11 I 2023 - La plus belle des ruses du diable est de vous persuader qu'il n'existe pas

3 posters

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633

La plus belle des ruses du diable est de vous persuader qu'il n'existe pas

The devil's finest trick is to convince you that he doesn't exist


Data: 11 stycznia 2023 - niecały dzień po TEJ oraz TEJ SESJI.
Opis: Po schwytaniu stwórcy Soni Evans, Constanza zabiera dziewczynę do miejsca, gdzie będzie ona mogła bezpiecznie porozmawiać z mężczyzną, który wywrócił jej nastoletnie życie do góry nogami.



Zbliżała się już granica czasowa, po przekroczeniu której, w razie gdyby nie udało jej się wrócić, Constanza poleciła Soni zadzwonić do Silvana Zimmermana, aby dowiedział się o planowanych przez swoją przyjaciółkę akcjach i zajął się Sonią. Głęboka noc uśpiła cały Paryż, babcia oddychała miarowo przez sen, zegar tykał, mijały minuty. I kiedy już zdawało się, że Connie była w tarapatach i prędzej zastanie je świt, niż opiekunka wróci, telefon Soni zawibrował wreszcie wiadomością od pani Moreau.

Będę za 15 minut. Czekaj na mnie.

Kwadrans później stanęła w drzwiach mieszkania babci Soni, uścisnęła lekko dziewczynę i oddała wszystkie pożyczone ubrania starszej pani, a Soni zwróciła medalik.
Powiedziała, że spotkała się z jej stwórcą, że nie doszło między nimi do żadnej kłótni ani walki, rozmowa przebiegła bardzo spokojnie, i że jutro zawiezie Sonię do miejsca, w którym teraz przebywa mężczyzna, żeby mogli porozmawiać – dokładnie tak, jak jej wcześniej obiecała. Postawiła jednak ważny warunek: zostaną z babcią do świtu, a potem pojadą razem do domeny Draculów i Sonia najpierw wypocznie. O odwiedzinach u stwórcy jeszcze tej nocy absolutnie nie było mowy. Było już zbyt blisko poranka, nie chciały, aby zastały je promienie słoneczne, a poza tym wieczór obydwu wampirzyc obfitował w wielkie emocje i Sonia naprawdę powinna się zdrzemnąć, żeby odzyskać siły. Constanza przypomniała jej, że do babci pojechały wyłącznie dlatego, że dziewczyna się o nią bardzo martwiła, ale skoro już ustaliły, że babcia nadal żyje i ma opiekę w postaci swojej córki – a Soni matki – a Raphael z całą pewnością znajdował się daleko od domu Evansów i nie mógł zagrozić ani mamie, ani babci, to teraz gwałtowne ruchy nie były już potrzebne.
Należało się uspokoić i powrócić do normalnego trybu działań. Starannie przemyślanego i bez pośpiechu.
Pojechały zatem do siedziby klanu gdzie Sonia miała spędzić nadchodzące godziny słoneczne, a już następnego dnia, ledwie zapadł zmierzch, Connie przyjechała po nią i ruszyły znów w drogę do obiecanego miejsca.


***


Kompleks, w którym mieściła się firma Constanzy, znajdował się gdzieś w parku industrialnym między Les Bruyères a Sartrouville, mniej-więcej godzinę drogi od centrum Paryża. Wygodny rejon: blisko rzeki, wszędzie dookoła magazyny i hale, sklepy specjalistyczne z narzędziami, skrytki i garaże do wynajęcia, po drodze również KFC, firmy transportowe, komisy samochodowe i krematorium. Wszystkie najważniejsze lokacje w jednym miejscu. To naprawdę wiele ułatwiało zarówno w kwestii dochowywania tajemnic, jak i w dokonywaniu na szybkiego kluczowych transakcji i wymian, w razie gdyby sprawy czasami poszły nie w tę stronę, co trzeba.
Przez ostatnią dobę - na cztery dni przed rodzinną katastrofą Constanzy - wszystkie gwiazdy zdawały się układać w jakiejś doskonałej koniunkcji. Connie wyglądała na spokojniejszą i jeszcze bardziej pewną siebie niż zwykle, uleciało z niej wiele napięcia, które wprowadzała niewiadoma oraz czynnik ścigania się z czasem. Kobieta znów odnosiła się do Soni dużo bardziej łagodnie, miękko, miała więcej cierpliwości, nie traktowała dziewczyny zadaniowo. Widać było, że ma wszystko pod kontrolą.
Znów siedziały w samochodzie i kierowały się drogami szybkiego ruchu na północny-zachód. Radio grało cicho jakąś popularną popową muzykę, czasami padał słaby, drobny kapuśniaczek, z którym wycieraczki przedniej szyby radziły sobie bez problemu. Starsza wampirzyca sama z siebie mówiła niewiele, ale cierpliwie odpowiadała na jakiekolwiek pytania Soni i nie urywała tematów. Zamknięta przestrzeń auta zachęcała do wyznań, bo słowa nie mogły nigdzie uciec.

_________________

 
 

I said, "I would never fall unless it's You I fall into"

milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sonia Evans

Sonia Evans
Liczba postów : 239
Spędzenie czasu z babcią było tym, czego potrzebowała. Wiedziała, że kobieta nie będzie miała długiego życia przed sobą. Umierała a jej godziny były policzone. Tak czy inaczej, wiedziała jedno, gdy nadejdzie czas, jeśli będzie mogła i zdoła być przy niej, pojawi się wbrew wszystkiemu. Pytanie tylko czy zdoła...zerknęła na godzinę, która zaczynała upływać w zawrotnym tempie. Już była pewna, że coś poszło nie tak, gdy nagle telefon zawirował. Odetchnęła z ulgą widząc, że wiadomość jest od Constanzy. Odetchnęła z ulgą i czekała. Po prostu czekała. Gdy dotarła na miejsce Sonia pożegnała się z babcią opuszczając mieszkanie. Wiadomość jaką otrzymała od kobiety jakoś nie specjalnie ją ucieszyła. Owszem, cieszyła się, że jej stwórca jest cały i zdrów. Ale coś jej mówiło, że to wszystko nie jest takie proste. Pamiętała rozmowę z Seleną. Pamiętała co jej tamta powiedziała odnośnie porzucania młodych. Śmierć...wiedziała że tego nie da się uniknąć. Ale co wówczas będzie z nią? Kto się nią zajmie? Była niczym niemowlę porzucone same sobie, z tą różnicą, że mogła sama się żywić mając zapasy w lodówce ale co dalej? Kto ją nauczy bycia tym kim się stała? Milczała całą drogę nie pytając o nic, rozmyślając natomiast o spotkaniu, chociaż oczywiście Constanza napotkała kilka protestów typu "czemu nie teraz". Ostatecznie jednak zgodziła się z nią i wróciły do domeny. Następnego wieczoru jak tylko odpoczęła postawiła sobie za cel, że nim zacznie bronić stwórcy dowie się czemu ją zostawił. Pomówi z nim, spróbuje się przekonać jaki jest...wiedziała, że nie każdy jest tym, za kogo się podaje więc kto wie...westchnęła cicho pod nosem. Droga do miejsca, gdzie był jej stwórca jakoś dłużyć się nie dłużyła jej jak nigdy. Jednak uczucie, dziwnego napięcia powodowało, że zaczynała się obawiać spotkania z nim. Jednak pocieszeniem było to, że miała u boku kobietę, która się nią zaopiekowała, która stała się jej bliską osobą. Odgoniła od siebie obawy i niepewność. Wiedziała co powinna zrobić. Przymknęła powieki i gdy była już gotowa skinęła Constanzie, że mogą ruszyć.
- Dziękuję.
Uśmiechnęła się lekko do Constanzy krocząc tuż za nią. Nie pytała, nie zwierzała się czując wewnątrz mimo wszystko gulę niepewności i obaw. Co jej powie Raphael, jak się zachowa...jak ona zareaguje na jego widok.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633

Connie odwzajemniła uśmiech dziewczyny, nawet jeśli na twarzy starszej wampirzycy wyraz ten przybierał nieco zmęczonej barwy. A może to tylko gra świateł? Postawa kobiety nie wskazywała na dźwigany na jej barkach ciężar, szła sprężyście i z podniesioną głową przez korytarze swojej firmy. Przemierzała je już tak wiele razy… może jeszcze trochę a wydepcze na szkliwie kafelek ścieżkę, jak mapę życia. Ze wszystkich biznesów, jakimi się zajmowała, fabryka kociej karmy była chyba najlepszą, najbardziej użyteczną i najbardziej używaną lokacją. Sonia jeszcze nie wiedziała, Raphael też najprawdopodobniej nie (chyba, że familianci się wsypali), ale ci, którzy wjeżdżali do przetwórni na bagażnikach furgonetek, raczej już stąd nie wychodzili.
Wynoszono ich w metalowych pojemnikach oklejonych kolorowymi etykietami z radosnymi, zdrowymi kotkami zadowolonymi z życia.  
Sonia naturalnie nie widziała jeszcze części gdzie przetwarzano mięso, na razie przechodziły częścią biurową, z korytarzami nieskazitelnie przyjaznymi wizytatorom. Mijały kolejne wejścia do biur, szatni, serwerowni i pokoików rekreacyjnych, mijały welurowe krzesełka na korytarzach i sztukę abstrakcyjną pouwieszaną na ścianach. Przeszły przez kilka drzwi i wreszcie zatrzymały się przez ostatnimi, na końcu korytarza, do otworzenia których Connie potrzebowała klucza.
Zanim jednak to zrobiła, spojrzała na Sonię poważnie i uczciwie uprzedziła dziewczynę o tym, co zastanie w środku:
- Nie musisz się go obawiać, będziecie od siebie odgrodzeni. Nadal wolałabym, żebyś nie podchodziła za blisko, ale jeśli będzie wykonywał jakieś dziwne ruchy, nie daj się zastraszyć. Usiądę zaraz przy drzwiach, postaram się wam nie przeszkadzać – chyba, że uznam to za stosowne, jeśli poniosą was emocje. Będę tu, tuż za twoimi plecami, jeśli będziesz potrzebowała wsparcia.

Gabinet był sporym pomieszczeniem, sterylnie czystym. Znajdował się tam szereg blatów laboratoryjnych, trochę szafek zamykanych na klucz, trzy krzesła na kółkach, komputery, szklana witryna z jakimiś próbkami. A naprzeciwko, po lewej stronie od wejścia, na długości całego krótszego boku prostokąta, znajdowała się klatka; nie taka do trzymania zwierząt, nie było w niej prętów – było to specjalnie skonstruowane pomieszczenie służące do zabezpieczania rzeczy o wysokiej wartości. Otwierana była magnetycznie, miała system spryskiwaczy i emiter mgły na wypadek próby rabunku, a kratki na ściankach były tak małe, że nie dało się przez nie przecisnąć choćby połowy dłoni.
Tam, za tymi kratkami, na pustej przestrzeni, zostawiono nad ranem spacyfikowanego Raphaela.
Constanza przepuściła Sonię do gabinetu, a potem zamknęła za nimi dwiema drzwi z powrotem na klucz. Nawet jeśli Sonia ulegnie emocjom, nie da rady tak po prostu wybiec. Od Raphaela chroniła ją biała kratownica, a od świata – drzwi i Constanza, która przesunęła krzesło i usiadła pod ścianą jako milczący świadek tego spotkania.


@Sonia Evans @Sahak Darbinyan

_________________

 
 

I said, "I would never fall unless it's You I fall into"

milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Universal Person

Universal Person
Liczba postów : 523
Na początku klatka wyglądała na pustą, dopiero gdy spojrzało się na podłogę, dało się zobaczyć
leżącego na ziemi wysokiego, smukłego mężczyznę w jeansach i granatowej koszuli, rozchełstanej nieco beztrosko. Przystojny blondyn wpatrywał się uporczywie w sufit, nie drgnąwszy, nawet gdy dwie kobiety weszły do klatki.
Spokojnie oddychał, tak że wyglądał prawie na martwego. Nagle otworzył usta i zaczął śpiewać głębokim głosem, niższym niż można było się spodziewać, w pewien sposób hipnotyzujący. Nie spoglądał na dwójkę wampirzyc, leżąc niczym rozgwiazda, z rękoma i nogami rozrzuconymi swobodnie na obie strony, z jasnymi włosami jak aureola dookoła głowy. Tylko śpiewał.

Come to me
And let my ever-loving arms surround you
Come to me
And let my infinite embrace confound you
And mourn each other
Like star-crossed lovers
Your Pelléas, my Mélisande
Oh, come to me
Come to me!
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sonia Evans

Sonia Evans
Liczba postów : 239
Sonia nie miała okazji poznać okolicznych firm należących do członków rodu. Dla niej to po prostu było jakieś nowe miejsce, nieznane dla niej i totalnie obce. Starała się nie rozglądać tak bardzo by nie wyjść na wścibską czy ciekawską. Jej myśli teraz bardziej kierowały się ku stwórcy, który miał znajdować się w ów miejscu. Czy miała obawy? Początkowo nie, jednak im dalej i głębiej się zanurzali tym ciężej było jej się zmierzyć ze swoim stwórcą. Wzięła wdech i spojrzała na Constanzę, która dreptała przed siebie jakby nic nie czując, jakby to było coś normalnego, zwyczajnego. Westchnęła cicho starając się jakoś pozbierać myśli i dopiero gdy stanęły przed jakimiś drzwiami dotarło do niej, że lada chwila stanie twarzą w twarz z wampirem, który ja stworzył. Słowa Constanzy jakby ocuciły ją powodując na chwilę skupienie myśli na tym co mówiła do niej kobieta.
- Dziękuję.
Uśmiechnęła się delikatnie, chociaż nie do końca było jej do śmiechu. Po otwarciu drzwi wślizgnęła się do środka i w pierwszej chwili zastanawiała się o co chodzi. Nikogo tutaj nie było, więc o co chodzi? Rozglądała się dookoła i dopiero po chwili dostrzegła leżące "coś" na podłodze. Jak się okazało był to młody przystojny mężczyzna. Na dodatek śpiewał utwór, który doskonale znała, który nuciła niejednokrotnie gdy tęskniła za rodzicami. Za ich bliskością, troską. Wzięła wdech, jakby chciała dodać sobie odwagi i otuchy po czym zbliżyła się do kratownicy. Nie spoglądała już na Constaznę, chciała zobaczyć swojego stwórcę, ojca, który powinien się nią zająć. Przez chwilę milczała nie odzywała się dopiero gdy urwał śpiew wtrąciła się spoglądając uważnie na mężczyznę.
- Czemu mnie zostawiłeś?
Zapytała nie siląc się o dziwo na jakieś konkretne powitania. Nie raz szykowała sobie przemówienie na ten moment, ale teraz...teraz jakoś nie potrafiła zebrać myśli. Jedyne co ją bolało to porzucenie, kolejny raz przez kolejne jak sądziła wówczas bliskie jej osoby. Tym czasem, zupełnie obcy zajęli się nią i zaopiekowali dając dach nad głową i to, czego on sam jej nie dał.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Universal Person

Universal Person
Liczba postów : 523
Raphael przeturlał się na brzuch, podparł głowę na jednej ręce, a nogami zaczął lekko machać w powietrzu, jak typowo nastolatka z sitcomów z lat 90. Uśmiechnął się olśniewająco, błyskając swoimi zębami, długimi kłami. Przez chwilę lustrował Sonię przez kraty, z teatralnym westchnięciem przeciągnął się z kocią gracją.
Och, ależ przecież, czyż ci nie śpiewałem, przyjdź do mnie? Od lat znasz tę pieśń. Przyjdź i przyjdź. I w końcu przyszłaś, mon doudou — powiedział słodko, wstając. Górował znacznie nad Sonią. Podszedł do samych drzwi klatki, jakby miał zupełnie gdzieś, że one istnieją i położył płasko dłoń na nich, jakby chciał dostać się do Soni, ale bez agresji.
Jeszcze.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sonia Evans

Sonia Evans
Liczba postów : 239
Parsknęła pod nosem widząc jego pozycję i uniosła brew. Słowa jakie padły z jego ust tylko potwierdziły ją w tym, że oczekiwał zdecydowanie czegoś innego od niej. Przemienił ją ale po co? Był z jej babcią, potem odszedł i ją zostawił...a teraz się pojawił i przemienił ją...czemu? Tyle pytań, tyle myśli...tylko brak odpowiedzi coraz bardziej zaczynał ją denerwować. Chciała go poznać, ale teraz...zaczynała się zastanawiać co o tym myśleć, czy aby na pewno było to słuszne posunięcie.
- Przyszłam, ale gdzie Ty byłeś gdy Ciebie potrzebowałam najbardziej? Zostawiłeś mnie tam, samą obiecując powrót...to nazywasz powrotem? Obiecaną opieką? A może to samo obiecywałeś mojej babci? Tyle, że jej pozwoliłeś się zestarzeć, umrzeć...
Odezwała się chłodno jak na siebie zdecydowanie za bardzo. Aż nią samą ciarki przeszły po plecach. Nie położyła dłoni na kartach, nie miała takiego zamiaru. Ten wampir był inny...zdecydowanie inny. Spodziewała się z jego strony nieco innego podejścia, a tym czasem dostała totalną nonszalancję, obojętność...gdzie wampir, którego pamiętała z tamtej chwili...z dnia przemiany? Westchnęła cicho.
- Czemu mnie zostawiłeś?
Powtórzyła pytanie ze spokojem. Nie reagowała jakoś agresywnie, starała się być spokojna, w końcu chciała z nim na spokojnie pomówić, jednak pytanie czy on będzie w stanie z nią normalnie rozmawiać?
- Gdybyś nie zostawił mnie wtedy, dzisiaj byłabym z Tobą. Popełniłeś błąd, za który będziemy musieli zapłacić. Oboje. Nie Ty, ale ja również...porzuciłeś mnie, nie przejmując się tym, czy sobie poradzę czy nie...Twoje rady by unikać słońca były jedyną rzeczą, którą po sobie zostawiłeś dla mnie.
Spojrzała na niego z poważną miną starając się zgadnąć co teraz myśli, jak się czuje w tej chwili. Czy w ogóle coś czuje.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Universal Person

Universal Person
Liczba postów : 523
Nie chciałem, aby słońce skalało twoją piękną skórę — westchnął z namyśleniem, po czym jego głos się załamał, spojrzał w dół i nagle w rozpaczy, rozdzierającej serce, wyrzucił: — Zabrali cię ode mnie! Te parszywce! Oni i ich prawo! Ich podziały! Miałaś być zawsze ze mną, mon doudou. Ale nie! Musieli cię zabrać, zanim przybyłem! Jak złodzieje!
Uderzył gwałtownie w kratki pięściami, jakby chciał się wydostać, przełamać barierę między nimi. Mężczyzna zdawał się całkowicie wierzyć w swoje słowa, brak swojej winy w czymkolwiek.
Każde odejście rani mnie, twoje słowa mnie ranią!
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633
Od strony drzwi dało się słyszeć tylko krótkie parsknięcie przez nos, a potem odgłos przekładanego papieru. Żeby jakoś przetrwać tę farsę, Connie przyniosła sobie książkę do czytania - a przynajmniej tak to wyglądało, że czytała. Najwyraźniej jednak słuchała każdego słowa. Czy Sonia nabierze się na ten dramatyzm? To będzie ciekawy eksperyment.

_________________

 
 

I said, "I would never fall unless it's You I fall into"

milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sonia Evans

Sonia Evans
Liczba postów : 239
Słuchała w milczeniu wywodu jaki padał z jego ust. "Zabrali"...ciekawe. Jakoś nie pamiętała by ją zabrano. Była tam wpół przytomna i nieświadoma tego co się z nią stało. Gdyby nie obecność Mihaila w tamtej chwili zabiłaby pewnie nie jedną osobę. Spojrzała na niego z powagą na twarzy nie biorąc tego na poważnie co powiedział, chociaż gdzieś tam wewnątrz początkowo było jej żal wampira.
- Ojcze...
Zaczęła równie teatralnym tonem jakim postanowił ją zaszczycić.
- Zabrali mnie...oddzielając od Ciebie...
Urwała i w tym momencie po prostu parsknęła śmiechem. Zmierzyła wampira z powagą na twarzy i pokręciła głową z niedowierzenia.
- Nie bądź śmieszny. Przemieniłeś mnie nieopodal grobu dziadka. Zostawiłeś tam zaraz po napojeniu swoją krwią. Zostawiając wskazówki i obietnice. To było odebranie mnie Tobie? To było porzucenie Raphaelu. Tak masz na imię czy może i ono jest fałszywe? Pomyśleć, że było mi Ciebie żal, chciałam Ciebie tłumaczyć i bronić. Sądząc, że nie zrobiłeś tego celowo, że zostawiłeś mnie bo się przeraziłeś tego co się wydarzyło...ale nie...Ty to zrobiłeś dla zabawy prawda? Przemieniłeś mnie pozostawiając samej sobie. Gdyby Ci zależało na potomku, zabrałbyś mnie ze sobą tamtej nocy.
Odparła chłodno mierząc go wzrokiem.
- Gdyby nie Mihail, dzisiaj byłabym martwa...albo siedziała tak jak Ty oczekując na nieuniknione. Gdyby nie moja nowa rodzina nie miałabym pojęcia co się ze mną dzieje. A wiesz co jest najlepsze z tego wszystkiego...to nie Oni powinni mnie uczyć...nie oni powinni dawać mi pierwsze nauki smaku krwi...wdrażać w prawa i obowiązki...nieee to była Twoja działka, Twoje zadanie, które spierdoliłeś. Swoim zachowaniem, czy raczej jego brakiem...pokazałeś jak bardzo Ci zależało na mnie...
Wyrzuciła nadal spokojnie ale nieco oddalając się od krat. Zmierzyła go wzrokiem i przysunęła sobie po chwili jedno krzesełko siadając sobie wygodnie przed kratami.
- Jesteś jak moja matka z ojczymem...zostawili mnie gdy najbardziej ich potrzebowałam, gdy byli mi najbardziej potrzebni. Nie zasługujecie na miano rodzica...ani oni, ani Ty...
Wyrzuciła już nieco bardziej wściekle niż miała w zamiarze. Miała do niego żal, czuła ból wewnątrz siebie. Liczyła do końca, że zmieni się i wróci w czas nim zaczną go szukać ale nie zrobił tego. Nie zareagowała nawet na parsknięcie jakie dobiegło do jej uszu. To, co robiła i Constanza nie bardzo ją teraz interesowało, ważne, że była tam, właśnie teraz gdy potrzebowała jej tak jak potrzebowała pomocy i wsparcia, tuż po przemianie.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Universal Person

Universal Person
Liczba postów : 523
Och Aleksis... Ona miała wszystko ci opowiedzieć, przygotować cię i co zrobiła? — prychnął, odsuwając się od krat i wkładając dłonie w kieszenie. — Piękna Aleksis... Za późno ją znalazłem, straciła już swój blask, ale byłaś ty...
Zaśmiał się nieco maniakalnie, w nieco czarujący sposób. Coś dzikiego zabłysnęło w jego oczach, oblizał górą wargę, zabłysnęły ponownie jego piękne kły. Wyglądał jak upadły anioł z obrazów klasyków, Ikar, który wzleciał zbyt blisko słońca.
Myślała, że jeśli zerwie z tobą kontakt, to cię nie znajdę. Ale jesteśmy powiązani, ty i ja, nierozłączni. Moja krew krąży w tobie, nigdy mnie nie zapomnisz, a to najwspanialsze. Już zawsze twoje imię będzie stało obok mego. Krew twojego rodu jest spleciona z moją. Oczywiście, że ci opowiedzieli, jak to źle to przygotowałem, opowiedzą ci o moim okrucieństwie, ale ty nie musisz się uczyć, ty wiesz już wszystko. Jesteś doskonała.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sonia Evans

Sonia Evans
Liczba postów : 239
Słuchała i coraz bardziej przekonana była, że albo zwariował, albo wampiry chorują na choroby psychiczne czy coś...kto ją tam wiedział. Mierzyła go wzrokiem uważnie obserwując.
- Bredzisz...Naprawdę bredzisz od rzeczy...nadal uważasz, że jest wszystko dobrze...nadal nie widzisz w tym swojego błędu? I nie mówię tutaj o tym, że mnie przemieniłeś...za to akurat jestem Ci wdzięczna...ocaliłeś mnie przed głodem i śmiercią...nie mniej, zostawiłeś a winę zrzucasz na zupełnie niewinne osoby. Czy to ma sens dalej z Tobą dyskutować? Masz swoje racje, nie potrafisz nawet przyznać się do tego, że mnie zostawiłeś...żal mi Ciebie.
Przyznała bo jednak gdzieś tam żałowała go, mógł przecież normalnie żyć, cieszyć się światem i tym co ono dawało, a tym czasem wybrał śmierć. Tyle, zdołała już się dowiedzieć...chociaż nadal czuła smutek, że mimo wszystko przyjdzie mu tak skończyć, komuś kto dał jej szansę na nowe życie.
- Owszem, jestem doskonała...jak każdy z Nas. Jednak nie dzięki Tobie...
Odparła przyglądając się mężczyźnie z zadumą.
- Nie opowiedzieli...sama do tego doszłam. Jak zauważyłeś, jestem doskonała...
Przyglądając się postanowiła zagrać nieco w jego grę. Ciekawa co dalej powie, co się wydarzy...jak zareaguje.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Universal Person

Universal Person
Liczba postów : 523

Nie okłamuj mnie — zawarczał. Twarz mu stężała, ciało spięło się, jakby szykował się do ataku. — Wiem, że tak nie myślisz, kochana. Inaczej nie chowałabyś się za spódnicą, inaczej nie tkwiłabyś z nimi. Perfekcja nie potrzebuje takich rzeczy, zresztą, tak ci mówią. Musisz się nauczyć. Musimy ci pokazać. Ale ty powinnaś być jak żmije, niezależne, jadowite. Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie będziesz miał bogów cudzych przede mną...
Prychnął, rozluźnił się i odwrócił, by znów nucić. Sonia musiała poczuć nieprzyjemne drżenie w ciele, gdy usłyszała fragmenty dziesięciu przykazań.
Come to me. I get intoxicated by the very air of you~
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sonia Evans

Sonia Evans
Liczba postów : 239
Był ciężkim do obycia zauważyła to po tej krótkiej zamianie zdań. Ona mówiła jedno, on drugie...widząc w niej potencjał, którego ona nie widziała i nie chciała widzieć. Miała zamiar być lojalna wobec tych, którzy podali jej dłoń, gdy tego potrzebowała, gdy czuła się najbardziej niedorzecznie. Dzięki nim, była teraz tutaj, w tym miejscu, między tymi których poznała oraz tymi, którzy będą dani jej jeszcze poznać. Warkot jaki z siebie wydobył tylko sprawił, że roześmiała się pod nosem. Jednak już mniej do śmiechu jej było, gdy zaczął określać siebie...a może i nie siebie...w liczbie mnogiej. A może miał kogoś na myśli...może takich jak on było więcej. Ale kogo miał na myśli?
- Mówisz, że musicie mnie nauczyć...Wy...czyli kto? Rozumiem że chodzi o Ciebie...ale kto jeszcze? O kim mówisz?
Zainteresowała się i jakby na złość, jakby doskonale wiedział i znał jej słabość zaczął bredzić te przeklęte regułki religijne i niemal poczuła jak zaczyna drżeć cała na ciele. Zacisnęła pięści i warknęła ostrzegawczo.
- Zamilcz bo wyjdę i więcej mnie nie zobaczysz.
Wysyczała a po ciele Soni przeszły dreszcze, dosłownie aż się wzdrygnęła. Jego nucenie nie robiło na niej wrażenia, nie miała zamiaru zawtórować mu śpiewem, nie tym razem. Dla niej było to bardzo...osobiste a on...on to bardzo naruszył co zaczynało ją denerwować coraz bardziej.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633

— Nie mówi o sobie, mówi o nas — wtrąciła się spokojnie Constanza, tonem nieporuszonym zderzeniem z kompletnym szaleństwem; nie miała złudzeń, że Sonia nabrała animuszu w głównej mierze przez to, że nie była tutaj sama, i to w pewnym sensie dawało Connie satysfakcję. Jej obecność, niesiona przez nią latarnia przewodnika, jej mentorowanie jednak nie szło na marne, nie trafiało na jałowy grunt. Robiła tyle, ile tylko mogła, by Sonia czuła się bezpiecznie na łonie rodziny i nie dała się łatwo zmanipulować Raphaelowi, a znając łagodną naturę młodziutkiej dziewczyny, jej moralność i szeroko pojęte dobro, jakie w niej tkwiło, mogło uczynić z nią łatwą zdobycz dla krętacza. Tego Constanza najbardziej się obawiała: że miłosierdzie zwycięży rozsądek i Sonia pozwoli nawinąć sobie makaron na uszy, kierowana łaską i pragnieniem sprawiedliwości.
Dobro było naiwne. Dobro zwyciężało tylko w bajkach. W rzeczywistym świecie było patetyczne i kruche.
— O mnie, o Mihaiu, o reszcie naszej rodziny. Próbuje nastawić cię przeciwko nam, wmówić, że cię ograniczamy, nakładamy na szyję pęta zasad. Chce, żebyś we mnie zwątpiła. Przecież to widzisz, rozumiesz to, prawda, Soniu?
Sonia była Ewą a Raphael wężem, który próbował nakłonić niewiastę do sprzeniewierzenia się Bogu… czy może raczej bogini. Ciemnowłosej i czarnookiej bogini siedzącej na biurowym krzesełku przed drzwiami.

_________________

 
 

I said, "I would never fall unless it's You I fall into"

milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sponsored content


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach