16.01 The Knight of Cups

2 posters

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
First topic message reminder :

to koniec

Szła chwiejnie, czując wszystko i nic jednocześnie, pozbawiona marzeń i pragnień. Pusta skorupa.

nie poszedł za Tobą

Brud i popiół mieszał się ze łzami, które bez kontroli zalewały jej twarz.

nawet po najczarniejszej nocy, przychodzi jasny nowy dzień

Świt zastał ją na ławce w parku. Poczuła momentalnie piekące, styczniowe słońce, składające pocałunek śmierci na jej zepsuciu. Obcy, śmierdzący Paryż wyciągał po nią ręce, odbierając jej ostatnią możliwość, ostatni, desperacki gest woli, by umrzeć na swojej ziemi, nie pośród piekielnego miasta, w którym przyszło jej żyć przez tyle lat. Ostatkiem woli dźwignęła się, kryjąc wśród cieni, przemykając do metra, kryjąc worek na mięśnie i kości, którym była, wypełniony ostrymi okruchami zdeptanej duszy. Wdeptała się w kąt, wiedząc, że zaraz ktoś ja przegoni. Ludzie lękali się podchodzić do brudnej wariatki, ćpunki z pewnością, która rozpaczała, zawodząc w drgawkach, mówiąc coś w językach świata, plącząc je ze sobą jak psychodeliczną makramę śmierci. W końcu ktoś ją skopał i przegonił, a jej udało się czmychnąć w mrok podziemi, korytarze metalicznych czerwi, władców tej krainy.

nosferatu

Gdy ocknęła się znów, czuła ścisk głodu i atawistyczne rwanie ku ofierze. Podniosła się zesztywniała i chłodna z kamiennego załomu piwnicy, do której się włamała. Jak szczur, którym już nie była. Martwa. Nikomu niepotrzebna. Przyszła też świadomość bólu dłoni, które nie miały jak się zregenerować, jej zęby zalśniły, gdy czułe zmysły posłyszały przemykającą ofiarę, ale potem kobieta skuliła się, obejmując kolana, zaczęła bujać to w przód to w tył, próbując ukoić jakkolwiek swoje istnienie. Bezskutecznie. Ugryzienie samej siebie, swoisty kanibalizm dał ułudę kontroli, siłę, by otrzeć krew z twarzy i iść, przeć dalej w tej miejskiej dżungli pozbawionej ciepła. Sierota nocy wychynęła przez właz, czując mróz na twarzy, lecz jakby go było mniej trochę. Nic dziwnego, skoro jej serce zgasło, skoro była tylko chodzącym trupem, który zwyczajnie poszukuje swojego grobu...

Wylazła zeń niespiesznie, szczątkowo orientując się, w której jest dzielnicy. Przeszła niepewnie kilka kroków ignorując zaciekawione spojrzenia przechodniów, kryjąc się w cieniu śmierdzących zaułków przed ludzkimi służbami, które jeszcze gotowe by ją zgarnąć z chodnika w czasie jej ostatniej drogi. W końcu jednak wdrapała się z trudem po schodach i po chwili wahania zadzwoniła do drzwi, czując w głowie absolutną pustkę. Nie myślała o tym, że wciąż śmierdzi spalenizną drewnianych belek, materiałów, tapet, klejów i tony plastiku. Nie myślała o tym, że wciąż ma na sobie czarną wełnianą koszulę Sahaka oblepioną jej potem, krwią i zatartym weń popiołem. Nie myślała też o klejących się do twarzy włosach, lokach w kołtunach mieszaniny błota i ulicznego pyłu. Nie myślała o tym, jak bardzo nie chciałaby, aby oglądał ją w tym stanie. Chciała tylko...

– Przyszłam się pożegnać S... Silvan... Ja...– zdążyła tyle wydusić z siebie, nim głos jej się załamał, nim zalała ją fala odrazy do samej siebie i tego, czym była. A potem już przyszły łzy, znowu łzy, których wciąż było mało, by spłukać grzech jej istnienia.

@Silvan Zimmerman

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
- Nie, nie. Nie przepraszaj - powiedział cicho, patrząc na nią zaskoczony. Skłamałby gdyby powiedział, że czuł się teraz świetnie, ale mało obchodziły go jego własne uczucia i niepokój w momencie, gdy siedziała obok niego, ukryta w jego objęciu, mówiąc że najchętniej wyszłaby teraz na słońce. Spojrzał na nią i uśmiechnął się smutno. Nie po to oboje kontynuowali przez sto lat tę dziwnie rozpoczętą znajomość, nie po to spędzał z nią czas, zwierzając się również ze swoich problemów i nie po to zdecydował, że chciałby dać im szansę, by nie miała prawa pojawić się dzisiaj w jego progu - Tahiro jesteś jedną z osób, które mogą do mnie przyjść zawsze i powiedzieć cokolwiek, nie martwiąc się o moją spokojność. Cieszę się, że przyszłaś. Cieszyłbym się, nawet gdybyś przyszła i powiedziała, że koniecznie musisz rozpuścić ciało w kwasie siarkowym i to w pięć minut. - Bo przecież byłoby to niewykonalne i głupie, filmy kłamały, a  całkowite rozpuszczenie ciała w kwasie byłoby niemożliwe, ale i tak by się cieszył i spróbowałby jej pomóc najlepiej, jak umie.
Czy Tahira naprawdę znaczyła dla Sahaka jedynie tyle co popiół? Nie, wiedział że nie, a jednocześnie wiedział, że coś musiało się stać, by doprowadzić do tak widowiskowego finału. W końcu kamienice nie wybuchały przez drobne nieporozumienia, bo ktoś się źle wyraził.
- Nie wiem co się wydarzyło między wami i jest mi naprawdę przykro, ale jeśli to coś znaczy, to dobrze, że tutaj jesteś, zamiast… - Przysunął ją nieco bliżej do siebie, nie chcąc myśleć o tym, co mogłoby się wydarzyć i co najwyraźniej wciąż bylo w planach. - Zamiast spłonąć tam.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
– Nie wiem, czy chciałabym tak odejść. To wydaje się być mało... zbyt... – mówiła nadal po włosku i raczej nie zamierzała powrócić do francuskiego, nawet jeśli zabrakło jej słowa, czy raczej myśli jak opisać śmierć. Śmierć to śmierć przecież, z drugiej strony jednak słońce, mimo niewątpliwego bólu ciałopalenia, zdawało jej się odpowiedniejsze. Też przez wzgląd na poetyckość aktu, symboliki, który niósł ze sobą, ale tego raczej przed sobą i Silvanem by nie przyznała. Nawet jeśli nie miał na myśli (a raczej na pewno nie miał) jej ciała, a jakieś cudze do posprzątania.

Siedziała w milczeniu, wiedząc o tym, że to nie spokojne, czyste mieszkanie jest bezpieczne i kojące, ale właśnie jego obecność, jego zapach i ciepło uścisku, który mógł mieć te kilkanaście stopni mniej niż człowiek.
– Gasisz we mnie wojny... – szepnęła cicho, przesuwając głowę tak, by znów zatopić się w odgłosie męskiego bijącego serca. Wiedziała, że nie była godna tej dobroci, miłosierdzia, litości, którą jej okazywał, ale podobnie jak wobec krewi położonej przed nią na kuchennym blacie, tak teraz jej opór skruszał i zaczęła po prostu brać to, co on zdecydował się jej ofiarować. – Żałuję, że nie przyszłam wczoraj do Ciebie, zanim... zanim to się wydarzyło. Nawet jeśli to musiało się wydarzyć mój przyjacielu. To wszystko było kłamstwo. Miałam dość kłamstw. Miałam dość udawania.

@Silvan Zimmerman

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Poczuł ukłucie, wywołane nagłą, silniejszą niż do tej poru, falą niepokoju, gdy zorientował się jak odebrała jego słowa.
Nie potrafisz jej pomóc - szeptał złośliwy głos w jego głowie. Próbował ją pocieszyć, zapewnić, że mogła zobaczyć się z nim w każdej chwili, a zamiast tego… Nerwowo pokręcił głową.
- Nie, nie, nie. Nie o to mi chodziło. Mówiłem o zwłokach, ale kogoś, a nie Boże… A nie twoich. Po prostu… Bo wiesz… W kwasie tak naprawdę nie da się… Nie. Nie ważne. Przepraszam. W życiu bym nie chciał, byś w ogóle odchodziła. Proszę przemyśl to. Może… Może po prostu potrzebujesz zmiany? Odpoczynku od tego wszystkiego?
W ilu sytuacjach zdrowy rozsądek i chłodny osąd sytuacji, był najlepszym rozwiązaniem? W wielu. Naprawdę w wielu i w tym pewnie też, ale Silvan, który zazwyczaj tak łatwo podążał tą ścieżką, zaczął się potykać. Zazwyczaj dopuszczał do siebie emocje, jednocześnie sprawnie nie pozwalając im za bardzo mieszać w jego działaniach, ale teraz czuł, jak zmartwienie o wampirzycę powoli za bardzo zakrywa jego mózg mgłą.
Wziął głęboki oddech i objął ją mocniej, jakby chciał się upewnić, że naprawdę była tu teraz z nim, a przecież to już było wiele.
- Chciałbym móc je wszystkie ugasić na dobre - wyszeptał w odpowiedzi, pozwalając oprzeć się jej głowie o jego klatkę. Też żałował, że nie przyszła do niego od razu. Może mogliby razem wszystkiemu zaradzić. Sprawić, że nie byłaby teraz, aż tak zraniona. Tylko, że tak się nie stało i nie było co tracić czasu na bolesne gdybania.
- Chcesz mi o tym opowiedzieć? - spytał łagodnie, powoli przejeżdżając dłonią po jej mokrych od wciąż lecącej wody, włosach.
Mów do mnie. Wyrzuć wszystko. Mów o tym co cię dręczyć do świtu, tylko proszę nie rób sobie krzywdy.

milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
To wciąż był on, wciąż Silvan, męzczyzna w barwnym swetrze, który świat widział oczyma przyczyny i skutku, chemicznych zależności, które czasem zbyt bardzo komplikowały interakcje nie tylko w laboratoriuim ale i poza nim. Miedzy przyjaciółmi, między rodziną... To wciąż był on, lecz nie dla niej. Jego chłodna skóra pokryła się gwiazdami, zagubione serce zaczęło bić harmonią wszechświata. Pochylił się nad nią strapiony gwiezdny łowca, nad panią otoczoną oceanem łez. Ukryła pod nocnym nieboskłonem jego ramion, wtopiła w horyzont lekko tylko zaburzony krzywizną jej spopielonego istnienia. Nie powiedziała mu tego nigdy, nie wtedy, gdy był ciasno spleciony w istnienia torturujące jej duszę od siedemdziesięciu lat. Mogła powiedzieć mu to teraz, gdy nie pozostało już nic, gdy więzy opadły, a śmierć której pragnęła dla siebie, pozbawiła ją do reszty nadziei. Nie było sens udawać, że jest się kimś lepszym, kimś kto ma swoją wartość, kto mógłby konkurować jakkolwiek z nią. Nie było sensu zakładać masek, skoro wszystkie spłonęły...

– Zaraz po wojnie spełniło się moje marzenie, myśl, pragnienie, które kroczyło ze mną niemal całe wampirze życie. Ponad wszystko chciałam... chciałam dostać szansę, drugą szansę po tym jak... – w głowie kotłowały się wspomnienia, nienawiść do siebie próbowała znów zawładnąć myślą, ból stawał się nie do zniesienia, gdy gwiezdna ławica musnęła skroń, przejechała niezgrabnie, drżąco po mokrych morską wodą włosach, zabierając to wszystko przypływem delikatności ukrytej w wyznaczonej trajektorii ruchu. Wypuściła z siebie powietrze i podjęła dalej cicho szepcząc:
– Był czas... kilka lat po przebudzeniu, kiedy uwierzyłam, że on prawdziwie chciał mnie uczynić swoją. Że nasza więź wymaga już tylko potwierdzenia, połączenia ciał, skoro wszędzie indziej, duchem, intelektem, krwią została potwierdzona. Myliłam się, płacąc dotkliwie za swój błąd pogardą i odrzuceniem. Odszedł wtedy bez słowa i ja... od tego czasu chciałam mieć szansę na to, by udowodnić mu, że się mylił. Że mogę odpokutować za swój błąd i być tym kim chciał mnie w swoim życiu.

@Silvan Zimmerman

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Śmieszne, jak często łudził się, że jeśli, w przypadku jakiegoś problemu, zbierze wszystkie elementy układanki, to całość stanie się od razu jaśniejsza i bardziej zrozumiała. Niestety to nie zawsze tak działało, a teraz uważnie wysłuchując Tahiry, czuł, że jeśli wcześniej nie wiedział, co jej powiedzieć, tak teraz był już zupełnie zagubiony.
Z jakiegoś powodu ich rodziny postanowiły nie ułatwiać sobie życia i komplikować relacje pomiędzy swoimi bliskimi do tego stopnia, że w najlepszym przypadku kończyło się to wielką awanturą, a w najgorszym wybuchami i pożarem. Nie potrafił dać jej jasnej odpowiedzi, która pomogłaby rozwiązać jej problemy, albo chociaż w nich pomóc. Nawet teraz gdy jak na tacy miał podaną zarówno przyczynę, jak i skutek, ciężko było mu przyswoić wszystkie informacje. Rozumiał co do niego mówiła, a jednocześnie trudno mu było nałożyć na to obraz i jej i Sahaka, jaki od dawna znał.
Ani na chwilę nie przerywał gładzenia ją po włosach, czując że był to gest, który w pewien sposób uspokajał ich oboje.
- Gdy byliśmy w Szwajcarii mówił mi, że… Że macie problemy, które chciałby spróbować naprawić, wtedy wydawało mi się, że kolacja to dobry pomysł, ale gdybym wiedział jak to się skończy - pokręcił głową. Swoją drogą jak Sahakowi się to udało? Jakim cudem kolacja, która miała zbliżyć ich do siebie, skończyła się czystym armagedonem? Sam Silvan nie uważał się za dobrego ojca, ale mógł śmiało powiedzieć, że to przewyższało listopadową kłótnie pomiędzy, nim, Renatą, a ich synem. - Ale wiesz… Pamiętaj, że jesteś kimś więcej, niż jedynie pierwiastkiem w jednej skomplikowanej relacji.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
– Naprawić... – mimo zmęczenia, mimo dryfu po oceanie rozlanych emocji, nie sposób było nie usłyszeć goryczy i niedowierzania w tym, co powiedział jej on, Orion, który zszedł z niebios. – ... jedzeniem które nie syci, obierkami jabłka pachnącymi świnią i słowami, które... o tak, naprawiły bardzo jego sytuacje. – kobieta ani na moment nie wątpiła w intencje tego, którego jeszcze do wczoraj nazywała swoim ojcem. Była jednak już martwa dla niego, a wkrótce, będzie i martwa dla wszystkich pozostałych. Gnał nią demon zniszczeniam który już określił końcową stację, wyznaczył termin tylko... tylko dlaczego gwiezdny zagajnik tak uporczywie przeszkadzał, szumiał nad nią świetlistymi gałęziami? Przymknęła oczy czując jak jego gałęzie płynnie i stale muskają jej skórę.

– Wiem... wiem, że nie jedyna, ale to zbyt świeża myśl, nieugruntowana, ginąca w bólu za każdym razem, gdy przekraczałam próg ścian z błota i kłamstwa. – nawet policzki jej się nie zaczerwieniły, skóra pozostawała ziemista, jakby woda nie dała rady zmyć całego popiołu, który opadł na nią dobę temu. – Próbowałam potem... próbowałam radzić sobie sama, na własny rachunek. Być niezależna. Być wolna. Próbowałam nie myśleć, że Halide miała zostać lepszą wersją, nowszą. Tą udaną. Był czas, kiedy ta myśl oplatała mnie pozbawiając woli i wtedy pojawił się głód i on zmuszał mnie do tego bym.. jakoś żyła. Tułałam się, aż w Aleksandrii... Hm... na kilka miesięcy przed tym, kiedyśmy się poznali, spotkałam się z nim w tej samej izbie i odnowiłam przysięgę wierności. Dał mi szansę, bym mogła się wykazać, być... być dobrą córką, jak to sobie umyślił. Pomocą i wsparciem jego działań i zamysłów. – tak przynajmniej widziała ten akt pojednania, choć był to obraz niewątpliwie jednostronny, wiele bowiem było w tym spotkaniu gestów i stanowczo zbyt mało słów. Obraz też wykrzywiał finalny efekt... Paryż górował nad tymi wspomnieniami smrodem uryny i walających się po chodnikach śmieci. – Dobrze mi szło aż... – głos jej się załamał, a dłonie obejmujące Silvana zaczęły znów drgać w niekontrolowanych napięciach przepływających po mięśniach przyklejonych do kości.

@Silvan Zimmerman

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Domyślał się, jak głupio mogły brzmieć jego słowa w tej sytuacji. Łatwo mówiło się o próbach naprawienia czegoś tak skomplikowanego, jak relacji z własnym dzieckiem, a trudniej doprowadzało się te zamiary do oczekiwanych rezultatów. To był ciężki proces, podczas którego nieraz można było odnieść porażkę, tak jak teraz.
- Nie mówię, że on… - Przygryzł usta i wbił wzrok w ziemię, orientując się, że tak naprawdę nie wie, co jeszcze mógłby do tego dodać, ani czemu nagle rozmawiali o jedzeniu i pachnących wieprzowiną jabłkach.
- Potrzebujesz czasu - wyszeptał łagodnie, ponownie kierując swoje spojrzenie na zapłakaną twarz wampirzycy. Przeczesał włosy ręką. Dalej źle wyglądała. Myślał, że krew i prysznic, załatwią ten problem, ale nieprzyjemna ziemistość jej skóry, uparcie postanowiła pozostać na swoim miejscu, jak chwast, który nie dawał się pokonać zdesperowanemu ogrodnikowi.
Wysłuchiwał z uwagą tego co miała do powiedzenia. Spokojny, z troską w oczach, nie komentował jej słów, a jedynie co jakiś czas zachęcająco dawał znać głową, że dalej słucha, pokazując jej, że może mu powiedzieć wszystko bez obawy, że ją oceni.
- Zrobiłaś tyle ile byłaś w stanie - powiedział, przygarniając ją jeszcze bardziej do siebie, gdy wyczuł jej drżenie. - Hej… Już wszystko dobrze. Jutro też jest dzień, a ty…  To minie. Mogę ci to obiecać, że będzie lepiej, tylko daj sobie szansę. Jesteś bezpieczna. Możesz tu odpocząć, pobyć tak długo ile tylko chcesz i zobaczysz, że wszystko się ułoży. Pomogę ci, tylko proszę powiedz mi jak.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Czasem było tak, że ten który próbował wesprzeć w cierpieniu drugą osobę pomimo doboru słów pełnych współczucia i empatii, zamiast cukru wybierał omyłkowo sól, którą dodatkowo posypywał świeże rany. To minie, będzie lepiej, daj sobie szansę... nic więcej już nie słyszała, gdy czerwona mgła zalała ją falą, a demony destrukcji napojone krwią chwyciły za wodze i szarpnęły nimi mocno, po czym biczem smagając zmusiły worek z mięsem do ruchu.
– To minie?! Ty nic nie rozumiesz. To JA minęłam. Nie ma mnie, nie będzie lepiej, nic nigdy nie będzie już lepiej! – wyrwała się spod miękkich gałęzi, pośród traw mieniących się świetlikami. Wszystko kłamstwo, nie dla niej miękkość zieleni, tylko piasek wbijający się w każdą szczelinę i słońce, ono czekało, ono wołało ku niej by oczyściła swojego ducha. Zatoczyłą się opierając o ścianę ramieniem, przeciwną do tej, przy której siedzieli, leżeli... Jej dłonie zaciśnięte były w pięśći, oddech przyspieszył, choć trupia bladość nie zeszła z jej twarzy.

– On mnie okłamał Silvan. Po trzykroć zakpił ze mnie, uczynił z mojego życia nieśmieszny żart, a nieeee czekaj to ja sobie to zrobiłam, tak ja sama zamknęłam się w tym więzieniu, bo przecież moja wolna wola największy kurwa jebany dar zrzucania całej odpowiedzialności. – nieoczekiwanie w połowie zdania przeszła na francuski, jej twarz wykrzywił obraz zblazowanej karykatury, mimowolnie odtwarzającej obraz wyryty w pamięci ostatniej swojej rozmowy z nim. Stała i trzęsła się z wściekłości, rozbieganym spojrzeniem taksując korytarz, nie zauważając nawet ruchu, tego momentu, gdy gospodarz tego miejsca wstał i nie przerwał jej. Oczy jej przeskakiwały przez zdjęcia, znajome fotografie zdobiące ściany, oddech jej przyspieszał z każdą chwilą już nie szlochem, a władającą nią wściekłością. Sprawiała wrażenie reaktora, który przegrzewał się właśnie i lada moment miał włączyć się alarm ostrzegający pracowników. A może już wył?

– Okłamał mnie mówiąc, że wszystko się ułoży. Okłamał mnie obietnicą odkupienia win. Robiłam wszystko, robiłam dla niego kurwa wszystko, stając się ścierą w wilkołaczych zębach w imię Wielkiej Polityki. Wykonywałam każde jedno jebane polecenie, aby zostać o tak.. suką w rui brudną dziwką i nierządnicą niegodną choćby splunięcia, z pieniędzmi ciśnietymi w twarz jak ochłap z pańskiego stołu. Zostałam z zionącą dziurą, z nienawiścią do siebie, do swojego ciała, do całego życia. Ze śmierdzacymi trupem ścianami, które och tak NIGDY nie były naszym domem. Och nie, ja SAMA sobie to zrobiłam i to był tylko MÓJ dom. Przez siedemdziesiąt lat ZAPOMNIAŁ mi kurwa powiedzieć o tym, ale to przecież NORMALNE, to LOGICZNE że się mieszka ze swoją perfekcyjną kobietą, w perfekcyjnym świecie, w którym nie ma miejsca dla bardzo nieperfekcyjnych nieszczęśliwych dzieci. Więc załóż uśmiech, obsyp wszystkich brokatem i tańcz tańcz głupia na ich ślubie, wesel się, zabawiaj gości, a potem idź zgnij gdzieś wreszcie nie psuj obrazka. – zaciśnięte pięści kilkukrotnie uderzyły ją w czoło, próbując wbić albo właśnie wybić sobie tą myśl, powtarzającą się po wielokroć, szydzącą w złośliwości w szaleństwie, a potem wygięła palce i wbiła paznokcie w skórę na linii włosów powoli przesuwając je ku dołowi, jakby chciała upewnić się, że tej maski nie ma, że uśmiech trefnisia nie wykrzywia jej ust.  


@Silvan Zimmerman

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Naprawdę się łudził, że to co powie, zdoła jej pomóc. Doda jej otuchy, chociaż trochę, minimalnie, ale na tyle dużo, by mogła działać dalej. I to był właśnie ten problem z pocieszaniem ludzi. Powiedział to co myślał. Naprawdę sądził, że będzie lepiej, a to z czym zmagała się obecnie Tahira minie. To było logiczne, że urazy z czasem się goiły i chociaż często zostawała po nich nie mała blizna, życie mogło toczyć się dalej, a Tahira mogła poczuć się lepiej i był gotowy jej pomóc, najlepiej jak tylko potrafił. Tylko, że z jakiegoś powodu, niemal nikt nie lubił, gdy zapewniało się, że z czasem będzie dobrze. Chociaż nie, inaczej, czasem niektórzy lubili, czasem nie lubili, a czasem zmieniali zdanie na ten temat co pięć minut, sprawiając, że Silvanowi jedynie opadały ręce, bo co mogło w takim razie zadziałać, jeśli nie obietnicą wsparcia I lepszych chwil w przyszłości?
W tym konkretnym wypadku, jego słowa zirytowały Tahirę, która nagle zerwała się ze swojego miejsca i zaczęła krzyczeć.
Pozwolił jej na to, wstają jedynie i patrząc się na nią smutno, gdy z jej ust wydobywały się coraz to kolejne, okrutne i nieprawdziwe obelgi pod jej własnym adresem. Zainterweniował dopiero wtedy, gdy zobaczył, jak próbuje zrobić sobie krzywdę.
- Tahiro przestań - rzucił zaniepokojony, doskakując do niej i szybkich ruchem, jeśli się nie wyrwała, złapał ją za ręce, próbując delikatnie, choć stanowczo, odciągnąć je z dala od jej twarzy. - Proszę przestań. Nie rób sobie krzywdy. Cokolwiek usłyszałaś na swój temat, nie jest prawdą. Możesz się mnie o to spytać i zobaczyć, że nie kłamię.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Jego bliskość zaskoczyła ją, gdy trzymał jej nadgarstki widział zapłakane oczy patrzące na niego z niedowierzaniem. Widział ślady po paznokciach, jak dziury po cierniowej koronie, broczące troche krwią, lecz zdążył na czas, teraz, gdy był obok, miał na to szansę.
– Mogę Cię spytać... – powtórzyła jak echo trzęsąc się przy tym jak osika. Widział już tę twarz, widział jej bezsilność i lęk, lecz czego nie widział to myśli, które teraz przesączały się przez wargi pozbawione zasznurowania, gorsetu codzienności tego, co ochrania wewnętrzne ja przed najeżonym kolcami światem.
– ... mogę Cię zapytać, ale przecież wiem, że nigdy nie będę tak doskonała jak ona. Choćby w połowie, nie dorównam jej intelektem i urodą, nie jestem w stanie dosięgnąć Twojego standardu. Nie uniknę porównania i wiem, że z każdej strony stoję na przegranej pozycji. Nie wiem, jak głupia musiałam być, żeby myśleć, że Ty, że my... Karty mogą sobie mówić co chcą, a ja wiem, że jedno jej słowo i wystawisz mnie za drzwi! – szarpnęła się gwałtownie w tył, wysmykując z jego dloni, nie chcąc już więcej patrzeć w jego twarz pełną litości. Nie chciała jego litości, wizja którą ofiarowała mu dwa tygodnie temu, była zbyt dosadna, zbyt bezpośrednia w tym czego chce. Czego chciała, czego szukała kiedyś, w poprzednim życiu. Potykając się o własne nogi, ruszyła na oślep przed siebie w głąb mieszkania.

@Silvan Zimmerman

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Nie podążył za nią od razu, zbyt zaskoczony tym co właśnie usłyszał, by zareagować. I znowu myślał, że jest gotowy usłyszeć już wszystko i znowu się pomylił. Jego standardy… Nie przyszło mu do głowy, by jakkolwiek porównywać Tahirę do Renaty. Owszem były inne, ale w jego myślach byłoby to raczej zwykłe stwierdzenie faktu, niż wada, ani też zaleta. Pokręcił głową i ruszył za nią do salonu. Podszedł do niej powolnym krokiem, tak by, jeśli mu się nie wyrwała, ostrożnie złapać ją za rękę i przez krótką chwilę nic nie mówił, wpatrując się w jej mokre od płaczu oczy. Chciał jej przekazać, że jest dla niego ważna, ale bał się, że nie potrafił tego zrobić dobrze.
- Moje standardy są takie, że naprawdę lubię pewną wampirzycę, która jest inteligentna, ładna - tu nie wytrzymał i spuścił wzrok na jej dłoń, po której właśnie bezwiednie kreślił kciukiem niewielkie kółka. - I którą podziwiam za to jaka jest, jak umie interpretować karty, jak opowiada o Diunie i jak wpada na świetne pomysły, które potrafią mnie zaskoczyć, takie jak ten z wysyłaniem listów. - urwał na chwilę, po czym ponownie skierował spojrzenie na wampirzycę. W jej oczach tkwiła moc, która jednocześnie nakazywała mu spuszczenie wzroku, jak i zagłębienie się w ich palisandrową toń. - Nikt nigdy nie był, ani nie będzie idealny Tahiro. Nawet sztuczna krew może mieć wady. I dobrze, bo to by było straszne. Chodzi mi o to, że… Że nie po to prosiłem cię wtedy o czas na przemyślenie, bym, teraz po jednym słowem kogokolwiek zmienił nagle zdanie. - uniósł wolną rękę, ku jej twarzy, chcąc zetrzeć ślady po łzach z jej twarzy, ale w ostatniej chwili, zatrzymał się i zamiast tego spojrzał na nią pytająco, czy mu na to pozwoli.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Tahira chciała stamtąd uciec, ale niestety, w przypływie emocji i chęci zdystansowania się od Silvana obrała właściwy kierunek, ale zły zwrot i ostatecznie trafiła do salonu. Już od progu jej wzrok zawiesił się na uśmiechniętych boleśnie znajomych twarzach. Nim jeszcze mężczyzna wszedł do pokoju, zamaszystym ruchem strąciła z krzykiem bezsilności ramki, ciskając nimi na podłogę. Nie dbała czy się potłuką, czy nie. Zataczając się, dotarła na kanapę, gdzie oblepiła sobą poduszkę. Było to uczucie odrealnienia, znajome bardziej ludziom, którzy podczas wirusówki rzygają tak dużo, że nie mają już czym rzygać. I tak samo było z tym wszystkim, co wypływało z Tahiry, a strumień nie miał końca: choć przygasał co jakiś czas, to znowu wracał. Skrywane lęki, myśli przepełnione zawiścią i autodestrukcyjną nienawiścią, to wszystko kłębiące się we wnętrzu, duszone przez lata hedonistycznie bolesnym tańcem, teraz nie miało żadnej bariery.

A wtedy przyszedł do niej. Przyszedł i zaczął znów mówić, rozsupływać ją, wyciągać z otchłani, która zawłaszczyła jej duszę. Nie chciała na niego patrzeć, minuty wewnętrznego zmuszania się by odwrócić ku niemu głowę wypełnione były łomotem serca, który bez klątwy nieśmiertelności z pewnością dawno już stanęło ze zgryzoty. W końcu jednak wysłuchała jego słów, broniąc się wciąż przed treścią, którą w sobie niosły, nadzieją zawartą w splocie, w tonie, w doborze argumentów...

– Silvan, ja nie wiem, o kim mówisz. – jej głos pozostawał płaczliwą skargą, zawodzeniem przesiąkniętym dezorientacją. Regeneracja wynikająca z osuszenia worków teraz dawała jej ciału łzy, nowe łzy nad sobą i zmarnowanym życiem. – Ja sama nie wiem, kim jestem, po co jestem, i nie wiem, jak Ty to możesz niby wiedzieć. Jak możesz podejmować decyzje, mówić mi rzeczy, chcieć... – urwała, bo sięganie po kawękawę, bo język, który zaczęli już powoli między sobą tkać, byłoby zwyczajnie nieuczciwe, przeczące temu co próbowała mu wyjaśnić – ... nie masz danych. To wszystko było kłamstwem. Całe moje życie to pustynny miraż, który rozwiał się wczoraj i nigdy nie wróci.  – Tak bardzo chciałaby, aby zaprzeczył, ale wiedziała przy tym, że nie uwierzy w ani jedno słowo. Tylko bóg mógł rozsądzić o jej wartości, a on przemówił w tej sprawie wczoraj, gdy zszedł z lodowatego tronu odpowiadając na modły, dostrzegając w końcu całopalny ofiarny stos. I zdecydował.

Wyciągnięta dłoń do jej twarzy, zawieszona czekająca na pozwolenie była pytaniem, na które po chwili wahania odmówiła. Nie była to jednak odmowa wynikająca z odsunięcia się. Wręcz przeciwnie, po prostu wyminęła jego dłoń, w prośbie wyrażonej gestem, objęciu postaci siedzącej obok, zatopieniu w miękkiej wełnie twarzy, powrotu w gwiezdny zagajnik, jedyne miejsce pośród wzburzonych fal oceanu, gdzie nie dął wiatr, gdzie potwory rozrywające ją od środka nie miały wstępu. Nie był w stanie jej stamtąd wyciągnąć, zagasić zgodnie ze swoją wolą wszystkich wojen jej istnienia, nie mógł przejmować odpowiedzialności za proces naprawy. Mógł być jednak światłem, polarną gwiazdą wskazującą drogę ku bezpiecznej przystani. Mógł teraz dać jej siłę, by zaprzeć się o dno, w którym się znalazła, siłę by chciała się odeprzeć. Jak krew dawała ciału siłę, by powstać, tak kojący dotyk, znajomy zapach, wszystko co mówił, a co odbijała tak zapamiętale, to wszystko składało się na ziarno.
Ziarno nadziei.

@Silvan Zimmerman

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
- Oczywiście, że wiesz. Jest tylko jedna taka osoba - powiedział łagodnie, chociaż stanowczo, nie dopuszczając do siebie innej myśli, niż ta, że to co właśnie powiedział o Tahirze było prawdą.  
Może za bardzo się teraz narzucał? Nie chodziło mu przecież o to, by teraz rzucili wszystko i nagle ruszyli na kawękawę, tak jak mieli w planach jeszcze kilka dni temu. Oczywiście, że nie. Nie mógł jednak znieść tego, jak się traktowała, co o sobie myślała i jakie błędne wnioski wyciągała na temat ich relacji. Zmarszczył brwi, przez chwilę wpatrując się po prostu przed siebie, aż wreszcie ponownie skoncentrował całą swoją uwagę na przygaszonej wampirzycy.
- Dane… - wymamrotał po cichu, jakby w tej chwili, to słowo stało mu się jakieś dziwnie odległe i obce. - Ja… Wiem, że może wam się wydawać inaczej, i może czasem nawet tak jest, ale naprawdę nie potrzebuję zawsze wszystkich danych, by wiedzieć czego chcę, ani jak się z czymś czuję. Mówisz, że nie wiesz kim jesteś, że wszystko się zawaliło, ale masz czas na to, by się tego dowiedzieć, jeśli sobie tylko na to pozwolisz. Może teraz będzie ci łatwiej, gdy tyle rzeczy się nagle zmieniło?
W końcu czasem prościej było zacząć budować coś na wyburzonym terenie, niż na bieżąco naprawiać walący się budynek.
Ulżyło mu, gdy się do niego przytuliła i nie zamierzał szybko wypuszczać jej ze swoich objęć. Niech tu będzie, byle nie wyszła i nie zrobiła czegoś, przez co spłonie na zawsze, niczym za wcześnie spalony kawałek pięknego drewna, którego ktoś bezmyślnie dorzucił do ognia, zamiast dać mu szansę na zostanie czymś piękniejszym.
- Wiesz ile w tym roku minie lat od naszego pierwszego spotkania? - zaczął po chwili, dalej trzymając ją blisko siebie.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Była zbyt otumaniona cierpieniem i chaosem, na który po regeneracji miała zbyt wiele siły, aby odnaleźć od razu sens w słowach, które jej mówił, bez względu na to, ile prawdy w nich się znajdowało. W gruncie rzeczy, podczas cierpienia i zachłystywania się własną marnością, ludzie czy wieczni potrafili być niebywale egocentryczni, roszczeniowi w nieoczywisty sposób, albowiem nie było wokół nich nimbu oczekiwań i zarozumiałości. To znaczy był - gorzki i lamentacyjny. Patrz na mnie, zwróć na mnie uwagę, interesuj się, żałuj, zaopiekuj się mną, moim ja, teraz, zaraz, natychmiast. Tylko brać i nic dawać od siebie. Tahira nie chciała być w ogólnym sensie, ale znalazłszy schronienie tak odmienne od śmierdzącej ławki w parku czy brudnej wnęki przy linii metra, mogła dać przestrzeń na ideę, że nie chciałaby być taka więcej. Ukłucie słusznego poczucia winy, być może pierwszy raz w życiu od bardzo dawna, sprowadziło ją do refleksji w przebłysku pokory, że ma bardzo dużo założeń względem tego, jaki Silvan jest i na jakiej podstawie podejmuje decyzje, a ten obraz... cóż, zwyczajnie nie musiał być prawdziwy. Tak jak zakładała, że to co dawała mu wcześniej nie jest prawdziwe. Udało jej się w tym ciągu myśli i emocjonalnych kołtunów dotrzeć do wartości dawno zapomnianej, a o której cały czas mówiła. Do potrzeby prawdy.

Milczeli.

To było niczym chłodny okład na rozgrzane czoło, choć oboje byli trupiozimni. Teraz, bez tej temperaturowej różnicy, zdawało jej się, że objęcie było wręcz ciepłe. Złapała się na tym, że nie wie gdzie jest i jak tu trafiła. Złapała się na lęku, że to tylko sen, majak udręczonej duszy. Złapała się na tym, że nie płacze już, że się wycisza, a myśli tu, na tej wyspie stały się cichym szmerem fal, a nie szalejącym sztormem.
– Wiem. – wymamrotała cicho, nie otwierając oczu, bojąc się, że tak się obudzi znów w tym koszmarnym miejscu, więzieniu osamotnienia, w czasowej pętli, gdy słońce zaszło 15 stycznia, że zaraz wstanie po nieprzespanym dniu i nagra wiadomość pełną napięcia o tym, jak bardzo boi się nadchodzącego spotkania. Cóż, nie było już czego się bać.

@Silvan Zimmerman

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Skłamałby, gdyby powiedział, że w podejmowaniu swoich decyzji, całkowicie odrzucał zebrane dane i działał jedynie pod wpływem emocji. Gdyby tak było nie poprosiłby jej o czas, nie potrzebowałaby tych niemal dwóch tygodni po ich rozmowie, by wszystko przemyśleć i wreszcie, początkowo niepewnie, zdecydować, że chce dać im szansę. Nie umiał jej wtedy powiedzieć czego sam chce, ale teraz, chociaż dalej wiele rzeczy jawiło się przed nim jako niewiadoma, zdołał poukładać sobie w głowie już ma tyle, aby dopuścić tę niewiadomą i pozwolić, by obmyła swoimi wodami stałe kamienie, które zdołał ułożyć. Tok rozumowania Silvana czasem przypominał porządnie napisaną pracę naukową, której podsumowanie zostało jednak napisane zarówno na podstawie argumentów autora, jak i jego nabazgranych na marginesach kolorowym pisakiem notatkach, nieklasyfikujących się jako źródła akademickie.
- Więc wiesz, że to dużo czasu, by dowiedzieć się o kimś paru rzeczy. Poznanie następuje też przez obserwacje. Spędziliśmy ze sobą tyle czasu, czy to wtedy w pociągu, czy w laboratorium, czy gdy ratowałaś mnie kokainą, bym wiedział, że to co o sobie mówisz nie jest prawdą - Nie mogła utrzymywać mirażu, o którym mówiła cały czas. Nie wtedy gdy chociażby opowiadała mu z iskierkami w oczach o ulubionej książce, lub gdy widział, jak próbowała odwrócić jego uwagę od trapiących go lęków. - Zresztą… - zaczął ponownie, wplatając swoją pewną dłoń w las jej poskręcanych loków. - Gdybyśmy od razu wiedzieli wszystko o nas samych i świecie, cała nauka nie miałaby racji bytu.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sponsored content


Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach