Ida przez chwilę zastanawiała się, czy jakby poprosiła Hoffmana to pozwoliłby jej się przejechać jego super autem. Prawo jazdy miała od dobrych dwunastu lat (co było niczym przy jego doświadczeniu), ale nie jeździła od tak dawna, że rozumiałaby w pełni jego obawy. Być może kiedyś wyprosi nocną przejażdżkę po pustym parkingu. Mógłby nerwowo trzymać się drzwi i krzyczeć, że źle wciska gaz. To mogłoby być nawet całkiem zabawne, jeżeli później nie obraziłby się na nią na dwa tygodnie za złe obchodzenie się z jego beemką.
—
No wiesz, jak chcesz to zawsze możesz mnie nauczyć jak mam z tobą flirtować po niemiecku. Ale nie obiecuję, że nie będzie to komedią. — Zaśmiała się lekko na jego żart, bo fakt, język ciała to on miał opanowany i nie mogła temu zaprzeczyć. Chyba dzięki temu droga na lotnisko nie była taka męcząca i napięta. Byli w tym wszystkim razem, a to przecież najważniejsze.
I kiedy on palił szluga i zastanawiał się nad przyszłością, ona siedziała i myślała o teraźniejszości. Nie mówiła Maurice'owi o detektywie, nie było sposobności. Zastanawiała się czy powinna. Trochę się bała, że źle zareaguje, kiedy powiedziałaby mu, że musi podrywać jakiegoś policjanta. Że wczytuje się w wiadomości, w których ten sugeruje jakieś niesmaczne rzeczy, a co gorsza odpisuje mu w podobny sposób. Westchnęła i zamknęła aplikację, akurat chwilę przed tym jak obok niej pojawił się Hoffman. Czuć było od niego zapach tytoniu, który osiadł na ubraniach, ale jej to nie przeszkadzało. Już nie. Podała mu kawę i obróciła się w jego stronę, kiedy zaczął coś gadać o jakichś pomysłach przy szlugu. Oho, wiedziała, że to będzie coś albo głupiego, albo genialnego.
Słuchała co mówił i nie mogła uwierzyć. Związek? Ślub? Wspólne mieszkanie w Szwajcarii? Poczuła się bardzo źle z tym, że jedna nieostrożna noc prowadziła go w takie pomysły. Już kiedyś mu powiedziała, że chce dla niego jak najlepiej, a przecież wymuszony ślub czy zostanie parą nie było czymś wspaniałym. O ślubie nawet nie zamierzała wspominać. W końcu i tak w ich przypadku nie miało to praktycznie żadnej mocy prawnej. Chyba, że chodziło mu o samo poczucia bycia jego żoną i złoty pierścionek na palcu, ale na samą myśl, że mogłaby go wkopać w coś takiego przez swoje egoistyczne zachcianki, poczuła jak w jej żołądku coś się przewraca. To nie były jego ideały, a chciał zrobić to dla niej. Bardzo wzruszające. Nie wiedziała co ma mu odpowiedzieć, żeby go nie skrzywdzić. Nie chciała być brutalna, nie chciała go odrzucać, no ale przecież nie mogła się zgodzić. Nie na takim etapie ich znajomości. Nie, kiedy jeszcze była szansa na to, że wszystko się ułoży i nie zostanie bardzo młodą wampirzą matką. Pozostawała jeszcze kwestia tego, co zaimplikował na końcu. Ida nie do końca była pewna czy "no wie", ale wydedukowała, że chyba on chciałby się z nią związać nawet jak nie była w ciąży. Tym bardziej nie wiedziała jak zareagować. Zbił ją z pantałyku. Przecież jej nie kochał, tego była pewna. Czy zadziałało tak przywiązanie, poczucie obowiązku czy po prostu chciał ją przy sobie zatrzymać niezależnie od tego co się okaże u Jannika?
—
Maurice... Zasługujesz na coś więcej niż związek z rozsądku i poczucia obowiązku. — Chwyciła go za policzki. Najchętniej by go teraz pocałowała, ale wolała nie ryzykować, że ktoś ich przyłapie w takiej sytuacji na środku lotniska. Spowodowałoby to zbyt dużo pytań, a w ich sytuacji nie mogli ryzykować. Kiedyś powiedziała mu, że nie jest warty gorących uczuć, a niecałe dwa tygodnie później mówiła, że zasługuje na kogoś lepszego od niej. —
Porozmawiamy o tym po wszystkim, jak będziemy pewni na czym stoimy, dobrze? Przecież wiesz, że i tak jestem tylko twoja. — Nie potrzebowali etykietki, forsowania tempa czy oficjalnych tytułów. Wiedziała, że może na niego liczyć, on wiedział, że będzie dla niego. Nie spotykali się (a przynajmniej ona) z nikim innym. I tak patrząc z boku można by było stwierdzić, że są w związku. Spotykali się regularnie, spędzali razem czas, chodzili na "randki", uprawiali seks i cieszyli się swoim towarzystwem. Ona jednak bała się, że takie zamknięcie tego w jakichś ramkach sprawi, że obydwoje zaczną traktować to wszystko inaczej, że zniknie magia i spontaniczność. Wiedziała, że między nimi jeszcze nie ma jakiegoś pełnego uczucia. Może zauroczenie i fascynacja sobą, ale to szybko mogło zniknąć, nawet jeżeli sobie nie potrafiła tego wyobrazić. Korzystając z tego, że nadal trzymała jego twarz, zbliżyła się i jednak złożyła krótki pocałunek na jego ustach. Potrzebowała tego, chciała mu pokazać, że nie zniknie, nawet jeżeli nie powiedziała wprost "tak" na jego słowa. Nie odrzucała go, po prostu wolała dać im dojrzeć powoli, nie zmuszać do niczego. Ida naprawdę lubiła jego towarzystwo. Przyzwyczaiła się do jego obecności obok, do złośliwostek, które wymieniali, dyskusji i żartów. Dawno nie czuła się tak żywa jak przy nim, miała wrażenie, że (nawet jak mu się to nie podobało) przy nim wracała jakaś część jej dawnego życia. Nawet z Hugo nie miała podobnego vibe'u, tak jakby Maurycy był z nią kompatybilny na kompletnie innym poziomie. Między nimi może było jeszcze wiele niewypowiedzianych słów i nieopowiedzianych historii, ale Ida naprawdę widziała dla nich jakąś przyszłość. Dziecko u boku może i komplikowało wiele spraw, a najprawdopodobniej doprowadzi ich do wielu kłótni o jej lub jego przyszłość, metody wychowania i całą otoczkę z nim związaną. Jednak w tej przyszłości dalej była obok niego, może nie na zawsze, ale na długi moment historii. W końcu się od niego odsunęła, chociaż tak bardzo nie chciała. Gdyby nie fakt, że byli w miejscu publicznym to wpakowałaby mu się na kolana i wtuliła w bluzkę, chowając się przed całym światem. W obecnej sytuacji mogła go jedynie złapać za rękę, mocno splatając ich palce.
—
Jakie są dalsze plany? Wynajmiemy samochód w Zurychu? Mamy tam jakiś hotel? — Nie zainteresowała się wcześniej, ale naprawdę nie chciała wyjść na ignorantkę. Bardzo doceniała co dla nich robił, jak szybko wszystko załatwił i jak dobrym partnerem w tym wszystkim był. Może faktycznie była przed nimi jakaś świetlana przyszłość, a nie tylko mrok i katastrofy.
_________________
You better run like the devil 'cause they're never gonna leave you alone