Catch me if you can - 26 lutego 2024

3 posters

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Catherine Valette

Catherine Valette
Skrót statystyk : WADY
— Alergik [gorczyca żółta, -1 PRC]
— Bezpłodny

ZALETY
— Mistrz skupienia [+2 skup]
Liczba postów : 56
To nie zdarzało się często. Ba, powiedziałaby, że właściwie bardzo rzadko i chwała za to wszystkim panteonom, byłym i obecnym. Mimo to wydarzyło się i to właśnie dzisiaj, o tej porze i to w takim miejscu. Była taka młoda, a już musiała zostać postawiona w takiej sytuacji, już próbowano odebrać jej marzenia i plany na lepsze jutro. Po prostu, po chamsku… wystawiono ją. Do wiatru. Tak o. Była rozczarowana? Wkurzona? Smutna? Trzy razy tak. Czy szybko jej to minie? Również bardzo prawdopodobne, w końcu na tego jednego debila, który tak ją zrobił w konia przypadało kilkoro naprawdę zaufanych klientów, dla których warto było dalej robić to, co robiła. Mimo wszystko właśnie stała jak ostatni cep pod bramą wejściową cmentarza z czterema bagietkami serowymi, a przez jej głowę przychodziły coraz to bardziej wymyślne bluzgi. Z takim słownictwem mogłaby zostać marynarzem - ba, piratem bagietkowych mórz i mącznych oceanów, pogromcą fregaty kapitana Bajglobrodego i gubernatorem Wysp Bułczanych. Ale nie zostanie - zamiast tego co jakiś czas patrzyła z niechęcią na bramę, potem na bagietki, potem na ulicę i znowu na bramę. Szlag.
Zbliżał się powoli wieczór. De facto po prostu popołudnie, ale w zimie to prawie jak wieczór. Ciemno to ciemno. Co jakiś czas wypominała sobie, że kto normalny umawia się pod cmentarzem i powinna przeczuwać, że coś jest nie tak. Teraz już mleko wylane, dziecko płacze, a ona będzie musiała zadzwonić o podwózkę. Tylko jeszcze sobie zapali na uspokojenie. Może dwa. Gnój.

Regis

Regis
Liczba postów : 484
Czerwona lampka zaczęła bzyczeć - ledwo “człek” wrócił do domu, zajął się sobą, a tu takie niuanse prosto z Luwru! Kij w błoto z terminem świeżości czy ważności - potem się inni dziwili, że nadnaturalni wybierali dziwne miejsca dla odbioru paczek.
Czy był zleceniodawcą na wypiek bagietek? Raczej nie. Czy świadomie grasował po cmentarzu? A bo to potrzebował powodu? Lupusowa świadomość nie wymagała wielu wytycznych – motywem rozprostowania kości i węszenia “to tu, to tam” Regis odbębnił okoliczny patrol. Kij w oko wszystkim tym, którzy zaraz zamierzali wytknąć go paluchami w myśl: stary, ale to nie Twoja dzielnica! Przynależna czy nie – historia niejedno już widziała i wiele zanotowała na kartach grubawej książeczki dziejów ludzkości. Krokiem dziwnych zwyczajów także i ten nie powinien zaskoczyć - ot po opustoszałym cmentarzu tuptał sobie zagubiony wilk: duży i czarny z paszczą najeżoną rządkiem ostrych kłów - nic tylko głaskać lub uciekać, gdzie rósł pieprz.
Zapaszek sera uniósł się do góry - nic dziwnego, tak działały siły wszechświata. To też za ich sprawą nitki woni dzielnie wędrowały dalej, aż nie napotkały przeszkody. Wciągnięte potężnym wdechem dość szybko rozlały się po wnętrzu nozdrzy i ciut głębiej ku wrażliwym receptorom szarej komórki w móżdżku.
Burczenie w brzuszku skutecznie przygasiło łowcze instynkty. W starciu z głodem wilk nie miał szans - poszedł więc za jego głosem oraz smakowitym zapachem zdaje się, że domowych wypieków. Na myśl o nich ciekła ślinka - jeszcze więcej, gdy wyobrażenie zeszło na walory smakowe. Och, jakże ślicznie poszerzyły się źrenice otoczone złotą obwódką, gdy wychwyciły zarys ludzkiej sylwetki. W pierwszej kolejności instynkt krzyknął - zaatakuj! Ruszył więc czarny Lupus, ale nie pędem. Zamiast niego począł krążyć pomiędzy nagrobkami, aż nie dotuptał do ogrodzenia.
Przyczajone ciemne futro z uszami postawionymi na sztorc – zwierz paczył to na dziewczynę i bagiety, zdając sobie sprawę, że zamiast właściwego głodu, rudowłosa obudziła w nim łasucha. Nieważne, zaraz począł stawiać miękkie kroki, próbując się zakraść jak najbliżej.
A ten długi wilczy ogon wcale nie szeleścił, latając na boki.

@Catherine Valette

_________________
Bilgot, idź tu, idź tam i miej oko na zębacze. Mogłem zostać w domu z moją starą. Tam było tak samo, ale przynajmniej mogłem dobrze zjeść.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Catherine Valette

Catherine Valette
Skrót statystyk : WADY
— Alergik [gorczyca żółta, -1 PRC]
— Bezpłodny

ZALETY
— Mistrz skupienia [+2 skup]
Liczba postów : 56
Nosiło ją niemożebnie i o ile palenie faktycznie pozwalało jej wyregulować oddech, a tym samym uspokoić trochę tętno to zirytowanie na bezczelnego gnoja nie przemijało. Musiała naprawdę głupio wyglądać, gdyby ktoś obserwował to z boku. Dwa kroki w prawo, nerwowy obrót, trzy kroki w lewo, znowu nerwowy obrót, jeszcze bardziej zamaszysty niż poprzedni, trzy tupnięcia w miejscu i schemat od nowa. Fakt, że robiła to pod bramą cmentarza był dodatkiem iście komicznym - w końcu co ma sobie pomyśleć ktoś przypadkowo ją obserwujący? Prezentowała się jakby już czekała na trumnę babki czy dziadka, bo już rozplanowała spadek, także ruchy, babuleńka, nie mamy całego wieczoru na umieranie. Za pół godziny trzeba być u notariusza, aby sprzedać twój dom i w sklepie z antykami, aby dorzucić jeszcze całą twoją biżuterię, Karaiby się same nie opłacą.
No cóż, różnica była taka, że Catherine nie przejęłaby się śmiercią któregokolwiek z dziadków, gdyż za mało ich znała. Prawie w ogóle. Na spadek też nie liczyła, prawdopodobnie bardzo sprawnie wymazali ją z życia rodzinnego. Nie dzwonią, nie piszą, na ulicy by pewnie udawali, że jej nie znają. I dobrze.
Westchnęła ciężko, obracając się na pięcie po raz nie-wiadomo-który i wtedy kątem oka zauważyła coś za bramą cmentarza. Pies? Przy dokładniejszym przyjrzeniu się raczej psisko, bo mały pimpek to nie był. Rozejrzała się dookoła. Skoro i tak już jej się plan biznesowy wywalił to może chociaż pomizia pieska? Nadal nie wychodziła z inicjatywą jamnika i może to był najwyższy czas? W końcu Dorien się zgodził swego czasu. Prawie rok temu. Gorzej jak nie pamięta. Szlag, mogła to nagrać.
Westchnęła ponownie i powoli weszła na teren cmentarza, kierując ostrożne kroki w stronę psa, który chyba czaił się na jej bagietki, biorąc pod uwagę jego spojrzenie i jak mu nos chodził. Przykucnęła w bezpiecznej odległości pomiędzy nagrobkami i wystawiła najpierw powolutku dłoń w stronę zwierzaka.
- No hej. Co, bagietkę byś chciał? - zagaiła łagodnie, uśmiechając się lekko pod nosem. Zdecydowanie musi zagadać o tego jamnika. Doszło do tego, że próbuje zaznajomić się z przypadkowym Burkiem na cmentarzu. Potrzebuje zwierzaka.
- Ona ma ser. Żółty. Nie sądzę byś powinien to jeść, wiesz? Ser żółty przytępia węch u psów.
Gdybyś tylko jeszcze rozumiał co do ciebie mówię to pewnie byłbyś faktycznie bogatszy o niwą wiedzę - pomyślała i nie zrażona liczyła na to, że psina jej nie oleje.

Regis

Regis
Liczba postów : 484
Bombki strzeliły psie skradanki. Smutku przy tym brak - za to radości całkiem sporo po wychwyceniu smacznego zapaszku - jeszcze wyrazistego niż na początku. Włochaty ogon zamerdał mocniej, a wilgotny nos pyrgnął dłoń rudowłosej niewiasty. Mimo iż rozumny, zwierz nie poprzestawał na odgrywaniu - podszedł bliżej i jeszcze troszkę, aż masywny łeb nie wcisnął się pod drobne paluszki.
Puszyste uszyska grzecznie ugięły się pod dotykiem, gdy raz po raz wilkor począł śmielej ocierać się o dłoń. Ogon nie przestawał merdać - tak po prawdzie wraz z nim tańczył calutki zad. Hopsem na lewo i prawo wilcze ciało domagało się ludzkiej atencji - mięsiste, ciepłe, pokryte gęstym czarnym futrem nie przypominało maści zaniedbanego bezdomnego psa. Dziwny to był przypadek, tym szczególniej, gdyż wedle teorii zwierz powinien mieć na sobie obroże. Gładka gardziel zaprzeczyła, jakoby nigdy nie zaznała ciężaru jej istnienia.
Czym więc był?
Woof - krótki dźwięk uciekł z paszczura, a potem kolejny. Nieustannie kuszony jedzeniem wilkołak nie mógł wytrzymać, tak więc zrobił to, co powinien poczynić każdy psowaty, aby jeszcze bardziej zaprzeczyć swojej bezdomności na poczet wprowadzenia odrobiny zamętu - wywrócił się na plecki i odsłonił brzuch. Tak wywalony tarzał się po ziemi raz po raz, zapraszając dziewczynę do zabawy.
No dalej, zostaw ten koszyk, zobacz, jaki jestem puszysty i skory do psot! Poganiajmy się, rzuć mi patyk!
Scena jak z komedii i pomyśleć, że to wszystko po to, aby odwrócić czyjąś uwagę od smakołyków.
Nie reagujesz? Chcesz więcej? - pomyślał wilk, jeśli jeszcze nie otrzymał nagrody za wybryki. Chciał się podnieść, usiąść, zaczepić łapą, a potem podnieść się na cztery, by móc zacząć na nich skakać wokół dziewczyny.
Póki co zwierz oszczędził jej podgryzania, ale kosz nadal miał na oku. Oj nie zamierzał tak łatwo odpuścić, choćby miał wyczyniać cuda nie z tego świata!
Z dwojga, pomijając komiczny absurd spotkania, złego Cat przynajmniej nie musiała zamartwiać się o własne bezpieczeństwo. Żaden normalny wampir nie skrzyżowały z nią drogi w towarzystwie wilkołaka. To już jakiś profit, prawda?

@Catherine Valette

_________________
Bilgot, idź tu, idź tam i miej oko na zębacze. Mogłem zostać w domu z moją starą. Tam było tak samo, ale przynajmniej mogłem dobrze zjeść.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Catherine Valette

Catherine Valette
Skrót statystyk : WADY
— Alergik [gorczyca żółta, -1 PRC]
— Bezpłodny

ZALETY
— Mistrz skupienia [+2 skup]
Liczba postów : 56
Zapomniała o wszelkich niedogodnościach dnia bieżącego. Wszystkie negatywne myśli, zirytowanie, przekleństwa krążące wewnątrz głowy - to wszystko zniknęło, zrobiło wielkie puff, zastapione przez obraz przesłodkiego psiaczka. Catherine zapomniała nawet gdzie właśnie była - czyli na cmentarzu - i skupiła całą uwagę na zwierzu, który najwyraźniej by, bardzo spragniony atencji. W sumie jawiło się to jako wybitnie komiczna sytuacja - dookoła nagrobki, pod ziemią gnijące trupy, a na powierzchni ledwo dorosła pannica zdobywa psią przyjaźń, niosąc przy sobie kosz bagietek. Z przymrużeniem oka mogłaby być to bajka o czerwonym kapturku opowiedziana w jakiejś rodzinie gothów. Lub wampirów. Albo jakiś nekromantów. Tak, to by pasowało do takich jak oni - mała dziewczynka pomiędzy trupami i podróż pełną przygód.
- Jojojoj - zachwycała się rudowłosa, gdy psiak dotknął jej ręki. Definitywnie potrzebowała zwierzaka. Była wręcz o krok od przekonania tego tutaj pięknego okazu, żeby poszedł z nią do domu. Niby miał być jamnik, ale zawsze może powiedzieć, że jamnik był planem na początku zatrudnienia. Po takim czasie naliczały się odsetki gabarytowe i jakoś tak wyszedł wilczur. Czy inny wilczak. W sumie nie znała się tak dobrze na psach.
Kiedy zwierzak obrócił się na plecki i wyeksponował puchaty brzuszek Catherine była już totalnie rozmiękczona psim urokiem osobistym. Halo? Policja? Takie sztuczki powinny być nielegalne. Proszę skazać tego oto dżentelmena na dożywocie za taką dawkę słodyczy.
Przez chwilę zawahała się - no bo może to jednak nie jest dżentelmen a panienka futerkowa. Spojrzała znowu na jego puszyste podwozie. Nie, to definitywnie dżentelmen. Jak to dobrze, że to zwierzak i że ludzie jednak są łatwi do rozróżnienia pod kątem płci. Sprawdzanie u humanoidów przy użyciu tej samej metody byłoby co najmniej niezręczne.
Zanim zdołała pomiąchać ten cud natury to pies już zdążył wstać i ewidentnie domagać się więcej kontaktu fizycznego w postaci pieszczot. No jakże mogłaby mu odmówić?
- No kto jest taki uroczy, no ktooo? No chodź, wymiącham cię całego. - gaworzyła odkładając koszyk obok siebie i rozkładając szeroko ręce. Podstawowy instynkt samozachowawczy nakazywałby nie przytulać zwierzęcia niewiadomego pochodzenia, ale rozum milczy, serce śpiewa.

Regis

Regis
Liczba postów : 484
Mięciutkie czarne futro przyjemnie otuliło ręce - smukłe i pewnie wciąż zroszone zapachem domowego pieczywa. Wilkor, tudzież wilczy dżentelmen po dokonaniu stosownych oględzin, oblizał kilkukrotnie pysk podczas przyjemnych pieszczot i jeszcze mocniej począł szurać zadem, a zarazem i puszystym ogonem po zimnej nawierzchni podłoża. Szczere współczucia dla Pana zamiatającego liście, trawy i inne tałatajstwa - w przypływie letnich prądów oraz nieopisanej radości, zwierz rozmierzwił naturalną ściółkę we wszystkie możliwe strony.  Nieprzejęty czynem wilk dalej brnął w najlepsze - podskakiwał, szturchał nosem, trącał pyskiem i zadkiem - ogółem robił wszystko to, co każdy szanujący się psowaty. A kiedy ręce dziewczyny otworzyły się, wnet wsadził weń swoje masywne cielsko. Wtedy Catherine na własnych palcach mogła poczuć bijące ciepło, wręcz gorąc spod gęstego zwierzęcego futra. Tyle dobrego, że niewiele z niego zostało na jej ubraniach - może ciut z uwagi na naturalne wychodzenie podszerstka, ale w ilości nie większej niż u przeciętnego Samojeda - słowo honoru wilczego delikwenta!
Woof - krótki dźwięk raz jeszcze opuścił zwierzęcy pysk, gdy reszta jestestwa stanęła w bezruchu, aby dziewczę mogło oddać się przyjemności głaskania. Wkrótce potem, zakładając nieprzerwaną nić bliskości, na jej ciało powolutku poczęła wpełzać i mieszać się z jej własną orzeźwiająca woń lasu z nutą palonego drewna, nad którym ongiś wędzono przepyszne mięsiwa.
Dobrodziejstwo trwało dobrych kilka minut, a potem zwierz zrobił haps. Jednym susłem chwycił w potężną szczękę, już nie tylko pojedynczą długaśną bagietę, ale cały ich kosz, po czym odskoczył w przód i odwrócił się przodem do śmiertelniczki. Zadowolony z siebie ani myślał o oddaniu pakunku, przeciwnie! Z postawionymi na sztorc uszami co jej krok, robił kilka własnych, byle zwiększyć odległość między ciałami. Merdający ogon znów zdradził chęć zabawy, tyle że tym razem w ciut aktywniejszym wydaniu. Pal licho cmentarz! Lupus za nic miał sobie teren - liczyło się tylko tu i teraz!  
Pora przykuwała spojrzenie, niekiedy przyciągając do siebie oczyska przynależne nie tylko ludziom. Kim mógł być oryginalny zleceniodawca i czemu wybrał akurat to miejsce? Wiszące w powietrzu pytanie nie pozwalało na pełne oddanie się błogim zabawom – nie temu, którego ucho przy którymś odskoku drgnęło i obróciło się kapkę w bok. To był dobry moment na odzyskanie koszyka i zarazem podejrzany dla wilkołaka.
Czy, aby na pewno byli tutaj... Sami?

@Catherine Valette

_________________
Bilgot, idź tu, idź tam i miej oko na zębacze. Mogłem zostać w domu z moją starą. Tam było tak samo, ale przynajmniej mogłem dobrze zjeść.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Catherine Valette

Catherine Valette
Skrót statystyk : WADY
— Alergik [gorczyca żółta, -1 PRC]
— Bezpłodny

ZALETY
— Mistrz skupienia [+2 skup]
Liczba postów : 56
Catherine poczuła pełnię szczęścia, gdy psisko przydreptało w jej objęcia i pozwoliło się utulić. Objęła go mocno, choć bez przesadnej siły - w końcu chodziło o czas spędzony w miłości do zwierząt, a nie na robieniu pasztetu z wilkora. Schowała twarz w jego puszystej sierści, przymknęła oczy i zaciągnęła się nietuzinkowym zapachem zwierzęcia pomieszanym z jego naturalną wonią. Niewypowiedziany komfort rozlewał się po jej ciele, rozluźniał mięśnie i sprawiał, że dziewczyna chciała już tak zostać na wieki wieków. Ten mały psi gest sprawił, że na chwilę zapomniała o samotności, o braku bliskości z kimkolwiek, nawet puściła w niepamięć fakt, że nigdy nie zaznała tego mistycznego uczucia bycia kimś wyjątkowym dla innej osoby. Może właśnie dlatego tak lubiła zwierzęta? W kontakcie z nimi można było odrzucić wszelkie nieprzyjemności, skupić się na bezinteresowności zwierzęcego serduszka.
Emocjonalna sielanka trwała by jeszcze milion lat albo chociaż kwadrans, ale pies najwyraźniej miał inne plany. Kiedy nagle chapnął kosz z bagietkami i nagle odskoczył z nim, rudowłosa aż zamrugała zaskoczona. Fakt, że puchaty dżentelmen nie zaczął od razu uciekać oznaczał, że brał to za przedłużenie zabawy, jednakże Catherine wzięła to za cios poniżej pasa i zdradę wypiekową najwyższej kategorii.
- Hej! Gnoju! - krzyknęła na psiaka, choć gdzieś tam w jej głosie czaiły się nuty świadczące o tym, że nie była aż tak zła na niego jak próbowała to okazać. Wstała, otrzepała płaszcz, po czym pochyliła się z wyciągniętą ręką.
- Oddaj. Pieski nie jadzą bagietek z serem. No już, ooooddddaj.
Starała się powoli zmniejszyć dystans między ich dwójką, nie zwracając większej uwagi na ruch uszu futrzanego złodzieja. W końcu w najbliższym otoczeniu było wystarczająco dużo potencjalnych dźwięków, które mogły sprowokować ucho do ruchu. Ważniejsza była kwestia bagietek.

Regis

Regis
Liczba postów : 484
Ha! Włochaty potwór ani myślał o oddaniu kosza pełnego łakoci. Zaabsorbowany zabawną reakcją śmiertelniczki od razu wsadził nochal i poniekąd całą paszczę do środka pakunku. Chwycona przez zębiska bagietka przez chwilę świeciła pełną krasą przed oczętami rudej pannicy. Potem zniknęła pożarta na jedno, może dwa kłapnięcia lub “połknięcie” w myśl: NO JA NIE DAM RADY? POTRZYMAJ MI PIWO KOBIETO! Gest oblizania pyska stanowił jednoznaczną aprobatę wobec smaku domowego wypieku, który nawet jeśli “szkodliwy”, najwyraźniej przypadł do psiego gustu.
Reszta łakoci czekała w spokoju na podzielenie losu. Jego kroki zbliżały się co sekundę: raz po raz stawianych przez łapy, aż nos znów nie zawitał na krawędzi koszyczka. Tym razem jednak wilkołak, który na poczet zjedzenia pierwszej zdobyczy odsunął się ciut do tyłu, nie wyciągnął kolejnej. Zamiast tego prychnął na rude dziewczę, które postanowiło także podejść do swojej zguby. Puchaty ogon znowu merdał na boki na wystawionym do góry zadem, a zębiska lekko chwyciły za materiał pakunku – delikatnie, aby przypadkiem niczego nie rozerwać.
Baw się ze mną, baw, pokaż, że potrafisz wyrwać mi koszyczek.
Aż tu nagle...
Po miejscach takich jak cmentarz nie należało spodziewać się wielu rzeczy – wielu dobrych i przyjemnych rzeczy. Wilki, wampiry - ogółem wszelkiej maści potwory miewały tendencje do częstego przemieszczania się po podobnych okolicach – ponurych i odciętych od większych grup społecznych, zwłaszcza przy zbliżającej się nocy.
Kierowany instynktem wilk wypuścił koszyk. Z położonymi uszkami zaczął szczekać na Catherine. Coś ewidentnie wyczuł w powietrzu i próbował przestrzec dziewczynę.

@Catherine Valette

_________________
Bilgot, idź tu, idź tam i miej oko na zębacze. Mogłem zostać w domu z moją starą. Tam było tak samo, ale przynajmniej mogłem dobrze zjeść.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Catherine Valette

Catherine Valette
Skrót statystyk : WADY
— Alergik [gorczyca żółta, -1 PRC]
— Bezpłodny

ZALETY
— Mistrz skupienia [+2 skup]
Liczba postów : 56
Z otwartymi szeroko ustami i w bezruchu obserwowała jak jedna z jej pieczołowicie przygotowanych bagietek znika w psim pysku. Była pod wielkim wrażeniem tempa w jakim pieczywo zniknęło z planu egzystencji. Owszem, zwierzak nie był mały i proporcjonalnie nie miał małego pyska, ale na kraciaste pantalony wszystkich dyrektorów szpitali, dwa chapnięcia? Dwa?! Na dodatek musiała mu oddać, technikę wyżerania cudzego jedzenia w tempie ekspresowym miał opanowaną do perfekcji, nawet mu się buła nie przykleiła do podniebienia.
- Ty bezczelny grubasie! - jęknęła wciąż osłupiona nonszalanckim podejściem do cudzej własności. Milo, że ktoś entuzjastycznie podszedł do jej ciężkiej pracy (szkoda, że za darmo), jednakże ten farfocel właśnie objadał jej bagietki! A co jak się pochoruje? Co jak się posra z tej radości? Prawdopodobnie Catherine nawet nie będzie wiedziała, bo pobiegnie w któreś krzaki i tyle go widzieli. Ona będzie się martwić!
Postanowiwszy obrać inną taktykę zaczęła się powolutku, na kuckach przesuwać bliżej delikwenta i piekarnianego zakładnika. Wyciągnięte do przodu ręce przywodziły na myśli gliniarza, który zaraz powie „wszyscy się uspokójmy, odłóż broń”. Skupienie wymalowane na twarzy rudzielca wydawało się wręcz kuriozalne w świetle sytuacji rodem z kabaretu lub kreskówki dla dzieci. Tym bardziej nie spodziewała się tego, że pies nagle zacznie na nią szczekać i to zdecydowanie mniej przyjaźnie niż do tej pory. Zaskoczyło ją to w takim stopniu, że straciła równowagę i klapła czterema literami na zimny grunt.
- Dobra, dobra, możesz zjeść te bagietki, niech ci będzie, stary - powiedziała podtrzymując ramiona w tej samej pozycji i tym razem ten gest był już mniej prześmiewczy, a bardziej dopasowany do zachowania zwierzęcia. Starała się mówić spokojnie, wiedząc, że zwierzaki wyłapują ton wypowiedzi, a nie jej treść, ale trochę się zestresowała. Jakby nie patrzeć - ona była drobnym chuchrem, a on futrzastą machiną do obrony lub polowań. Miała tylko nadzieję, że nie na wiewiórki, bo wtedy będzie przekichane.
- Weź sobie pieczywko, okej? - kontynuowała coraz spokojniej. - Ja tylko odzyskam sam koszyk, dobra? Lubię ten koszyk. Oddaj koszyczek.

Regis

Regis
Liczba postów : 484
Chociaż postawą wilczur wyglądał na groźnego zwierza, ani myślał o zaatakowaniu dziewczyny. Kiedy przyuważył upadek na chwalebne cztery litery, zmniejszył dystans pomiędzy ich ciałami. Zbliżony na niebezpieczną odległość przysunął jeszcze ciut pysk i wtedy... Strach miał prawo przeniknąć przez ciało i poruszyć sercem, ale nie miał powodu do bolesnego napinania mięśni.
Zamiast kłapnięcia paszczą, wilk pyrgnął wilgotnym nochalem drobniejsze dziewczę leciutko w ramię, chcąc zachęcić je do podniesienia zadka z zimnego gruntu. Koszyk z pozostałą zawartością również oddał i to bez szkód nawet pomimo trzymania w pysku!
Woof! - kolejny szczek wydobył się z psiej gardzieli, a po nim następny. Czarny basior bez wątpienia starał się pospieszyć rudowłosą. Próba przegonienia jej z cmentarza mogła być niezrozumiana - w sumie słusznie po tak nagłej zmianie nastawienia. Powód takiego zachowania był jednak uwarunkowany pracą wyostrzonych zmysłów i wychwyceniem przez nie obcego zapachu i późniejszego zarysu dwóch postaci w oddali.
Prr, Woof - szczek ucichł, a zamiast niego wilczur począł prychać. Wciąż też uporczywie dźgał Catherine nosem, a potem, gdy już uznał to za bezsensowne, zastygł u jej lewego boku. Pomimo komizmu, wystawiony do dziewczyny zadek stanowił dowód zaufania i niejako chęć obrony w obliczu sztywno postawionych uszu, najeżonego futra, wyszczerzonych kłów i warkotu, którym zwierz zakomunikował jej obecność obcych.
Para mężczyzn, rosłych i mało przyjaznych wyglądem szybko wychwyciła obraz absurdalnej sielanki. Po wymianie kilku słów pomiędzy sobą duo poczęło stawiać żwawsze kroki w kierunku Catherine i jej zwierzęcego kompana. Dresiarski ubiór oraz ogólna aparycja nie wskazywały na przyjazne nastawienie przybyłych. Bez dwóch zdań zasilali szeregi pseudo kiboli, dresiarzy lub meneli innego szczebla, bo na pewno nie grupy porządnych obywateli. Z drugiej strony, co jeśli jeden z nich był jej klientem? W końcu... Czy zlecenie posiadało dokładny rysopis odbiorcy serowych bagietek?

@Catherine Valette

_________________
Bilgot, idź tu, idź tam i miej oko na zębacze. Mogłem zostać w domu z moją starą. Tam było tak samo, ale przynajmniej mogłem dobrze zjeść.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Catherine Valette

Catherine Valette
Skrót statystyk : WADY
— Alergik [gorczyca żółta, -1 PRC]
— Bezpłodny

ZALETY
— Mistrz skupienia [+2 skup]
Liczba postów : 56
Catherine była coraz bardziej skołowana obrotem spraw, szczególnie gdy zwierz podsunął jej koszyk, jakby faktycznie zrozumiał, że jej na nim zależy. Tylko to trącanie i gardłowe ni to szczeknięcia, ni to burczenia nie pasowały jej do narracji. Nie żeby znała się na sygnałach wysyłanych przez czworonogi, ale nie pamiętała, aby były aż tak skomplikowane. Najpierw się bawi, potem zjada bagietkę, potem droczy się o kolejne bagietki, potem szczęka, jeszcze później oddaje jej koszyk i szturcha.
- Ale że co, mam sobie iść? Iść w pierony? - mruknęła pod nosem, unosząc jedną brew w coraz większym braku zrozumienia. Może pies się na nią obraził? Coś z gatunku „nie chcesz się bawić to wyjazd z mojej psiej ziemi”? Niby brzmiało racjonalnie, gdyby nie fakt, że psy raczej nie były na tyle inteligentne, by wyrażać tak złożone ciągi przyczynowo-emocjonalno-skutkowe. Nie żeby im ujmowała, ale no to jednak zwierzaki, takie bardziej włochate szkraby, nawet jeśli duże. Może jakby ten oto puszek okruszek był ośmiornicą - one są zmyślne, cholibka, nigdy nie wiadomo jak bardzo.
Kiedy Catherine zauważyła dwóch jegomościów na początku nie połączyła wątków. Cmentarz był, bądź co bądź, miejscem publicznym, a nawet dresiarze i ich kodeks ulicy mogli zakładać odwiedziny czyjegoś grobu. Chyba, że właśnie zwiększyli populację rezydentów - w to też byłaby w stanie uwierzyć patrząc na ich niezbyt sympatyczne facjaty. W myśl zasady „mniej wiesz, lepiej śpisz” już chciała obrócić wzrok, gdy dostrzegła, że przyspieszyli kroku i to patrząc prosto na nią i jej bagietkowego złodziejaszka. Zimny dreszcz przeszedł jej po plecach, a w głowie pojawiła się niezliczona ilość złych scenariuszy.
Tylko spokojnie, tylko spokojnie.
Niewiele pomogło. Właściwie wcale. Serce zaczynało bić szybciej, a myśli pędziły obliczając odległość od bramy cmentarza i możliwości sprintu rudowłosej. Niestety, nigdy nie była jakaś wybitna z matematyki. Ani z biegania.
- A, że o to ci chodziło - mruknęła cicho pod nosem, starając się powoli podnieść z ziemi. Wyszło to dosyć pokracznie. Głównie z powodu utrzymywania kontaktu wzrokowego z nieprzyjaźnie wyglądającymi mężczyznami oraz napiętymi mięśniami w połowie ciała. Chciała być gotowa, by zerwać się z miejsca jakby od tego zależało jej życie. Martwił ją fakt, że to mogła nie być metafora - chociaż śmierć i tak nie był najgorszym ze scenariuszy.
Dokładała wszelkich starań, aby wsunąć ukradkiem dłoń do kieszeni z telefonem. Teraz pożałowała, że nie ma jakiegoś z tych starych urządzeń z klawiszami. Co ona niby po kryjomu zrobi na smartfonie?! Przerażające jak taki postęp technologiczny wydawała się w tym momencie bezużyteczny.
Odruchowo postąpiła krok do tyłu, potem drugi. Ostrożnie, powolutku, małymi odległościami, licząc, że nie wyłoży się na najbliższym nagrobku. Może chcieli zapytać o drogę? Może po prostu będą chcieli telefon i portfel? Tak po ludzku, uczciwie ją okraść i pójdą? Może? Oby?

Regis

Regis
Liczba postów : 484
Z sielankowej zabawy zrobiło się nieciekawie. Nikt by nie pomyślał o wizycie osób trzecich na cmentarzu o tak późnej porze. Z drugiej strony Regis nie miał podstaw, aby się dziwić, w końcu oboje znaleźli się na terenie publicznym, w dodatku w dzielnicy neutralnej, po której łaziło wiele bezkastowych rzezimieszków. Taka dwójka facetów dla przykładu - wilkołak od razu wyczuł ich “smród” - to przecież z jego powodu postawił uszy. Oni także nie pozostali bierni – widok “psa” takich gabarytów momentalnie odpowiedział im na pytanie na temat przynależności czworonoga. Zagadką pozostała jedynie dziewczyna.
Podjęcie decyzji o następnym ruchu nie należało do łatwych. Z jednej strony Regis nie chciał opuszczać boku Catherine, z drugiej trwanie w bezruchu wnosiło więcej szkody niż pożytku, choćby z uwagi na wystawienie na bezpośrednie ryzyko konfrontacji z nieznajomymi i mierne szanse pozyskania cennej jednostki czasowej. Trzecia opcja zmniejszała pole manewru do typowo “psich” zagrywek na poczet ochrony tajemnicy istnienia, co z kolei przekreślało opcję przemiany: dalszego pchnięcia lub powrotu do ludzkiej postaci. Przy tak niewielu wyborach basior mógł zrobić jedno.
Masywny łeb zwrócił się w kierunku rudowłosej. Potencjalne wychwycenie próby wydobycia telefonu z kieszonki poruszyło puchatym ogonem, jakoby w próbie wyrazu aprobaty. Zwróciwszy wzrok ponownie ku obcym, zwierz wystrzelił w ich stronę, po czym jak na “bezdomnego terytorialnego” psa przystało, począł obszczekiwać.
- No popatrz, popatrz, kogo my tu mamy. - Jeden z mężczyzn odezwał się cicho, a drugi mu przytaknął. - Pies na cmentarzu. Ej, to nie ta lasia, od której mówiłeś? - Potem w takim samym tembrze odpowiedział pierwszemu, niewiele robiąc sobie z powarkującego na nich wilkołaka. Gdyby jeszcze spotkali go bez obstawy. A tak? Chyba od razu przyuważyli oszczędne i niejako zrozumiałe z perspektywy tych dbających o sekrety podejście zwierza wobec nich. Z tego samego powodu zamiast kroku w tył, poczynili kolejny w przód, zmuszając Regisa do cofnięcia się o swój własny.
- Ja przyszedłem po bagietki! Przepraszam, że tak długo. Czy mogłaby Panie zabrać swojego psa? - Drugi dresiarz krzyknął i pomachał do Catherine z szerokim uśmieszkiem na ustach.

@Catherine Valette

_________________
Bilgot, idź tu, idź tam i miej oko na zębacze. Mogłem zostać w domu z moją starą. Tam było tak samo, ale przynajmniej mogłem dobrze zjeść.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Catherine Valette

Catherine Valette
Skrót statystyk : WADY
— Alergik [gorczyca żółta, -1 PRC]
— Bezpłodny

ZALETY
— Mistrz skupienia [+2 skup]
Liczba postów : 56
Sytuacja byłaby nawet zabawna w swej kuriozalności, gdyby nie fakt, że wewnętrznie Catherine właśnie znosiła jajko ze stresu. Chyba nigdy jeszcze nie była w takiej potencjalnie niebezpiecznej a przede wszystkim niekomfortowej sytuacji. Pod tym jednym kątem zaczęła doceniać fakt, że przez tyle lat zmuszaną do powrotów prosto do domu gdziekolwiek nie musiała się udać obowiązkiem edukacyjnym. Teraz jednak nie była nigdzie goniona, nie miała wracać do domu migiem. Właściwie to poza jej „szoferem” nikt nie wiedział gdzie obecnie jest, a ten będzie wracał w ten rejon najwcześniej za godzinę, ponieważ miał załatwić jakieś swoje sprawunki. Reasumując - wszystko ułożyło się tak źle jak tylko mogło. Brakuje, żeby zaczęło padać. Chociaż może wtedy łatwiej byłoby jej wykaraskać się z tego gówna w jakie wdepnęła. Chciała tylko sprzedać bagietki, do kroćset.
Próby ogarnięcia telefonu niezauważenie szły bardzo opornie, głównie przez dotykowy ekran. Zrozumiała, że bez możliwości spojrzenia na ekran nic absolutnie nie zdziała. Kiedy pies zaczął obszczekiwać nieznajomych ucieszyła się z nadzieją, że to skłoni ich do odsunięcia się, może ogólnie zmiany kierunku i planów. Niestety, nadzieja umiera zazwyczaj ostatnia, ale tutaj zwiędła wyjątkowo szybko, bowiem „dżentelmeni” ponownie zaczęli skracać dystans.
Kiedy jeden z nich odezwał się Catherine uśmiechnęła się nerwowo. Cóż za nieśmieszny żart. Przywitała by wypiekami swojego potencjalnego oprawcę - obojętnie na jakiej płaszczyźnie zamierzałby zrobić jej krzywdę.
- Niestety nie damy rady dzisiaj z powodu pewnych… nieoczekiwanych perypetii. - odpowiedziała starając się brzmieć jak najbardziej spokojnie, choć coś czuła, że nie było to najbardziej przekonujące, jeśli którykolwiek z „intruzów” znał się na postrzeganiu emocji. - Możemy umówić się na inny termin. I być może dogodniejszą godzi-
Powoli przesuwając się w tył potknęła się o jeden z nagrobków i przewróciła, ratując się w ostatniej chwili przyklękiem. Nie był to jednak przypadek, gdyż starała się „upaść” w taki sposób, aby wyglądało to pokracznie, ale jednocześnie pozwalało zasłonić koszykiem dłoń z telefonem, na którym szybko zaczęła wpisywać pin, by następnie znaleźć ikonkę od połączeń. Wciąż nie szło to tak sprawnie, bo starała się chociaż kątem oka obserwować mężczyzn, ale liczyła, że pies, który najwyraźniej postanowił ją bronić kupi jej troszkę czasu.

Regis

Regis
Liczba postów : 484
Dresiarz chęci miał dobre i nawet zachował kulturkę! Niestety dziewczę mu odmówiło i złamało dresiarskie serduszko. Oj niefart to był wielki, a agresja wilkora jeszcze większa. Gdy błysnął metal noża, bestia wyszczerzyła kły i niewiele czekając rzuciła się na pierwszego z intruzów. Ferwor szarpaniny nie należał do najprzyjemniejszych widoków. “Pies” gryzł i szarpał chwyconą rękę, wbijając weń ostre zębiska, podczas gdy zaatakowany po utracie równowagi z powodu sporej wagi oponenta, zamiast krzyczeć i wołać o pomoc zaczął dosłownie bić włochate cielsko.
Cios za ciosem facet uderzał gołą pięścią w żebra, próbując zmusić zwierza do wypuszczenia uzbrojonej kończyny. Drugi nie wspominając o absurdzie zachowania, zignorował walkę - dosłownie! Nie odwrócił się, nie pomógł koledze, zupełnie jakby w ogóle go nie interesował się losem towarzysza. Całą atencję przerzucił za to na rudowłosą dziewczynę. Mimo zapewnień ani myślał dać za wygraną. Krok po kroku zmniejszał dystans pomiędzy nimi, aż chód nie przyspieszył tempa. Catherine miała niewiele czasu – przy odrobinie szczęścia może z kilka sekund na podniesienie się i ucieczkę, gdzie pieprz rośnie.
Drugi typ zaczął w końcu szykować się do biegu. Dostrzegając to kątem oka, wilk instynktownie wypuścił pierwszego, wkurwionego i z mocno poszarpaną ręką. Obolały po silnych uderzeniach wystrzelił z kwiatka na kwiatek w kierunku dresiarza, po czym rzucił mu się na plecy. Mocny zacisk szczęki na karku ostudził zamiary, ale nie mógł w pełni ochronić dziewczyny.
Dwa versus jeden – w perspektywie przemiany walka miała sens. Niestety obecność śmiertelniczki, choć początkowo pozytywnie przyjęta, obecnie mocno ograniczyła ukrytemu cyganowi pole do popisu, tym samym nieświadomie odbierając mu szanse na wyrównanie potyczki. Mimo to nadal próbował “wykraść” dla niej odrobinę czasu. Miał nadzieję, że skupiając na sobie uwagę dwóch typów, zapewni jej bezpieczną ucieczkę lub chociaż częściową możliwość ukrycia się na wypadek, gdyby jednak ranny dryblas zamiast odwetu za zadanie mu ran, posłuchał kolegi, który nakazał mu zająć się rudą.
Eliminacja świadków zdarzenia, ot co.

@Catherine Valette

_________________
Bilgot, idź tu, idź tam i miej oko na zębacze. Mogłem zostać w domu z moją starą. Tam było tak samo, ale przynajmniej mogłem dobrze zjeść.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Catherine Valette

Catherine Valette
Skrót statystyk : WADY
— Alergik [gorczyca żółta, -1 PRC]
— Bezpłodny

ZALETY
— Mistrz skupienia [+2 skup]
Liczba postów : 56
Pomimo tego, że dresiarze absolutnie nie wyglądali na milutkich, a już na pewno nie na wyrozumiałych to Catherine gdzieś tam w głębi serca liczyła na cud. Słyszała czasem historie o patologicznych koksach, którzy byli raczej „bez kija nie podchodź”, ale w gruncie rzeczy to takie dobre patusy, którzy potrafią być bardziej ludzcy od niejednego przeciętniaka z dobrą pracą. Naprawdę do samego końca liczyła, że ta cała sytuacja tylko groźnie wygląda, zaraz wszystko rozejdzie się po kościach, a potem w domu będzie się z tego chichrać nad kubkiem gorącej czekolady z piankami. Nadzieja umiera ostatnia i umarła chyba na zawał widząc jak jeden z mężczyzn wyciąga nóż. Oczywiście Cath nie była w stanie samej siebie zobaczyć, ale była prawie pewna, że zbladła i to zauważalnie. Wytrąciło ją to z równowagi na tyle, że cały fortel z przewróceniem się wziął w łeb. Wszystko działo się tak szybko, do jasnej cholery. Przeklęte filmy, dały jej złudzenie, że w razie potrzeby na wszystko starczy czasu - i zawsze na styk. Kłamcy.
Sparaliżowało ją na kilka sekund - o kilka sekund za dużo w tej mało kolorowej sytuacji, gdyż jak ciele w malowane wrota wpatrywała się z przerażeniem jak jeden z napastników zbliża się do niej zdecydowanie szybciej niż by sobie tego życzyła. Szlag by to wszystko, trzeba było zapisać się na jakiś kurs samoobrony, sztuki walki, czy coś takiego. Miałaby teraz przynajmniej pamięć mięśniową, a nie ujemne IQ. Dopiero psisko gryzące mężczyznę w kark sprawiło, że rudowłosa otrzeźwiała. Wciąż w głowie kołatało się pytanie dlaczego to zwierzę tak zaciekle jej broni zamiast po prostu oszczekać niebezpieczny element i zwiać. Jeszcze jakby to był jej pies albo Doriena to może by zrozumiała. Dobre wyszkolenie wiele zmieniało, zapamiętanie zapachu i te sprawy. No chyba, że zwierzak właśnie odpłacał się za bagietkę, którą zdarzył wtranżolić. Chwalą bagietce, ponieważ dało to Catherine czas na reakcję.
Zerwała się na równe nogi z telefonem, za to bez koszyka - za duże prawdopodobieństwo, że o coś nim zahaczy, dodatkowo ograniczał jej ruchy ramion. Mamy tutaj sytuacje życia i śmierci, koszyki nie należą do czołówki priorytetów. Zawahała się na ułamek sekundy, po czym zaczęła biec - jak najdalej od napastników i miała nadzieję, że w stronę bramy wejściowej. Robiło się coraz ciemniej i o ile latarnie oświetlały nagrobki, o tyle krajobraz miał zbyt wiele elementów, aby zestresowana dziewczyna mogła na trzeźwo określić kierunek. Liczyła na fart i że nikt nie zamknął jeszcze bram. A jeśli zamknął to, że ktoś będzie szedł chodnikiem i sprowadzi pomoc. Po pierwsze te patusy muszą pójść siedzieć, bo nie powinni zdecydowanie być częścią wolnego społeczeństwa. Po drugie - tam nadal było to dzielne psisko. Liczyła na to, że jeśli jej uda się uciec to i zwierzak wykorzysta sytuacje i się wycofa, ale nie wiedziała jak szybko biegają dresiarze - bo ona nie była biegaczem wyborowym, więc liczyła, że lawirowanie między nagrobkami coś pomoże. Zobaczyła jeden większy z naprawdę okazałym krzakiem tuż obok i niewiele myśląc wpakowała się w tę kryjówkę, po czym zamarła. Starała się nasłuchiwać i rozejrzeć na spokojnie, aby zminimalizować szanse biegu na ślepo. Musiała się ogarnąć, wziąć w garść. To nie jest czas na panikę. Nie chciała tu umierać, w ogóle nie chciała jeszcze umierać, a już na pewno nie z ręki dresiarza na cmentarzu, psia jego mać. Skupiła się na uspokojeniu oddechu, aby ogarnąć serce walące w piersi i aby wydawać jak najmniej dźwięków. Pobiegli za nią? Jak tak to oboje? Tylko jeden? Może będzie mieć na tyle szczęścia i zobaczy jak mija jej kryjówkę? Musi najpierw upewnić się co do swojego bezpieczeństwa, aby zmaksymalizować szanse na przetrwanie własne i psa. Trzymała za niego kciuki wiedząc, że będzie się czuła paskudnie, gdy coś mu się stanie przez to, że była taką bezużyteczną bułą.

Sponsored content


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach