25 XII 2022 - Pour chaque chose stupide que vous faites dans cette vie, vous en payez le prix.

2 posters

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633
25 XII 2022r.
Po wigilii, nad ranem
.


Po rozmowie z Cerise, podczas której Renata podziękowała dziewczynie za wyjątkowo osobisty prezent i pobawiła się trochę aplikacją do displeju ustawiając na nim hasło "MAY THE FORCE BE WITH YOU" dla dopingu w biciu rekordu w układaniu Sokoła, starsza wampirzyca opuściła sypialnię Durand. Sahak i Silvan zdążyli już przenieść wszystkie szpargały do ich sypialni, jak ich poprosiła, zamierzała więc zanieść książkę ze starą fotografią do przydzielonego jej pokoju i rozważyć, czy powinna jeszcze wrócić do salonu w głównej rezydencji, by spędzić resztę nocy z rodziną, o ile w ogóle jeszcze tam siedzieli. Rezydencja Maurice'a miała wiele miejsca i rozrywek do zaoferowania. Gdyby trochę się postarali, wszyscy mogli porozpełzać się po sypialniach i salach rekreacyjnych i nie widzieć siebie nawzajem przez kolejny tydzień.
Sypialnie jej i Silvana sąsiadowały ze sobą ściana w ścianę, toteż kiedy przechodziła korytarzem, jaki do nich wiódł, zauważyła, że drzwi do pokoju profesora pozostały lekko uchylone, a z środka sączyło się światło.
Podeszła i zapukała, nie wchodząc samowolnie nawet mimo niedomkniętych drzwi. Zawsze szanowała cudzą przestrzeń.
— Bist du hier, Silvan? Kann ich reinkommen?
Zawsze mógł zatrzasnąć jej drzwi przed nosem, albo udawać, że śpi i głupio przy tym chrapać.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Silvan chciał porozmawiać z Renatą od razu, gdy wrócił do swojego pokoju, ale wampirzycy jeszcze tam nie było. Uznał, więc że nie będzie jak głupie czekać pod jej drzwiami, skoro i tak nocowali obok siebie, bo najwyraźniej szczęście uśmiechnęło się do ich syna i za pomocą zupełnego przypadku udało mu się wepchnął rodziców do jednego domku z dala od niego samego. Prawdę mówiąc, gdyby nie to, że na własne oczy widział, jak Maurice losuje miejsca do spania, to uznałby, że wampir wszystko ustawił. Z drugiej strony, jako że Hoffman zdecydowanie był synem swojej matki, może nie warto było wykluczać tu jakiegoś podstępu.
W oczekiwaniu na wampirzycę, która pewnie sama nie zamierzała unikać tej rozmowy niejako zaczętej przez karteczkę dołączoną do jego prezentu, zostawił, w zapraszającym geście, nieco uchylone drzwi, tak by wiedziała, że jest w środku i ponownie zajął się przeglądaniem otrzymanych notatek, jednocześnie robiąc własne w wyciągniętym notesie. Znając życie teraz powinna przyjść Renata, bo przecież dzisiejszej nocy nikt mu nie chciał dać chociaż piętnastu ze sztuczną krwią.
Nie wiedział, czy się pomylił, czy nie, bo w jednej chwili zaczął coś pisać, a w drugiej już słyszał pukanie do drzwi. Mogłoby to sugerować, że rzeczywiście nie minęło sporo czasu, ale Silvan znał siebie na tyle, by wiedzieć, że równie dobrze mogło minął i pół godziny, a on pogrążony we własnym świecie tego nie zauważył.
- Ja, bitte kommen Sie herein - odpowiedział z cichym westchnieniem odsuwając od siebie papiery.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633

A więc weszła, a widząc go nad notatkami, uśmiechnęła się nieznacznie. No tak, najlepsza zabawka dla geniusza: zadanie domowe, lekcje do odrobienia. Skłamałaby, gdyby powiedziała, że nie ciekawiły jej tezy zawarte w starych papierach, wprost przeciwnie nawet, zaiskrzył w kobiecie pierwiastek odkrywcy, ten sam, który niegdyś ich do siebie przyciągnął i związał na lata. Kiedyś byłaby pierwszą osobą, do której przyszedłby rozentuzjazmowany, podzielić się przemyśleniami, refleksjami przesuwającymi skostniałe granice pojmowania, z nią rozrysowywałby nowe połączenia między neuronami. Jej serce jeszcze czasami rwało się w owe znajome rejony, w ożywieniu ideą zapominając jakby, że niejako z własnej woli zrezygnowała z tej zaszczytnej lokaty u boku profesora Zimmermana, kiedy z energicznej omnibuski przeistoczyła się w nieszczęśliwą, niepotrafiącą pogodzić się ze swym losem matkę, i odeszła w swoją stronę. Teraz Silvan miał wokół siebie całe grono innych na jej miejsce, lepiej wyedukowanych, lepiej wyspecjalizowanych. Miał Idę.
Renata delikatnie zamknęła za sobą drzwi i przekręciła klucz w zamku.
— Bardzo bym chciała posłuchać o twoich notatkach — zaczęła. — Ale jednocześnie nie chcę, żebyś pomyślał, że wcale mnie nie interesują i pytam po próżnicy, owijam w bawełnę i szukam tematu zastępczego, bo nie wiem, jak zacząć rozmowę — parsknęła nosem. Nie odeszła od drzwi, oparła się o nie plecami, a ręce, w których nadal trzymała książkę od Cerise, złożyła na podołku. Skrzyżowała nogi. Pozornie luźna poza, pod powierzchnią jednak pełna bulgoczącego, gęstego niepokoju. Na twarzy wampirzycy malowała się chłodna, spokojna dobrotliwość, z nutą jakiejś dziwnej melancholii. Silvan znał już Renatę na tyle, żeby rozpoznać, że nie jest wściekła, nawet nie zirytowana, ale spięta – owszem. A stąd mogło się to u niej potoczyć w każdą stronę. Westchnęła. — Wiem, że ci przeszkadzam, a ty wiesz, po co przyszłam. Chciałam usłyszeć od ciebie, dlaczego to przede mną ukrywałeś.
Nie było wyrzutu w głosie, nawet jeśli czuła go w głębi, emocjonalnie. Po prostu trzymała uczucie na wodzy, żeby nie zerwało się ze smyczy i nie nadało złego kierunku rozmowie, odciągając ich od sedna.

_________________

 
 

I said, "I would never fall unless it's You I fall into"

milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Silvan spojrzał to na kobietę, to na zapiski i zamiast zapewnić ją, że nie potraktowałby jej pytania jako jedynie próbę odciągnięcia w czasie nieuniknionej rozmowy, po prostu opowiedział.
- Jeszcze nie zdążyłem się wszystkiemu dokładnie przyjrzeć. Najchętniej sprawdziłbym od razu kilka rzeczy w laboratorium, ale - tu wykonał jakiś dziwny ruch ręką, który można było w domyśle przetłumaczyć jako Ale tu nie ma laboratorium - To zapis formuły na sztuczną krew i jest… na pewno przydatny. Ma kilka dobrych pomysłów, ale i kilka naprawdę dziwnych. Właściwie są tu dwie formuły. Tylko jedna została porzucona w połowie, a ojciec Cerise najwyraźniej uznał, że to nie ma sensu i wrócił do punktu wyjścia. I nic dziwnego, bo strasznie to sobie sam wszystko skomplikował, ale myślę, że jeśli to poprawię i dokończę może wyjść z tego coś ciekawego - jego zeszyt, w którym najwyraźniej zaczął już wszystko rozpisywać, powędrował ku górze, tak by zaprezentować go wampirzycy. Silvan westchnął ciężko. - Ogólnie mam już kilka pomysłów, jak to wykorzystać przy sztucznej krwi, nad którą pracuje. Chciałem by imitowała krew cukrzyka i to się udało, ale strasznie szybko gęstnieje. Myślałem, że to opanowałem, a wtedy zaczęła smakować jak truskawki. Kolejna. - Te ostatnie słowa wypowiedział gorzko, z pretensjami jakby sztuczna krew specjalnie postanowiła smakować jak uczulający go owoc.
Gdyby okoliczności były dokładnie takie same, ale rozmawiał z kimś innym, może teraz poczułby się nieco zakłopotany, że zamiast przejść do głównej sprawy, rozgaduje się o chemii, ale to nie był ktoś inny. To była Renata. Wiedział, że rozumiała. W końcu to z nią kiedyś spędzał nieraz całe noce w laboratorium, omawiając ich nowe pomysły, a czasem robiąc tam i inne rzeczy i wątpił, by bez niej osiągnął wtedy to, co udało im się osiągnąć razem. Poza tym przynajmniej przed nią nie musiał ukrywać, jak bardzo dotykały go te momenty, gdy przez kilka dni pracy nic nie wychodziło, tak jak powinno.
A teraz jego dawna partnerka w nauce, przyjaciółka, patrzyła się na niego w oczekiwaniu na jego odpowiedź, a on wpatrywał się w jej spiętą sylwetkę zastanawiając się czemu ze wszystkich zarzutów, które mu mogła postawić, wybrała akurat ten, który był dla niego oczywisty.
- To nie dla mnie powstał środek ten środek, bym to ja ci o nim pierwszy opowiadał.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633

— I… to tyle…? — podniosła brwi, z trochę powątpiewającym uśmieszkiem. Miała wyraz twarzy podobny do tego, jaki mógł mieć nauczyciel słyszący od swojego ulubionego ucznia, że nie przyniósł dzisiaj zeszytu, ponieważ pies zjadł mu pracę domową. Jednocześnie sympatia i bezradność, miękki zawód. — Żadnego radosnego dzielenia się, że dostałeś zlecenie, że masz przed sobą całkiem nowy projekt, coś, czego jeszcze nie robiłeś, że coś cię znów absorbuje, coś cię wciąga… że początkowe próby in vivo może nie są okej, ale dokonałeś przełomu? Że już wszystko działa, pora na oficjalne testy…? Że jesteś dumny ze swojej pracy...? Nic, naprawdę…? — westchnęła. Uśmiech, i tak już blady i trochę wymuszony, zbladł jeszcze bardziej.
Była rozczarowana.
— Kiedyś byś mi powiedział — mruknęła cicho. — Chciałabym wiedzieć, co się zmieniło.

_________________

 
 

I said, "I would never fall unless it's You I fall into"

milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
- Tak. To tyle - powiedział spokojnie. Pewnie normalnie opowiedziałby jej o substancjach. Może nie od razu, ale gdy poczyniłby postępy na tyle widoczne, by móc dzielić się z nimi z zaufanymi osobami. I nawet kilka razy łapał się na tym, w tych momentach gdy ekscytacją przeważała nad przygnębieniem związanymi z okolicznościami pracy nad preparatami, że chwyciłby za telefon i opowiedział, jak to teraz mogą na spokojnie paraliżować wampiry. Przecież nawet rozważał, by to ona pomogła mu w testach. Widział jednak, że taka odpowiedź jej nie starczy. Westchnął ciężko, wstał ze swojego miejsca i podszedł do niej nieco bliżej.
- Rozmawiam z tobą o pracy. - Zrobił to dosłownie minutę temu, nawet nie planując kryć przed nią swoich przemyśleń. - Ale to nie było normalne zlecenie, by się z nim radośnie dzielić. Wiesz dla kogo to robiłem, wiesz że mu na tobie zależy i wiesz, że nie mogłem decydować za niego kto i kiedy powinien się dowiedzieć. Powiedziałem Idzie dopiero, gdy naprawdę potrzebowałem jej pomocy przy testach. - Zresztą Ida nie miała jak połączyć kropek i dojść do prawdy o celu jego badań. Renata już zdecydowanie tak. - Nic się nie zmieniło. Po prostu sytuacja była inna.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633

Przestąpiła z nogi na nogę, kiedy Silvan do niej wstał, wyprostowała się trochę. Zgasiła uczucie dyskomfortu, które wyniknęło ze straty przewagi wysokości, ale zdradziła spięcie ucieczką spojrzeniem w bok, zamiast trochę zadrzeć głowę i wycelować w jego oczy, skoro rozmawiali.
Wiedziała, że nie kłamał. Zawsze wiedziała. A on, jak na złość, nie miał w zwyczaju łgać, to nie leżało w jego naturze. Zawsze ją to rozbrajało, nawet nie mogła się z nim porządnie posprzeczać ani rozdmuchać podejrzliwości do dramatycznych rozmiarów, bo Silvan otwierał jej wentyl i całe powietrze schodziło. Cmoknęła niecierpliwie, skrzyżowała ręce na piersiach. Obronna poza, zasłaniała się.
— Przecież wiedziałeś, że wtedy… ze sobą nie rozmawialiśmy. Nie mieliśmy kontaktu. — Jak więc Sahak miał powiedzieć jej cokolwiek, skoro od tylu miesięcy nie zamienili nawet „dobry wieczór” na ulicy? „Cześć, sorry, że cię unikałem prawie rok, chcę tylko powiedzieć, że kumpel robi mi narkozę”? — A potem, potem kiedy już… kiedy zeszliśmy się z powrotem… nie zastanowiło cię nic? Wiedziałeś, że… że ryzykujemy, że jestem zagrożona, skąd miałeś pewność, że będziemy nad tym panować, dopóki nie skończysz badań? Skąd wiedziałeś, że ja jestem świadoma tego, jak z nim źle, skoro nie mieliśmy styczności?
Dopiero wtedy na niego spojrzała, chociaż z trudem.
— Nie powiedziałeś mi niczego, a mogłeś przynajmniej ostrzec. Mogłeś przynajmniej… nie wiem… spytać, czy w ogóle wiem, co robię… cokolwiek… — zakończyła z lekko ściśniętym gardłem.

_________________

 
 

I said, "I would never fall unless it's You I fall into"

milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
- Więc tym bardziej nie chciałem ci sam mówić - odpowiedział z pewnym żalem. Może gdyby nie dowiedział się, że para zeszła się z powrotem miesiąc później, rozważyłby powiedzenie jej o tym kiedyś, ale że sytuacja była inna to… No cóż. Po prostu zostawił to Sahakowi.
Kolejne słowa wywołały niemal niedostrzegalnie zaskoczenie na jego twarzy. Rozumiał jej wyrzutu, ale przecież to nie było tak, że postanowił narazić ją na niebezpieczeństwo. Po pierwsze, może nieco naiwnie, wierzył że środek powstał jedynie na wszelki wypadek, by być przezornym. Sahak powstrzymał się u niego w laboratorium. Powstrzymał się gdy z sufitu spadł Thomas. Żył wiele lat z Renatą i nic się nie stało. Zakładał, że była bezpieczne. Po drugie…
- Wiedziałem, że wiesz - powiedział, niepewnie kładąc jej rękę na ramieniu, nie będąc do końca pewnym, czy kobieta nie strzepnie jej z siebie. - Spytałem się o to tej samej nocy, kiedy się dowiedziałem. - Wtedy w łazience upewnił się z kim wampir dzielił swój sekret i chociaż nie zadał pytania konkretnie o nią, to o niej najbardziej chciał usłyszeć. Czy wie. A gdyby uzyskał odpowiedź przeczącą… Na pewno zadbałby o to, by zmienić ten stan rzeczy. Nie wiedział, czy sam by jej powiedział, czy naciskałby na Sahaka, by to zrobił, ale nie pozostałaby długo nieświadoma. Zwłaszcza, gdy ponownie zaczęli się spotykać.

milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633

— Wiem o tym, jak poluje, tak. — Ciężko by było, gdyby nie była tego świadoma, żyjąc i podróżując u boku Sahaka od ponad stulecia, sama zresztą regularnie brała w tym udział, podobnie jak Tahira. Mieli swoje specyficzne zwyczaje celebrowania złożonych ofiar, prywatna rzecz, tylko między nimi dwojgiem. Ale nie w tym leżał problem. — O tym, że zaczął aż tak tracić kontrolę, nie wiedziałam. Ani o tym, że syntetyki zaczęły go drażnić. O tym nie. Wcześniej… wcześniej nie było aż tak źle.
Do czasu. Do ich wyjazdu do Armenii.
Odetchnęła głęboko, bezgłośnie. W pewnym momencie przechyliła głowę na bok, a ramię, to, w które ją dotknął, uniosła ku górze — przycisnęła dłoń Silvana miękko do swojego policzka, dotyk trwał zaledwie ze dwie sekundy, potem Renata znowu się wyprostowała, ale opiekuńczy gest mężczyzny można było uznać za odwzajemniony.
— Rozumiem, że bardzo w niego wierzysz i mam przeczucie, że przez ogrom zaufania nie do końca chciałeś, hmm… dopuścić do siebie skalę problemu. — Przecież to przyjaciel, duchowny, łagodna istota, kochany przez wszystkich, poważany przez wielu, autorytet i wzór do naśladowania. Piętnaście tysięcy ofiar śmiertelnych bledło w blasku jego dobrodusznego uśmiechu, w obliczu dostojnej twarzy naznaczonej mądrością wieków i zrozumieniem spirytualnych tajemnic świata. Wszyscy jesteśmy mordercami, mówili sobie, usprawiedliwiając tych, których kochali i na których im zależało; gdy Maurice dawał w łapę właścicielom krematoriów, Halide tworzyła swoje wyrafinowane kompozycje zapachowe i skraplała życie do flakonów, Renata mieliła zwłoki w industrialnych maszynach w przetwórni mięsa i pakowała je w puszki, a Sahak rozrywał swoje ofiary na strzępy tak, że nie można było zidentyfikować poszczególnych części ciała. Przecież nie mogło być tak tragicznie. Każdy miał na koncie jedną czy dwie ofiary.
Jak miała powiedzieć Silvanowi, że swoją naiwną sekretnością mógł doprowadzić ją na próg śmierci, nie wyjawiając jednocześnie, że już wcześniej się tam znalazła? W klatce piersiowej Renaty kotłował się nieznośnie ciężki niepokój. Tajemnica ciążyła na barkach.

_________________

 
 

I said, "I would never fall unless it's You I fall into"

milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Westchnął ciężko, przejeżdżając palcami po już i tak zmierzwionych włosach. Ten odruch miał chyba od dawna, a że teraz zdecydował się na nieco dłuższą fryzurę, powstały przez to chaos na jego głowie wydawał się być jeszcze większy.
- Nie wiem co się tam stało - przyznał wreszcie. Nie chciał dawać tego po sobie poznać, ale cała sprawa z Sahakiem męczyła go. Jego przyjaciel miał problem, jedyna pomoc, którą on sam mógł zaoferować dostarczała jedynie kolejnych wątpliwości, a teraz jeszcze dowiadywał się, że chyba przeliczył się ze swoim optymizmem. - Wiesz on nie zareagował od razu tak źle. Najpierw siedzieliśmy, rozmawialiśmy, testował dla mnie sztuczną krew. Nawet nie protestował, gdy mu ją dałem - już nie chciało mu się dopowiadać, że postawił go przed faktem dokonanym, będąc mylnie przekonanym, że napisał do niego wiadomość z prośbą o taką pomoc. - A potem wylałem kubek z syntetykiem i się zaczęło.
Spojrzał na nią poważnie. Przez myśl mu przeszło, że może od jego spotkania z Sahakiem w październiku, a dzisiejszą rozmową z Renatą, stało się coś jeszcze o czym nie wiedział. W końcu on sam widział Darbinyana chociażby przy trupie Thomasa i jego reakcja nie była aż tak zła. Wydawało się więc, że jego stan się nie pogarszał. A jednak... Nawet nie zorientował się kiedy znowu zmierzwił swoje włosy.
- Więc jaka jest naprawdę skala problemu? - spytał cicho i chociaż pozornie wyglądał na tak spokojnego, jak jeszcze chwilę temu, Renata znała go na tyle, by widzieć, że chociaż ciało nie dawało tego po sobie poznać w jego oczach napięcie mieszało się ze zmartwieniem.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633

Nie chciała go martwić. Naprawdę, szczerze, nie chciała, ale to koszmarne poczucie krzywdy i pominięcia, które się w niej tliło żarem przez te wszystkie miesiące, brało górę i trawiło ją od środka. Żarło tkanki jak kwas, martwica duszy posuwała się coraz dalej. Dbaj o mnie, wrzeszczało jej niedopieszczone ego, dociekaj, dlaczego się rozstaliśmy, spytaj mnie jak naprawdę miałam się przez ostatni rok, zwróć na mnie uwagę. Tylko na mnie i na naszego syna.
Renata zgrzytnęła zębami, jej usta wykrzywiły się w skurczu złości na własne myśli, w grymasie, którego nie zdołała opanować na czas. Nigdy nie pozwalała sobie, aby inni widzieli ją jako ofiarę, nie odsłaniała swoich miękkich tkanek, uważała to za najgorszy możliwy wstyd, jaki mógłby ją spotkać – a potem się głupio dziwiła, że syn nagle czuł się emocjonalnie niedopieszczony, córka się oddaliła i jeży kark przy każdej próbie rozmowy, a inni się nią nie przejmowali ani nie martwili, bo sądzili, że taka zaraza jak ona zawsze da sobie ze wszystkim  radę. Taki obraz twój. Nawet przed Silvanem ukrywała to, co zdarzyło się w górach Armenii, zamiatała pod dywan tę słabość, trochę z uwagi na Sahaka, by świat nie widział go jako potwora, a trochę przez własny wstyd, a jednocześnie złościła się, że Silvan nie był wobec niej otwarty. Parszywa hipokrytka.
Teraz też połączenia mózgowe iskrzyły jej w panice, kalkulowała na szybko, ile mogłaby powiedzieć, żeby nie skłamać, ale jednocześnie nie rzucić złego światła na Sahaka. I tak będą go kochać. Nawet gdybyś tego nie przeżyła… powiedzieliby, że to nie jego wina. Że to się zdarza wampirom.
Oderwała się od drzwi i powoli, na trochę miękkich nogach, podeszła do łóżka, na którym to usiadła, obejmując swój brzuch ramionami. Przymknęła oczy. Nie myślisz tak, Narine. Weź się w garść. Zwilżyła lekko wargi, ale gdy chciała się odezwać, poczuła, że nadal ma lepką gulę w gardle. Nie mogła mu powiedzieć, że od śmierci dzieliło ją tylko trochę mocniejsze zaciśnięcie palców Sahaka na jej gołym, otwartym sercu. Nie mogła tego zrobić. To było za trudne. W głowie ciągle odbijał jej się echem bulgot krwi w jej własnych ustach, widok śliskich organów wylewających się z rozdartej jamy brzusznej na ubitą ziemię, na piach. Więc chcesz, żeby cię chronił, czy nie? Zdecyduj się. Zdecyduj teraz.
— Efekt widziałeś sam — wydukała wreszcie. Jedna dłoń powędrowała wyżej, na klatkę piersiową, ułożyła się na mostku, pod obojczykiem. Nerwowe drgnienie palców. — Rozstaliśmy się przez to. Dla bezpieczeństwa. Nie chciał… nie chciał mnie do siebie dopuścić, żeby… to się nie powtórzyło. Ale już jest lepiej, wiesz? — uśmiechnęła się wymuszenie, udając, że nie pieką jej oczy. — Od kiedy mu obiecałeś, że pomożesz… Sahak czuje się pewniej. Lżej mu. I mi też.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Silvan może niekiedy pozostawał ślepy na pewne wysyłane mu przez innych sygnały, ale Renata miała to szczęście, a może i nieszczęście, że znał ją zbyt długo i zbyt dobrze, by nie zauważyć, że coś się dzieje. Widział, że się w czymś waha. Widział, jak jej usta się wykrzywiły, widział jak drżą jej palce  i słyszał niepewność w jej głosie. Dostrzegał to wszystko i naprawdę martwił się o nią.
Powolnym krokiem podszedł do wampirzycy i usiadł obok niej na łóżku, jednocześnie zachowując taką odległość, by dać jej własną przestrzeń.
- Mówisz, że jest lepiej, a wcześniej mówiłaś, że się pogorszyło i nie rozumiem skali problemu - powiedział ostrożnie. Chciał zrozumieć co się działo. Mieć świadomość, jak naprawdę źle jest i to najlepiej usłyszeć to od kogoś, kto patrzył na to wszystko nieco z boku, a przecież Renata w Sahakologii była zdecydowanie lepiej obeznana, niż on. Przygryzł wargi na jej ostatnie słowa, dzięki którym coraz bardziej upewniał się, że zgodzenie się na substancje było słuszną decyzją, a jednak... - Ja… Pomogłem jak potrafiłem i nie zrozum mnie źle, naprawdę się cieszę, że mogłem coś zrobić i wolę by paraliżować go coś ode mnie niż od kogokolwiek innego ale… Nie wiem. Myślałem, że gdy już zacznę nad tym pracować, to to wszystko przyjdzie mi łatwiej.
To…
Zmarszczył brwi, gdy wreszcie dotarł do niego sens jej poprzednich słów. Rozstali się dla bezpieczeństwa. Nigdy nie pytał o powód ich zerwania. Szanował ich prywatności i zakładał, że jeśli Renata milczy na ten temat to woli o tym z nikim nie rozmawiać. Nawet z nim. Co dokładnie takiego się wydarzyło, że nie chcieli, aby to ponownie miało miejsce?
- Renato - odezwał się spokojnie, chwytając jej drżące dłonie w swoje własne - Proszę powiedz mi, do powtórzenia czego nie chcieliście dopuścić?
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633

Ach, szlag. Zamieszała mu za bardzo. Jeszcze zanim Silvan skończył mówić, kobieta zaczęła powoli kręcić głową, gotując się do wyjaśnień, choć w głębi duszy cierpiała na tym, robiła to bardzo niechętnie. Jeśli jednak nie chciała, by Silvan pomyślał, że wszystko to, co mu powiedziała od samego przekroczenia progu jego pokoju, było kłamstwem, musiała chyba zacząć opowieść zupełnie od początku. Tylko tak mógł cokolwiek zrozumieć.
— Rok temu — zaczęła, dając mu uścisnąć swoje ręce. To właśnie na nich skupiła wzrok, wbiła go w swoje i jego knykcie, w żyły widoczne na bladej skórze obojga, w zmarszczki i fałdki zgięć palców. — Rok temu, jeszcze jakoś zimą, wzięliśmy urlop i polecieliśmy do Armenii. To miała być długa wycieczka, wiesz, podróż do korzeni… w tym roku mija trzysta lat Sahaka, od kiedy… no wiesz, wampirze trzysta. Okrągłe. On bardzo tęskni — wydusiła z trudem. Ciężko mówiło się o swoich głębokich sekretach, ale jeszcze ciężej mówiło się o rzeczach emocjonujących dla osoby, na której komuś zależało. — Zawsze tęsknił za ojczyzną. Często wspominamy miejsca, gdzie się razem wychowaliśmy i… Postanowiliśmy przejść tym szlakiem. Powspominać. Tylko że ludzkie życie nie zawsze było szczęśliwe. Nie wszystkie wspomnienia są dobre — oblizała wargi, przygryzła je lekko. Ważyła dalsze słowa. Mówiła ostrożnie. — Kiedy stracił kontrolę, byliśmy całkiem sami, we dwoje. Nie było nikogo, żeby odciągnąć jego uwagę. Nikogo. Żeby kogoś… poświęcić. Bo to nie było polowanie, Silvan, byliśmy po prostu na wycieczce. Na wakacjach. Nawet nie pamiętam, czyj to był pomysł, żeby odwiedzić akurat tamtą wieś... To miejsce było złe, w Sahaku coś się zapadło… nie dał rady...
Pod koniec, choć panowała nad swoim głosem, Renata oddychała wyraźnie szybciej, a jej niespokojne palce nie mogły już tkwić w bezruchu – nerwowo gładziła, miętosiła i ściskała ręce Silvana, może nawet odrobinę za mocno. Cisza, jaka zapadła, pozwoliła zawisnąć słowom w powietrzu ciężko jak wilgoć poranna. Nie powiedziała niczego wprost, nie była w stanie skazić umysłu Silvana obrazami, które zapisały się żywo na matrycy z tyłu jej oczu. Nadal widziała te wszystkie odrażające szczegóły własnej fizjologii, nie musiała nawet zamykać powiek. I nie mogła, zwyczajnie nie mogła pozwolić na to, żeby Silvan widział w swojej wyobraźni to samo co ona. Sumienie jej na to zwyczajnie nie pozwalało.
— Sahak bardzo to przeżywał — wznowiła wreszcie po chwili ciszy. — Ja też, oczywiście… to było… ciężkie. Naprawdę ciężkie. To był pierwszy taki raz. Nigdy wcześniej się nie przydarzyło… przez tak wiele lat. A potem to już była równia pochyła, do października było tylko coraz gorzej i gorzej.
Teraz Silvan miał już więcej elementów układanki, mógł bez problemu połączyć je w całość. Rozłąka „dla bezpieczeństwa” wcale nie służyła im obojgu, Sahaka pożerał lęk, zaczął poddawać się paranoi, tracił kontrolę nawet przy syntetykach. Rozlana krew kojarzyła mu się z polowaniem. I Renata, nieostrzeżona przez Silvana, że coś takiego miało miejsce w jego bezpośredniej obecności, zdecydowała się wrócić prosto w paszczę bestii.
Teraz, trzy miesiące później, było lepiej. Od kiedy byli razem, od kiedy Silvan pracował nad wekuronium. Ale wtedy, w okolicach balu Scaletti, nie było żadnej gwarancji na poprawę, Renata przez pewien czas zwyczajnie uprawiała hazard swoim własnym zdrowiem i życiem.
— Oj — gwałtownie rozwarła dłonie. Na skórze Silvana odbiły się na czerwono półksiężyce jej starannie przyciętych paznokci. — Nie chciałam...
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Silvan zawsze słynął ze spokoju. Trudno było wytrącił go z równowagi, sprawić, by przestał być tym wagonem pełnym dobrotliwych, wyciszonych tybetańskich mnichów. Renata mogła jednak zauważyć, że chociaż na pierwszy rzut oka jego postawa w ogóle się nie zmieniła, tak z każdym kolejnym jej słowem ten wagon zaczynał się coraz bardziej wykolejać ze swoich typowych torów.
- Skrzywdził cię - wyszeptał ze słyszalnym niedowierzaniem, wpatrując się w czerwone ślady na swojej dłoni. Nawet nie poczuł, że wbijała mu paznokcie w skórę. - On cię skrzywdził.
Przeniósł wzrok na kobietę, wodząc spojrzeniem po całej jej twarzy, próbując, z laboratoryjną precyzją naukowca, który nie chce przegapić jakiekolwiek detalu, dopatrzeć się na jej twarzy jakiegokolwiek śladu po tamtym zdarzeniu, nawet jeśli wiedział, że nie miało to żadnego sensu. Ich regeneracja nie pozwoliłaby na to, by została im chociaż blizna. Całe szczęście.
Po głowie chodziło mu za wiele myśli na raz.
Wtedy w październiku szybko zaakceptował problem Sahaka, bardziej martwiąc się o niego samego, niż jego ofiary, które w tamtym momencie były jedynie pozbawionymi tożsamości ludźmi. Wampiry i wilkołaki zabijały. Tak już było, a Silvan o wiele bardziej cenił sobie zdrowie i dobrobyt rodziny i przyjaciół, niż życie anonimowych ofiar, które stawały się ich pożywieniem. Tylko, że Renata nie była pozbawioną twarzy, przypadkową kobietą. Była jedną z najbliższych mu osób i nie potrafił nie odczuwać bezsensownej złości na Sahaka za to, że ją zranił. Co z tego, że nie celowo? Co z tego, że było mu z tym ciężko? Co z tego, że teraz robił wszystko, by nie dopuścić do kolejnej takiej sytuacji? Skrzywdził ją. Co jeśli znowu to się stanie? A co jeśli zrobi coś innym?
- I to niby ja nie mówię ważnych rzeczy - mruknął, nieco impulsywnie, już sam nie wiedząc co w tym momencie powinien odczuwać. Poderwał się z łóżka i ruszył w stronę drzwi. Drzwi, a raczej szafki, która stała obok nichi. Szybko otworzył jedną z szuflad i wziąwszy głęboki oddech, wyjął z niej czarny pokrowiec, podobny do tego który wcześniej wręczył dwóm wampirom i wrócił z nim do Renaty. Jak dobrze, że wziął więcej zapakowanego do wstrzykiwaczy środka, niż planował oddać synowi I Schowki.
- Zielone paraliżują. Niebieskie usypiają. - powiedział cicho, wręczając kobiecie przedmiot. Przejechał palcami po włosach i wziął głęboki oddech. Pierwszy szok powoli mijał, złość opadała, ale dalej było widać, że nie jest jeszcze zwyczajnym, opanowanym sobą. Musieli jakoś poradzić sobie z tą sytuacją, pomóc sobie i samemu Darbinyanowi, a to było najlepsze co w tej chwili mieli.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633

Skrzywdził cię.
Miękki szelest przez zęby jak wystrzał z rewolweru, jak trzask z bicza. Nic, czego już nie wiedziała i nad czym nie przedumała niejednego nieprzespanego dnia, w łóżku pustym po drugiej stronie, a jednak kiedy wypowiedział to na głos ktoś inny, kiedy usłyszała to naprawdę, na własne uszy, nie w myślach swoim własnym głosem – to było tak, jakby zimna, kamienna pięść zacisnęła się na jej wnętrznościach i zwarła tak mocno, że organy wypłynęły przez szczeliny między olbrzymimi palcami. Renacie na moment zabrało dech. Teraz poczuła, z całą koszmarną odpowiedzialnością, że jej sekret – ich sekret – został wyeksponowany.
Po roku niewyobrażalnego cierpienia odważyła się wreszcie podzielić z kimś swoją krzywdą, sprawić, że echo dudniące w piersiach zawibrowało w jej strunach głosowych, uleciało z jej ust i stało się prawdziwymi słowami, nabrało objętości. Kości i mięsa. Dopóki o tym nie mówiła, łatwiej było przetrwać.
W tej jednej chwili wszystko się zmieniło — całkowicie, przerażająco i nieodwracalnie.
Widząc, że Silvan wstaje tak nagle, Renata zacisnęła szczęki i poderwała się razem z nim, gotowa uziemić go choćby i objęciem. Mogła znajdować się w niekorzystnej pozycji z uwagi na obnażenie delikatnych tkanek, ale to nie czyniło jej bezbronną, a już na pewno nie sparaliżowaną. Paradoksalnie to właśnie adrenalina ratowała jej życie, kazała stawiać kolejne kroki, jeden za drugim. Ona uwalniała mięśnie z łańcuchów, rozpraszała mgłę roztargnienia, oczyszczała myśli Narine jak płomień, który sławiło imię dane jej przy narodzinach. نار znaczy ogień.
Szybko jednak okazało się, że mężczyzna nie zmierzał ku wyjściu, wyrzut adrenaliny rozpłynął się w powietrzu, a wtedy Renata usiadła z powrotem, czy też raczej opadła na brzeg łóżka, ciężko, z rezygnacją. Dłonie jej drżały, ścisnęła je więc mocno, dopóki nie usłyszała chrzęstu knykci i nie poczuła, że się rozluźniają. Nie chciała dać po sobie poznać, że Silvan ją szczerze wystraszył.
Znała go dobrze i nie miała go za agresora, za kogoś, kto rozwiązywał konflikty siłą. Ale Sahaka też nie miała za agresora. Nigdy. Ani siebie samej. Co nie zmieniało faktu, że wszyscy byli w stanie dopuścić się okropnych rzeczy, z rozmaitych pobudek. Normalność i moralność to takie płynne strefy.
— Dziękuję… — wyszeptała. Nie chciała mówić, że Sahak ledwie po otrzymaniu swojego kompletu już sprezentował jej dwie szpryce, przyjęła pudełko bez protestów. Dobrze mieć więcej, skoro zamierzali wkrótce znów razem zamieszkać na stałe. Mieli pomysł, półżartem półserio, żeby umieścić po zielono-niebieskiej parze w każdym pomieszczeniu w mieszkaniu, a także w schowkach w samochodach, w wewnętrznych kieszeniach płaszczy i w torebkach Renaty, jak miniaturowe apteczki pierwszej pomocy. — To właśnie chciałam zrobić. Po to tu przyszłam. Wcale nie po to, żeby na ciebie nakrzyczeć… ta karteczka przy prezencie to był tylko głupi dowcip… — parsknęła kwaśno. — Chociaż nadal jest mi przykro, że trzymałeś to przede mną w sekrecie trzy miesiące. Jestem szczerze rozżalona, to akurat nie jest żart. — Spojrzała znów na Silvana, w jego oczy, i westchnęła. Na jej twarzy nadal malował się smutek. — Jestem jednocześnie zła i bardzo, bardzo wdzięczna, Silvanie. Od kiedy Sahak miał świadomość, że jesteś w stanie mu pomóc… że ma kogoś za sobą i zawsze będzie etyczne wyjście awaryjne… dziękuję. Po prostu dziękuję.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sponsored content


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach