11 I 2023 - La plus belle des ruses du diable est de vous persuader qu'il n'existe pas

3 posters

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633
First topic message reminder :

La plus belle des ruses du diable est de vous persuader qu'il n'existe pas

The devil's finest trick is to convince you that he doesn't exist


Data: 11 stycznia 2023 - niecały dzień po TEJ oraz TEJ SESJI.
Opis: Po schwytaniu stwórcy Soni Evans, Constanza zabiera dziewczynę do miejsca, gdzie będzie ona mogła bezpiecznie porozmawiać z mężczyzną, który wywrócił jej nastoletnie życie do góry nogami.



Zbliżała się już granica czasowa, po przekroczeniu której, w razie gdyby nie udało jej się wrócić, Constanza poleciła Soni zadzwonić do Silvana Zimmermana, aby dowiedział się o planowanych przez swoją przyjaciółkę akcjach i zajął się Sonią. Głęboka noc uśpiła cały Paryż, babcia oddychała miarowo przez sen, zegar tykał, mijały minuty. I kiedy już zdawało się, że Connie była w tarapatach i prędzej zastanie je świt, niż opiekunka wróci, telefon Soni zawibrował wreszcie wiadomością od pani Moreau.

Będę za 15 minut. Czekaj na mnie.

Kwadrans później stanęła w drzwiach mieszkania babci Soni, uścisnęła lekko dziewczynę i oddała wszystkie pożyczone ubrania starszej pani, a Soni zwróciła medalik.
Powiedziała, że spotkała się z jej stwórcą, że nie doszło między nimi do żadnej kłótni ani walki, rozmowa przebiegła bardzo spokojnie, i że jutro zawiezie Sonię do miejsca, w którym teraz przebywa mężczyzna, żeby mogli porozmawiać – dokładnie tak, jak jej wcześniej obiecała. Postawiła jednak ważny warunek: zostaną z babcią do świtu, a potem pojadą razem do domeny Draculów i Sonia najpierw wypocznie. O odwiedzinach u stwórcy jeszcze tej nocy absolutnie nie było mowy. Było już zbyt blisko poranka, nie chciały, aby zastały je promienie słoneczne, a poza tym wieczór obydwu wampirzyc obfitował w wielkie emocje i Sonia naprawdę powinna się zdrzemnąć, żeby odzyskać siły. Constanza przypomniała jej, że do babci pojechały wyłącznie dlatego, że dziewczyna się o nią bardzo martwiła, ale skoro już ustaliły, że babcia nadal żyje i ma opiekę w postaci swojej córki – a Soni matki – a Raphael z całą pewnością znajdował się daleko od domu Evansów i nie mógł zagrozić ani mamie, ani babci, to teraz gwałtowne ruchy nie były już potrzebne.
Należało się uspokoić i powrócić do normalnego trybu działań. Starannie przemyślanego i bez pośpiechu.
Pojechały zatem do siedziby klanu gdzie Sonia miała spędzić nadchodzące godziny słoneczne, a już następnego dnia, ledwie zapadł zmierzch, Connie przyjechała po nią i ruszyły znów w drogę do obiecanego miejsca.


***


Kompleks, w którym mieściła się firma Constanzy, znajdował się gdzieś w parku industrialnym między Les Bruyères a Sartrouville, mniej-więcej godzinę drogi od centrum Paryża. Wygodny rejon: blisko rzeki, wszędzie dookoła magazyny i hale, sklepy specjalistyczne z narzędziami, skrytki i garaże do wynajęcia, po drodze również KFC, firmy transportowe, komisy samochodowe i krematorium. Wszystkie najważniejsze lokacje w jednym miejscu. To naprawdę wiele ułatwiało zarówno w kwestii dochowywania tajemnic, jak i w dokonywaniu na szybkiego kluczowych transakcji i wymian, w razie gdyby sprawy czasami poszły nie w tę stronę, co trzeba.
Przez ostatnią dobę - na cztery dni przed rodzinną katastrofą Constanzy - wszystkie gwiazdy zdawały się układać w jakiejś doskonałej koniunkcji. Connie wyglądała na spokojniejszą i jeszcze bardziej pewną siebie niż zwykle, uleciało z niej wiele napięcia, które wprowadzała niewiadoma oraz czynnik ścigania się z czasem. Kobieta znów odnosiła się do Soni dużo bardziej łagodnie, miękko, miała więcej cierpliwości, nie traktowała dziewczyny zadaniowo. Widać było, że ma wszystko pod kontrolą.
Znów siedziały w samochodzie i kierowały się drogami szybkiego ruchu na północny-zachód. Radio grało cicho jakąś popularną popową muzykę, czasami padał słaby, drobny kapuśniaczek, z którym wycieraczki przedniej szyby radziły sobie bez problemu. Starsza wampirzyca sama z siebie mówiła niewiele, ale cierpliwie odpowiadała na jakiekolwiek pytania Soni i nie urywała tematów. Zamknięta przestrzeń auta zachęcała do wyznań, bo słowa nie mogły nigdzie uciec.

_________________

 
 

I said, "I would never fall unless it's You I fall into"

milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Universal Person

Universal Person
Liczba postów : 529
Widocznie wywrócił oczami na paplaninę Soni. Zdawał być się coraz mniej zainteresowany dziewczyną. W głowie jego kręcił się nowy plan, zupełnie inny. Już zaczynał zarażać jego umysł, muzyka własnej obsesji pochłaniała go. Może następnym razem wyjdzie lepszy wynik... Jeszcze nie wszystko stracone.
Melodia się urwała, gwałtownie, rozdarta ostrzem głosu Constanzy. Wampir obrócił się, wyszczerzył zęby na kobietę, odsłaniając tym razem podwójne kły. Próbował wczepić palce pomiędzy kratki, piękne dłonie pianisty były gładkie, ale paznokcie znów zbyt długie, połamane i brudne.
Wmawia się kłamstwa. Ale mnie udało się wyrwać z tych szponów i co mi zrobili za powrót do rodziny? Strzeliła do mnie! Wywiozła gdzieś. Miłą masz tą... protektorkę.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633

- To nie powrót, to areszt prychnęła, a potem znów zwróciła się do Soni: - Chciałabyś żyć tak jak on? Koczować w zakurzonej krypcie na cmentarzu, spać w trumnie, profanować czyjeś zwłoki? Mordować niewinnych ludzi przechodzących obok, napadać młode dziewczęta takie jak ty? Pamiętasz żółtą taśmę, prawda? – zmrużyła oczy. Na cmentarzu zdarzył się "wypadek", policyjna taśma odgradzała scenę zbrodni. Sonia mogła się teraz domyślić, kto był w nią zamieszany, kto ją spowodował. – Kiedy po niego przyszłam, znalazłam go w krzakach przy grotach. Koczował w jakiejś dziurze jak dzikie zwierzę! Taka to wolność! Tak się „wyrwał spod jarzma”! – zaśmiała się kąśliwie.

_________________

 
 

I said, "I would never fall unless it's You I fall into"

milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sonia Evans

Sonia Evans
Liczba postów : 239
Nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć, czuła się niemal między młotem, a kowadłem. Pytanie tylko kto uderzy mocniej? Słowa wampira nie przekonywały Soni do jego strony. Pamiętała doskonale co się wydarzyło tamtej nocy, pamiętała jak zniknął w mroku nocy pozostawiając ją a potem gdy się ocknęła, gdy zaatakowała niewinną sobie duszyczkę...gdyby nie pojawienie się głowy rodu pewnie zabiłaby tamtego mężczyznę. Czuła wówczas chaos, panikę i strach, jednak to wtedy Mihail zajął się nią, wyjaśnił, przygarnął dał dach nad głową. To Constanza przejęła pałeczkę nad opieką nad nią, uczyła ją, tłumaczyła...wyjaśniała. Tak jak wszyscy, których mogła poznać przez ten czas od przemiany. Każdy z nich stał się jej rodziną, każdy wspierał pomocą, otuchą, poradą i wyjaśniał czego mogła się spodziewać po tym kim się stała. Na słowa jakie wypowiedział odnośnie Powrotu do rodziny poczuła małe zawahanie. Przypomniały jej się słowa...
- "...nie bój się, wrócę po Ciebie..."
Odezwała się zamyślonym tonem jakby próbując poskładać wszystkie myśli i już by pewnie mu uwierzyła, już ta szala była przechylona ku niemu. Wszak wrócił...obiecał i słowa dotrzymał, jednak czym było to kierowane?
- Te słowa powiedziałeś, gdy mnie zostawiłeś na cmentarzu, nieopodal Twojej kryjówki.
Odezwała się podnosząc wzrok na wampira. Poczucie niepewności jakie przed chwilą czuła uleciało, tak jak uczucie nieprzyjemnego mrowienia gdy zaczął bredzić formułki religijne. Nie słuchała dalej wywodu wampira bo czuła, że coś jest nie tak...strzelanie przez Constanzję? Serio? Jakoś nie mogła w to uwierzyć. Przeniosła na nią spojrzenie po chwili gdy ta jeszcze mówiła.
- Wiem jak żył...widziałam. Ale...
Urwała i odwróciła się do stwórcy.
- Ale Ci nie wierzę...znam Constanzę na tyle, że wiem że nie sięga po broń jeśli nie ma takiej potrzeby. A Ty...Ty nie jesteś potrzebą. Kłamiesz Raphaelu. Kłamiesz nawet teraz próbując mną manipulować. A wmawiasz, że robią to Ci, którzy mnie przygarnęli. Odwalili za Ciebie brudną robotę, zajęli się porzuconym dzieciakiem, bo jak nazwać przebudzonego wampira pozostawionego samemu sobie? Uciekłeś, zostawiłeś mnie tam samą nie przejmując się tym co będzie dalej. Czego oczekiwałeś? Podążenia za Tobą, szukania jak szczeniak po zapachu? Wybacz, że nie byłam taka głupia i nie poszłam...Ale moje oddanie jest tam, gdzie naprawdę mnie wspierają. Poza tym...co Ty możesz mi dać? Wiesz doskonale jakie miałam marzenia, znasz mnie na wylot a mimo to pozostawiłeś tak jak biologiczna matka a teraz śmiesz tak jak ona udawać, że kochający tatuś wrócił? Nie rób ze mnie idiotki.
Wysyczała podnosząc się z krzesła. W momencie jak ukazał kły do Constanzy ona nie była dłużna nieświadomie reagując. Miała również podwójne kły, kolejna rzecz, która okazała się być taka sama jak u niego...mierzyła wzrokiem stwórcę zasłaniając sobą widok Constanzy. Jej furia w oczach sięgała granic, dziękowała teraz tylko temu, kto skonstruował to miejsce tak, że była oddzielona od Raphaela bo pewnie skończyłoby się skokiem do gardła wampira czując coraz większą wściekłość na jego tłumaczenia, na brak odpowiedzi na jej pytania.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Universal Person

Universal Person
Liczba postów : 529
Raphael usiadł ze skrzyżowanymi nogami, tyłem do kobiet i zaczął nucić coś innego, jakąś improwizowaną melodię, bawiąc się własnymi palcami, jakby szarpał struny harfy zawieszonej w powietrzu i obserwował pływające w powietrzu nuty. Wydawało się, że już nic nie powie, że nie słucha tego, co mówi ani Constanza, ani dziewczyna.
Powinnaś zmienić imię. Sonia brzmi jak pies ze schroniska. Eusaïde, jak twoja pra-pra-pra babka. Pięknie brzmi.
Gwałtownie odrzucił swój tułów na ziemię, uderzając czaszką twardo w ziemię. Nic sobie nie zrobił, ale musiało to boleć. Leżał na podłodze i widząc Sonię do góry nogami, wlepiał w nią swoje dziwne oczy.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sonia Evans

Sonia Evans
Liczba postów : 239
Był trudny i coraz bardziej ironiczny. Im dłużej słuchała mężczyzny tym coraz bardziej miała świadomość, że nie powinna go żałować. Nagle zamilkł co sprawiło, że jeszcze bardziej poczuła się nieswojo a do tego intensywniej przekonała się do tego, że jej czas w tym miejscu dobiega końca. Podniosła się w momencie, gdy ten uderzył głową o podsadzkę i już chciała się pożegnać, gdy padło imię je praprapra babki. Uniosła brew i odrwóciła się ku niemu.
- Skąd znasz imię mojej babki. Skąd w ogóle tyle o mnie wiesz? Śledziłeś nas...obserwowałeś moją rodzinę...od jak dawna?
Zapytała totalnie zaskoczona. Ile wiedział? Czy widział dzień jak matka z ojczymem ją zostawili? Czy był tamtego wieczoru pod domem jej dziadków? Zacisnęła pięści starając się uspokoić chociaż wewnątrz aż się gotowała. Spojrzała w jego oczy starając się odczytać co on też teraz myślał, co snuł.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633

Connie praktycznie nie poruszyła się o centymetr z obranej wcześniej pozy; nonszalancki siad z nogą założoną na nogę, obniżone ramiona, książka na kolanach otworzona gdzieś mniej-więcej pośrodku. Wyglądała tak, jakby była absolutnie przekonana o tym, że szala wygranej przechyliła się już nieodwracalnie na jej stronę. Czasami jeszcze tylko łypała z ukosa w stronę klatki oraz na to, co robi Sonia, i nadal udawała, że czyta – chociaż już od dawna nie przewróciła strony.
Była wolnym czytaczem? Nie, po prostu między stronami, trochę zakryty okładką, leżał telefon z włączonym dyktafonem. Czyżby w ślepej, szalonej zachciance dokręcenia Soni szpili w bebechach, nadszedł czas na jakieś soczyste wyznanie? Nie powstrzymywała Soni przed drążeniem, wypytywaniem, przed jej wyznaniami, nie wchodziła w monologi. Cierpliwie zbierała do kupy wszystkie okruszki, dowody świadczące na niekorzyść wampira-renegata.

_________________

 
 

I said, "I would never fall unless it's You I fall into"

milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Universal Person

Universal Person
Liczba postów : 529
Och, chciałabyś wiedzieć — zaśmiał się dźwięcznie, a później wydał z siebie pogardliwe tsk. Zamknął oczy, znów stał, zrobił obrót dookoła własnej osi, znów poszedł do krat, tuż przed Sonię.
A wtedy uderzył. Z całej swojej siły, w metalowe kraty. Siła sprawiła, że jego skóra i mięśnie na twarzy rozcięły się i trysnęły krwią. Zaczął powtarzać uderzenia, jeden za drugim, a krew płynęła.
Część trysnęła na twarz Soni.
Zanim wampirzyce zdążyły zareagować, Raphael uderzył o metal trzykrotnie, krótkimi ruchami, szkaradnie się uśmiechając.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sonia Evans

Sonia Evans
Liczba postów : 239
Milczała czekając na odpowiedź. Nie ufała już swemu stwórcy, widziała że próbował nią manipulować, oszukiwać i na domiar złego zachowywał się jakby to wszystko miało tak być, jakby nie widział w swoim zachowaniu niczego złego. Constanza na szczęście nie wtrącała się w ich rozmowę dając jej tym samym czas i swobodę. Była jej za to wdzięczna, wiedziała że wystarczy jedno jej słowo, jeden gest a wampirzyca stanęła by u jej boku. Stała tak teraz przed kratami gdy w końcu padła odpowiedź. Odpowiedź, której się nie spodziewała usłyszeć. A więc nie działał sam.
- Pomyśleć, że chciałam Cię chronić, prosić Radę o łagodna karę dla Ciebie...dla nas...ale widzę, że nie jesteś tego wart. Nie działasz sam, tego jestem teraz pewna. Pytanie tylko czemu to robisz...po co? Co z tego masz?
Drążyła, a ten jak na złość postanowił z nią igrać coraz odważniej. Gdy naraz nie wiedząc kiedy poczuła na własnej twarzy krew. jej zapach, ciepło...jej kły mimowolnie wysunęły się identycznie takie same jak u Raphaela. Podwójne i równie piękne, mordercze. Jęknęła cicho.
- Pani Constanzo...
Wydukała starając się nie spanikować, chociaż nie było to takie proste, krew była wszędzie, a ona w mig znalazła się na wyciągnięcie ręki od swego stwórcy sycząc gardłowo jakby chciała się dorwać do niego, wyssać to co sam w tej chwili oferował.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633

Momentalnie podniosła się z krzesła, dokładnie po tej chwili, gdy w klatce pojawiła się krew. Gdy Sonia dopadła do klatki z gniewnym sykiem, opiekunka już tam była, zaledwie o krok, o wyciągnięcie ręki.
Złapała Sonię za ramię, szarpnęła nią i przyciągnęła do siebie, zamykając dziewczynę w mocnym, pewnym objęciu, przodem do siebie, tak, żeby Sonia mogła wtulić się w nią i zatopić twarz w ubraniu Constanzy. Moreau pachniała jasnymi, kwiatowymi perfumami z notą cytrusów, które swoją świeżością przyćmiewały słodki i charakterystycznie metaliczny, żelaźny zapach krwi. Nie dbała o to, że Sonia upaprze jej odzienie, trudno. Przytuliła młodziutką podopieczną, tym finalnym gestem ostatecznie "oznaczając teren"; Sonia należała do rodziny, była bezpieczna pod skrzydłami Constanzy, zgodnie z wszelkimi obietnicami jakie Moreau do tej pory złożyła.
Trzymając Sonię przyciśniętą do swojej klatki piersiowej, z dłonią opiekuńczo ściśniętą na jej karku i lokowanych włosach, zmierzyła Raphaela zimnym i trochę podstępnym spojrzeniem w rewanżu. Agresywni mężczyźni ze wszech miar ją obrzydzali. Przypominali jej o jej własnych, dawnych przeżyciach. Niczego w tej chwili nie pragnęła bardziej, niż rozłożyć go na czynniki pierwsze, kawalątek po kawalątku, tak, by mógł sam siebie obejrzeć, jak wyglądał od środka.
I zrobi to, ale nie przy Soni. Jej wystarczyło już wrażeń jak na dwa dni. Musiała odstawić ją w bezpieczne miejsce, a potem wróci tu, bo skoro usta Raphaela nie chciały śpiewać, to zrobi to jego krew.
- Idziemy - szepnęła do Soni i delikatnie pociągnęła ją w stronę drzwi.

_________________

 
 

I said, "I would never fall unless it's You I fall into"

milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sonia Evans

Sonia Evans
Liczba postów : 239
Zapach krwi czy raczej jej smak eksplodował tysiącem igiełek w ustach Soni, chciała więcej...więcej i jeszcze więcej. Gdyby miała go tutaj, gdyby był obok dopadłaby do niego zdecydowanie. Nim straciła panowanie nad sobą poczuła szarpnięcie a potem słodki zapach perfum. Zaczęła się uspakajać, robiło się jej zdecydowanie dobrze, jednak świadomość, że tuż za nią jest pełno krwi...lepiej nie domyślać się skutków odwrócenia się w tej chwili. Odcięty widok to jedna dobra rzecz jaka w tej chwili była dla młodziutkiej wampirzycy. Mimo że czuła wewnątrz siebie złość, żal i smutek które stały się wielką goryczą zawodu jaki odczuwała. Wiedziała, że już nigdy nie zaufa żadnemu wampirowi...żadnemu mężczyźnie, który będzie próbował się chociaż odrobinę zbliżyć. To co mówił "anioł" sprawiło, że Sonia postawiła sobie jedno za cel...dość pokładania ufności w osobach, które mogłyby być dla niej bliskie. Nie chciała więcej czuć tego co teraz, nie chciała by świadomość tego, że ktoś mógłby ją skrzywdzić stała się jej punktem uczepienia. Musiała skupić sie na sobie i swoim otoczeniu, przestać ufać innym, zacząć dobrać o samą siebie. W głowie tysiące myśli cięły niczym ostre baty. Nawet nie wiedziała kiedy Constanza pociągnęła ją za sobą. Szła u boku wampirzycy bez słowa, nie odzywając się nie reagując. Układając natomiast wszystkie myśli w głowie w odpowiednie schowki, jedne dokładnie domykając, inne zamykając na stałe bez możliwości powrotu do nich. Odcinając wszystko czym prędzej. Podreptała za Constanzą tam, gdzie ją zabrała. Sonia nie była w stanie myśleć trzeźwo. Nie teraz.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633

Wyszły za drzwi, zostawiając Raphaela zamkniętego za dwiema parami drzwi – tymi od klatki, i tymi od gabinetu, bowiem Constanza nie zapomniała prędko przekręcić klucza, gdy znalazły się już na korytarzu. Usadziła Sonię na jednym z welurowych krzesełek pod ścianą, wyjęła z torebki mokre chusteczki higieniczne i nawet nie pytając o pozwolenie, sama otarła Soni buzię, jakby ta była dzieckiem. Nie była, oczywiście, że nie, była młodą, dorosłą kobietą, samodzielną i dającą sobie radę w życiu, ale nawet w życiu dorosłych i silnych ludzi bywały takie momenty kiedy słabości brały górę i dobrze było mieć wtedy kogoś, kto stanowił bezpieczną przystań. Kogoś, kto wiedział, co robi.
Kogoś, kto robił już takie rzeczy wcześniej, prawdopodobnie wiele razy, pomagał innym przejść przez szok i turbulentne emocje, poczucie krzywdy, straty, braku celu, paraliżującego głodu. Będę tu, tuż za twoimi plecami, jeśli będziesz potrzebowała wsparcia, powiedziała jej wcześniej, zanim weszły do pomieszczenia na spotkanie zgubie. I była. Starannie ocierała drobne szkarłatne kropelki, usiadła obok, jeszcze raz przygarnęła Sonię ramieniem, pozwalając dziewczynie oprzeć głowę na swoim ramieniu. Miała pod ręką woreczek krwi, spytała Sonię, czy chciała zaspokoić głód, czy sądziła, że da sobie radę. I nawet jeśli Sonia odpowiedziała to drugie, to pożywienie zostało nadal w zasięgu, bo przecież w natłoku okropnych myśli mówiło się różne rzeczy i reagowało się bez przemyślenia.
Przez dłuższy czas Constanza nie mówiła zupełnie nic, po prostu dając Soni fizyczne, namacalne wsparcie, ale przecież musiał przyjść czas, gdy któraś z nich coś powie.

_________________

 
 

I said, "I would never fall unless it's You I fall into"

milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sonia Evans

Sonia Evans
Liczba postów : 239
Była totalnie od siebie, jakby nieobecna, zupełnie jakby odcięta od rzeczywistości. Mała kukiełka w dłoniach mistrza, który pociąga za sznureczki prowadząc ów kukiełkę przed siebie. Tak teraz wyglądała Sonia. Zagubiona, totalnie odcięta i przytłoczona. To co miało miejsce chwilę temu za drzwiami potwierdziło to, że nie miała kogo ratować. Nie było sensu. Początkowo chciała mu pomóc, wspierać go, bronić...a teraz? Teraz wiedziała jedno, albo zginie, albo skrzywdzi niewinne osoby. Nie mogła do tego dopuścić. Wyprowadzona przez Constanzę nawet nie wiedziała kiedy i jak została usadzona na krześle. Myśli jej krążyły, błądziły dookoła.
- Nie jestem spragniona...nie chcę...
Dydukała bo nie przełknęłaby raczej niczego w tej chwili. Przymknęła powieki na chwilę. Musiała pozbierać myśli, poukładać wszystko.
- Jest niebezpieczny...pomyśleć, że chciałam go chronić. Ale...nie, nie mogę bronić kogoś, kto zatopiłby kły w każdym, kogo uzna za stosowne...Mówi jakby zwariował...czy to możliwe? Czy możemy zwariować od samotności?
Zapytała nie wiedząc w sumie jak to odebrać...najchętniej uznałaby, że po prostu został zabity lata temu, że nie było go i tyle. Ale był...tuż za drzwiami.
- Dziękuję, że nie powiedziała mi Pani prawdy co go czeka...wtedy...mogłabym chcieć za wszelką cenę mu pomóc...teraz...wiem, że byłby to błąd.
Tylko tyle powiedziała nie będąc w stanie nic więcej wykrztusić z siebie. Świadomość, że przemienił ją bo po prostu miał taki kaprys, bo była podobna do babci...bo tak chciał było masakryczne. Nie przemienił jej bo usłyszał jej prośbę, nie przemienił bo był od lat przyjacielem rodziny...nie...po prostu uznał to za okazję do swoich chorych fantazji...westchnęła pod nosem totalnie nie wiedząc co ze sobą zrobić. Ba, nawet zaczęła przekładać w dłoniach worek z krwią, jakby mając dylemat czy upić z niego czy może nie...spojrzała na etykietkę...zerowa. Jej grupa, jej kubki smakowe...nawet nie zastanawiała się nad tym skąd wiedziała.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633

— Można… można oszaleć z samotności — powiedziała cicho, odgarniając jeden z niesfornych, lokowanych kosmyków z czoła Soni i próbując zatknąć go za ucho, żeby nie opadał jej na twarz. Jej słowa były przepełnione jakimś głębokim, długo skrywanym smutkiem, jakby Constanza dobrze znała taki rodzaj bólu, jakby sama przeżyła w ciągu swojej długiej egzystencji jakiś rozdział wielkiej, dojmującej samotności albo izolacji. — Ale można też oszaleć z nadmiaru potęgi. Z nadmiaru władzy, jaką ma się nad innymi. Z bezkarności i bycia ponad wszelkim prawem. Zbyt dużo siły w rękach jednej osoby często prowadzi do zguby. Teraz dodaj do tego długość życia kilku wieków, zmieniające się czasy, zmieniający się świat, technologię i obyczaje… — mówiła spokojnie, jej głos podnoszący się, to opadający, jak morskie pływy. Jakby chciała ukołysać nim nerwy Soni, odepchnąć od niej brudy sumienia i poczucie krzywdy.
Nie było to oczywiście łatwe, poradzenie sobie z tą sytuacją z pewnością zajmie dziewczynie trochę czasu, jak każdy szok, każda trauma. To normalne, że panienka Evans była skonfliktowana. Była z natury dobra, a starła się z elementem chaosu, pierwiastkiem czystego, kapryśnego zła bez żadnego celu. Była to kolejna z kurtyn, przysłaniających mroki świata, która nagle się przed nią podniosła i odsłoniła rzeczy wcześniej niewidzialne, albo spotykane tylko w książkach.
— Soniu, nie mogę pozwolić na to, żeby ten człowiek został uwolniony. Stanowi zagrożenie dla nas wszystkich, jego postępowanie jest zbyt frywolne, nie obchodzi go, czy zostaniemy wykryci, czy ktoś się o nas dowie… dąży wyłącznie do zaspokojenia własnej przyjemności. On nie daje mi wyjścia. Przykro mi, że dotknął twojego życia. Nie chciałabym, żebyś musiała znosić go jeszcze kiedykolwiek. Nie zasługujesz na to.

_________________

 
 

I said, "I would never fall unless it's You I fall into"

milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sonia Evans

Sonia Evans
Liczba postów : 239
Czyli jednak, jednak można było zwariować od braku towarzystwa, może to mu doskwierało? Jednak czy da się z tego wyleczyć? Czy można było jakoś to zmienić? Zapewne, zapewne można by było, gdyby nie to, jak bardzo zapędził się w tej samotności tracąc resztki człowieczeństwa. Wysłuchała jej w milczeniu dokładnie kalkulując każde powiedziane słowo, każdy gest jaki padł ze strony kobiety, wszystko to łączyła jedno z drugim kalkulowała to wszystko mimo, że czuła gdzieś tam że wyrok jest jeden. Jeden i jedyny. Westchnęła pod nosem i podniosła po chwili wzrok na wampirzycę.
- Zapędził się tracąc człowieczeństwo. Gdyby nie ten szczegół...gdyby nie jego zaborczość można by było go ocalić ale to co widziałam, to co usłyszałam...rozumiem.
Wówczas przypomniały się też jej słowa jednego z pisarzy, książkę jaką czytała lata temu, będąc jeszcze człowiekiem. Parsknęła pod nosem na samą myśl i pokręciła głową z niedowierzaniem, jak bardzo miał rację w tym co powiedział.
- ...postępując jak one nie różnimy się od zwierząt...
Pokręciła głową z niedowierzaniem. Nie wiedziała czy kobieta skojarzy słowa czy też nie, nie myślała teraz o tym w ogóle, na tą chwilę ważnym dla niej było to, że Constanza miała rację, on nie mógł wyjść żywy. Ona miała to szczęście, że ją przemienił, ale ile ludzi zamordował po niej? Albo przed nią? Nie chciała nawet tego wiedzieć. Świadomość tego, jeszcze bardziej sprawiała, że czuła do niego obrzydzenie. Gdy jeszcze tak niedawno miała nadzieję, że wszystko będzie dobrze, że zakończy się pozytywnie. Nic bardziej mylnego.
- Spotkałam kiedyś wampirzycę, po rozmowie z nią, powiedziała mi to, czego nie miałaś odwagi powiedzieć mi od początku Pani Constanzo. Wiedziałam co go czeka...jednak miałam nadzieję do końca...teraz jednak widzę, że nie ma sensu.
Zgodziła się z tym co mówiła jej Constanza jak i Selene, którą miała okazję poznać chociaż nie oficjalnie jako Radnej. W sumie...może powinna do niej napisać? Zapytać, czy ma czas na drinka? Była to okazja by się spić pierwszy raz prawda?
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633

Czy Sonia w ogóle rozumiała, co mówiła? Czy szok i zmęczenie kompletnie pomieszały jej zmysły? Connie miała do tej pory całkiem dobre mniemanie o dziewczynie, myślała o niej jako o sprytnej i całkiem odważnej osóbce, ale ostatnie dwie doby musiały odcisnąć na niej olbrzymie piętno, bo młódka zaczynała się kompletnie zapętlać. Myliła głupotę z odwagą, odwagę z brawurą, a z kolei rozsądek, zimną krew i strategiczne planowanie myliła z brakiem tejże odwagi. Zapędzała się w tym emocjonalnym uniesieniu.
Constanza niecały miesiąc temu omówiła z Sonią cały kodeks, rozjaśniała wątpliwości, odpowiadała na pytania. Nigdy, ani razu, nie złożyła Soni obietnic, których nie mogłaby dotrzymać, nie okłamała jej co do możliwości, że ziści się najgorszy ze scenariuszy - czyli że Raphaela spotka czarna przyszłość, ostateczny koniec. Spełniła wszystkie kaprysy i impulsywne potrzeby Soni, jedno po drugim! Chciała odnaleźć stwórcę? Constanza jej to umożliwiła. Chciała jechać na cmentarz i pójść na grób dziadka? Poszły. Chciała jechać na złamanie karku do babci? Pojechały. Chciała koniecznie zobaczyć Raphaela? Zobaczyła. Chciała porozmawiać z nim, zanim odbędzie się wymierzenie jego kary? Porozmawiała. Wszystko to dzięki Constanzie! Bez niej nic z tego by się nie wydarzyło! I to nie była wina Moreau, że Raphael był popierdolony i odbiegał od słodkich wyobrażeń i oczekiwań idealistycznej Soni. Czego ona się w ogóle spodziewała? Księcia z bajki?
Raphael był psychopatą, stanowił zagrożenie. Pogwałcił aż 5 punktów kodeksu, i to tylko z tych przewin, o których wiedziały, bo całkiem możliwe, że popełniał więcej grzeszków. Connie od samego początku postawiła sprawę jasno: Sonia chciała go uratować, ale jej opiekunka nie owijała w bawełnę; jedyne, co jej obiecała to możliwość rozmowy z nim, nic więcej. Nie było tam ukrywania niczego.
— Bredzisz, moja dziecinko — powiedziała zimno, z niezmąconym spokojem. Nie oburzyła się, lecz nagle cała opiekuńczość z jej głosu uleciała, zrobiło się trochę strasznie, zwłaszcza że Connie nadal obejmowała Sonię. Nie było nic gorszego niż zagniewana matka. — Od samego początku dobrze wiedziałaś, co może się stać. Wybaczę ci, bo jesteś w emocjach. Zmęczenie cię dopadło. Rozumiem. Ale następnym razem pomyśl trzy razy, zanim otworzysz usta i zranisz kogoś w ten sposób.
Ryzykowała swoje bezpieczeństwo i życie, wystawiając siebie samą na przynętę, mogli ją zabić w tym zasranym parku, a Sonia miała czelność powiedzieć, że Connie brakowało odwagi? Dobre żarty.
— Jedziemy do domu. Musisz się najeść i odpocząć. W takim stanie nie powinno się podejmować żadnych decyzji. Chodź.



[ KONIEC ]





_________________

 
 

I said, "I would never fall unless it's You I fall into"

milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sponsored content


Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach