Ich podejście do sytuacji, która wydarzyła się prawie miesiąc wcześniej dalej pozostawało niezmienione, ale w tym momencie Ida jakby całkowicie o tym zapomniała. Dalej wspomnienie tego co się stało było jak drzazga pod skórą, która chociaż mała i na pierwszy rzut oka niewidoczna, sprawiała dyskomfort gdy dotykała tamtego miejsca. Szczególnie w momencie, gdy przypominało jej się jak to wszystko się zakończyło, jak opuściła jego mieszkanie spokojnie zamykając drzwi, a następnie spędziła prawie tydzień u Maurycego. Nie wytłumaczyła Hoffmanowi czym tak zdenerwował ją jego ojciec, a on szanował jej granice. Jeszcze miała na tyle rozsądku, żeby się nie chwalić dookoła co zrobiła w labie, nawet jeżeli wciąż uważała to za dobry ruch i przemyślaną decyzję. Nie potrafiła jednak się kompletnie odciąć od Silvana, który mimo różnicy wieku i relacji rodzicielsko-mentorskiej, był też jej bardzo dobrym przyjacielem. Potrzebowała jego złośliwych komentarzy, chciała, żeby wiedział, że jest szczęśliwa i by był z niej dumny. Może faktycznie traktowała go trochę jako takiego wampirzego ojca – mentora, coś w stylu dad friend, nawet jak nic by jej nie zmusiło, żeby przyznała się do tego na głos.
— Cieszysz się? Z naszego związku? Myślałam, że planujesz już do którego zakonu powinnam wstąpić i zamawiasz habit z Amazona. — Prychnęła, nawiązując do niektórych rzeczy z przeszłości. Miała ochotę pokręcić głową na wspomnienie jak wtedy była pewna tego, że nigdy nie będzie w stanie polubić syna Zimmermana. Praktycznie tak pewna jak tego, że woda nie miesza się z olejem, a rękawiczki w labie powinno się nosić. Nie zrozumiała, że Silvan cieszy się z tego, że wie, ale może to i lepiej? Wyjaśnią sobie niektóre rzeczy, nawet jeżeli całkowitym przypadkiem.
— Nie dziwię ci się, że o nim nie pomyślałeś. W końcu, cytując twoje słowa, nie mam u niego szans. — Upiła kawy w geście podobnym do pewnego emoji, zerkając na niego wymownie znad kubka, udając wielkie oburzenie. Dalej ją to bawiło, szczególnie, że wtedy już było jej naprawdę dobrze z jego synem. Maurycy był naprawdę kochany jak się starał. — Ach, myślałam, że to ta rozmowa jak wytrzeźwiejemy. To o czym chcesz porozmawiać? — Zaczęła się bać. Nie wiedziała kiedy doprowadziła do takiej sytuacji, że przerażało ją jaki temat poruszy jej opiekun, najbliższy przyjaciel i osoba, która tuż obok Maurycego była jej ulubionym wampirem (na podium była jeszcze Renata, ale Ida bardzo starała się udawać, że wcale tak nie jest i towarzystwo rodziców jej chłopaka wcale nie jest dla niej równie miłym spędzeniem czasu jak przebywanie z nim). Jeszcze ta dramatyczna cisza, która zapadła, bo on nagle przerwał wypowiedź i spojrzał na góry. Przeniosła wzrok razem z nim, zastanawiając się, czy będzie bolało jak się zrzuci z tej góry w przypadku ich kolejnej kłótni. Nie wiedziała tylko, czy Maurycy wybaczy ojcu, że przez niego jego pierwsza dziewczyna uciekła w Alpy.
Zobaczyła jak się uśmiecha, ale nie odwzajemniła gestu, czekając co padnie z jego ust. Nerwowo kręciła pierścionkiem na palcu, próbując jakoś uspokoić drżenie rąk.
I wtedy zapytał, a z jej twarzy jakby zniknęły resztki koloru. Tym razem ona uciekła spojrzeniem w dal i podciągnęła nogi na krzesło, by naciągnąć bluzę Maurycego na kolana tak, by się otulić jego zapachem. Nie była zdecydowanie gotowa na wspominanie tego, ale wiedziała, że była Silvanowi winna wiele, a zdecydowanie chociaż szczerość. Nawet w najbardziej niewygodnych tematach.
Miała ochotę udawać, że nie wie o co chodzi, że jedyny Hugo jakiego zna to ten co latał Hugokopterem na Polsacie, a dzieci którym udało się dodzwonić do programu nie umiały kompletnie sterować, ale wiedziała, że w taki sposób może go tylko zirytować i jedynie odwlec nieuniknione. Maurycy o północy otworzył puszkę Pandory pełną sekretów i nic nie mogła na to poradzić.
— To, co powiedziałam. Przypadkiem zabiłam Hugo, pół roku po przemianie. Byłeś wtedy na sympozjum, a ja myślałam, że jestem mądrzejsza od was wszystkich i dam sobie radę sam na sam z człowiekiem. — Nie odważyła się spojrzeć na niego, a ton jej głosu nie wyrażał żadnych emocji. Tak jakby starała się ukryć jakie naprawdę uczucia ją właśnie ogarniały. Wstyd, żałoba, zakłopotanie, żal... I w tym wszystkim po prostu strach, że Silvan się na niej zawiedzie i będzie mu przykro, że się o tym wcześniej nie dowiedział.