25 III 2023 - What was before we see once more

2 posters

Go down

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Była… zła. Zła to nawet mało powiedziane, ona była wkurzona jak cholera. Zachowanie Elisabeth przekroczyło wszelkie możliwe granice, ale jeszcze bardziej irytująca była kwestia braku lojalności ludzi, którym podobno ufała. Sophie nawet nie próbowała pytać, widząc spojrzenie swojej pracodawczyni. Po prostu wedle życzenia wraz z kilkoma innymi familiantami pomogła zapakować ten majdan papierkowy do samochodu Sel i na tym się skończyło. Zamierzała to zrobić za dnia, skoro i tak za specjalnie nie sypiała, to przynajmniej będzie miała jakieś zajęcie.
Podstawowym plusem był fakt, że dom był pusty. Gdyby nie był, trzask zamykanych drzwi dawno zwróciłby uwagę. Minusem? Cały papierowy majdan musiała przynieść sama, ale 4 rundki w te i we w te dały jej odpowiednio wiele czasu, by ostudzić szalejący ogień wewnątrz. Czekało ją teraz porządne zastanowienie się, jak logistycznie rozwiązać problem swoich własnych familiantów. Nie tego się po nich spodziewała, ale czy przez pryzmat ostatniego czasu powinno ją to w ogóle dziwić? No chyba jednak nie. Posłała mściwe spojrzenie górze papierzysk i zabrała się do rozpalania kominka. Zanim ogień zapłonął odpowiednio mocno, odpaliła również kilka kadzidełek, by się wyciszyć. Po prostu nie chciała się wściekać przynajmniej teraz, bo niczemu to nie służyło. Głównie dlatego zgarnęła się z tym do domu, w innym wypadku skończyłoby się na wparowaniu do gabinetu Elisabeth i zrobieniu jej karczemnej awantury, którą słyszeliby wszyscy.
Zapach szybko rozszedł się po salonie, który nieco zmienił swój wystrój. Jeden z foteli został ustawiony bliżej kominka, pozwalając futrzastej kulce zalegać na siedzisku, a jego opiekunce spocząć na podłodze i ze szklaneczką czegoś czerwonego z kostkami lodu wpatrzyć się w ogień. Drzwi do domu na klucz nie zamykała, nie było takiej potrzeby, nie spodziewała się żadnych gości. Nie kłopotała się też doborem stroju, szorty i luźna koszulka wystarczyły. A gdyby miała zmarznąć, to na ramiona narzuciła sweter, choć na szczęście nie ten, który przypadkiem zabrała Marcusowi. Ciekawym widokiem za to był ich układ na fotelu - puchate, długie kocie futro ładnie łączyło się, nawet kolorystycznie, z rozłożonymi na fotelu włosami Seleny. Jedno i drugie było biało czarne, choć kot wpadał w srebro, a czarne włosy wampirzycy miały pofarbowane na biało pasma.
Płomienie miały coś w sobie. Widok jasnego ognia pełgającego po szczapkach drewien, zapach palonego drewna mieszającego się z odpowiednio dobranym zapachem klasycznych, chińskich kadzidełek… I wszechobecna cisza, przerywana czasem grzechotem lodu w szklance, gdy upijała kolejny łyk napitku. Spokój. Nie ma złości, nie ma smutku, jest spokój. Jest ogień. Księżyc zaglądający przez uchylone okno… Tak. Może chociaż teraz uda jej się zasnąć, bez snów nawiedzających ją od prawie miesiąca.

@Elisabeth Riche

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
Każda z nich była zła, choć Lisica była bardziej załamana, rozgoryczona i jedyne na co miała ochotę, to usiąść i płakać. Tak właśnie też było. Nie odpisała na ostatnią wiadomość od Seleny. Jej oczy zalały się zwyczajnie łzami czytając od niej wiadomości. Telefon odłożyła drżącą dłonią na na bok, a jej serce paskudnie bolało. Mijający powoli miesiąc dał jej paskudnie w kość. A to, co teraz się działo w niczym właściwie nie pomagało. Usiadła w swym fotelu w gabinecie zakrywając dłońmi własną twarz.
Płakała przez dłuższy czas. W końcu jednak jakoś się ogarnęła, zgarnęła telefon i wyszła z gabinetu. Zaszła do garażu gdzie wsiadła do auta. Zgarnęła chusteczkę nawilżaną i przetarła twarz. Wzięła głębszy wdech, a nawet i kilka. Przymknęła na chwilę jeszcze oczy. Nie sprawdzała godziny. W końcu jednak odpaliła auto i zajechała pod dom Seleny. tam zatrzymała się ostrożnie parkując swoim elektrycznym autkiem. Oh jak te auta były cudnie ciche, ledwo szumiały co było idealne dla wampirzycy. Przynajmniej uszy ją nie bolały od tego dźwięku.
W głowie miała chwilowo mętlik. Wciąż do głowy wpadały wszystkie ostatnie wydarzeni plus to co pisała Selena. Wyraźnie się nie rozumiały, a Elisabeth nie chciała tego ciągnąć w taki sposób. To tylko zaostrzało wszystko a nie rozwiązywało.
Wysiadła z samochodu, a telefon wzięła na wyciszony. Nie chciała by dzwonił, ale chciała zarazem by jej familianci mieli dostęp do jej lokalizacji. Wiedzieli jak działaś, jeśli było coś, co zawarzało jakiemuś ryzyku. Podeszła do drzwi i sięgnęła do klamki, tam jednak zawahała się. Nie chodziło o to, by się cofnąć, tylko jak wejść. Łzy znów napłynęły do oczu. Znów czuła się, jakby była nie warta niczego, tylko korzystania z jej umiejętności. Znów czuła, że to ona powinna dawać z siebie jak najwięcej, bo zawaliła, bo kogoś zawiodła swoją osobą i poczynaniami. Położyła otwartą dłoń tuż obok drzwi płacząc, bo czuła się jak wrak, który zwalił wszystko jak leci.
- Wiem... Wiem, że moje działania nigdy nie wystarczą. Wiem, że....Ja... ja to wszystko robię dla was... Ja jedynie... Jedynie chcę uczucia... Nic więcej. Postaram się bardziej. Nie wiem... Nie wiem co cię zadowoli...Zajęłam się Twoim synem bez pytań... Dałam ci moją krew bez pytań... Pragnęłam jedynie przytulenia gdy byłam ranna...Nie wiem co mam zrobić by... Byś była zadowolona - powiedziała cicho gdy łzy spływały po jej policzkach. Powoli osunęła się na kolana przesuwając dłonią po dzwonku do drzwi i tym samym go uruchamiając. Była zmęczona, wręcz wykończona mijającym miesiącem. Wsparła swą głowę o drzwi zwyczajnie płacząc.

@Selena
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Podobno emocje są złym doradcą, ale czasem tama musiała pęknąć lub się otworzyć, wszystko po to, by w końcu dać ujście temu, co siedziało wewnątrz, nawet zbyt długo. Te wiadomości przelały czarę wszystkiego, pretensje o coś, o co nawet nie prosiła… Niech to wszystko trafi szlag. A wystarczyło do jasnej cholery powiedzieć, że nie ma czasu albo cokolwiek, nie wspominając, że to wszystko nawet się kurwa nie powinno u niej znaleźć. Od tego miała Sophie i jej sztab, bardzo kompetentnych ludzi, choć chyba nie do końca ogarniających, czyje polecenia powinni wykonywać i kiedy właściwie konsultować z nią samą jakiekolwiek zmiany tych poleceń. Nie mogła jednak uwierzyć, że jej najbardziej zaufana familiantka mogła odwalić taki numer, zamierzała więc sprawę wyjaśnić, ale później. Gdy się już uspokoi i odtaja cała złość. Wolałaby nie popełniać nieodwracalnej decyzji takiej jak zwolnienie ich wszystkich, zanim nie dowie się, kto konkretnie zawinił w tej idiotycznej sytuacji. Będzie też musiała skontaktować się z notariuszem… jutro. Nie spieszyło się.
Nic nie pędziło do przodu, gdy ogień płonął wolno, rozluźniając napięte mięśnie. Okazjonalne mruczenie Lucyfera tuż przy uchu też pomagało, a słodko cierpki napój rozlewał się na języku, tworząc niezapomnianą mieszankę wrażeń. Chłód lodu i ciepło ognia w kominku, kontrasty, kontrasty, ale tak przyjemnie rozleniwiające… Dzwonek do drzwi wyrwał ją z tego stanu.
- Que…? – spytała z zaskoczeniem samą siebie. – Kogo tu przywiało? Nikogo nie zapraszałam, a pozostali mają klucze… - zmarszczyła lekko nosek, zbierając się z podłogi i poprawiając sweterek. – Śpij, koteł, śpij. – mruknęła, uspokajając głaśnięciem czujnego Lucka i odłożyła szklankę na stół.
Z nieukrywanym zaskoczeniem podeszła do drzwi, choć jej kroki mogły być przytłumione, ze względu na brak obuwia na stopach i miękkie dywany zakrywające część podłóg. Ot dobre było to, że nie miała w zwyczaju otwierać drzwi gwałtownie i od razu na oścież, dając tym samym znać osobie za nimi, żeby szybko oderwała głowę, zanim poleci przed siebie… A może i nie poleci, zatrzymując się głową na wygrzanych ogniem nogach właścicielki posiadłości.
Bardzo zaskoczonej właścicielki, warto dodać, bo takiego widoku nie spodziewała się w ogóle. Elisabeth na progu własnego domostwa była czymś kompletnie dziwnym. Ale płacząca Elisabeth? Była szokiem i ewenementem na skalę wręcz światową, a choć pokłosiem wymiany wiadomości kusiło zadać bezczelne pytanie, kultura zwyciężyła. Bez słowa wampirzyca pomogła blondynce wstać, ostrożnie rzecz jasna, bez gniewu w ruchach ani tym bardziej szarpania, oferując mnóstwo delikatności, z której była tak dobrze znana. Pewne rzeczy mogły się zmienić, ale inne wręcz przeciwnie, delikatność w odpowiednich momentach była jedną z tych niezmiennych. W czym rzecz jasna bardzo pomógł płonący w kominku ogień.
Podtrzymując kobietę zamknęła drzwi, tym razem na klucz i nie wypuszczając jej z tak zwanych rąk zaprowadziła ją powoli do salonu, sadzając na kanapie na poczet wypełnienia obowiązków gospodyni, skoro już zaprosiła ją w swe progi. Rzecz jasna na ten czas, zanim na stole nie pojawiła się świeżo parząca się herbatka, a w łapkach Elisabeth szklanka z czymś mocniejszym na tak zwane uspokojenie, kolana gościa z pełnym radości mrauknięciem zajął diabelski futrzak, z satysfakcją siadając na dupci, by pyszczkiem otrzeć się o twarz starszej wampirzycy, oczekując rzecz jasna głaskania. Dopiero po chwili, gdy miejmy nadzieję gość zdążył uspokoić już swoje emocje, a Selenka usadowiła się na podłodze, plecami do kominka, można było się odezwać.
- Co się stało? – pytanie nie niosło sobie w sobie wyrzutu, było w swych słowach neutralne, a w głosie pobrzękiwały nutki tak zwanej troski, bo i tego nie do końca umiała się pozbyć, nawet mimo poprzedniej złości.

@Elisabeth Riche

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
Najśmieszniejsze w tym wszystkim było to, iż Lisica nie miała ani odrobiny pretensji o to, że sama zrobiła coś od siebie więcej. Nie, nie o to w tym wszystkim chodziło. Jednak tą kwestię było lepiej rozwiązać słownie między obiema kobietami, a nie jedynie narracyjnie wyprzedzając wszelkie fakty dotyczące ich nietypowego spotkania, jakie właśnie się odbywało.
Blondynka nawet nie była pewna, czy w ogóle zastanie właśnie tutaj Selenę. Jej dom był zwyczajnie pierwszym kierunkiem, jaki obrała jadąc swym samochodem. Robiła to niejako bez zastanowienia. O drzwi była zaś wsparta głową, jednak jej ciało nie było całkowicie wsparte na tym punkcie. Bardziej zapierała się dłońmi, gdzie jedna z nich właśnie była tuż obok, na ścianie, a druga na ziemi. To na nich i kolanach spoczywał ciężar jej ciała. Nie drgnęła więc jakoś szczególnie gdy otworzyły się drzwi. Nawet nie od razu zareagowała, gdy drzwi zostały otwarte przez wampirzycę.
Widok był faktycznie nietypowy. Kiedy to Selena widziała płaczącą Elisabeth? Przecież ta kobieta nigdy nie płakała, nie poddawała się praktycznie żadnym emocjom. Można było ją spotkać zamyśloną, zmęczoną, nieco złą, ale zazwyczaj była przecież uśmiechnięta lub zwyczajnie milcząca z powagą na twarzy. Ot, tak nie szczególnie wtedy z jakimkolwiek wyrazem. Teraz jednak była na ziemi nieco się trzęsąc, wstrzymując oddech aby powstrzymać jakoś spływające po policzkach łzy. Strój, w jakim była również nie był dla niej typowy. Miała na sobie dość luźne spodnie dresowe i nieco za dużą koszulkę, a na to zarzuconą właściwie na ramiona bluzę Egona.
Nie oponowała gdy Azjatka pomagała jej wstać i podtrzymywała. Ot powoli stawiała kroki w kierunku, w jakim była prowadzona. Dłonie miała ułożone na własnych ramionach, jakby chcąc samą siebie ogrzać z chłodu, którego przecież nie odczuwała. Ot może w ramach pocieszania siebie samej, lub trzymania się w ryzach, albo w zwyczajniej ochronie przed wspomnieniami, jakie teraz napadały ją falami. Usiadła grzecznie na kanapie i spojrzała na kota, który postanowił zaraz wskoczyć na jej kolana. Przekrzywiła delikatnie głowę obserwując go wzrokiem pełnym teraz niejakiej pustki. Łzy przestały spływać po policzkach, ale wampirzyca wyglądała tak, jakby nie było w niej teraz nic. Trzymała w dłoni podaną jej szklankę, ale właściwie tyle z nią robiła, trzymała. Nie upiła nawet łyku patrząc na Lucufera, który się do niej łasił.
Słowa Seleny wywołały tak zwany "klik" w jej głowie, przeskok. Przesunęła powoli dłonią po futrze kota, cmoknęła go w głowę między uszami. Wypiła zawartość szklanki na raz by postawić ją na stoliku. Sięgnęła do kieszeni dresu, gdzie miała kluczyki do auta, a przy nich breloczek ze scyzorykiem. To nim rozcięła sobie nadgarstek nalewając krwi do pustej szklanki. Tą podała dla Seleny patrząc już teraz prosto w jej oczy. Milczała, nie wypowiedziała nawet jednego słowa. Decyzja czy Selena wypije czy nie należała już tylko i wyłącznie do samej Azjatki.

@Selena
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Niewiele było miejsc, w których można było znaleźć Selenę. Gabinet w budynku Rady, lecz ten przecież opuściła po wymianie wiadomości. Sypialnia w tym samym budynku? Rzadko tam przebywała, głównie ze względu na dokuczające wcześniej koszmary. Wbrew pozorom i teraz istniały, lecz jak na razie żadne z nich nie odbiły się na szczupłej twarzy. Idąc dalej zostawały dwie opcje. Kasyno i jej biuro w środku, bo chociaż jeszcze było zamknięte, wszak tydzień nie minął, to pewne rzeczy nie były jeszcze zrobione. I dom, ostoja i tak zwane własne miejsce na ziemi... A nie, była jeszcze trzecia opcja. Przytulny podziemny bunkier, dzierżawiony od pewnego wilkołaka, jednak nie było do końca pewne, kto jeszcze wiedział o istnieniu tej samotni. No i przetransportowanie tam papierów byłoby stosunkowo trudne. Jednym słowem, dom był w miarę najlogiczniejszą opcją, bo raczej nikt nie spodziewał się Seleny idącej w tango po barach.
Widok Elisabeth przeczył wszystkiemu, co mogła dotychczas widzieć, kompletnie nie pasował też do starszej wampirzycy. Z drugiej jednak strony, c g każdy nie potrzebował czasem luzu? Powiedziałoby się, że lepiej późno niż później, lecz gdzieś z tyłu głowy krążyła jeszcze jedna myśl, że pierwszy raz w jej obecności Elisabeth wyglądała jak normalny wampir z krwi i kości, w dresach i luźnej koszulce, a nie pani biznesmen owładnięta tylko i wyłącznie swoją pracą. Może właśnie dlatego nie padło ani jedno pytanie ze strony Azjatki? A może po prostu czekała, swoim zwyczajem nie pytając o rzeczy, o których nie chciano jej powiedzieć, a mając nadzieję, że ktoś raczy uchylić rąbka tajemnicy.
Mimo dzwonka, mimo nowej osoby, nie zmieniło się w środku nic. Nadal istniała cisza, przerywana trzaskiem ognia i cichutkim miauknięciem kociaka, trąceniem łebka próbującym zwrócić na siebie uwagę gościa. Choć był tylko kotem wiedział, że coś było nie tak, że coś się działo i jak to kot, zwyczajnie nie rozumiał. Tak samo jak pytająco patrzyła Selena, w milczeniu znad własnej szklanki zadając mnóstwo pytań. Choć wiele zmian nadeszło, nie przyniosły ze sobą wścibstwa i natrętnych pytań, ba, nawet nie potrafiłaby być taka, ufając, że bliscy będą dzielili się z nią sobą, jak ona robiła to w stosunku do nich. Dlatego tak bolało milczenie, tak bolące było odrzucenie.
Uzyskawszy zainteresowanie gościa puchaty kłębek znów uruchomił traktorek, a cmoknięty w łepek zaserwował blondynce tak zwanego baranka, uderzając swoim łebkiem o jej brodę, by po chwili otrzeć się o policzek. Milczała jedna wampirzyca, milczała więc i druga, póki w jej stronę nie powędrowała szklanka z krwią. Tę wzięła do ręki, patrząc na płyn, dający życie takim jak one, jednak nie wzięła łyka. Jeszcze nie.
- Co w niej jest? - spytała, jakby chciała po prostu przygotować się na to, co zobaczy. A może nie chciała się przygotować, a po prostu zrozumieć? Wprost od samej zainteresowanej usłyszeć, o co chodzi, zamiast tylko obejrzeć wspomnienia zawarte w krwi.

@Elisabeth Riche

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635

Prawdą było, iż zazwyczaj nawet w luźniejszy dzień, do dżinsów miewała koszulę, lub też inną bluzeczkę, która pozwalała jej na szybkie wyjście do ludzi bez konieczności przebierania się w coś bardziej odpowiedniego. Włosy zawsze miała zadbane, makijaż zrobiony, ot wyglądając po prostu idealnie, gotowa na wszystko. ostatnimi czasy była mniej jednak przygotowana na takie rzeczy. Często miała leginsy i jakiś topik, choć dzisiaj już chyba pobiła swoje stroje, najbardziej tuląc się jednak do Egonkowej bluzy, jaką miała zarzuconą na ramiona. czy jednak prawdą był, iż dopiero wyglądała jak prawdziwy wampir z krwi i kości? czy na co dzień tak nie wyglądała będąc po prostu zwyczajną sobą? tak, teraz nie była sobą, ale właściwie... Co świadczyło o byciu "normalnym wampirem z krwi i kości"?
Bliscy dzielący się z nią, tak jak ona robiła to wobec nich... To jest bardzo przewrotne sformułowanie, ale czy faktycznie było tak jak myślała? czy faktycznie się dzieliła tym, co leżało na jej sercu, co się z nią działo? Skoro dla niej było to bolące odrzucenie, to jak inni to widzieli? Na dany moment jednak blondynka nie usłyszała czegoś takiego od Seleny, więc i nie miała przemyśleń w tej kwestii, jednak była pewna rzecz wręcz taka sama... Chciałaby, aby dzielono się z nią częściej, by nie musiała w żaden sposób naciskać, bo nie lubiła tego. Czuła ból i odrzucenie.
Lisie oczy nieco bardziej się zmrużyły słysząc pytanie, jakie padło ze strony drugiej radnej. Naciętą scyzorykiem rękę trzymała nad swą koszulką, aby nie poplamić niczego w domostwie Seleny nim się rana nie zasklepi. Wolną dłonią powoli przesunęła po kocim ciele od łebka po szczyt ogonu mimowolnym ruchem. Masa myśli i odpowiedzi krążyły po głowie wampirzycy, która przez krótką chwilę nie odpowiadała milcząc zwyczajnie i patrząc się spod przymrużonych, piwnych oczu wprost na Selenę.
- Wiadomość... Wiadomość, jaką szykowałam nie tak dawno dla ciebie... I moje ostatnie minuty, gdy klęczałam przed twoimi drzwiami... - odpowiedziała zadziwiająco spokojnie. łzy przestały płynąc po policzkach. Cała jej postawa, jakby się zmieniła. Nieco się wyprostowała, dłoń gładziła futro Lucka, herbaty nawet nie tknęła na dany moment, oczy były skierowane wprost w Selenę jakby czekając, czy podejmie się wypicia jej krwi, czy też jednak zrezygnuje. Coś się zmieniło, jakby coś nagle znów uderzyło w starszą wampirzycę, jednak ciężko było stwierdzić co jest nie tak.

@Selena
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Stroje tak bardzo uzewnętrzniały nastroje i osobowość. Jednak komu było decydować, co pasowało drugiemu? Każdy nosił to, co było dla niego wygodnie, nawet jeśli na pierwszy rzut oka widać było zmianę w Elisabeth. Nie zamierzała komentować tego na głos, swoje uwagi zostawiając dla siebie. Nie było to jej sprawą, a zresztą nawet gdyby spytała, jaką odpowiedź by uzyskała? Pewnie taką jak zawsze, z szybko uciętym tematem. Po co więc silić się na pytania, gdy w ogóle nie padną na nie odpowiedzi?
Pewne słowa powinny jednak paść, lecz o dziwo mimo poprzednich emocji Azjatka była zwyczajnie milcząca. Zapewne można było spodziewać się jakiejś awantury z jej strony, gniewnego wylania emocji, lecz tutaj nie było z tego dosłownie nic. Nie można było jednak dostrzec tam obojętności, co to, to nie. Ot zwykłe oczekiwanie na gotowość drugiej osoby na podjęcie dialogu, lub zwyczajne siedzenie w ciszy, bo i sama cisza nie była aż tak niewygodna, jak mogłaby być. Lecz w końcu nawet ona musiała zostać przerwana, chociażby po to, by dowiedzieć się, co będzie dalej.
Tym razem przerwało ją mrauknięcie, które nastąpiło po pogłaskaniu usatysfakcjonowanego futrzaka. Zadowolony z uwagi ocierał się o zimniejsze ciało, najwyraźniej zadowolony zarówno z możliwości ochłody, jak i kolejnego niewolnika do głaskania. Pewnie gdyby nie sytuacja, Selena zaczęłaby żartobliwie narzekać na futerkowca, że tak bezczelnie się łasi do wszystkich, ale po pierwsze, sytuacja była jaka była, a po drugie kto jak nie Lucyfer dotrzymywał jej puchatego towarzystwa podczas bezsennych nocy.
Przymrużone oczy nie robiły na niej wrażenia. Już nie. A mimo, że jasnym było, że coś się zmieniło, nie spytała. Z tego samego powodu, dla którego nie powtórzyła pytania z samego początku, bo nie spodziewała się zwyczajnie odpowiedzi z jej strony. Dopiła swój napój ze szklanki, a potem wzruszyła ramionami.
- Okey. – skwitowała krótko, by potem zamknąć oczy i oprzeć się plecami o fotel. Bez zbędnych słów wzięła głębszy oddech i wypiła krew ze szklanki, nastawiając się na oglądanie wspomnień i nawet nie rejestrując smaku krwi. Jedynie Lucek miauknął cicho, niepewnie, patrząc na swoją panią i po chwili skoczył z kolan Elisabeth, by ułożyć się obok opiekunki, czekając na bezpieczny moment, by ją dotknąć.

@Elisabeth Riche

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
Czy faktycznie nie padną odpowiedzi na zadane już pytania? Czy ku temu właśnie wszystko nie zmierzało w ten pokrętny sposób, jaki ostatecznie obrała Elisabeth? To, iż nie odpowiedziała słownie, na zapytanie "co się stało", nie znaczyło, iż nie odpowie w ogóle. Poza tym, czy to pytanie poniekąd nie było retoryczne, wiedząc, iż przecież nie tak dawno wymieniły między sobą kilka dość burzliwych wiadomości?
Słowa czasami były tym, co nie było w stanie odzwierciedlić dokładnie tego, co w kimś siedziało. Ludziom nie było dane przekazywać sobie wspomnień, aby druga strona lepiej zrozumiała ich uczucia. Z nadnaturalnymi było jednak inaczej. Co prawda nie każdy mógł to robić, a i potrzeba było czasu, by nauczyć się tego, ale posiadali tą możliwość. To właśnie z niej Lisica chciała skorzystać, aby uzmysłowić pewne rzeczy dla Seleny. rzeczy, o które przecież młodsza wampirzyca nie chciała sama pytać. Właściwie to z obu stron był problem, iż nie padały pytania, bo może już wcześniej pewne sprawy byłyby rozwiązane, jednak czy już kilkukrotnie Selena nie powiedziała Lisicy wprost, iż nie chce o sobie mówić twierdząc "nie chciałam martwić", a zarazem tylko przysparzając więcej zmartwień? Czy faktycznie Starsza wampirzyca nie odpowiadała na jej pytania? Przecież o Garlandzie jej wtedy powiedziała, bez jakiegoś nacisku i oczekiwania.
Oczy Lisa nie miały wywoływać "wrażenie", bardziej były pytaniem "na prawdę?". To wzruszenie ramionami Seleny i krótkie "okey" było bolesne dla Elisabeth. Obojętne, bezosobowe, tak jak wtedy, gdy Selena wpierw "raportowała" informacje na temat zdrowia, gdzie przecież wcześniej nawet nie dała znać nic na temat badań nad krwią, jakby zapominając o martwiącej się Radnej.

Po tym, jak Selena wypiła krew i weszła w trans, przed jej oczami pojawiła się stojąca przed lustrem Elisabeth. W odbiciu było widać wampirzycę odzianą w czarne leginsy i czary topik. Wilgotne włosy opadały na ramiona znacząc materiał bluzki mokrymi plamkami. W tle było widać, iż znajdowała się w swojej garderobie w apartamencie.
Znamy się wiele lat, a jednak mam wrażenie, iż nie znamy się w ogóle. Ciche westchnięcie z jej strony i przymknięcie oczu na chwilę. Wzięła głębszy wdech otwierając na nowo oczy i patrząc dalej w lustro.Zanim zacznę pamiętaj, iż to nie atak z mojej strony, ale pokazanie co czułam i co czuję nadal. Nim mi również odpowiesz na to wszystko wstrzymaj się i zastanów. Pamiętaj, że ja nigdy nie chciałam cię zranić. Dodała znów biorąc głębszy wdech. Moje wspomnienia będą ustawione w pewnej kolejności. Zacznę od mojego pracoholizmu i tego, dlaczego tak temu się poświęcam, choć tu dodam, iż praca pozwala mi nie myśleć nad tym, co mnie boli. Choć ostatnio było tego już zwyczajnie za dużo. Mam nadzieję, że przez te wspomnienia zrozumiesz, dlaczego jak ktokolwiek z Rady wyjeżdża biorę na siebie za dużo. Chcę byś zobaczyła jak bardzo bolał mnie fakt, iż przez te wszystkie lata ukrywałaś przede mną to, kim jest Jack, że jesteś chora, że nie dałaś mi znać o badaniach nad krwią, o wyzdrowieniu... Że nie przyszłaś mnie osobiście odwiedzić  i to jak bardzo mimo wszystko starałam się, abyś miała możliwość odpoczynku. Abyś wiedziała, dlaczego robiłam co robiłam. Jest wysokie prawdopodobieństwo, iż nim podam ci ta wiadomość, zostaną dodane jeszcze jakieś wspomnienia, o których teraz nie mówię. Ostrzegam... To nie będzie proste i jeśli nie chcesz tego widzieć... Możesz przerwać trans już teraz... Blondynka westchnęła cicho.
Po tym krótkim wstępie dopiero zaczęły się wspomnienia, jakie chciała ukazać właściwie dla Seleny. Przed jej oczami ukazało się to, co i przed Marr, gdy czytała jej wspomnienia. Pojawiło się jak zakonnice uczyły ją pokory biczem. Jak wbijały jej do głowy to, jak powinna zachowywać się dama, nieokazywania emocji, słuchanie męża, dbanie o jego dobro, czytania, pisania i wielu innych typowo dworskich manier damy tzw. uświęconej, jak to twierdziły. Wiedziała, kim był jej ojciec, ale nikomu o tym za ludzkich czasów nie mówiła. Wystarczyło jej, że żyła i miała co potrzebne do życia bez płaszczenia się w rynsztokach.
   Kolejnym wspomnieniem był moment poznania Ragnara, który wtedy przedstawił się jako Michael. To, jak rozmawiali, jak ją oczarował swym zachowaniem udając kupca i to, jak wzięli ślub, by ostatecznie tej nocy dopiero wyjawić kim jest na prawdę i przemienić ją dla Nocy. Kobieta była zakochana w nim po uszy i choć była w szoku, to nie miała do niego żalu. Chciała przy nim być przez wieczność, w końcu po to złożyli sobie śluby.
   Kolejny moment, jaki ukazał się dla młodszej wampirzycy było tuż po porodzie, gdy jedna z familiantek odebrała śpiące dziecię z dłoni Lisicy. Ragnar kazał jej wyjść i pokazać dziecię rodzinie, a sam miał zamiar chwilę spędzić czas ze swoją małżonką. Nie było to jednak nic przyjemnego. Elisabeth była zmęczona po długim porodzie, a on zaczął ej wytykać, że zawiodła, bo pierwszym potomkiem powinien być syn, że nie tego spodziewał się po królewskiej krwi. Wampirzyca nigdy mu nie wspominała o swym pochodzeniu i choć mogłoby się wydawać, że odczytał on to z jej osocza, to też by się mylił. Wyjawił wtedy, że przez lata ją obserwował i od początku wiedział czyją córką jest, zwykłym bękartem z królewskiej krwi. To czego nie pokazała dla Louisa, ale zaś dla swojej córki to moment, gdy dusząc jej wręcz wysyczał, że jest słabym ogniwem. Po tym puścił ją i wyszedł.
   Kolejne elementy historii ukazywały to, jak wielokrotnie próbowała przypodobać się mu, aby do niej wrócił, chciał z nią być. Wciąż go kochała i bolało ją za każdym razem, gdy specjalnie organizował orgie tylko po to, aby zadać jej kolejny cios prosto w serce. Przyjmowała na siebie każdy cios trwając z uśmiechem i chroniąc córką jak tylko mogła i okazując jak najwięcej miłości dla pierworodnej. Ragnar nigdy więcej nie spędził nocy z Elisabeth.
   Ogólne odczucia samej wampirzycy były znane, iż czuła się powyżej tego, co ojciec by sobie o niej myślał, a jednak dała się owinąć wokół palca dla wampira pozostając właściwie kim? Ah, tak... Choć znana była informacja, ze wyjechała aby zająć się kupiectwem, to tak na prawdę została odesłana, bo jej mąż nie chciał jej widzieć już na oczy. Wciąż jednak swoimi działaniami próbowała zaskarbić sobie jego uwagę. Dbała o fundusze rodowe na odległość, o ich funkcjonowanie, transport i tym podobne sprawy. Choć i to nie dawało odpowiedniego efektu. Właściwie do momentu jego śmierci nigdy więcej się nie widzieli, a sama wampirzyca z nikim się nie spotykała, nawet nie śmiała tego zrobić. Poza tym, nawet nie odczuwała takowej potrzeby.
   Spotkanie Louisa i jego brata Ryuu było czymś, co wzbudziło w niej pragnienie bliskości. To, jak o nią dbali. Ta ich delikatność, fascynacja, to jak ją podziwiali. Louis wzbudził w niej to coś, co spowodowało, że go pragnęła. Ich rozmowy, herbatki, spotkania w Paryżu czy też w Anglii. Oczywiście oszczędziła pokazania córce tego, jak się kochali, bo przecież nie w tym rzecz. Pokazała jednak moment, kiedy się zorientowała, że jest w ciąży i to, jak rozmawiała z Louisem, który obiecał ją w tej kwestii wspierać i pomóc wychować potomka wraz z nią, jak zapewniał, ze nie będzie sama.
   Przyszedł jednak kryzys. Kobiety, a zwłaszcza akuszerki, miały to swoją wiedzę rozpoznania płci dziecka bez robienia usg, którego wtedy przecież nie było. Zaczął się ich zachwyt, że będzie dziewczynka, a Lisica wpadła w panikę. We własnych komnatach panikowała, ze znów zawiodła, bała się reakcjo Louisa bo mimo wszystko nie wiedziała, czy chciał mieć syna czy było mu to obojętne. Dodatkowo zaczęła czuć, że zdradziła Ragnara, choć przecież ten już nie żył więc nie była uwiązana niczym wobec niego. Stres, w jaki wpadła, to zamknięte koło, doprowadziło do poronienia i jeszcze większego cierpienia. Poinformowała oczywiście Louisa o nieszczęściu, choć nie chciała wyjawiać powodów ani o tym rozmawiać. Ich romans się zakończył choć nie odcięła się od niego. Wpadła znów w tryb zadaniowy.
Potem fragment, który Selena sama doskonale powinna pamiętać, gdy pozostawiła u niej Jacka bez większych informacji. To, jak go przyjęła pod opiekę oraz jak źle się czuła zawsze po tym, gdy musiała mu jakoś odpowiedzieć na pytania dotyczące jego rodziców. Potem ich spotkanie w listopadzie, gdzie w końcu udało jej się dowiedzieć o Ryuu, jako ojcu chłopaka jak i chorobie wampirzycy. Jej apartament, jak zastanawiała się dlaczego nie uzyskała takich informacji wcześniej, czy może jednak nie było wobec Lisicy aż takiego zaufania? Nie no, niby przecież zapytała o krew, ale czuła ból, iż nie wiedziała o tym nic wcześniej. Elisabeth bała się jednak o to pytać i cierpliwie czekała na wyniki. Wtem jednak przyszedł styczeń i została poważnie ranna. Z każdym przebudzeniem czekała, aż ktoś z bliskich przyjdzie. Przybyła Marr z dziewczynami, Amelia, Beatrice oczywiście kilka razy, Marcus. Nie było jednak Louisa jak i samej Seleny. W momencie, gdy Marcus przyszedł było widać jak Marcus ją pocieszał, iż na pewno się w końcu zjawią. tak się jednak nie stało. Kosz z winami stał w pomieszczeniu, jednak sama Lisica wolałaby po prostu pojawienie się obok niej. Tylko tego pragnęła. Potem lekkie wspomnienie ich rozmowy z początku lutego, p którym Elisabeth znów czuła się mocno zraniona. Wiedziała, że może to nie był najlepszy sposób, aby ściągnąć Selenę na rozmowę, ale fakt, iż tak długo nie otrzymywała żadnych informacji bolał. Znów się zaczęła zastanawiać, czy może jednak nie jest godna otrzymywania informacji w zamian co robiła. Znów wpadła w tryb zadaniowy, bo to była najlepsza ucieczka od przemyśleń i zastanawiania się, czy może jednak dla nich za mało się stara, aby okazano wobec niej jakieś głębsze uczucia. Później było jej zmieszanie na wiadomość o tym, iż Selena wróciła, ale w sumie to jeszcze jest zajęta. Blondynka nie wiedziała wtedy jak ma się czuć. Miała na głowie powrót do rozwiązywania spraw z protestami, ledwo wyszła z audytu, miała plany sprzedaży niektórych nieruchomości i firm, nie było nadal Marcusa, a ona nie umiała odmówić dalszej pieczy nad papierami. Potem te wiadomości, które były niczym sztylet. Płacz, przyjazd tutaj i słowa, jakie wypowiedziała klęcząc  przed drzwiami Azjatki.
Po tym wizje się zakończyły, a blondynka siedziała na podłodze obrócona w kierunku kominka patrząc ponuro na trzaskający ogień.

@Selena
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Nie na darmo jednak mówiło się, że czasem pewne rzeczy trzeba było usłyszeć. Nie zobaczyć we wspomnieniach, a po prostu usłyszeć od drugiej strony, nawet jeśli wypowiedzenie ich było trudniejsze. Nie dało się zaprzeczyć, że zdolność przekazania komuś swoich wspomnień była najlepszym, co potrafiły wampiry takie jak one, choć niekiedy również i problematycznym, jeśli brać pod uwagę jej niedawną rozmowę z Alexem. Jednak wspomnienia pokazywały tylko obrazy. Dźwięki. Suchy, kolorowy film, jednak bez myśli i targających odczuć, poza tym, co czasem dało się wychwycić z wypowiadanych słów i ich wydźwięku. Dlatego opowieści toczone własnymi słowami były najlepsze, a wspomnienia idealnie je uzupełniały. Tak właśnie traktowała to sama Selena, najpierw tocząc słowne opowieści, a dopiero potem uzupełniając je wspomnieniami.
Rozmijały się w oczekiwaniach wobec siebie, nigdy nie mówiąc ich na głos. Nie było celem Seleny ranić blondynki, nie było też w jej ruchach obojętności. Raczej rezygnacja i niejaki smutek, bo wciąż sądziła, że najpierw Lis coś jej wyjaśni, zamiast tego dostała natomiast szklankę krwi… Nieporozumienia wywołane różnicą w podejściu do świata, niestety. Nic jednak takiego, czego nie dałoby się wyjaśnić, jeśli w końcu padną jakiekolwiek pytania.
Na razie jednak wampirzyca zajęła się krwią, a raczej wspomnieniami z niej płynącymi. Nic nie było proste, dlatego nie przerwała transu, choć mogła, w każdej jednej chwili. Powoli przeskakiwała pomiędzy nimi, z jednego, na drugi, chłonąc obrazy, układając je sobie w głowie, by w końcu zakończyć przegląd i wrócić do tak zwanych żywych. Dopiero wtedy kot wskoczył jej na ręce, cichutko pomiaukując, by uspokoić panią. Ta jedynie podrapała go za uszkami, szepcząc coś uspokajająco, co w ciszy brzmiało jak nie martw się, nie będę krzyczeć. Co jednak miała na myśli, wiedziała tylko ona i kot.
Na samym początku Selena nie mówiła nic. Ot wstała, sięgnęła po alkohol – znienawidzoną whisky – i zalała nią pozostałości po krwi, spłukując je ze szklanki. W dwóch łykach wypiła zawartość, dla Elisabeth przynosząc jednak świeżą szklankę, gdyby chciała się czymś poczęstować. Milczała jeszcze dłuższą chwilę, by w końcu usiąść na poprzednim miejscu, obok drugiej wampirzycy, ogrzewając ciało i ducha o ogień.
- Nie wiem, od czego zacząć. – powiedziała w końcu, przesuwając palcem po szklance. – Chyba od tyłu… Nigdy nie wymagam od innych tego, czego nie mogę dać sama. Nierzadko nawet sama wiem, że mogę dać więcej, niż wymagam. To jednak jest mało istotne. Pytałaś przed drzwiami, czego chcę, żeby być zadowolona. Mówiłam Ci to już, choć do tej pory zapewne dosłowność nie była moją najlepszą stroną. Obecności. Niczego więcej, ale i niczego mniej. Jeśli nie miałaś czasu czy chęci, wystarczyło mi to powiedzieć. Nie było mnie, jak sama wspomniałaś, nie siedzę Ci w głowie. Nie raz mówiliśmy Ci, że bierzesz na siebie za dużo, choć teraz potrafię zrozumieć, dlaczego. Jakie to dziwne, jak jeden mężczyzna może zniszczyć kobietę… - wyszeptała, choć bardziej do siebie, uśmiechając się gorzko. Nawet nie wiedziała, co mówić dalej, ale chronologię i tak szlag zaczął trafiać. Sióstr zakonnych nie komentowała. Gdyby nie zamknięte oczy, byłoby widać bardzo dobrze, co miałaby ochotę i zrobić, ale nie chciała straszyć Liski tym wyrazem twarzy. Dlatego też przesunęła się lekko, tak, by usiąść obok niej i ułożyć głowę na jej ramieniu. Patrząc w ogień łatwiej było mówić.
- Poznałam go. Ragnara. – powiedziała cicho, z namysłem. – Pływałam jakiś czas z wikingami, w czasach podróżowania po świecie. Nie sprawiał złego wrażenia, ot trochę za bardzo był kobieciarzem, jak na moje standardy, ale w życiu nie powiedziałabym, że mógł być aż takim skurwielem. Temar nigdy go za to nie lubił. Nawet coś między nimi poszło, ale Temar nigdy nie chciał mi powiedzieć, co konkretnie. Z drugiej strony nie dopytywałam, bo Marcusa też nie lubił i to od samego początku. – parsknęła cicho. – Powiedziałabym Ci, że to kiepski pomysł całe swoje życie i opinię uzależniać od tego, co dawno temu zrobił taki skurwysyn. Powiedziałabym też, że to nie z Tobą był problem, a z nim i jego chorymi oczekiwaniami. Dodałabym też pewnie, że może kiedyś trafisz na kogoś, kto wytłumaczy Ci dosadniej, że nie kochamy Cię za to, co potrafisz, tylko po prostu za to, że jesteś, a zdanie faceta, któremu ktoś powinien wcześniej wpierdolić, nie ma tu żadnego znaczenia. Ale nie powiem. Bo gdybym to zrobiła, musiałabym przyznać, że jestem tępą hipokrytką, a na taką samokrytykę mnie aktualnie nie stać. – podsumowała, delikatnie biorąc jej dłoń w swoją.
- To, co chcę Ci powiedzieć to fakt, że odmawianie nie jest niczym złym i nigdy nie zmieniłoby mojego zdania o Tobie. W tym konkretnym przypadku po prostu stwierdziłabym, że w porządku, że przepraszam za zawracanie głowy i wysłałabym do Ciebie moich familiantów, żeby zabrali od Ciebie balast. Niczego by to nie zmieniło. Nie uważam, że musisz zawsze mieć czas. Choć nie zaprzeczę, że moment, w którym dowiedziałam się, że wolisz pracować, niż spędzić ze mną trochę czasu, istotnie zabolał. – podsumowała spokojnie, na razie pozostawiając pozostałe kwestie. Było ich wiele, a noc była jeszcze długa. Zawsze też zostawał dzień i kolejna noc.

@Elisabeth Riche

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
Niektórych rzeczy jednak nie dało się dobrze opowiedzieć słowami. Dochodził do tego też pewien mały fakt, iż mimowolnie dochodziło do zmieniania nieco przekazywanego obrazu. to nie tak, że się specjalnie kłamało czy coś, a sama Elisabeth miała pamięć doskonałą. Problem polegał na tym, iż w wyniku jej "uzależnienia" od Ragnara, jej opowieści były mocno łagodzone, a pewne wydarzenia pomijane w celu ochrony jego imienia. Właśnie dlatego raczej nie opowiadała w ogóle, zwłaszcza o nim.
Wampirzyca nie miała zbytniej ochoty na picie czegokolwiek. Patrzyła dość beznamiętnie w trzaskające w kominku płomienie, jakby była zatopiona we własnych myślach i wspomnieniach. Ogień, zwłaszcza teraz, bardzo przypominał o czasach, gdy w ogóle poznała Ragnara. Nie była jednak na tyle odcięta, aby nie zorientować się, iż młodsza wampirzyca się do niej przysiadła. Słuchała całej wypowiedzi Seleny bez przerywania jej w jakikolwiek sposób. Pozwoliła na to, aby ta złapała jej dłoń i ujęła. Sama w tym czasie odwróciła swój wzrok w jej kierunku odwracając w końcu głowę od płomieni i kierując na nią.
- Widzisz... I tu już niestety wychodzi kilka rzeczy, które dla mnie zwyczajnie się nie kleją Seleno. Może ich nie kumam, nie wykluczone i z resztą bardzo wysoce prawdopodobne... A jednak... Chciałaś obecności... Tak jak ja Twojej, a jednak gdy potrzebowałam jej najbardziej, to ciebie nie było. gdy leżałam poważnie ranna nie przyszłaś osobiście. Tłumaczyłaś to później zwoją złością i terytorializmem... Ale czy faktycznie to powód, by nie odwiedzić poważnie rannej przyjaciółki? Moje myśli krążyły wokół tego, iż zwyczajnie może jestem niegodna, może za mało zrobiłam, może nie byłam na tyle ważna... A tłumaczenie tego w ten sposób nie poprawiło ani trochę moich myśli. Choć wtedy powiedziałam, że wybaczam, to jednak ból został, bo rana na sercu czy tak, czy siak została. - Blondynka przerwała na chwilę, aby móc wziąć nieco głębszy wdech. Na sekundę lub dwie przymknęła oczy, aby zebrać nieco swoje myśli i ponownie spojrzała na Selenę.
-O tym co Ragnal naodwalał ze mną nie wiedziała nawet Marr czy starszyzna. Wszystko robił tak, aby jak najwięcej pozostało w czterech ścianach. W teorii, gdy mnie odesłał małżeństwo zostało zakończone. ja jednak tego nie czułam, za bardzo byłam w niego zapatrzona. Na każdą kolejną ranę przyklejałam łatkę udając, że wszystko jest ok. Temar raczej nie wiedział o tym - dodała. Westchnęła cicho delikatnie kręcąc głową. - i widzisz.. Źle zrozumiałaś moje słowa wtedy Seleno. Nie powiedziałam ani razu, że wolę pracować. Problem polegał na tym, że nie zmieniłoby to dla mnie sytuacji, ba... Będąc poza miastem na dłuższy czas byłabym bardziej zarobiona, bo telefony do mnie by się nie kończyły. Za dużo się wtedy działo... Z resztą do tej pory mam masę rzeczy do ogarnięcia. Pracuję nad tym, aby zmienić system moich pracowników, aby mniej siedzieć przy papierach. Wyjazd twój i Marcusa, a do tego protesty jakie się zaczęły, tylko skomplikowały mi to wszystko. Zapomniałaś jednak, iż jestem typem osoby, która nie prosi o pomoc w tej kwestii. Zapomniałaś, przez ile lat zajmuję się tylko tym, i że zawsze musiałam mieć wszystko w ryzach, aby było... Perfekcyjne. Wynikało to wszystko właśnie z tego, co zrobił ze mną Ragnar. Jednak powtarzam... ja wtedy nie powiedziałam, że wolę pracę od ciebie czy kogokolwiek innego. Powiedziałam, że nie mam czasu i nie ma to dla mnie sensu, bo nie zmieni mi to nic i nie da mi chwili odpoczynku. Wybacz, że źle mnie zrozumiałaś, ale nie było moją intencją ranienia ciebie... - westchnęła ponownie. Delikatnie drżała, ale nie zabrała dłoni. Odwróciła jednak ostatecznie swój wzrok ponownie w kierunku kominka. Przymknęła swoje oczy powoli biorąc wdechy i robiąc wydechy, wyraźnie w geście uspokojenia samej siebie.

@Selena
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
O pewnych rzeczach nie chciało się opowiadać. Czasem, gdy była taka konieczność, skracało się ją do kilku prostych zdań, nie mówiących praktycznie nic. Elisabeth nie chciała mówić o Ragnarze i Selena rozumiała to, bardziej niż Elisabeth w ogóle mogła sądzić. Przecież tak samo ona nie chciała mówić o Izie i piekle, jakie z nim przeszła. Ba, nie poruszała tego tematu, jeśli tylko nie było takiej konieczności, a zdarzyła się ona tylko dwa razy jak dotąd. Być może dzisiaj pojawi się trzecia, choć to zależało, w którą stronę pójdzie ta rozmowa.
Selena nie zmuszała starszej kobiety do niczego. Jednak nie wypadało nie przynieść jej jakiegokolwiek naczynia, to jednak, czy z niego skorzysta, było tylko i wyłącznie jej wyborem. Może później, może wcale. Snując długie opowieści, wypowiadając wiele słów, gardło czasem zasychało, wypadało więc mieć coś, by je zwilżyć. Nawet różne cosie prawdę mówiąc. Westchnęła, cichutko, ponuro, zmieniając pozycję, by tym razem oprzeć się o fotel i odchylić głowę w tył, odsłaniając przy tym gardło. Na nieskazitelnej skórze nie było blizn, lecz czy to oznaczało, że nigdy nie było na niej ran?
- Z Twojego punktu widzenia nie był. I miałaś pełne prawo tak pomyśleć. – odezwała się spokojnie. Nie przepraszała ponownie, zrobiła to wtedy, teraz mogła jedynie rozszerzyć wyjaśnienia, wtedy skrócone za pomocą chaosu, który dopiero teraz zaczynał cichnąć, po prawie trzech miesiącach. – Nie jesteś niegodna i nigdy więcej tak nie myśl. I tak, jesteś ważna, nie chciałam więc, żebyś w moich oczach zamiast troski o Ciebie widziała furię. Pragnienie krwi. Pragnienie śmierci. Było mi wtedy wstyd, że zamiast martwić się o Ciebie, wolałam chcieć wyrwać mu nogi z dupy. Ale to nie jedyny powód. Tym istotniejszym była… bezsilność. Kolejna osoba, której nie mogłam pomóc. Kolejna bliska osoba, która oberwała, a ja mogłam jedynie stać i na to patrzeć. Przyznaję wprost, nie potrafiłam sobie z tym poradzić. Nie umiałam sobie poradzić, że mimo tylu lat, nadal niczego nie potrafię, nadal mogę tylko patrzyć, jak moim bliskim dzieje się krzywda, bo tak właśnie było, gdy napadnięto na mój klan, gdy ginął mój wujek – całkiem słusznie – albo kiedy nie potrafiłam obronić sama siebie przed kimś... – ucięła gwałtownie, wzdrygając się. – To tylko przykładowe sytuacje, ale nie jedyne. Za każdym jednym razem byłam zbyt słaba, zbyt bezsilna, by zrobić cokolwiek. Twoje rany przelały czarę goryczy. Ja cieszyłam się tamtego dnia, szczęśliwa, że nie mam już topora nad głową, a Ty… Ty byłaś w śmiertelnym niebezpieczeństwie, a ja nie mogłam nic zrobić. Jak zwykle. – podsumowała z gorzkim posmakiem w ustach, podciągając kolana pod brodę. – Kolejny powód, dla którego nie umiałam Ci wtedy spojrzeć w oczy. I dlaczego nie przyszłam. Co wcale nie oznacza, że się nie martwiłam. Po części też zapomniałam, jak to się robi. Okazuje zmartwienie, troskę czy inne wyższe uczucia. Mogąc odejść w każdej chwili nie chciałam nikogo do siebie przywiązywać. Nie tęskni się za kimś, kogo się nienawidziło. – wykrzywiła wargi w pełnym goryczy uśmiechu, bo to, że była pieprznięta w łeb, było wiadome od lat. Przynajmniej ona o tym wiedziała, ale to było naturalne, jeśli patrzyć na to, w jakim klanie się urodziła.
- Nie twierdzę, że wiedział. Twierdzę jedynie, że w przeciwieństwie do mnie nigdy Ragnara nie lubił i że coś kiedyś między nimi zaszło. Ale to równie dobrze mogło pójść o handel, bo Temar nigdy nie przejawiał zdolności do handlu i nigdy tego nie lubił. Zazwyczaj to była moja działka. Ale to jest kompletnie nieistotne. Nikt nie wiedział, a Ty cierpiałaś, bo Ragnar był skończoną świnią. I wierz mi, wiem, co to znaczy naklejać łatki na rany. Bardzo dobrze wiem. Tak samo jak wiem, co to znaczy się w kogoś zapatrzyć i nie zauważać tego, co złe. – westchnęła, znów łapiąc dłoń Elisabeth, by mocniej ja uścisnąć.
- Wiem, że sytuacja w Paryżu jest teraz chujowa, zdaję sobie z tego sprawę. Musiałam wyjechać, musiałam pozbierać do kupy to, co jeszcze ze mnie zostało. Czułam się jak naczynie, które ktoś kiedyś roztrzaskał i złączył na nowo. Ale nie złączył go w taki kształt, jakim było, ale ułożył je po swojemu. Wcisnął w ramy swoich oczekiwań. Teraz to naczynie trzasnęło. Musiałam więc złożyć je do kupy, poskładać do takiego kształtu, jakim było, zanim wciśnięto je w ramki. Musiałam znowu odnaleźć siebie i zrozumieć, czym jestem tak naprawdę. Stoczyć walkę psychiczną i fizyczną. A czy to się innym podoba czy nie, jestem sobą. Sobą, która nie potrafi dzierżyć miecza, ale jeśli ktoś ją zmusi, poderżnie mu gardło w obronie bliskich. Sobą, która nie chce walczyć, ale jeśli ktoś zagrozi jej bliskim, weźmie to, co będzie pod ręką i rozpęta piekło. Sobą, która mimo wszystko dalej jest bezsilna i nie może nic zrobić. – dokończyła, z machnięciem ręki. Znowu miała przed oczami koszmary snów, ale stłumiła je, by nie wracały chociażby na jawie.
- Nie zapomniałam tego, Elisabeth. Nie zapominam takich rzeczy. Ty natomiast zapomniałaś, że ja nie przyznaję się do słabości. Nie mówię o tym, co boli, chyba, że jest tego nadmiar i nie daję sobie rady. Nie umiem zrzucać na innych własnych problemów, ale nigdy nie przeszkadza mi, gdy ktoś zwierza mi się ze swoich. Wręcz przeciwnie, chętnie wysłucham i pomogę w miarę własnych możliwości. I właśnie problem w tym, że… powiedziałaś. A przynajmniej tak to zabrzmiało. Zapraszałam Cię do siebie, więc mnie spławiłaś. Pamiętasz, co powiedziałam Ci na końcu? Spytałam, czy pomyślałaś o tym, że inni chcieliby spędzić z Tobą czas. Tobą, nie Radną Elisabeth wiecznie w papierach. Zignorowałaś to, a to zabolało. To było jak odrzucenie, więc się cofnęłam. Nienawidzę narzucać się innym, a tak właśnie to odczułam. Że się narzucam. Ty nie chciałaś ranić mnie, a ja Ciebie. – mruknęła na końcu, z wahaniem puszczając jej dłoń, ale jedynie po to, by dodać drewna do kominka i trochę je przerusztowując, by ogień nie dogasł. Jakoś tak zrobiło jej się po prostu zimno.

@Elisabeth Riche

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
Blondynka słuchała i... Nie miała pojęcia jak ma zareagować. Miała straszliwie mieszane uczucia co do tego, co właśnie usłyszała od Seleny. Już w trakcie jej wypowiedzi miała ochotę przywalić jej z liścia w twarz. Tak, taka myśl przemknęła przez jej głowę w momencie, gdy młodsza wampirzyca znów zaczęła o tej całej furii, używając jej jako swoją wymówkę oraz o bezsilności. Nie ruszyła się jednak z miejsca, nie podniosła ręki, zwyczajnie wzięła głębszy wdech czekając, aż ta wypowie resztę. Zaraz znów jednak się w niej zagotowało słysząc o przywiązywaniu. Zacisnęła szczękę, ale wciąż milczała cierpliwie czekając. W końcu jednak pękła, zabrała swą dłoń z jej uścisku i wstała. Odsunęła się od niej i zaczęła krążyć nerwowo. W końcu się zatrzymała odwracając w jej stronę.
- Czy ty w ogóle siebie słyszysz? czy ty w ogóle łączysz ze sobą to, co mówisz, czego od nas oczekujesz, a co sama dajesz? Seleno... Spójrz co ty wyprawiasz... Mówisz, że chcesz obecności, ale sama tej obecności nie dajesz. Cały czas zrzucasz na to, że nie chciałaś bym widziała furii, ale jeszcze raz zapytam... Czy zastanawiałaś się co ja odczuwałam wtedy? Poza tym... Bezsilność... Nikt wtedy nikt nie mógł poradzić na atak. Ale mogłaś mnie odwiedzić, mogłaś mnie wesprzeć inaczej. Nikt nie karze ci złapać za miecz, ale czy tylko walka określa naszą siłę? I masz rację... Nie wiesz jak okazywać innym uczucia... Nie da się tego ukryć, chociaz nie mam pojęcia z czego to wynika. Wiesz co najbardziej rani? Twój totalny brak zrozumienia Seleno. Wspierałam cię przez wieki... Zajmowałam się twoim synem, choć nie raczyłaś mi, jako przyjaciółce zaufać i powiedzieć kim dla ciebie jest. Jak powiedziałaś mi o swojej chorobie od razu zaproponowałam swoją krew. Tak... Powtarzam się, bo to mnie kurewsko zraniło, te wszystkie sprawy, o których mnie nie informowałaś ze swoich pobudek.. Bo jak to tłumaczysz... Bo ty nie mówisz. A śmiesz się mnie czepiać o ten jeden raz, gdy zwyczajnie źle się rozumiałyśmy? Śmiesz mi zarzucać, że ja cię zraniłam zapominając o tym, iż ty wszystkie swoje błędy tłumaczysz wciąż jednym i tym samym? Słabością, złością i próbą pozbierania siebie? Marcus też był wtedy wściekły i zły, bo złożył przysięgę, że nikomu z bliskich nie pozwoli, aby coś się stało. A jednak przyszedł mnie odwiedzić i wspomóc mnie w leczeniu. Myślisz, ze moja córka nie była wściekła na Hannibala, że nie chciała go torturować? A jednak przyszła mnie odwiedzić. Może i popełniłam błąd, źle się wyraziłam wtedy przez telefon. przepraszam. Szczerze przepraszam... Ale tak... Czuję się bezwartościowym gównem słysząc wciąż od ciebie tylko wymówki, bo choć tyle trwałam przy twoim boku, to nie zaszczycasz mnie żadnymi informacjami. Gdzie ja... Jedyną rzeczą o której ci nie mówiłam to Ragnar i fakt, iż Hrabina Batory mordowała ludzi z mojej winy, bo miałam ochotę się zwyczajnie wyżyć. Co mam zrobić jeszcze, abyś w końcu mi zaufała tak, jak ufasz Louisowi, czy tak jak ufałaś Marcusowi? Co mam jeszcze zrobić, aby faktycznie poczuć się wartościowa dla Ciebie? I nie mów mi, że jestem coś warta, bo jak na razie to większość rzeczy, jakie poczyniłaś w kierunku mojej osoby na to nie wskazują... - wyrzuciła z siebie i dłońmi wyraźnie pokazała, iż na dany moment woli, aby ta się nie zbliżała jakby ją naszło. Wszystkie niedopowiedzenia i skrywane rzeczy raniły wampirzycę. Bolał ją ten brak zaufania, jaki miała do niej Selena. Nie bała się tez jej potencjalnej złości. Sama była wściekłą, ale tym bardziej miała dość powtarzanego rytuału, mantry jaką jej już któryś raz sprzedawała młodsza Radna. Lisica była cierpliwa, ale i ona miała swoje granice, które właśnie się przelały. Nie tylko Selena potrzebowała się pozbierać. Elisabeth nie miała jednak czasu z nawarstwiającymi się problemami i dokładającymi się niewypowiedzianymi sprawami, które piętrzyły się.

@Yueying
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Przez chwilę w pomieszczeniu trwała cisza. Zwykła, miękka cisza, przerwana trzaskiem ognia, gdy Selena patrzyła na Elisabeth, a jej oczy ciemniały. Uśmiech zniknął w ogóle z jej twarzy, zmieniony w kamienną maskę, pod którą buzował gniew, szok i czyste niedowierzanie. Blondynka nie rozumiała dosłownie nic. Nie docierało do niej żadne jedno słowo, które wypuszczała z siebie, rwąc na strzępy własną duszę, pokazując ten najwrażliwszy rdzeń, niszczony już tyle razy.
- Wystarczy. – wyszeptała, opierając dłonie o stół, biorąc głęboki oddech i po prostu spuszczając ze smyczy swoje wieki tłumione wnętrze, to samo, którym mając 25 lat ryzykowała przed całą Starszyzną, kładąc na szali życie bliskiego obcego i przede wszystkim swoje własne. – Wystarczy! – krzyknęła, uderzając dłońmi o stół. Oczy, którymi wpatrywała się w Elisabeth iskrzyły gniewem. – Dość już tego, Elisabeth. Po prostu dosyć. – ani myślała zbliżać się do blondynki, bo miała bardzo paskudną ochotę coś jej zrobić. – Czy Ty w ogóle siebie słyszysz? Czy w ogóle łączysz to, czego ode mnie oczekujesz? – spytała zimnym głosem, powtarzając słowa blondynki. – Czy w swej wspaniałości i cierpieniu raczyłaś kiedykolwiek pomyśleć o innych osobach? Przyszłaś do mnie… Po co, Elisabeth? No słucham? Kiedy zaczynałyśmy tę rozmowę, sądziłam, że jesteś po to, żeby coś wyjaśnić. Wzajemnie wytłumaczyć sobie pewne kwestie, bo każdy na pewnym etapie popełnia błędy. Ale nie. Nie po to przyszłaś. Przyszłaś po to, żeby znów mieć pretensje. Żeby znów stawiać żądania, Elisabeth. Żądania, do których nawet nie masz prawa. Masz czelność zarzucać mi, że pierwszy raz odrzuciłam to, jak mnie wychowano, odsłaniając to, co powinno być zakryte. Że przyznałam się do tego, co jest hańbą. – ponownie trzasnęła dłonią w stół, nie kryjąc wściekłości w głosie. – Mogłabym zrozumieć i zaakceptować Twoje pretensje, gdyby były spowodowane zmartwieniem. Ale Ty się nie martwisz. Ty jesteś urażona, że ktoś wyłamał się spod Twojej dyktatury i nie mówi Ci o rzeczach, które Ciebie nie dotyczą. Swoją chęć kontrolowania wszystkiego tłumaczysz Ragnarem i tym, co Ci zrobił. Jesteś dyktatorem, Elisabeth. Nawet nie wiem, kiedy się nim stałaś, bo zrobiłaś to niezauważalnie. Chcesz mieć wszystko i wszystkich pod kontrolą. Nie przyjmujesz do wiadomości, że pewne rzeczy nie są przeznaczone dla Ciebie. Kim Ty właściwie jesteś, że oczekujesz ode mnie, bym spowiadała się Tobie z każdego dnia mojego życia? No kim? Nie, nie tłumacz tego przyjaźnią. Przyjaciel potrafi zrozumieć, że są sprawy, o których się po prostu nie mówi. Przyjaciel potrafi pojąć, że choć dla niego siła nie jest czymś istotnym, to dla tego drugiego może być zupełnie odwrotnie. Znasz Juna tyle lat. Znasz, podobno, i mnie. A czy kiedykolwiek spróbowałaś wyjść poza ramy swojego europejskiego wychowania i spojrzeć w stronę wschodu, gdzie zupełnie inaczej podchodzi się do pewnych spraw? Opowiadaliśmy Ci o naszej kulturze, ja i Jun. Nigdy nawet nie próbowałaś tego zrozumieć. Oczekiwałaś ode mnie, że mieszkając w Europie nagle stanę się taka, jak tutejsza ludność? Nie, nie stanę. Nigdy nawet nie zamierzałam. Jestem Yueying z klanu nomadów. Jestem Ainur, córka medyka. Jestem tylko i aż sobą i nie będę nikim innym. Gdybym chciała, żeby wszyscy wiedzieli o Jacku, nie przyprowadziłabym go do Ciebie. Gdybym chciała, żeby ktokolwiek wiedział, powiedziałabym, że jest mój, a nie przyjaciela i wróciła po niego po wojnie. Ale nadal, jedyną osobą, której mogę tłumaczyć się z tamtych decyzji i za nie przepraszać, jest mój syn. Nie Ty. Oczekujesz, że będziesz usłyszana i zrozumiana. Ale czy Ty słuchasz? Czy Ty próbujesz chociażby zrozumieć? Nie, Elisabeth. Nie próbujesz. Nie obchodzi Cię to. Ty chcesz wiedzieć i to jedyna rzecz, która Cię interesuje. Ani Jun ani Marcus nie chcą. Akceptują to, że inni powiedzą im, gdy będą gotowi, a nie gdy to oni będą tego chcieli. Zaufanie to nie słowa, to gesty. Tobie oddałam pod opiekę krew z mojej krwi, ale Ty potrafisz mieć tylko pretensje, że nie wiedziałaś, że to mój syn. Od Ciebie bez żadnych uwag wzięłam krew, nie pytając nawet, czy to na pewno Twoja, gdy kilka tygodni wcześniej Marcus był uprzejmy domieszać do krwi dla mnie alkohol i mnie o tym nie poinformować. To Tobie ufałam, że mając moje pełnomocnictwa nie zrobisz czegoś przeciwko mnie. Ale Ty nie potrafisz tego dostrzec. Ty widzisz tylko to, że nie wiedziałaś. – skrzyżowała ręce na piersiach, patrząc gniewnie na kobietę. Miała dosyć. Miała serdecznie dosyć, że jedyne, co wysłuchiwała od Elisabeth, to same pretensje i to jeszcze o rzeczy, do których nie miała prawa. Pretensje miał prawo mieć Jack, miał prawo mieć Jun, któremu nie powiedziała o okolicznościach śmierci brata. Pretensje mógł mieć Ryuu, że nie powiedziała mu o ciąży. A Elisabeth? Ona nie pojmowała dosłownie nic. Ba, ona nie chciała pojąć, widząc tylko brak informacji u swojej osoby.

@Elisabeth Riche

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
Wampirzyca stała patrząc z niedowierzaniem po wysłuchaniu tyrady Seleny. Miała wrażenie, że jej serce zostało właśnie totalnie zdeptane i wywalone do kosza, a jej słowa i wspomnienia nie zrozumiane ani odrobinę.. Ręce kobiety opadły wzdłuż tułowia patrząc na młodszą radną i delikatnie poruszając głową w geście niedowierzania. Milczała dłuższą chwilę czując, jakby znów zawiodła choć bardzo się starała. Chciała zrozumieć, ale nie rozumiała. Jak widać, nie dane jej było, więc czuła się jak skończona idiotka, kretynka, która jeszcze kilka minut temu dała Selenie do odczytu swoje skryte, bolesne wspomnienia. Spuściła głowę, a włosy opadły zakrywając większość jej twarzy.
- Jedyne... Jedyne czego chciałam, to... Byś wiedziała, że wszystko co robiłam dla ciebie to dlatego, że mi na tobie zależy. Ja... Ja chciałam tylko coś w zamian... Czyli... To, że wyjawiłam swoje sekrety przed chwilą, to hańba? Czyli jednak Louis powinien był wtedy pozwolić mi się zabić. On mi nie pozwolił... Jak widać tylko sama się hańbiłam przez ten cały czas. Przepraszam... Już nie będę zawracać ci głowy. Ja... jednak jestem do niczego - powiedziała cicho. - Wybacz, że jestem zbyt głupia, i że chcę czegoś więcej w zamian, za co ja wam daję. Zapewne nigdy nie powinnam oczekiwać niczego w zamian. Dziękuję, za potwierdzenie tego, iż nie zasługiwałam na obecność. Obiecuję się bardziej starać w przyszłości - skłoniła się i ruszyła powoli w kierunku wyjścia. tak. Miała zamiar wyjść i już nie zawracać jej głowy. Nie powiedziała już nic więcej. Czuła się paskudnie. Teraz wiedziała, że faktycznie wszystko tylko psuje. Znów czuła, że jednak za mało się starała w pewnych kwestiach. Nie wiedziała co ma zrobić, aby móc poczuć się kochaną w jakikolwiek sposób. Zaczynała mieć przez to też wrażenie, że Louis to co dla niej ostatnio robił, to była tylko kwestia zlitowania się nad jej osobą. Czuła się bezradna i na prawdę nie wiedziała co powinna zrobić. Może powinna się poddać i wrócić po prostu do zajmowania się biznesem. Odniosła zwyczajnie wrażenie, iż wyjście na przeciw własnym obawom, lękom i przyzwyczajeniom w cale jej nie pomogło, a tylko zaostrzyło jej wewnętrzny niepokój i strach. Musiała się też teraz zastanowić co zrobić i w innych kwestiach, bo zaczynała się obawiać o jej relację z Egonem, czy aby już za daleko to wszystko nie zabrnęło. Zaczęła się więc wycofywać przepraszając za sprowadzone problemy i obiecując już Selenie spokój i nie poruszanie tego kierując się w kierunku drzwi wyjściowych.


@Yueying
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Czuła się tak, jakby Elisabeth nawet nie próbowała jej zrozumieć. Skupiła się tylko na swojej urazie i nie obchodziło jej nic innego. Przez całe dekady wpajano jej, że powinna podążać drogą samotności, że okazywanie uczuć nie jest czymś dobrym, a przyznanie się do bycia słabym jest hańbą. Zwiedziła wiele miejsc, wiedziała, że wśród innych jest inaczej, ale te dekady wśród własnego klanu… Tam każdy tak żył. To było normalne. A potem? Potem okazywało się, że tak jest lepiej, że nikt nie oczekuje od niej bycia sobą. Że nikt nawet nie próbuje zrozumieć, co to właściwie oznacza. A już na pewno nie oczekuje tego kobieta, którą uważała za przyjaciółkę, a która najwyraźniej nie była w ogóle zainteresowana rdzeniem jej istoty, oczekując tylko zewnętrznej otoczki, nie mającej nic wspólnego z prawdziwą sobą.
- Nic nie rozumiesz, Elisabeth. – powiedziała w końcu, ale już bez złości, a tylko z rezygnacją w głosie. – Dostrzegasz tylko swój punkt widzenia, obracając wszystko w swoją stronę. Jesteś tutejsza. Wychowywana w zupełnie inny sposób. Po Twoich wspomnieniach sądziłam, że zrozumiesz. Tresowano Cię do bycia damą. A raczej czymś, co za damę uważano, cokolwiek by to było. Wiesz, że było to złe. Że tak być nie powinno. A jednak… Nie widzisz podobieństwa. Że nam, Azjatom, nie wypada okazywać uczuć. Że choć dla całego świata poszukiwanie wsparcia i przyznanie się do słabości jest wyrazem odwagi i zaufania, dla nas to hańba. Przede wszystkim jednak nie rozumiesz tego, że jedyne, czego chcemy, to obecność. Nie Twoje biznesy czy kontakty. Ale to powtarzaliśmy Ci wielokrotnie. Że za dużo pracujesz, że przesadzasz z tym, że tak naprawdę robisz krzywdę sama sobie, a my się martwimy. Czy w ogóle Cię to obchodziło? Kiedykolwiek? Chyba nie. Ty i tak wiedziałaś lepiej. Masz swój świat i widzisz tylko jego, nie przyjmując do wiadomości, że my widzimy pewne kwestie zupełnie inaczej. Chcesz wielkich gestów i ciągłych zapewnień, że coś dla kogoś znaczysz, nie potrafiąc jednak dostrzec tego, że gdy niektórzy nie mówią tego na głos, z różnych powodów, to okazują to gestami, zaufaniem, albo chociażby przyznaniem się do rzeczy, których nie powiedzą nikomu innemu. O ile nikt nie próbuje na siłę tych informacji wyciągać. – pokręciła głową, nie zamierzając jednak jej zatrzymywać. Jeśli Elisabeth nie chciała tu być, to po co miała ciągnąć ją na siłę? Odwróciła się plecami do niej, chcąc ukryć łzy cisnące się do oczu. Przecież tak nie wolno. Tak jak nie wolno prosić o pomoc, bo cokolwiek zrobisz, będzie źle i zostanie użyte przeciwko tobie.
- Nie martw się. Nie będę Cię o nic więcej prosić. Nie dam Ci już powodów, byś mogła mi wyrzucać, że Cię wykorzystuję albo że przeze mnie masz zbyt wiele pracy. – rzuciła, sztywniejszym tonem, nieco pogrubiałym od łez. Nasz dom zawsze kroczy samotnie. My nie mamy nikogo. Nikt nas nie chce. Nam nie wolno okazać uczuć. Uczucia są słabością, a my musimy być silni, by wypełnić nasze przysięgi. powtórzyła sobie, niczym mantrę, wpajaną przez całe lata, od maleńkości. A gdy je wypełnimy, Słońce przywita nas z otwartymi ramionami.
- Mam nadzieję, że ktoś da Ci to, czego potrzebujesz, by zrozumieć, że nigdy nie byłaś sama i jest wiele osób, którym na Tobie zależy. Nie będę Cię siłą zatrzymywać u siebie, to oznaczałoby brak kultury i pogwałcenie cudzego prawa do wolności. Zresztą kimże jestem, by mówić Ci, co masz robić. Przecież sama wiesz to najlepiej. – dodała pustym głosem, obejmując się ramionami i zamykając oczy. Mimo ognia było jej po prostu zimno, czuła się pusta i wszystka siła, którą próbowała odzyskać przez ostatnie tygodnie, po prostu wyparowała. Zniknęła. Ale czego się spodziewała. Ma robić to, czego chcą inni, ona sama nie liczy się w ogóle. Ona sama nie znaczy nic, nie jest warta nawet jednego zdania wyjaśnień. Nie, to ona ma wyjaśniać wszystko, ma być słowikiem zamkniętym w klatce, ma robić wszystko to, czego od niej oczekują, bez względu na to, jak bardzo niszczyłoby ją to od środka.

@Elisabeth Riche

z/t x2

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sponsored content


Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach