Damn boy, you live like this?

2 posters

Strona 1 z 6 1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Go down

Cecil de Vere

Cecil de Vere
Liczba postów : 364
Tytuł: Damn boy, you live like this?
Data: połowa stycznia 2024
Miejsce: mieszkanie Makoto, Paryż
Kto: Makoto Saitou, Cecil de Vere

W końcu nadszedł czas na wzięcie odwetu za wszystkie razy, kiedy Makoto niezapowiedziany zjawiał się w posiadłości pana de Vere, a później odmawiał opuszczenia jej przez kilka godzin lub dni. Nie to, że Cecilowi jakoś bardzo taki układ nie odpowiadał... Po prostu był zdania, że chłopak powinien zobaczyć na własnej skórze jaka to przyjemność, kiedy goście odmawiali zapowiadania się w jakikolwiek sposób.
Wiedział, że wilkołak mieszka dość skromnie, ale kiedy dotarł do okolicy, w jakiej znajdował się jego dom, już coś zaczęło mu nie pasować. Dotarcie pod odpowiedni adres dodatkowo zapaliło w jego głowie pewne lampki, a stojąc już pod drzwiami był prawie pewien, że trafił do jakiejś meliny. Pomylił ulice, czy jak?
Pomimo złych przeczuć kłębiących się w głowie, zapukał energicznie i oparł się na lasce, czekając aż ktoś mu otworzy. Ubrany może nie odświętnie, ale na pewno bardzo porządnie, zwracał uwagę mijanych pod budynkiem ludzi - albo on sam, albo butelka alkoholu, którą ze sobą przyniósł, opakowaną w papier.
Przestąpił z nogi na nogę i zastukał do drzwi raz jeszcze. Chyba Makoto nie spał, co? Nie było nawet wcale tak znowu późno! Cecil byłby bardzo niepocieszony, gdyby okazało się, że całą tą wyprawę podjął bezsensownie.

_________________

It ain't always what it seems
when you cling onto a dream
it ain't always there to please you

Makoto Saitō

Makoto Saitō
Liczba postów : 374
Makoto, wbrew temu, co sądził Cecil, wcale nie mieszkał w żadnej melinie. Było to całkiem przyzwoite, nowe osiedle z masą różnych bloków i jeszcze większą ilością mieszkań. Tak, na standardy pana de Vere może i było to coś okropnego, ale każdy młody człowiek w 2024 roku byłby zadowolony mając mieszkanie w takiej okolicy. Saitō nie miał może ogromnego mieszkania, ale to, że mógł sobie pozwolić na takie z jedną sypialnią i nawet małym balkonem... Cecil pewnie zszedłby na zawał, gdyby dowiedział się, że były to luksusy dzisiejszych czasów.
Kiedy pierwszy dźwięk pukania do drzwi rozniósł się po domu, Makoto akurat wychodził spod prysznica. Całe szczęście, że woda już się nie lała, bo pewnie w ogóle by tego nie usłyszał. Zaczął więc szybko wycierać się ręcznikiem, aż usłyszał drugie, trochę bardziej zniecierpliwione pukanie. Kto to mógł być? Było dość późno, jak na listonosza albo kogoś, kto faktycznie mógł mieć jakąś sprawę do niego. Z drugiej strony, właśnie ta dziwna pora sprawiła, że pomyślał iż mogło się coś stać.
Nie czekając więc na nic, owinął się tylko ręcznikiem w pasie i pognał do drzwi, wciąż trochę ociekając wodą. Otworzył drzwi na oścież, bez wcześniejszego sprawdzania, kto za nimi stał i... Trochę go zatkało.
To nie tak, że nie chciał Cecila u siebie w domu. Wręcz przeciwnie, wcale mu to nie przeszkadzało. Był po prostu zaskoczony. Nie sądził, by de Vere chciał pojawiać się w okolicy tak różnej od tej, w której sam zwykł mieszkać.
— Ach, wybacz. Wejdź. — Powiedział, odsuwając się i robiąc mu przejście.

_________________
The body is a slave to its impulses.
The thing that makes us human is what we can control. After the heat of the moment has passed, we can cool off and clean up the messes we made.

Cecil de Vere

Cecil de Vere
Liczba postów : 364
To prawda, Cecil już był bardzo bliski zejścia na zawał, więc lepiej, żeby Makoto mu nie opowiadał za dużo o tym, jak wyglądał obecnie rynek mieszkaniowy. Dla zdrowia psychicznego wszystkich biorących w rozmowie udział.
Pan de Vere chciał już zapukać po raz trzeci i ostatni, kiedy okazało się, że Japończyk jednak był w środku. No proszę, nawet się umył tym razem. Wampir zmierzył go spojrzeniem od góry do dołu i z powrotem, nim w ogóle zdecydował się odezwać.
- Mam nadzieję, że nie wybierasz się nigdzie. Przyniosłem wino. - oznajmił, unosząc lekko trzymany w ręce pakunek. Kiepsko by było, gdyby Makoto planował właśnie opuszczenie lokalu, wybierając się do pracy, albo co jeszcze gorsze - na spotkanie z kimś innym. Wtedy Cecil musiałby się pogodzić z przegraną, wyrzucić stracony czas i nerwy na drugi plan, i wrócić do domu. Całe szczęście wyglądało jednak na to, że chłopak nie zamierzał pozbywać się go tak od razu! W końcu zaprosił go do środka pomimo tego, że wciąż ociekał wodą, prawda?
Wszedł do środka i rozejrzał się po przedpokoju w poszukiwaniu wieszaka na płaszcze.

_________________

It ain't always what it seems
when you cling onto a dream
it ain't always there to please you

Makoto Saitō

Makoto Saitō
Liczba postów : 374
Była to sytuacja dość niecodzienna z kilku powodów. Pierwszym był fakt, że to Cecil był gościem, a nie Makoto. Drugim było to, że pan domu był tylko i wyłącznie w ręczniku. Z pewnością można było jeszcze znaleźć kilka niecodziennych czynników, które wpływały na ogólną, trochę niezręczną sytuację. Kiedy Cecil znalazł się już w środku, Makoto zamknął za nim drzwi i wskazał mu wieszak na kurtki, który przywieszony był do ściany po lewej stronie. Nie było w nim niczego wyjątkowego i każdy kto nie przespał kilkudziesięciu lat wiedział, że był on z Ikei.
— Nie, dopiero wróciłem z pracy. — Powiedział, jakby wyjaśniając w ten sposób to, dlaczego ociekał wodą. Musiał się umyć po zmianie, to było oczywiste.
— Czuj się jak u siebie. Ja się pójdę szybko przebrać. — Mówiąc to kierował się już w stronę swojej sypialni, po drodze zbierając kilka drobiazgów z podłogi tak, żeby Cecil tego nie zauważył. Albo bardziej – żeby nie zauważył tego, co zbierał. Zamknąwszy się w pokoju zabrał się za ubieranie, w tym samym czasie zastanawiając się, czy porozrzucane majtki leżały tylko w sypialni (i tej trasie, z której przed chwilą je zbierał), czy jeszcze gdzieś. Ostatecznie stwierdził, że chociaż w mieszkaniu nie było jak w muzeum, to na pewno nie było też syfu.
Cecil został pozostawiony samemu sobie na kilka chwil. W przedpokoju widoczne były dwie pary drzwi – za pierwszymi przed chwilą zniknął Makoto, a drugie były łazienką. Można się było tego domyślić po parze wylatującej z pomieszczenia. Na wprost można było po prostu przejść do jednego dużego pomieszczenia, którym był salon z jadalnią i aneks kuchenny. Nie było to małe mieszkanie, ale wszystko – w przeciwieństwie do starych budownictw – znajdowało się na otwartym planie. Jedno z okien w salonie było również wyjściem na balkon.
To, co rzucało się w oczy wchodząc do środka to przede wszystkim ilość zdjęć. Wszędzie były fotografie Makoto (w różnym wieku) i jego rodziny. Jakaś torba sportowa z dziwnie wyglądającym sprzętem i ogromny telewizor ustawiony na przeciwko kanapy. Stół  miał cztery krzesła, chociaż wyglądało na to, że tylko jedno było używane (bo na reszcie zwisały różne ubrania).

_________________
The body is a slave to its impulses.
The thing that makes us human is what we can control. After the heat of the moment has passed, we can cool off and clean up the messes we made.

Cecil de Vere

Cecil de Vere
Liczba postów : 364
Makoto wskazał mu kierunek działania, Cecil zdjął więc płaszcz i bez pośpiechu zawiesił go na haczyku, zaraz obok umiejscawiając też swój kapelusz oraz ustawioną pod ścianą laskę. Rękawiczki wsunął do kieszeni wierzchniego odzienia i teraz faktycznie mógł zacząć czuć się jak u siebie... Nie licząc tego, że mieszkanie Japończyka w niczym nie przypominało jego posiadłości.
- Nie spiesz się. - rzucił tylko za znikającym w drugim pokoju chłopakiem, samemu ruszając na zwiedzanie. Zajrzał do łazienki z zewnątrz, zmarszczył nos i zdecydował, że nawet nie będzie wchodził. W salono-kuchnio-jadalni znalazł jakiś stół, na którym ustawił przyniesiony alkohol, wyjrzał na przez okno na balkon, aż w końcu zatrzymał się przy wystawie fotografii rodziny Saitō.
Makoto czasem wspominał o swojej rodzinie, ale Cecil nigdy wcześniej ich nie widział. Tu przynamniej miał cały album poglądowy... A jednak jego uwagę w największej części przykuły zdjęcia z małym wilkołakiem. To znaczy: te na których jeszcze nie był wilkołakiem, ale za to był wyraźniej mniejszy niż obecnie. Podniósł nawet jedno z nich i przysunął sobie bliżej do twarzy, studiując je uważnie.

_________________

It ain't always what it seems
when you cling onto a dream
it ain't always there to please you

Makoto Saitō

Makoto Saitō
Liczba postów : 374
Zdjęcia, które Cecil mógł zobaczyć przedstawiały Makoto w różnym wieku. Młodszego z całą rodziną, potem w szkole – w mundurku, na zawodach, czy podczas egzaminów. Gdy był młodszy zdecydowanie częściej się śmiał, przynajmniej do kamery. Z czasem stawał się bardziej poważny i odrobinę bardziej wycofany. Szczególnie, gdy stał obok swoich jeszcze starszych i jeszcze poważniejszych braci. Mimo to, wyglądał na tych zdjęciach na szczęśliwego.
Chwilę zajęło mu ubranie się. Pomimo zapewnień Cecila, że nie musiał się spieszyć, nie chciał go zostawiać samego na za długo. Nie było to szczególnie gościnne. Po kilku minutach wyszedł więc z sypialni – wyjątkowo porządnie ubrany. To znaczy, jak na jego standardy. Normalne spodnie (zamiast tych dresowych) i koszula! Trochę pomięta i nie z tak eleganckiego materiału, do jakich przywykł Cecil, ale nie dało się ukryć, że nie był to kolejny T-Shirt czy, o zgrozo, bluza z kapturem. Włosy miał jeszcze trochę wilgotne, ale były na tyle krótkie, że z pewnością szybko wyschną.
Japończyk przystanął obserwując oglądającego zdjęcia wampira i przez chwilę nie chciał mu przeszkadzać. Szczególnie, że Cecil wyglądał na zainteresowanego zdjęciem, które akurat trzymał w ręku.
— Które cię tak zainteresowało? — Zapytał w końcu, podchodząc trochę bliżej.

_________________
The body is a slave to its impulses.
The thing that makes us human is what we can control. After the heat of the moment has passed, we can cool off and clean up the messes we made.

Cecil de Vere

Cecil de Vere
Liczba postów : 364
Makoto naprawdę nie musiał się spieszyć. Cecil doskonale bawił się sam ze sobą, przeglądając fotografie sprzed lat. To była jedna z lepszych stron nowoczesnych technologii - fakt, że można było zachować wspomnienia w tak namacalny i łatwy do przechowywania sposób, by dzielić się nimi nawet z przypadkowymi gośćmi.
Oczywiście, że słyszał jak Japończyk wszedł do pokoju. Po prostu nie zareagował od razu, zajęty oglądaną właśnie fotografią. Na dźwięk zadanego pytania uniósł wzrok i przesunął nim po postaci pana domu raz jeszcze tego wieczora. Przynajmniej nie miał już do czynienia z prawie nagim wilkołakiem - ten, którego miał przed sobą obecnie nie dość, że się ubrał, to jeszcze nawet wybrał nieco mniej koszmarny zestaw ciuchów niż zwykle.
Zapytany o to, co go tak zainteresowało, podniósł zdjęcie wyżej, obracając je w kierunku właściciela. Mały Makoto z czasów pierwszych lat szkoły, przyodziany w bardzo poważny mundurek, patrzył na swoją większą i mniej uśmiechniętą wersję zza szkiełka ramki.
- Nie zmieniłeś się dużo. - stwierdził, chociaż po jego tonie ciężko było stwierdzić, czy przypadkiem nie żartował.
Wolną ręką sięgnął do kołnierzyka koszuli chłopaka i wyprostował go w kilku krótkich ruchach.
- Powinieneś dać to do wyprasowania. - mruknął. Jak to się działo, że nikt mu tych ubrań nie prasował, co?

_________________

It ain't always what it seems
when you cling onto a dream
it ain't always there to please you

Makoto Saitō

Makoto Saitō
Liczba postów : 374
Gdyby Makoto wiedział, że Cecil jest tak zaintrygowany jego zdjęciami, może faktycznie ubieranie się zajęłoby mu więcej czasu. Czy powinien go zostawić sam na sam z kolekcją fotografii? Wiedział, że wampir miał aparaty, ale nie spodziewał się aż takiego oddania sztuce fotografowania. Wystarczyłoby jedno słowo i wilkołak usunąłby się gdzieś w cień, żeby de Vere mógł się dalej świetnie bawić bez niego.
Kiedy podszedł bliżej i spojrzał na zdjęcie, jego wzrok zatrzymał się na dłużej na małym Makoto. Dziecko, które jeszcze nie wiedziała, co go czeka... Nie mógł zaprzeczyć, że miał dobre dzieciństwo. Nastoletnie czasy trochę mniej, ale nie na tyle, by nazwać je tragicznymi. Pewnie nie raz za tym zatęskni. Będzie miał sporo czasu na to, żeby wracać myślami do tamtych dni.
— Chcesz mi powiedzieć, że nadal jestem małą pyzą? — Zapytał, trochę rozbawiony, a potem dodał, z udawaną powagę: — Rany, czy to znaczy, że zostanę już pyzą na zawsze? Skoro nie mogę się zestarzeć? I tyle z moich marzeń na to, żeby jednak trochę dorosnąć.
Niby żartował, ale jednak trochę było w tym smutku. Nie mógł się zestarzeć, co oznaczało, że niebawem będzie musiał zerwać więzy ze swoją rodziną. Tymi wszystkimi ludźmi, których Cecil mógł zobaczyć na wszechobecnych fotografiach. Ale hej, teraz nie musiał się tym przejmować, tak? Jeszcze przez jakiś czas mógł udawać, że wszystko było tak, jak dawniej.
— Współcześni ludzie, o ile nie są bardzo bogaci i nie mieszkają z mamą, sami muszą sobie takie rzeczy prasować. — Powiedział, spoglądając na niego w zamyśleniu, gdy ten poprawiał kołnierz koszuli. Robił to bardzo sprawnie i szybko, co zaimponowało wilkołaki. Ale z drugiej strony, dużo rzeczy mu w wampirze imponowało, więc nie było to nic niezwykłego.

_________________
The body is a slave to its impulses.
The thing that makes us human is what we can control. After the heat of the moment has passed, we can cool off and clean up the messes we made.

Cecil de Vere

Cecil de Vere
Liczba postów : 364
Może Makoto faktycznie powinien wyciągnąć z szafy rodzinne albumy i pokazać Cecilowi więcej fotografii ze swoim pyzatym, nastoletnim jestestwem w roli głównej? Wampir mógł nawet obiecać, że nie będzie się z niego nabijać jakoś bardzo mocno.
- Cóż... Jesteś trochę większą pyzą. - odparł wspaniałomyślnie, lustrując chłopaka spojrzeniem.
- Nie wiem ile zdołasz się jeszcze zmienić, ale z tego co wiem, wilkołakom nadal rosną włosy, więc jeszcze masz szansę na jakiś zarost. - dodał, wyraźnie uznawszy, że kopnąć leżącego zawsze warto.
Na wspomnienie o tym, że Japończyk sam musiał sobie prasować ubrania, bo nie mieszkał z mamą, Cecil tylko wywrócił oczami.
- W takim razie wnioskuję, że albo nagle straciłeś dochód albo dopiero co wyprowadziłeś się od rodziców, bo nie idzie ci to za dobrze. - wytknął mu, strzepując jeszcze otwartą dłonią przód jego koszuli, próbując bez większego skutku wygładzić ją choć trochę.
- Może powinieneś przynosić ubrania do mnie... Albo w ogóle kupię ci jakieś nowe, porządne i będziesz po prostu odbierać je za każdym razem jak przyjdziesz, bo przecież tak się nie da egzystować. - mruczał pod nosem chyba bardziej sam do siebie, niż faktycznie do Makoto, robiąc coraz większe plany w kwestii jego osoby, bez udziału samego zainteresowanego.

_________________

It ain't always what it seems
when you cling onto a dream
it ain't always there to please you

Makoto Saitō

Makoto Saitō
Liczba postów : 374
Może, gdyby Makoto wiedział, że Cecilowi faktycznie sprawiłoby to przyjemność to wyciągnąłby albumy rodzinne. Jemu pewnie też sprawiłoby to trochę przyjemności – powspominać dawne czasy i docenić to, co miał. Kiedyś, w dalekiej przyszłości zdjęcia będą jego jedyną pamiątką czasów, w których jeszcze nie był wilkołakiem. Czasów, w których nie musiał martwić się o każdą pełnię i to, że musiał mordować ludzi, żeby zaspokajać swoje potrzeby.
— Faktycznie, urosłem parę centymetrów. — Zaczął, ale urwał na przytyk dotyczący jego zarostu. Nie to, żeby miał jakieś wielkie kompleksy na tym punkcie, ale faktycznie nigdy nie miał jakiejś wielce bujnej brody. Był powód, dla którego golił się na gładko.
— Już nie przesadzajmy, jakbyś się przyjrzał to byś wiedział, że mam zarost. — Dodał, wyginając brodę tak, żeby mógł lepiej zobaczyć zalążki własków po goleniu.
— Czy ty przyszedłeś tutaj mnie obrażać? — Zapytał w końcu, trochę obrażony, ale w sumie bardziej rozbawiony. ostatecznie parsknął cicho, kręcąc tylko głową w niedowierzaniu.
— Nie mieszkam z mamą od pięciu lat i mam swoją wypłatę. — Westchnął. — Muszę przyznać, jestem śmiertelnie urażony. Myślałem, że docenisz moje starania.
No bo czy nie ubrał się ładniej niż zwykle? Trochę nieuprasowana koszula a ten już się nakręcił. Makoto tylko mrugał oczami, gdy de Vere odleciał jeszcze bardziej. Aż tak mu przeszkadzało to, w czym chodził, że chciał mu nowe ubrania kupować?
— Aż tak drażnią cię moje stroje?

_________________
The body is a slave to its impulses.
The thing that makes us human is what we can control. After the heat of the moment has passed, we can cool off and clean up the messes we made.

Cecil de Vere

Cecil de Vere
Liczba postów : 364
To nie był przytyk, to była dobra rada starszego kolegi! Informował go jak wyglądało życie nieśmiertelnego - czy nie z tym miał mu właśnie pomagać? A Makoto zamiast ustosunkować się do nowych informacji, tylko fochy stroił. Może faktycznie nie dorósł za bardzo od czasu zrobienia szkolnej fotografii?
Miał się przyjrzeć jego zarostowi? Podniósł rękę wyżej i przejechał bokiem palca wskazującego po jego podbródku i krtani, kiedy chłopak odchylił głowę w zapraszającym geście. Może odrobinę szorstkości tam jednak było? Taką malutką.
- Nie obrażam cię i nie drażnią mnie twoje ubrania... Przynajmniej nie tak bardzo jak wtedy, gdybym ja miał je nosić. Po prostu mówię, że skoro już chcesz ubrać coś porządnego, to równie dobrze mogę tę sprawę załatwić jak należy. - wyjaśnił swój punkt widzenia. Zamiast zabrać dłoń od twarzy Makoto jednak, przejechał palcem też po brzegu jego żuchwy.
- Mieszkasz tu jak w klatce i wnioskuję, że ty też to już zauważyłeś. Nic dziwnego, że przesiadujesz ciągle u mnie. - przypomniał mu. Nie sądził, żeby ktokolwiek mógł czuć się komfortowo na takim metrażu. I Japończyk też chyba to widział, prawda?

_________________

It ain't always what it seems
when you cling onto a dream
it ain't always there to please you

Makoto Saitō

Makoto Saitō
Liczba postów : 374
Z pewnością przyjmowałby porady dużo chętniej (i bez fochów), gdyby Cecil od czasu do czasu pomyślał o sposobie radzenia bez podśmiewania się z niego na każdym kroku! i to wcale nie chodziło o to, że Makoto po prostu chciał nie wychodzić na totalnego frajera przed wampirem. Wcale. I nie miało to nic wspólnego z jego wiekiem. Albo wręcz przeciwnie, czuł się już trochę za duży na żarty z jego nieistniejącego zarostu. Który, swoją drogą, istniał i de Vere mógł się o tym przekonać, gdy przejeżdżał palcem po jego podbródku i krtani. Na co Makoto praktycznie nie zareagował, być może dlatego, że tego oczekiwał. To, co zdziwiło go jednak to fakt, że chwilę później poczuł palec wampira na swojej żuchwie. Udało mu się nawet nie zrobić z siebie idioty, ale mruknął coś cicho, bardziej do siebie.
— Nie rozumiem, czemu miałbyś coś takiego dla mnie robić. Nie jestem raczej, jak się domyślasz, w stanie dać ci cokolwiek w zamian. — Powiedział cicho, spoglądając na wampira wyczekująco. Ludzie w tych czasach nie wydawali na innych pieniędzy bez powodu. Nie przejmowali się nimi w ten sposób i nie decydowali o kupowaniu nowej garderoby tylko dlatego, że w sumie wiedzieli na temat porządnego ubierania się więcej niż ich znajomi.
— Nie przeszło ci przez myśl, że przesiaduje u ciebie, nie dlatego, że żyję w klatce? Tylko dlatego, że lubię twoje towarzystwo?

_________________
The body is a slave to its impulses.
The thing that makes us human is what we can control. After the heat of the moment has passed, we can cool off and clean up the messes we made.

Cecil de Vere

Cecil de Vere
Liczba postów : 364
Makoto nie wychodził na totalnego frajera... Tylko trochę. Ale Cecilowi na swój sposób podobało się to, jaki był czasem nieporadny życiowo. Głównie dlatego, że lubił się z ludzi trochę nabijać... Ale też dlatego, że podobało mu się pokazywanie Japończykowi nowych rzeczy. Czy to aż takie dziwne, że chciał się nim trochę zaopiekować?
- Czy prosiłem o coś w zamian? - żachnął się, tym razem wyraźnie urażony i aż zmarszczył z tego wszystkiego brwi wystarczająco mocno, by pojawiła się pomiędzy nimi pionowa kreska.
- To ty mnie teraz obrażasz. Nie jestem tak interesowny, za jakiego mnie masz. - upomniał go, przynajmniej w końcu zabierając rękę od twarzy chłopaka.
Dlaczego Makoto nie mógł po prostu zaakceptować tego, że Cecil chciał dać mu jakieś prezenty? Inni jego znajomi nie mieli takich oporów. Może to wina jego wychowania?
Na ostatnie pytanie zareagował wygładzeniem i uniesieniem brwi wyżej. Siedział u niego dlatego, że lubił jego towarzystwo? To dopiero brzmiało podejrzanie!
- Nie przeszło ci przez myśl, że pozwalam ci na to, bo lubię twoje? - odbił piłeczkę, nie odwracając od niego spojrzenia.
- Muszę mieć jakiś ukryty motyw, żeby chcieć coś dla ciebie zrobić?

_________________

It ain't always what it seems
when you cling onto a dream
it ain't always there to please you

Makoto Saitō

Makoto Saitō
Liczba postów : 374
Makoto nie był przyzwyczajony tego, żeby inni ludzie chcieli się nim opiekować. To znaczy, inni niż jego rodzina. I, jakakolwiek więź by nie łączyła jego i Cecila, mimo wszystko nie widział go w kategoriach brata czy ojca. Prawdę mówiąc, sama myśl o tym była odrobinę niepokojąca. Nic więc dziwnego, że czuł się bardziej obiektem żartów i kpin niż bycia zaopiekowanym. Głównie dlatego, że nie do końca rozumiał, że Cecil po prostu chciał mu pokazywać rzeczy. Może powinni popracować nad komunikacją.
— Nie prosiłeś. — Zaczął, odrobinę speszony tym, że wampir poczuł się urażony na tyle, że było to widać dość wyraźnie. Przekręcił głowę, odrobinę zbity z tropu. Nie sądził, żeby Cecil był wyjątkowo interesowanym człowiekiem, jak dotąd zrobił dla niego bardzo dużo i nie oczekiwał niczego w zamian. Sęk w tym, że Japończyk nie spotkał w swoim życiu jeszcze kogoś, kto byłby równie bezinteresowny.
— Nie twierdzę, że jesteś interesowny. Ja po prostu... Mówię wprost, że nie jestem w stanie zaoferować ci niczego w zamian. Domyślam się, że dużo osób nie miałoby z tym żadnego problemu, ale ja zwyczajnie nie chcę wykorzystywać twojej dobroci. — Bo czy tak nie było? Wiele osób skakałoby ze szczęścia, gdyby ktoś bogaty tak po prostu oferował im ubrania czy inne prezenty. Makoto, o ironio, nie chciał wyjść na tego interesownego.
— Im bardziej się przy tym upierasz, tym bardziej myślę, że jesteś szalony. Z pewnością masz dużo ciekawszych i mniej żałosnych znajomych niż ja. — Utrzymał jego spojrzenie, choć bardzo chciał nim uciec. Ciężko mu było sobie wyobrazić, że ktoś taki jak Cecil mógł lubić kogoś takiego, jak on.

_________________
The body is a slave to its impulses.
The thing that makes us human is what we can control. After the heat of the moment has passed, we can cool off and clean up the messes we made.

Cecil de Vere

Cecil de Vere
Liczba postów : 364
Cecil uważał, że komunikował się z innymi nadzwyczaj dobrze i skutecznie. Wiele rzeczy mówił ludziom zupełnie wprost i bez ogródek, z jakiegoś powodu jednak zdarzało się, że ci wcale go nie rozumieli. Biedny, nie zdawał sobie sprawy z tego, jak wiele ton wypowiedzi mógł znaczyć dla niektórych.
Nie był w stanie zaoferować mu niczego w zamian. Nie mógł, czy nie chciał? Wampir mierzył go spojrzeniem, nieustępliwie. Czego właściwie od niego oczekiwał? Sam nie był pewien, co wcale nie pomagało z zaistniałą sytuacją.
- Przyjąłem do wiadomości. Nie oferujesz mi niczego. - skinął głową.
- Poza swoim towarzystwem, jak rozumiem? Jeśli zgadzamy się co do tego, to nie widzę problemu. Moja domniemana dobroć nie ma tu nic do rzeczy. Co jeszcze chcesz uzgodnić? - spytał, oczekując, że chłopak wyłoży mu, co do czego miał jeszcze wątpliwości.
Czy był szalony?
- Może w takim razie jestem szalony. Co w związku z tym? - wzruszył ramionami, zupełnie się tą "diagnozą" nie przejmując.
- Wiem za to, że ty nie jesteś żałosny, niezależnie co tam sobie ubzdurałeś. Jeśli musisz się nad sobą użalać, to przynajmniej nie obrażaj przy tym moich standardów. Nie utrzymywałbym relacji z kimś, kogo uważałbym za żałosnego.

_________________

It ain't always what it seems
when you cling onto a dream
it ain't always there to please you

Sponsored content


Strona 1 z 6 1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach