17 xi 2022 | Nikłe szanse

3 posters

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Skrót statystyk : S: 0/5
SPT: 3/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktorka
— Nauki ścisłe: chemia (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
1. Nadwrażliwość [-2 PRC]
2. Alergiczka: ananas, laktoza [-2 PRC]
3. Potępiona: Islam [-1 skup]
4. Nienasycona [-2 OP]
5. Niestabilna [bezsenność, PTSD -4 OP]

MUTACJE POZYTYWNE
1. Farciara
2. Predatorka [+1 PRC]
3. Szósty zmysł [+1 S,OP]
4. Mistrzyni skupienia [+2 OP, skup]
5. Syta [+2 OP w przypadku głodu]
Liczba postów : 1144
First topic message reminder :

Ida zazwyczaj była bardzo spokojną osobą. Starała się analizować wszystko na chłodno i chociaż nie zawsze jej się to udawało i czasami rzuciła w kogoś kubkiem (przydarzyło się to dosłownie jeden raz, ale wiedziała, że będzie jej to wypominane do końca świata), to nie można jej było zarzucić, że łatwo ulegała panice. Po przemianie w wampira miała wrażenie, że ta cecha jej się nawet polepszyła, że kiedy z Silvanem wyprawiali naprawdę szalone rzeczy w labie, to umiała trzymać rękę na pulsie. Być może też dlatego udało jej się utrzymać sekret co się stało z Hugo, nie przyznając się do wypadku ani przed Silvanem, ani przed Renatą. Do dzisiaj miała wyrzuty sumienia i czasami wpadała w nostalgiczne myśli, ale poradziła sobie zdecydowanie dobrze, jak na osobę z jej moralnością i człowieczeństwem.
W tym wypadku panika jednak zjadała ją od środka. Nie wiedziała co powinna zrobić i co się stanie, jeżeli kierunek w którym dążyły jej myśli był prawdziwy. Traciła rezon, czekając na coś, co nie nadchodziło i zaczynało bardzo ją to męczyć. W końcu stwierdziła, że nie może tak dalej trwać. Wypiła wieczorną kawę, zamówiła ubera i wyszła z domu, w to jedno jedyne miejsce, do którego mogła się udać. Kiedy kierowca wysadził ją kilka ulic od kamienicy, zaszła do sklepu i kupiła wszystko, czego by mogła potrzebować w tej sytuacji. Zapłaciła gotówką, by w wypadku, kiedy to wszystko okazałoby się tylko jej paranoją nie został po tej panice nawet ślad. Osiemnaście dni, wszystko powinno się zgadzać.
Wchodząc do budynku nawet nie spojrzała na portiera. Poszła prosto do windy i zawędrowała pod znajome drzwi. Zadzwoniła domofonem, a kiedy w progu pojawił się Maurice, spojrzała na niego dziwnym wzrokiem. Górował nad nią bardziej niż zwykle.
Przepraszam, że tak bez zapowiedzi, ale to jedyne miejsce, gdzie mogłam przyjść. — Nie przywitała go, nie przytuliła się do niego, nie powiedziała nic więcej, czekając, aż pozwoli jej wejść. Wyglądała jak nie ona. Ciemne spodnie, skarpetki nie do pary, za duża bluza brata, a do tego wyjątkowo miała na sobie płaskie buty, jakieś ciemne air maxy. Do tego jej włosy były związane w jakiegoś wysokiego, roztrzepanego koka, a jej makijażem był jedynie tusz do rzęs. Widać było, że zdecydowanie przychodząc do niego nie chciała zaspokajać jego poczucia estetyki, a po prostu potrzebowała jego wsparcia, tak jak on potrzebował jej te kilka dni wcześniej po kłótni z rodzicami.
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400
Jeden by powiedział, że prowadzenie rozmowy, palenie i prowadzenie jest dość niebezpieczne. Maurice natomiast miał prawo jazdy, odkąd w ogóle je można było robić. Prowadził automobile, stare mustangi, G klasę, którą trzymał w Szwajcarii jak i sportowe auta. Miał jedne z pierwszych modeli ferrari, posiadał porschaki i po prostu jeździł czym się dało przez ostatnie 100 lat. Co lepsze modele właśnie miał w garażu w St Moritz, gdzie czekały na niego. Był pewien, że dla niektórych będzie to gratka, a dla innych trzymanie gratów. Miał to gdzieś, niektórych aut nie miał serca wyrzucić, skasować albo sprzedać. Tak więc rozmawiał po niemiecku z Jannikiem i zastanawiał się, czy Ida nie wyciągnie google translatora. Chwała Bogu, że rozmawiali po szwajcarskim niemiecku, więc mogło im się wiele nie zgadzać. Miała farta, że nie wyskoczyli z romansz, bo to w ogóle zakrawało o język trupów i wariatów. Skończywszy tę zaciekłą rozmowę, dostał pytanie od kobiety. Chwilę musiał się zastanowić, żeby nie skłamać. Tyle tego było, że ciężko było zliczyć.

- Francuski, niemiecki, włoski, romansz, angielski, łacina i rosyjski, ale tego dawno nie używałem. A co? Chcesz się zapisać na korepetycje? Jestem świetnym nauczycielem języka i nie tylko ciała! – Zażartował licząc, że jakkolwiek rozluźni atmosferę, która była tak gęsta, że można było ciąć nożem. Niedługo po rozmowie dotarli na lotnisko. Maurice zaparkował na płatnym parkingu, gdzie mieli teoretycznie pilnować, żeby nikt Ci auta nie ukradł i nie przerobił na części. Załatwił wszystko na lotnisku, żeby Ida nie musiała nawet palcem kiwnąć. Spisał się w tej roli, pokazując że przy odrobinie dobrej woli, może być dobrym partnerem. Bo tym byli, partnerami w okropnej zbrodni, którą było możliwe stworzenie życia. Nie wiedział, czy zostaną po tym parą. W pewien sposób był do tego skłonny. Nawet nad tym zastanawiał się w palarni. I choć nie był to jego wymarzony scenariusz, to czuł pewien obowiązek. Stare wzorce mu się odpaliły, w końcu jak można mieć dziecko spoza związku. Nie to, żeby się od razu żenić, chociaż i to mu przeszło przez głowę. Nie był pewien, czy to dobry pomysł, ale wydawał się być najbardziej odpowiedzialnym. Wtedy by nie mieli większych rozterek czyje nazwisko przybierze dziecko, u kogo będzie mieszkać. Po prostu wprowadziłaby się do niego, a potem mogliby pomyśleć nad kupnem domu. W końcu miasto to chujowe miejsce na wychowywanie dzieciaka. A co jeśliby się wyprowadzili do Szwajcarii? To byłoby genialne rozwiązanie. Góry, śnieg, połacie niezamieszkanych terenów, idealnych na polowania. Z dala od wszystkich, może by się nikt nie dowiedział. To by mu pasowało. Chociaż nawet on, Maurice Hoffman, uznał że chowanie dziecka przed światem, dziadkami i ‘’ciotkami” byłoby dość niemoralne. Nie chciał skrzywdzić młodego bądź młodej, zabierając jej rodzinę. Aczkolwiek wychowanie potomka tam, gdzie i on się uczył życia, wydawało się być dobrym krokiem. Tylko, że między Idą, a Mauricem była wielka różnica. Kiedy on wraz z wydychanym dymem nabierał coraz to nowszych pomysłów. To ona w ogóle nie patrzyła w przód. Przynajmniej nie aż taki. On musiał mieć kontrolę i plan. Zobaczył od niej smsa i, gdy skończył palić, poszedł w miejsce, gdzie się Ida znajdowała. Miała ich walizki i dwie kawy. Wziął jedną i podziękował. Ciężko opadł na siedzenie obok niej i zastanawiał się co jej w ogóle powiedzieć.

- Słuchaj, bo ja dużo myślałem. I to są takie luźne myśli, wiesz objawienie przy szlugu. Aczkolwiek, są z sensem. – Zaczął dobrze, spokojnie i jeszcze nie zrzucając na nią tony swoich pojebanych pomysłów. – Po pierwsze, to uważam, że powinniśmy się zejść. Jeśli jesteś w ciąży to nie możemy być współlokatorami, którzy przypadkowo zrobili dzieciaka. Po drugie, jeśli twój polski kręgosłup moralny mówi Ci, że nieślubne to źle. To jestem skłonny się żenić. Po trzecie, moglibyśmy się wyprowadzić do Szwajcarii, tam byłoby dobrze wychowywać dziecko. Z dala od tej całej rady, korków i naszej rodzinki. No, ale to wszystko to tylko propozycje o ile jesteś w ciąży. Znaczy nie wszystko, bo no. Ten. No wiesz. – Tak, w taki sposób jej przekazał, że może być jego dziewczyną jeśli chce. Romantycznie jak cholera, na lotnisku przy kawce z Starbucksa. Ale doszedł w palarni do wniosku, że może nie jest gotowy, aczkolwiek że więcej ich łączy, niż dzieli. I widząc po sobie jak się wobec niej zachował, uznał że bliżej jakiegoś uczucia nigdy nie był. I, że może nigdy nie będzie. Nie dopuszczał do siebie myśli, że by mieli się ‘’rozstać” w najbliższej przyszłości. Widział ile szczęścia mu daje, uwielbiał czuć jej dotyk i po prostu słyszeć jej głos. Szanowni Państwo, Maurice Hoffman miał jakieś ciepłe uczucia wobec kobiety. Już raz takie posiadał i uciekł od razu. Dlatego nie chciał popełnić tego błędu, nie chciał jej stracić. A do tego wszystkiego doszedł w palarni. Papierosy dawały mu niesamowite pomysły. No i była szansa, że będzie tego żałować. Bo nie wszystko poszło tak jak powinno. Bo nie było to nazbyt romantyczne, chlubne i wymarzone. Zaproponował Idzie związek, ślub i wyprowadzkę przy terminalu. I o ile jej nie kochał, to jednak chciał przy niej być. Szczególnie gdyby mieli mieć dziecko. Jak miał być ojcem, to najlepszym we wsi. Już planował, jak je wychowa. Polowania, wspólne zachwycanie się sobą przed lustrem. Wychowałby narcyza, ale za to jak pięknego! Pomieszanie jego genów z Idy byłoby strzałem w dziesiątkę. Mieliby modela niczym z katalogu. Jak na kogoś, kto kilka godzin wcześniej w ogóle nie chciał mieć dziecka, to się mocno wkręcił. Może i nawet się po części cieszył, mieć w końcu kogoś do bezgranicznego kochania. Kogoś kto Cię nie zostawi. Przedłużenie własnej świetności. Nie brzmiało to źle, a wręcz kusząco. Takim sposobem Maurice wszedł w tryb ojca roku. Tylko, czy na pewno nim będzie? Nie wiedział.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Skrót statystyk : S: 0/5
SPT: 3/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktorka
— Nauki ścisłe: chemia (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
1. Nadwrażliwość [-2 PRC]
2. Alergiczka: ananas, laktoza [-2 PRC]
3. Potępiona: Islam [-1 skup]
4. Nienasycona [-2 OP]
5. Niestabilna [bezsenność, PTSD -4 OP]

MUTACJE POZYTYWNE
1. Farciara
2. Predatorka [+1 PRC]
3. Szósty zmysł [+1 S,OP]
4. Mistrzyni skupienia [+2 OP, skup]
5. Syta [+2 OP w przypadku głodu]
Liczba postów : 1144
Ida przez chwilę zastanawiała się, czy jakby poprosiła Hoffmana to pozwoliłby jej się przejechać jego super autem. Prawo jazdy miała od dobrych dwunastu lat (co było niczym przy jego doświadczeniu), ale nie jeździła od tak dawna, że rozumiałaby w pełni jego obawy. Być może kiedyś wyprosi nocną przejażdżkę po pustym parkingu. Mógłby nerwowo trzymać się drzwi i krzyczeć, że źle wciska gaz. To mogłoby być nawet całkiem zabawne, jeżeli później nie obraziłby się na nią na dwa tygodnie za złe obchodzenie się z jego beemką.
No wiesz, jak chcesz to zawsze możesz mnie nauczyć jak mam z tobą flirtować po niemiecku. Ale nie obiecuję, że nie będzie to komedią. — Zaśmiała się lekko na jego żart, bo fakt, język ciała to on miał opanowany i nie mogła temu zaprzeczyć. Chyba dzięki temu droga na lotnisko nie była taka męcząca i napięta. Byli w tym wszystkim razem, a to przecież najważniejsze.
I kiedy on palił szluga i zastanawiał się nad przyszłością, ona siedziała i myślała o teraźniejszości. Nie mówiła Maurice'owi o detektywie, nie było sposobności. Zastanawiała się czy powinna. Trochę się bała, że źle zareaguje, kiedy powiedziałaby mu, że musi podrywać jakiegoś policjanta. Że wczytuje się w wiadomości, w których ten sugeruje jakieś niesmaczne rzeczy, a co gorsza odpisuje mu w podobny sposób. Westchnęła i zamknęła aplikację, akurat chwilę przed tym jak obok niej pojawił się Hoffman. Czuć było od niego zapach tytoniu, który osiadł na ubraniach, ale jej to nie przeszkadzało. Już nie. Podała mu kawę i obróciła się w jego stronę, kiedy zaczął coś gadać o jakichś pomysłach przy szlugu. Oho, wiedziała, że to będzie coś albo głupiego, albo genialnego.
Słuchała co mówił i nie mogła uwierzyć. Związek? Ślub? Wspólne mieszkanie w Szwajcarii? Poczuła się bardzo źle z tym, że jedna nieostrożna noc prowadziła go w takie pomysły. Już kiedyś mu powiedziała, że chce dla niego jak najlepiej, a przecież wymuszony ślub czy zostanie parą nie było czymś wspaniałym. O ślubie nawet nie zamierzała wspominać. W końcu i tak w ich przypadku nie miało to praktycznie żadnej mocy prawnej. Chyba, że chodziło mu o samo poczucia bycia jego żoną i złoty pierścionek na palcu, ale na samą myśl, że mogłaby go wkopać w coś takiego przez swoje egoistyczne zachcianki, poczuła jak w jej żołądku coś się przewraca. To nie były jego ideały, a chciał zrobić to dla niej. Bardzo wzruszające. Nie wiedziała co ma mu odpowiedzieć, żeby go nie skrzywdzić. Nie chciała być brutalna, nie chciała go odrzucać, no ale przecież nie mogła się zgodzić. Nie na takim etapie ich znajomości. Nie, kiedy jeszcze była szansa na to, że wszystko się ułoży i nie zostanie bardzo młodą wampirzą matką. Pozostawała jeszcze kwestia tego, co zaimplikował na końcu. Ida nie do końca była pewna czy "no wie", ale wydedukowała, że chyba on chciałby się z nią związać nawet jak nie była w ciąży. Tym bardziej nie wiedziała jak zareagować. Zbił ją z pantałyku. Przecież jej nie kochał, tego była pewna. Czy zadziałało tak przywiązanie, poczucie obowiązku czy po prostu chciał ją przy sobie zatrzymać niezależnie od tego co się okaże u Jannika?
Maurice... Zasługujesz na coś więcej niż związek z rozsądku i poczucia obowiązku. — Chwyciła go za policzki. Najchętniej by go teraz pocałowała, ale wolała nie ryzykować, że ktoś ich przyłapie w takiej sytuacji na środku lotniska. Spowodowałoby to zbyt dużo pytań, a w ich sytuacji nie mogli ryzykować. Kiedyś powiedziała mu, że nie jest warty gorących uczuć, a niecałe dwa tygodnie później mówiła, że zasługuje na kogoś lepszego od niej. — Porozmawiamy o tym po wszystkim, jak będziemy pewni na czym stoimy, dobrze? Przecież wiesz, że i tak jestem tylko twoja. — Nie potrzebowali etykietki, forsowania tempa czy oficjalnych tytułów. Wiedziała, że może na niego liczyć, on wiedział, że będzie dla niego. Nie spotykali się (a przynajmniej ona) z nikim innym. I tak patrząc z boku można by było stwierdzić, że są w związku. Spotykali się regularnie, spędzali razem czas, chodzili na "randki", uprawiali seks i cieszyli się swoim towarzystwem. Ona jednak bała się, że takie zamknięcie tego w jakichś ramkach sprawi, że obydwoje zaczną traktować to wszystko inaczej, że zniknie magia i spontaniczność. Wiedziała, że między nimi jeszcze nie ma jakiegoś pełnego uczucia. Może zauroczenie i fascynacja sobą, ale to szybko mogło zniknąć, nawet jeżeli sobie nie potrafiła tego wyobrazić. Korzystając z tego, że nadal trzymała jego twarz, zbliżyła się i jednak złożyła krótki pocałunek na jego ustach. Potrzebowała tego, chciała mu pokazać, że nie zniknie, nawet jeżeli nie powiedziała wprost "tak" na jego słowa. Nie odrzucała go, po prostu wolała dać im dojrzeć powoli, nie zmuszać do niczego. Ida naprawdę lubiła jego towarzystwo. Przyzwyczaiła się do jego obecności obok, do złośliwostek, które wymieniali, dyskusji i żartów. Dawno nie czuła się tak żywa jak przy nim, miała wrażenie, że (nawet jak mu się to nie podobało) przy nim wracała jakaś część jej dawnego życia. Nawet z Hugo nie miała podobnego vibe'u, tak jakby Maurycy był z nią kompatybilny na kompletnie innym poziomie. Między nimi może było jeszcze wiele niewypowiedzianych słów i nieopowiedzianych historii, ale Ida naprawdę widziała dla nich jakąś przyszłość. Dziecko u boku może i komplikowało wiele spraw, a najprawdopodobniej doprowadzi ich do wielu kłótni o jej lub jego przyszłość, metody wychowania i całą otoczkę z nim związaną. Jednak w tej przyszłości dalej była obok niego, może nie na zawsze, ale na długi moment historii. W końcu się od niego odsunęła, chociaż tak bardzo nie chciała. Gdyby nie fakt, że byli w miejscu publicznym to wpakowałaby mu się na kolana i wtuliła w bluzkę, chowając się przed całym światem. W obecnej sytuacji mogła go jedynie złapać za rękę, mocno splatając ich palce.
Jakie są dalsze plany? Wynajmiemy samochód w Zurychu? Mamy tam jakiś hotel? — Nie zainteresowała się wcześniej, ale naprawdę nie chciała wyjść na ignorantkę. Bardzo doceniała co dla nich robił, jak szybko wszystko załatwił i jak dobrym partnerem w tym wszystkim był. Może faktycznie była przed nimi jakaś świetlana przyszłość, a nie tylko mrok i katastrofy.

_________________
You better run like the devil 'cause they're never gonna leave you alone
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400
Wizja uczenia Idy niemieckiego dosyć rozbawiła Maurycego. Bo to wcale nie tak, że zamówił sobie rozmówki polsko-niemieckie do domu, żeby ją czymś zaskoczyć. Wcale tak nie było. Oczywiście, nie zamierzał się do tego przyznać za Chiny ludowe. Powie jej, że kiedyś był w Polsce i się nauczył. W końcu prawdą było, że przekraczał te granice kilka razy. Aczkolwiek nigdy na dłużej nie został, nie miał skłonności masochistyczno-samobójczych.
- Dobrze, jak wrócimy to mogę Cię podszkolić. Wolisz niemiecki czy szwajcarski niemiecki? Jest tam trochę różnić, choć nie będę kłamał, ten szwajcarski jest najbliższy memu sercu. – Odpowiedział kręcąc głową w niedowierzaniu. Nie dawno nie chciał Idy w ogóle znać, a nagle miał ją uczyć swojego rodzimego języka. Było w tym coś intymnego, romantycznego. I o ile sam fanem romantyzmu nie był, to doceniał takie chwile. Lubił, gdy kobiety takie były. Mógł się wtedy grzać w blasku w spokoju i być adorowanym. Och, jak on kochał być w centrum uwagi.
Wbrew pozorom, słowa Idy go nie zasmuciły. Nie czuł się odrzucony, bo ta oferta nie wynikała z serca, a z mózgu. Była znacząca różnica między powiedzeniem mu, że nie zasługuje na takie wielkie uczucia, jak nienawiść. A między stwierdzeniem, że związek z rozsądku to nie jest coś na co powinien się był pisać. Bo pewnie tragicznie by to się skończyło. Przy każdej kłótni by jej wypominał, że związał się z nią ze względu na ciążę. Inaczej by nie proponował. I choć jego uczucia były prawdziwe, to wciąż nie był tak skłonny pakować się w relację. Położył dłoń na jej kolanie, prawie że się uginając pod jej dotykiem. Wiedział, że Ida go chciała i to mu wystarczyło. Czuł się adorowany i pomimo tego, że i ona uznała, że może lepiej się nie żenić, to się nie wściekł. Można by powiedzieć, że zaliczył jakiś progres, ale trzeba było też wziąć pod uwagę, że on nie mógł dopuścić do siebie jakichkolwiek większych emocji. Żal go już okrążył i nawet nie był zdolny do większych pokładów smutku, czy też radości.

- Masz rację – odpowiedział uśmiechając się słabo. Poczuł pewną ulgę. Nic od niego nie wymagała, a to była nowość. Zazwyczaj każdy chciał wszystko od niego. Tu masz coś załatwić, tutaj zabić, tam pochować, a i jeszcze ukradnijmy coś. A Ida nawet nie chciała, żeby pakował się w związek z obowiązku. Docenił to. Bo jej może i byłoby wygodniej intratnie się wydać za mąż i mieć dalej wszystko w dupie. Aczkolwiek nie wykorzystała jego chwili słabości, aby zapewnić sobie przyszłość. Nie jedna z rozsądku przyjęłaby ofertę. Ale ona była inna, ona była za dobra na ten świat wampirów. I to w niej uwielbiał i nienawidził za jednym razem.
- A i ja jestem twój – odpowiedział cicho przyznając coś z czym walczył. Niedawno na pytanie Monogamia? odpowiedziałby No, thanks. A tu nagle nie chciał z żadną inną się spotykać. Uciął kontakty z innymi kobietami i choć planował wyjazd z Halide, to nie brał pod uwagę żadnych zbliżeń. Nie wiedział, czy powinien był o tym powiedzieć Idzie. Maurice w końcu nie chciał wyjawić, dlaczego tam jadą, wolał zrobić jej niespodziankę. Już i tak musiał się martwić jak kupić prezent Idzie, żeby Halide się nie zorientowała. A może by jej powiedział? No nie wiedział. Cieszył się stwierdzeniem, że Ida jest jego. Ufał jej i liczył, choć nie są oficjalnie razem, że nie będzie sypiała z innymi. Nie chciał się dzielić nią z nikim innym. Ona była jego słońcem, nie było w tej relacji miejsca na trzecią osobę. Gdyby tylko usłyszał, że ma kogoś na boku, pewnie by uciął wszystko. Bo tu w grę wchodziły jakieś uczucia, a Maurice nie dopuszczał do siebie możliwości złamanego serca. On jest taki, że woli uciec, niż zaryzykować czymś takim. Czując jej usta, odwzajemnił ten krótki pocałunek mając w dupie, że są w miejscu publicznym. W końcu znajdowali się w mieście zakochanych! Pomimo tego, że oni nie byli w sobie zakochani, to cały czas się tak zachowywali. Nie chciał, żeby ta faza minęła. Oddałby rękę (w końcu odrośnie), żeby zostali na takim etapie przez lata. Nie można było mówić o wieczności czy końcu życia, aczkolwiek lata go satysfakcjonowały. Po pocałunku, złapali się za ręce, a on jeszcze włożył jej za ucho kosmyk włosów, który wypadł z warkocza. Żadna we Francji, jak i w Europie nie mogła się pochwalić byciem obiektem uczuć i wrażliwości Maurice’a. Który nagle przy Idzie stawał się troskliwy i uroczy. Chciał dla niej jak najlepiej, nie ważne co by to było. Dopóki to wliczało jego szczęście w rachunek to się na to pisał. Ale pamiętał, żeby za nikogo nie umierać. Nigdy.

- Na lotnisku wynajmę nam samochód i od razu jedziemy do Jannika, potem do hotelu, a z hotelu na lotnisko. Wziąłem nam w samym centrum Zurychu, z najlepszym widokiem. Pozwiedzać nie pozwiedzasz, ale chociaż zobaczyć miasto możesz. – Odpowiedział jej rzeczowo. Niedługo po tym gate się otworzył i weszli do samolotu. Maurice wykupił im siedzenia w biznes klasie, więc byli tylko we dwoje, na wygodnych fotelach. Zanim jeszcze samolot wystartował, złapał ją od razu za rękę. Oczywiście, zamówił sobie szampana nie myśląc, że biedna Ida obejdzie się tylko ze smakiem. Nie myślał jeszcze, aż tak o niej.
- Dobrze będzie Ida, nie ważne co się okaże to będzie dobrze. Chyba, że samolot się rozbije, wtedy będzie dosyć chujowo. – Powiedział pocieszająco. Był obok niej i nie zamierzał odstąpić jej boku nawet na chwilę. Może i to wszystko było sprowokowane ciążą, ale to był wielki test wytrzymałości relacji. Nie jeden by się wypierał, że to nie jego, że to w ogóle tylko jej problem. Aczkolwiek, Maurice znalazł w sobie empatię i poczucie obowiązku odwdzięczenia się. Moralnie nadal był szary, ale ciepłe uczucia zaważyły na szali. Więc z nią został i nie zamierzał się ruszyć nawet na krok. – Tylko muszę Cię uprzedzić, pod koniec miesiąca wyjeżdżam, ale to na kilka dni. Jak byś chciała to możesz zostać u mnie. – Zaproponował mając na myśli przejażdżkę do Mediolanu. Musiał tam kupić prezenty, a nawet wiedział co chciał dać Idzie. Tak to obmyślił, że jak zobaczy to zawału dostanie. Miał jedynie nadzieję, że to będzie taki pozytywny.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Skrót statystyk : S: 0/5
SPT: 3/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktorka
— Nauki ścisłe: chemia (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
1. Nadwrażliwość [-2 PRC]
2. Alergiczka: ananas, laktoza [-2 PRC]
3. Potępiona: Islam [-1 skup]
4. Nienasycona [-2 OP]
5. Niestabilna [bezsenność, PTSD -4 OP]

MUTACJE POZYTYWNE
1. Farciara
2. Predatorka [+1 PRC]
3. Szósty zmysł [+1 S,OP]
4. Mistrzyni skupienia [+2 OP, skup]
5. Syta [+2 OP w przypadku głodu]
Liczba postów : 1144
Skoro wolisz szwajcarski, to będę cię podrywać po szwajcarsku. — Odparła niby obojętnie, ale w sumie to całkiem jej się spodobała wizja tego, że Maurycy miałby uczyć ją niemieckiego. Co prawda sam język nie wydawał jej się szczególnie romantyczny, ale skoro Maurice miał do niego jakiś sentyment, to przecież nie mogła narzekać. Szczególnie, że wiedziała jak najprawdopodobniej się skończy ta cała nauka, Maurycy ją wyśmieje za jej beznadziejną wymowę, a potem zaczną się całować. Uśmiechnęła się do niego szczerze. Naprawdę cieszyła jej ich relacja, była luźna i mogli sobie pozwolić na naprawdę wiele. Nie musieli trzymać się tych wszystkich narzuconych przez społeczeństwo schematów, szczególnie dzięki temu, że nikt o nich nie wiedział. Fascynujące było jak bardzo się do siebie zbliżyli przez te kilka dni, jak do siebie lgnęli i jak bardzo chcieli sprawić sobie przyjemność, nawet drobnymi gestami jak nauka języka tego drugiego, bo przecież Ida nie zapragnęła nagle znać niemieckiego dla siebie. Chciała to zrobić dla niego, żeby to jemu było miło.
Ulżyło jej, kiedy Maurice się nie wściekł na jej słowa. Naprawdę myślała, że nagły związek by im w ogóle nie pomógł, nawet przy możliwości ciąży. Mimo wszystko obawiała się jak odbierze jej słowa. Nie chciała mu odmawiać, nawet jeżeli jego propozycja była naprawdę śmieszna i wręcz oburzająca. Przecież nie mogła się zgodzić na ślub, tylko dlatego, że wpadli. To nie były jej ideały i nawet, jeżeli Maurice był wychowywany w innych czasach to nie zamierzała się na to zgadzać. Byliby nieszczęśliwi, a między nimi szybko pojawiłby się żal i zgorzknienie.  Była tego pewna. Zarzucaliby sobie, że tkwią w tej relacji tylko przez dobro dziecka, odsunęliby się od siebie i wszelkie przywiązanie i nawet nikłe uczucie szybko zmieniłoby się w niechęć. Ona nie chciała czuć do niego niechęci, chciała widzieć tę dobrą stronę Maurycego jak najdłużej. Chciała by im w jakiś sposób wyszło, nawet jeżeli nie wiązałoby się to ze związkiem i głębszą relacją. Wystarczyła jej jego bliskość i czułość, którą jej okazywał w tym momencie.
Ida nie zakładała tego co się stanie. Nie patrzyła w przyszłość. Wolała się cieszyć chwilą, nie myśląc, że kiedyś się zakocha, że najprawdopodobniej skończy ze złamanym sercem. Wolała się tym nie przejmować, zakładając, że co będzie to będzie. Poczuła jego dłoń na swojej nodze, przez co przysunęła się jeszcze bliżej, nie zwracając uwagi na metalowe oparcie krzesła. Zachowywali się jakby świat nie istniał, a jej to nie przeszkadzało.
Trzymała jego twarz, patrząc się mu w oczy. Chciała mu pokazać, że jest tutaj, nawet jeżeli zobowiązania są im zbędne. Niepotrzebne komplikacje w już i tak skomplikowanej relacji.
Ucieszyła się, że nie wymagał od niej niczego, tak jak ona nie chciała niczego od niego. Potrzebowała go, to było oczywiste, jednak nie chciała, żeby był do czegokolwiek zmuszany. Może też zwróciła się do niego z prośbą, za którą nigdy nie chciał od niej rekompensaty, ale nigdy nie wymagała by zrobił coś przeciwko sobie. Mógł jej zawsze odmówić. Nie była materialistką, nie obchodziła jej jego fortuna. Obchodził ją tylko on, jego uczucia i to, co sama może mu dać.
Kiedy wspomniał, że on też jest jej nie była pewna co odpowiedzieć. Nie oczekiwała od niego odpowiedzi. Ona i tak wiedziała, że najprawdopodobniej traktowali siebie na wyłączność. Nie umiała sobie wyobrazić Maurycego w objęciach kogokolwiek, tak samo obraz jej samej w ramionach innego był dla niej kompletnie oderwany od rzeczywistości. Nawet flirtując z policjantem, co do którego nie miała żadnych zamiarów, z którym rozmawiała tylko przez to co mogła dzięki temu uzyskać sprawiał, że odczuwała wyrzuty sumienia, bo on o tym nie wiedział. Musiała mu powiedzieć, ale nie umiała ubrać tego w słowa, nie umiała po prostu stwierdzić "no, z powodu przyczyn muszę to robić". Nie chciała go skrzywdzić, nie chciała widzieć zawodu i zdrady w jego oczach. Z tego też powodu nie umiała mu się przyznać. Obiecała sobie, że wyjawi mu wszystko jak już potwierdzą lub obalą się ich podejrzenia ciąży. Nie chciała mu jeszcze dokładać, nie w tym momencie.
Pocałowała go, nawet jeżeli dookoła było pełno ludzi. Bała się, że się oburzy, że przecież ktoś ich mógł zobaczyć. Lotnisko przecież było duże, prawdopodobieństwo, że był tam jakiś inny wampir nie było takie małe. On jednak oddał jej pieszczotę, nawet nie patrząc na okoliczności. Miała wielką ochotę pogłębić ten pocałunek, ale wiedziała, że jeżeli sobie na to pozwoli, to nie będzie umiała się powstrzymać. Resztkami zdrowego rozsądku osunęła się od niego, dając mu jeszcze szybko buziaka w policzek, a on chwilę później wsunął kosmyk jej włosów za ucho. Dzielili się takimi drobnymi gestami, prawdziwie udając zakochanych. Prawda była taka, że między nimi nie było takiego uczucia, ale Ida kompletnie tego nie zauważała. Jak dla niej byli bardziej szczerzy niż niektóre związki.
Wiesz, że nigdy nie byłam w Szwajcarii? Może dasz radę wcisnąć w nasz napięty grafik szybkie oprowadzanie po Zurychu? Możemy nawet iść jedynie w twoje ulubione miejsce, nie musisz mi pokazywać kościołów i muzeów. — Ida próbowała to wszystko obrócić w jakieś pozytywne tony. Może i lecieli upewnić się czy jest w ciąży, ale przecież noc była jeszcze młoda. Mógł jej pokazać cokolwiek, skoro niczego nie widziała. Dziewczyna naprawdę mało podróżowała i chociaż okoliczności były jakie były, to nawet ekscytowała ją wizja zobaczenia nowego państwa, szczególnie tak bliskiego jemu sercu. Chciała zobaczyć z nim każdy zakątek świata, poznawać nowe kultury, smakować nowych rzeczy. I chociaż wcześniej nie patrzyła aż tak dobrze na długowieczność, to cieszyła się na myśl jak wiele czasu mieli do zagospodarowania, jak dużo mogli wspólnie zobaczyć i odwiedzić. Olszewska naprawdę nie myślała za wiele co się stanie, kiedy to wszystko się skończy, a on postanowi odejść. Bo zapewne tak to się skończy, on zostawi ją samą, nawet jeżeli obiecał, że tego nie zrobi.
Weszła razem z nim do samolotu, jako jedni z pierwszych. Zajęła miejsce koło niego, zapięła pas (jeszcze zanim samolot wystartował), splotła ponownie ich dłonie i pochyliła się, żeby oprzeć się o jego silne ramię. Nawet nie przeszkadzał jej brak szampana, już miała to gdzieś. Chciała po prostu, żeby szybko było po wszystkim, żeby zniknął ten stan niepewności i zawieszenia.
Zawsze masz takie fatalistyczne myśli jak latasz? To bezpieczniejsze od jazdy autem. No ale jak się boisz, to mogę cię rozpraszać cały lot. — Uśmiechnęła się i przyciągnęła go do kolejnego pocałunku, tym razem dłuższego niż ten w poczekalni. Byli praktycznie sami, nie musiała się hamować. Nie była pewna, czy będzie dobrze, dlatego tego nie skomentowała. Wolała się skupić na nim, obdarzając go kolejnymi, powolnymi pocałunkami. — Mam mieszkać sama w twoim wielkim mieszkaniu? Czy wygrzać ci łóżko? — Posmyrała go po policzku i nachyliła się do kolejnego pocałunku. I tak wyglądała większość ich lotu. Co chwila się całowali, Ida spijała szampana z jego ust. Rozmawiali na jakieś błahostki, nie skupiając się na temacie dlaczego w ogóle wybierali się do Szwajcarii. Nie skupiali się na poważnych tematach, chwytając chwile beztroski. W końcu jednak wylądowali, a idylla musiała się skończyć. Z każdym kilometrem zbliżali się do niebezpiecznego rozwiązania ich problemu, o którym zdążyła prawie zapomnieć.
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400

- Możemy się przepłynąć nocnym rejsem po Zurychu. Ładne widoki są, byś pooglądała. Ale to byśmy musieli przedłużyć pewnie wyjazd o jakiś jeden dzień, jeśli Ci pasuje. –
Zaoferował zastanawiając się co można nocą robić poza piciem. On to by poszedł do baru, ale że ona mogła być w ciąży to to nie był najlepszy pomysł. Za cholerę nie wiedział jak w ogóle działa ciąża, co dopiero wampirza, więc nie był pewien, czy Ida będzie mogła pić, czy też nie. On w ogóle nie orientował się co się dzieje, ledwo ciągnąc i wykonywając ten swój plan. Miał wszystko opracowane, aż do dostania wyników. Dalej to miał być spontan. Wciąż liczył, że jednak ostateczny test będzie negatywny. I choć jego pogląd o posiadaniu dziecka zaliczył obrót o 180 stopni, przez ostatnie parę godzin. Już nie był tak pesymistycznie nastawiony, nawet wyobrażał sobie, że może być miło. Tylko gdyby mógł wybrać, to miałby to dziecko później. Potrzebował więcej czasu z Idą, żeby w ogóle się przekonać, czy oni we dwoje powinni mieć potomka. Aczkolwiek, była opcja, że Maurice zostanie ojcem w przeciągu niepełnych dziewięciu miesięcy. I na to poradzić nie mógł za wiele. Oczywiście, były różne rozwiązania. Tylko, że on nie zamierzał żadnego oferować. Oddał jej przywilej podjęcia decyzji, ponieważ to wszystko najbardziej afektuje jednak ją.

Maurice nie bał się latać. On tak naprawdę bardzo małej ilości rzeczy się bał. Aczkolwiek, znał wszystkie statystyki rozbić się samolotów, gdzie, jak, kiedy i dlaczego. Lubił takie rzeczy wiedzieć, a że lata temu robił licencje pilota to po prostu rozumiał wiele różnych zjawisk.
- Nie boję się Ida – odparł kręcąc głową. Naiwna myślała, że jakby nawet miał to by powiedział? A w życiu. Jednakże, naprawdę nie miał lęku przed lataniem samolotem. Szczególnie na tranzycie Paryż – Zurych. Następnie przyciągnęła go do pocałunku, który z chęcią odwzajemnił. Nie ważył na to, że wokół siedziało kilka osób i, że nie powinni byli tego robić. Sam nie był fanem okazywania uczuć w miejscach publicznych, aczkolwiek wiedział, że obydwoje tego potrzebowali. Takiego rozładowania emocji i pokazania sobie nawzajem, że są dla siebie.  Maurice poświęcił się cały dla niej. Rzucił wszystko co miał robić i oddał siebie jej na te kilka dni. Nie wiedział, ile zostaną w Szwajcarii, wszystko miało się wyklarować po odebraniu wyników. Stresował się tym, to była ich ostatnia szansa na powrót do starego życia. Chociaż na pewno nic już nie będzie takie same, nawet jakby się okazało, że Ida nie jest w ciąży. Słowa były już wypowiedziane, a obietnice złożone. I choć Maurice wcale nie zapewniał, że będzie dla niej zawsze. To nie zamierzał jej zostawić z tym samą nigdy. Nawet gdyby mieli mieć dziecko, a ich drogi w romansie by się rozeszły, to wciąż by został. Kiedyś już uciekł, teraz na to nie było miejsca ani czasu. Po prostu nie chciał.

- Możesz po prostu tam pomieszkać, jakbyś chciała. Przywitać mnie po powrocie na przykład. – Odpowiedział. Cały lot minął im przyjemnie. Tu się całowali, tutaj przytulali. Zapomnieli na chwilę, dlaczego w ogóle tam lecieli. Niestety czekał ich powrót do ciężkiej rzeczywistości, gdy samolot wylądował w Zurychu. Gdy już udało im się wyjść i przejść przez lotnisko, zostało jedynie wypożyczyć samochód. Maurice zdecydował się na Porsche Taycan, elektryczne cudeńko. Wszedł do środka i zaczął zachwycać się wnętrzem. Nadal udawał, że zaraz nie staną przed jednym z bardziej stresujących wydarzeń w życiu.
- Czikita jaka ty piękna jesteś - rzucił po niemiecku kładąc ręce na kierownicy. Do Jannika i jego kompleksu laboratoriów medycznych dojechali szybko. Uprzedził go wcześniej, że będą, więc nawet Pani w recepcji nie pytała czy na pewno są umówieni. Fischer wszystko załatwił. Idąc białym korytarzem do biura mężczyzny, Maurice zaczął odczuwać nieopisany stres. To było to, już znaleźli się w jamie lwa. I zaraz miało nie być odwrotu. Cały czas trzymał Idę za rękę, dodając im obu otuchy, której tak potrzebowali.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Universal Person

Universal Person
Liczba postów : 529
Doktor medycyny Jannik Fischer miał niewielu przyjaciół i jedną kochankę, a była nią jego praca. Grzebanie w ludziach, w wampirach czy też, jak ostatnio mu się zdarzało w wilkołakach, było jego pasją od niepamiętnych czasów. Teraz mógł swoje sadystyczne zapędy i niepohamowaną anatomiczną ciekawość przekuć, wysublimować na potrzeby bardziej cywilizowanych czasów. Lekarz. Czy można było chcieć coś jeszcze? Byle tylko kroić pomagać cierpiącym. Rzecz oczywiście miała się inaczej jeśli chodziło o bliskich i w sumie niewiele było takich osób w długim życiu Fishera jak Maurice. Dlatego też bez zawahania rozepchał swój napęczniały terminami grafik i uczynił w nim dużą przestrzeń dla nie jednego a pary wampirów.  

17 xi 2022 | Nikłe szanse - Page 2 C3d4aaf8be0286f0dfe4b2c157319fb0

Siedział w swoim gabinecie, uzupełniając w laptopie obserwacje z ostatniej wizyty, gdy w progu pojawili się oni. Od razu poderwał się, jego białe zęby błysnęły, podobnie jak lodowo-błękitne oczęta wpatrzone bynajmniej nie w towarzysza dawnych przygód. Wygładził jeszcze elegancki granatowy lekarski fartuch i wyminąwszy jesionowe biurko, sprężyście dotarł do swoich pacjentów.  
– Jakże miło mi powitać w swoich skromnych progach* towarzyszkę Maurica! Cóż za piękność, gdzie Ty znalazłeś taki skarb. – już garnął się do całowania jej dłoni. Flirt w takim miejscu? A może tylko chciał poczuć zapach perfum, które nosiła na nadgarstkach bliżej, wraz z chłodem eleganckiej skóry, w końcu adekwatna temperatura pacjenta. Płynnym gestem wskazał dwa skórzane fotele przed katedrą.

– Napijecie się czegoś? Jaką krew pani preferuje? Maurice? Dla Ciebie to co zawsze? Mam świeżą prosto z punktu pobrań. – odwrócił się od nich zmierzając do lodówki ukrytej w dębowej szafie, lodówki tuż obok barku ze szklanicami z grubym, ostrociosanym wzorem.



*)owszem, wcale niebyły to skromne progi, ściany obwieszone dziełami sztuki, na sekretarzyku i niskiej biblioteczce rzędami stały piękne figury koni, niekoniecznie reprodukcje.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Skrót statystyk : S: 0/5
SPT: 3/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktorka
— Nauki ścisłe: chemia (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
1. Nadwrażliwość [-2 PRC]
2. Alergiczka: ananas, laktoza [-2 PRC]
3. Potępiona: Islam [-1 skup]
4. Nienasycona [-2 OP]
5. Niestabilna [bezsenność, PTSD -4 OP]

MUTACJE POZYTYWNE
1. Farciara
2. Predatorka [+1 PRC]
3. Szósty zmysł [+1 S,OP]
4. Mistrzyni skupienia [+2 OP, skup]
5. Syta [+2 OP w przypadku głodu]
Liczba postów : 1144
Nocny rejs po Zurychu brzmiał bardzo przyjemnie, szczególnie, że nie byłaby na statku sama. Zastanowiła się przez chwilę, bo chętnie by została, zobaczyła miasto tak bliskie jego sercu, a jednocześnie nie była pewna, czy jeżeli ciąża się potwierdzi to nie wolałaby być w jakimś znajomym środowisku. Wtedy pewnie i tak nie będą mieli ochoty na zwiedzanie i jakieś romantyczne chwile na pokładzie oświetlonym lampeczkami jak weselna altanka.
Chętnie bym popłynęła, zobaczymy później jak się wszystko zgra. — Cmoknęła go krótko. Pamiętała, że musi mu powiedzieć o jeszcze jednej rzeczy, która prawdopodobnie będzie mogła zmienić jego nastawienie. Ida nie zamierzała zawodzić Tahiry i Cerise, ale jeżeli będzie się to wiązało z zawiedzeniem Maurice'a, to stanie przed bardzo dużym dylematem. Zależało jej na nim, nie chciała się z nim pokłócić czy wprowadzić jakiegoś kwasu w ich relację. Z drugiej strony pewnie sama nie byłaby zadowolona, gdyby Maurice w pracy musiał bardzo nachalnie podrywać jakąś klientkę czy inną babę, nawet jakby nie byłoby to nic zobowiązującego i sam by tego nie chciał.
Pokręciła oczami, kiedy uniósł się dumą. Przecież wiedziała, że raczej nie miał lęku przed lataniem. Byli razem w Polsce, spodziewała się, że pewnie korzystał z samolotów równie często co z samochodów. Pochyliła się w jego stronę i jeszcze zanim go pocałowała, odpowiedziała mu na jego komentarz.
To była wymówka, żeby pocałować cię na środku samolotu. — Po czym jak zapowiedziała, tak zrobiła. Prawda była taka, że przy nim naprawdę się uspokajała. Czuła, że siedzą w tym razem, że nie jest sama. Jego bliska obecność stawała się dla niej coraz większą codziennością, a bardzo prawdopodobne było, że rozgości się w jego życiu na dłużej. Trochę się cieszyła, że mimo ich początków całkiem dobrze się dogadywali. Dzięki temu wszystkiemu mogła docenić jego inną stronę, którą zaczynała coraz bardziej doceniać. Bo on też potrafił być słodki i uroczy, nawet jeżeli nie okazywał tego szczególnie często.
Pewnie, mogę u ciebie pomieszkać. Przywitam cię z winem w samej bieliźnie i wypytam z kim, gdzie i co robiłeś. — Zaśmiała się, bo tak naprawdę to od razu założyła, że wyjeżdża do pracy. W ogóle nie pomyślała, że to może być jakiś rekreacyjny lot do Mediolanu, by miło spędzić czas i kupić prezenty gwiazdkowe. Zazwyczaj nie wnikała w szczegóły tego co robił. Była świadoma, że jej kochanek nie był księgowym i wiedziała jak zarabia na życie. Tak samo jak była świadoma tego, że był w tym cholernie dobry. Sama zadzwoniła właśnie do niego, kiedy spanikowała po ugryzieniu Hugo i nawet jak sprawa zakończyła się nie tak jak zamierzała, to nie można było odmówić Maurycemu profesjonalizmu. Mimo wszystko, słuchanie o zwłokach potrafiło w niej zabić chęć na amory. Przynajmniej jeszcze w tym momencie ich wspólnego życia.
Podróż szybko minęła, szczególnie, że skupiali się na przyjemnościach. Nieprzyjemne uczucie w brzuchu Idy pojawiło się dopiero kiedy pilot poprosił o zapięcie pasów do lądowania. Później już działała mechanicznie. Podążyła za Hoffmanem ku lotnisku, nie komentowała wyboru auta. Po prostu usiadła na miejscu pasażera, trochę przelękniona, trochę zestresowana. Uśmiechnęła się lekko, kiedy odezwał się po niemiecku, ale resztę drogi praktycznie się nie odzywała. Musiała przetrawić to wszystko na swój sposób, nie chciała się przecież rozkleić czy spanikować przed jego kolegą. Nawet poświęciła chwilę, by poprawić fryzurę w lusterku przy siedzeniu pasażera. Żałowała, że wygląda tak jak wygląda, kiedy ma poznać jakiegoś przyjaciela swojego... konkubenta, ale nic już nie mogła na to poradzić.
Na miejsce nie jechało się długo, albo to ona już straciła poczucie czasu. Przeszli przez białą klinikę, gdzie wszystko wyglądało jak w bardzo drogich szpitalach. Ona się praktycznie nie odzywała, to Maurycy bajerował swoim szwajcarskim. W końcu jednak przekroczyli próg gabinetu, gdzie znajdował się Jannik. Ida skupiła chwilę na nim wzrok i się uśmiechnęła, jednocześnie jednak ścisnęła mocniej rękę Hoffmana. Denerwowała się, nawet bardzo. Szwajcar na szczęście odezwał się po francusku, gdyby i on zaczął od niemieckiego, chyba naprawdę by spanikowała.
Przedstawiła się jako Ida, chociaż średnio chętnie wystawiła rękę do pocałunku. Umiała zrozumieć, że starsze wampiry mogły mieć jeszcze jakieś nawyki z przeszłości, ale dla niej to było średnio komfortowe. Usiadła na krześle, cały czas trzymając Hoffmana za rękę. Nie wiedziała, czy chce się czegoś napić, czy może po prostu mieć szybko wszystko z głowy. Kultura jednak nakazywała zachowywać konwenanse.
To samo co dasz Mauricowi. Nie mam preferencji. — Uśmiechnęła się nawet ładnie, chociaż przypuszczała, że komentarz o tym jaka ładna jest, był tylko grzecznościowy. Tego dnia wyglądała jak siedem nieszczęść i tak też się właśnie czuła.

_________________
You better run like the devil 'cause they're never gonna leave you alone
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400
Maurycy nie wyłapał aluzji, myśląc że oskarża o tak nieznany mu strach. Czasem miewał problemy z wyłapaniem romantycznych zagrywek, gdyż w większości jego były bezpośrednie. Dlatego też nie wiedział, że to był jedynie pretekst, aby go pocałować. Nie narzekał, z chęcią odwzajemnił pocałunek, nie ważąc na to, że byli w przestrzeni publicznej, a niedaleko nich siedzieli ludzie. Ze względu na późną porę, większość i tak spała, albo zajmowała się własnymi sprawami. Chyba nawet niedaleko była słynna dziennikarka paryska, ale takie rzeczy nie jarały Maurice’a. On miał gdzieś celebrytów, gwiazdy i wszystkich tego pokroju. Ciężko mu było zaimponować, ponieważ wszystkich mierzył swoją miarą, czyli nieograniczonej perfekcji. W każdym potrafił znaleźć wady, cały arsenał złych cech. Miał za to większy problem z docenianiem zalet. Jednakże, uczył się. Zauważał w Idzie dobre strony, które tak bardzo lubił. Bycie z nią rozwijało go, aczkolwiek wobec innych wciąż pozostawał taki jaki był wcześniej. Jednakże, gdyby się przyjrzeć, był po prostu taki jakiś bardziej szczęśliwy, co nieznacznie odbijało się na jego zachowaniu, czy tego chciał, czy nie. Ida czyniła go słabszym i silniejszym za jednym razem.

- Biorę Cię za słowo, inaczej wyjdę i nie wrócę – odparł żartobliwie, choć samo wyobrażenie sobie tego widoku, sprawiło mu przyjemność. Od lat nikt na niego nie czekał, nie w taki sposób. Zbliżali się coraz bardziej do siebie, dlatego też nie chciał od razu mówić, że jedzie na wywczas do Mediolanu z Halide. Nie wiedział jakby to odebrała, a nie chciał też spojlerować możliwego prezentu. Oczywiście, gdyby się spytała to by powiedział. Aczkolwiek takie pytanie nie padło, więc zostało to w strefie tajemnic, których bardzo nie krył. Zresztą Ida nie wiedziała, że Maurice i Hali mieli się ku sobie. A raczej, że mieli te wszelkie wypady w karawanach, trumnach i całą tę listę. O tym raczej nikt nie wiedział, bo żadne nigdy nie czuło potrzeby powiedzenia o tym. Łatwiej mu było to chować, niż o tym mówić. Zresztą tak zawsze było u niego. Z większą łatwością przychodziły mu tajemnice i sekrety, niżeli prawda. Był z niego taki tajemniczy typ. Chociaż, o dziwo, dziwnie mu było zatajać tak błahe sprawy, w obliczu przyszłego posiadania wspólnego dziecka. Wciąż to wszystko było dla niego dziwne. Niby mogli zostać rodzicami, a jednak ciężko mu to było wyobrazić. Najpierw karmienie dzieciaka z cycka, czy butelki, przewijanie i kołysanie. Potem zapierdalanie za rączkę, podawanie krwi, bawienie się przytulankami. A następnie załatwianie guwernantów, nauczania domowego, zero dzieci w pobliżu, więc nieustanne zabawianie i oferowanie tego co inwentarz posiada. Taka przyszłość mu się gotowała. I tak, była szansa, że to nie nadejdzie. Aczkolwiek, w pewien sposób, bardzo nie żałował, że mogłoby do tego dojść. Może potrzebował kogoś do bezgranicznego kochania, po dwustu latach by się przydało. Jednakże, to nie tak, że z chęcią chciał oddać swoją wolność i uwiązać się u boku Idy na stulecia. Cieszył się, że nie chciała się z nim żenić. Zaproponował to ze względu na szacunek wobec niej, a nie z dobroci serca.

Zobaczenie Jannika przyniosło wiele wesołych wspomnień Maurycemu. Pamiętał, gdy wrzucał swoje trupy do chłodni w jego starej klinice. Przypomniały mu się wspólne polowania oraz palenie papierosów nad zwłokami. Wraz z Fischerem trzymali się dosyć mocno, gdy Hoffman mieszkał w Szwajcarii. A pomieszkiwał tam często, aczkolwiek z przerwami. Wesoło było im razem, dlatego też żałował, że i ta okazja taka nie jest. Trochę głupio mu było właśnie z tym się zwracać do Jannika. On znał Maurice’a i jego nastawienie do relacji oraz zobowiązań. Za pewne lekarzowi chciało się śmiać z nieostrożności oraz pecha wampira. Nawet by mu się nie dziwił, zasługiwał na to. Na szczęście miło ich przywitał.
- Jannik! – Maurice zaczął i podał swoją chłodną rękę, drugiemu Draculi. – Sam się znalazł, franca zatruwała mi życie, aż ją przygarnąłem pod swoje skrzydła. – Zażartował po niemiecku, aby Ida się nie zorientowała co o niej mówi. Zaraz po tym, szybko przerzucił się na francuski. Spojrzał na swój skarb i ścisnął jej dłoń mocniej w formie pewnego pocieszenia. Wciąż z nią był i nigdzie się nie wybierał. Oczywiście, wizja nieuchronnego badania go przerażała. Miał być to ostateczny głos wszechświata, jest czy nie jest w tej ciąży. I nie było nikogo do uratowania ich przed tym wszystkim. Usiadł obok Idy i słuchał propozycji Jannika.

- Daj nam po Rh+, najlepiej kobiety, jakoś dzisiaj mam taką ochotę – odezwał się znawca. Gdy im Fischer polał krwi, to Maurice przeszedł do konkretów. – Musimy zrobić te badania krwi na cito stary. I nikomu nie możesz powiedzieć, że tu byliśmy. Nikt nie wie, że się spotykamy, sprawa jest wrażliwa.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Universal Person

Universal Person
Liczba postów : 529
– Och, za kogo mnie masz, przecież wiesz doskonale, że po prostu dołożę to do naszego wspólnego worka tajemnic, jakie zebrały się przez te wszystkie lata tak czy inaczej rozumiem, że sprawa jest pilna, ale posilcie się proszę, badania krwi zawsze dobrze robić o pełnym żołądku. – nie dość że tonem pilnie przeszedł od wszystkich mniej czy bardziej wstydliwych i być możę interesujących dla Idy wspomnień z Mauricem, to jeszcze bezczelnie skłamał. Niemniej, w przypadku wampirzej ciąży zawsze dobrze robił pewien test, który rozwiewał wiele wątpliwości. I podał im krew, a jakże! kobiety Rh+. Najlepszą i jedną z rzadszych na rynku krwi pozyskiwanych całkiem dobrowolnie, ale to na razie zamierzał zataić przed siedzącymi pacjentami. Może po prostu lubił czasem się podroczyć ze starym druhem i jego przygruchaną gołąbeczką?
– A jak to się stało żeście w ogóle tu przyjechali. Znam temat sprawy, ale byłeś bardzo o okoliczności. Oczywiście... nie chodzi mi o to kiedy i gdzie to robiliście. Raczej miałem na myśli powody, dla których uznaliście, że potrzebna jest konsultacja. – dodał pospiesznie stawiając przed nimi dwie kryształowe szklaneczki wypełnionej życiem wiecznym. Nastęnie, sluchając opowieści przeszedł do drugiej szafki, która de facto okazała się być drzwiami do niewielkiego kantorka z podręcznym laboratorium, można powiedzieć dedykowane VIV - Very Important Vampire. Ponieważ w klinice obsługiwał zarówno śmiertelnych jak i nieśmiertelnych, wolał dla tych drugich mieć specjalną przestrzeń, żeby w 100% nic nie przeniknęło do ludzkich labów, których pracą się posiłkował. Niezbędne strzykawki i destylowane próbówki, które potem pójdą w obroty w jego maszynie, to wszystko wsunął do kieszeni. Założył też rękawiczki, zgarnął spray do dezynfekcji i podszedł do Idy z uśmiechem najmilszym na jaki było stać błękitnookiego blondyna.

– Szanowna pani pozwoli udostępnić swój przegub w łokciu? Tylko do celów laboratoryjnych.

@Maurice Hoffman @Ida Antonina Olszewska
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Skrót statystyk : S: 0/5
SPT: 3/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktorka
— Nauki ścisłe: chemia (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
1. Nadwrażliwość [-2 PRC]
2. Alergiczka: ananas, laktoza [-2 PRC]
3. Potępiona: Islam [-1 skup]
4. Nienasycona [-2 OP]
5. Niestabilna [bezsenność, PTSD -4 OP]

MUTACJE POZYTYWNE
1. Farciara
2. Predatorka [+1 PRC]
3. Szósty zmysł [+1 S,OP]
4. Mistrzyni skupienia [+2 OP, skup]
5. Syta [+2 OP w przypadku głodu]
Liczba postów : 1144
Czy jak wyjdziesz i nie wrócisz to mieszkanie będzie moje? Kusząca propozycja. — Zaśmiała się, ale mógł zobaczyć po jej minie, że zamierzała dotrzymać słowa. Śmieszne, że tak szybko zmienili nastawienie do siebie. Olszewska chciała sprawiać mu przyjemność nie dla własnego zadowolenia, tylko dlatego, że chciała by był szczęśliwy. Oczywiście, patrzyła też w tym wszystkim na siebie, ale i tak zależało jej, by widział, że to nie tylko jakieś puste słowa i seks. Przywiązywała się powoli do niego i chciała by to widział, chciałą żeby był świadomy, że te gesty kierowała szczególnie dla niego. Rozwijali się przy sobie wzajemnie, ona pokazywała mu ciepło i czułość, a on ujawniał takie strony siebie, których wcześniej nie widziała. Ktoś mógłby ją wziąć za wariatkę, że w ogóle próbuje złamać jego skorupę i sprawić, że jego lodowate serce zacznie się topić. Ona jednak widziała w nim coś więcej, był jak nieoszlifowany diament, a ona widziała jego piękno jeszcze zanim ktoś inny mógł je dostrzec. Wierzyła już w słowa Silvana, że Maurycy był kimś wartym starań. Zamierzała się starać, dopóki będzie mogła.
Stała u jego boku i się ładnie uśmiechała, praktycznie nie wtrącając się w dyskusję. To nie było jej spotkanie po latach i nawet jeżeli była głównym powodem dla którego Maurycy musiał stawić się w Zurychu, to Ida nie zamierzała mu odbierać tych chwil z dawnym przyjacielem. Nawet jeżeli wspólny worek tajemnic brzmiał intrygująco i Idę naprawdę bardzo korciło, żeby zapytać o to swojego partnera w zbrodni, jednak uznała, że zrobi to później. Wiedziała, że Fisher najprawdopodobniej sprzeda jej pikantniejsze szczegóły i być może nawet jakieś wstydliwe historie związane z Hoffmanem, ale w tym momencie naprawdę nie miała do tego głowy. Być może Maurice miał zamiar zaprosić później drugiego mężczyznę na jakąś wspólną kolację, skoro nie widzieli się najprawdopodobniej od dość dawna. No a jeżeli nie miał takich planów, to zawsze mieli do wykorzystania czas w hotelu i samolocie powrotnym lub kolejną noc, jeżeli zdecydowaliby się pozostać w Szwajcarii. Spodziewała się, że Jannik musiał być kimś bliskim dla Maurycego, skoro wampir nie zawahał się nawet chwili przed wybraniem jego numeru i poinformowaniem go o jej możliwym stanie. Być może ryzyko było mniejsze niż mówienie o tym komukolwiek w Paryżu, ale wiedziała, że coś takiego na pewno nie było dla Maurice'a proste.
Wsłuchiwała się w lekką rozmowę mężczyzn i trochę zazdrościła Maurycemu takiego luzu. Nawet jeżeli w jego wnętrzu były ogromne pokłady stresu i zdenerwowania, to jego fasada tego nie przepuszczała. Żartobliwy ton i wspominki; jakieś mieszanie języków, sprawiły, że mimo tego, że stała tuż obok, to czuła się strasznie daleko. Chłodna dłoń ściskająca tę jej także nie zdawała się ściągać jej na ziemię. Ida po prostu była już tym wszystkim zmęczona, najchętniej po prostu by położyła się spać na kolejny tydzień. A nawet na to nie mogła liczyć, bo już wiedziała, że zapewne tej nocy nie zmruży oka. I to nie z przyjemnych powodów, tylko ze swojej głupiej przywary, która nie pozwalała jej zaznać spokojnego snu w nowych miejscach. Kto by pomyślał, że dziewczyna będzie tyle podróżowała i będzie to takie upierdliwe.
Dlatego też dała Maurycemu przejąć pałeczkę i odpowiedzieć swojemu koledze. Zresztą, gdyby sytuacja była odwrócona i pojechaliby spotkać się z jakimś jej znajomym, to ona by prowadziła konwersację. Objęła dwoma rękoma szklankę i wypiła wszystko praktycznie na raz. Nie była spragniona, ale także nie znała się w ogóle na wampirzej medycynie i jeżeli sam Jannik Fisher powiedział, że nie powinna robić badań na pusty żołądek, to zamierzała go posłuchać.
Jednym uchem wpuszczała to co mówił Maurice, a drugim wypuszczała. Znała tę historię z autopsji, nie musiała się wsłuchiwać w szczegóły, przeżywać tego ponownie. Trzymała go tylko za tę chłodną dłoń, jakby był jej kotwicą z rzeczywistością, bo może faktycznie tak było. Jeździła kciukiem po jego kciuku, szukając uspojojenia w barwie jego głosu i powolnym biciu serca.
Z tego transu wyrwał ją dopiero Jannik, który pojawił się tuż obok, już zaopatrzony w rękawiczki i strzykawkę. Dobra, to był ten moment. Moment, który miał zadecydować o ich przyszłości.
Ja, tak, pewnie. — Puściła na chwilę dłoń Maurice'a, żeby podciągnąć rękaw zbyt dużej bluzy praktycznie pod samą pachę, udostępniając lekarzowi rękę do wkłucia. Nie odwróciła wzroku kiedy przebijał się igłą przez skórę, nie odrzucało jej to, a wręcz powolne zapełnianie się fiolki działało na nią nawet odprężająco. Nie podejrzewała kolegów Maurice'a o próby jakichkolwiek krwistych machlojek, więc reszty wypowiedzi nawet nie skomentowała. Zazwyczaj gadatliwa i ekstrawertyczna Ida tego dnia była naprawdę cicha i odsunięta od ludzi, zależało jej tylko na poznaniu prawdy.

_________________
You better run like the devil 'cause they're never gonna leave you alone
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400
- Masz problem, bo wrócę. To tylko kilka dni, nic ryzykownego. – Odpowiedział wiedząc, że Ida żartuje. Oczywiście, że zamierzał do niej wrócić. Kilka dni wolnego by mu się przydało, żeby przemyśleć kilka spraw, albo żeby po prostu uciec od ciąży. Aczkolwiek, to nie tak, że planował się spakować i spieprzyć przed odpowiedzialnością. Jeśli okaże się, że będą mieć dziecko, to zamierzał dotrzymać obietnicy i jej nie zostawić. A nawet jeśli nie, to i tak wolał trochę jeszcze z nią być. Nie wiedział ile, nie wiedział jak, ale chciał przy niej pozostać. Wytrwać u jej boku gorsze i lepsze chwile. Nie mógł obiecać, że niczego nie schrzani, ba, nawet było to prawdopodobne. Aczkolwiek on sam na to tak nie patrzył. Sądził, że co najwyżej będzie ich czekało bolesne rozstanie z powodu niedogadania się. A łatwo było się z nim nie dogadać. Nie było w tym żadnej sztuki, żeby przestać tolerować narcystyczne zapędy Maurice’a, czy też jego samolubną naturę. Jego chłód z pewnością nie był dla każdego i choć przy Idzie zachowywał się zupełnie inaczej, to nie wiedział, ile ten dziwny stan będzie trwać. Nikt nie wiedział, kiedy przestanie mieć na to siłę, bądź chęci. Wszystko zależało od jego dobrej woli i stanu psychicznego. Jedna mała rzecz mogła się posypać, a Maurice znowu mógł wpaść w marazm. Teraz się trzymał dla niej, bo ktoś musiał być silny. Ale co jeżeli nie będzie w ciąży? Czy dalej będzie miał motywację być kochanym konkubentem?

To nie tak, że Maurice był w humorze na żarty i stare opowieści o tym jak się kradło przysłowiowe konie. On musiał taki być, nie chciał, żeby Jannik widział, jak siedzi załamany albo przerażony. Ktoś z tej dwójki musiał być silny i tę rolę przyjął blondyn. Dlatego też luźnym tonem rozmawiał ze starym kolegą. Oczywiście, cieszył się, że znowu miał okazję chwilę spędzić z lekarzem. Aczkolwiek, to szczęście przyćmiewał strach przed ciążą, który mocno obarczał Maurycego. Nie był w stanie w pełni się z tego cieszyć, ponieważ właśnie to mu blokowało wszystko. Słysząc pytanie Jannika, sam do końca nie wiedział jak na nie odpowiedzieć. Ida chyba nie wymiotowała, chyba miała się dobrze. Co? Okres jej się spóźniał? Sam już nie wiedział.
- Wyszedł jej jeden test pozytywny i kilka negatywnych. Ale wiesz jakie są szanse na nieprawidłowo pozytywny, małe. Nie mogliśmy tego zrobić w Paryżu, bo zaraz by poszła plota. Wiesz, jak jest, raz pójdziesz bez kondoma i od razu zawierucha na całe miasto. Tylko Tobie na tyle ufam, inne mendy by zaraz zadzwoniły do kogoś. Sprawa jest jeszcze bardziej delikatna, ale to już szkoda gadać. – Nie chciał od razu mówić mężczyźnie, że Ida jest przemieniona przez Silvana. To wolał mu powiedzieć, kiedy indziej, może przy dobrym winie i jeszcze lepszej kokainie. Chyba, że Jannik wiedział. W sumie był z rodu Dracula i mógł się jakoś dowiedzieć, chcąc nie chcąc. No tego już Maurice nie mógł kontrolować. Zostało mu liczyć na cud, że jednak ta informacja do niego nie dotarła. Wziął od niego szklankę i zaczął szybko pić zawartość, potrzebował się jakoś sztachnąć. Oczywiście, szampana już dawno przetrawił, więc nie wszedł w żadną reakcję, aczkolwiek krew zawsze daje jakąś ulgę.

Patrzył, jak Fischer wbija Idzie igłę, obserwował jak krew powoli napełniała próbkę. Tyle lat już był wampirem, że nie wzruszał go taki widok i nie chciał się na nią rzucić, aby się z niej napić. Jasne, chciałby to kiedyś zrobić, ale nie wiedział jak się ją spytać, wiedząc jakie kobieta miała podejście do picia krwi z żywych istot. Jeden Hugo ją chyba straumatyzował, czego Maurice w ogóle nie rozumiał. Aczkolwiek, nie jego obowiązkiem było rozkminianie oraz naprawianie tego. On był od kontroli i planu, a nie sesji terapeutycznej. Następnie lekarz poszedł włożyć krew do maszyny i zostali na chwilę znowu we dwoje. Znowu ją wziął za rękę i ścisnął mocniej.
- Zaraz się dowiemy. Wielka chwila prawdy. – Powiedział do niej całkiem przerażony nieuchronnością rozwiązania ich problemu. Wynik mógł być albo pozytywny, albo negatywny. Nie było już miejsca na niepewność, a przynajmniej według Hoffmana. Znał się na chemii, ona była prostsza, bardziej logiczna, niż uczucia. I to tej dziedzinie powierzył swój spokój, licząc w duchu, że okaże się, że jednak Ida nie jest w ciąży. Wszystko fajnie, wszystko miło, byłoby śmiesznie mieć dzieciaka. Ale to nie dla śmiechu powinien mieć potomka, a z czystej chęci, której w nim nie było. Sam fakt, że jakoś to z sobą wywalczył i doszedł do wniosku, że może mieć dziecko. Nie oznaczało, że powinien, czy też, że tego bardzo pragnął. Mógł. Po prostu mógł. I to mogło się okazać za mało jak na tak wielki czyn jak wychowywanie. Ponieważ miło by było mieć kogoś do kochania. Ale czy Maurice był na to gotowy? Ciężko było stwierdzić, on nie czuł się gotowy na związek, więc i coś takiego mogło go z łatwością przerosnąć. W końcu drzwi się otworzyły i Jannik wszedł. Blondyn od razu próbował rozszyfrować po jego minie wynik, zanim w ogóle tamten się odezwał.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Universal Person

Universal Person
Liczba postów : 529
Jannik nawet nie zamykał drzwi swojego tajnego laboratorium w szafie. Było wąskie, gniótłby się w nim niemiłosiernie, czekajac aż bucząca maszyna zweryfikuje poziom hormonu ciążowego. Badania z krwi u wampirów były bardzo zabawne, trzeba było do materiału źródłowego podejść odpowiednio, z właściwą precyzją nastawić automat tak, by mógł obejść zapory obronne wirusa przed zatajaniem wszelkich informacji ukrytych w czerwonym nektarze życia. Nie na darmo był jednak Draculem, żeby nie mieć głowy, aby to wszystko ogarnąć. Historia opowiedziana przez Maurice'a była jedną ze zmiennych istotnych w tym równaniu. Pogwizdując szwajcarską piosenkę ludową czekał. A trwała ona dokładnie tyle ile cas badania, więc wychodziło na to, że nie robił go po raz pierwszy. Ujął wydruk i uśmiechnął się tajemniczo.

– No cóż moi drodzy... poniekąd zgodnie z oczekiwaniami. Wynik niejednoznaczny. Stężenie hormonu jest powyżej normy, ale na tyle niewielka jest to różnica, że nie można potwierdzić w stu procentach. – podał im wydruk z zaznaczoną obecną wartością, ale też widełkami jakie powinny być u kobiet wciąży i wielkim drukowanym NIEJEDNOZNACZNE. – Zanim jednak wyjdziecie nieukontentowani sytuacją i pozostający w niepewności jutro. Chciałbym zaproponować pewien eksperyment, który może rzucić światło na całą sprawę. Maurice zechcesz może podwinąć swój rękaw? Dla celów naukowych oczywiście. – Jannik sięgnął do kieszeni i wyciągnął z niej przygotowaną zawczasu sterylną igłę i próbówkę. Jeśli jego przyjaciel pozwolił, zamierzał pobrać od niego krew i wrzucić... w tą samą maszynę losującą badającą.

@Ida Antonina Olszewska @Maurice Hoffman
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Skrót statystyk : S: 0/5
SPT: 3/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktorka
— Nauki ścisłe: chemia (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
1. Nadwrażliwość [-2 PRC]
2. Alergiczka: ananas, laktoza [-2 PRC]
3. Potępiona: Islam [-1 skup]
4. Nienasycona [-2 OP]
5. Niestabilna [bezsenność, PTSD -4 OP]

MUTACJE POZYTYWNE
1. Farciara
2. Predatorka [+1 PRC]
3. Szósty zmysł [+1 S,OP]
4. Mistrzyni skupienia [+2 OP, skup]
5. Syta [+2 OP w przypadku głodu]
Liczba postów : 1144
Uśmiechnęła się. Wiedziała, że wróci, gdyby miał nie wracać to by się nie zapowiadał, że wyjedzie. Ona przecież nie wymagała od niego i nawet nie chciała, żeby zawsze był tuż obok. Była świadoma, że obydwoje potrzebowali też czasu w samotności, dlatego też była taka średnio zadowolona, że akurat musi mu psuć ten wolny dzień. No ale nie mogła dłużej czekać i jak widać po tym jak potoczył się cały dzień – miała rację. W końcu test nie zagwarantował im odpowiedzi, a kilka godzin później byli w innym kraju. Im szybciej tym lepiej, w końcu każdy dzień świadomości był na wagę złota. Prawda była taka, że była już odrobinę spokojniejsza niż we Francji. Duży wpływ miał na to właśnie czas, powoli przetrawiała tę myśl, zastanawiała się nad rozwiązaniami i ewentualnymi ścieżkami jakie ich czekają. Z drugiej strony obawiała się trochę co los pokaże. Bała się takiego zobowiązania, szczególnie patrząc na to z kim to zobowiązanie miała dzielić. Musiała przyznać, że Maurice pokazywał jej coraz lepszą stronę siebie, którą Ida naprawdę lubiła i szanowała. Jednakże, przy wizji wspólnego potomka zaczynała w jej głowie kiełkować nieprzyjemne przekonanie, że to niewydoli. Obydwoje byli uparci, obydwoje mieli swoje wizje postrzegania świata, a co gorsza, nawet jeżeli by siebie wspierali, to Ida wątpiła, że zakończyłoby się to czymś więcej niż kłótniami i wyrzutami w swoim kierunku.
Słuchała jak Maurycy tłumaczy swojemu przyjacielowi jak znaleźli się w takiej sytuacji, jeszcze raz przeżywając wszystko od początku. Fakt, wampir nie kłamał. Bardziej prawdopodobne było, że jakiś test był bardziej czuły i wyłapał niskie stężenie hormonu, niż że nagle wskazał coś, co nie istniało. Z drugiej strony, Ida nie była człowiekiem, a z myślą o takich były produkowane te wskaźniki. Nie wiedziała jak wirus czy przyjmowana krew mogła wpływać na takie rzeczy, wcześniej się tym nie interesowała. Trochę miała pretensje do siebie, że była aż tak wielką ignorantką, że nawet wcześniej nie pomyślała o takich rzeczach. No ale czasu cofnąć nie mogła, a skoro Hoffman zadecydował, że powinni to od razu sprawdzić to przecież nie zamierzała odmawiać, sama chciała wiedzieć. Poza tym, kogo miałaby spytać o takie rzeczy, żeby nie było to podejrzane? Silvana? Jednego mogła być pewna, że jeżeli Maurice ufał Jannikowi, to ona też mogła być spokojna. Do tego chłopa było tak ciężko dotrzeć, że mógł naprawdę starannie dobierać sobie ludzi dookoła siebie.
Dlatego nie miała problemu z udostępnieniem żyły, nawet jeżeli wiedziała jak cenna wśród wampirów jest krew. Probówka wylądowała w maszynie, a Maurice chwycił ją za rękę w geście pocieszenia i wsparcia. Też go ścisnęła, żeby pamiętał, że ona też była dla niego. Transakcja wiązana, on miał ją, ona miała jego. Nie odpowiedziała na jego słowa, bo co miała zrobić? Powiedzieć, że będzie dobrze? Prawdopodobnie nie będzie. Potwierdzić jego fakt? Nie było w tym sensu. Zostawiła więc próbę odnalezienia jakichś słów i po prostu przymknęła powieki, czekając na wyrok. Bo czymże miał być wynik badania, jak nie wyrokiem?
Gdyby to była normalna sytuacja pewnie byłaby bardzo podekscytowana laboratorium w szafie i ogólnie całym procesem. Jednak przy tym co się działo, nie miała do tego głowy. Słuchała gwizdania, które nawet jej nie przeszkadzało. Chciała tylko by maszyna przestała pracować, a oni już wiedzieli. Sekundy znowu się dłużyły, a to ją doprowadzało do obłędu. W końcu jednak nawet najdłuższe chwile muszą się skończyć, a Fisher pojawił się z dziwnym uśmiechem. Spojrzała na niego zlęknionymi oczami, ściskając rękę Maurice'a tak, że była gotowa połamać mu palce. I kiedy przygotowała się na usłyszenie wyroku, los znowu z nich zadrwił.
Matko najdroższa, co miał znaczyć wynik niejednoznaczny? Po to się tłukli tyle kilometrów?
Ja pierdolę. — Rzuciła po polsku pod nosem, nie wiedząc czy którykolwiek z mężczyzn zrozumie. Dalsza część wypowiedzi Jannika nie poprawiła jednak jej humoru. Czy była jakaś choroba przenoszona drogą płciową, która manifestowała się właśnie w taki sposób? Bo w jakiej innej sytuacji Maurycy miałby mieć hormon ciążowy we krwi? Nie spodziewała się, że Hoffman odmówi, dlatego ponownie zacisnęła zęby. Czekała ich jeszcze jedna gwizdana piosenka.


_________________
You better run like the devil 'cause they're never gonna leave you alone
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400
Maurice wsłuchiwał się w melodię, którą Jannik gwizdał. Znał ją, oczywiście że znał. Aż by się sam dołączył, gdyby nie fakt, że był zbyt zestresowany. Wyczekiwał wyników niecierpliwie, zapominając o całym Bożym świecie. Minuty odczuwał niczym godziny, wszystko trwało dosyć krótko, a jednak przez lęk, który go otaczał, nie mógł się doczekać, aż Fischer przyniesie wydruk z maszyny. Docenił synchronizację gwizdania z czasem oczekiwania, ponieważ wraz z końcem piosenki, skończyło się buczenie urządzenia. Lekarz wrócił z tajemniczym uśmiechem. Maurice spodziewał się najgorszego. Było to coś w stylu ‘’Ha ha, stary masz przejebane”. Dlatego też, przygotował się na usłyszenie, że będzie Hoffman Jr. Już czuł jakby mu życie przeleciało przed oczyma. Nie raz się śmiał, że był wpadką. Okazuje się, że każdemu na koniec jego własny dowcip. I wcale mu nie było do śmiechu. Aczkolwiek, słysząc Jannika, to już zdębiał. WYNIK NIEJEDNOZNACZY? Co to znaczyło?! Mężczyzna kompletnie zgłupiał. Myślał, że załatwienie tego laboratoryjnie załatwi im oczywisty rezultat. Tak lub nie. A nie, że okaże się w sumie nic. Coś jest, nie wiadomo co. Gdyby był dwukrotnie zwiększony to byłyby bliźniaki, ale że był za mały to co to maiło oznaczać? Że było pół wampira? No cholera. Usłyszał Idę mówiącą po polsku, założył że to jakieś przekleństwo. Sam osunął się na krześle i schował twarz w dłoniach. Wciąż nic nie wiedzieli, wciąż nie miał pojęcia, czy się przygotowywać na ojcostwo. Żegnać ze starym życiem, wolnością i brakiem zobowiązań. Czy też się cieszyć, że będzie po staremu.

- Kurwa mać – przeklnął po niemiecku i wsłuchał się w dalsze słowa Jannika. Zrobić eksperyment na nim? Czego się spodziewał ten pieprzony lekarzyna? Że Maurice też będzie połowicznie w ciąży i razem to da jedno dziecko? Noż cholera. Aczkolwiek, nie zamierzał się kłócić. Podwinął rękaw polówki i wystawił ją w stronę kolegi. Niech go kłuje, ile trzeba, jeśli ma się okazać, że wynik jest jednak negatywny to był gotów nawet dać się ugryźć. A gdyby tak poprosić Fischera, żeby zrobił test smaku? Może on, znawca, by rozpoznał? To już Hoffman zostawił na później, bo był prawie, że w stu procentach pewien, że zostałby za to zabity przez Idę. A przynajmniej by próbowała. Jednakże, wedle zasady, kto nie ryzykuje ten nie pije szampana, zostawił ten pomysł z tyłu głowy. Tak awaryjnie. – Nie wiem czego stary się spodziewasz po mojej krwi, ale proszę bardzo. Pij nawet jeśli ma to dać jednoznaczny wynik. – Rzucił, gdy lekarz już znikał w ”laboratoryjnej szafie”. Znowu słyszał stukanie maszyny i siedział już najzwyczajniej w świecie zmęczony. Nie wiedział po co testowali jego krew, ale niech tak będzie. Wyczekiwanie na kolejny wynik było kolejną torturą.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Universal Person

Universal Person
Liczba postów : 529
Nie był ani ślepy, ani głupi. Widział ich zdenerwowanie, niepokój, każda sekunda zdawała się być ostrym cięciem sera na bardzo cienkie plasterki, dlatego też już nic nie mówił. Jedyne z czym Jannik miał problem, to oceną, czy oni w końcu chcieli mieć to dziecko, czy nie chcieli. Ostatecznie wobec stanu faktycznego, nie miało to zbyt wiele znaczenia. Dracul wziął również swoją krew do badania, kontrolnie, wiadomo, przecież to maszyna mogła się zepsuć i uruchomił ponownie proces ignorując fakt, że atmosfera gęstniała z każdą kolejną nutką gwizdanej melodii. Bo i owszem... po raz drugi odmierzał sobie nią czas.

W końcu wyszedł wynik obu próbek. Uśmiechnął się do własnych myśli i powrócił na swoje miejsce za biurkiem.
– Maszyna działa, a jednak z dwóch próbek pobranych od osobników płci męskiej wyszły dwa różne wyniki. Negatywny i Twój Maurice... niejednoznaczny. Pozostaje mi mieć pytanie do Ciebie szanowna pani, czy przed poprzednimi testami zdarzyło Ci się posilić krwią kobiety ciężarnej? Tak się bowiem zdarza, że hormony, które później przenikną do naszego układu krwionośnego zaburzają działania testów spreparowanych w końcu dla ludzi, a nie dla nieśmiertelnych. – tłumaczył spokojnie, podsuwając im wyniki badań pod nos. I rzeczywiście: według testu istniała szansa że Maurice też jest "niejednoznaczny". Niestety w tym przypadku dwa niejednoznaczne nie dawały plusa i dziecka sklejonego z dwóch połówek.

– To hipoteza warta rozważenia, bardziej prawdodpobna niż wampirza ciąża. Większość dzieci nocy nie sięga po środki ludzkie tylko po prostu daje sobie czas, żeby zobaczyć jak i w ogóle czy sytuacja się rozwinie. Nie jestem pewien w stu procentach, ale jeśli wynik nie jest jednoznaczny po takim czasie, część testów wychodziła negatywna i nie masz innych objawów stanu tak zwanego błogosławionego, to... Cóż, może jeszcze przyjdzie mi gratulować Wam rodzicielstwa, ale wydaje mi się, że to nie będzie dziś. – jego błękitne oczy przechodziły od Idy do Maurice'a, skrywając za maską profesjonalizmu zwykłą ciekawość, jak przyjmą te wieści.

@Ida Antonina Olszewska @Maurice Hoffman
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sponsored content


Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach