23 XII 2022 - Wstęp

+4
Tahira
Carol Moreau
Cerise Dracula
Maurice Hoffman
8 posters

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400
23/12/22

Cała ekipa spotkała się na lotnisku o godzinie dwudziestej pierwszej, odlatywali o dwudziestej drugiej. Maurice wynajął im prywatny lot, aby mogli w spokoju ze sobą spędzić czas zamiast wykupować całą pierwszą klasę. Poza tym, tylko tak mogli się dostać na lotnisko Samedan, które realizowało jedynie między krajowe loty. Oczywiście, gdy ma się pieniądze, obywatelstwo Szwajcarii i znajomości, również samolot z Paryża może tam lądować. Takim sposobem zaczęli z przytupem ten wyjazd. Niektórzy wciąż mogli mieć kaca po urodzinach Tahiry, inni mieli okazję się znowu upić szampanem, który lał się strumieniami. Krew musiała zostać na później, ponieważ mieli ludzkich stewardów. Lot trwał mniej więcej dwie i pól godziny. W tym czasie zdążyli się wbić w świąteczny nastrój. Leciały piosenki typowo świąteczne, chanukowe, a i Maurice zadbał, żeby muzyka regionalna Sahaka się załapała.
Po wylądowaniu, ekipa załadowała się w czarne SUVy i pojechała tuż pod dom Maurycego. Jego posiadłość znajdowała się na wielkich połaciach terenu otoczonych wystawnym ogrodzeniem. Już z zewnątrz można było dostrzec wielki budynek, garaż i jeszcze jeden obok. Był to główny dom oraz domek gościnny, który standardem wcale nie odbiegał daleko. Wszystko było otoczone zaśnieżonymi świerkami, aczkolwiek sam podjazd był odśnieżony. Maurice zamówił stałą ekipę, która przygotowała posiadłość na przyjazd ekipy wampirów. Walizki zostały zaniesione przez kierowców do środka, a następnie zostali sami. Wszyscy mieli czas, żeby się rozejrzeć, rozebrać, usiąść i zrobić co tylko chcieli.
Weszli od razu na pierwsze piętro, które przez położenie terenu, od frontu było najbliżej. Tam znajdował się wielki salon, jadalnia, łazienki gościnne oraz przedpokój, w którym mogli zostawić właśnie kurtki. Wielka choinka czekała na nich w całym przeszklonym salonie, z którego był majestatyczny widok na miasteczko. Witamy w St. Moritz!
- Kochani moi, witam u mnie w domu. Rozgośćcie się jak tylko chcecie, wszystko jest do waszej dyspozycji! W kuchni już czeka naniesiona krew przez familiantów, jak mówiłem, jedzenia chwilowo nie ma. Alkohole są również na dole, każdego zaprowadzę, gdzie tylko chcecie. Tylko zacznijmy od rozdzielenia pokojów. Mam karteczki, zaraz każdemu wylosuję, żeby było sprawiedliwie, plus mapkę domu w gratisie dostaniecie. – Powiedział wiedząc, że ma troszkę bardziej niecny plan, niż banalne losowanie kto, gdzie śpi. Szło sprawnie, najpierw wylosował pokoje dla dwóch mężczyzn poza nim. Potem była Halide, Tahira, aż przyszła kolej na Idę.
- Numer osiem – wycedził przez zęby. Trzeba było przyznać, był aktorem stulecia. Widać było tę niechęć, zawód i wściekłość w jego oczach. Oczywiście, miał zblazowaną minę i dość agresywnie wręczył Idzie mapkę i jej numerek na karteczce. Wszyscy obecni mogli dostrzec, że mu naprawdę nie pasuje ten układ. Chociaż prawda była taka, że specjalnie złożył inaczej jej kartkę, żeby wyczuć, którą jej wybrać. Takim sposobem byli sami na drugim piętrze. Potem poszło gładko, każdy dostał swój pokój i mógł iść, gdzie mu się tylko żywnie będzie podobać. Cały dom jest urządzony w stylu Szwajcarko-górskim. Słowem? Drewno, kominki, dywany z futra i jeszcze raz drewno. Okna są wielkie, widoki piękne, a sypialnie dobrze urządzone. Co w nich mają goście? Łazienkę z prysznicem, szafę, normalnie urządzone pokoje.


Podział pokojów:
1. Cerise: Pokój numer 1 (domek gościnny)
2. Constanza: Pokój numer 2 (domek gościnny)
3. Silvan: Pokój numer 3 (domek gościnny)
4. Tahira: Pokój numer 4 (pierwsze piętro)
5. Carol: Pokój numer 5 (pierwsze piętro)
6. Sahak: Pokój numer 6 (pierwsze piętro)
7. Halide: Pokój numer 7 (pierwsze piętro)
8. Ida: Pokój numer 8 (drugie piętro)
9. Maurice: Pokój numer 9 (drugie piętro)

Atrakcje:
1. Hammam (parter)
2. Wewnętrzny basen (parter)
3. Jacuzzi (na zewnątrz)
4. Siłownię (parter)
5. Pokój do gry w pokera i inne gry hazardowe (parter)
6. Winniczka (parter)
7. Gabinet z biblioteką (pierwsze piętro)

Okolica:
1. Sto metrów do Le Rouge piste (stok narciarski, jesteśmy w Alpach)
2. Sześć minut autem do centrum
3. Lasy, stoki, łyżwy – wszystko rzut beretem  
*Dowolność animowania otoczenia, chcecie mieć jarmark tuż pod domem? Jasne!

Plan domu:
Przypominam, że wchodzi się na pierwsze piętro. Sam plan jest prowizoryczny, jak chcecie mieć większe pokoje, kominki albo wanny, proszę bardzo.
23 XII 2022 - Wstęp 628c9812
23 XII 2022 - Wstęp 628c9813
23 XII 2022 - Wstęp 628c971123 XII 2022 - Wstęp 628c9815
23 XII 2022 - Wstęp 628c9814
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Cerise Dracula

Cerise Dracula
Liczba postów : 150
Cerise przyjechała na lotnisko taksówką, a potem wytoczyła się z niej, zręcznie zbierając całe morze bagażu. Nie, nie były to jej własne bagaże. Własne ubrania (oraz kilka książek, oczywiście) upchnęła do jednej, dość niedużej torby, redukując ich ilość do minimum.
Głównie dlatego, że inaczej nie zebrałaby się z prezentami. Wampirzyca wręcz ginęła, idąc obwieszona kolorowymi torbami oraz przysłonięta pudełkami. Niosła je bez większego wysiłku, bo łączna waga tego wszystkiego nie przekraczała mocno pięćdziesięciu kilo, ale już nie upuszczenie niczego wymagało pewnych akrobacji. Musiała w końcu obdarować osiem osób, które, zasadniczo, miały wszystko, co człowiek (a raczej wampir) może kupić. To wymagało niesamowitej kreatywności.
Sam lot przetrwała... w nerwach. Nie narzekała, nie panikowała, ale siedziała w swoim fotelu sztywno wyprostowana, dłonie mocno zaciskając w pięści. Samoloty fascynowały ją odkąd ten braci Wright wzniósł się w powietrze, ale jednocześnie bała się latać. Z wielką ulgą przyjęła więc lądowanie oraz możliwość stanięcia na twardym (choć ośnieżonym) gruncie. Gdzieś tam przez głowę przebiegła jej myśl, że naprawdę dobrze być bogatym i długowiecznym, gdy pakowali się do SUVów, a potem przyjechali do ogromnego, pięknego domu Mauryciego.
Święta w takiej grupie byłyby dla niej problematyczne, gdyby chodziło o kogoś innego. Ale te wampiry raczej nie powinny się obrazić, jeżeli Cerise nagle zaszyje się z książką przy kominku, zamiast śmigać na nartach albo polować na okolicznych mieszkańców. A wystrój, choć nie w jej stylu, stanowił miłą odmianę po piwnicy pełnej książek i pozbawionej okien.
- Ooo, biblioteka - ucieszyła się, patrząc na plan, i swoją karteczkę z jedynką wrzucając do kieszeni. Czy podejrzewała, że losowanie zostało ustawione?
Oczywiście, że nie.
Ida rozwiała jej podejrzliwość wobec tej dwójki, poza tym Cerise chyba nie wyobrażała sobie za bardzo Maurice'go, starającego się nadmiernie dla jakiejś dziewczyny. Przecież to dziewczyny powinny się starać dla niego, prawda?
- Oczywiście, jeśli ktoś chętny na narty albo łyżwy, to nawet z niej wyjdę
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Carol Moreau

Carol Moreau
Liczba postów : 64
SMS, jaki nie tak dawno temu otrzymała od Maurice’a stanowił niemałe zaskoczenie. Nie miała jednak powodów, by udzielać odpowiedzi odmownej, wręcz przeciwnie – były same „za” przy wyborze takiej opcji. Praktycznie wszyscy, którzy byli jej mniej lub bardziej bliscy w jednym miejscu?
Czemuś takiemu po prostu się nie odmawiało.
Jedyne, czego się obawiała, wyruszając w taką podróż, to czy przypadkiem nie powsadzała zbyt dużo w swoje walizki, ale wierzyła – chciała wierzyć – że maszyny podbijające przestworza poradzą sobie z czymś takim bez metaforycznego mrugnięcia okiem.
W trakcie lotu była tą grzeczną wampirzycą, która próbowała jeszcze wtłoczyć odrobinę prawniczej wiedzy do łepetyny, chyba że skutecznie odwrócono jej uwagę, tym samym powodując, iż opasłe tomiszcze wylądowało… gdzieś.
Z pewnością się jeszcze znajdzie, tak, może w cudzym bagażu.
Natomiast w trakcie podróży czterema kółkami już bardziej interesowała się tym, co znajdowało się za oknem, zaś widok rezydencji… no, no, „braciszek” miał rozmach, tego nie dało mu się zdecydowanie odmówić.
- To co, Tahi, bitwa na poduszki? – wyszczerzyła się całkiem wesoło do Darbinyanówny, gdy jasnym się stało, iż miały pokoje obok siebie.
- A na zakupy? – zerknęła na Cerise, wychwytując deklarację potencjalnego wyjścia z biblioteki – Kilogramy mąki, kopy jajek, czekolady, przypraw, masła i tak dalej, i tak dalej, co ty na to? Wypachnimy cały ten dom wypiekami? – niby żartowała, ale mimo wszystko było w tym ziarnko prawdy.
Tyle że chyba nie planowała faktyczne iść dosłownie w kilogramy…
… prawda?

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Gdy dojechali na miejsce swoimi czarnymi SUVami to pierwsze co przykuwalo uwagę to wielka ciężarówka, o intensywnej strażackiej czerwieni:

23 XII 2022 - Wstęp 561009_00a95

Taśka bowiem NIE PRZYLECIAŁA jak pozostali, ze względu na absolutnie niepodlegający kombinatoryce lęk wysokości. Widać było, że przyjechała dzień, może dwa wcześniej, bo wóz pokryty był dość grubą warstwą śniegu, a przed nim pobudowane był bałwany imitujące każdego z członków tej wyprawy łącznie z Mauricem na środku, na którego głowie błyszczała złota korona. W końcu to było jego królestwo. Renatka dostała czerwony, a Sahak czarny płaszcz czy raczej wampirze peleryny, Ida kitel laboratoryjny obok bałwanowego Silvana, który był ubrany w... niewątpliwie Silvanowy sweter (skąd Tahira go miała to nikt nie wiedział, poza samym zainteresowanym). Carol przy Renacie jako jedyna szczyciła się czarnymi od węgla włosami a Cerise dostała do rąk nic innego jak książkę (na szczęście nie była prawdziwa, Tahira chciała dożyć ej imprezy, a nie tracić głowę w pierwszych minutach jej trwania). Bałwany Taśki i Halide stały z boku przytulone obsypane kolorowymi piaskami przywodzącymi na myśl indyjskie tradycje. Tahira nie wróżyła tym figurom zbyt długiego życia, daleko im było też do artyzmu rzeźb wystawianych w SAPHIRze, no ale... chodziło tylko o efekt.

Podbiegła do nich niczym wiosna co nieco za szybko przyszła i zdziwiła się ilością zastanego śniegu. Neonowe róże i pomarańcze mieniły się na pstrokatym kwietnym wzorze, a kurtka nawet nie była zapięta. Na powitanie wyściskała się ze wszystkimi po równo domagając się absolutnego nie gadania na temat lotu (kto próbował ten obrywał ze śnieżki).
– Zrabowałam połowę Waszego laboratorium więc będzie co pić kochani – wyszczerzyła ząbki do Silvana i Idy. – Ta ciężarówka jest DOSKONAŁA w utrzymaniu temperatury, ja nie mogę się doczekać, największa obawa że będziecie musieli coś upędzić na miejscu. 0 zawsze pozostawało dodawanie odrętwiającego olejku czosnkowego do drinków, ale wobec zdobyczy technologicznych Draculów zdawało się jej to prawdziwą ostatecznością.

– Poduszki, śnieżki, co tylko będziesz chciała kochana! – odkrzyknęła Carol, nie bacząc w ogóle na to, że nie było potrzeby bycia tak głośnym. – Ja się nie mogę doczekać tego jaccuzi na powietrzu. I wódka w gardło, czego więcej chcieć do szczęścia?

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Maurice zdecydowanie miał świetny pomysł, a wykonanie tego pomysłu było jeszcze lepsze, o czym, mając wciąż bardzo dobrze w pamięci ostatnią awanturę, nie omieszkał poinformować syna. Poza samą radością wynikającą ze spędzenia tego czasu z rodziną i bliskimi przyjaciółmi, zawsze cieszył się, gdy z powrotem znajdował się w Szwajcarii, chociaż obecnie nie miał planów, by wyprowadzać się z Paryża. Zresztą samo St. Moritz też naprawdę lubił, głównie za malownicze widoki i sentyment, bo w przeciwieństwie do Maurice'a nie pałał, aż tak wielką miłością do samych Alp.
Wielka czerwona ciężarówka, ani bałwany, chociaż musiał przyznać, że docenił pomysł, a nawet przestał żałować straconego w głupi sposób swetra, nie zaskoczyły go, aż tak, jak skierowane do niego i Idy słowa.
- Przepraszam co zrobiłaś z naszym laboratorium? - spytał, teatralnie marszcząc brwi, zakładając że był to jeden z jej żartów, ale zmęczenie podróżą i zmartwienie, bo przecież chodziło o laboratorium, nakazywały mu dopytanie się o jej słowa.
Nie miał nic przeciwko pokojowi, do którego trafił, a także osobom, z którymi miał dzielić domek. Posłał szeroki uśmiech w stronę Cerise, licząc że może przy świętach nie będzie męczyć go, aż tak bardzo o nadrabianie wybranych przez nią książek. Prawdę mówiąc, gdyby nie to, że przydział pokoi był zupełnie losowy, to zażartowałby, że syn specjalnie wysłał rodziców do osobnego budynku. Patrząc jednak na to z kim Maurice'owi przypadło bycie na jednym piętrze, nawet nie podejrzewał go o próbę manipulacji wynikami. Prędzej o to, że rodzinny czas skończy się morderstwem, ale liczył, że skoro tamta dwójka przeżyła razem wesele w Polsce to i to przeżyją. Czy i tak obawiał się awantury? Tak. Czy powiedział coś na głos? Nie. Jedynie rzucił Renacie zaniepokojone spojrzenie, zastanawiając się czy był jedynym, który obawiał się, że ktoś zaraz wypadnie przez okno.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633

W samolocie Renata i Sahak usiedli obok siebie, tuż za siedzeniem Silvana. Najwyraźniej starszyzna lubiła trzymać się razem i zanudzać siebie wzajemnie tematami polityki, giełdy, chemii, odkryć i innymi randomowymi faktami, jakie Renata rzucała co jakiś czas znienacka podczas czytania gazety. Dla umilenia sobie czasu zabrała po jednym egzemplarzu dzienników Le Figaro i Libé; jeden centroprawicowy, drugi bardziej lewicowy, lubiany przez burżujów i bohemę. Porównywała te same newsy wypuszczone spod palców redaktorów z przeciwnych stron barykady i śmiała się z propagandy jednych i drugich. Wypiła także trochę szampana i na sam koniec podróży, znużona czytaniem, odpłynęła na jakiś kwadrans, podczas drzemki niewinnie opierając głowę o ramię Sahaka.
Choć Connie mieszkała w Paryżu od kilku dekad, uważała siebie za obywatelkę świata i nie czuła patriotycznego obowiązku wobec żadnego regionu. Z natury była jednak dość sentymentalna (nawet jeśli nie obnosiła się tą cechą otwarcie, wszem i wobec), a czas spędzony w Szwajcarii odcisnął na wampirzycy olbrzymie piętno, dlatego od momentu wylądowania zdawała się być w pogodnym nastroju, zupełnie jakby Grinchowi urosło serduszko i nie mogła doczekać się świąt. Żartowała z dzieciakami, wypytywała Maurice’a o atrakcje i plany, o to, co z tradycyjnych potraw chcieliby zjeść, pstrykała zdjęcia górskich domków i wyciągów narciarskich, a nawet w którymś momencie dało się ją przyłapać na nuceniu pod nosem jednego ze wschodnich utworów, który pojawił się wcześniej na playliście w samolocie.
Wycałowała Tahirę, pochwaliła bałwany (tak, im też cyknęła fotki, podobnie jak ciężarówce). W trakcie losowania pokoi przyglądała się synowi bacznie jak sęp kawałkowi padliny.
— Możemy się zamienić, skoro ci tak nie pasuje — zaoferowała się z pokerową twarzą, widząc, że syn wali miny jak dzieciak karmiony rozgotowaną marchewką z groszkiem. — Tata może iść obok Idy, a ty obok mnie — zatrzepotała rzęsami. No przecież Maurice tak strrrasznie kochał mamusię i tak bardzo chciał, żeby była bliżej niego w życiu, tak? — Nie boisz się, że jak nas zostawisz z tatą tak blisko siebie w osobnym domku, to się zejdziemy przez święta? — zarechotała, przednio ubawiona tym przedstawieniem.
Przy okazji delikatnie szturchnęła ramieniem stojącego obok Sahaka i mrugnęła do niego zawadiacko.
No jaka ta Renatka zabawowa, patrzcie państwo. Może ją jeszcze trzymały dragi z urodzin Tahiry.

_________________

 
 

I said, "I would never fall unless it's You I fall into"

milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400
Tahira jak zwykle zrobiła show. Ta ciężarówka, te bałwany. Od razu zrobił zdjęcie, ciesząc się jak dziecko na ten widok. Chyba nawet się słabo uśmiechnął, doceniając gest kobiety. Ta korona, te czarne włosy Carol. Wszystko było piękne. Nawet poprosił Tahirę, żeby zapozowała ze swoim dziełem. Tuż przed wyjazdem, ustawił sobie kilka tapet w telefonie. Na jednej było jego zdjęcie z Idą, które sobie zrobili na jednej z randek. A drugą było zdjęcie Alp. Oczywiście, obecnie miał przestawioną na góry, bo nie mógł jeszcze wszystkim oznajmić, że ma dziewczynę. Doceniał również, że Silvan go chwalił. Potrzebował tego, potrzebował uznania. I tam dziewczyny gadały o bitwach na poduszki, o zakupach kilogramów (cholera, będzie ktoś im to musiał tachać) mąki. No spoko, Maurice przywykł, że nie umie się cieszyć wieloma rzeczami. I wtedy weszła ona, jego mama. Kochał ją bardzo, ale czasem potrafiła mu wszystko zepsuć. Jak nie psychikę to cwany plan, żeby szaleć z Idą nad ranem. Ale trzeba było grać, trzeba było z tego jakoś wybrnąć.

- Ja tam mam sypialnię, ja się nigdzie nie ruszam. A nie wiem, czy Ida zrezygnuje z drugiego najlepszego pokoju tutaj. – Wzruszył ramionami patrząc obojętnie. – A się schodźcie, już mnie nic nie zdziwi. Mogę wam nawet rzucać kwiatki na ślubie, pięknie bym wyglądał z wiklinowym koszyczkiem. Tak pruderyjnie. – Zażartował lekko zmieniając temat. Niech się w końcu od niego odwalą i dadzą mu spędzić trochę czasu ze swoją dziewczyną, której unikał jak ognia. Cholera, on dawno nie był tak niestabilny. Chwiejny się zrobił, jak taboret, który leżał gdzieś w garażu. Historia tego mebla była barwna i huczna.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Cerise Dracula

Cerise Dracula
Liczba postów : 150
- Za kogo ty mnie masz, Carol? Mam kakao i dwie tabliczki w bagażu. Ale... tak, idą święta, większe ilości się przydadzą - uznała Cerise, posyłając uśmiech drugiej wampirzycy. Niektórym może i wystarczała sama krew, ale Cerise do tych osób nie należała. Chciała kawy. Czekolady. Ciasteczek. Chipsów. I całego niezdrowego jedzenia, którym jako wampir mogła się objadać, bez obaw o takie rzeczy jak utycie, choroby i nadciśnienie.
Popis Tahiry przywitała jeszcze radośniejszym uśmiechem i nawet skłoniła się przed nią teatralnie, doceniając w ten sposób jej popis. Tak, cała Tahira. Wszystko, co robiła, musiało zwracać uwagę i być w wielkim stylu, ale przy okazji też wywoływało mimowolny uśmiech na ustach. Cerise oczywiście też zrobiła zdjęcia, pilnując jednak, aby nie było na nich samych wampirów, chociaż pewnie byłoby to piękne zdjęcie, każde z nich obok swojego bałwaniego odpowiednika.
- Miałam zamiar ulepić bałwany, ale chyba mnie wyręczyłaś! - zawołała do niej. - Za to ktoś będzie chętny na łyżwy albo narty... hm, może pojutrze w nocy? - spytała całkiem radośnie. No ciężko było nie poczuć świątecznej i zimowej atmosfery w takim klimacie!

Silvan nie musiał się obawiać. Na razie. Cerise dziś i jutro, tak z okazji Wigilii, postanowiła nie pytać go o postępy w lekturze.
Zrobi to dopiero pojutrze.
- Teraz musicie się pobrać, tylko po to, by Maurice rzucał te kwiatki. Zwłaszcza jeśli obieca jeszcze założyć wianuszek - oświadczyła, kiedy już wszyscy byli w środku. - Jakieś plany, które powinniśmy poznać, czy na razie mamy iść się rozgościć? - spytała, zerkając na wyrysowany plan budynku. Oczywiście, pytając o plany miała na myśli takie szczegóły, jak jutrzejsza Wigilia czy przyjęcie urodzinowe Mauricego.
Ewentualnie ślub, na którym będzie rzucał kwiatuszki.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Skrót statystyk : S: 0/5
SPT: 3/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktorka
— Nauki ścisłe: chemia (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
1. Nadwrażliwość [-2 PRC]
2. Alergiczka: ananas, laktoza [-2 PRC]
3. Potępiona: Islam [-1 skup]
4. Nienasycona [-2 OP]
5. Niestabilna [bezsenność, PTSD -4 OP]

MUTACJE POZYTYWNE
1. Farciara
2. Predatorka [+1 PRC]
3. Szósty zmysł [+1 S,OP]
4. Mistrzyni skupienia [+2 OP, skup]
5. Syta [+2 OP w przypadku głodu]
Liczba postów : 1123
Na lotnisko pojechała z Silvanem, chociaż nadal między nimi było pewne spięcie po wydarzeniach które miały miejsce w jego mieszkaniu. Starała się być całkiem miła i udawać, że wcale nie ma jeszcze do niego pewnego żalu za to wszystko, ale była świadoma, że nie tylko ona jeszcze nie do końca przetrawiła wszystko co się wtedy wydarzyło. Nie mogła jednak jechać z Mauricem, z którym też sytuacja od urodzin Tahiry była nieco dziwna. Miała wrażenie, że coś się stało, ale zrzucała to na karb ogólnej ekscytacji i poddenerwowania wyjazdem, dopinania wszystko na ostatni guzik i małej ilości czasu, którą mieli okazję spędzić razem. Dalej robiło jej się przyjemnie ciepło na sercu jak uświadamiała sobie, że byli już oficjalnie razem, nawet jeżeli stało się to strasznie szybko. Dwa miesiące wcześniej nie umieli się do siebie normalnie odezwać, a teraz byli czymś więcej, a Ida dawno nie czuła się tak dobrze jak u jego boku.
W samolocie siedziała blisko Halide, pijąc z nią szampana i plotkując na wszelkie tematy. Oglądały razem memy i tiktoki, czasami śmiejąc się w głos. I chociaż towarzystwo Halide było naprawdę wspaniałe, to czasami zerkała w stronę Hoffmana, nie mogąc się doczekać, kiedy znajdą chwilę dla siebie. Obiecał jej jacuzzi, narty i duże łóżko, i miała nadzieję, że wszystkie te obietnice spełni.
Już w Szwajcarii nie mogła się powstrzymać od oglądania widoków za oknem, które były zadziwiająco piękne. A jeszcze piękniejsze były bałwany przed ciężarówką, którą przyjechała Darbinyan. I chociaż Ida chciała je od razu skomplementować, to ją też przeraziły słowa o laboratorium. Miała coś powiedzieć, ale Silvan odezwał się pierwszy. Okej, to był nadal ich lab, być może tylko trochę się wzruszyła przez te słowa.
Powiedz tylko, że to nie jest mój fartuch z domu. — Zapytała z nadzieją w głosie, bowiem była bardzo przywiązana do swojego ulubionego fartucha. Miała ich oczywiście więcej niż jeden, ale ten konkretny miał najlepsze kieszenie i jej się w nim najlepiej pracowało.
Przy losowaniu Maurycy odwalił naprawdę dobre przedstawienie, a ona musiała naprawdę całą swoją siłą woli powstrzymać się przed zbędnym komentarzem. Nie chciała ryzykować parsknięcia śmiechem, albo powiedzenia czegoś sugestywnego. No i nie każdy był takim doskonałym aktorem jak jej chłopak, jeszcze ktoś mógłby coś wyczytać z jej twarzy. Rzuciła więc w niego jedynie obojętnym spojrzeniem, a wtedy odezwała się Constanza. Ida jedynie wzruszyła ramionami.
Już wolę pokój koło Maurice'a, niż obok Silvana. — Odpowiedziała beznamiętnie, co było jednak prawdą. Może niekoniecznie przez jakieś wielkie kłótnie między nią, a Zimmermanem, bo ich niesnaska nie była aż tak zaawansowana, żeby przeszkadzało jej mieszkanie obok siebie, ale ona naprawdę wolała pokój obok Hoffmana. Z nieco innych względów. — Poza tym, na drugim piętrze muszą być naprawdę ładne widoki. — I nie chodziło jej tylko o Alpy.
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
To ja pomogę z walizkami — zaoferował się Sahak, patrząc na przekomarzanki. — Zaniosę twoją — powiedział do Renaty i odebrał jej bagaże oraz manatki Cerise. Sahak był wysoki i ogólnie rzecz biorąc górował nad innymi (nawet jeśli był niższy od Maurice, to nie miał jego smukłej budowy), zajmując więcej przestrzeni, ale przez spokojne usposobienie oraz łagodność, z jaką się nosił, większość osób zapominała, że Theotokos obdarzyła go niezwykłym darem siły wraz z życiem w ciemności. Jego czyn nie był absolutnie bezinteresowny, swoją walizkę bowiem również zostawił w pokoju Renaty, uznając, że w zamieszaniu dookoła losowania, nikt nie zauważy. Na pewno nie Cerise, która miała niesamowity dryg do wszystkich spraw komputerowych i w przypadku kryminału okazywała się wyjątkowym zmysłem, tak w przypadku relacji międzyosobowych, była absolutnie niespostrzegawcza.
On podczas lotu specjalnie nic nie robił. Czytał papierowe wydanie miesięcznika Le Monde diplomatique, wymieniał się uwagami z Narine i Silvanem na tematy związane z polityką, biznesem i słuchał o odkryciach naukowych, czyli same nudne rzeczy, które robią bardzo poważne osoby. Losowanie wydało mu się interesującym sposobem na rozłożenie gości, zwłaszcza że słyszał co nieco o antypatii Maurice do najnowszego nabytku ich patologicznej specyficznej rodzinki, ale w gruncie rzeczy, nie wiele mu to robiło. Byli nieco jak rodzina Addamsów. Uroczy, niemal popkulturowa, z dreszczykiem. I dużą ilością trupów. Zwłaszcza po stronie Scaletti, z których właściwie nikt nie jadł jako podstawy syntetyków.
To jaki jest plan na najbliższe dni? — zapytał. — Kiedy świętujemy co? Niestety z powodów politycznych, w Sylwestra na kilka godzin wylatujemy z Renatą do Paryża, ale wrócimy najszybciej, jak będzie to możliwe.
Od razu zapowiedział, żeby sytuacja była jasna i nikomu nie było przykro, że ich nie będzie.
Rozejrzał się po przestrzeni. Ukłucie smutku w sercu. Masywy dookoła przypominały mu o Haystanie, jego ojczyźnie, w której już nigdy nogi nie postawi. Obiecał to sobie. Natenczas, pozostało mu zakochać się w Szwajcarii.

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Carol Moreau

Carol Moreau
Liczba postów : 64
Niemalże gwizdnęła, gdy tylko się zorientowała, jakie bałwankowe przywitanie zgotowała im Tahira. Było to… właściwie to aż brakowało jej słów – rzecz wręcz haniebna, gdy aspirowało się na prawnika, który to przecież powinien być bardzo, ale to bardzo wygadany.
- Kadzidła, nie zapominaj o kadzidłach – rzuciła, niby na poważnie, niemniej raczej to był żart. Choć z drugiej strony, dodatek ładnych zapachów nikomu by nie zaszkodził. I prawie by zapomniała uwiecznić te chwile, niemniej zachowanie Maurice sprowadziło nieco Carol na ziemię. Tak, te bałwany musiały być uwiecznione. I nie tylko bałwany, nie omieszkała pstryknąć paru zdjęć również i pozostałym tu obecnym. Z naciskiem na Connie. I Sahaka, bo czemu by nie.
- Możesz? Trzymam za słowo, Maurice – oświadczyła. Być może w złej chwili rzucił wzmiankę o kwiatkach, a może to też był żart, płynący z wesołej skądinąd atmosfery.
- Nawet sama ci ten koszyczek przygotuję! – oświadczyła jeszcze. I w zasadzie – tak, jak najbardziej byłaby do tego zdolna. Choć zapewne paliłaby się również do kroczenia obok Hoffmana, by również rzucać kwiatki na ślubie własnej matki, chociaż myślała raczej o innym niż o tym z Silvanem.
- No… jutro chyba klasycznie? – podsunęła, marszcząc nieznacznie brwi. Chyba że inni mieli inną wizję. W każdym razie, jeśli chodziło o Carol, to ta planowała wycisnąć z możliwości kuchni Maurycego, co się tylko dało – może również porywając i inne wampiry do pomocy. O ile wyrażą taką chęć.

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Ze szczerym rozbawieniem przysłuchiwał wymianie zdań pomiędzy Renatą, a Mauricem. W przeciwieństwie do przyajciołki on nawet przez chwilę nie próbował zachować pokerowej twarzy. 
- Rzucać kwiatkami? Tak jak wtedy gdy miałeś sześć lat? - spytał unosząc jedną brew do góry. - Załóż jeszcze wianek jak sugeruje Cerise i uśmiechaj się na zdjęciach, to poważnie się z mamą nad tym zastanowimy. - powiedział, rzucając rozbawione spojrzenie wampirzycy, której w obecnej chwili było pewnie bliżej, i bardzo dobrze, naprawdę trzymał za nich kciuki, do oficjalnego zatwierdzenia swojego związku z innym przebywającym tutaj wampirem. 
Po słowach Idy, na bardzo krótką chwilę, uśmiech opuścił twarz Silvana. Mówiła tak tylko z czystejj złośliwości, czy naprawdę tak myślała? Przecież z tego co wiedział, a informacje miał prawie na pewno aktualne, Ida wolała pójść do zakonu, niż mieć coś wspólnego z Mauricem. Niestety nie był w stanie nic odczytać z jej twarzy, na którą jedynie przelotnie zerknął, udając że był bardziej zainteresowany ekranem swojego telefonu, który chwilę temu wyciągnął z kieszeni, by coś sprawdzić, niż jej słowami. Niech szerszeń nie myśli, że udało mu się go użądlić. Prawdę mówiąc już chyba nawet nie był na nią zły za sytuację w laboratorium. Po prostu były momenty, takie jak te, gdy na różne sposoby przypominała mu, że dalej nie miała sobie nic do zarzucenia w tamtej kwestii, a na to nie potrafił reagować inaczej niż sarkazmem lub drobnymi złośliwościami. 
- Tylko proszę nie hałasujcie zbytnio za dnia - powiedział w stronę tamtej dwójki. - Głupio by było, gdyby reszta się nie wyspała przez wasze krzyki - Krzyki spowodowane awanturami o wszystko i nic oczywiście. Czasami zastanawiał się, jak udało im się przetrwać tamto wesele.
- Postarajcie się tylko nie zakończyć i tego przyjęcia trupem - rzucił do Sahaka na informację o planach jego i Renaty na Sylwestra. Od tamtego feralnego balu minęło już na tyle czasu, przynajmniej dla niego, że nie miał problemu, by nieco żartować z tamtej sytuacji.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257

Tahira na wzmiankę o laboratorium posłała tylko Silvanowi w powietrzu buziaczka doprawionego modnym ostatnio mrugnięciem oka. Potem jednak rozmowa potoczyła się szybko i tak jak bardzo nie chciała wielu rzeczy widzieć czy słyszeć, to te działy się obecnie niemalże lawionowo. Było na szczęście wkoło tyle kolorów i tyle śniegu, emocji z powitania i rozpoczęcia zupełnie nowej na pewno fantastycznej kurwa przygody, że nie zamierzała skupiać się na czymkolwiek, a pozwolić myślom płynąć rozbieganie i iskrząco jak biały zimny puch gnieciony przez ich lansiarskie śniegowce.

No ale jak Silvan powiedział, że Ida i Maurice mają nie hałasować to parsknęła stłumionym śmiechem, a potem rozkaszlała się a potem rzuciła tylko:

– To idę po rzeczy, widzimy się potem! – i wykonała taktyczny odwrót w stronę ciężarówki. – Kto ostatni w jaccuzi ten pomarszczona cebula! – dodała jeszcze przez ramię wesołkowato – Taaaak wzięłam strój pruderyjne dziady! – ...i jeszcze krzyknęła gdzieś z okolicy ciążarówki, a potem zniknęła w jej trzewiach radując się z każdej lodówki wypełnionej alkoholowym sintmixem, jakby była gwiazdka w maju, czy coś...


ZT do zobaczenia w innych tematach :*
ps. zostaję w swoim pokoju :*

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633

Connie nie zamierzała nękać swoich dzieci dłużej niż to było potrzebne (to znaczy, w ogóle nie było „potrzebne”, ale rozumiecie, co mam na myśli). Nie ciągnęła dłużej żartu, wystarczyło już, że potoczył się on dalej bez jej udziału, jak kulka śniegowa spuszczona ze zbocza. Kiedy inni się przekomarzali, ona jedynie obserwowała reakcje, tu i ówdzie dodając dwa do dwóch, gdzie indziej zaś zauważając rzeczy zupełnie neutralnie.
— Trup rzadko służy tego rodzaju interesom, ale niczego nie mogę obiecać — odpowiedziała Silvanowi, rzecz jasna żartobliwie. Chyba. W końcu gospodarzami byli Ereteinowie, przebiegłe, czarowne skurczybyki. Jeśli którykolwiek użyje na Renacie swoich wdzięków naprawdę nie ręczyła za siebie.
Poczekała, aż Maurice wydał dyspozycje co do przebiegu tego wieczoru (oraz następnych), gotowa rozgościć się w pokoju, który jej najdroższy syn z pewnością obiektywnie i bez oszukiwania jej wylosował.

_________________

 
 

I said, "I would never fall unless it's You I fall into"

milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Carol Moreau

Carol Moreau
Liczba postów : 64
Trup sam w sobie nie był powodem do żartów, zwłaszcza gdy pamięć o tym, co wiązało się z jego pojawieniem te dwa miesiące temu, pozostawała całkiem żywa. Wtedy nikomu nie było do śmiechu, to raz, dwa, poszkodowana została Tahira, nawet jeśli uszczerbek na zdrowiu nie należał do trwałych (wielkie niech będą dzięki wampirzej regeneracji!), trzy – zdaje się, że ze stołka spadła głowa rodu. Tak że: jeden trup, konsekwencji wiele.
Teraz jakoś cienie zdążyły się schować, a wzmianka o potencjalnym nieboszczyku jakoś wpasowywała się w kategorię „hihi, musiałby się cud, żeby faktycznie coś takiego się odwaliło”. Zapewne chodziło o ton, jakim rzucano uwagi na ten temat; wszak paranoja jednak kazała spodziewać się wszystkiego najgorszego.
Choć tyle, że sama się nie wybierała do Ereteinów, co nie sprawiało, że przez to mniej będzie się obawiać o Connie i Sahaka.
Toteż tylko pokręciła w duchu głową; a gdy zaś wszystkie dyspozycje zostały wydane i uzgodniono najważniejsze punkty – udała się ze swoimi tobołami do przydzielonego pokoju.
I napadła na kuchnię Maurycego bez najmniejszych ceregieli. Obrabowała też – nie dosłownie, oczywiście, to nie te czasy, kiedy musiała kraść – sklepowe półki.
Cóż, kuchnia miała stać się królestwem Carol na całkiem długą chwilę – wszystko, bez czego święta nie mogły się obejść, samo się przecież nie zrobi!

|zt

Sponsored content


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach