There's darkness in the distance || 25 lutego 2024

2 posters

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Go down

Cecil de Vere

Cecil de Vere
Liczba postów : 310
De Vere nie był częstym gościem w progach siedziby wampirzej frakcji. Miał w Paryżu własny dom i w zasadzie żadnego powodu, by na co dzień przechadzać się po kompleksie w XVI dzielnicy. Odwiedzał go czasem z okazji świąt wspólnoty, czy różnorakich zgromadzeń organizowanych z tego lub innego powodu. Raz na jakiś czas zaglądał również do budynków innowatorów, sprawdzając jak mają się tamtejsze bestyjki lub z czystej ciekawości i nudów przeglądał zawartości cudzych biblioteczek.
Tej nocy akurat Cecil wcale się jednak nie obijał. Usłyszał kilka podejrzanych plotek na temat ostatnich wydarzeń w społeczności i postanowił sobie, że to czas wybrać się na drobne przeszpiegi. Jak na osobę, która z taką łatwością odrywała się od towarzystwa innych na długie miesiące, potrafił być czasem wyjątkowo wścibski. Jakie miał ku temu powody?
Na miejsce przybył niedługo po zapadnięciu zmierzchu, nie był jednak zwierzęciem, by od razu brać się za myszkowanie i przepytywanie napotkanych na swej drodze osób. Zaczął od znalezienia jakiegoś pomieszczenia choć trochę przypominającego kuchnię i zajął się przygotowywaniem kawy. Nie działała na niego pobudzająco, ale i on pobudzenia nie potrzebował. Wystarczyło ciepło, zapach i chwila spędzona patrząc przez okno, na pogrążone we śnie miasto.
Zdjął rękawiczki, ułożył je równo na brzegu stolika i objął kubek zimnymi dłońmi. Miał czas, donikąd nie było się trzeba spieszyć. Wszyscy mieszkańcy domu byli zajęci swoimi sprawami, może jeszcze spali... I dobrze. Nie ze wszystkimi de Vere chciałby się teraz widzieć.

_________________

It ain't always what it seems
when you cling onto a dream
it ain't always there to please you

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Liczba postów : 1032
Ida za to w progach frakcji gościła dość często. Własny pokój w laboratorium jaki dostała, dostęp do najnowszego sprzętu i co najważniejsze - nieograniczone środki, napędzały jej pracę do granic możliwości. Ostatnio, z oczywistych względów, pojawiała się tam rzadziej. Tak naprawdę akurat tamtego dnia postawiła nogę w siedzibie po raz pierwszy od momentu bohaterskiego odbicia wampirzycy z brudnych łapsk Novus Ordo.
Nie potrafiła się zmusić, żeby pójść od razu do pokojów, w których stacjonowali Innowatorzy. Dlatego też przeszła się po tych bardziej towarzyskich częściach. Zastanawiała się chwilę, czy nie chciałaby skorzystać z kompleksu basenów i saun, ale szybko odrzuciła ten pomysł. Guillaume po wydarzeniach z grudnia i stycznia, zaoferował jej własny pokój na najwyższym piętrze, tak w razie jakiegoś wypadku. Przystanęła na propozycję, ale jeszcze nie odważyła się tam pójść, by sprawdzić jaki gust miał stary wampir przewodniczący. Miała nadzieję, że nie będzie tam trumny albo art deco.
Kręciła się nie potrafiąc znaleźć sobie celu i omijając inne dzieci nocy, aż w końcu postanowiła zajrzeć do jednej z kilku kuchni, tej, gdzie jak wiedziała był najlepszy ekspres. Zazwyczaj piła czarną kawę, tym razem jednak chciała coś bardziej fancy. Najlepiej z bitą śmietaną i piankami.
Weszła do pomieszczenia, gdzie zauważyła postać, siedzącą przy stole. Rzuciła ciche dobry wieczór i przesunęła się po kuchni, starając się nie przeszkadzać i nie narzucać. Towarzystwo ostatnio nie przynosiło jej przyjemności, ale też napięta atmosfera wśród długowiecznych nie pomagała zawiązywaniu small talku.
Znalazła wysoką szklankę, postawiła ją na odpowiednim miejscu i dopiero wtedy przypadkiem spojrzała na mężczyznę, popijającego kawę. Nie może być...
Cecil?

_________________
You better run like the devil 'cause they're never gonna leave you alone
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Maestro
Od momentu wejścia w życie odznak napisz 100 postów fabularnych.
Pod bożą opieką
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.

Cecil de Vere

Cecil de Vere
Liczba postów : 310
Prawdę mówiąc, to właśnie wzmianki o nadzwyczajnej aktywności ze strony Novus Ordo sprawiły, że Cecil w ogóle pofatygował się tego dnia do siedziby wampirzej frakcji. Nie wiedział w prawdzie o co dokładnie poszło, ani czy sprawa rozwijała się jakoś dalej, ale to jedynie przekonało go, by ruszyć się z domu i zasięgnąć języka. Nie chciał był w tyle z nowinkami, szczególnie tak istotnymi, także dla niego samego.
Rzecz jasna, zwrócił uwagę na dziewczę, które wtargnęło na raz w jego kuchenną samotnię. Gdyby jej nie poznał, być może nawet powiedziałby dzieciakowi co nieco do słuchu, ale tak? Jedynie czekał w ciszy, aż i do niej dotrze, że nie natknęła się na kogoś całkiem obcego i przypadkowego.
Nie musiał zresztą zwlekać długo, bo już po chwili uśmiechał się do niej znad ledwie napoczętego kubka parującej kawy.
- Panna Ida. - odpowiedział na jej nie do końca uformowane pytanie w równie zdawkowy sposób.
- Zaprosiłbym cię na kawę, ale obawiam się, że sama będziesz ją sobie musiała zrobić. - dodał, butem odsuwając drugie krzesło stojące obok zajmowanego przezeń miejsca. Dżentelmen od siedmiu boleści.
- Mogę jedynie zaoferować najlepsze miejsce w tym wątpliwej elegancji lokalu. Widok zupełnie przyzwoity.
Jeśli dziewczę liczyło na chwilę samotności, nie wyszło jej to najlepiej. Oczywiście, mogłaby jeszcze próbować przed nim uciekać... Ale to akurat niewielu osobom udawało się w sposób skuteczny.

_________________

It ain't always what it seems
when you cling onto a dream
it ain't always there to please you

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Liczba postów : 1032
O nadzwyczajnej aktywności Novus Ordo Cecil mógł się od Idy dowiedzieć z pierwszej ręki. Nie to, żeby miała jakąś wielką potrzebę dzielić się traumatycznymi wydarzeniami, ale też nie zamierzała milczeć i robić z tego wielkiej tajemnicy. Dość dokładnie opisała Guillaume wszystko czego doświadczyła i jeżeli de Cerę będzie wystarczająco dociekliwy, to pewnie i on dowie się wielu szczegółów. Może wyjątkowo bez zrzucania spodni, żeby pochwalić się nowo nabytą blizną, która szpeciła (lub zdobiła, w zależności kto oceniał) jej udo. W sumie, jej przynajmniej odrosła, a Cecil takiego szczęścia ze swoimi palcami nie miał.
Ida nie ignorowała gościa w kuchni przez niewychowanie - wręcz przeciwnie. Nie chciała przeszkadzać wampirowi, który najwyraźniej potrzebował chwili ciszy i spokoju. Potrafiła to zrozumieć, szczególnie w tych czasach. Oddech też był potrzebny, nawet jak jego brak nie mógł zabić takich jak oni.
Odwzajemniła uśmiech i zrobiła to nawet szczerze. Znajome twarze stanowiły pewien komfort, który mógł być powiązany z ogólnym zaufaniem. Wiedziała, że Cecil nie zrobi jej krzywdy, a jego humor mógł poprawić jej ogólnie średnie samopoczucie.
Jakoś to przeżyję. — Zaśmiała się, ostentacyjnie klikając guzik odpowiadający za zaparzenie latte. Wcześniej wlała do kubka kilka pompek syropu czekoladowego i oblała ścianki szklanki sosem karmelowym. Ciszę w pokoju przerwał dźwięk mielenia kawy, a chwilę później jej parzenia i przelewania się z głośnym stukotem o dno.
Nie liczy się widok, a towarzystwo. To też jest całkiem przyzwoite. — Uśmiechnęła się miło, wyciągając z lodówki bitą śmietanę, która chwilę później zagościła na górze kawy. Pianek niestety nie było w tej szufladzie co zawsze, więc zadowoliła się kolorową posypką. Dopiero wtedy dosiadła się na odsunięte krzesło.
Czekolada i cukier, bomba kaloryczna i serotoninowa. — Powiedziała, zgarniając bitą śmietanę na łyżeczkę. Dała mu zacząć właściwą rozmowę, nie chcąc przypadkiem wpaść w słowotok, którego nie zatrzymałby nawet diabeł, a co dopiero de Vere.

_________________
You better run like the devil 'cause they're never gonna leave you alone
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Maestro
Od momentu wejścia w życie odznak napisz 100 postów fabularnych.
Pod bożą opieką
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.

Cecil de Vere

Cecil de Vere
Liczba postów : 310
No i proszę, Cecil nie zaplanowałby tego lepiej, nawet gdyby faktycznie coś planować próbował. Zdobywać informacje u samego źródła - lepiej nie mógł trafić. Pytanie tylko, czy sam miał być zadowolony z tego, w jaką dziesiątkę się tu całkowitym przypadkiem wstrzelił.
Bo Ida miała rację - mężczyzna nie zrobiłby jej krzywdy. Co najwyżej mentalną, swoimi głupimi żartami, ale to jeszcze nikogo nie zabiło, prawda? Nawet nogi nie pozbawiło!
Zaśmiał się na jej słowa, rozbawiony.
- Kto cię uczył tak się starym ludziom przypochlebiać, co? Wyślę mu kwiaty.
Panna Olszewska była młoda, ledwo opierzona i Cecil traktował ją w pewnym stopniu jak dziecko, albo chociaż nastolatkę. Nie robił tego nawet przez złośliwość, prędzej sympatię właśnie, jakkolwiek nie było to odbierane.
- Nie zaszkodzi ci. - skinął w jej kierunku podbródkiem, kiedy wspomniała o bombie kalorycznej. Takie chuchro jak ona lepiej było czasem dokarmiać, żeby wiatr nie uniósł jej nie wiadomo gdzie przy mocniejszym zawianiu.
Odchylił się na krześle, opierając całymi plecami o oparcie, mogąc z tej perspektywy objąć całą dziewczynę spojrzeniem.
- Poważne plany na dzisiejszą noc? - zagadnął, niby to niezobowiązująco, wyraźnie było jednak znać, że on jakieś własne akurat miał. Nie pojawiłby się w siedzibie frakcji bez powodu, nie trudno było więc przejrzeć jego papierowo cienką gierkę.

_________________

It ain't always what it seems
when you cling onto a dream
it ain't always there to please you

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Liczba postów : 1032
Tak, Ida zdecydowanie mogła mu bardzo dobrze opisać jak wyglądały przesłuchania przez Novus Ordo, jak zakurzone były ich szyby wentylacyjne, jaką bronią dysponowali i jak ostre były zęby ich crinosów. Z bardzo dużą dokładnością. Jeżeli chciał znać szczegóły, to faktycznie wygrał bardzo dobry los na loterii, a przyszedł jedynie na kawę.
Głupie żarty w tym momencie były raczej jak jakaś tania forma terapii, a nie próba morderstwa. Możliwość zapomnienia o swoich troskach i po prostu spędzanie czasu z osobami, które się lubiło, było bardzo ważne w procesie leczenia. Same odsunięcie myśli od tego tematu mogło dużo dać, a nawet jeżeli do tego tematu przejdą, to czym innym była dyskusja na ten temat ze znajomym niż próba odkrycia sensu tego wszystkiego co się stało i overthinking w samotności.
Silvan. Mówił, że bez komplementu nie wpuści mnie do labu. — Odpowiedziała, ale łatwo można było wyczuć sarkazm w jej głosie. — Masz pięknie wynitkowane zęby, Silvanie. Kolor twojego nowego syntmixu przypomina mi zachód słońca w Toskanii. — Powiedziała nieco wyższym tonem głosu, żeby łatwo można było wyłapać, że niby wspomina, ale tak naprawdę to jest to żart.
Wiadomo, że w wampirzej perspektywie była dzieckiem. Jeszcze przez swoją ogólną specjalizację, nie łapała tych wszystkich kontekstów historycznych i nie potrafiła przeprowadzić jakichś analiz w oparciu o własne doświadczenie. Trudno. Dopóki ktoś nie używał tego jako argumentu przeciwko jej zdaniu, to była w stanie to przeżyć.
Podziękowała, jednocześnie upijając trochę ciepławej kawy, a następnie zastanowiła się nad odpowiedzią na zadane przez niego pytanie, łapiąc jego wzrok.
Poważne? Hmm, chyba nie. Chciałam się przejść do swojego labu, sprawdzić na jakich etapach stanęły badania. Może trochę poćwiczyć z Łowcami. Sprawdzić pokój, który przydzielił mi Guillaume. Nic szczególnego w sumie. Mam dwa projekty badawcze, gdybyś chciał do któregoś dołączyć. — Rzuciła haczyk, nie będąc pewną czy ryba się da na niego złapać. Wiedziała, że Cecil nie przyszedł do siedziby by wypić kawę w kuchni, więc była też ciekawa czy podzieli się z nią celem swojej wizyty.

_________________
You better run like the devil 'cause they're never gonna leave you alone
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Maestro
Od momentu wejścia w życie odznak napisz 100 postów fabularnych.
Pod bożą opieką
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.

Cecil de Vere

Cecil de Vere
Liczba postów : 310
Kto by pomyślał, że nawet grające na nerwach co poniektórym żarty Cecila mogą być uznane za terapię! Powinien o tym wspomnieć przynajmniej kilku osobom, potrafiącym wytknąć mu, że jest niepoważny. Był niepoważny dla dobra innych, jak widać.
- Widzisz, ja zawsze mówiłem, że to bardzo mądry człowiek jest. - pokiwał głową z wyjątkowo naciąganą powagą, po czym napił się nieco kawy ze swojego ostudzonego już trochę kubka. Zimne, wampirze ręce nadawały się idealnie do chłodzenia napojów. Wyjątkowo praktyczny wynalazek natury.
Na całe szczęście, Cecil nie uważał dzieci za koniecznie głupsze, czy niezdolne do podejmowania własnych decyzji. Wierzył w umiejętności Idy, pod wieloma względami wiedziała dużo więcej od niego, po prostu świadomy był też tego, jak wiele dekad doświadczenia życiowego ich dzieliło.
- Och, przeprowadzka? - uniósł wyżej jedną brew w pytającym geście.
- Projekty badawcze... Rozumiem, że mam występować w nich w roli obiektu badań? - westchnął na pokaz. Jakie to życie królika doświadczalnego było trudne!
- Obawiam się, że za dobrze już wiesz, jak ciężko mi przychodzi odmawianie ci. - pokręcił głową. - Niech będzie. Może przy okazji i ja coś z tego wyniosę. Wbrew pozorom nie wpadłem dziś do Guillaume'a na kawę... Czego pewnie zdążyłaś się już domyślić, jak na bystrą pannę przystało.
Odstawił kubek na stół i zastukał o blat palcami, miarowo.
- Nie ma mnie w siedzibie chwilę i już dochodzą mnie informacje... Niepokojące, ujmijmy to.

_________________

It ain't always what it seems
when you cling onto a dream
it ain't always there to please you

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Liczba postów : 1032
Żarty może i były irytujące, ale przecież żyli w takich czasach, że lepiej było pożartować niż smucić się i rozpamiętywać jakieś złe informacje. To też nie tak, że gdyby chciał marudzić, to zrobiłaby jakiś rage quit i wyszła z kuchni, trzaskając drzwiami. Po prostu, hm, Ida miała dużą tolerancję do relacji międzyludzkich i doceniała, że ktoś próbował chociaż utrzymywać z nią kontakt w wybrany przez siebie sposób. To, czy to były żarty czy opis swojego życia w pięciu aktach, miało już mniejsze znaczenie.
Mądry, inteligentny i ten no... street-wise, skoro kazał mi po nocach googlować na forach dla narkomanów które narkotyki będą najlepsze do wymieszania z krwią. — Parsknęła, przypominając sobie jak razem z synem Zimmermana prowadzili testy in vivo. Dobre czasy. Dobrze też, że wszystko potoczyło się tak, a nie inaczej, bo pewnie by leżała naćpana na kanapie u Maurycego, bojąc się ruszyć z jego złotej klatki, w której zamknąłby ją po rozstaniu.
Doświadczenie życiowe też nie zawsze było najważniejszym czynnikiem, kiedy sprawa na przykład dotyczyła nowoczesnych zagadnień. Na pewno Ida o wiele bardziej rozumiała dlaczego kongres amerykański chce zakazać tiktoka. Cecil pewnie nie wiedział co to. Nie to, żeby był to zarzut, chyba mu zazdrościła tej błogiej nieświadomości.
Chcę mieć taki zapasowy pokój, miejsce, żebym mogła się gdzie zatrzymać jak sytuacja się zaostrzy. Teraz w sumie mieszkam pół na pół w swoim mieszkaniu i z kolegą, pod Paryżem. — Wyjaśniła fakt pomieszkiwania we frakcji. Czasami jak nie mogła spać u Doriena, to wolała przyjść przespać się tutaj, z pewnością, że nikt jej się nie włamie i nie porwie z własnego łóżka.
Na razie mam dość eksperymentowania na ludziach. Pewnie na długi czas. Tutaj radny Louis, Jun, czy pod jakim tam imieniem go znasz, przekazał nam ciekawą próbkę krwi. Zkrystalizowanej. I dzienniki jakiegoś szurniętego poety wampira. Trzebaby było sprawdzić, dlaczego to wszystko wygląda właśnie w ten sposób. — Wyjaśniła szybko i po łebkach. Sama nie była pewna, czy ma coś więcej do dodania. Dziwna forma krwi i jakiś tajemniczy poeta, którego notatki były w rękach ordo. Wszystko było jakoś pokręcone.
Czyżby obejmowały atak w noc sylwestrową, szturm na siedzibę, porwanie pewnej bardo uroczej i niewinnej, blond wampirzycy? — Zapytała, kwitując wypowiedź zamoczeniem dziuba w bitej śmietanie i przybranie miny zbitego pieska.

_________________
You better run like the devil 'cause they're never gonna leave you alone
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Maestro
Od momentu wejścia w życie odznak napisz 100 postów fabularnych.
Pod bożą opieką
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.

Cecil de Vere

Cecil de Vere
Liczba postów : 310
Cecil zdążył już przeżyć swoje i na podstawie własnych doświadczeń dojść do wniosku, że przez każde czasy lepiej było brnąć z uśmiechem na ustach. Popadanie w depresyjne stany nikomu jeszcze nie pomogło wyjść na prostą, z tego co pamiętał. Nie, że zupełnie nie rozumiał, czemu ludzie mogliby mieć powody to smutku czy żalu - rozumiał. Po prostu jakiś czas temu już podjął świadomą decyzję o sprawnym zawracaniu z podobnego szlaku za każdym razem, gdy zauważał, że się ku takowemu kieruje. Dla zdrowia własnego, jak i innych.
Nie powstrzymał się i parsknął śmiechem na idowe wspomnienia z niezbyt odległej młodości. Nie miał pojęcia, czym było "googlowanie" ale brzmiało zabawnie, nie przeszkadzało mu więc, że miał pod tym względem braki. Kto wie, może kiedyś poprosi dziewczynę o wyjaśnienie mu tego i owego z zakresu komputerów? Przez długi czas unikał uczenia się o nich więcej, niż to zupełnie wymagane, przekonany że znikną z historii świata tak szybko, jak się w niej pojawiły, ale wyglądało na to, że jednak się pomylił. Całe szczęście, że to nie on osobiście zajmował się inwestowaniem odziedziczonych po ojcu pieniędzy.
Pokiwał głową, gdy wspomniała o swoich powodach do zajmowania dodatkowego pokoju w siedzibie frakcji. Miało to sporo sensu, nie mógł się nie zgodzić. Młoda powinna na siebie uważać.
Skrystalizowana krew szalonego poety? Widać Cecil trafił naprawdę dobrze, skoro dostawał nawet informacje, których zupełnie się dostać nie spodziewał. Co to za cuda ta dziadyga wyciąga z zakurzonego kufra, co?
- Chętnie usłyszę więcej i, oczywiście, pomogę w miarę możliwości, chociaż przyznam, że nie jestem pewien co mógłbym tu dla ciebie zrobić. - odparł. Prawda była taka, że na badaniach krwi znał się niewiele lepiej niż na tajemnicach internetu, kiepski był więc z niego pomocnik w laboratorium.
Ostatnie wynurzenie Idy sprawiło, że zamilknął na moment, a jego brwi uniosły się wysoko ponad zwyczajną dla siebie pozycję.
- Chcesz mi powiedzieć..? - sam sobie przerwał, składając do kupy myśli. Słyszał jedynie o szeroko pojętych "problemach" z Ordo, jakimś napadzie... Ale nie spodziewał się zupełnie, że to ją mogliby porwać.

_________________

It ain't always what it seems
when you cling onto a dream
it ain't always there to please you

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Liczba postów : 1032
To nie tak, że człowiek mógł sam zrezygnować z depresji, ale Cecil na pewno był tego świadomy. Chociaż, może nie? Zakwalifikowanie niektórych schorzeń do ogólnej grupy chorób nastąpiło na skali jego życia całkiem niedawno, więc nie zdziwiłaby się, gdyby żył przekonaniami poprzednich dekad. Byle, żeby nie leczył obcych kobiet na histerię, jeżeli same nie będą tego chciały. Ida mogła tylko się cieszyć, że mimo wielu przeciwności losu jej regulatory hormonalne radziły sobie całkiem dobrze i nie musiała sobie radzić z ich niedoborami. Czy istniała serotonina czy dopamina przyswajalna przez wampiry? Nie była pewna.
Ucieszyła się i zaśmiała razem z nim, gdy docenił jej wspominki o nie tak dawnych czasach, kiedy to, czy kokainę można było bezpiecznie połączyć z benzo, tak by nie zmiotło wampirów (ani niektórych radnych) z nóg, było jej największym problemem. Cóż. Teraz doszło do tego trochę więcej zmartwień. Jak dobrze, że mogła się z kimś tym podzielić, jednocześnie zajadając się bitą śmietaną.
Kwestię badania krwi mam, wydaje mi się, ogarniętą. Z czytaniem dzienników tego... ekscentryka i próbą łączenia faktów mam problem. A kto się lepiej nada do studiowania okultystycznych dzienników skradających sanity jak nie Cecil de Vere? — Zagadnęła, poruszając zabawnie brwiami. Jednak, mimo wszystko - nie kłamała. Starofrancuski był męką, do tego dochodziły jakieś mało zrozumiałe dla niej rzeczy, które być może rozumieli tylko mężczyźni po 50. Dorien też średnio mógł jej pomóc, bo nie posiadał umiejętności czytania wspomnień z krwi. Wolała też na razie nie wchodzić w konszachty z ludźmi, do których nie miała stuprocentowego zaufania. Dobrze, że los zesłał jej mrocznego rycerza sączącego kawę w kuchni.
Nie odpowiedziała mu na niedopowiedziane pytanie. Nie musiała. Jej wzrok opadł na stolik i utkwił w jej złożonych rękach, przełknęła głośno ślinę i wzruszyła lekko ramionami, tak, jakby to faktycznie było nic takiego.
Nie słyszałeś o tym jak jakiś bezkastowiec zagryzł niewinną kobietę przy telewizji na największej gali dobroczynnej Paryża ostatnich kilku lat? — Odsunęła temat od siebie, próbując sobie przypomnieć więcej szczegółów. Ona w tamtym momencie prawdopodobnie miała już kołek w piersi, albo walczyła, by ten nie został jej wbity.

_________________
You better run like the devil 'cause they're never gonna leave you alone
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Maestro
Od momentu wejścia w życie odznak napisz 100 postów fabularnych.
Pod bożą opieką
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.

Cecil de Vere

Cecil de Vere
Liczba postów : 310
Może był świadomy, może nie był, a może być nie chciał. Choroba była jednym, a podejście do życia też trochę czymś innym, mimo że czasem potrafiły być ze sobą bezpośrednio związane. Cecil miał o tyle szczęścia, że jego półmartwy mózg przynajmniej nie dokładał mu dodatkowych problemów.
Na całe szczęście też nigdy nie brał się za studiowanie medycyny, nawet tej XIX-wiecznej, w jego długim i pełnym zdarzeń życiorysie zupełnie brakowało jakichkolwiek sesji leczniczych dla histeryczek - Ida mogła się tu czuć całkowicie bezpieczna.
Po jej krótkim rozwinięciu tematu od razu wszystko się rozjaśniło - wszystko, łącznie z samym Cecilem, który momentalnie uznał jej propozycję za świetny pomysł. Czytanie dzienników szaleńca i łączenie w całość rozrzuconych po nim informacji było dokładnie tym, na czym się znał, jakkolwiek niszowym zajęciem by to nie było.
- Jeśli tak wygląda sprawa, to oczywiście, dołożę wszelkich starań, by pomóc z wyciągnięciem z dzienników wszystkiego, co może w nich siedzieć. - zgodził się bez wahania. Nie mógł skupić się na tej sprawie do końca, gdyż myśl o porwaniu panny Olszewskiej wciąż nie dawała mu spokoju, mimo jej usilnych prób zmiany tematu.
- Prawdę mówiąc, ostatnio miałem sporo na głowie i... Trochę mnie ominęło. - przyznał i przez chwilę brzmiał tak samo jak się czuł - winny. Że go tam nie było, że nie udzielił pomocy... Czy w ogóle byłby w stanie jej udzielić?
Zmarszczył silniej brwi, wyciągając rękę po blacie, w kierunku dziewczyny. Zamierzał wziąć jej dłoń w swoją i lekko ścisnąć, ale jeśli miałaby czuć się z tym nieswojo, nie chciał jej też do niczego zmuszać.
- Jeśli nie chcesz, nie będę pytać o szczegóły, ale wiedz, że żałuję swojej nieobecności. - powiedział stanowczo, jak raz bez żartów czy sarkazmu w głosie.
- Co powinienem wiedzieć? - spytał po chwili, wracając do opierania się ciężej o krzesło.
- Mam wrażenie, że czeka mnie dłuższa rozmowa z Guillaumem w najbliższej przyszłości. - westchnął. To nie tak, że nie lubił Duranda, po prostu odczuwał wewnętrzny sprzeciw przed mieszaniem się mocniej w sprawy jakichkolwiek frakcji czy zgrupowań wampirzych. Czasem trzeba było się jednak przemóc i zacząć zadawać pytania.

_________________

It ain't always what it seems
when you cling onto a dream
it ain't always there to please you

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Liczba postów : 1032
Grzeczny półmartwy mózg Cecila. Oby tak dalej! Oczywiście zgadzała się z takim podejściem, w życiu trzeba było sobie trochę pomagać i widzieć jego pozytywne aspekty, być chociaż lekkim optymistą. Wtedy faktycznie, zamiast szukać dziury w całym, to pomagało się szczęściu. Z drugiej strony, Ida zawsze podziwiała ludzi, którzy uważali, że samym nastawieniem mogą wymanifestować sobie bogactwo, zdrowie albo miłość. Gdyby to tak działało, to raczej choroby by nie istniały, a jeżeli już to w bardzo małym zakresie... Chociaż może baterie i wirusy lepiej manifestują? Anyway, histeryczki też na pewno manifestowały sobie histerie. Czy coś.
Uśmiechnęła się, kiedy uznał, że podejmie się tej ciężkiej próby odczytania tych dzienników. Wiedziała, że to jest coś co może się spodobać Cecilowi i to, co dla niej byłoby męką, jemu sprawi jakąś tam przyjemność.
Możesz mnie przy okazji poduczyć starofrancuskiego. Brzmi na całkiem śmieszny. — Powiedziała, chociaż nie umiała sobie przypomnieć żadnego przykładu. Te dzienniki były licytowane kilka chwil przed jej porwaniem, więc do tej pory podchodziła do nich z małym dystansem.
No to też była głośna informacja głównie w telewizji, która toczyła wodę na młyn. Nic więc dziwnego, że jak nie odwiedzałeś frakcji, to mogło się ominąć. — W gazetach pewnie też coś było, ale to już nie te czasy, że jak wydarzy się coś skandalicznego, to wszyscy ludzie na ulicy będą o tym mówili. Prędzej będą skandale na tiktoku i narzekania na korki przez protesty. Nic ciekawego.
Oczywiście pozwoliła mu na objęcie swojej dłoni. Doceniała takie drobne gesty, pozwalały jej poczuć, że nie jest sama.
Nie obwiniaj się, było ze mną dwóch wilkołaków, ale wystarczył moment jak byłam sama. Do łazienki byś raczej za mną nie chodził, ja się w ogóle nie spodziewałam, ze ta aukcja to będzie jakaś szemrana pułapka, chociaż może powinnam. — Uspokoiła go, albo może raczej zapewniła, że to na pewno nie była jego wina. Dorien ją ostrzegał, ona nie posłuchała. Pretensje mogła mieć tylko do siebie.
Aukcja charytatywna w Luwrze to był jakiś podstęp. Ludzie zostali porwani, najczęściej młodzi lub naukowcy obydwóch frakcji. Do tego została zrobiona pokazówka, Ordo zaczęło strzelać do swoich, wymienili nas z imion i nazwisk, jakiś bezkastowiec zagryzł kobietę, z której wcześniej zrobił sobie tarczę. Zastrzelili dyrektora Luwru, postrzelili redaktorkę i filantropa, co to organizował. Krzyczeli o potworach z mroku. Dodatkowo była głowa rodu Dracul wjechała na licytację jako zakołkowana mumia. Obudzili go przy ludziach, ale to już wiem z opowieści. Mnie zaatakował jakiś typ, zakołkował, miesiąc mnie przetrzymywali. — Streściła chyba najważniejsze informacje, nie komentując już tej uwagi o Guillaume. Każdy mógł mieć o nim zdanie jakie chciał, a ona nie miała z nim zbytnio kontaktu. Silvan, jako szef innowatorów zazwyczaj omawiał z nim pomysły, ona wykonywała czarną robotę.

_________________
You better run like the devil 'cause they're never gonna leave you alone
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Maestro
Od momentu wejścia w życie odznak napisz 100 postów fabularnych.
Pod bożą opieką
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.

Cecil de Vere

Cecil de Vere
Liczba postów : 310
Jeśli chodziło o manifestację czegokolwiek, to Cecilowi często pomagały zewnętrzne wpływy, nie zaś samo pozytywne myślenie tudzież tajemnicze działalności na poziomie bakteryjnym. Posiadane pieniądze, dajmy na to, zawdzięczał przede wszystkim tajemniczemu zniknięciu jego ojca, nie zaś temu, że żyjąc pod jego dachem pragnął posiadania bogactw, czy jakoś do tego dążył. Zdrowiem nie musiało już przejmować się żadne z nich, na szczęście, a co do miłości... Ech, nawet nie warto było podejmować takich tematów. Całe szczęście, że Cecil pogodził się z kawalerskim życiem ponad dwa wieki temu.
Starofrancuski... Miała na myśli francuski z pominięciem nowoczesnych slangów, tak? Żart, żart oczywiście, w końcu Cecil nie był aż tak stary! Faktem jednak pozostawało, że oryginalnie zawiłości języka francuskiego uczył go człowiek, który dawną wersją owego języka posługiwał się pół życia, z całą pewnością był mu ów wariant bliższy, niż dziewczynie z XXI wieku.
Pomijając już to, że de Vere zwyczajnie lubił takie zadania i z przyjemnością podjąłby się idowego "zlecenia" nawet, gdyby chodziło o język, z którym wcześniej nie miał żadnej styczności. W końcu od czego ma się nieskończoną ilość wolnych nocy?
W telewizji. No tak. Może powinien sprawić sobie w końcu takie świecące pudełko? Miał radio, ale słuchał z niego raczej muzyki, niż wiadomości, na posiadanym laptopie zaś nie czytywał stron z bieżącymi informacjami... Dopiero teraz zaczął zauważać braki, jakich mu to przysparzało. Widać czytanie gazety raz w tygodniu nie załatwia już wszystkich potrzeb wizji lokalnej.
Zamienił się w słuch na kilka dobrych chwil, chłonąc przekazywane mu przez dziewczynę treści. Tylko brwi marszczył coraz bardziej.
Wiedział, że chciała dobrze, być może miała nawet rację, ale jej słowa nieszczególnie go uspokoiły. Została porwana z imprezy, mimo że miała obstawę w postaci dwóch wilkołaków i to też pewnie nie szczeniąt. Nawet jeśli oderwać te informacje od kwestii samej Idy, nie były one ani trochę optymistyczne. Jak daleko Ordo zdążyło zajść ze swoimi groźbami i dlaczego stało im teraz z butami w holu?
Milczał jeszcze dłuższą chwilę, kiedy Ida skończyła mówić.
- Rozumiem, że Durand coś z tym wszystkim robi? Są prowadzone jakieś rozmowy wewnątrz frakcji? - odezwał się w końcu. Chciał usłyszeć, że tak, że nikt nie zostawił członków frakcji samopas po całej tej szalonej akcji.

_________________

It ain't always what it seems
when you cling onto a dream
it ain't always there to please you

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Liczba postów : 1032
Wiadomo, najbardziej manifestowali bogacze, którzy całkiem przypadkiem mieli zamożnych rodziców. I całkiem przypadkiem dostawali spadek czy w jakiś tam inny, mniej szemrany sposób dziedziczyli fortunę. Ludzie, co nie przepracowali w życiu ani jednego dnia w pracy, a jednak lubili powtarzać, że wystarczy wstawać godzinę wcześniej i przestać jeść awokado, żeby w niecały rok mieć na koncie sześć zer.
O reszcie nie zamierzała się wypowiadać, za smarkata na to była. Znając szczęście wymanifestuje sobie i zostanie pierwszą wampirzycą z reumatyzmem i chorobą zwyrodnieniową stawów.
Nie chodziło jej w sumie o starofrancuski w wikipedycznym tego słowa znaczeniu. Wiedziała, że nazywa się tak to, co było przed językiem francuskim, zanim jeszcze ten język powstał. Chodziło jej jednak bardziej o taki francuski sprzed wieku, może dwóch. Wiadomo, że język to forma płynna i ewoluuje, a ona nie miała głowy, żeby szukać po słownikach co mogło znaczyć to słowo dwieście lat temu, skoro teraz oznaczało rynsztok.
Faktycznie, telewizja czy internet mogły mu się przydać w kontekście nadążania za informacjami. Szczególnie w momencie, kiedy maskarada była zagrożona. Lepiej, żeby o ewentualnym alarmie i ujawnieniu ich sekretów dowiedział się szybciej niż później. Może powinna sprawić mu smartfona, takiego dla staruszków, z większymi literami i uproszczonym interfejsem. Smski będzie mu wysyłała "HEJ, CHOWAJ SIĘ, POLUJĄ" a on mógłby ją informować o równie ważnych rzeczach, na przykład, że kupił jej dywan.
Dała przemyśleć Cecilowi wszystkie swoje słowa. Wiedziała, że nie brzmiało to najlepiej i że tak naprawdę to dodane "nie przejmuj się" pewnie nie zmieniało jak straszne były ostatnie wydarzenia. Nawet odsuwając je od samej Idy, tak jak wilkołak odsunął od niej jej nogę.
Durand działa. Razem z alfą wilkołaków. To on prowadził szturm na siedzibę, gdzie mnie trzymali. Z tego co wiem, to szukają teraz jakiś zaczepów, żeby znaleźć kogoś kto stoi w tym wszystkim wyżej. Dowódca, taktyk, fundator. Ktoś, kto jak go zabraknie, to Ordo się będzie chociaż przez chwilę nie mogło pozbierać. Chociaż wiesz, długo mnie nie było. Podobno w styczniu było zebranie, ale z wiadomych przyczyn byłam nieobecna, więc wiem niewiele więcej od ciebie. Tyle, co powiedział mi Dorien. — Nie była pewna, czy Cecil kojarzy Doriena, bo nie mieli nigdy szansy o tym porozmawiać. W razie czego wyjaśniła, że to jej przyjaciel, który jednocześnie jest dyplomatą wilkołaczej frakcji.

_________________
You better run like the devil 'cause they're never gonna leave you alone
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Maestro
Od momentu wejścia w życie odznak napisz 100 postów fabularnych.
Pod bożą opieką
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.

Cecil de Vere

Cecil de Vere
Liczba postów : 310
Jak się nad tym zastanowić, to Cecilowi bardzo blisko było do takiego typu człowieka. Fortunę odziedziczył, nie pracował jak przyzwoity trybik w maszynie kapitalizmu. Nawet awokado nie jadł, bo tak po prawdzie to nie wydawało mu się, żeby wyglądały one jak coś, co powinno się jeść. Ale to już zupełnie oddzielna kwestia.
Francuski sprzed wieku czy dwóch był panu de Vere nawet bliższy niż obecnie używany język pełen nowoczesnych slangów, więc Ida trafiła wspaniale. Mniejsza z tym, że pewnie każdy z trochę bardziej wiekowych członków wampirzej społeczności Paryża mógłby jej z tym pomóc - który garnąłby się do tego tak jak Cecil, ekscytując zakurzonymi tomiszczami? Ze świecą szukać!
A kupienie mu telefonu podręcznego być może faktycznie nie było aż tak złym pomysłem, jak on sam sądził... Wymagałoby to sporo zaangażowania i determinacji z obydwu stron, ale istniała jakaś znikoma szansa, że za rok czy dwa przyzwyczaiłby się do komórki na tyle, by zacząć jej używać częściej niż raz na miesiąc, ładując baterię.
Dobrze było usłyszeć, że Durand robił cokolwiek. Pytanie tylko, czy to jego cokolwiek było wystarczające w jakimkolwiek stopniu. Cecil zaczynał mieć co do tego poważne wątpliwości.
Przynajmniej Doriena kojarzył, tak. I na dodatek ufał mu na tyle, by nie obawiać się przynajmniej o tą część planu, która go dotyczyła - wilkołak nie należał do osób, które pozwalały wejść sobie na głowę i narzucić bezsensowne zadania.
- W takim razie muszę znaleźć czas na odwiedziny u obydwu. - stwierdził ostatecznie. Był dobry w szukaniu ludzi, więc kto wie, może przydałby się w planie przywódcy frakcji? Co do spotkania z Dorienem zaś, to chyba po prostu chciał przedyskutować z nim kilka spraw. Jak Ida sama zauważyła, nie było jej przy wszystkim. De Vere nie winił jej za to, rzecz oczywista, ale jednocześnie potrzebował większej ilości informacji, by budować sobie w głowie dalsze plany na własną, stojącą teraz na chwiejnym gruncie, przyszłość.
Z potoku myśli dotyczących wojen, Ordo i frakcji wyrwała go jedna, całkiem niespodziewana. Drgnął, po czym trzeźwiej przyjrzał się siedzącej przed nim pannicy.
- Musicie nieźle znać się z Dorienem, skoro mówi ci takie rzeczy, hm? - zauważył, unosząc nieco jedną brew.

_________________

It ain't always what it seems
when you cling onto a dream
it ain't always there to please you

Sponsored content


Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach