6 XI 2022 - Trinquons à nos erreurs (a.k.a. Netflix & Chill)

2 posters

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633
First topic message reminder :

6 XI 2022
Tuż po TEJ SESJI.


Wraz z drzwiami wyjściowymi zamykającymi się za Mauricem, jakaś część umysłu Renaty też jakby się zamknęła. Zapadła się, zatrzasnęła z głuchym łoskotem w jej klatce piersiowej niby zmurszała klapa w podłodze chroniąca zejścia do piwnicy. Kobieta stała przez chwilę w bezruchu, otoczona ramieniem Silvana, przyciskając rozorane przedramię do klatki piersiowej i tępo patrzyła w stronę korytarza, dając się pochłonąć osobliwej pustce.
Cały ból, cały ten szlam wygrzebany przez syna spychała teraz maniakalnie w głąb siebie, gdzie nie dochodziło światło i gdzie nikt nie mógł zobaczyć brudu jej życia. Nigdy nie sądziła, że pokaże synowi choćby część ze swoich wspomnień, a teraz wybrała te, które stawiały ją w świetle słabości. Czuła się skalana. Wyeksponowana. I kurewsko wprost zażenowana.
Poruszyła się w końcu. Zadarła głowę i spojrzała na Silvana, z jednej strony szukając w nim jakiejś niewysłowionej solidarności, z drugiej zaś lękając się, że w jego ciemnych oczach znajdzie krytykę i osąd. Doskonale wiedziała, że zareagowała zbyt gwałtownie, wyraźnie straciła panowanie nad sobą i uraziła przyjaciela swoim oschłym zachowaniem, nie wiedziała tylko jeszcze, w jakim stopniu spotka się to z reperkusjami w ich relacji.
Była kompletnie zagubiona. Równie dobrze ktoś mógłby położyć ją na stole, rozkrawać i wyciągnąć na wierzch wszystkie flaki żywcem, żeby komentować ich różowość i obłość.
— Daruj, nie chciałam aż tak nabrudzić… umyję się i posprzątam, dobrze?
Renata miała w zwyczaju wypowiadać się autorytarnie, w taki sposób i takim tonem, że brzmiało to, jakby jej słowo było najwyższe i ostateczne, wydłubane w litej skale. Kropką na końcu zdania. Tym razem jednak nie była aż tak pewna siebie, to naprawdę było pytanie o pozwolenie. Jeśli Silvan nie życzył sobie jej pomocy, nie była w stanie się o to sprzeczać, zamierzała to uszanować.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Silvan w przeciwieństwie do Renaty nie wykazywał się dużym konserwatyzmem w kwestii poglądów na pizzę. Wręcz przeciwnie, nie miał zbyt wielkiego problemu w różnymi wariacjami tradycyjnego włoskiego dania, a niektóre z nich doceniał bardziej niż klasyczna wersję. Oczywiście nie omieszkał wspomnieć o tym Renacie, gdy wybierał numer do pobliskiej pizzeri, nawet jeśli od początku planował zamówić taką, która przypadnie do gustu i jemu i wampirzycy. Przy okazji jego chęć do złośliwości wrednie się na nim odbiła, bo gdy pytał obsługującej telefon pracowniczki restauracji, czy mają pizze na grubym cieście, kobieta zrobiła mu wywód, że to jest poważny i dobry lokal, a jak chce jakiekolwiek inne ciasto, niż cienkie, to ma iść do sieciówki. 
Nie wiedział co bardziej poprawiło mu humor. Same surykatki i ich dramaty, czy widok Renaty przeżywającej przygody tychże surykatek. Powoli znowu zaczynał czuć się lepiej po sytuacji z Mauricem. Słowa syna i zmartwienie o niego dalej gdzieś czaiły się w jego głowie i nie szybko miały dać o sobie zapomnieć, ale widać było, że wampir powoli odżywał na nowo, a okropne zmęczenie które jeszcze godzinę temu go nękało, powoli odpuszczało, chociaż dalej najchętniej siedziałby tylko na kanapie, co też zresztą robił.
Spojrzał na nią z mieszaniną rozbawienia i zaciekawienia, wstrzymując głośne parsknięcie śmiechem jedynie na kilka sekund.
- Robiłabyś podobnie? To znaczy, gdybyś była przewodniczką surykatek. - zagadnął, jednocześnie sięgając po swój telefon, bo właśnie przyszlo mu coś do głowy. Było wiele tematów, które chciałby poruszyć z Renatą, skoro już i tak rozmawiali, jak chociażby to że widział ja tańczącą z Sahakiem na balu, czy to że Ida zmusiła go do obejrzenia Gwiezdnych Wojen, a on uznał różne rasy kosmitów za na tyle fascynujące, by potem spędzić dość dużą ilość wolnego czasu na czytaniu o nich. Teraz jednak skupił się na tym, by znaleźć to coś w Internecie, a następnie przeczytać przyjaciółce pierwsze pytanie. - Twój klan surykatek jest pozostawiony bez lidera. Co robisz? - bez dalszych wyjaśnień wskazał ekran swojego telefonu, by Renata wybrała sobie  odpowiedź z kilku możliwych i rozwiązała do końca cały quiz.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633

Pomiędzy jednym kęsem pizzy a drugim, spojrzała na niego z miną niewiniątka.
— Może tak, może nie. Odmawiam zeznań bez adwokata — zażartowała z pokerową twarzą. A kiedy Silvan znalazł w Internecie test i przeczytał pierwsze pytanie, Connie przechyliła się na bok i prawie zawisła na ramieniu przyjaciela. Przeczytała szybko możliwe odpowiedzi. — To pierwsze — orzekła stanowczo. Natychmiastowe przejęcie władzy bez pytania innych o zdanie, tak, zdecydowanie. To brudna robota, ale ktoś musi ją wykonać.
Miała nadzieję, że Silvan nie będzie zadawał więcej pytań pobocznych, ani roztrząsać, czy w rzeczywistości Renata faktycznie zrobiłaby to samo. To była tylko zabawa, oczywiście, lecz w tej chwili, w obecnym punkcie w życiu, w jakim się znajdowała, nie chciała na to odpowiadać, nawet gdyby mężczyzna tylko się z nią droczył. A to dlatego, że owa kwestia leżała odrobinę za blisko jej serca, uwierała całkiem na poważnie.
Przez te długie miesiące, które spędziła w separacji z Sahakiem, Renata bez opamiętania rzuciła się w sprawy zawodowe, jeszcze mocniej zaangażowała się w sprawy klanu Draculi i bardziej zbliżyła do rodziny. Obecność Constanzy stała się bardziej odczuwalna, więcej spraw działało sprawniej, trochę polepszył się dobrobyt i poczucie, że kobieta szczerze o nich dbała, ktoś nad tym wszystkim odgórnie czuwał. To z kolei sprawiło, że w głowie wampirzycy pojawiło się wiele rozważań na tematy samowystarczalności oraz bezpieczeństwa jej rodziny. Problem ten bardzo ją zajmował, chociaż na razie nie potrafiła znaleźć rozwiązania owej kwestii. Z nikim o tym nie rozmawiała, nie zdradzała swoich przemyśleń nawet Silvanowi. I chyba nadal jeszcze nie była na to gotowa.
Specjalnie pospieszyła wybieranie pytań, byle tylko odgonić od siebie te myśli jak natrętną muchę. Wystarczyło, że jej podstawowa, najmniejsza komórka społeczna – czyli ta, na którą składali się ona, Silvan i Maurice – przechodziła właśnie przedziwny kryzys. To nie był dobry moment na rozpoczynanie nowych projektów, najpierw chciała ustabilizować swoje rozwieruchotane życie osobiste.
„Niańczysz miot młodych w pojedynkę, gdy nagle widzisz samca z konkurencyjnego klanu.”
Parsknęła na to.
— Przedostatnie. — „Walić gościa, ignorujesz go, i tak masz już wieloletniego partnera”.
Następne. Na „Twój klan surykatek jest atakowany przez wrogą rodzinę. Co robisz?” odpowiedziała „Jestem liderem, muszę walczyć! Z moimi zadatkami wygramy tę bitwę!”, a na kolejne, czyli „Wygnano cię z rodziny za powicie miotu bez pozwolenia”, po chwili milczenia, z lekko jakby ściśniętym gardłem, wybrała:
— „Nie martwię się o to, mogę sobie założyć własny klan”.
I teraz już tylko czekała, aż Silvan zacznie otwarcie się z niej śmiać.

_________________

 
 

I said, "I would never fall unless it's You I fall into"

milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
W skupieniu zaznaczał wszystkie odpowiedzi Renaty, zupełnie jakby przeprowadzał poważną ankietę w celach naukowych, a nie pomagał rozwiązać głupi quiz o surykatkach. Skłamałby, gdyby powiedział, że jej odpowiedzi bardzo go zdziwiły, zwłaszcza gdy usłyszał o tym, jak bez wahania zostałaby przywódczynią klanu i walczyłaby z wrogim klanem surykatek i chociaż na to drugie odpowiedziałby tak samo, nawet i przy swoim spokojnym usposobieniu, Silvan rzuciłby się do obrony rodziny, gdyby pokojowe rozwiązania zawiodły, tak przy tym pierwszym daleko mu było do podejścia Renaty. Bycie liderem wydawało mu się strasznie przytłaczające i nie na jego nerwy, chyba że chodziło o kierowanie badaniami naukowymi, ale to było zupełnie coś innego. W laboratorium niemal zawsze doskonale wiedział co robić, a w innym aspektach życia… No cóż. Jak się dzisiaj dowiedział nawet podczas wielkiej kłótni rodzinnej, wolał przyjąć bardziej pasywną rolę. Czy mu to przeszkadzało? Chyba nie. Czy chciałby potrafić powiedzieć i zrobić w takich sytuacjach więcej? Może. Tak. Chyba tak.
- Dobra odpowiedź - skomentował ostatni wybór wampirzycy. - Jakby jakiś klan mnie wygnał i to za coś takiego, to byłby to ich problem, nie mój. 
Parsknął śmiechem widząc wynik quizu i pokręcił głową z pewna dozą niedowierzania.  No i niech ktoś mu wskaże drugą taką wampirzycę, której udałoby się dostać w teście ulubioną surykatkę i to jeszcze odpowiadając zgodnie z prawdą na pytania. 
- Chyba już wiem kogo powinni wziąć do kolejnego sezonu jako liderkę stada - zażartował, wciąż nie mogąc uspokoić śmiechu, po czym poprawił koc na swoich kolanach i spojrzał na kobietę z pewnym błyskiem w oku, który sugerował, że właśnie powie coś, za co może jej trochę podpaść, ale zupełnie się tym nie przejmuje. W końcu ta sprawa zastanawiała go już od paru dni i miał nawet się jej o to zapytać przez telefon, ale potem zajął się pracą i przypominał sobie o tym jedynie w godzinach, w których nie wypadało mu dzwonić, chyba że znowu trafiłoby mu się spontaniczne ugryziecko, potocznie też zwane kolejnym potencjalnym szerszeniem. 
- A skoro już o partnerach mowa - zaczął biorąc kawałek pizzy, jakby nigdy nic. - Twoje tango z Sahakiem na balu było godne podziwu. - Jego wzrok był pełny wyczekiwania i ciekawości. Chociaż cenił prywatność dwójki przyjaciół i nie pytał wprost o powody ich rozstania, tak przez ten rok naprawdę liczył, że w końcu przestaną się unikać.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633

Całkiem prawdopodobne, że właśnie dlatego stanowili taki udany duet: byli podobni do siebie w kwestiach fundamentalnych, tam, gdzie wypadało się zgadzać, aby móc przeć w tym samym kierunku i się przy tym nie pozabijać, a odmienni tam, gdzie było to wskazane, aby dobrze się uzupełniać jakościami. Renata i Silvan mieli za sobą bardzo długą historię partnerstwa w różnych jego aspektach, od przygodnych dyskutantów, przez kooperatywnych myślicieli, konstruktywnych krytyków, dobrodusznych rywali, wreszcie po poważnych współpracowników (zespół wprost idealny, wystarczy tylko spojrzeć w jak udany sposób i jak zgodnie spierdolili rodzicielski taniec i „zrujnowali ich biednemu synowi psychikę”, nie ma chuja we wsi). Gdyby znowu byli w szkole podstawowej i wybrano by ich do klasowego samorządu, Renata mogłaby zostać przewodniczącą, a Silvan – jej zastępcą, kimś, od kogo wprawdzie nie oczekuje się ani nie wymaga bycia twarzą kampanii czy projektów, a do kogo gospodarz jako do pierwszego leci po radę, bo najlepsze rzeczy wychodzą wtedy, gdy obydwoje pracują razem w komitywie. Tam, gdzie królował on, ona bez zastrzeżeń ustępowała mu pola. Jak w grze wideo, w której możesz przeskakiwać pomiędzy dwiema postaciami gdy sytuacja tego wymaga.
Renata nadal uważała, że wejście, jakie zafundowali sobie na bankiecie Scalettich, było w opór stylowe. Wtargnęli tam jak mafia, z „rodzicami” na czele. Brakowało tylko kaszkietów z żyletkami w daszkach. Może niedoszli państwo Zimmermann już od dawna nie byli parą, ale wciąż byli solidnymi partnerami, zwłaszcza w przewodzeniu ich własnemu, małemu stadku surykatek.
Mała, wyrachowana bladź powtórzyła sama po sobie z udawanym niedowierzaniem, zanim sama parsknęła śmiechem. — Nie, nie chcę tam grać. Namiętne żucie skorpionów mnie obrzydza.
Sięgnęła po kartonowy kubeczek Coca-Coli i siorbnęła przez trochę już rozmiękłą, papierową słomkę. I wtedy, kątem oka, zauważyła ten łobuzerski błysk w oku u Silvana. Uniosła brwi w niemym pytaniu, czy ma jakiś problem. Siorb.
Prawie się rozkaszlała. PRAWIE. Tylko że zamiast ją zawstydzić, wprawić w zakłopotanie, Silvan wywołał tymi słowy rozbłysk wdzięczności na jej twarzy.
— Naprawdę? — upewniła się trochę podejrzliwie. — Dobrze wyglądało z zewnątrz?
Dzięki temu, że Silvan spolegliwie zgodził się zatańczyć z nią jako pierwszy, Renata nabrała animuszu. Poczuła, że nie jest sama, że ma obok siebie kogoś, kto ją wspierał, kto mógł jej służyć ramieniem, a jednocześnie palnąć w głowę, gdyby próbowała zrobić coś skrajnie durnego. Ufała mu. Natomiast kiedy porwała do tanga Sahaka – och, wtedy wszystko inne przestało się liczyć. Nawet tempo odmierzała biciem własnego serca, wewnętrznym kosmicznym zegarem, bardziej niż muzyką. Był tylko on, jego gniewne oczy, próbujące ją odstraszyć, odegnać, jego wykrzywione przez wewnętrzną walkę usta. Intymna bliskość, nie do osiągnięcia od prawie roku, i poszetka pachnąca piankami, jej własnymi perfumami. Wtedy nie miała czasu ani miejsca w głowie, żeby zastanawiać się, jak wyglądała, czy była wystarczająco zjawiskowa, czy udało jej się wypaść profesjonalnie i czy ktokolwiek w ogóle na nich patrzył.
Musiało dobrze wyglądać. Musiało. Nie dawała sobie innych opcji.
Czując, że przyjaciel nie zamierzał wycofywać się rakiem, zwiesiła głowę i wyznała cicho, znowu opuszczając przed nim wszystkie swoje obronne mury:
— Bardzo się bałam, wiesz…? Naprawdę bardzo.
Coś mu mówiło, że nie chodziło jej o to, jak ostatecznie wypadł taniec i jego wizualne walory.

_________________

 
 

I said, "I would never fall unless it's You I fall into"

milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
- Oczywiście. Nie wiem, jakim cudem miałoby wyglądać inaczej - zapewnił ją zgodnie z prawdą, bo no cóż, Sahakowi i Renacie taniec wychodził tak samo dobrze, jak ukrywanie swojej relacji, przynajmniej według niego, chociaż podobno nie był dobrą osoba to oceniania tego, czy romantyczna relacja między daną parą jest widoczna, czy też nie. Ostatnio na przykład, na etapie oglądania Mrocznego Widma, zupełnie nie załapał, że Padme i Anakin mają się ze sobą zejść w przyszłości, ale mogła to być też kwestia tego, że nie spodziewał się, że ta komiczno-tragiczna historia miłosną z morderstem i podrywem na piasek w roli głównej, rozpocznie się od spotkania 9-latka z 14-latką, zwłaszcza, że przecież chodziło o dwójkę ludzi.
Domyślał się, jak trudne musiało być to dla Renaty. Oczywiście nie ze względu na sam układ taneczny i jej chęć pozostania perfekcyjną w każdej sytuacji, ale przez jej obecną relację z Sahakiem. Nie wiedział, czy jakkolwiek rozmawiali ze sobą przez ten rok, ale przecież głupi nie był i szybko dodał dwa do dwóch, gdy zaczęli siebie unikać. 
Na wyznanie Renaty nachylił się nad papierową torba, w której dostarczono resztę jedzenia i wyjął jedno z zamówionych przez nich dużych ciastek, na które najwyraźniej nie żałowano kawałków czekolady. 
- Ale dałaś radę - powiedział, wręczając jej słodką przekąskę. - I co teraz? Znowu rozmawiacie? - Po cichu liczył, że nie tylko ze sobą ponownie rozmawiali, a postanowili też dać sobie kolejną szansę, lub przynajmniej rozważali taką możliwość. 
W tle zaczęła grać nagle przedramatyzowana muzyka, gdy dwie grupy surykatek rzuciły się na siebie w szaleńczej walce.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633

— Mhmm. Staramy się — doprecyzowała. Póki co przypominało to nieporadne próby stawiania pierwszych kroków przez nowo narodzone kopytne, a momentami wręcz spacer po polu minowym, chociaż to drugie bynajmniej nie dlatego, że jedno działało drugiemu na nerwy i obawiali się jakiejś kłótni o byle głupoty; to ich własny strach stał im na przeszkodzie, strach przed zranieniem drugiej osoby, przywołaniem makabrycznych wspomnień. Było w tym bardzo dużo nadmiernej ostrożności i braku zaufania we własne siły. — Trochę ułomnie to idzie… ale idzie.
Sięgnęła po swój telefon. Może powinna do niego napisać? Nie byli dziś co prawda umówieni, tym razem sprawy rodzinne nie przeszkodziły im w schadzce, ale musiała na nowo przyzwyczaić się do tego, że mogła dzielić się z Sahakiem elementami swojej codzienności, teraz już nic jej nie powstrzymywało. Wystukała wiadomość: „Jak mija Ci wieczór? Miałam mieć kilka spotkań, ale anulowałam. Maurice jest na nas bardzo zły. Próbujemy z Silvanem rozpracować sytuację. Mam wrażenie, że ostatnio wszystko sypie mi się w rękach, psuję tak wiele rzeczy wokół siebie”. Przeczytała jeszcze raz, pomyślała chwilę i koniec końców, z gulą w gardle i poczuciem wstydu, usunęła ostatnie zdanie.
— Rozmawiam z Sahakiem, rozmawiam z Carol — powiedziała cierpliwie, jakby była coachem i sama siebie chciała podnieść na duchu pozytywną afirmacją. — I z synem też będę rozmawiać. Naprawię wszystko. To jeszcze będzie mój rok, zobaczysz.
Wysłała SMS, przejrzała na szybkiego notyfikacje z kalendarzy i innych aplikacji-przypominajek, sprawdziła szybko na maila. Nie zamierzała w nie nurkować, po tym pobieżnym wglądzie znów zablokowała telefon i położyła go przy swoich kolanach.
— Silvanie...? Możemy jednak pooglądać coś głupszego? — poprosiła. — Przełączysz na History Chanel? Tam na pewno lecą „Starożytni Kosmici” albo coś… Surykatki za bardzo celują w moje uczucia plemienne — parsknęła.
Kiedy Silvan skakał po kanałach, Renata przechyliła się w bok i bez żadnych więcej słów oparła głowę o jego ramię. „Wypijmy za błędy”, pomyślała, i siorbnęła przez rozmiękłą słomkę.



[ KONIEC ]



_________________

 
 

I said, "I would never fall unless it's You I fall into"

milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sponsored content


Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach