Liczba postów : 1182
Była… zła. Zła to nawet mało powiedziane, ona była wkurzona jak cholera. Zachowanie Elisabeth przekroczyło wszelkie możliwe granice, ale jeszcze bardziej irytująca była kwestia braku lojalności ludzi, którym podobno ufała. Sophie nawet nie próbowała pytać, widząc spojrzenie swojej pracodawczyni. Po prostu wedle życzenia wraz z kilkoma innymi familiantami pomogła zapakować ten majdan papierkowy do samochodu Sel i na tym się skończyło. Zamierzała to zrobić za dnia, skoro i tak za specjalnie nie sypiała, to przynajmniej będzie miała jakieś zajęcie.
Podstawowym plusem był fakt, że dom był pusty. Gdyby nie był, trzask zamykanych drzwi dawno zwróciłby uwagę. Minusem? Cały papierowy majdan musiała przynieść sama, ale 4 rundki w te i we w te dały jej odpowiednio wiele czasu, by ostudzić szalejący ogień wewnątrz. Czekało ją teraz porządne zastanowienie się, jak logistycznie rozwiązać problem swoich własnych familiantów. Nie tego się po nich spodziewała, ale czy przez pryzmat ostatniego czasu powinno ją to w ogóle dziwić? No chyba jednak nie. Posłała mściwe spojrzenie górze papierzysk i zabrała się do rozpalania kominka. Zanim ogień zapłonął odpowiednio mocno, odpaliła również kilka kadzidełek, by się wyciszyć. Po prostu nie chciała się wściekać przynajmniej teraz, bo niczemu to nie służyło. Głównie dlatego zgarnęła się z tym do domu, w innym wypadku skończyłoby się na wparowaniu do gabinetu Elisabeth i zrobieniu jej karczemnej awantury, którą słyszeliby wszyscy.
Zapach szybko rozszedł się po salonie, który nieco zmienił swój wystrój. Jeden z foteli został ustawiony bliżej kominka, pozwalając futrzastej kulce zalegać na siedzisku, a jego opiekunce spocząć na podłodze i ze szklaneczką czegoś czerwonego z kostkami lodu wpatrzyć się w ogień. Drzwi do domu na klucz nie zamykała, nie było takiej potrzeby, nie spodziewała się żadnych gości. Nie kłopotała się też doborem stroju, szorty i luźna koszulka wystarczyły. A gdyby miała zmarznąć, to na ramiona narzuciła sweter, choć na szczęście nie ten, który przypadkiem zabrała Marcusowi. Ciekawym widokiem za to był ich układ na fotelu - puchate, długie kocie futro ładnie łączyło się, nawet kolorystycznie, z rozłożonymi na fotelu włosami Seleny. Jedno i drugie było biało czarne, choć kot wpadał w srebro, a czarne włosy wampirzycy miały pofarbowane na biało pasma.
Płomienie miały coś w sobie. Widok jasnego ognia pełgającego po szczapkach drewien, zapach palonego drewna mieszającego się z odpowiednio dobranym zapachem klasycznych, chińskich kadzidełek… I wszechobecna cisza, przerywana czasem grzechotem lodu w szklance, gdy upijała kolejny łyk napitku. Spokój. Nie ma złości, nie ma smutku, jest spokój. Jest ogień. Księżyc zaglądający przez uchylone okno… Tak. Może chociaż teraz uda jej się zasnąć, bez snów nawiedzających ją od prawie miesiąca.
@Elisabeth Riche
_________________
Podstawowym plusem był fakt, że dom był pusty. Gdyby nie był, trzask zamykanych drzwi dawno zwróciłby uwagę. Minusem? Cały papierowy majdan musiała przynieść sama, ale 4 rundki w te i we w te dały jej odpowiednio wiele czasu, by ostudzić szalejący ogień wewnątrz. Czekało ją teraz porządne zastanowienie się, jak logistycznie rozwiązać problem swoich własnych familiantów. Nie tego się po nich spodziewała, ale czy przez pryzmat ostatniego czasu powinno ją to w ogóle dziwić? No chyba jednak nie. Posłała mściwe spojrzenie górze papierzysk i zabrała się do rozpalania kominka. Zanim ogień zapłonął odpowiednio mocno, odpaliła również kilka kadzidełek, by się wyciszyć. Po prostu nie chciała się wściekać przynajmniej teraz, bo niczemu to nie służyło. Głównie dlatego zgarnęła się z tym do domu, w innym wypadku skończyłoby się na wparowaniu do gabinetu Elisabeth i zrobieniu jej karczemnej awantury, którą słyszeliby wszyscy.
Zapach szybko rozszedł się po salonie, który nieco zmienił swój wystrój. Jeden z foteli został ustawiony bliżej kominka, pozwalając futrzastej kulce zalegać na siedzisku, a jego opiekunce spocząć na podłodze i ze szklaneczką czegoś czerwonego z kostkami lodu wpatrzyć się w ogień. Drzwi do domu na klucz nie zamykała, nie było takiej potrzeby, nie spodziewała się żadnych gości. Nie kłopotała się też doborem stroju, szorty i luźna koszulka wystarczyły. A gdyby miała zmarznąć, to na ramiona narzuciła sweter, choć na szczęście nie ten, który przypadkiem zabrała Marcusowi. Ciekawym widokiem za to był ich układ na fotelu - puchate, długie kocie futro ładnie łączyło się, nawet kolorystycznie, z rozłożonymi na fotelu włosami Seleny. Jedno i drugie było biało czarne, choć kot wpadał w srebro, a czarne włosy wampirzycy miały pofarbowane na biało pasma.
Płomienie miały coś w sobie. Widok jasnego ognia pełgającego po szczapkach drewien, zapach palonego drewna mieszającego się z odpowiednio dobranym zapachem klasycznych, chińskich kadzidełek… I wszechobecna cisza, przerywana czasem grzechotem lodu w szklance, gdy upijała kolejny łyk napitku. Spokój. Nie ma złości, nie ma smutku, jest spokój. Jest ogień. Księżyc zaglądający przez uchylone okno… Tak. Może chociaż teraz uda jej się zasnąć, bez snów nawiedzających ją od prawie miesiąca.
@Elisabeth Riche
_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!