17 xi 2022 | Nikłe szanse

3 posters

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Go down

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Skrót statystyk : S: 0/5
SPT: 3/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktorka
— Nauki ścisłe: chemia (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
1. Nadwrażliwość [-2 PRC]
2. Alergiczka: ananas, laktoza [-2 PRC]
3. Potępiona: Islam [-1 skup]
4. Nienasycona [-2 OP]
5. Niestabilna [bezsenność, PTSD -4 OP]

MUTACJE POZYTYWNE
1. Farciara
2. Predatorka [+1 PRC]
3. Szósty zmysł [+1 S,OP]
4. Mistrzyni skupienia [+2 OP, skup]
5. Syta [+2 OP w przypadku głodu]
Liczba postów : 1123
First topic message reminder :

Ida zazwyczaj była bardzo spokojną osobą. Starała się analizować wszystko na chłodno i chociaż nie zawsze jej się to udawało i czasami rzuciła w kogoś kubkiem (przydarzyło się to dosłownie jeden raz, ale wiedziała, że będzie jej to wypominane do końca świata), to nie można jej było zarzucić, że łatwo ulegała panice. Po przemianie w wampira miała wrażenie, że ta cecha jej się nawet polepszyła, że kiedy z Silvanem wyprawiali naprawdę szalone rzeczy w labie, to umiała trzymać rękę na pulsie. Być może też dlatego udało jej się utrzymać sekret co się stało z Hugo, nie przyznając się do wypadku ani przed Silvanem, ani przed Renatą. Do dzisiaj miała wyrzuty sumienia i czasami wpadała w nostalgiczne myśli, ale poradziła sobie zdecydowanie dobrze, jak na osobę z jej moralnością i człowieczeństwem.
W tym wypadku panika jednak zjadała ją od środka. Nie wiedziała co powinna zrobić i co się stanie, jeżeli kierunek w którym dążyły jej myśli był prawdziwy. Traciła rezon, czekając na coś, co nie nadchodziło i zaczynało bardzo ją to męczyć. W końcu stwierdziła, że nie może tak dalej trwać. Wypiła wieczorną kawę, zamówiła ubera i wyszła z domu, w to jedno jedyne miejsce, do którego mogła się udać. Kiedy kierowca wysadził ją kilka ulic od kamienicy, zaszła do sklepu i kupiła wszystko, czego by mogła potrzebować w tej sytuacji. Zapłaciła gotówką, by w wypadku, kiedy to wszystko okazałoby się tylko jej paranoją nie został po tej panice nawet ślad. Osiemnaście dni, wszystko powinno się zgadzać.
Wchodząc do budynku nawet nie spojrzała na portiera. Poszła prosto do windy i zawędrowała pod znajome drzwi. Zadzwoniła domofonem, a kiedy w progu pojawił się Maurice, spojrzała na niego dziwnym wzrokiem. Górował nad nią bardziej niż zwykle.
Przepraszam, że tak bez zapowiedzi, ale to jedyne miejsce, gdzie mogłam przyjść. — Nie przywitała go, nie przytuliła się do niego, nie powiedziała nic więcej, czekając, aż pozwoli jej wejść. Wyglądała jak nie ona. Ciemne spodnie, skarpetki nie do pary, za duża bluza brata, a do tego wyjątkowo miała na sobie płaskie buty, jakieś ciemne air maxy. Do tego jej włosy były związane w jakiegoś wysokiego, roztrzepanego koka, a jej makijażem był jedynie tusz do rzęs. Widać było, że zdecydowanie przychodząc do niego nie chciała zaspokajać jego poczucia estetyki, a po prostu potrzebowała jego wsparcia, tak jak on potrzebował jej te kilka dni wcześniej po kłótni z rodzicami.
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Skrót statystyk : S: 0/5
SPT: 3/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktorka
— Nauki ścisłe: chemia (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
1. Nadwrażliwość [-2 PRC]
2. Alergiczka: ananas, laktoza [-2 PRC]
3. Potępiona: Islam [-1 skup]
4. Nienasycona [-2 OP]
5. Niestabilna [bezsenność, PTSD -4 OP]

MUTACJE POZYTYWNE
1. Farciara
2. Predatorka [+1 PRC]
3. Szósty zmysł [+1 S,OP]
4. Mistrzyni skupienia [+2 OP, skup]
5. Syta [+2 OP w przypadku głodu]
Liczba postów : 1123
Spoglądała jak Jannik wbija się w żyłę Hoffmana, a potem we własną. Było to rozsądne, wykluczało jakiekolwiek nieprawidłowości maszyny (bo przecież nieprawdopodobne było, żeby wszyscy mieli takie same stężenie gonadotropiny we krwi). Czekała z niecierpliwością, coraz bardziej nienawidząc tej krótkiej, gwizdanej melodyjki. Będzie jej się zapewne do końca życia kojarzyła właśnie z tą sytuacją w jakiej teraz byli. Nie chciała słyszeć jej już nigdy.
W końcu lekarz zamilkł, a ona zamarła. Przestała oddychać, a w myślach zaczęła błagać wszelkich bogów o to, by wszystko się rozjaśniło i żeby nie była w ciąży. Uśmiech Jannika nie poprawiał jej samopoczucia. Miała ochotę zwymiotować ze stresu.
Chwilę później blondyn siedział naprzeciwko nich i spokojnym głosem przedstawiał wyniki.
Nie wiem, skąd mogę wiedzieć. Nie wybieram celowo jakichś konkretnych gatunków krwi, biorę co dają. — Ida nie miała przecież problemów z wybiórczością pokarmową, mogła pić co tylko wpadło w jej ręce, a i tak by zaspokoiła głód. Dlatego też nie była wybredna i obojętne jej było co miała wypić. Chwyciła za kartkę, którą lekarz im podał i przestudiowała dokładnie wszystko co na niej było. Faktycznie, popełnili w panice błąd, bo skoro tylko jeden test wyszedł pozytywny, to najrozsądniejsze byłoby kupno kolejnej sztuki tej samej firmy i zobaczenie czy wynik się powtórzy. Z drugiej strony chyba i tak byliby zbyt zestresowani i spanikowani tym jednym który pokazał dwie kreski, więc może to i lepiej, że rozwiali wątpliwości w najlepszy możliwy sposób, z wampirzym ekspertem.
Dopiero po chwili wszystko do niej dotarło. Poczuła się jakby nagle odzyskała sens życia. Zalała ją fala niewyobrażalnej ulgi. Przymknęła oczy i odetchnęła głęboko. Nie była w ciąży, nie wisiała nad nią wizja wieczności z obowiązkiem rodzica, nie musiała być związana z Maurycym w sposób w jaki nie do końca im pasował. Wszystko mogło dalej rozwijać się w odpowiednim tempie, bez zmuszania kogokolwiek do bliskości. Jednak nie była najbardziej pechową wampirką na świecie, która wpadła przy pierwszej lepszej okazji.
Z tego całego podekscytowania, ulgi i radości, nie bacząc na to, że przed nimi siedzi dobry przyjaciel Maurycego, po prostu rzuciła się Hoffmanowi na szyję. Miała ochotę powiedzieć coś w stylu "na szczęście", ale to co zrobiła chyba wyrażało więcej niż tysiąc słów. Miała nadzieję, że Maurice nie zapyta, czy tak bardzo przerażała ją wizja posiadania z nim potomstwa, bo w tej sytuacji w ogóle nie chodziło o Hoffmana. Chociaż spisał się na medal i Ida mogła przyznać, że nie chciałaby przechodzić tego z nikim innym na jego miejscu. Na samą myśl o kimkolwiek z ich dziwnego plemienia siedzącego na krzesełku obok, robiło jej się dziwnie niezręcznie. Tak jakby już zależało jej na Maurycym na tyle, by nie chcieć go wykluczać z takich rzeczy. Tylko mu ufała, by podzielić się z nim tym sekretem, a gdyby było inaczej to nie zawahałaby się, by ukryć przed nim całą tę akcję.
Była taka wniebowzięta, że nawet nie odpowiedziała Jannikowi na jego słowa, nie zapewniła go, że nie będzie musiał im nigdy gratulować takich rzeczy. Nie chciała zapeszać, to po pierwsze, a po drugie – zostawiła rozmowę ze szwajcarem Maurycemu. Nie jej kolega, nie jej decyzja co do tego jaki miał mieć pogląd na ich relację.

_________________
You better run like the devil 'cause they're never gonna leave you alone
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400
Maurice przez chwilę myślał, że komuś coś zrobi. Jakim cudem on miał mieć wynik niejednoznaczny? Przecież szansa, żeby chłop był w ciąży była jeszcze mniejsza, niż żeby wampirka zaszła. Załamał się, ale po chwili dało mu to wielką nadzieję. Sugerowało to, że i Ida nie była w tym całym błogosławionym stanie. Poderwał się z krzesła, jakby go coś nawiedziło. Odzyskał nagle energię i chęci do życia. Tu nawet nie chodziło o to, że tak bardzo nie chciał być tym całym tatą. Bardziej nie chciał całego zobowiązania, które by się wiązało z ciążą. Wtedy byłby uwiązany do co najmniej dwóch osób na raz. Do Idy i do dziecka. I wbrew pozorom, łatwiej było mu przełknąć fakt posiadania latorośli, niż aż takiej partnerki w zbrodni. Byliby wtedy nie rozłączni. Nawet gdyby się rozstali, nie byli kochankami, to zostaliby rodzicami. Musiałby brać jej opinie pod uwagę. Już by wolał być samotnym tatą niż musieć dzielić się takimi obowiązkami z kimś. Maurice wyznawał zasadę Jak chcesz mieć dobrze to zrób to sam.

- Chuj z krwią Jannik, nie będę ojcem! – O mało nie wykrzyknął i zaraz zobaczył, że rzuca się na niego Ida. Złapał ją w pasie i podniósł z radości. Czuł niesamowitą ulgę i szczęście. Cieszył się, że rodzinna klątwa nie była klątwą i, że na koniec nie trafił mu się jego własny dowcip. Nie wykluczał posiadania dziecka w przyszłości. Aczkolwiek nie wiedział, czy będzie mieć je z Idą. Nie byli na tyle blisko, w ogóle nie byli nazbyt blisko, żeby o tym gadać. Coś czuł, że tak czy siak, dzieciak będzie z wpadki. Jednakże, przestał się tym w ogóle martwić. Ten dzień był traumatyczny, a on właśnie miał wrażenie, że Jannik zdjął mu ciężar z ramion. Łatwiej mu się stało wyprostowanemu i w ogóle przyjemniej brało wdech za wdechem. Trzymał ją blisko, ale odwrócił głowę w stronę Fischera.

- Pożyjemy zobaczymy stary druhu, na razie jestem bezdzietnym singlem, dobijam do 200 lat z rzędu – odparł śmiejąc się. Po chwili schował twarz we włosach Idy całując ją w czubek głowy. – Udało się nam – wyszeptał. Chwilę stali tak wtuleni, aż nie zrobiło mu się niezręcznie. Puścił kobietę i odruchowo wygładził spodnie dłońmi. Odchrząknął i podszedł do kolegi. Wyciągnął w jego stronę dłoń i szczerze uśmiechnął się. Sam Jannik powinien był wyczuć, że to niespotykany obraz Maurice’a.
- Dziękuję Ci bardzo, naprawdę. Będziemy w kontakcie, a teraz zwiewam do hotelu. Trzeba uczcić ten sukces! – Powiedział ściskając dłoń lekarza. Wziął następnie Idę pod rękę, dał jej się pożegnać z Fischerem i wyszli z kliniki. Tym razem białe korytarze nie przerażały, a jedynie w swej czystości dawały ulgę. Biały, kolor niewinności. To zdecydowanie nie był odcień Maurycego, aczkolwiek dawał ukojenie. Zawiózł ich dwoje do hotelu, włączając tym razem wesołe piosenki. Leciał Pitbull, Fireball i śpiewał oraz kiwał się w rytm muzyki. Weszli razem do pięknego pokoju, który był wystawny niczym Wersal. Zatrzaskując drzwi, od razu złapał Idę w pasie i przyciągnął do siebie. Pocałował ją namiętnie przygryzając jej wargę, gdy jego twarz się oddaliła na chwilę.

- Czy sprawisz mi tę przyjemność i uczcisz ze mną nasz stan kawalerski oraz bezdzietny? – Spytał parskając śmiechem. Jego dłonie szły coraz niżej, a on sam stał bardzo blisko Idy. Maurice był w siódmym niebie i nie zamierzał tego przemilczeć, a co gorsza, przesiedzieć. Właśnie udało im się skutecznie uciec przed rodzicielstwem, nie można było tego zostawić tak sobie. Nie bez powodu w swojej awaryjnej walizce trzymał między innymi wielopak prezerwatyw, żeby tym razem go nie zużyć. Już nigdy więcej nie zamierzał zostawić tego losu, czy przypadkowi.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Skrót statystyk : S: 0/5
SPT: 3/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktorka
— Nauki ścisłe: chemia (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
1. Nadwrażliwość [-2 PRC]
2. Alergiczka: ananas, laktoza [-2 PRC]
3. Potępiona: Islam [-1 skup]
4. Nienasycona [-2 OP]
5. Niestabilna [bezsenność, PTSD -4 OP]

MUTACJE POZYTYWNE
1. Farciara
2. Predatorka [+1 PRC]
3. Szósty zmysł [+1 S,OP]
4. Mistrzyni skupienia [+2 OP, skup]
5. Syta [+2 OP w przypadku głodu]
Liczba postów : 1123
Idzie też ulżyło. Ona też nie chciała zobowiązań w takiej formie. Nie była gotowa na ciążę, związane z nią dolegliwości, a potem zajmowanie się dziećmi. Ją akurat bardziej przerażało dziecko i to co się z nim wiązało, a nie partnerstwo z Hoffmannem w tej sytuacji. Nawet jakby znowu się zaczęli nienawidzić, to znalazłaby jakiś złoty środek by przeżyć wspólne wychowywanie dzieciaka. Na szczęście nie musiała się tym martwić, wszystko było jak w najlepszym porządku, a oni nadal byli bezdzietnymi prawie singlami.
Rzucenie mu się na szyję było impulsem, rozładowaniem tych wszystkich piętrzących się przez ostatnie godziny emocji. Udało im się, o i znowu zwycięstwo, znowu super, znowu nie my. Widziała, że nie tylko ona się cieszy. Ida naprawdę się czuła jakby nagle odzyskała 100 lat życia o które zdążyła się postarzeć od momentu zobaczenia pozytywnego wyniku na teście ciążowym.
Wtulona w niego w ogóle zapomniała o obecności Jannika w pokoju, nawet jeżeli Maurycy do niego mówił. Może dlatego w ogóle nie zrozumiała, kiedy Hoffman oznajmił, że jest singlem od 200 lat. Była zbyt zajęta celebrowaniem chwili w jego objęciach, a kiedy zanurzył twarz w jej włosach to w ogóle odleciała.
Całe szczęście. — Odpowiedziała równie cicho. Postali tak jeszcze chwilę, jakby byli sami w pomieszczeniu i to była ich chwila dla siebie, ale po kilkudziesięciu sekundach Maurice ją puścił i odsunął się odrobinę. Ona też trochę zawstydzona przygładziła bluzę, po czym spojrzała się na lekarza i szczerze uśmiechnęła, z wyrazem ulgi na twarzy.
Ja też dziękuję. — Także podała rękę Jannikowi, po czym dała się wyprowadzić z gabinetu, prosto do auta. Ich humory były wręcz szampańskie, w ogóle nie przypominały tych z podróży w stronę kliniki.
Przepych hotelu ją zadziwił, ale po Maurycym nie mogła spodziewać się niczego mniej wystawnego. Wszystko zapierało dech w piersi, a najbardziej to on, jego uśmiechnięta twarz i roztrzepane włosy. Nie protestowała, kiedy przyciągnął ją do siebie i pocałował, całując go równie namiętnie. Uśmiechnęła się mimowolnie, kiedy przygryzł jej wargę. Miała nadzieję na niezapomnianą noc w pięknym pokoju z zachwycającym widokiem, a on chyba miał podobne myśli. Prychnęła na jego słowa, uśmiechając się szczerze.
Tak. Nawet z wielką chęcią. Ale muszę ci coś najpierw powiedzieć. — Nie odsunęła się od niego, dalej stali przeraźliwie blisko siebie. Najwyraźniej kobieta nie miała w ogóle jakiegokolwiek instynktu samozachowawczego, albo nie spodziewała się, by jej rewelacje miały w jakikolwiek sposób wpłynąć na Maurycego. No bo czym miał się przejmować? Powiedziała mu, że jest jego i ta cała akcja z policjantem niczego nie zmieniała. Pewnie Hoffman nie jeden raz uwodził swoje klientki czy inne zamożne kobiety (lub nie tylko kobiety) dla powodzenia celu swojej misji. Tak samo teraz Ida dla korzyści w jakimś śledztwie dotyczącym morderstw i Hannibala była jedynie ładnym pionkiem, który miał przynieść korzyści w większej partii szachów.
Zacisnęła ciaśniej ręce w jego pasie i sięgnęła go jego ust, żeby go jeszcze pocałować, zanim zaczęła mówić.
Tahira i Cerise zajmują się badaniem sprawy tego całego zabójcy, próbują się dowiedzieć co wie policja i inne takie. No i główny detektyw gustuje w blondynkach, więc to mi przypadła rola poderwania go, zaproszenia do baru i zaciągnięcia do mieszkania, żeby dziewczyny mogły wyciągnąć z niego wszystkie informacje. — Powiedziała naprawdę lekkim tonem, jakby to nie był jakiś big deal. W końcu nie zamierzała z typem nic robić, jedynie wymieniała jakieś dwuznaczne wiadomości, nawet nie mając na myśli tego co pisała. Z obrzydzeniem patrzyła na emoji co jej wysyłał, jednocześnie odpisując w podobny sposób. No ale czego się nie robi dla złapania mordercy? Ida nawet nie robiła tego żeby ocalić świat nadnaturalnych przed wykryciem, ona po prostu uważała, że skoro ludzka policja nie umiała dać sobie rady, to oni powinni się tym zająć. Nie chciała kolejnego morderstwa niewinnych ludzi, ona naprawdę się przejmowała ich losem, a jeżeli jej idealna prezencja miała się przyczynić do szybszej identyfikacji złoczyńcy to było więcej plusów dodatnich niż ujemnych.
Spojrzała w górę, w jego twarz, gotowa na przyjęcie kolejnych pocałunków. No bo przecież mieli świętować bycie singlami i brak zobowiązań, prawda?

_________________
You better run like the devil 'cause they're never gonna leave you alone
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400
Wszystko zapowiadało się świetnie. Ciąży nie było, nie było tego wielkiego zobowiązania i Maurice znowu był singlem bez żadnych obowiązków. Miał tę furtkę szybkiej ucieczki otwartą. Chociaż nie planował zostawiać Idy, ba, nie chciał. To jednak czuł się komfortowo wiedząc, że może. On lubił wiedzieć, że może. Bo mógł naprawdę wiele. Kobieta sama mu powiedziała, że była jego. A wiązało się to z wieloma możliwościami i kolejnymi otwartymi drogami. Było wiele ścieżek, którymi mógł pójść. Kochał to. Problemem było, że i on był jej. I możliwe, że był mniej zaangażowany w tę relację, a przynajmniej był bardziej zdystansowany emocjonalnie. To jednak to już zamykało pewne opcje. Był w dziwnej sytuacji, której sam nie rozumiał. Ale w tamtym momencie, tak samo jak i w wielu innych, nie próbował roztrząsać tego. Cieszył się po prostu faktem, że nie musiał się z nią niesamowicie wiązać. Że mógł z nią spać, mógł się budzić koło niej, ale także mógł robić co mu się żywnie podoba. Po prostu było tak wiele opcji, że nie posiadał się ze szczęścia. Miał wrażenie, że nic nie zepsuje tego wieczoru. Bo najgorsze było za nimi. Cud, że tamto przetrwali. Bo choć Maurice’a korciło szybko uciec, to tego nie zrobił. Myślał, że zmajstrował dzieciaka to został przy niej rozwiązać ten problem. I może była mała część w mężczyźnie, którą fantazja poniosła. Bo już widział siebie z młodym bądź młodą w parkach, chodząc za rączki i bawiąc się przytulankami. Pewna część Hoffmana, ta dorosła i ustabilizowana, nawet się w pewien sposób cieszyła. Bo nigdy nie wykluczał posiadania dziecka. Po prostu w tych okolicznościach, w tej chwili, to wszystko wydawało się być nie na miejscu. Aczkolwiek, sama wizja posiadania małej istoty do kochania go w pewien sposób kusiła. Było to dość egoistyczne, ale on był egoistą. I chciał mieć coś dla siebie, kogoś kto by go nauczył, jak kochać zdrowo i bezgranicznie. Tylko, że to nie był czas na to. Ale liczył po cichu, że jeszcze nadejdzie. W samolocie nawet wymyślił imiona, Felix i Cordelia. Tak by nazwał dzieciaka. Po starym druhu, o którym słuch zaginął i po kobiecie, która rządzą krwi i brutalnością dorównywała samemu Maurycemu. Zawsze sądził, że gdyby nie tkwił z Violą to by właśnie Delie obracał. Dla niego imiona musiały coś znaczyć, być po kimś albo mieć po prostu przesłanie. Nazwanie od tak kogoś nie miało sensu. On nie wiedział co tak naprawdę stało za jego imieniem. Czy nazywał się Maurice, bo starzy nie mieli pomysłu, a Moritz po mieście matce, było zbyt denne? Nie pytał. Ciekawski był, ale nie na tyle, żeby drążyć takie rzeczy. Żeby spytać, wpierw musiałby porozmawiać z matką i ojcem. A takie przyjemności zostawiał sobie na później. Potrzebował jeszcze trochę czasu.

Ida chciała mu coś powiedzieć, a on się przeraził. Stała bardzo blisko, wyglądała na zakochaną. [Boże święty, ratuj mnie przed nią[/i], pomyślał spodziewając się najgorszego. Nie zdziwiłby się, gdyby nagle wzięło ją na wielkie słowa, na które nie był absolutnie gotowy. Po takim dniu, w takich emocjach, można mówić głupie rzeczy. A to byłaby jedna z głupszych, jakie mogłaby powiedzieć. Choć ją lubił, choć tkwił przy niej i nie zamierzał uciekać, to cholera wiedziała co by zrobił, gdyby mu Ida wyznała miłość. Maurice czuł jej dotyk, jak jej palce zaciskają się w jego pasie. Była tak niska, że patrzył na nią z góry, mając wizualną przewagę. Prawda była jednak taka, że gdyby powiedziała złe słowa, to by się załamał. I strach przed ciążą byłby błahostką w porównaniu z tym co go mogło czekać. Zestresował się niesamowicie, choć jego twarz miała taki sam wyraz. Nijaki. Odwzajemnił jej pocałunek i go nawet przedłużył, aby kupić kolejne kilka sekund. Bał się, naprawdę się bał.

Ale strach wraz z kolejnymi wypowiedzianymi słowami znikał, a zastępowało go zdezorientowanie. Patrzył na nią spokojnie, choć przez chwilę czuł się niekomfortowo, będąc tak blisko niej i słysząc tak sprzeczne rzeczy. Nie był zazdrosny, to nie. Wiedział, że żaden policjant go nie zastąpi. Że żaden nie będzie tak wspaniały jak on. Dlatego też nie bał się, że Ida pójdzie w tango z jakimś gościem. Aczkolwiek, nie lubił wizji, że pójdzie z jakimś napaleńcem do mieszkania. Tym bardziej, że żadna z nich nie była ekspertką od takich akcji. Cerise znała się na technologii, Tahira była dyplomatką, a Ida miała trzydzieści lat i Maurice by jej nie dał nawet najmniejszej sprawy, które dostawał. I one, ten dream team, miały uwodzić policjanta. A on znał paryskich dupków, napaleni jak szczerbaty na fabrykę sucharów i do tego z przerostem formy nad treścią. Był pewien, że Ida jest jego, ale nie ufał już temu, którego miała podrywać. Zaniepokoił się tym, martwiąc się o bezpieczeństwo Idy. Nie wiedział co się stanie, jak jakiś obcy gość ją potraktuje. A blondynka była taka słodka i niewinna, zupełnie nieprzystosowana na ten wampirzy świat. Już nie mówiąc o tym, że wątpił, żeby potrafiła tego jegomościa zabić, jakby przyszła odpowiednia chwila. No nie podobało mu się to wszystko, bardzo mu to nie pasowało. Aczkolwiek, nie mógł nic zrobić. Nie miał mocy sprawczej zabraniać jej czegokolwiek, a też nie był na tyle pierdolnięty, żeby iść za nimi i robić za ochronę. Tahirze wierzył, że by zabiła. To w niej pokładał nadzieje.

- Zaciągniesz go do mieszkania i co? Ogłuszysz? Zwiążesz? Czy poczęstujesz winem? Nie podoba mi się to Ida, jeszcze trafisz na jakiegoś niewyżytego. Tylko desperaci umawiają się na randki z nieznajomymi. Tylko nie mów mi, że jeszcze używasz tych aplikacji randkowych na telefon. To jest tylko dla przestępców seksualnych. – Tak, Maurice miał dość przestarzałe i konserwatywne podejście jeśli chodziło o internet. A szczególnie, gdy chodziło o jego Idę i spotykanie się z obcymi. Miał nadzieję, że się mylił, że jego dedukcja detektywa zawiodła.– Jako twój kolega Ci nie zabraniam, aczkolwiek nie popieram! Wręcz odradzam. Zostaw to komuś, kto zabije typa, jak do czegoś dojdzie. Nie możesz Tahirze dać blond peruki? Albo Carol? O! Tej to mi nie szkoda.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Skrót statystyk : S: 0/5
SPT: 3/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktorka
— Nauki ścisłe: chemia (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
1. Nadwrażliwość [-2 PRC]
2. Alergiczka: ananas, laktoza [-2 PRC]
3. Potępiona: Islam [-1 skup]
4. Nienasycona [-2 OP]
5. Niestabilna [bezsenność, PTSD -4 OP]

MUTACJE POZYTYWNE
1. Farciara
2. Predatorka [+1 PRC]
3. Szósty zmysł [+1 S,OP]
4. Mistrzyni skupienia [+2 OP, skup]
5. Syta [+2 OP w przypadku głodu]
Liczba postów : 1123
Idzie nawet nie przeszło przez myśl, żeby wyznawać mu miłość. Nawet jeżeli czasami przez to co mówił i robił jej serce biło szybciej, nawet jeżeli naprawdę dobrze jej się z nim żyło, to nie mogła szczerze i z pewnością powiedzieć, że się w nim zakochała. Oczywiście, coś między nimi było. Chciała być tylko przy nim, pragnęła jego bliskości nie tylko fizycznie. Podobało jej się budzenie u jego boku, wspólne picie kawy na balkonie i te wszystkie randki-nie-randki. Naprawdę nie spodziewała się, że będzie miała taki dobry kontakt z Hoffmanem, że mężczyzna mógł sobą zaoferować o wiele więcej niż ładną twarz i mięśnie. Kiedy zaczęli za sobą rozmawiać i traktować siebie jak równych sobie (a przynajmniej coś koło tego, bo pewnie według Maurycego nikt nie mógł mu dorównać) to zauważyła, że jest w nim coś takiego, co ją bardzo przyciągało. Nawet jeżeli niektóre jego cechy nie były zachęcające i mogły wręcz odpychać, to ona masochistycznie i tak chciała je poznać. Trwała przy nim, czasami nie rozumiejąc samej siebie, ale nie miała czego żałować. Udowodnił jej tego dnia, że mogła na niego liczyć w kryzysowych sytuacjach. Ogólnie, jeżeli patrzeć na całość ich relacji to bardzo często pomagał jej w momentach, kiedy ona desperacko szukała jego wsparcia. Poczynając od Hugo, przez wesele, aż do wspólnego robienia testu ciążowego. Ona też przy nim została kiedy tego potrzebował. Najwyraźniej czasami obydwoje potrzebowali swojej obecności.
Dlatego też Ida chciała mu powiedzieć o tym co ją czekało. Ufała mu, miała nadzieję, że on ufał jej. Nie chciała tego stracić, zatajając jakieś średnio ważne rzeczy. Czemu miałby nie wiedzieć o podrywaniu policjanta w wyższym celu? Gorzej się czuła kiedy nie był świadomy, niż jak miała go poinformować. W końcu nie zamierzała nawet butów zdejmować po tym jak Pierre zaprowadzi ją do swojego mieszkania. Wszystko było przemyślane.
Wiązanie i częstowanie winem to tylko z tobą. W planie jest kwas gamma-hydroksymasłowy i zostawienie go w łóżku, żeby obudził się po kilku godzinach. Nie używam prawdziwych danych i mam porządne plecy, dziewczyny będą mieć wszystko pod kontrolą. — Odpowiedziała spokojnie, nie podnosząc głosu i po prostu powoli tłumacząc, że to nie jest plan napisany na kolanie. Maurice powinien być świadomy, że Ida użerała się z takimi typami jeszcze jak była człowiekiem, a teraz miała bardzo dużą przewagę, jaką jej dawała przemiana w wampira. Była zwinniejsza i szybsza od takiego detektywa, jedyne czego jej mogło brakować to siła, ale właśnie dlatego nikt nie zamierzał pozwolić jej iść samej. — Oczywiście, że rozmawiam z nim na tinderze. Co, miałabym mu wysyłać listy? Przecież lepiej, żebym się z nim umówiła, niż żebym mu jakoś w barze w sugestywny sposób próbowała pokazać, że chcę z nim wrócić do mieszkania. Znaczy nie chcę, ale wiesz o co chodzi. Cerise sprawdziła wszystkie informacje o nim, zna wszystkie szczegóły, numer buta pewnie nawet ci poda, jeżeli jesteś ciekawy. — Przejechała ręką po jego plecach, jak gdyby chciała go uspokoić. Nie wiedziała czym spowodowana jest ta dyskusja, nie sądziła, że Maurice może mieć jakieś ale. Czy to była troska, czy po prostu tak bardzo w nią nie wierzył? Ona była pewna, że dadzą sobie radę we trzy. W końcu co było trudnego w poderwaniu policjanta? Udało jej się w jakiś sposób usidlić Maurice'a Hoffmana, a to już było jak gra na najwyższym poziomie trudności. — Nie będziemy nikogo zabijać, przecież jakby zaginął nagle detektyw zajmujący się sprawą morderstw w Paryżu to dopiero wybuchłaby panika. Nie musisz się martwić, nic się nie stanie. — Powiedziała pewnie i sięgnęła ręką do jego policzka. Nadal stali bardzo blisko siebie, gdyby Ida była trochę wyższa to pewnie spróbowałaby rozładować atmosferę pocałunkiem. W tym momencie jednak aby ona mogła wyjść z inicjatywą, to on musiał współpracować i odpowiednio się nachylić, albo ją po prostu podnieść. — Wiesz, ja naprawdę miałam na myśli to co powiedziałam na lotnisku. — Dopowiedziała po cichu, wiedząc, że zrozumie o co jej chodziło. Że żaden policjant nie zmieni tego, że w tym momencie traktowała go na wyłączność. Chciała go w tym upewnić.

_________________
You better run like the devil 'cause they're never gonna leave you alone
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400
Maurice martwił się tą misją. Choć Ida zapewniała go, że mają wszystko pod kontrolą. To on nie miał. Nie mógł jej nijak z tym pomóc i napawało go to lękiem. Może nie lękiem, ale dyskomfortem. To na pewno. Ale nie zamierzał się z nią kłócić ani próbować powstrzymywać. Po pierwsze to na tyle mu nie zależało, a po drugie to nie był na miejscu, gdzie mógł mówić o niebezpieczeństwie. Sam wiedział, że takie gadki i tak nic nie wskórają. Znał to z autopsji. Jej dotyk sprawił, że poczuł dreszcz na plecach. Nie zamierzał już jej strofować, a jedynie nachylił się aby ją pocałować.

- Wiem, że jesteś moja – powiedział oddalając się. Następnie ją podniósł i już zaczął ją tak całować, jakby świata poza nimi nie było. Musieli uczcić nie bycie rodzicami. I to właśnie zrobili. Po kilku razach, uspokoili się, a Maurice zamówił im room service. Pili szampana aż do wschodu słońca, a później poszli spać. Tak jak jej obiecał, następnego wieczora zwiedzali Zurych. Pokazywał jej gdzie ma mieszkanie, gdzie niegdyś balował z Jannikiem i opowiadał wszelkie historie. Na przykład tą, gdy Fischer kiedyś podrzucił mu córkę do Saint Moritz i kazał się zajmować dwa dni, bo on musiał z kochankiem uciec przed żoną. Maurice wtedy doszedł do wniosku, że nawet lubi dzieci, a szczególnie te wampirze. Gryźli familiantów, wycinali wzroki z krepiny i wujek (bo tak go nazywała) pokazał jej jak strzelać z łuku. Świetnie się bawił z małą i powtarzali to przez kilka lat. Hoffman dopiero odpadł, gdy zaczęła się buntować. Z nastolatkami już nie umiał spędzać czasu, nie umiał się dogadać. Ale i tak to on płakał z Jannikiem na jej ślubie, gdy wpadła z innym wampirem. Oj jak on płakał, że mała Amelia już nie jest mała, a ma czterdzieści lat i kawalera. Wzruszył się nawet opowiadając tę historię, która możliwe, że rzuciła inne światło na samego Maurice’a jak i jego relację z lekarzem. Naprawdę byli blisko i nic nie mogło tego zmienić. To był ten rodzaj przyjaciela, z którym nie trzeba się często widzieć, a jak już się spotkają to mają miliony tematów do rozmowy. Dlatego też, spotkali się jeszcze we troje i potem razem wspominali stare lata, pokazując Idzie, że jej konkubent nie zawsze jest zimnokrwistym dupkiem. Miał dla niektórych serce. I powoli miał też je dla niej.

zt x 2
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Sponsored content


Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach