Liczba postów : 1182
First topic message reminder :
Listopad zasnuł niebo ciemną płachtą nocy. Jedyny moment, by cieszyć się, że czas Dzieci Nocy trwał o wiele dłużej niż w inne dni. Nie musiało więc być nie wiadomo jak późno, by wyjść ze swej pieczary i ruszyć w trasę. Znała się na tyle, by nie próbować nawet przyjeżdżać własnym pojazdem, bo rzeczy, o których miała dzisiaj mówić bolały nadal mimo tylu lat. Wybór był więc jasny, metro i reszta spacerku. Spacerku, który pozwolił wyrównać bicie serca, dopalić grzecznie dwie fajki, zanim przyjdzie jej odwiedzić tego, któremu była winna tak wiele.
Jakaś część niej, ta bardziej tchórzliwa, nie chciała wcale tego robić. Chciała zawrócić, wymigać się, użyć wymówki. Ale to była bardzo niewielka część, bo dziewczyna zdawała sobie sprawę, że milczy zbyt długo. Zbyt długo ukrywa prawdę o tamtych wydarzeniach, zbyt długo miała czelność unikać spojrzeń i pytań. Nawarzyła piwa, gorzkiego, które teraz musiała wypić. Nie sposób było nadal nie odczuwać winy, bez względu na wszystko, ale teraz po prostu ten ból był lżejszy. Bardziej ćmiący, niż szarpiący potrzaskaną duszę, teraz mogła jakoś z tym żyć. A może, może któregoś dnia zdoła jej wybaczyć. Zresztą... łatwiej jest wybaczyć martwym niż żywym, czyż nie? Wiadomość Doktorka była jasna. Nie zostało jej zbyt wiele czasu, każdy dzień przybliżał ją ku nieuchronnemu... I chyba jeszcze nigdy nie była tak spokojna. Przez lata próbowała to cofnąć, a teraz? Teraz chyba przyszło jej się pogodzić ze wszystkim. Jednak zanim będzie mogła w spokoju pójść do szalonego naukowca, musiała podomykać to, z czym zwlekała tak bardzo.
Zatrzymała się na chwilę przed domem Wiatru. Przez chwile miała uczucie deja vu, gdy kiedyś w podobny sposób stawała przed kamienicą w Anglii. Równie zrezygnowana, ale ciesząca się z towarzystwa kogoś bliskiego. Teraz było tak samo... Jeden krok, drugi. W końcu stanęła przed drzwiami, grzecznie używając dzwonka, by przywołać właściciela. Wiedziała, że to będzie ciężka rozmowa. Pod wieloma względami. Ale teraz jakoś łatwiej było jej to przełknąć. Może dlatego, że zrozumiała, że irracjonalnych zachowań nie da się wyjaśnić, bo takie właśnie są. Niewytłumaczalne. I każdy miał do nich po prostu prawo.
@Louis Moreau
_________________
Listopad zasnuł niebo ciemną płachtą nocy. Jedyny moment, by cieszyć się, że czas Dzieci Nocy trwał o wiele dłużej niż w inne dni. Nie musiało więc być nie wiadomo jak późno, by wyjść ze swej pieczary i ruszyć w trasę. Znała się na tyle, by nie próbować nawet przyjeżdżać własnym pojazdem, bo rzeczy, o których miała dzisiaj mówić bolały nadal mimo tylu lat. Wybór był więc jasny, metro i reszta spacerku. Spacerku, który pozwolił wyrównać bicie serca, dopalić grzecznie dwie fajki, zanim przyjdzie jej odwiedzić tego, któremu była winna tak wiele.
Jakaś część niej, ta bardziej tchórzliwa, nie chciała wcale tego robić. Chciała zawrócić, wymigać się, użyć wymówki. Ale to była bardzo niewielka część, bo dziewczyna zdawała sobie sprawę, że milczy zbyt długo. Zbyt długo ukrywa prawdę o tamtych wydarzeniach, zbyt długo miała czelność unikać spojrzeń i pytań. Nawarzyła piwa, gorzkiego, które teraz musiała wypić. Nie sposób było nadal nie odczuwać winy, bez względu na wszystko, ale teraz po prostu ten ból był lżejszy. Bardziej ćmiący, niż szarpiący potrzaskaną duszę, teraz mogła jakoś z tym żyć. A może, może któregoś dnia zdoła jej wybaczyć. Zresztą... łatwiej jest wybaczyć martwym niż żywym, czyż nie? Wiadomość Doktorka była jasna. Nie zostało jej zbyt wiele czasu, każdy dzień przybliżał ją ku nieuchronnemu... I chyba jeszcze nigdy nie była tak spokojna. Przez lata próbowała to cofnąć, a teraz? Teraz chyba przyszło jej się pogodzić ze wszystkim. Jednak zanim będzie mogła w spokoju pójść do szalonego naukowca, musiała podomykać to, z czym zwlekała tak bardzo.
Zatrzymała się na chwilę przed domem Wiatru. Przez chwile miała uczucie deja vu, gdy kiedyś w podobny sposób stawała przed kamienicą w Anglii. Równie zrezygnowana, ale ciesząca się z towarzystwa kogoś bliskiego. Teraz było tak samo... Jeden krok, drugi. W końcu stanęła przed drzwiami, grzecznie używając dzwonka, by przywołać właściciela. Wiedziała, że to będzie ciężka rozmowa. Pod wieloma względami. Ale teraz jakoś łatwiej było jej to przełknąć. Może dlatego, że zrozumiała, że irracjonalnych zachowań nie da się wyjaśnić, bo takie właśnie są. Niewytłumaczalne. I każdy miał do nich po prostu prawo.
@Louis Moreau
_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!