myk, a jaki przydatny! Z drugiej strony ta wyjątkowo ludzka cecha potrafiła to samo życie troszeczkę utrudnić: na przykład zdradzić podniecenie, strach czy gniew... Bywała również dokuczliwa w upały, kiedy mimo wszystko umysł i ciało, zamiast szukać przysłowiowych tulasków, preferowały chłód wody, albo lodu w zimnych napojach. Szczęśliwie wyjście z wody i prysznic miały to do siebie, że wychładzały skórę - dla ogrzania się więc służył kocyk. A Wei? Stanowił interesujący kontrast do przyjemnego ciepła, nadając mu dobrze wyważonego balansu pomiędzy jednym a drugim. Poza tym mógł zawsze przyjść i się przytulić - o każdej porze dnia i nocy – tego Jun na pewno mu nigdy nie odmówi, bo i sam pod warstwą nieposkromionego Wiatru, był istotą o łagodnym sercu, które prócz łaknienia sekretów, chciało Feniksowi wyjawić kilka swoich.
- Nigdy nie planowałem jej zmienić. - zacząłeś w czasie muskania koniuszkami smukłych rąk syna. Miałeś do nich słabość jak zresztą do paru innych fragmentów jego jestestwa. Chwilowo jednak uwagę skupiałeś tylko na nich – bez pod tekstów, ukrytych znaczeń - po prostu, dla okazania szczerej czułości i bliskości, których Ty także łaknąłeś. Racz mu więc wybaczyć dumny Feniksie, ale musiałeś wziąć odpowiedzialność za to, co próbowałeś oswoić.
- Była moją wychowanką: córką jednej z moich “konkubin” i jej kochanka. Jej adopcja była mi na rękę - szybko uciszyła doradców. Miewałem w zwyczaju ją doglądać - z czasem coraz częściej, ponieważ zaimponowały mi jej spryt i zawziętość. W świat nadnaturalnych wprowadziłem ją, gdy ukończyła 16 lat. Stała się dla mnie kimś w rodzaju “Prawej Ręki” - oczami i uszami na wielu gruntach. Niestety czas wybuchu wojny między nami a Inkwizycją ją dopadł - oni ją dopadli i to przeze mnie – przez moje powiązania z nią. Znalazłem ją ledwie żywą - wiedziałem, że nie chciała umrzeć, widziałem to w jej oczach, więc postanowiłem spokrewnić w zadośćuczynieniu za krzywdy. Potem nasze drogi rozchodziły się i schodziły, aż nie oddałem jej pod skrzydła ówczesnego władcy Scaletty. Oboje wówczas zgodnie stwierdziliśmy, że tak będzie bezpieczniej. - dalsze losy pierwszej potomkini stanowiły dla Juna niejako zagadkę poza faktami, które faktycznie mu przekazywała. W szacunku do jej prywatności nie dopytywał jako i ona nigdy nie niczego dociekała - pomimo bólu, jaki poniosła z rąk Inkwizycji nie żywiła do wampira żalu - była mu wdzięczna za opiekę i ocalenie życia. Poza tym czasem dopytywała o rzekome rodzeństwo i kto wie, czy nie raczyła tajemniczymi podarkami? Potem historia się zamykała, sadzając ją na piedestale przywódczyni, o czym z pewnością Wei już wiedział.
Na kolejne pytanie aż się zaśmiałeś, jednocześnie chowając twarz w zagłębieniu szyi partnera.
- Bo nie pytałeś. - to była pierwsza odpowiedź, jaka nasunęła Ci się na myśl. Wybacz Wei – po prostu musiał. Po chwili zastanowienia kontynuował:
- Nie wiem, nie chciałem Cię obciążać swoim życiowym balastem. - w końcu przemiany miały to do siebie, że wymagały poświęcenia sporej uwagi nowemu potomkowi. W naturalnej kolei rzeczy priorytetem dla Ciebie było wprowadzenie Chińczyka w nowy świat niżeli zanudzanie go smętnymi opowieściami o własnym życiu. 

@Wei Liu

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
Feniks nie przejmował się jego grzechami. Nikt nie był idealny. Nie było to możliwe. Mimo to jednak zamierzał mu pomóc, we wszystkim czego ten będzie potrzebował. Smok nie był w tym sam. Miał u boku kogoś, kto kochał go bezwarunkowo. Kogoś kto wesprze go i pocieszy. Komu mógł się zwierzyć, bo nie zamierzał przekazywać dalej jego sekretów. Po prostu kogoś komu mógł zaufać.
Wei doceniał te ich samotne noce, spędzone bez zbędnych par oczu. Takie ckliwe, namiętne i delikatne. Wiele dla niego znaczyły, a Wei chętnie o sobie opowiadał. Sam obawiał się pytać. Nie wiedział czemu, ale nie chciał go zmuszać skoro sam nic nie mówił. Po zmianie nie było już na to za dużo czasu. Musiał wiele się nauczyć, choć akurat niektóre czynności przyszły mu dość naturalnie, jak opanowanie głodu. Najciężej było się przestawić na to, że musiał unikać słońca... To bolało najmocniej.
Wei cenił sobie ciepło Juna. Nigdy jednak nie pytał czemu jest tak inny i odmienny od reszty wampirów. Ta wiedza przyszła z czasem. Mimo rozłąki Wei dalej zgłębiał wampirze arkana. Natrafił na wiele różnych osób i wielu różnych wampirów. Niekiedy były to tylko przypadkowe spotkania, niekiedy właśnie po informacje. Mimo to, że Feniks nie miał umiejętności po Stwórcy potrafił sobie dobrze radzić w świecie ludzi. Parę załatwionych na lewo papierów, odpowiednia agencja i zgoda na podjęcie ryzyka... Wei nie miał wtedy nic do stracenia. Zaryzykował i odniósł sukces. Nie było jednak łatwo.
Jaśmin zawsze lepiej znosił zimno niż gorąc. Przez wzgląd na swoją temperaturę ciała prędzej mógł się przegrzać. Stanowczo gorące lato było jego cierniem w boku. Jun jednak był jednak ciepły w ten przyjemny sposób. Ostatnie dni to się do niego w łóżku kleił. Nadal miał noce w których się budził z koszmarów z przerażeniem w oczach, ale zdarzały się coraz rzadziej. Doceniał tą bliskość, uspokajało go wtedy bicie serca Smoka.
Wei nie szczędził mu pieszczot. Uwielbiał go nimi obdarowywać. Niezobowiązujący przyjemny dotyk. Takiego było mu w tej chwili trzeba. Rozluźnienia i chwili szczerości.
Feniks wysłuchał opowieści uważnie. Bardzo chciał poznać dzieje swojego Stwórcy. Zawsze żałował, że tak mało o nim wiedział, a demony dopowiadały swoje, że po prostu nie był godny poznania prawdy. Teraz nie mogły o tym szeptać... Na pewno znajdą inne powody jednak nie w tej chwili. Teraz były cicho...
- Rozumiem... Wiele przeszedłeś. Utrata praktycznie całej rodziny. Ukrywanie się. Inkwizycja. Znowu więcej ofiar. A ja użalałem się z tak trywialnych powodów... Ba, chciałem ze sobą skończyć, albo zabijałem, by zagłuszyć ten żal i gniew. - odparł z lekko gorzkim posmakiem w ustach, ale nic nie mógł poradzić, że był romantykiem, a ci kochali na zabój. Złączył ich dłonie razem i zacisnął rękę. Przysunął sobie jego wierzch dłoni do ust i ucałował delikatnie, by zaraz przytulić do swojej piersi, tam gdzie biło serce.
- Wǒ kěnéng bùshì nǐ de dì yī cì yuēhuì, qīnwěn, huò shì àiqíng, dàn wǒ xiǎng chéngwéi nǐ de zuìhòu yīge. - mruknął do niego e ich ojczystym języku. Miękko i przyjemnie dla ucha. Bardzo mocne zdanie, którym zarzucał kolejne łańcuchy na Qilina, pragnąć go spętać i oswoić ze swoimi uczuciami. Pragnął tą miłość wprowadzić w ich codziennie życie, obdarzać go tymi słodkimi słowami.

@Louis Moreau

Wǒ kěnéng bùshì nǐ de dì yī cì yuēhuì, qīnwěn, huò shì àiqíng, dàn wǒ xiǎng chéngwéi nǐ de zuìhòu yīge. - I may not be your first date, kiss, or love, but I want to be your last.

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Przestań... Padły natychmiast słowa, gdy umniejszyłeś wagę własnych przeżyć. Były równie bolesne, co wszystko to, czego uraczyłeś w czasie wędrówki pomiędzy wspomnieniami Juna. Różniły się tylko czasy i okoliczności - natomiast ilość: jakkolwiek by to nie zabrzmiało - wieczność nie zawsze niosła ze sobą kolorowe wspomnienia. Jak na ironię znaczna ich większość obracała się wokół śmierci najbliższych, na którą uwierz nam na słowo, musiał patrzyć każdy ze starszych. Gdybyyś więc zapytał, czego życzył Ci Smok, to wiedz, że jego odpowiedzią byłyby słowa: abyś nigdy więcej nie musiał przeżywać czyjejś śmierci, a już na pewno nie na własne oczy. Twoje odejście w tym wypadku, byłoby Ci prawdziwym wybawieniem. To, że się mu nie poddałeś, zaprzeczało logice, ale był Ci za to więcej niż wdzięczny, ponieważ...
- Nigdy więcej tak nie mów. - czułostkom i emocjom przeplatanym gdzieś pomiędzy nie było końca. Chociaż swoim krótkim stwierdzeniem mężczyzna niejako skarcił syna, z wdzięcznością przyjął od niego ckliwie złożony pocałunek na dłoniach, przez który jeszcze mocniej splótł swoje palce z jego. Podobny efekt osiągnął odgłos wolno bijącego serca, który docierając do usznych membran, coraz mocniej oplatał nićmi dzikie smocze jestestwo.
Do tej pory podobnemu usidleniu poddałeś jednej osobie: równie silnej co delikatnej w unikatowości swego charakteru. Kochałeś ją - byłeś gotów wybiegać myślami daleko w przód, wyobrażając sobie Waszą wspólną przyszłość! Bolało Cię jej odejście - bolało na tyle mocno, by uwiecznić je poczuciem winy poprzez naniesiony na pierś symbol księżycowego tatuażu. Lata mijały, a tęsknota pozostała - aż do dziś. Marr pozwoliła Ci zrozumieć, że życie przeszłością nie miało sensu, tak więc, po długiej walce samego ze sobą, pozwoliłeś temu uczuciu zasnąć w spokoju, bo chociaż nadal miałeś wątpliwości, to jednego byłeś pewny: Ona również by tego nie chciała: już prędzej uniosłaby pięść, warcząc: weź się w garść chłopie! Pamięci o niej nigdy nie zamierzałeś grzebać, chodziło Ci wyłącznie o zaczęcie wszystkiego od nowa...
- Cwany z Ciebie Feniks, a może Lis? - Wei mocno wziął się za pętanie Smoczego jestestwa – tego nikt mu nie miał prawa odmówić. Jun w odpowiedzi uśmiechnął się kapkę szerzej, szczerząc rządek białych zębów, a potem ułożył palec wskazujący na mięciutkich wargach, aby nie wypowiedziały ani słowa więcej. Niech sobie nie myśli, że oswoi go tak na raz – to wymagało czasu, bo i sztuka nie należała do łatwych. To, że w tym wszystkim chodziło o wyłączne zaspokojenie smoczej ciekawości kreatywnością potomka – niech ta kwestia pozostanie słodką tajemnicą, jako i w podobnej słodyczy Chińczyk złożył delikatny pocałunek na ustach, które przed momentem raczył subtelnie uciszyć. 

@Wei Liu

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
Wei doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że był młodym wampirem i ominęły go czasy Inkwizycji i polowań na wampiry. Świat był bardziej uległy jeśli i na wampirze można było zarobić pieniądze. Szczególnie jeśli wampir nie pragnął w zamian nic więcej co mogliby ludzie. To był bardzo dobry układ. Niemniej jedynym bolesnym punktem na kartach jego historii było właśnie opłakiwanie śmierci ukochanego. Nieprzespane nocy w oczekiwaniu na list, jakąkolwiek wiadomość, że żyje... Nic. Ta pustka w końcu sprawiła, że pękł i stracił nadzieję, a przynajmniej tak myślał. Nigdy wcześniej nie czuł się tak pusty, tak obojętny, nie przejmował się tym czy kogoś zabił. Byli mu to kompletnie obcy ludzie. Ta apatia trwała dłuższy okres czasu jego pobytu w Chinach. Gdyby nie tamten wampir, który chciał go zniewolić to pewnie nadal by w niej trwał. Tamten gwałt był bodźcem, przerwaniem tego kręgu obojętności. Wywołał bunt, który okazał w dość destrukcyjny dla napastnika sposób.
Na słowa Stwórcy więc cicho syknął, odwracając wzrok na chwilę. Bardziej w formie okazania wewnętrznego sprzeciwu, który jednak prędko zgasł. Nie potrafił się mu postawić. Nawet wtedy gdy rozkazał mu opuścić Anglię... Bardzo nie chciał tego robić.Bardzo długo patrzył za siebie aż Anglia nie zniknęła mu z horyzontu.
Wei widział jego miłość do wilczycy. Nie mógł zaprzeczyć, ze widok tych wydarzeń nie był przyjemny. Widzieć Juna w objęciach kogoś innego, szczęśliwego, zakochanego... Pragnął tego samego, ale nie mógł tego wymusić. Nie mógł tego oczekiwać. Nie wiedział czy być Marr wdzięczny za to co zaszło. Musiał wszystko w głowie poukładać. Póki co szalał w niej chaos sprzecznych emocji. Nie będzie mu dane tego poranka zasnąć...
- Czyż jedno i drugie nie jest powiązane? Oba symbolizują ogień... - mruknął z uśmiechem i wpatrywał się w ten piękny uśmiech. Rozbrajał go. Kompletnie. Maślane oczy były odpowiedzią na ten piękny widok. Zerknął na palec, który położył mu na ustach Smok i zaraz zaczepnie go polizał. Och Feniks nie był grzeczny, mimo ckliwej chwili. Z przyjemnością odwzajemnił pocałunek, kładąc wolną dłoń na jego talii, a drugą nadal ściskał rękę Juna. Mocno. Nie chciał jej puszczać. Przesunął się, by wygodniej siedzieć, bardziej przodem do niego. Mruczał mu w usta zadowolony już w głowie snując kolejne plany usidlenia Smoka. Nie zamierzał odpuścić. Wytrwale go spęta i oswoi, upartości nie można było mu odmówić. Wei zawsze sumiennie podchodził do założonych celów.
- A ty? Masz jakieś pytania? Poznałeś moje wspomnienia, ale nie moje myśli.

@Louis Moreau

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Oby czasy nigdy się nie zmieniły - na gorsze... Jeżeli jednak do tego dojdzie – a wiemy, jak przewrotna bywała historia – to być może Weiowi przyjdzie poczuć na własnej skórze piętno przynależności do świata nadnaturalnego. Wielu obawiało się powrotu Inkwizycji i wybuchu wojny – i słusznie biorąc pod uwagę nikłą liczebność populacji na tle liczby ludności na świecie. Kto wie, czy kolejne masowe mordy nie przyczyniłyby się do całkowitego wymazania ich ras z powierzchni ziemi. Wtedy ni zazdrość, płacz czy smutek nie będą Wam problemem - znikną wszystkie kłody, ponieważ martwym nogą nie będzie dane nigdy więcej kroczyć po tym globie. Dobrze, że póki co wszystko rokowało ku lepszemu – cieszcie się więc każdą wzajemnie spędzoną chwilą, bo żaden z Was nie wie, co przyniesie jutro.
- Mogący jednocześnie kogoś ogrzać i poparzyć... A myślałem, że to nie w Twoim stylu Huo. - rzekł Jun, tytułując syna chińskim określeniem słowa: płomień. Wiedział, jak kapryśny bywał Feniks: jak ostro potrafił kogoś zranić lub otulić miękkimi piórami, a jednak świadomie się z nim droczył, niejako utrudniając proces zarzucania kolejnych łańcuchów na jego w pewnym sensie niereformowalne jestestwo.
Było to na swój sposób urocze, móc patrzeć, jak wiele wysiłku i uczuć wkładał w to wszystko Wei - imponowało Ci to na tyle mocno, by nie odmawiać sobie kolejnych widoków, ba, aby puścić w niepamięć niegrzeczny gest z palcem i zamiast odbicia piłeczki w sposób niegrzeczny, znów zacząłeś ckliwie go dotykać: muskać nosem, wodzić palcami wolnej ręki po plecach: wzdłuż kręgosłupa, między łopatkami aż na kark, gdzie widniał tatuaż, który raczyłeś okryć ciepłem ułożonej nań dłoni.
- Sam nie wiem... Może... Dlaczego ja Wei? - wampir nie omieszkał wczuć się w przyjemną fakturę: gładź skóry, pracujące mięśnie... W czasie rozmowy chętnie również zatapiał się w ciemną barwę ocząt, którymi młodszy nieśmiertelny zerkał na niego po wygodnym ułożeniu ciała na piersi, a dodając do tego fakt delikatnego dotknięcia talii podczas pocałunku i silniejszego splotu palców: wtedy drgnęło nie tylko ciało starszego wampira – po raz kolejny mocniej zabiło serce. Racz baczyć na swoje gesty Feniksie – Smoki bowiem były cierpliwe tylko do pewnego momentu, a tego tutaj wystawiłeś na poważną próbę.  

@Wei Liu

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
Bardzo liczył, że nie nadejdą. Istoty nadnaturalne bardzo się ukrywały i nie było ich tak wiele. Starały się też nie mordować. Co innego, że niektórzy przesadzali i naprawdę wcielali się w rolę typowych wampirzych modelów rodem z horrorów. To jak okrutna była Triada w Chinach to nikt sobie nie wyobrażał. Nawet Wei poznał tylko tego mały odłamek i nie zamierzał się w to bardziej zagłębiać, bo chciał pozostać sobą.
Feniks póki co nie planował umierać i wcale nie miał już ku temu powodów. Nie mógł nawet umrzeć, bo w końcu miał spróbować być z Louisem. Nie chciał go zostawić. Nie zamierzał być aż tak brutalny.
- Jak to nie? To dokładnie w moim stylu, Jun. Szczególnie teraz gdy mój ogień płonie tak nieposkromiony... - mruknął uśmiechając się delikatnie do niego. Wei był bardzo kapryśny. Szczególnie, że był sławny i pożądany. Może nie ukazywał tego przy Smoku, ale dla innych nie był taki milusi. Jak trzeba było potrafił boleśnie zranić. Nie szczędził niekiedy innym krytyki.
Dla Cesarza jednak zamierzał się postarać. Chciał go tylko dla siebie, chciał pokazać mu, że potrafi być zazdrosny i zaborczy jeśli chodzi o ich związek, że nie zamierza go nikomu oddawać ani się nim dzielić. Miał do tego kompletne prawo po tylu latach haremu i samotności.
Pytanie Juna jednak zbiło go kompletnie z tropu. Zmieszał się widocznie i nerwowo uśmiechnął, szczególnie gdy dotknął karku i tatuażu, który znaczył dla niego tak wiele.
- Dlaczego? Nie wiem. Jak to się mówi... Serce nie sługa. Z początku myślałem, że to zauroczenie i minie. Wiec czekałem i nic nie mówiłem. Nie było sensu. Próbowałem wbić sobie do głowy, że jestem jednym z wielu i to się nie zmieni. Po zmianie też długo tak o tym myślałem. W końcu mogłeś mieć każdego. Czułem się trochę jak idiota. Marzyłem o nieosiągalnym. Moje uczucie jednak nie malało, a gdy zaczęliśmy się spotykać sam na sam, czułem się inaczej. Wszystko w środku mnie aż się ekscytowało na samą myśl, że będę mógł choć trochę spędzić z tobą czasu, bez innych. W tym problem, że nie mijało, a rosło... Niestety nad takimi uczuciami nie idzie zapanować Jun. Kocham twój głos, oczy, dotyk, naturę, charakter... Wszystko. - powiedział cicho i ucałował go w szyję i zaraz lekko ukąsił. Ot pieszczotliwie, ale jednak... Dłoń powędrowała niżej, po boku, aż ścisnęła jego pośladek. Czy kusił? Możliwe. Ot tak zaczepiał go ciekaw czy Smok jednak odmówi, czy jednak zaatakuje. W końcu tak się odgrażał, a teraz widocznie zbyt się rozluźnił. Wei nie potrafił go nie rozczulać, już taki był. Wieczny romantyk.

@Louis Moreau

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Sponsored content


Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach