Dzień po urodzinach Maurice'a
Obudzili się wyjątkowo wcześnie. Prawdę mówiąc, miała wrażenie, że nie spali w ogóle. Narine poczuła, jak Tigran kręci się w pościeli, próbując wymknąć się z łóżka nie zakłócając jej odpoczynku; każdego wieczora, zanim reszta domowników rozkręcała się do życia, Sahak miał zwyczaj chadzać pływać, póki basen był pusty, a w korytarzach nie było słychać wielu głosów. Ona obróciła się jednak, spojrzała na zegarek. Dostała całusa w skroń i przykaz, żeby jeszcze spać, ale głowę miała tak napęczniałą tępym pulsowaniem, że sen prędko spłynął z jej powiek.
Postanowiła wstać razem z nim i zejść do kuchni, zacząć noc, zrobić mocną kawę. Czarną jak wrota piekieł, gęstą jak magma i słodką jak skurwysyn.
W pokoju Sahaka, w głównym budynku willi, miała schowany komplet ubrań. Rzadko pozwalała sobie na chodzenie w tych samych rzeczach dwie noce z rzędu, nawet jeśli były nadal czyste, nie lubiła od wczesnego wieczora czuć zapachu poprzedniej doby: oparów jedzenia, dymu papierosowego, zwietrzałych perfum. Zresztą jak miałaby wyjść do ludzi w brokatowym kombinezonie z urodzinowej imprezy? Przetarła oczy. Theotokos najmilsza, miała nadzieję, że z przyjęcia nie było wielu zdjęć, na których się znalazła.
Zeszła więc, ubrana elegancko jak zawsze, we wzorzystą sukienkę w starym kroju i gruby, czarny, domowy kardigan do kolan, z przydużymi rękawami. Włosy spięła ku górze i zawiązała na głowie apaszkę, żeby żadne pasemko nie odstawało tam, gdzie tego nie chciała. I wyglądałaby pięknie jak skowronek, jak pani z obrazka, z jakiejś pocztówki z Ameryki lat 50-tych, gdyby nie to, że twarz miała wymęczoną, niedospaną, bez makijażu, z sinymi cieniami pod oczami – no jak nic wczorajsza, na pierwszy rzut oka. Nie ma przebacz.
Ekspres Silvana został rozdziewiczony zaraz po wigilii, od tamtej pory Renata bez skrupułów „rządziła się” nim, oznajmiając tylko przyjacielowi po fakcie dokonanym, że „robiła w nim tę czy tamtą kawę, powinien spróbować takich a siakich ustawień”. Teraz też pierwszym co zrobiła było wyjęcie z szafki kubka i przygotowanie ziaren.
Podczas tej właśnie czynności zastał ją Maurice.