31 III 2023 - Toutes les brebis et tous les bandits, on ira tous au paradis

2 posters

Strona 4 z 4 Previous  1, 2, 3, 4

Go down

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633
First topic message reminder :

Toutes les brebis et tous les bandits, on ira tous au paradis

All the sheep and all the bandits, we'll all go to heaven


Data: 31 marca 2023
Opis: Zadanie eventowe pt. "I POD DYWAN!".




Utwór płynął z głośników radia w samochodzie Sahaka, a Constanza, która podłączyła swój telefon do odbiornika aby móg puszczać w nim muzykę ze swojego konta na Spotify, śpiewała razem z Polnareffem. Wracali właśnie z Le Théâtre le Palace, gdzie już od kilku miesięcy odbywał się multimedialny pokaz poświęcony znanemu autorowi. To była ostatnia noc tej wystawy i następnego dnia kreacja miała zniknąć z oferty. Connie uznała happening za doskonały pomysł na spędzenie piątkowego wieczoru. Teatr znajdował się zaledwie dwadzieścia minut od ich domu, bilety były śmiesznie wręcz tanie, immersyjna sztuka wprowadzająca w świat snów i marzeń składała się z muzyki oraz obrazów wyświetlanych dookoła widzów, nie płasko na ścianie, lecz przestrzennie - było to zatem coś zdecydowanie innego, niż wyjście do galerii czy kina. Nowoczesna technologia użyta przy wystawie i ruchome obrazy przyciągnęły wampirzycę jak ćmę do światła.
Już w środku specjalnie przygotowanego pomieszczenia Connie podśpiewywała sztampowe radiowe hity pod nosem i Sahak przyłapywał ją na rytmicznym dyganiu, lecz kiedy weszli do samochodu cała zabawa zaczęła się od nowa, bo „dawno go nie słuchała i musi jeszcze raz”. Puściła płytę Polnarévolution, która umilała im - a przynajmniej jej - czas stania w małym korku przed rondem Pl. De Roubaix. Piosenka była bardzo ironiczna, gdy wesołą melodyjkę śpiewała niewierząca morderczyni. Wszyscy pójdziemy do nieba, nawet ja. Błogosławieni i przeklęci, owieczki i bandyci, ci co wierzą i ci co nie, chrześcijanie i poganie, psy, rekiny i dziwki.
— Jak ci się podoba taka forma spektaklu? Obrazy na wszystkich ścianach, podłodze i suficie...? — Była wyraźnie rozentuzjazmowana doświadczeniem i chyba trochę obawiała się usłyszeć, że Tigran nie bawił się dobrze.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
Sahak zrobił herbatę, nie chciał być blisko krwi. Dwie filiżanki, dwie torebki najmniej odrzucającej mieszanki, jaką znalazł. Filiżanki też umył przed zrobieniem naparu, a do czajnika nalał świeżej wody. Mógł pływać w wodzie wypełnionej trupami, chodzić po kanałach, nie obrzydzały go ludzkie fekalia, jednak były pewne granice i tym właśnie była filiżanka herbaty.
Przedstawiali obraz z groteskowej komedii akcji. Związana sznurkiem starowinka, elegancka dwójka z filiżankami i róże, szydełkowe serwetki oraz trofea myśliwskie. Sahaka niemal ciekawiło, czy gdzieś pośród nich nie szczerzy zębów ludzka szczęka. Niemal, bo w momencie, gdy kobieta okazała się powiązanym z nim odmianą wirusa wampirem, który nijak nie widniał w rejestrach ich rodziny, sprawa stała się znacznie mniej interesującą kontynuacją randki, a znacznie szerszym problemem z niezarejestrowanymi przemianami oraz dystrybucją krwi. W końcu, Sahak był głową rodu. Sędzią niższego szczebla.
Mężczyzna zbył jej stwierdzenie, nawet na nie nie reagując.
Jakkolwiek przyjemna jest nasza wizyta, nie chcemy naciągać pani gościnności. Komu oddawała pani krew i mięso? — filiżanka delikatnie stuknęła o podstawek. W głowie zastanawiał się, co zrobić z kobietą i jak szerokie były jej działania. Wątpił, aby była grubą rybą, raczej ze swoim familiantem robili za najniższą część łańcucha dostaw. Pytaniem było, czy był to pechowy ród motylka i ta dwójka miała pecha trafić na koalicję Draculetti czy jakieś mniej usankcjonowane działania.
Nikomu. Sama zjadłam. — Kłamstwo.
Sahak westchnął.
Pani familant… Wie pani gdzie on jest?
Nie, niby dlaczego miałabym to wiedzieć.
Tym razem była to prawda. Czyli chłopak wziął nogi za pas, bo dostał pietra przez szpiega Valeryi. Nie dobrze. Należało go zneutralizować zanim po pijaku wszystko wypapla nie komu trzeba. Nigdy nie wiadomo, kto słucha.
Powiedz mi proszę w takim razie, kto uczynił cię ciepłą.
Widział wyraźnie zwątpienie kobiety, ruszanie spojrzeniem od niego do Narine, jakby próbowała stwierdzić, które z nich dowodzi. Kogo będzie łatwiej oszukać, u którego znaleźć litość. To smutne, ale bez względu na wybór, odpowiedź była ta sama.
Dostałam. W buteleczce. Od familianta.
Sahak zmrużył oczy. To brzmiało zbyt znajomo, z tym, że tak jak przywrócą była raczej kiepskim, kryjąc się za tajemnicą, Szczęściara była niezłą księgową. Staruszka jednak nie kłamała. Sahak zmrużył oczy i znów upił łyk niezbyt smacznej hebraty.


_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633

Narine nie mogła powstrzymać krótkiego parsknięcia w filiżankę, akurat miała ją przy nosie, gdy pani Garçon powiedziała o buteleczce. No tak, doskonała metoda wcielania nowych duszy do klanu Scalettich: przez kubeczek i ludzkiego posłańca… kto by pomyślał, że mogłaby okazać się zawodna? Oczywiście oprócz tego, że wszyscy…?
I gdybyż to jeszcze był żart, blef, ale nie - staruszka była przekonana co do prawdziwości swoich słów, obydwoje to czuli, a nazwać wyraz twarzy i milczenie Tigrana wymownym to jak nic nie powiedzieć.
— Dlaczego akurat ty? — spytała w zamian Renata, kiedy Sahak na moment schował usta w filiżance.
Druga wampirzyca łypnęła na nią i zbyła ją milczeniem.
— Posłuchaj, masz naprawdę prosty wybór — westchnęła Moreau. Odstawiła porcelanę razem ze spodkiem na stół. — Chcesz żyć? Czy wolisz umrzeć? Nie jesteś nam do niczego potrzebna, nie myśl, że będziemy utrzymywać cię przy życiu za wszelką cenę, chuchać na ciebie i dmuchać, jak w filmach, ze względu na Ansela albo tego drugiego, waszego klienta. Dopadniemy ich tak czy inaczej. Drugie pytanie… — Pochyliła się ku pani Garcon, opierając łokcie na kolanach. — …to czy wolisz żyć godnie i we względnym spokoju, jak do tej pory, czy jak szczur laboratoryjny, skuty łańcuchami i przypięty kablami do aparatury. Ten człowiek, którego zabiłaś i ofiletowałaś, był moją własnością. Od tego, co mi powiesz, zależy, czy wyjdziesz z tego cało. Albo będą mówić twoje usta, albo twoja krew. Będę upuszczać ją dopóty, dopóki nie odczytam całej historii twojego życia. To może potrwać. Wybieraj. Zawsze możesz wybrać koniec.
Eulalie Garcon znów kilka razy przeskoczyła nienawistnym spojrzeniem pomiędzy parą wampirów. Widząc, że nie zdobędzie forów u żadnego, skrzywiła się i westchnęła.
— Ten familiant był moim wnukiem.


***


W niespełna piętnaście minut dowiedzieli się całej historii przemiany (cokolwiek cwanej) wampirzycy od kilku dekad podającej się za upierdliwą, stetryczałą staruszkę, i o jej znajomości z Anselem Romillym. Przejście do świata nocy, które nastąpiło dla Eulalie Garcon w czasie, gdy większość ludzi udaje się już na stałe na drugą stronę podziemnej rzeki, okazało się niezwykłym błogosławieństwem; nikt nigdy nie podejrzewa starszych ludzi o złe do szpiku kości intencje, emeryci niemal nigdy nie są wskazywani palcami jako pierwsi, gdy w grę wchodzą czyny karalne. Ansel, jako młody, rozrywkowy mężczyzna, był przykrywką idealną, doskonale wpisywał się w demografię. Pod przykrywką imprez, przygodnego seksu i korzystania ze swojej lokalnej sławy sprowadzał do domu ofiary, które obezwładniał i przekazywał Eulalie. W ten sposób policja wzywana do mieszkania Romilly’ego nigdy niczego nie znalazła: nie lała się tam krew, nie pozbawiano nikogo członków, nie było ciał. Wszystko to działo się w mieszkaniu obok. W mieszkaniu uciążliwej starszej pani, która trochę zbyt często narzekała na hałasy i dziwne zapachy u sąsiada, w myśl zasady opiewanej przez dzieci w podstawówkach, „kto czuje ten produkuje”.
O Anselu pani Eulalie powiedziała sporo, o swoim wnuku-osobistym-familiancie jedynie co nieco, ale gdy tylko Sahak czy Renata pytali o klienta, faceta z plecakiem, staruszka wyraźnie wpadała w lęk i nabierała wody w usta. Nie chciała nawet potwierdzić, czy osobnik był wampirem, wilkołakiem, czy po prostu człowiekiem, który należał do jakiejś mafii, pobąkując coś niewyraźnie o tym, że równie dobrze mogła poprosić Sahaka o śmierć przez ponowne skręcenie karku, tym razem na dobre, bo po tym wszystkim, co im powiedziała, mężczyzna w czarnej kurtce może zrobić to samo.
Renata bardzo często spoglądała na Sahaka, starając się możliwie bez wymiany słów zrozumieć, jak się czuł, o czym myślał. Obydwoje prawdopodobnie mieli podobny pogląd na tę sprawę: skoro pani Garcon technicznie była Scalettą, nawet jeśli przemienioną nie do końca legalnie i żyjącą przez cały ten czas w ukryciu, poza rejestrem, to wciąż bardziej Sahak miał prawdo do jej osądu, niż jego narzeczona. Renata, wbrew temu co powiedziała dla postraszenia niezrzeszonej wampirzycy, nie paliła się jakoś wielce do wyeliminowania szkodnika z szachownicy. Teraz Eulalie była jedynie kamieniem na rozdrożu, którego jedna ścieżka prowadziła do Ansela Romilly’ego, uciekającego teraz autem Everarda Sartre bogowie wiedzą dokąd, oraz do tajemniczego nabywcy krwi i mięsa. Sama postać staruszki zdawała się być jedynie rekwizytem w ich sytuacji.
Coś jednak należało zrobić z nią i z szumem, którego wokół siebie narobili z Anselem. Z nimi oraz z ciałem w wannie.
W pewnym momencie rozmowy - przesłuchania tak właściwie, nie oszukujmy się, ale nadal przy herbatce - Narine delikatnie pogładziła Sahaka po plecach, jakby w niemym pytaniu o jego zdanie i osąd.

_________________

 
 

I said, "I would never fall unless it's You I fall into"

milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
Oto nadszedł czas Sądu Ozyrysa, tego, który panował nad krainą umarłych. Małe mieszkanie udekorowane w groteskowy sposób, który spodobałby się ezoterycznym influencerkom, stało się Salą Dwóch Prawd. Po swojej prawej miał Izydę, dzierżącą pióro Maat, które należało ułożyć na jednej z szalek. Przesunięcie dłoni bogini po jego plecach wystarczyło, jako oznaka, że oto zakończyła się spowiedź grzesznika i oto od niego zależało, czy duszę Eulalie Garcon pożre Ammit, czy dostąpi wstąpienia na Pola Jare, żyzne zaświaty przedstawiane jako wyspowy teren z polami uprawnymi Ozyrysa. Każdy zmarły musiał na tych polach pracować, chyba że miał swoich uszebti, którzy za niego tę pracę wykonywali. Mógł wtedy odpoczywać, a ogromne plony z żyznej ziemi gwarantowały mu szczęśliwy żywot wieczny.
Sahak okazał łaskę. Iluzję wyboru.
Z nadania, mam prawo zadecydować o pani losie, pani Garcon. Oferuję życie, protekcję. Otrzyma pani familianta z ramienia rodziny Scaletti, a także ochronę, w zamian za doprowadzenie nas do odbiorcy... dóbr. Podda się pani również pokucie za narażanie tajemnicy wampirów oraz naruszenie mienia innego wampira — powiedział powoli, przy ostatnim wskazując głową na ukochaną. — W przypadku niezgody, otrzyma pani karę Prawdziwej Śmierci, ze skutkiem natychmiastowym.
Kodeks wprawdzie zabraniał zabójstwa własnego rodzaju, ale był mały problem. Spora część wampirów ignorowała jego zasady bez żadnych reperkusji, a wystarczyło, aby jedno prawo było martwe, aby martwy był cały kodeks.

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633

Mina renegatki wskazywała na to, że kobieta spodziewała się tego momentu. Oczywiście, była jeszcze inna opcja, mogli od razu ją unicestwić i kto wie, czy dla obydwu stron nie byłoby to wygodniejsze. W rzeczywistości: nie, nie byłoby, żywe ręce do pracy są lepsze niż ich brak, lecz położona między młotem a kowadłem pani Garcon miała w tej chwili najczarniejsze i najbardziej zgryźliwe myśli.
— Przychodzicie do mojego domu, rościcie sobie prawa do bycia sędziami, a ja nawet nie wiem, kim jesteście ani czy powinnam wam wierzyć. Całe życie spędziłam radząc sobie sama — mruknęła nostalgicznie, trochę jakby sama do siebie. Ze wciąż lekko przechyloną głową wpatrywała się tępo w podłogę, jakby ważąc dane jej opcje. — Bez nadanego mi numeru w rejestrze, bez zakolczykowania jak krowę w trzodzie. Bez drutów. Czy jest sens chronić życie, jeśli w zamian przehandluję wolność? — podniosła brwi.
— Nie wiem, co sobie wyobrażasz o klanach, ale czasy się zmieniają. Pielęgnujesz w sobie niepotrzebnie fatalistyczną wizję — powiedziała sucho Renata. — Potraktuj to jak spis powszechny. Albo urząd pracy. Przychodzą z tym pewne benefity i nie są to ładne metalowe bransoletki.
Staruszka puściła powietrze przez nos.
— O podatkach też tak mówią.
— Opcja z wylądowaniem jako obiekt badań nadal aktualna? — Dracula uśmiechnęła się słodko do Sahaka.
— Dobrze. Pojęłam za pierwszym razem. Powiedzcie mi tylko jedną rzecz, dzieciaki. To, co mnie zmieniło… czy to była krew jednego z was…?

_________________

 
 

I said, "I would never fall unless it's You I fall into"

milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
Wolność. Bardzo obco brzmiące słowo, jednak idea tak bliska Sahakowi. Brak zwierzchnictwa, wspinanie się coraz wyżej i wyżej w hierarchii, aby nie musieć przed nikim odpowiadać. Dla niego było to dużo bardziej korzystne, niż ukrywanie się po kątach, w cieniach i na marginesie. Znał swoje braki, pod kilkoma względami, najbardziej w kwestii technologicznej, nie nadążał. Miał jednak w swoim otoczeniu Constanzę, kogoś kto tłumaczył mu prosto, ale nie jak dla idioty. Problem pani Garcon leżał w influencerze, który postawił nad ich głowami wyraźny dla wszystkich Dzieci Nocy znak, że tutaj coś się dzieje. Jeśli zaś wiedzieli ci, którzy żyli nocą, będą wcześniej czy później wiedzieć również ci, którzy nie należą do mroku. I tacy, którzy mają jeszcze jakiś kompas moralny.
— Nie. Mojego krewniaka. Dlatego podlegasz mojej jurysdykcji — oznajmił zgodnie z prawdą. Nie było sensu kłamać.
Wampir miał bardzo ambiwalentne uczucia wobec starszej kobiety. Była jak zadarta skórka przy paznokciu, wystawała, zadzierała się, krwawiła, bolała, ogólnie przeszkadzała, w gruncie rzeczy stanowiąc jedynie upierdliwą niedogodność, a nie prawdziwą ranę.
I rzeczywiście stanowisz ochronę? — zapytała, trochę z nadzieją, trochę z brakiem wiary i pogardą do całości, zarówno do instytucji prawnych w świecie Nocy, jak i sytuacji bieżącej, z jej domu.
Tak — wampir zaczynał być zmęczony tą sytuacją, wolał przekonać babcię do współpracy prędzej, niż później. Najpierw popsuła im randkę, później humor Constanzie, a na dodatek stanowiła kolejne szczurze dziedzictwo.
To może mnie rozwiążesz, synu?
Constanza mogła zauważyć lekkie zesztywnienie na ostatnie słowo. Mężczyzna rzadko słyszał je w swoim kierunku. Po pierwsze, wampirem nie był od wczoraj, po drugie... No właśnie. Tylko Adonis mówił tak do niego. Nie wyglądał na przekonanego. W końcu bezpośrednio nigdy nie padło potwierdzenie, że będzie współpracować.

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633

Narine wstała z wersalki pierwsza, robiąc niejako za bufor pomiędzy spiętą bestią a niedogodnością, która tego wieczoru nieoczekiwanie stanęła na ich — lub, co gorsza, na jego, jako lidera klanu — drodze. Usłużnie pochyliła się nad krzesłem i zaczęła gmerać za oparciem, jak się po chwii okazało, nie po to, by rozsupłać węzeł, lecz aby wyjąć z torebki małe pudełeczko ze znajomo wyglądającymi fiolkami.
— Nie kręć się, babciu — powiedziała, naśladując ton Eulalie przed chwili, gdy ta nazwała Sahaka "synem", po czym wbiła strzykawkę w szyję staruszki i wcisnęła tłok do samego końca.


***


Weyland został szczegółowo poinformowany o całym zajściu i poproszony o rozpoczęcie obławy na samochód z blachami Everarda Sartre. Auto było zabezpieczone na wszelkie możliwe sposoby, czego najpewniej zupełnie nie spodziewał się Ansel Romilly, odbywający właśnie ostatnią podróż w swoim barwnym, młodzieńczym życiu. Jeszcze zanim nastanie świt, przydarzy mu się tragiczny wypadek, wskutek którego samochód stanie w płomieniach i zmieni chłopaka w szkielet obleczony tłustym popiołem.
Ten luźny koniec dało się odciąć bardzo łatwo. Drugi - niezidentyfikowany mężczyzna przychodzący regularnie po dostawy ludzkiego mięsa i worków z krwią - pozostawał niewygodnym kamykiem w bucie Constanzy. Weyland dostał wyraźne polcenie, że mieszkania Romilly’rego i pani Garcon mają pozostać pod obserwacją przez innego funkcjonariusza, na wszelki wypadek. Spanikowany Ansel pewnie już poinformował nabywcę telefonicznie o kłopotach, ale przezorny zawsze ubezpieczony.
Sama pani Garcon została tymczasem przewieziona do domeny Scaletti, gdzie w ramach wciągnięcia bezkastowej wampirzycy do rejestru Renata i Sahak pobrali jej krew (dużo, dużo, dużo krwi), próbki włosów, profil dentystyczny razem ze szczegółowymi pomiarami rozstawu i długości kłów oraz odciski palców, a w ramach kary za atak na pracownika Constanzy, za rażące narażenie maskarady i atak na Sahaka została osuszona i zamknięta w chłodni na czas nieokreślony. Jeśli coś można nazwać “małą śmiercią”, to kara ta wpisuje się w definicję znacznie lepiej niż orgazm. A gwarancja ochrony? Cóż, gdzie indziej będzie bardziej bezpieczna niż w lodówce pod kluczem…?
To była bardzo długa noc. Wysiadając z auta pod klatką swojej kamienicy, ścigając się z czasem, nim świt zdąży zajrzeć w ich okna, Renata miała wrażenie, że wszystko to, co zadziało się od momentu wyjścia ze spektaklu było jedynie tworem wyobraźni jakiegoś szaleńca. Polnareff mógłby coś takiego wymyślić. Z całą pewnością.
Powinna napisać z tej akcji szczegółowy raport, przyszło jej do głowy. Ale czy na pewno chciała…? Czy naprawdę zależało jej na tym, aby znów tłuc głową w ścianę, by finalnie nic z tego nie mieć? Gdy na szali leżało powodzenie Tigrana i jego dobro, nie miała najmniejszych wątpliwości w wyborze.
Kiedy Sahak przytrzymywał jej drzwi, słyszał, jak jego narzeczona nuci pod nosem:
— Avec les saints et les assassins, les femmes du monde et puis les putains, on ira tous au paradis…




[ KONIEC ]


_________________

 
 

I said, "I would never fall unless it's You I fall into"

milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sponsored content


Strona 4 z 4 Previous  1, 2, 3, 4

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach