6 XI 2022 - Now our rainbow is gone

2 posters

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400
First topic message reminder :

Spotkanie z rodziną było czymś traumatycznym. Wydostawszy się stamtąd, od razu skierował się do swojego auta, które zaparkował niestety daleko, z powodu braku miejsc. Usiadł za kierownicą i chwilę po prostu tak siedział. Dopiero wtedy pozwolił sobie na upust wszystkich emocji. Najpierw pociekły mu pojedyncze łzy, jedna za drugą leciała mu z oczu, skalając blady policzek mężczyzny. Pociągał nosem, licząc że to powstrzyma, ale zaraz po tym nie wytrzymał. Zaczął płakać, opierając głowę o kierownicę. Kłótnia z matką i ojcem go osłabiła. Ale najgorsze było wyrzucenie z siebie wszystkich żali, które trzymał w sobie i złamanie maski. Przyznał się do słabości, czyli do czegoś czego twierdził, że nie miał. To było niewybaczalne. Dostanie również takiej miłości matczynej go przygniotło, sprawiło, że się złamał. I w samochodzie dał upust wszelkim emocjom. Nie łatwo było mu siebie zrozumieć, więc histeria jedynie się namnażała. Zaczął uderzać ręką o kierownicę i wydał głośny szloch. Jak to było, że narcystyczny Maurice przyznał się, że potrzebuje pomocy, że wcale nie jest idealny. To go zraniło wskroś. Samą kłótnię z Renatą, by przeżył, ale zwieńczenie tego wszystkiego już było czymś, czego nie potrafił zdzierżyć. A sama wizja powrotu do pustego mieszkania, gdzie nikt na niego nie czekał. Jeszcze bardziej go dobijała. Pierwszy raz od dawna uznał, że chciałby tam kogoś zastać. Ponieważ czuł, że już długo samemu sobie nie poradzi. Dostrzegł, że są problemy, których sam nie rozwiąże i nie potrafił się z tym pogodzić. Gdyby ktoś mu zrobił zdjęcie, to nadawałoby się na okładkę Vogue’a z tytułem „Pieniądze nie dają szczęścia”. Siedział w tym swoim drogim aucie, kosztownym sweterku i otoczony karbonem, a jednak miał załamanie. Zajęło mu to jakieś piętnaście minut, żeby w ogóle się uspokoić. Żeby być zdolnym do prowadzenia auta. Wpierw jednak włączył swoją smutną playlistę.

Jechał nocą, więc nie było tyle samochodów. Światła oświetlały drogę, oślepiając go niekiedy. Zrobił nawet coś, czego zwykle nie robił. Wyjął awaryjną paczkę papierosów ze skrytki, otworzył okno i zaczął palić w samochodzie. Nadal płakał, ale już ciszej, skryciej. Powoli już nic nie czuł, obojętniał z bólu. Chciał się wydostać z tego miasta. Najchętniej by wyjechał w ogóle z kraju i zerwał ze wszystkimi relacje. Jednakże, po pojednaniu z rodziną, nie mógł zrobić takiego numeru. Chociaż korciło, walczył z tą chęcią. Wiedział, że gdyby to znowu zrobił, to by nie było już czego zbierać po wszystkim. Łzy w oczach mu rozmazywały obraz, miał ponad sto na liczniku i o mało nie wypadł z zakrętu. Miał już wszystko gdzieś. Dojechał z piskiem opon na swój parking i wyskoczył z auta jak poparzony. W drodze palił dalej szlugi, jedynie robiąc przerwę na windę. Po wejściu do domu od razu poszedł do swojej łazienki, gdzie chciał zmyć z siebie wstyd, złość i smutek. A także i krew matki, którą miał na sobie. Wziął długi, chłodny prysznic, a następnie przebrał się w szare dresy (spokojnie, markowe) oraz czarną bluzę z kapturem, która na środku miała logo Givenchy Paris. Z mokrymi włosami, udał się w ten listopadowy wieczór na balkon, żeby dalej palić. Pomagało mu w uspokojeniu. Usiadł na jednym z foteli, włożył słuchawki do uszu i wpadł na bardzo zły pomysł. Słuchanie Adele „Love in the dark”, uświadomiło mu kogo mu brakowało.

Walczył z tym uczuciem. Nie chciał żadnej bliskiej relacji, w sumie to w ogóle myślał, że nikogo nie potrzebuje. A w szczególności Idy. Próbował jak najbardziej się zdystansować od niej. Poszedł w objęcia innej, ale zorientował się, że to nie to samo. To nie był ten sam chłód, ta sama dynamika. Sam nie potrafił zrozumieć, czemu go tak do niej ciągnęło. Maurice myślał, że to jakieś przekleństwo. W końcu jak on, wielki Pan Hoffman, mógł paść ofiarą uczucia. Nie była to miłość, nie było w tym nic romantycznego. Było to dziwne pożądanie. Chciał móc ją znowu mieć. Pragnął znowu ją przytulić i schować się w jej objęciu. Dlatego też wyjął telefon i napisał dość desperackiego smsa. Następnie schował urządzenie, włączył tryb nocny, żeby nie dostać żadnych powiadomień i siedział słuchając tym razem jeziora łabędziego, Tchaikovskiego. Uprzedził portiera na dole, że może przyjść Ida Olszewska, żeby ją wpuścił. Założył, że przyjdzie. W końcu kto by go zostawił samego? Poza w sumie wszystkimi. Zamknął oczy i nawet chyba przysnął, aż nie obudził go dzwonek w domofonie. Na szczęście miał otworzone drzwi balkonowe, więc usłyszał go i poszedł zobaczyć kto to. Miał podgląd z kamerki, więc dostrzegł, że stał nie kto inny, jak ona. Serce mu szybciej zabiło. Zobaczył swoje odbicie w lustrze, wyglądał jak siedem nieszczęść. Blady, mokre nieuczesane włosy, dres, ale powtórzył sobie to co zawsze. Wiedział, że nawet będąc w takim stanie jest w sexy bomba era i, że nawet kobiety lubią romantyzować załamanych mężczyzn. W końcu otworzył jej drzwi i już ją widząc, trochę go wryło w ziemię. Nie wiedział, jak przywitać Idę. Maurice uznał, że jednak będzie szedł w zaparte. Że wcale jej nie odrzucił, że wcale nie potraktował, jakby żałował każdego wspólnego pocałunku. Przesunął się tak, żeby mogła wejść do środka. Była pięknie ubrana, świetnie wyglądała. Patrzył na nią i się nie odzywał. Nie wiedział w sumie do końca jak to wszystko zacząć. Od niego można było wyczuć szampon, płyn do mycia oraz intensywną woń papierosów, które namiętnie palił odkąd wyszedł z mieszkania ojca.

- Dziękuję – powiedział patrząc jeszcze kątem oka na lustro. Wciąż miał zaczerwienione, lekko opuchnięte oczy. Kurwa. Nie chciał wyjść na ofiarę. On był predatorem, a nie cholernym zajączkiem. Pragnął przytulić Idę, ale wiedział, że prędzej go kobieta pobije, niż da się dotknąć. Jak gdyby nigdy nic, wyciągnął z kieszeni dresów paczkę czerwonych marlboro i pokazał jej. – Wyjdziemy zapalić? – Spytał wiedząc, że bez szluga, albo mocnej dawki alkoholu z krwią, nie przeżyje. Nie potrafił załatwiać spraw uczuciowych, nie miał w tym żadnej wprawy. Trochę żałował, że zaprosił Idę. Aczkolwiek Maurice wewnątrz naprawdę się cieszył, że przyszła. Bez tego by sobie nie poradził. Potrzebował jakiegoś wsparcia. Liczył również, że wampirka się przełamie i nie będzie dalej na niego zła. W jego oczach, wciąż zrobił to co musiał. Nie chciał się tłumaczyć, nie zamierzał jej mówić gorzkiej prawdy, która stała za jego zachowaniem. Musiał być w jej oczach wspaniały, musiał ją powalać na kolana swoją odwagą i pewnością. Inaczej by się nie czuł sobą.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Skrót statystyk : S: 0/5
SPT: 3/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktorka
— Nauki ścisłe: chemia (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
1. Nadwrażliwość [-2 PRC]
2. Alergiczka: ananas, laktoza [-2 PRC]
3. Potępiona: Islam [-1 skup]
4. Nienasycona [-2 OP]
5. Niestabilna [bezsenność, PTSD -4 OP]

MUTACJE POZYTYWNE
1. Farciara
2. Predatorka [+1 PRC]
3. Szósty zmysł [+1 S,OP]
4. Mistrzyni skupienia [+2 OP, skup]
5. Syta [+2 OP w przypadku głodu]
Liczba postów : 1144
Kiedy usłyszała jego śmiech sama miała ochotę się zaśmiać. Zrobiło jej się strasznie ciepło na sercu, czuła się jakby udało jej się osiągnąć coś praktycznie niemożliwego. Maurice jeszcze kilka chwil wcześniej był na skraju jakiegoś ogromnego załamania nerwowego, a tutaj jej głupi komentarz sprawił, że mężczyźnie zrobiło się lepiej. Cieszyła się, że udało jej się doprowadzić go do takiego stanu, że faktycznie to, że została mu jakoś pomogło. Nawet pomimo początkowego falstartu i gorzkich słów wypowiedzianych do siebie. Ostatnie dni nie były dla niej łatwe. Szukała czegoś co pomoże jej odciągnąć uwagę od wszystkiego co stało się na weselu i po nim. Była w fatalnym humorze i nie chodziło tylko o odrzucenie jej, chociaż ten fakt też się do tego przyczynił.
Czy ty mi wypominasz wiek? — Teatralnie się oburzyła. Ludzie zazwyczaj nie chcieli myśleć o tej magicznej trzydziestce, a w tym wypadku liczba ta była dla Maurycego naprawdę mała. Idę przez chwilę zastanowiło jaki on był te ponad sto pięćdziesiąt lat wcześniej. Czy już wtedy uciekał przed światem budując dookoła siebie mur. Czy już wtedy uważał, że uczucia były słabością. Wiedziała, że wiele jeszcze przed nią, że będzie musiała w końcu się przeprowadzić, zmienić otoczenie, zapomnieć o rodzinie. Na razie jeszcze jednak o tym nie myślała, skupiając się na pozytywach wampirzego życia. Będzie miała czas dojrzeć do wieczności, na szczęście z dobrymi ludźmi dookoła. Ostatni tydzień myślała o tym co straciła i będzie musiała stracić, i naprawdę nie chciała wpadać znowu w te myśli, kiedy była przy nim. Bo ona, tak jak i on, nie była gotowa podzielić się z nimi niektórymi przemyśleniami. Być może by umiała się całkiem otworzyć, gdyby ich weselna historia zakończyła się inaczej. Teraz, chociaż stała tuż obok niego, nie potrafiła mu kompletnie zaufać, nie umiała wyznać mu niektórych rzeczy, bojąc się wyśmiania, odrzucenia i tego, że jej to kiedyś wypomni.
Gdyby potrafili lepiej rozmawiać domyśliliby się, że doszło między nimi do nieporozumienia. Ida nie pytała, czy wyżalenie jej się mu pomogło, tylko czy rozmowa z rodzicami sprawiła, że poczuł się lepiej. To, że pozostawiła go rozbitego nie znaczyło, że nie osiągnął jakiegoś katharsis, że rozchwiany emocjonalnie nie znalazł jakiegoś spokojnego miejsca w duszy, w którym mógł przeczekać najgorsze. Chociaż wydawało się, że to w jej ramionach odnajdzie tę ciszę i spokój, którego tak szukał. Że to ona miała mu pomóc. Powiedział, że może kiedyś uda mu się zwierzyć, ale chyba oboje średnio w to wierzyli. Nie na takiej stopie na której żyli. Nie kiedy co chwila się od siebie odwracali, tylko po to by powrócić do siebie stęsknieni swojego chłodu. To Ida była w tym wszystkim na przegranej pozycji. On mógł być okropny, wredny, złośliwy i chamski, mógł ją ranić i krzywdzić, a ona i tak przy nim trwała, pokazując mu, że wcale tak nie musi być. I nawet jeżeli powoli to zaczynał rozumieć i się poprawiać, to zmiana nie mogła nastąpić z dnia na dzień. Nie kiedy budowa poprzedniej wersji trwała prawie dwie dekady.
Obydwoje chyba odnaleźli to czego szukali, kiedy ich ciała ponownie się zetknęły. Ida też przymknęła oczy, skupiając się na zapachu tytoniu, który otaczał ich ciała, słuchając ich powolnych, miarowych oddechów. Nie umiała określić jakie uczucie nią targało. Czy była to ulga, tęsknota czy może jakaś nieznana jej emocja, wymieszanie lęku z ekscytacją. Nie zdziwiła się, że nie odpowiedział jej na to co powiedziała. Sama by nie wiedziała co powiedzieć. Wystarczyło, że ponownie ją chwycił tak, jakby przynosiła mu ciepło i radość, których tak mu brakowało. Mogłaby tak stać, nie zważając na upływający czas i konsekwencje, bo, co dziwne, czuła się bezpieczna. Ironicznie, mężczyzna który najbardziej ją w ostatnim czasie ranił, sprawiał też, że ponownie odzyskiwała spokój i ulgę. W pewnym momencie poczuła na czubku głowy jego usta i prawie kolana się pod nią ugięły. Nie dlatego, że był bardzo czarujący i szarmancki, manipulując nią by osiągnąć jakieś swoje cele. Dlatego, że ten gest dużo dla niej znaczył, był bardzo intymny i uroczy. Poczuła się jak w hotelowym łóżku, kiedy już prawie zasypiali, wtuleni w siebie. Tamtego wieczora była naprawdę szczęśliwa, a to jej o tym przypomniało.
To ty jesteś przeraźliwie wysoki. — Odpowiedziała mu trochę zgryźliwie, ale taka była prawda! Ida była typowego, przeciętnego europejskiego wzrostu kobiety. To, że Maurice wyrósł, przerastając swojego ojca, nie znaczyło, że nagle ona była okropnie niska. Nie to, żeby jej szczególnie przeszkadzał jego wzrost. Czasami mogło być im niewygodnie, ale nic wyjątkowo niekomfortowego. Może jej punkt widzenia zakłócał fakt, że zazwyczaj przy ich spotkaniach większość wieczoru miała wysokie buty. — A tobie nie jest wygodnie? — Jeżeli to była aluzja, to Ida jej nie wyłapała, dalej trochę oszołomiona jego czułością. Sama też zjechała ramionami trochę niżej, ustawiając je bardziej naturalnie, nie przestała jednak jedną z dłoni jeździć w górę i w dół, w drobnym geście pokazującym, że dalej była obok. — Chcesz usiąść? — Zapytała, zerkając na kanapę. Nie wiedziała co zrobić, bo jej rozum dalej twardo stawiał jej warunki, gdzie przytulanie to było najwięcej, co mogła mu zaoferować tego wieczoru, a serce wręcz krzyczało, żeby sięgnęła do jego twarzy i ponownie poczuła jego usta na jej. Postanowiła jednak być silna. W końcu wytknął jej wcześniej naiwność i to on "dla świętego spokoju" zignorował ją w pokoju hotelowym. Nie zamierzała się ponownie podkładać, nie chciała zostać odrzucona, nawet jeżeli nic nie wskazywało na to, że miałby się odsunąć, gdyby spróbowała.

_________________
You better run like the devil 'cause they're never gonna leave you alone
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400
Trzydzieści lat było niczym dla Maurice’a. Sam ledwo pamiętał, jak to było mieć te trzy dekady na akrku. Był świeżo po studiach, podróżował z matką i już wtedy pracował w fachu, przy którym został do dziś. Nie miał postawionych, aż tylu murów, ale już wtedy był dość zdystansowany emocjonalnie, niezależny, całkiem samotny. Opuszczając Szwajcarię, tęsknił za nią od razu. Jednakże, chciał się rozwijać, chciał wiele osiągnąć, a to umożliwiała mu tylko matka i nauka u niej. Chwilę nawet głupio się czuł podrywając tak młodą kobietę. W końcu on miał mieć zaraz dwieście na liczniku, a wedle zasady podzielić na dwa i dodać siedem, trzydzieści nijak nie wychodziło. Aczkolwiek, miał takie konwenanse gdzieś. Przecież nie mieli się żenić, ani obiecywać sobie niczego. Spotkali się po to, żeby nie był samotny. A to, że gdzieś z tyłu głowy liczył na coś więcej, było nie ważne. Zdawał sobie sprawę, że na to nie był jeszcze czas. Że na razie musiał na nowo przekonać ją do siebie, żeby w ogóle coś takiego proponować. Sprawa nie była łatwa, ale Maurice wiedział, że jak najbardziej wykonalna. Wierzył w siebie. W końcu matka go nauczyła, żeby brał co chce i zapamiętał tę lekcję nadzwyczaj wyraźnie w porównaniu do innych.

- Tak Ida, trzydzieści to w końcu tak wiele. Przypominam Ci, że w grudniu obchodzę dwusetkę. – Odparł wiedząc, że jej reakcja była teatralna, a nie prawdziwym oburzeniem wywołanym przypomnienie wieku. Cieszył się, że już na siebie nie warczeli, a zaczęli normalnie rozmawiać, było to miłą odmianą do tego co się wcześniej działo. I choć latami tak funkcjonowali, to tego wieczora zamierzał dać temu kres, choćby tylko na kolejne kilka godzin. Bo nie oszukiwał się, nie wierzył, że ta relacja zmieni się w coś poważnego. Nawet gdyby bardzo chciał to wątpił, żeby był w stanie długo podtrzymywać swoją naturalną formę szczęścia. Choć z zasady by wynikało, że normalna forma stanowi coś co przychodzi łatwo, to w jego przypadku trzeba było ją odkopywać na wierzch i podtrzymywać przy życiu. Aczkolwiek, bliskość z Idą była niczym respirator dla tego starego, zakurzonego Maurycego, którego pogrzebał ponad sto lat temu.

- To też prawda, ale przypominam Ci, że masz teraz szpilki. Bez nich bym musiał chyba klęknąć, żeby Cię pocałować. – Odparł żartobliwie, dość celowo, żeby zobaczyć jej reakcję na wspomnienie całowania. Z tego kąta nie mógł zobaczyć jej odbicia, aczkolwiek usłyszeć przyśpieszone oddychanie, rytm serca, czy też po prostu usłyszeć reakcję, już mógł. Nie zamierzał się dalej kryć, że chce pozostać przy przytulaniu do wschodu słońca. Oczywiście i tym by nie pogardził, łaknąc kontaktu fizycznego z nią. Aczkolwiek, ten głos w jego głowie wciąż go namawiał, że może być między nimi coś więcej.
- Jest mi wygodnie, nie martw się. Aczkolwiek możemy usiąść. – Odpowiedział i biorąc ją za rękę, zaprowadził ją na białą kanapę. Usiadł pierwszy przesuwając się, żeby Ida miała dużo miejsca. Gdy już koło niego dołączyła, objął ją w pasie, przyciągając do siebie. Takim sposobem wciąż mogli na siebie patrzeć, będąc przytuleni do siebie. I to właśnie zrobił, spoglądał na jej delikatną twarz cały czas, analizując niebieskie oczy, pełne usta i podziwiając skrupulatność z jaką był wykonany makijaż. Jak na mężczyznę z XIX wieku, wyjątkowo doceniał sztukę jaką był makijaż. Sam by się malował, gdyby nie to, że byłby niepoważnie odbierany w swym zawodzie. A kurde kusiło kupić drobinkowy, diamentowy rozświetlacz z Fenty i sieknąć go na kości policzkowe i w kąciki oczu. Był pewny, że by wyglądał zjawiskowo.

- Ida naprawdę mi przykro, że tak wszystko wyszło, ale pozwól mi to naprawić – powiedział coś najbliższego przeprosinom, co był w stanie z siebie wykrzesać. A i to nie było dla niego łatwe. Następnie nachylił się i złączył ich usta w krótkim pocałunku. Było niczym w altance, pierwszy, uroczy, delikatny całus. Nie wiedział na ile może sobie pozwolić, aczkolwiek walczył z sobą, czy to w ogóle zrobić. Gdy już poczuł jej wargi, miał wrażenie, że to był dobry wybór. Znowu to on połączył ich usta, ale ktoś musiał. Najchętniej to by nie przestawał, ale wiedział, że musi dać jej czas i wybór. Odsunął się dość szybko wciąż patrząc na jej twarz, oczekując reakcji. Nie do końca był gotowy na odrzucenie, ale i z tym musiał zaryzykować. Nasłuchiwał, wypatrywał, oczekiwał reakcji. Liczył jedynie, żeby to nie był krzyk i oskarżenia. Tego mógłby nie zdzierżyć. A w jego pocałunku nie było złych, nieczystych intencji. Po prostu zrobił to czego potrzebował. Chciał być znowu blisko niej, chciał być z Idą fizycznie, skoro nie potrafił emocjonalnie.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Skrót statystyk : S: 0/5
SPT: 3/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktorka
— Nauki ścisłe: chemia (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
1. Nadwrażliwość [-2 PRC]
2. Alergiczka: ananas, laktoza [-2 PRC]
3. Potępiona: Islam [-1 skup]
4. Nienasycona [-2 OP]
5. Niestabilna [bezsenność, PTSD -4 OP]

MUTACJE POZYTYWNE
1. Farciara
2. Predatorka [+1 PRC]
3. Szósty zmysł [+1 S,OP]
4. Mistrzyni skupienia [+2 OP, skup]
5. Syta [+2 OP w przypadku głodu]
Liczba postów : 1144
Umysł Idy, tak bardzo racjonalny, jeszcze nie do końca łapał wampirze odczuwanie czasu. Dlatego nie zastanawiała się jak dużo starszy od niej jest Maurice, traktując go na mniej więcej jej równolatka, na którego wyglądał. Największe zacięcie mózgu tworzyło się, jak wampir przy niej nazywał Silvana ojcem, bo to jej się nie zgrywało czasowo, ale już się przyzwyczaiła nawet i do tego. W miarę się dogadywali, nawet jeżeli Maurycy miał o wiele więcej doświadczenia życiowego i widział więcej niż jej pradziadkowie. Wolała się na tym nie skupiać, bo wtedy mogłoby się zrobić dziwnie. Szczególnie, kiedy wynikły między nimi pewne rzeczy, za które pewnie zostaliby scancelowani na tiktoku.
Naprawdę? Nie wyglądasz. — Zażartowała. Przez chwilę czuła się jakby rozmawiała z kolegą, który zaprosił ją na plotki, a nie z Hoffmanem, z którym mieli taką skomplikowaną relację. Sama nie umiała jej określić. Nie lubili się, jednocześnie pożądając i łaknąc swojego towarzystwa. Chciała spędzać z nim czas, nie tylko w sposób fizyczny. Chciała go poznać, zobaczyć czy umiałaby go polubić za to, jaki był naprawdę. O miłości nawet nie myślała, nie potrafiła sobie tego nawet wyobrazić. Bieganie za rączkę po Paryżu brzmiało dla niej jak jakaś scena z alternatywnego uniwersum. Zbyt niepasującą do ich życia, zbyt psującą cały obrazek. Zapytałaby się, czy ma jakieś plany, ale wolała nie poruszać tego tematu, kiedy był po takiej emocjonującej rozmowie z rodzicami. Może planowali spędzić je razem, a takie pytanie sprawiłoby, że niemiłe wspomnienia by wróciły, że przypomniałaby mu kłótnię, która zmusiła go do zaproszenia jej tutaj.
Jestem łaskawa dla twoich dwustuletnich pleców. — Odpowiedziała, celowo omijając fakt całowania, chociaż wzięła głęboki oddech, kiedy o tym wspomniał. Nie była pewna czy ten pije do wesela, czy może faktycznie miał na teraz jakieś plany. Średnio wiedziała jak się z tym czuć i chociaż jej serce faktycznie zaczęło bić trochę szybciej, to ona nie była aż tak entuzjastycznie nastawiona. Pragnęła tego i nie było co do tego wątpliwości, ale jednocześnie się po prostu bała co z tego wyniknie.
Dała się zaprowadzić na kanapę, gdzie po tym jak poprawiła sukienkę, ciągnąć ją w dół, usiadła obok niego, praktycznie od razu wtulając się w jego bok. Nie zaczęli small-talku, patrząc na siebie przez chwilę. Jego włosy były coraz bardziej suche, a ze spojrzenia powoli znikała melancholia, którą z łatwością można było zauważyć wcześniej. Nie martwiła się co on o niej myśli, spoglądając na nią z takiego bliska. Była pewna, że wygląda zjawiskowo. Postarała się o to wychodząc z domu, chociaż wcale nie miała skończyć na jego śnieżnobiałej kanapie. I w końcu to znowu on przełamał ciszę. Ida miała wrażenie, że tego wieczoru zapomniała francuskiego, odzywając się praktycznie tylko od czasu do czasu. To on był gwiazdą wieczoru, a ona tylko jedną z drugoplanowych bohaterek, pomagających tworzyć idealną kreację.
Naprawdę mi przykro. Pozwól mi to naprawić.
Gula stanęła w jej gardle. Jej też było przykro. Tęskniła za nim, za jego dotykiem, za jego śmiechem i pocałunkami. Jednak była również zraniona, a wracanie do podobnej sytuacji nie wydawało jej się najlepszym rozwiązaniem. Nie potrafiła wydedukować co będzie dla niej lepsze, co powinna zrobić, żeby za kilka dni czy tygodni nie skończyć tak jak po weselu, bo Maurice stwierdzi, że przestanie mu się to opłacać. Łatwiej by jej było uwierzyć w takie ciepłe słówka, gdyby nie wybuchł na balkonie. Gdyby nie wyrzucił jej tych wszystkich rzeczy. W końcu był obcym facetem, dlaczego więc miałaby mu dawać kolejną szansę na poprawę? Nie zdążyła jednak odpowiedzieć, bo on pochylił się nad nią i ponownie złączył ich usta. Ida poczuła się jak uzależniona osoba, która po odwyku wróciła do nałogu. I średnio jej się to podobało. Nie wiedziała co się dzieje, jak powinna zareagować. Przymknęła oczy, dając mu się pocałować, a kiedy się odsuwał odruchowo jej głowa podążyła za tą jego. Zatrzymała się dopiero po dwóch sekundach, zdecydowanie za blisko niego. Spojrzała w jego oczy, sama mając wiele niewypowiedzianych pytań w spojrzeniu. Odruchowo przygryzła wargę, kiedy zastanawiała się co powinna zrobić. Czy zareagować odpowiedzialnie, czy jednak dać upust pożądaniu i pragnieniom. W końcu westchnęła i odsunęła ponownie głowę te kilka centymetrów w tył. W altance była o wiele bardziej pijana, a on ją całował w kompletnie innej sytuacji. Tutaj, mimo tego, że naprawdę pragnęła, by ten pocałunek nie był ostatnim tego wieczora, nie mogła się przemóc, by cokolwiek zrobić w tym kierunku. Chciała, by wszystko naprawił, naprawdę tego pragnęła, ale do czego on chciał wracać? Do upojnych chwil na weselu? Tak miała wyglądać ich relacja? Wyładowywanie pragnień w momentach kryzysu?
Całowanie mnie nie sprawi, że wszystko zniknie, Maurice. — Sięgnęła ręką do jego policzka, by położyć na nim dłoń. Uśmiechnęła się lekko, chociaż był to bardziej smutny uśmiech, niż taki który miał go pokrzepić. Gdyby była mściwa i wredna dodałaby coś z jego wcześniejszych słów. Że w taki sposób nie zapewni sobie świętego spokoju, że nie będzie znowu przez niego cierpieć. Nie zrobiła tego, opiekuńczo obejmując jego twarz, nie odrzucając go, ale jednocześnie nie lgnąc do niego jak napalona panna. Była obok. Nie zamierzała wychodzić, ale nie zamierzała też być jego sposobem na zapomnienie. Nawet jeżeli jej ciało wręcz ją błagało, żeby wpakowała mu się na kolana i całowała tak, jakby świat miał się skończyć.

_________________
You better run like the devil 'cause they're never gonna leave you alone
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400
Maurice miał wyjątkowy talent znajdowania rzeczy i cech, których nie lubił. Tak jak śmieli się inni, był fanem małej ilości zjawisk. Głównie siebie, siebie wielbił ponad wszystkich innych. Zakochany w sobie bez granic, bez problemu wynajdował wady innych. Tak samo było z Idą. Patrząc na nią zdawał sobie sprawę, że bywa nieznośna, uparta i słaba. Ale w tym przypadku za bardzo mu to nie przeszkadzało. Nie odtrącało go jak zwykle bywało, wręcz do pewnego stopnia to akceptował. Nie był pewien, czy nie był zaślepiony zmęczeniem, czy też desperacką chęcią bliskości. Aczkolwiek, tak właśnie było. Możliwe, że miało to się zmienić wraz z wschodem słońca. W końcu Maurycy mężczyzną zmiennym jest. Jednakże, nie myślał o tym. Po raz pierwszy od wesela dał się ponieść chwili. Także zdobył się na kolejną żartobliwą gadkę, którą chciał zmiękczyć serce Idy. Nie była to jakaś wielka intryga na miarę Machiavelliego. Nie było w tym wiele z manipulatorskich zapędów Hoffmana. On po prostu chciał, żeby do niego wróciła na ten wieczór. Był dość zdesperowany, aby przywrócić stan weselny. A kto inny mógł tego dokonać, jak nie on?

- Dobrze się trzymam, ja wiem. Zasługuje to dziennej dawce złośliwości i kremom z kwasem hialuronowym. – Odparł podtrzymując ton koleżeński. Miło mu się z Idą tak rozmawiało, choć niekoniecznie do tego dążył. Nie chciał się z nią przyjaźnić, nie potrzebował przyjaciół. Natomiast tego czego potrzebował to adoracji. Szczególnie w takim momencie, gdy rodzina zachwiała jego murami, gdy go zmiękczyli. Sądził, że solidna dawka flirtu i poczucia bycia chcianym, naprawi sytuację. Że szybciej znajdzie w sobie siłę, żeby powrócić do stanu poprzedniego. Bo tak, chciał się zmienić. Aczkolwiek nie zamierzał w tym tracić rezonu i siły. Tego by z pewnością nie przeżył. Sam nie wiedział do końca co w ogóle chciał od Idy. Nie przyjaźń, nie związek, nie dla przelotnego romansu. No nie miał pojęcia, zagubił się we własnych chęciach i potrzebach, które wcale nie szły w parze. Bo gdyby mógł, najchętniej by poradził sobie sam. Jednakże nie dawał rady, potrzebował aby Ida podała mu dłoń, żeby mógł z łatwością wstać z ziemi.

Chciał jej odpowiedzieć Jakbyś była taka łaskawa w innych aspektach to moje życie byłoby prostsze. Aczkolwiek, ugryzł się w język wiedząc, że jeszcze nie był w pozycji, aby wrócić do starych przyzwyczajeń. Potrzebował jej na miejscu, a nie uciekającej przed nim. Musiał rozproszyć swój urok, trochę podkręcić to wszystko kapką intrygi i wypuścić w świat. A nie z dzika franc jej znowu wytknąć, że mogłaby w sumie zapomnieć, że jej naubliżał. Przepraszać nie zamierzał, to chociaż mógł nie wynosić tego na światło dzienne, licząc że i ona kiedyś da temu odejść. Pokładał głębokie nadzieje w tym, żeby Ida nie była tak małostkowa jak on sam. Zresztą widział, że z pewnością nie jest, bo przy nim została. Przytulała go, gładziła po plecach. Otoczyła troską i ciepłem, on na jej miejscu nie byłby w stanie tego zrobić. Gdyby ktoś go tak potraktował jak on Idę, to by mężczyźnie wyjebał, a babie naubliżał, aż do łez i opuścił. Z tej dwójki to kobieta była tą dobrą, a Maurice jedynie cichym oprawcą, który nawet gdy nie chciał, otwierał jej rany i posypywał solą.

- I obyś taka została, szlachetne to z Twojej strony – skomplementował ją siadając na kanapie. Zaraz po tym wtuliła się w niego, łaknąc jego prezencji. Podobało mu się to, jak do niego lgnęła. Pocałunek został odwzajemniony, a chociaż był krótki, to dość emocjonalny. Dostrzegł, że odruchowo podążyła po więcej, był gotów pokazać jej jak naprawdę mu przykro, wynagradzając krzywdy w pocałunkach i więcej. Jednakże zatrzymała się i odsunęła. Wciąż byli blisko, ale to nie było to samo. Nadal ją obejmował, nie wiedząc, czy nie powinien zdjąć ręki i odruchowo ochronić swojej twarzy przed ciosem. Nie to, żeby wiele kobiet go biło, ale jakoś przezorny wolał być ubezpieczony. Nic z tego się nie wydarzyło. Zapadła cisza, a ona przygryzła wargę. Założył, że to zapewne na tle stresowym. Jego twarz z całkiem uradownej, zmieniła się w typowo zblazowaną. Musiał się przygotować na najgorsze, założyć maskę i uchronić się przed najgorszym. Było mu tak łatwiej, zarzucić kurtynę, która by powstrzymała wszelkie ciosy. Był gotów na polemikę słowną, bo zakładał, że Ida zacznie mu wyrzucać jego winy. I choć widział po niej, że przez chwilę chciała więcej, to nie był już dalej tego pewny. Odrzucenie jawiło się na horyzoncie, a on przestał oddychać, jakby miał się zaraz utopić. Już sam nie wiedział czy jako pierwszy nie wystrzelić z jakimś okropnym tekstem. Żeby jego słowo było pierwsze i ostatnie. Aczkolwiek, dał jej się wypowiedzieć. O dziwo, jej słowa go nie uraziły. Poniekąd ją rozumiał. Ida miała rację, pocałunek wszystkiego nie zmieni, ani nie naprawi. Co się wydarzyło to się wydarzyło i choćby jej wyznał (wbrew sobie, niezgodnie z prawdą) miłość, to by nic się nie odstało. Jednakże, nie ma takiej rury, której Maurice nie przepcha. Pycha i odwaga miały go kiedyś zgubić, a może i nawet tego wieczora. Ale to go nie powstrzymało przed powiedzeniem wielkich słów, bez większego pokrycia.

- A co mam zrobić? Powiedz co, to to zrobię. – Modlił się w duchu, żeby nie kazała mu przepraszać. Wtedy to sam by wyszedł i ją zostawił. Nie był tym, który będzie błagał o wybaczenie na kolanach. Nie umiał się tak korzyć. Zacisnął palce na materiale jej sukienki, dając znać, że wciąż jest blisko. – To co się wydarzyło się nie odstanie, ale możemy żyć z tym dalej. Nie skreślaj mnie. – Dodał mówiąc ciszej. Patrzył jej prosto w oczy. Czuł Idy dłoń na swoim policzku, wiedział że nie wszystko jest stracone. Gdyby go nie chciała to by jej nie było. Po prostu musiał się bardziej postarać niż zwykle. Musiał zacząć ćwiczyć bycie lepszym wampirem od tego momentu. Mając już chwile słabości, łatwiej mu było ponownie opuścić zasłonę obojętności. Jego twarz już nie była kamienna jak wcześniej, nieśmiało się uśmiechnął i położył swoją dłoń na jej, która obejmowała jego policzek. Pokazał jej, że jest tu z nią i, że tym razem nie ucieknie. Przynajmniej nie od razu. Nie wiedział, gdzie go ta droga zaprowadzi, aczkolwiek imperatyw miłosny przejął prowadzenie. To właśnie na niego zwali całą winę, wszystkie przychodzące wyrzuty i żale. Bo przecież on nie mógł być niczemu winien. Prawda?
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Skrót statystyk : S: 0/5
SPT: 3/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktorka
— Nauki ścisłe: chemia (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
1. Nadwrażliwość [-2 PRC]
2. Alergiczka: ananas, laktoza [-2 PRC]
3. Potępiona: Islam [-1 skup]
4. Nienasycona [-2 OP]
5. Niestabilna [bezsenność, PTSD -4 OP]

MUTACJE POZYTYWNE
1. Farciara
2. Predatorka [+1 PRC]
3. Szósty zmysł [+1 S,OP]
4. Mistrzyni skupienia [+2 OP, skup]
5. Syta [+2 OP w przypadku głodu]
Liczba postów : 1144
Jakby Maurycy pragnął flirtu i poczucia bycia chcianym, to nie zadzwoniłby po Idę, tylko wyszedł do klubu. Tam miałby to zapewnione bez zbędnego starania się, a z nią? Musiał prosić, otwierać się i rozmawiać, i dalej nie osiągnął tego co chciał. Obydwoje byli uparci, obydwoje mieli swoją dumę i najwyraźniej miało być to naprawdę dużą przeszkodą ze strony Idy tego wieczoru. Być może, gdyby nie wybuchł na balkonie, to już byliby zajęci czymś innym w jego pościeli. Niestety (lub stety, zależy jak na to patrzeć), stali przytuleni do siebie w jego salonie. I na razie nic nie zapowiadało, żeby miało się to szybko zmienić.
Zaśmiała się z jego odpowiedzi i pokiwała głową, bo faktycznie, jeżeli złośliwości miałyby odmładzać, to Maurice miałby do końca życia wygląd małego dziecka. Było to bardzo intrygujące, że dziewczyna tak stała i po prostu żartowała sobie z Hoffmanem. Mogła poruszyć wszelkie tematy, zapytać o co chodziło mu na balkonie, czy faktycznie miał na myśli wszystko co powiedział, ale ona chyba wolała robić dobrą minę do złej gry. Udawać, że nic takiego się nie wydarzyło, a przynajmniej udawać w tym momencie. Zgodnie z zasadą "nie pytaj, bo się jeszcze dowiesz" unikała tematu. Być może kiedyś go jeszcze wyciągnie, ale na pewno nie tego dnia.
Wylądowali na kanapie i już chwilę później ich usta się połączyły, ale najgorsza i tak była rozłąka, która nastąpiła z jej powodu. Widziała jak uśmiech znika z jego twarzy, jak wraca zblazowana mina. Nie dziwiła mu się, w końcu zapewne sądził, że Ida rzuci mu się na szyję i sama zacznie go namiętnie całować, a ona dalej miała wątpliwości i nie wiedziała co zrobić.
Nie wiem Maurice, to nie jest coś co ot tak możesz odbębnić i dostać nagrodę. Po prostu przede mną nie uciekaj. — Nie wiedziała jak inaczej odpowiedzieć na to pytanie. Miała wymyślić, że jak kupi jej tę super torebkę co ostatnio widziała w internecie, zrobi trzydzieści pompek bez koszulki i przez tydzień będzie chodzić z nieułożonymi włosami to mu wybaczy? Relacje tak nie wyglądały, a ona po prostu nie chciała, żeby Maurycy stwierdził, że jak ją pocałuje to wszystko będzie znowu okej. Bo nie byłoby, a ona pewnie potem by przeżywała, że zrobił dokładnie to co zapowiedział. Doprowadził do tego, że mu wybaczyła i robiła maślane oczka. Czuła jak zaciska dłoń na jej sukience, tak samo jak robił to w altance. Cały czas gdzieś z tyłu głowy myślała, czy może to wszystko nie było grą, którą prowadził. Czy na koniec nie powie "i widzisz, miałem rację, jesteś żałosna". No ale musiała się zdecydować, czy zamierzała mu zaufać czy ignorować jego starania, bojąc się ponownego odrzucenia. — Jakbym ciebie do końca skreśliła, to bym już dawno temu była w domu. — Odpowiedziała mu równie cicho, jakby zwierzała mu się z jakiegoś sekretu. Jej kolejne przemyślenia o nim zostały ujawnione, ale ona się tego nie wstydziła. Przecież z łatwością mógł zauważyć, że siedziała obok, obejmując jego twarz. To dalej nie była forma pokazania, że wierzy w jego dobre i szczere intencje, bardziej pokazanie własnej słabości, którą najwyraźniej były jego oczy. Zadrżała lekko, kiedy położył swoją rękę na jej dłoni, a jeszcze bardziej rozczulił go jego nieśmiały uśmiech. Odwzajemniła go, naprawdę ledwie powstrzymując się przed tym, żeby skraść z jego ust kolejnego krótkiego całusa. Zamiast tego obróciła rękę, by móc spleść ich dłonie i przysunęła się jeszcze bliżej, przerzucając nogi przez jego kolana. Przez chwilę pomyślała, że jej sukienka mogłaby być dłuższa, ale nie skomentowała tego na głos. Przytuliła się do niego, obejmując jego klatkę piersiową i spojrzała w kierunku telewizora. W sumie to nie miała zbytniej ochoty niczego oglądać, bo dalej najchętniej zajęłaby się innymi rzeczami, ale wydawało jej się to dobrym rozwiązaniem tej sytuacji. Zobaczyłaby, czy Maurice faktycznie potrzebuje jej bliskości i chłodu, czy ma ochotę tylko na jedno.
Obejrzymy coś? — Zapytała, nie odrywając głowy od jego ramienia. W tej całej sytuacji było coś dziwnego, a jednocześnie całkiem normalnego. Nie spodziewała się na pewno, że tak się skończy to spotkanie, ale nie żałowała, że do niego przyjechała. — Możesz wybrać film i tak pewnie skończy się na netflix and chill. — Zaśmiała się, rzucając niby to żartem, niby aluzją. Nie wiedziała, że Maurice nie kojarzył tego zwrotu, ale jej to nie przeszkadzało. Po prostu była pewna, że któreś z nich w końcu pęknie, jeżeli będą siedzieć tak blisko siebie, ze splątanymi nogami, wtuleni w swoje ciała, z dłońmi błądzącymi po sylwetce. I z tą horrendalnie krótką sukienką.

_________________
You better run like the devil 'cause they're never gonna leave you alone
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400
Po prostu przede mną nie uciekaj.
Zastygnął na chwilę słysząc te słowa. Ona go widziała. Ida zobaczyła go jakim był, dostrzegła że uciekał. Nie sądził, że tak krótko go znając, trafi w sedno. Ponieważ faktycznie, Maurice na weselu uciekł. Wpierw od samego siebie, prosto w jej ramiona. Następnie, z daleka od niej. Ale tu nie chodziło o Idę. Nigdy o konkretnie ją nie chodziło. Nie uciekł przed nią, a przed zobowiązaniem, możliwością powstania wyższego uczucia. Hoffman nie bał się Boga, śmierci czy też ciemności, on się bał miłości. I choć zdawało się to być czymś mało realnym, to i tak jakakolwiek szansa na powstanie tego tworu, go przeraziła. I nadal przerażała. Nic się nie zmieniło, ale teraz walczył z tym lękiem, ponieważ potrzebował wampirki, żeby się pozbierać. Powtarzał sobie uspokajająco, że prędzej piekło zamarznie, niż się w niej zakocha. No bo w jakim uniwersum oni żyli, żeby Maurice Hoffman, Pan trupów, grabarstwa i napadów, zakochał się w polskiej księżniczce laboratorium? Nie było na to szans.  Musiał się szybko opanować, żeby jakkolwiek jej odpowiedzieć. Przeraziło go to jak go rozgryzła, aczkolwiek dało też dziwną ulgę. Pomyślał, że może faktycznie jest dla niego szansa, skoro Ida wiedząc co on robi, wciąż przy nim jest. Zaakceptowała fakt, który był tak niewygodny dla wszystkich innych. Maurice wybierał swoje ucieczki, ale jeszcze nie do końca potrafił wyliczyć, która będzie dla niego definitywnie dobra. Najwyraźniej ta z wesela, była fatalnym pomysłem. A może tak musiało być. Może ich relacja potrzebowała takiego testu. Ida zobaczyła wszystkie złe cechy Maurycego w krótkim okresie, a i tak pamiętała o tych dobrych, które odkryła. Osoba z zewnątrz by stwierdziła, że lepszej baby nie znajdzie. Jednakże mężczyzna tak na to nie patrzył. Wolał nie myśleć o tym. Wybierał ignorancję i po prostu szedł przed siebie nie wiedząc, gdzie to go zaprowadzi. Czas na kalkulacje nadejdzie rano. Tylko jak obliczyć prawdopodobieństwa, ryzyko i zalety, relacji romantycznej? Czegoś tak empirycznego nie dało się wykalkulować tak samo jak napadu.

- Jestem tu teraz – odpowiedział wymijająco. Nie mógł jej obiecać, że nie ucieknie. Nie chciał rzucać słów na wiatr, nie chciał jej wciskać kitu, żeby potem znowu podłamać serce. Na tyle dobra w sobie znalazł, żeby to zrobić, pokazując wciąż, że na razie nigdzie się nie wybiera. Nie chciał jej więcej ranić tego wieczoru, poniekąd żałował, że ją tak zaatakował. Jednakże, wciąż się usprawiedliwiał. Ubliżyła mu, trafiła w najsłabszy punkt. Jak miał inaczej zareagować? Gdy ona biła leżącego, on nie mógł po prostu zwinąć się w kulkę i liczyć, że przeżyje. Był to imperatyw, z którym walczyć się nie powinno. No chyba, że chce się być dobrym, cywilizowanym wampirem. Aczkolwiek, on dopiero zaczynał jakąkolwiek przemianę. To musiał być bardzo stopniowy proces. A najbardziej mu zależało, żeby ktoś go pokochał. I choć widział korelację przytrzymywania Idy przy sobie i tego pragnienia, to wybierał nie myślenie nad tym. Maurice był oportunistą i zamierzał wykorzystać każdą szansę, którą mu Ida da.
- To nadal nie skreślaj, bywam przyjemny, naprawdę – powiedział zgodnie z prawdą. Bywał dobrym towarzystwem, bywał miły i wesoły. To, że taki nie był na co dzień to inna sprawa. Ale nie mógł być. Natura jego zawodu oraz pozycji w społeczeństwie, zależała od jego zobojętnienia wobec bólu i innych. Musiał być opryskliwy, żeby go nikt za bardzo nie poznał. Żeby nikt się tak nie zbliżył jak ona. Ida przez przypadek, połączenie alkoholu z dobrą zabawą, zaczęła odkrywać Maurycego. Nie chciał, żeby inni też do tego doszli. Wolał być enigmą, postacią postrachem, a nie kolegą. Blondynka wzięła go za rękę i zaraz po tym przełożyła nogi przez jego kolana. Wygrał. Może i nie zyskał jej zaufania, może dalej się nie całowali. Ale została i nigdzie indziej się nie wybierała. Stłumił szeroki uśmiech, który chciał się pojawić na jego twarzy i jedynie się dostosował, żeby było im najwygodniej we własnych objęciach. Nie skomentował długości sukienki, która ewidentnie się nie sprawdzała przy takich manewrach. Jemu to nie przeszkadzało, wrażliwy na nagość i odsłanianie się nie był. To nie XIX wiek, żeby robić z tego aferę.

Ida podjęła bardzo złą decyzję i nie było nią zostanie z Mauricem. Pozwoliła mu wybrać film. Nie minęła chwila, a znalazł pilota na oparciu kanapy i zaczął grzebać w telewizorze.
- Na czym? – Spytał skupiony wybieraniem seansu. Gdyby wiedział o co chodzi z Netflix and Chill, możliwe że by wybrał coś innego. Aczkolwiek, on nie miał pojęcia, że w tym chodzi o seks. Myślał, że to taki skrót na oglądanie filmów i tyle. Naiwny był? Tak. Czy powinien bardziej śledzić slang? No tak. Ale jego wina, było się lepiej przygotować na romansowanie z młodzieżą. Wiedział, że pewnie go za to Ida zabije, ale wybrał „Zero Dark Thirty”, film o morderstwie Osamy Bin Ladena. Oglądał, go w dzień premiery i od tego czasu zbierał się na powtórkę seansu. Idealnie się trafiło, że kobieta chciała coś obejrzeć i dała mu wybrać. Włączył tę produkcję na jednym z portali streamingowych i wygodniej się rozsiadł. Co kilka minut sięgał, nie zrzucając nóg Idy z siebie, po kieliszek z krwią i popijał, jak gdyby nigdy nic. W końcu to był normalny, romantyczny film. Idealny na pojednanie. Jakby Maurice chciał udowodnić Idzie, że hej mogłabyś być jedną z jego żon, a siedzisz ze mną. Patrz jak fajnie! W między czasie, naprawdę cieszył się jej obecnością. Obejmował ją, choć ramię mu zdrętwiało i co jakiś czas opierał swoją głowę o jej. Skupiał się oczywiście na fabule i można było zobaczyć po jego minie, zamiłowanie do takiego kina. Kolejna rzecz, którą mogła Ida odkryć o Maurycym. Kochał filmy wojenne.
- Jak Ci się podoba? - Spytał po może pół godziny oglądania filmu, od tego czasu nie zrobił żadnego innego ruchu wobec niej. Po prostu pozostawali przytuleni.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Skrót statystyk : S: 0/5
SPT: 3/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktorka
— Nauki ścisłe: chemia (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
1. Nadwrażliwość [-2 PRC]
2. Alergiczka: ananas, laktoza [-2 PRC]
3. Potępiona: Islam [-1 skup]
4. Nienasycona [-2 OP]
5. Niestabilna [bezsenność, PTSD -4 OP]

MUTACJE POZYTYWNE
1. Farciara
2. Predatorka [+1 PRC]
3. Szósty zmysł [+1 S,OP]
4. Mistrzyni skupienia [+2 OP, skup]
5. Syta [+2 OP w przypadku głodu]
Liczba postów : 1144
Nie do końca o takie uciekanie chodziło Idzie, ona tego tak nie przemyślała. Jej słowa bardziej prozaicznie odnosiły się ogólnie do czynności, gdyż brzmiało jej to lepiej niż "nie zostawiaj mnie", ale udało jej się nimi trafić w sedno. Nie znała jeszcze Maurycego na tyle, żeby dostrzec schemat w jego zachowaniu, żeby zobaczyć, że ucieczka faktycznie jest dla niego ultimate ruchem. Że kiedy zaczyna czuć się przytłoczony to właśnie to robi, metaforycznie i fizycznie. Ona po prostu nie chciała, żeby ponownie się od niej zdystansował, kiedy na niebie pojawi się słońce, a oni pójdą spać i obudzą się następnego wieczoru. Nie miała pojęcia co jest między nimi i jak to się będzie rozwijać. Nie widziała szansy na romans, na historię miłosną rodem z komedii romantycznych. Nie spodziewała się też, że zostaną przyjaciółmi, nie kiedy ulubionym zajęciem ich obojga było wymyślanie jak najlepszych ripost. Nie kiedy na początku każdego spotkania się kłócili i wyzywali. Nie zamierzała też udawać, że pasuje jej jakieś friends with benefits. W ogólnym rozrachunku może i nawet by się zgodziła na taką relację, ale nie umiałaby wtedy spojrzeć Silvanowi w oczy. Ciepła relacja z Zimmermanem znaczyła dla niej więcej niż uniesienia z Hoffmanem.  Zapominała jednak o tym wszystkim siedząc obok łowcy. W tamtej chwili nie liczyło się co będzie jutro, liczyło się to co się działo w teraźniejszości. Ich wtulone w siebie ciała, słodkie słówka i niewypowiedziane do końca obietnice. Bo chociaż on nie obiecał, że nie ucieknie, to ona powiedziała, że z nim zostanie, że go nie opuści. Nie była to przysięga w pełnym tego słowa znaczeniu, miała obejmować tylko ten jeden wieczór, ale dla Idy to i tak znaczyło zawoalowane "dam ci jeszcze jedną szansę". I miała nadzieję, że Maurice tej szansy nie zepsuje, że chociaż przez chwilę będzie się starał jej nie skrzywdzić. Była naiwna, owszem. Za bardzo wierzyła w dobre intencje innych. Z drugiej strony, gdyby nie ich nagle zbliżenie się do siebie na weselu, to miałaby gdzieś co się dzieje z wampirem. Maurice swoją postawą, ciepłem i uśmiechami zagrzał sobie całkiem wygodne miejsce w jej prawej komorze serca i najwyraźniej nie zamierzał jej opuszczać, nawet kiedy ta postawa zniknęła i Ida powinna wyrzucić lokatora bez żadnych skrupułów.
Oczywiście, że usłyszała jak wybrnął z jej niewygodnej prośby, ale nie skomentowała. Tak naprawdę założyła, chłopak w ogóle nic jej nie odpowie. Przecież nie musiał, nie było takiej potrzeby. Uśmiechnęła się do niego, myśląc czy ona powinna coś odpowiedzieć. Mogła przecież zapytać czy zamierza też być jutro albo czy się gdzieś wybiera, ale nie widziała w tym sensu. Nie chciała wywierać presji czy sprawić, że ten poczuje się niekomfortowo. Faktycznie, był obok, wyglądało na to, że całkiem się starał, więc nie zamierzała naruszać tego stabilnego spokoju. Nie, kiedy kilka godzin wcześniej przeżył tyle podczas spotkania z rodzicami. Nie, kiedy kilkadziesiąt minut wcześniej kłócili się na balkonie.
Wiem, wiem. Zauważyłam. Szkoda, że tak rzadko. — Czasami naprawdę lubiła spędzać z nim czas. Nie umiała odmówić mu inteligencji, charyzmy czy poczucia humoru. Jego żarty były zabawne, komentarze w punkt, a zgryźliwości dosadne. Gdyby żyli na innej stopie, gdyby Maurice był bardziej otwarty, pewnie udałoby I'm się zaprzyjaźnić. Umieli znaleźć wspólny język (nie tylko dosłownie), co udowodnili sobie w Polsce, przegadując pół nocy. Ten otwarty Maurice zachwycił jej rodzinę, która znała go kilka godzin, podczas kiedy francuski Maurice odpychał od siebie nawet osoby, które go naprawdę kochały. Ciężko było żyć z takim kimś, dobrze, że Ida o tym nie myślała. Sam fakt wyobrażenia sobie czegoś więcej z nim ją przerażał. Jak ona miałaby go pokochać bardziej niż on kochał siebie? I jak on miałby tę miłość podzielić jeszcze między nią? Na razie jednak wtuliła się w niego, zarzuciła nogi na jego kolana, poprawiając ponownie sukienkę. Chciała być blisko, zagarnąć jak najwięcej jego ciała dla siebie, nawet jeżeli nie miało to żadnego głębszego celu i założenia.
Spoglądała na ekran telewizora jak wybierał film. Nie komentowała jego wyborów, bo ona zazwyczaj nie była szczególnie wybredna. Była otwarta na wszelkie gatunki, nie musiała naciskać na jeden konkretny. Tak samo miała z muzyką. Akceptowała naprawdę większość gatunków i nie potrzebowała by leciały jej ulubione piosenki. Ta cecha była bardzo przydatna, bo czyniła z Idy bardzo dobrą towarzyszkę. Mogła oglądać bajkę, horror, komedię romantyczną albo film wojenny. Maurice naprawdę miał z nią dobrze. Zdziwiła się lekko, że nie wiedziała czym jest Netflix and Chill, ale uśmiechnęła się pod nosem.
Nie ważne, nie ważne. Może się przekonasz. — Parsknęła lekko, patrząc na jego twarz i głaszcząc go lekko po boku. To było całkiem zabawne, że ona mu tutaj praktycznie zapowiadała coś więcej, a on nie był nawet w stanie tego zrozumieć. No cóż, on nie ogarniał slangu, a ona była historyczną ignorantką. Jakoś się dopełniali.
Nie powiedziała nic jak w końcu wybrał film, po prostu ułożyła się wygodniej i skupiła wzrok na ekranie. Jak WTC upadł miała dziewięć lat, więc nic dziwnego, że nie interesowała się wtedy tym co i jak. Sprawę Bin Ladena już bardziej kojarzyła przez to ile trwała. W końcu kiedy udało się go zabić miała już lat prawie dwadzieścia. Oglądała film, raz na jakiś czas sięgając do jego kieliszka, by też upić kilka łyków drinka. Było coś sielskiego w tym wszystkim, tak jakby faktycznie byli parą odpoczywają w swoim towarzystwie po ciężkim dniu. W swoich objęciach, przytulając się, pijąc drinka. Mogłaby się do tego przyzwyczaić.
Całkiem spoko. Nie rozumiem tylko jednego wątku. — Odpowiedziała mu na jego pytanie, zerkając na jego twarz, po czym zaczęła mu tłumaczyć co konkretnie było dla niej niejasne, żeby mógł jej rozjaśnić. Ida wiedziała, że Maurice na sto procent pamiętał te wszystkie wydarzenia lepiej niż ona, że zapewne widział na żywo w telewizji jak wieże się zapadają, dlatego była ciekawa jego spojrzenia na sprawę.
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400
Nie mógł nic poradzić na to, że był tylko rzadko przyjemny. Taki już był, nie walczył z własnym charakterem, ponieważ byłoby to wbrew niemu. A Maurice nie robił rzeczy wbrew sobie, było to niezgodne z jego zasadami moralnymi. Akceptował to w sobie i wymagał od innych, aby również się z tym pogodzili. Możliwe, że prosił o zbyt wiele, jednakże jego ego nie dopuszczało do siebie takiej opcji. Ostatecznie, jego samoocena i tak nie zależała od tego, czy wampiry go lubiły, czy też nie. Głównie to ważyło na tym, że nie miał całkowitej osobowości narcystycznej. Jego ego oraz samoocena szły w parze i nie potrzebował nikogo do podtrzymywania ich. Stanowił osobną jednostkę, niezależną od innych. Maurice całkiem nieźle to sobie wykreował, trzeba było mu to oddać. Gdy wampiry, wilkołaki, czy też ludzie potrzebowali innych do egzystowania, to on sam sobie zapewniał wszelakie wrażenia. W samotności podróżował, mieszkał, żył. Jedyną jego słabością była wielka potrzeba uznania i bycia kochanym przez rodziców. Aczkolwiek, to pierwsze spełniał, więc nie było z tym problemu. Jedynie drugi aspekt stawał się problematyczny. Jednakże, na koniec dnia nie myślał o sobie jako o gorszym tylko dlatego, że wierzył, że go nie kochają. Tylko w tamtym momencie, nie wiedział co z tym faktem zrobić, skoro go jednak kochali. Trzymał to w sercu, w ważnym miejscu i dodawało mu to skrzydeł. Ale to też było narzędziem do dalszego usprawiedliwiania siebie. Potrafił wszystko sobie wyjaśnić, nawet najgorsze zbrodnie. Chociaż trzeba było przyznać, miał trochę na sumieniu. Swoją niechlubną przeszłością nie dzielił się z nikim, pozostawiając swoją figurę jako nieznaną historii.
Docenił, że Ida nie kontynuowała tematu ucieczki. Przecież był i to powinno wszystkim wystarczyć, ba, wręcz powinna docenić, że wywalczył to ze sobą. Wyjątkowo, zrobił coś co mózg mu odradzał, posłuchał się potrzeb serca. Myślał, że i w tym przypadku ucieczka od Idy byłaby prosta, aczkolwiek czuł się, jakby ktoś mu połamał nogi. Nie był zdolny do zostawienia jej tego wieczoru. I to również nie było dla niego łatwe, nie miał we krwi walki z samym sobą. Pomyślał, że rankiem będzie mu łatwiej się zdystansować. Nie wiedząc, że to było tak zwane wishful thinking.

- Kiedyś to może zrozumiesz –
odpowiedział na temat rzadkości jego bywania przyjemnym. Może kiedyś nadejdzie dzień, w którym Ida odkryje prawdziwe powody, dlaczego był jaki był. Bo można było to usprawiedliwiać jego złośliwą naturą, ale za tym kryło się jeszcze więcej. Jemu było łatwiej odsuwać ludzi, żeby po prostu się nie zbliżyli do niego. Nie chciał bliskości z większością osób, aczkolwiek wyjątkowo Ida padła jego ofiarą. I można do tego było podejść na zasadzie, że jest wyjątkowa. Że coś w niej sprawiło, że Maurice chciał się grzać w jej blasku i użyczyć własnego. Dawał jej powody, żeby go zostawiła, ale również, żeby została. Zaufał jej, że go tego dnia nie zostawi, podarowując dar, którego nie rozdawał na lewo i prawo. Pod tym względem Ida była ewenementem, okazem pierwszej klasy. Jednakże, można też było podejść inaczej. W końcu zostając jego chwilową wybranką, została również ofiarą. Jego manipulacji, intryg, samolubności oraz niestabilności emocjonalnej, która wystąpiła tego wieczoru. I choć to wszystko miało się zmienić wraz ze wschodem słońca. Miał znowu zostać taki jaki był na co dzień. To i to wcale nie poprawiało sytuacji. Bo typowy Maurice nie był lepszy, w żadnej ze swoich kreacji, nie można było go nazwać dobrym wampirem. Ale to już była decyzja kobiety i to ona miała potem ponosić jej konsekwencje. Niezostawienie Hoffmana było równie złe jak porzucenie. W każdym z rezultatów kryły się zalety jak i wady. Życie bez niego może i byłoby prostsze. Aczkolwiek, posiadanie go już nadawało swojskiej pikanterii, ciekawego twistu w życiu.
Gdyby wiedział, że Ida sugeruje, że może dojść do zbliżeń między nimi, to z pewnością wybrałby troszkę inny film. Może nie dwugodzinny i nie o torturach, które go nie wzruszały w żadnym stopniu. Jednakże, on nie wiedział. Przetłumaczył to sobie dosłownie. Czyli Netflix i relaks.

- No dobra – odpowiedział i tak skupiony na odpowiednim wyborze filmu. Nawet nie odwrócił się, gdy go dotknęła. Kochany był, czyż nie? I tak to oglądali, a on wspominał lata po WTC. Nie był wtedy w Stanach, aczkolwiek niedługo po tym przesiadywał w UK, które również nie było bezpieczne od ataków. Odpowiedział jej na pytanie, wyczerpująco wyjaśniając historyczne niuanse i stronę praktyczną. Nie bawił się nigdy w wojsko, czy też wywiad. Aczkolwiek znał się na polityce z różnych powodów, których wolał nie poruszać. Chociaż jego wiedza i tak była już dość przestarzała, to jednak mało się zmieniało pod tym względem. Gdy na ekranie wybuchł autobus w Londynie, zarzucił ciekawostką.

- Byłem tam wtedy, w Londynie, znaczy się jak był ten atak w 2005. Nie wyobrażasz sobie co się działo. Tak samo byłem w Paryżu w 2015 roku, gdy były te skoordynowane zamachy. Oglądałem mecz w telewizji w barze, gdy to się wydarzyło. – Opowiedział na chwilę odrywając wzrok od ekranu. Maurice był świadkiem wielu historycznych wydarzeń, jakoś przyciągały go do niego. – Wojna narkotykowa w Stanach, też byłem. Druga wojna Włosko-Etiopijska, byłem w Rzymie. Jedynie udało mi się uciec przed drugą wojną światową. – Kontynuował. Zdał sobie sprawę, że zapewne zanudzał kobietę nostalgicznymi opowieściami. – Chyba mało romantyczny jestem, czyż nie? – Zaśmiał się rozluźniając atmosferę. On to tak opowiadał o tragediach ludzkich, jak o fabule serialu, a Ida mogła to tylko znać z podręczników. Głupio mu się zrobiło zauważając jak młoda była. Ale coś w tym go pociągało. Nie była jeszcze zniszczona przez szmat czasu, nie miała traum wojennych, nie była świadkiem tragedii. Jej największymi dramatami były przemiana, śmierć Hugo i nadchodzące porzucenie rodziny. A tak przynajmniej się wydawało Maurycemu. Było w tym coś rozczulającego.
- Jesteś taka młoda Ida – powiedział kładąc dłoń na jej twarzy. Lekko ją podniósł, aby patrzyła mu w oczy. Nawet pod tym kątem, jak patrzył na nią z góry, była tak piękna. – Ciesz się tym, jeszcze czas Cię nie zniszczył, to pewien dar.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Skrót statystyk : S: 0/5
SPT: 3/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktorka
— Nauki ścisłe: chemia (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
1. Nadwrażliwość [-2 PRC]
2. Alergiczka: ananas, laktoza [-2 PRC]
3. Potępiona: Islam [-1 skup]
4. Nienasycona [-2 OP]
5. Niestabilna [bezsenność, PTSD -4 OP]

MUTACJE POZYTYWNE
1. Farciara
2. Predatorka [+1 PRC]
3. Szósty zmysł [+1 S,OP]
4. Mistrzyni skupienia [+2 OP, skup]
5. Syta [+2 OP w przypadku głodu]
Liczba postów : 1144
Cieszyła się wspólnym oglądaniem, szczególnie, że najwyraźniej Hoffman nie miał nic przeciwko rozmawianiu w trakcie. Bardzo doceniała jego wyjaśnienia, wsłuchując się w genezę całej sytuacji, wysłuchując ciekawostek i notując to co mówił, by załapać szerszy kontekst. Ida uwielbiała analizować, niezależnie czy chodziło o jakieś reakcje chemiczne czy właśnie o filmy czy książki. Polityka jej nigdy szczególnie nie interesowała, dlatego naprawdę cieszyła się, że Maurice umiał jej wyjaśnić wszelkie niuanse, nie wyśmiał jej i do tego rozjaśnił to, czego nie rozumiała. Pokiwała ze zrozumieniem głową i wróciła do oglądania, naprawdę ciesząc się ze wspólnie spędzanego czasu, gdzie na siebie nie krzyczeli, nie warczeli, tylko po prostu rozmawiali. W końcu Maurice znowu się odezwał, kiedy akcja w filmie toczyła się w Wielkiej Brytanii. Był tam? Po jej plecach przeszedł dreszcz, nie chciała sobie nawet wyobrażać jaki chaos musiał wtedy panować w Londynie.
Słuchała tego co jej mówił z zaciekawieniem, ale też z dziwną miną. Próbowała sobie przypomnieć wszystkie daty, które wiązały się z tymi wydarzeniami, a których nie przytoczył. Nie wiedziała, kiedy była ta wojna włoska o której wspomniał, a o wojnie narkotykowej w Stanach wiedziała tyle, co udało jej się dowiedzieć z różnych seriali Netflixa. Nie chciała go załamywać, pytając o szczegóły. Nie musiał wiedzieć, że jej wiedza historyczna była bardzo uboga i skupiała się bardziej na jakichś pierdołach typu Bitwa pod Grunwaldem.
Czy ty przyciągasz katastrofy? — Zapytała półpoważnie, bo miała wrażenie, że tak właśnie było i sama się w jedną z takich katastrof pakowała, z własnej woli wtulając się w jego ciało. Nie przeszkadzało jej, że opowiadał o swoich przeżyciach, nawet jeżeli nie zdradzał zbyt wielu szczegółów. Nie była pewna czy chce dopytywać o szczegóły zamachów, zwłaszcza, że pamiętała jak dobiegły ją wiadomości o wydarzeniach w Paryżu. Jej mama przez to później bardzo bała się ją puścić na studia na zachód. W Polsce nie musieli obawiać się terrorystów, mogli jedynie bać się co wymyślą rządzący. — Nie martw się, wolę jak mówisz o swoich przeżyciach, niż jakbyś miał gadać jakieś słodkie słówka bez pokrycia. — Złapała go za tę dłoń, którą trzymał na jej ramieniu. To serio było bardzo inne od tego co zazwyczaj się między nimi działo i Ida zaczynała się z tym trochę dziwnie czuć. Nie byli na tyle pijani, żeby zrzucać to na alkohol, a ona nie miała prawa wiedzieć dlaczego Maurice tak pragnął bliskości i jakie były jego zamiary. Nie zadawała pytań, ale też nie zakładała, że powinna się do tego przyzwyczajać. Nie zdziwiłaby się, gdyby była jego pocieszeniem na ten jeden wieczór i rano będzie tego żałowała, aczkolwiek wtedy Maurice spaliłby każdy most w obrębie tysiąca kilometrów.
To prawda, była młoda i była tego świadoma. Coś w jego słowach jednak złapało ją za serce, być może to ton jego głosu sprawił, że poczuła się inaczej. Jakby w końcu dostrzegła też, że faktycznie, pryzmat przeżytych lat, doświadczeń i decyzji załamuje światło bardziej niż wcześniej o tym myślała. Nagle zrobiło jej się go trochę szkoda. Tyle paskudnych rzeczy widział i przeżył, tyle decyzji które podjął mogło być niewystarczających. Tyle razy mógł mieć załamanie, złamane serce czy od groma powodów do płaczu. Faktycznie, długowieczne życie dawało jednocześnie wiele przywilejów, ale mogło także przygnieść. A ona tego jeszcze nie doświadczyła w takiej skali jak inne, dłużej żyjące wampiry. Wojny znała z podręczników, podczas kiedy on żył w ich trakcie.
Mam teraz ochotę cię pocałować, ale tego nie zrobię, bo chcę wiedzieć jak się skończy film. — Oznajmiła cicho, uśmiechając się półgębkiem i powoli odwróciła wzrok ponownie na ekran. Czy praktycznie bezpośrednio powiedziała, że wie, że jeżeli zaczną się całować to z dalszego oglądania filmu nici? Owszem. Było praktycznie tak jak na weselu, obydwoje wiedzieli co się stanie, jeżeli oddadzą się swoim pragnieniom. Bo tak samo jak on pożądał jej, ona pożądała jego. Tylko była trochę bardziej uparta, a przynajmniej tego wieczora.

_________________
You better run like the devil 'cause they're never gonna leave you alone
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400
Czy Maurice przyciągał katastrofy? Raczej miał po prostu talent do znajdowania się w nieodpowiednim miejscu, o nieodpowiednim czasie. Zresztą jego samego ciągnęło do takich miejsc, lubił gdy coś się działo. Niekoniecznie zamachy terrorystyczne, aczkolwiek wojnę narkotykową wspominał z przysłowiowymi wypiekami na twarzy. Ale za tym stał też inny powód, o którym wolał nie mówić, który głęboko w sobie schował i dał mu odejść. Co się wydarzyło to się nie odstanie, a on nie żałował podjętej decyzji. Bardziej było mu żal, że nie był w stanie nie uciec, że musiał to zrobić. Jednakże, będąc z Idą, nie myślał o niespełnionej miłości. Po prostu nie chciał, żeby i ona się nią stała. Nie wiedział co od niej chciał, ale uważał, że ewentualne zakochanie byłoby najgorszym rozwiązaniem tej sytuacji. Dobrze, że oglądali film o torturach, inaczej zrobiłby się jeszcze nostalgiczny.

- Biorąc pod uwagę moją przeszłość, jest taka szansa – odparł nie drążąc tematu. Słysząc jej kolejne słowa, uśmiechnął się nieśmiało i pokręcił głową. I to się mu podobało w niej. Nie wymagała od niego romantyzmu i uroczych słówek, których nie był ekspertem. – Mógłbym Ci opowiadać o moich przeżyciach latami i byś się nie znudziła – szczerze stwierdził. Maurice żył szybkim życiem i pełnym wrażeń. Nigdy się nie nudził, chyba że chciał. Bo czasem faktycznie wybierał przerwę, żeby nabrać na nowo powietrza i przygotować się na kolejne wyzwania. Jednakże, przeważnie wybierał ścieżki pełne wrażeń. Nie wiedział natomiast jaką okaże się ta droga, którą teraz szedł. Przerażało go poniekąd jak bardzo się przy niej otwierał. Ale przychodziło to na tyle naturalnie, że nie umiał przestać. Ciężej by mu było być normalnym sobą, niżeli tym, którego Ida właśnie poznawała. Gdyby nie to, że nie chciał jej przerazić, to by otworzył swój album ze zdjęciami i zacząłby pokazywać. Tylko, że nie chciał jej odstraszyć, a pewne zdjęcia z lat dwudziestych oraz trzydziestych ubiegłego wieku, mogłyby wywołać pewien popłoch u kobiety.

- Jak się skończy film o morderstwie Bin Ladena? Ciekawe, tego się nikt nie spodziewa! – Odparł żartobliwie i wrócił grzecznie do oglądania filmu. Jedynie od czasu do czasu dawał komentarz. Na przykład przy scenie spotkania CIA z jednym z terrorystów krzyczał LALA SPIERDALAJ. Albo, gdy panowie już wkroczyli i zaczęli strzelać to się darł, WYKOŃCZ WSZYSTKICH, STRZELAJ JAK LECI, nie okazując dozy sympatii wobec żon i kobiet. Maurice był feministą, jak wszystkich zabijać to wszystkich, tylko nie dzieci. No, ale film się w końcu skończył. Na ekranie pojawiły się napisy końcowe, pokazujące imię reżyserki i dalszych producentów. Wtedy mężczyzna się przebudził, zapominając już o filmie. Odwrócił głowę w stronę Idy i zamiast pocałować ją, zniżył się i zaczął składać pocałunki na jej szyi. Stopniowo je obniżał, aż dotarł do obojczyków. Wtedy spojrzał na nią, tym razem z dołu i uśmiechnął się do niej.

- Film się skończył Ida – powiedział cicho i wyprostował się następnie. Był gotowy na całusa od niej, nie chcąc inicjować tym razem. To miała być jej wina, jej odpowiedzialność. On jedynie próbował ją na to przygotować, rozgrzać jej serce na nowo. Drugi pocałunek tego dnia chciał przekazać w jej ręce. A skoro już o rękach mowa, to jego dłoń zjechała z jej ramion, na talię. Tam je zostawił, nie chcąc przeginać struny. Choć sukienka pozostawiała mało dla wyobraźni, a jej gołe nogi leżały na nim, to nie chciał wywierać jeszcze większej presji. Już i tak poleciał z tematem, całując ją po szyi. Od razu zachciało mu się ugryźć ją, aczkolwiek nie byli na takim etapie relacji. Picie krwi z innego wampira było dla Maurycego bardzo intymne i rzadko kiedy to robił. Głównie z Henriettą, która mu na to pozwalała, skoro nie mógł odczytywać dłuższych wspomnień. Kusiło go to, ale powstrzymał się, wiedząc, że krew w kieliszku zaspokoi jego pragnienie. Tylko to pragnienie niekoniecznie dotyczyło krwi, a samej Idy. Chciał ją znowu mieć, dotykać, całować.  Było mu tak dobrze z nią na weselu, czemu nie mogli tego powtórzyć?
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Skrót statystyk : S: 0/5
SPT: 3/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktorka
— Nauki ścisłe: chemia (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
1. Nadwrażliwość [-2 PRC]
2. Alergiczka: ananas, laktoza [-2 PRC]
3. Potępiona: Islam [-1 skup]
4. Nienasycona [-2 OP]
5. Niestabilna [bezsenność, PTSD -4 OP]

MUTACJE POZYTYWNE
1. Farciara
2. Predatorka [+1 PRC]
3. Szósty zmysł [+1 S,OP]
4. Mistrzyni skupienia [+2 OP, skup]
5. Syta [+2 OP w przypadku głodu]
Liczba postów : 1144
Mógł jej opowiadać o swoim życiu latami, a ona by się nie znudziła. Tak, tego była pewna. I ona sama z wielką chęcią by słuchała, chłonąc każdy szczegół. Wydawało jej się, że nawet gdyby te rzeczy co wymienił były jedynymi "ekscytującymi" (na tyle, na ile ekscytujący mógł być zamach) rzeczami w jego życiu, to i tak mogłaby spędzić tydzień słuchając co na ten temat miał do powiedzenia. Chociaż była pewna, że istniało jeszcze wiele rzeczy z jego przeszłości którymi mógłby ją zaskoczyć. Maurice nie lubił spokojnego życia, widać to było po jego charakterze.
No i czemu spojlerujesz? — Zaśmiała się, zerkając na jego twarz. Podobała jej się atmosfera, która powstała między nimi. Nie było w niej żalu i napięcia, po prostu spędzali razem czas i Ida się naprawdę dobrze bawiła. Nawet jeżeli film był o torturach, nawet jeżeli niektóre sceny sprawiały, że marszczyła nos, to mimo wszystko jego bliskość jej to naprawdę dobrze wynagradzała. Uśmiechała się pod nosem na jego komentarze, samej czasami też coś dorzucając. To była ta strona Maurycego, której ona prawie nie znała. Wcześniej to chyba wyobrażała sobie, że wampir nie wie czym jest rozrywka i wraca do domu tylko po to, by wbijać wzrok w ścianę. Zobaczenie, że on też miał swoje pasje, że były rzeczy które go ekscytowały sprawiało, że na obraz Hoffmana w jej głowie padło zupełnie nowe światło. Jedna decyzja o tym, żeby zostać i tyle nowych przeżyć. W końcu film się skończył, na ekranie pojawiły się napisy. Chciała jakoś zareagować, ale on był pierwszy. Zniżył się i sięgnął do jej szyi. Blondynka początkowo zamarła, tak jak każdy normalny człowiek by zareagował, gdy jakiś drapieżnik znalazł się przy jego gardle. Chwilę później jednak poczuła na niej jego chłodne usta, powoli całujące jej skórę. Westchnęła i wygięła głowę tak, by dać mu jak najlepszy dostęp, by mógł zagarnąć jak najwięcej jej szyi dla siebie. Było jej tak przyjemnie, że przymknęła oczy, delektując się chwilą. Mokre pocałunki sunęły w dół, a ona miała nadzieję, że Maurice się nie zatrzyma. No ale jak to mówią, nadzieja matką głupich i wampir po zahaczeniu o jej obojczyk odsunął się, by spojrzeć na jej twarz. Odwzajemniła jego uśmiech, wciąż lekko zamroczona przyjemnością, kiedy ten się odezwał, jednocześnie wracając z powrotem do poprzedniej pozycji. Przecież zauważyła, że film się skończył. Bardzo wyraźnie. Mrugnęła kilka razy, po czym zsunęła z niego swoje nogi, siadając w bardziej "normalny" sposób.
Widzę, że się skończył, a wiesz co to znaczy? Że strasznie już późno i muszę wracać do domu, żeby zdążyć przed świtem. — Mówiła grobowo poważnym głosem, nie patrząc w jego kierunku. Przygryzała dolną wargę, starając się nie wyglądać na zbyt zadowoloną z siebie, ale nie dając mu czasu na odpowiedź, zaczęła mówić dalej. — Wiesz, nie chciałabym, żeby taki jeden prawie dwustuletni, zrzędliwy wampir nie miał świętego spokoju, którego tak bardzo pragnął. — Nie odważyła się na niego spojrzeć, powoli zbierając się ze swojego miejsca. Podniosła się na tyle, żeby ponownie poprawić podwiniętą sukienkę, po czym nie pytając o zdanie czy zgodę, usiadła mu na kolanach, bokiem, bo miała na tyle przyzwoitości, żeby w takim ubraniu nie robić jakichś innych dzikich wygibasów. Zarzuciła mu ręce na szyję i nachyliła się w jego stronę, żeby spojrzeć mu prosto w oczy. Jej twarz była tylko kilka centymetrów od jego, kiedy odezwała się ponownie. — Dobrze dla ciebie, że jestem uparta i nie mam zamiaru się go słuchać. — Wyszeptała w jego twarz, po czym nachyliła się, by złączyć ich usta w pocałunku. I ponownie, jak w altance. Kiedy pierwszy całus w wykonaniu Maurice'a był delikatny i czuły, służący do zbadania sytuacji, to ona się nie hamowała. Praktycznie od razu pogłębiła pocałunek, pragnąć zagarnąć jak najwięcej mężczyzny dla siebie. Zachowywali się jak zakochani, którzy nie widzieli się od kilku lat, a przecież nie byli ani zakochani, ani rozłąka nie była taka długa. Ida jednak o tym nie myślała, czując na sobie jego dłonie, walcząc z nim o to kto wygra walkę o dominację w ich pocałunku. Miała wrażenie, że nie potrzebowała tlenu do życia, tylko jego ust. Naprawdę nie wiedziała w jaki sposób mogła być taka cierpliwa i obejrzeć cały film, bo teraz, kiedy już pozwoliła sobie na uwolnienie swoich pragnień, to nie umiała skupić się nie niczym innym, tylko na tym jak bardzo go chciała.
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400

Zrzędła mu mina, gdy usłyszał, że Ida zamierza wyjść. Czuł, że to może być kłamstwo, coś mu się nie zgadzało. Jednakże była tak pewna siebie, jej ruchy wskazywało na jedno, intuicja na drugie. Uśmiech zniknął z twarzy, została skupiona mina, która próbowała wyczaić o co chodzi. Nie chciał, żeby wychodziła, choć czuł się o wiele lepiej. Nie zamierzał również prosić by została, nie drugi raz. Dałby jej odejść w spokoju, a nawet odprowadziłby grzecznie do drzwi, pomagając jej w zakładaniu płaszcza. Zachowałby się po prostu cywilizowanie. Aczkolwiek, wszystko zmieniło się w przeciągu chwili. Nie zdążył się zorientować, a Ida znalazła się na jego kolanach. Od razu się uśmiechnął i położył dłonie na dole jej pleców. Zachowawczo, a jednak finezyjnie. Pozostawiał sobie jeszcze przestrzeń do wyobrażeń, nie naginając murów, które kobieta nieudolnie próbowała wcześniej między nimi stawiać. Udało mu się, kolejne zwycięstwo się przed nim iściło. Jeśli potrafił naprawić taki fuck up, jaki palnął wcześniej, to potrafił wszystko. Dodało mu to skrzydeł, niczym jebany red bull. Nawet bez tych całych garniturków, nienagannej fryzury i bez codziennego rezonu, dał sobie radę. Renata i Silvan wychowali prawdziwy ewenement na skalę światową. Chociaż to co się wydarzyło, zawdzięczał jedynie sobie. Tak się sam stworzył, wykreował i przeszło. Jego wielki triumf, a nagroda siedziała na jego kolanach. Pocałowała go namiętnie, a on odwzajemnił z takim samym zapałem. Przesuwał dłońmi po jej ciele, skupiony tylko na niej. Cały boży świat go nie interesował, jedynie ona. Tylko, że Maurice był zachłanny, rozkoszując się jej smakiem, chciał więcej. Potrzebował więcej. Dlatego też, zdjął ją ze swoich kolan i położył na kanapie, żeby nad nią górować. Ponownie zaczął ją całować po szyi i niżej, tym razem się nie zatrzymując. Zrobił jej kilka malinek i nie przestawał. Aczkolwiek, kanapa okazała się za mała, więc po jakimś czasie wstał z kanapy i wystawił rękę w jej stronę.

- Chodź – powiedział. Gdy wstała, podniósł ją jakby miał zaraz przenieść przez ołtarz i zaniósł do swojej sypialni. Pokój był urządzony tak samo jak reszta mieszkania. Drewniana podłoga, pod kolor drewniane meble. Beżowe ściany, roślinki w doniczkach. Łóżko było wielkie, przykryte kocem, a pod spodem biała pościel. Mało praktyczny kolor, a jednak najbardziej pasował do całego wystroju. Z sypialni można było przejść do garderoby, a przez nią do łazienki. Samo mieszkanie miało ponad 150 metrów kwadratowych i było to widać po wielkości samej sypialni. Położył Idę na łóżku i sam zaczął się rozbierać. Nie było w tym większej filozofii, bluza przez głowę i reszta w dół. Nagle doszedł do wniosku, że mało wyjściowy outfit ma swoje plusy. A był nim komfort pozbywania się go. Pomógł również kobiecie rozpiąć sukienkę z tyłu i ponownie wrócił do niej, wygłodniały jej pocałunków. Coś ich do siebie tak ciągnęło, że nie mógł się od niej na dłużej odsunąć. I nie chciał tego przyznać, ale nie było to czysto fizyczne. Dawała mu komfort, przy niej naprawdę się czuł bezpiecznie, mógł się otworzyć. Mało kto na niego tak wpływał. Zazwyczaj z łatwością przychodziło mu nakładanie maski, było to wręcz naturalne. Ale to co było dla niego normą, przy Idzie stawało się trudne. Wydobywała z niego jakieś zakurzone cechy, których jeszcze nikt, nigdy, nie odkopał. Niesamowite to było.
Po wszystkim leżeli pod jedną kołdrą, a on ją mocno przytulał do siebie. Gładził po włosach i chwilę milczał. Napawał się tą chwilą, wiedząc że słońce już wynurza się zza ciężkich kotar.

- Budzić Cię rano jak będę wstawać do pracy? – Zapytał wiedząc, że musi wstać za kilka godzin, aby wyrobić się na zachód słońca. Zima nadchodziła, więc mógł wcześniej stawiać się w biurze, tłumacząc to swojej pracownicy prostym ‘’rano żyję, w nocy załatwiam sprawy”. To była złota kobieta, miała go w dupie, bo jej płacił sowicie. Była również mistrzem machlojek podatkowych. Paliwo? Na firmę. Zakupy krwi, które były podpisywane jako leki (w końcu kupowane od lekarzy, którzy o dziwo mieli również apteki)? Na firmę. Wszystko jakimś cudem odprowadzał, łącznie z wykonywanymi usługami. Dzięki temu był tak bogaty.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Skrót statystyk : S: 0/5
SPT: 3/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktorka
— Nauki ścisłe: chemia (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
1. Nadwrażliwość [-2 PRC]
2. Alergiczka: ananas, laktoza [-2 PRC]
3. Potępiona: Islam [-1 skup]
4. Nienasycona [-2 OP]
5. Niestabilna [bezsenność, PTSD -4 OP]

MUTACJE POZYTYWNE
1. Farciara
2. Predatorka [+1 PRC]
3. Szósty zmysł [+1 S,OP]
4. Mistrzyni skupienia [+2 OP, skup]
5. Syta [+2 OP w przypadku głodu]
Liczba postów : 1144
Czy spodziewała się takiego obrotu spraw jak do niego jechała? Nie. Nigdy w życiu. Czy czegokolwiek żałowała? Nie. Nigdy w życiu.
Ten wieczór był naprawdę przełomowy. Maurice się przed nią otworzył, poprosił ją żeby została, przyznał, że w jakiś sposób chce, żeby przy nim trwała i go nie zostawiła. Spędzili ze sobą naprawdę dużo czasu i nawet ta kłótnia z początku tego spotkania gdzieś znikła. Nie poczuwała się do winy, że to ona wywołała taką reakcję, że to jej słowa go zraniły na tyle, że musiał zacząć się bronić (a jak wiadomo, najlepszą obroną jest atak). Po prostu dała mu szansę i zdecydowanie jej się to opłaciło. Zobaczyła coś, czego wcześniej w nim nie widziała, co sprawiało, że patrzyła na niego w kompletnie innym świetle. I chociaż dalej była świadoma jego wad i tego, że na pewno poranek nie będzie taki słodki, to spijała wszystko co jej oferował.
Każdy pocałunek był coraz bardziej namiętny. Jej palce były raz po raz wplątane w jego kręcone włosy lub poszukiwały sposobu, żeby dotknąć jego umięśnionych pleców. Już nie zwracała uwagi na stan swojej sukienki, wręcz chciała się jej pozbyć, żeby mógł dotykać jej bez tego przeklętego materiału między jego chłodną dłonią, a jej plecami. To by jednak oznaczało, że musi się odsunąć, a tego chyba nie byłaby w stanie znieść fizycznie. Przylgnęła do niego i nie zamierzała się odsunąć, dopóki coś by na niej tego nie wymusiło. Dopiero on, zdejmując ją z kolan sprawił, że odzyskała poczucie rzeczywistości, przypominając sobie, że istnieje też coś innego oprócz jego tuż obok. Dała się położyć na kanapie, oddając mu praktycznie pełną kontrolę. Ufała mu, chciała więcej, a on chciał jej to zapewnić. Cicho zaprotestowała, kiedy odsunął swoje usta od tych jej, ale szybko jej protest został zastąpiony aprobatą, kiedy pocałunki po prostu przesunęły się na jej szyję. Płonęła i nie miała oporów przed tym, żeby jego dotyk ją spalił i pozostawił za sobą jedynie zgliszcza.
Kiedy podniósł się z kanapy, automatycznie podążyła za nim. Łaknęła jego dotyku, pragnęła go każdym atomem swojego ciała. I była pewna, że nie tylko ona się tak czuła. Kiedy ją podniósł, żeby zanieść ją do sypialni to ona obsypywała jego odsłoniętą szyję muśnięciami ust. Nie miała nawet czasu rozejrzeć się po jego sypialni, bo swoje spojrzenie kierowała tylko na niego. Tak jak wcześniej chciała go poznać, dowiedzieć się o nim więcej, tak w tym momencie chciała go jak najbliżej siebie. Miała wrażenie, że byli jak dwie połówki magnesu. Chociaż byli różnymi biegunami, to ich przyciągania nie dało się powstrzymać. Nie wiedziała, czy to dla niego był tylko seks, ale dla niej miało to jakieś głębsze znaczenie. Może niekoniecznie powiązane z jakimś wyższym uczuciem, ale wiązała to z ich powolnym odkrywaniem się, zrzucaniem coraz większej ilości masek i pokazywaniu swojego prawdziwego ja. Bo chociaż Ida nie była wielką enigmą, to wcześniej w kontakcie z Mauricem nie pokazywała zbyt wiele siebie. Była zbyt zajęta utrzymywaniem chłodnej postawy i ciętymi ripostami, które rzucała raz za razem. Wraz z weselem Hoffman miał okazję zobaczyć jej rodzinną i czułą stronę, a tej też nie miał szans wcześniej poznać. Być może właśnie tego potrzebowali i kiedy to w końcu odnaleźli, nie mogli z tego zrezygnować.
Wtulała się w jego pierś, obwinięta jego ramionami. Obydwoje milczeli, ale nie była to niekomfortowa cisza. Czuła jak ją gładzi po włosach, delektowała się tym spokojem. Oddychali jednym rytmem, zadowoleni. W końcu to on się odezwał, a ona zerknęła na niego z dołu. Pod tym kątem dalej był nieziemsko przystojny, miała ochotę go znowu pocałować. Powstrzymała się jednak, nie chcąc forsować tempa.
Tak, możesz mnie obudzić. I tak ciężko mi się śpi w nowych miejscach. — Przyznała się do jednej ze swoich wad, nie myśląc o tym, że zdradza mu coś o czym mało osób wiedziało. Nie była pewna czy to normalne u wampirów, ale nie chciała żeby pomyślał, że chce uciekać nad rankiem. Bo ona bardzo chętnie by została dłużej, podtrzymując tę dziwną sytuację. Być może to było spowodowane tylko hormonami szczęścia, ale ona chciała go poznać, chciała dowiedzieć się więcej. Chciała ponownie smakować jego ust, tak jakby świat się kończył. Nie umiała tego przyznać na głos, ani nawet przed samą sobą. Oszukiwała się, że to nic takiego, a oni przecież dalej się nie lubią, nawet jeżeli zachowywali się w taki sposób.
Zapytała, czy pokaże jej łazienkę, bo przecież nie miała zamiaru spać w pełnym makijażu. Po wstaniu z łóżka złapała jego bluzę, którą wcześniej zrzucił z siebie i narzuciła na gołe ciało, co by nie paradować z gołą dupą. Nie to, że nagle się stała pruderyjna, ale jakoś uznała, że tak będzie dobrze. Po tym jak Maurice jej wszystko pokazał szybko się ogarnęła i umyła zęby, nową szczoteczką, podziwiając swoją oznaczoną szyję w lustrze. Była ciekawa ile malinki utrzymują się na wampirach, ale strzelała, że zanim wróci do domu to ślad po nich nie zostanie. Wróciła do niego, kładąc się obok i przytulając bez wcześniejszego pytania. Skradła mu jeszcze jeden pocałunek na dobranoc, po czym spróbowała zasnąć. I chociaż jej sen był płytki, budziła się wiele razy i bardzo długo nie mogła zasnąć, to po raz pierwszy w nowym miejscu nie śniły jej się koszmary. Być może odgoniły je znajome ramiona wampira, w których przecież już spędziła jedną noc.
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400
- To Cię obudzę i nie martw się, będę z Tobą czekał, aż zaśniesz – powiedział miło. Oczywiście mówiąc rano, miał na myśli koło piętnastej, skoro o szesnastej było już ciemno. Zaprowadził ją do łazienki, gdzie umył zęby. Stał w samych spodniach od dresu, ponieważ jego bluzę ukradła mu Ida. Śmiesznie w niej wyglądała, była srogo za duża co jakoś rozczulało Maurice’a. Domyślał się, że pewnie tej bluzy już długo nie zobaczy, bo pewnie kobieta będzie chciała ją sobie zabrać. Nie miał z tym problemu, nie przywiązywał się do ubrań. Nie oddałby jej zegarka, czy też artefaktów przeszłości (no poza kolekcją ortalionów, to by jej oddał). Ale bluza? Proszę Panią bardzo. Pomimo jego zapewnień, że będzie z nią czuwać. To prawda okazała się inna, w połowie jakiejś cichej rozmowy, sam zasnął zostawiając Idę samą sobie, bo on już głęboko spał. Taki miał dar, potrafił usnąć w różnych miejscach, w różnych okolicznościach. A tym razem po prostu nie dokończył zdania, bo już był jedną nogą w innym stanie. Nic mu się nie śniło, nie nawiedzały go żadne koszmary z przeszłości ani nie oddał się w ramiona niebiańskich projekcji. Po prostu spał, przebudzając się raz na jakiś czas, żeby nieco zmienić pozycję, ponieważ ręka mu drętwiała.

Obudził się pierwszy, trochę zaskoczony, że Ida nadal z nim śpi. Nie wiedział co z tym fantem zrobić, ale był pewien, że jeżeli jeszcze raz ją odrzuci, to nigdy do siebie nie wrócą. Dlatego też, postanowił obrać inną taktykę. Plan był skomplikowany w swej prostocie, mianowicie misją było mieć ją, ale się nie zakochać. I niby to miało dość wyraźne założenia, a jednak egzekucja mogła być ciężka. Żeby wszystko sobie poukładać w głowie, wziął zimny krótki prysznic i kontynuował swoją codzienną rutynę. Zaczął się golić, a potem nałożył na twarz krem nawilżający. Włosy wyprostował i ułożył, a następnie w ręczniku poleciał do garderoby zastanowić się nad tym co założy. Chwilę zastanawiał się, czy lepiej iść na czarno, czy też może nie być zwierzchnikiem śmierci tego dnia. Aczkolwiek, stanęło na czarnej koszuli, na to czarnym kaszmirowym swetrze i tego samego koloru spodniach oraz marynarce. Już ładnie ubrany, wypachniony perfumami, które krzyczą Lala, zaraz Cię przerucham na plaży, czyli Mefisto Xerjoff. Były to cytrusowe zapachy, które pomagały mu w spotkaniach z zleceniodawcami płci żeńskiej. Kobiety bardziej doceniały świeżą woń perfum, dla mężczyzn zazwyczaj psikał się cięższymi typu Dior Fahrenheit. Dopiero gdy był cały gotowy, wrócił do sypialni po Idę. Usiadł koło niej na łóżku i położył dłoń na jej ramieniu.

- Ida, wstawaj – powiedział dość głośno licząc, że się przebudzi. Uśmiechnął się do niej, gdy już otworzyła oczy. – Chcesz kawę? – Spytał od razu, bo sam miał ochotę napić się czegoś ciepłego. Nie chciało mu się zahaczać o starbucksa, byłoby to stratą czasu. Wolał jeszcze pójść na balkon z kawką i papieroskiem, zamiast pędzić do sieciówki. Dziś nie musiał powalać sobą panien na ulicy.
- Za godzinę wychodzę, co powiesz na kawę i szluga na balkonie? – Zaproponował. Chciał ją pocałować, ale uznał, że woli nie forsować. Całusy poranne za bardzo byłyby zobowiązujące, a właśnie tego się bał. Zdecydował, że troszkę się emocjonalnie odsunie, ale na tyle by mieć ją wciąż w promieniu ręki. Tak byłoby najbezpieczniej, najlepiej dla niego. Wieczór wcześniej nie spodziewał się, że tak skończą. W ogóle nie miał planów, żeby dzwonić do Idy, gdyby nie kłótnia z rodzicami. Aczkolwiek, wszystko wyszło tak, że przyjechała i została. Choć nie musiała, to go nie zostawiła i był jej za to nieziemsko wdzięczny. Nie wiedział, jak jej przekazać, że ta noc (niestety) sporo dla niego znaczyła. Zamiast tego, objął ją ramieniem troski i zamierzał spełnić jej zachcianki. Zastanawiał się, czy zostanie w jego bluzie, czy też uzna, że będzie paradować w krótkiej sukience z zeszłej nocy. – Jeśli chcesz to mogę Ci pożyczyć jakieś ubrania – zaoferował wiedząc, że nie ma żadnych damskich. Aczkolwiek, on sam był na tyle szczupły, że jego dresy powinny być jedynie solidnie za długie.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Skrót statystyk : S: 0/5
SPT: 3/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktorka
— Nauki ścisłe: chemia (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
1. Nadwrażliwość [-2 PRC]
2. Alergiczka: ananas, laktoza [-2 PRC]
3. Potępiona: Islam [-1 skup]
4. Nienasycona [-2 OP]
5. Niestabilna [bezsenność, PTSD -4 OP]

MUTACJE POZYTYWNE
1. Farciara
2. Predatorka [+1 PRC]
3. Szósty zmysł [+1 S,OP]
4. Mistrzyni skupienia [+2 OP, skup]
5. Syta [+2 OP w przypadku głodu]
Liczba postów : 1144
Nie czuła żalu do niego, kiedy zasnął w połowie zdania. Dała mu wtedy lekkiego buziaka w policzek i zwinęła się tuż obok, nadal objęta jego ramieniem. Nie chciała popadać w jakieś głupie myśli, ale brak możliwości zaśnięcia właśnie w takie ją pchał. Czy powinna tak przy nim leżeć? Czy to co się wydarzyło było dobre, czy powinni żałować? Sama nie widziała. Tkwiła w takim zawieszeniu, bo dalej rozum i serce podpowiadały jej dwie skrajnie inne rzeczy. Uznała, że wszystko rozwiąże się rano, a ona nie miała już na to zbytniego wpływu. Mogła go odrzucić pierwsza, zanim zrobi to on, ale nie wiedziała, czy byłaby w stanie.
Obudziła się praktycznie w momencie, kiedy położył dłoń na jej ramieniu. Spojrzała na niego zaspanymi oczami, odwzajemniając lekko jego uśmiech. Trochę się obawiała tego poranka, pamiętając jak skończyła się pobudka po weselu, jednak najwyraźniej Maurice, nawet jeżeli chciał ją przegonić, to nie zamierzał być tak brutalny i dosadny jak wtedy. Podniosła się trochę, żeby przysiąść i spojrzała na niego, taksując jego sylwetkę. Wyglądał jak zwykle bardzo elegancko, w ogóle nie przypominał siebie z wczoraj.
Chcę. Czarną, bez cukru, najlepiej mocną. Dziękuję. — Odpowiedziała, odruchowo poprawiając włosy. Trochę dziwnie się czuła, kiedy on był taki wystrojony, uczesany i pachniał jak model, a ona dopiero się obudziła i zapewne nie przypominała sexi bomby z poprzedniego wieczora. Nie wiedziała ile ma czasu, ale jeżeli zamierzał jej oznajmić, że ma pięć minut, bo on już musi wychodzić, to zamierzała go wyśmiać. Na szczęście dosłownie kilka sekund później znowu się odezwał.
Tak, pewnie. Zrobisz kawę, a ja się szybko ogarnę? — Uśmiechnęła się do niego, nie robiąc żadnego ruchu w jego kierunku. Znowu się obudzili, a rankiem nie było już miejsca na pocałunki, przytulanie czy jakiekolwiek pochodne uczuć. Po prostu zachowywali się jak cywilizowane wampiry, które spędziły razem noc. Ida trochę nie wiedziała jak się zachować, nie chciała mu niczego obiecywać, ani co gorsze niszczyć tego co udało im się wczoraj osiągnąć. A osiągnęli sporo, bo nie dość, że ponownie zawiązała się między nimi nić porozumienia, to spędzili cały wieczór w swoim towarzystwie, ciesząc się nim. Wiedziała, że jeden głupi komentarz i bańka może prysnąć, szczególnie w ich przypadku. Przeciągnęła się lekko i zaczęła podnosić z łóżka. Dalej miała na sobie jego bluzę, której już z siebie nie zdjęła po tym jak porwała ją z podłogi. Było w tym coś szczególnego, sytuacja wyglądała o wiele inaczej niż po ich pierwszej nocy. On chyba też o tym myślał, bo zaoferował jej, że coś jej pożyczy. Ponownie omiotła go spojrzeniem i zaśmiała się lekko, bo przecież był od niej o wiele wyższy i postawniejszy.
Wezmę bluzę jak nie masz nic przeciwko. I tak jest na mnie dłuższa niż ta sukienka w której przyszłam. — No bo przecież nie będzie podwijać nogawek jego dresów, a już i tak podróżując w jego bluzie po Paryżu będzie wyglądała jak ktoś kto miał wyjątkowo udaną noc, co zresztą nie rozmijało się z prawdą. W końcu wydostała się z pościeli i podążyła do łazienki, pamiętając drogę którą wskazał jej wcześniej Maurice. Po drodze zgarnęła swoją bieliznę, która leżała gdzieś na podłodze. Wzięła naprawdę szybki, gorący prysznic (jeżeli kiedyś będą kąpać się razem, to na pewno wystąpi na tym polu zgrzyt), umyła twarz i zęby. Nie miała czym się pomalować, więc to kompletnie zignorowała. Ubrała na siebie to, w czym przyszła do łazienki. Jej prezencja po tych zabiegach się szczególnie nie poprawiła, na pewno nie wyglądała tak dobrze jak on, ale przynajmniej czuła się odświeżona. Po drodze do niego jeszcze zaszła do swojej kurtki, by wyjąć z kieszeni gumkę do włosów i pozostawiony tam telefon. Zrobiła sobie niskiego warkocza i podążyła na balkon za zapachem kawy.
Masz stąd naprawdę ładny widok. — Powiedziała, kiedy w końcu usiadła na jednym z balkonowych krzeseł, siadając obok niego. Praktycznie od razu chwyciła kubek z kawą i upiła kilka łyków. Spojrzała na miejsce, w którym wczoraj stała, kiedy ten jej wszystko wyrzucał i chociaż miała do tego dystans, a późniejsze wydarzenia wskazywały na to, że być może nie miał tego wszystkiego na myśli, to ledwo powstrzymała grymas.
Nie zamierzała pierwsza zaczynać rozmowy, bo nie umiała znaleźć odpowiednich słów. Nie chciała się pytać co teraz, bo chyba średnio chciała wiedzieć. Będą się regularnie spotykać na podobne wieczorki czy to było tylko jednorazowe, bo Maurice potrzebował towarzystwa? Czy to wszystko było prawdziwe, czy być może po prostu wpadli w pułapkę własnych myśli? To były bardzo ciężkie tematy, a gdyby Maurycy ją teraz spytał "co czujesz?" to nie umiałaby odpowiedzieć. Sama sobie zadawała to pytanie, ale odpowiedź nie nadchodziła. Czy to co przeżyli coś zmieniało w ich dziwnej relacji? Nie była w stanie odgadnąć.

_________________
You better run like the devil 'cause they're never gonna leave you alone
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sponsored content


Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach