I was pulled right out of the sea / And the salt, it never left my body

2 posters

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
parter, sala wystawowa
ca. 21:30

Mieszczący się w dzielnicy Temple lokal nie należał do najbardziej wystawnych z zewnątrz. Przy głównej ulicy, na parterze, pozwalał przechodniom zaglądać do środka przez wielkie, szklane witryny. Tego wieczoru światło w SAPHIRze było przyćmione, przypominając bardzo światło świec, białe ścianki działowe, na których wisiały zwykle dzieła różnych artystów, zostały ogołocone, a sam lokal zdawał się  pusty. Nie było typowej obsługi na wernisaż ani managerki czy też okresowych pracowników, na przykład nauczycieli różnych form sztuki, którzy prowadzili warsztaty na wyższych piętrach nocnej galerii. Na drzwiach do galerii została powieszona elegancka plakietka:
L'événement est clos
Je suis désolé

Nocna Galeria, jak niektórzy określali cały przybytek, chociaż była to nazwa nieformalna, nie wzbudzał podejrzeń ludzi. Pomimo późnych godzin funkcjonowania warsztatów i otwarcia samej galerii sztuki, Dzieci Nocy były jedynie klientelą lokalu, wszyscy pracownicy należeli do ludzkiej obsługi, włączając w to managerkę, która koordynowała projekty, tematykę wystaw, zawierała kontakty z nowymi artystami, sprowadzała dzieła do Paryża i zarządzała działem kadr, marketingu i całą resztą tego grajdołka. Nawet ona nie wiedziała, że Sahak nie jest człowiekiem, a wieczorne spotkania zrzucał na karb swojej pracy. Obojgu odpowiadał ten układ, zwłaszcza że świat artystyczny i tak działał nocą.
Przestrzeń w galerii nie miała zapachu, niemal dosłownie. Systemy tworzące najlepszą atmosferę dla dzieł sztuki, farby i płótna, filtrowały powietrze, dostosowywały temperaturę oraz wilgotność, aby zapewnić obrazom optymalne warunki bytowania. Dlatego też wyższa temperatura wilkołaków natychmiast uruchamiała obniżanie temperatury i cichy szum dawał znać o obecności jakiegoś nadnaturalnego z tej rasy. Teraz był nieco zagłuszony przez bardzo cicho snującą się muzykę, zapętloną w jeden utwór. Światło prowadziło labiryntem cienkich ścianek, na sam tył SAPPHIRu, gdzie na białej ścianie zawieszono L'Eau mystérieuse Ernesta Biélera.
Jedynie dzieło w całej galerii.
Przed nim, na ławeczce, białym nowoczesnym bloku, siedział ojciec Sahak Darbinyan, jak zwykle odziany w kir, w pozie przypominającą rzeźbę Le Penseur Rodina, lecz jego wzrok nie był skierowany w dół, lecz ku kontemplacji obrazu. W przeciwieństwie do balu nie był ubrany bardzo formalnie. Na czarną koszulę ze stójką nałożył sweter w tym samym kolorze, wełniany, z pięknymi warkoczami, pasujący do garniturowych spodni i sztybletów. Na serdecznym palcu lśniło coś, co przy pierwszym spojrzeniu wyglądało jak obrączka, lecz dla doskonałego wzroku Dzieci Nocy od razu odróżniało się, jako różaniec, z dziesięcioma wypukłościami do odmawiania Ave Maria i krzyżykiem, wygrawerowanym na powierzchni.

@Marcus Wijsheid

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
Pod galerię przyjechał swoim Chevroletem Camaro. Ubrał się w elegancki materiałowy garnitur, z kieszonki wystawał łańcuszek, podpięty jednym końcem do kamizelki tuż nad drugim guzikiem, drugi zaś koniec wieńczył mały, złoty zegarek kieszonkowy. Po zaparkowaniu naprzeciw galerii wysiadł z samochodu i zerknął na zegarek. Przed czasem, jeszcze 10 minut, dobrze. Wyciągnął papierośnicę a z niej jednego papierosa. Odpalił go i powoli zaciągnął się, wpuszczając ciepły dym do płuc, po chwili wypuścił go z delikatnym sykiem. Po spaleniu papierosa wyrzucił go do pobliskiego kosza na śmieci. Spojrzał na zegarek, Jeszcze dwie minuty. Poprawił i tak nienagannie wyglądającą marynarkę i wziął z samochodu aktówkę. Ruszył do drzwi Galerii, do środka wszedł minutę przed umówionym spotkaniem. Nie za szybko, aby gospodarz nie czuł się źle, ani nie za późno, aby nie poczuł się znieważony. Pomyślał. No cóż, zastanawiał się, czego Mężczyzna oczekuje i skąd taki akurat pomysł na spotkanie.

Sama galeria robiła wrażenie dość profesjonalnej. Nastrojowa muzyka dodawała uroku. Ruszył kierowany światłami, Zdziwiły go odrobinę puste ściany, ale co on tam wiedział, nie znał się na sztucę. Nigdy nie była jego pasją. Gdyby odbywała się tu wystawa broni, to byłby bardziej zainteresowany, w końcu był prostym wojownikiem, który w zawierusze historii został kimś na kształt wodza. Gdy dotarł na tyły galerii dostrzegł samotnie siedzącego Sahaka oraz samotnie wiszący obraz.

Podszedł do mężczyzny i stając obok niego, spojrzał na obraz. - Dobry wieczór. - Wyciągnął do mężczyzny rękę - Cały czas zastanawiam się, czemu zawdzięczam tak, niespotykane zaproszenie. - spojrzał na mężczyznę z delikatnym uśmiechem na twarzy. Przeszywające spojrzenie, jednak niewiele miało wspólnego z życzliwością płynącą ze słów Marcusa. Niebieskie zimne oczy skierowane były wprost w oczy Sahaka, analizując każdy skurcz mięśnia, każde zachowanie jego towarzysza dzisiejszego wieczoru.



_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
Flegmatycznie przeniósł wzrok na Prawdziwego Alfę, chwilę zawiesił spojrzenie na dewizce zegarka. Nadal nie odzyskał swojego i czuł ukłucie tęsknoty, gdy sobie o nim przypominał. Miał go od prawie dwóch stuleci, a zaznajomiony z biedą i tym, że jest nocnym podróżnikiem po świecie, kochał te przedmioty, który nosiły nostalgię, będąc jednocześnie łatwym do zabrania ze sobą na krańce świata. W Paryżu zasiedzieli się zdecydowanie za długo, czuł to w kościach.
Dobry wieczór — przywitał się i wskazał dłonią miejsce obok siebie, żeby Marcus nie stał jak kołek nad nim. — A dlaczego nie? Co nas powstrzymuje przed delektowaniem się światem i jego pięknem? Najlepsze dzieła przemawiają intymnie do nas, nawet jeśli zostały świadomie stworzone, aby mówić prywatnie do setek innych osób. Przybyła dzisiaj rankiem, więc idealna okazja, aby móc się przyjrzeć jej w spokoju. Niestety, tylko mnie odwiedza, a rankiem dołączą na ścianach inne części wystawy. Za miesiąc musi powrócić do swojego domu.
Na twarzy Sahaka pojawił się melancholijny uśmiech, mina kogoś, kto wspomina coś pięknego.
Jest pewna rzecz, która doprowadza mnie do wściekłości — powiedział, nie odwracając wzroku do obrazu. Światło przestrzeni pięknie malowało jego twarz złotymi odcieniami, przypominał nieco greckie statuy Posejdona, z elegancko zarysowaną rzeźbą ramion, dzierżących trójząb oraz włosami nieco rozwianymi morską bryzą. — Ludzie, którzy mają czelność nazywać wanilie zwykłym smakiem. Delikatną orchideę, która trzeba zapylać ręcznie, aby wydała na świat swój owoc, wartą swojej wagi w złocie. Kapryśny, czarno-kremowy klejnot ameryki. Niech pan sobie wyobrazi, szanowny Radny… Nie, przypomni. Oboje znamy świat bez wanilii. Żadnych blondies, crème brûlée, aksamitnych nowojorskich serników, żadnych jabłeczników à la mode. Płaski smak czekolady bez wanilii, aby wydobyć głębię z kakaowca i deserów, ciastek. Baza wielu perfum światowej sławy. Wszystko to zamknięte w kilku ziarnach.
Mówił, patrząc cały czas na obraz. Nie analizował reakcji wilkołaka. Nie analizowały je kamery, skierowane na obraz, tak, aby nie ujmować odsuniętej ławeczki, a jedynie ewentualnego złodzieja. Sahak lubił prywatność we wszystkich zakresach. Postukał palcami dolną wargę, po czym nieco się wyprostował, kierując swój tułów w stronę radnego. Ciężkie powieki i naturalnie opuszczone kąciki ust układały jego twarz w arogancką minę, nieco znudzoną, nawet jeśli to nie była jego intencja. Takie rysy twarzy.
Skoro wasze serca tańczą do tej samej muzyki, dlaczego nie uczyniłeś jej swoją?

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
Widząc, jak ten podniósł wzrok na Marcusa i jak zatrzymał się na zegarku, uśmiechnął się delikatnie. Ktoś tu ma sentyment do drobiazgów? Warto zapamiętać. Zanotował w pamięci to, że mężczyzna nie podniósł się z miejsca, jak wymagała tego etykieta. Rozpiął dolny guzik marynarki i usadowił się obok Sahaka. Teczkę położył po swojej lepiej stronie, tak by ta leżała pod ręką. - Piękno to pojęcie bardzo subiektywne, To co dla ciebie będzie dziełem sztuki dla mnie może okazać się jedynie kolejnym obrazem na ścianie. To, co dla mnie okazałoby się dziełem sztuki, dla ciebie może być zwykłym barbarzyństwem. - Odpowiedział, skupiając uwagę na obrazie. - piękność jest formą geniuszu, piękność jest czymś więcej niż geniusz, gdyż nie potrzebuje komentarza. - dodał. - Dalej nie odpowiada to jednak na moje pytanie. Dlaczego Akurat mi przypada zaszczyt oglądania tego obrazu? Dlaczego wybrałeś akurat mnie na towarzysza swojej degustacji?


- Widzisz, i tu natrafiamy na coś, co może nas poróżnić, bo widzisz, nie rozumiem fascynacji ludzkim jedzeniem. Po co fascynować się czymś, co nie zaspokaja w żaden sposób naszych potrzeb. Widzisz z mojej perspektywy, a jestem urodzonym wilkiem, ludzka strawa nigdy nie miała znaczenia. Rozumiem doskonale, że wy zrodzeni dla nocy przez ugryzienie, możecie pamiętać o ludzkich pokarmach. Stary nawyk, uczta dla duszy, uczta dla zmysłów. - odpowiedział zerkając na Sahaka. Widział jak ten subtelny gest, który mógł swiadczyć o zamyśleniu i ewentualnej decyzji nad kolejnym tokiem rozmowy. Słysząc pytanie Sahaka, zastanowił się krótką chwilę. - Kogoś konkretnego masz na myśli? - Uśmiechnął się, patrząc mężczyźnie w oczy. Nie odwrócił wzroku.



   
  

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
Musi być zawsze powód? — zapytał Sahak. — To bardzo kapitalistyczne podejście. Masz jednak rację, Radny. Przypomina mi o nas. Wpatrzeni w siebie samych, w taflę, która nie pokaże nam nic nowego. Moja percepcja ciebie, panie Wijsheid jest odbiciem moich własnych cech i przekonań. Trudno dostrzec to, co w środku, gdy nasze maski są wszystkim, co widzimy, tak długo, że zdają się nam prprawdą. Rzecz więc nie leży dla mnie w tym, co ktoś lubi na poziomie subiektywnym, a jakie emocje wyzwala. Pejzaże z hoteli są ładne, właściwie każdemu się podobają, lecz nawet obrzydzenie i konfuzja są lepsze niż absolutne wypranie zmysłów poprawnością.
Pokiwał głową, po czym wrócił do kontemplacji obrazu. Nie wydawał się spięty w żaden sposób, zupełnie inaczej niż podczas balu wydanego na końcu października, zupełnie jakby w jego życiu coś się zmieniło i ujęło z jego barków.
Nigdy nie rozumiałem decyzji Adonisa, aby pchnąć mnie w rolę dyplomaty. Zwłaszcza teraz. Obyczaj się zmienia, przez ostatnie stulecie zmienił się nie do poznania. Zasady które dyktują moje życie, mogą brzmieć przestarzale. W moim mniemaniu, gdy oddaje się komuś swoje ciało i duszę, w tej jedności składa się przysięgę oddania. Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie jest bezwstydna, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego. Trudno mi jest więc zrozumieć twoje intencje wobec mojej córki. Radna Selena zapewnia mnie o tym, że moje podejrzenia są niesłuszne i pragnę wierzyć, że rzeczywiście odczuwasz prawdziwie wobec niej. I wobec mojej córki. Chciałbym lepiej zrozumieć tę wielowymiarową miłość. Mnogą? Brakuje mi słów we francuskim. [b]
Oparł dłonie o brzeg ławki
— [b]Daję mojej córce wolność we wszystkim, również w ponoszeniu konsekwencji swoich działań. Wolna wola jeśli mogę. Troska nadal we mnie mieszka, chociaż Tahira lubi porównywać mnie do Stwórcy Niebieskiego, daleko mi do Niego i jego wszechobecnego milczenia. Rapoty, obraz, to wszystko preteksty do zapytania o twoje zamiary wobec niej, Radny. Obowiązuje mnie tajemnica spowiedzi.

Dodał po krótkim wahaniu.

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
- Wybacz bezpośredniość, ale przez przeszło 70 lat, nie zaprosiłeś mnie ani razu do swojego gniazdka. Nie powiesz mi również, że nie wiedziałeś o moim istnieniu, gdyż jestem jednym z głównych założycieli Sojuszu. Więc tak musi być jakiś powód. - spoglądał Sahakowi w oczy, na jego twarzy cały czas wisiał delikatny uśmiech, a w oku można było dostrzec charakterystyczny błysk. - To zdejmij swoją maskę Sahaku Darbinyan - Słowa wypowiedziane cichym tonem, miały w sobie pewną stanowczość. - Zdejmij maskę, a przekonasz się, jak bardzo się od siebie różnimy. Samolubne patrzenie we własne odbicie i zadufane ego, czy udawanie kogoś, kim się nie jest, to nie mój sposób patrzenia na świat. - spojrzał na obraz i pokiwał chwilę głową. - Obraz jak obraz, kolejne malowidło na ścianę. Większa wartość mają dla mnie portrety i zdjęcia. Obrazy, które niosą za sobą bagaż emocjonalny. Obrazy, które przedstawiają wspomnienia, osoby, które znamy, bądź mieliśmy szansę znać. Czy takie obrazy nie są piękniejsze? Skrawek historii zawieszony w jednym ujęciu. Skrawek duszy wyrwany z naszego ciała, zawieszony na ścianie.

Z uwagą słuchał kolejnych słów mężczyzny - A więc o to chodzi - uśmiechnął się, kręcąc delikatnie głową. Wspomnienie o Selenie wywołało wewnętrzny gniew, w końcu wciąż pamiętał co Sahak powiedział, i co zarzucił mu czy Selenie, podczas balu. Przez chwilę walczył ze sobą by odpowiedzieć w należyty mu sposób, jednak nie zrobił tego. Uznał, że ta kwestia mimo wszystko, powinna zostać wyjaśniona miedzy Selną a Sahakiem. Ani ciało ani twarz Marcusa nie pokazała jednak nawet cienia złości która na sekundę czy dwie szarpnęła jego umysłem. Ja bym mu zajebał warknął Wilk, w głowie Marcusa. Wiem, dlatego ja jestem teraz u góry sterów, odpowiedział również w umyśle Marcus do Wilka.
- To może jak chcesz ze mną porozmawiać jak zatroskany ojciec, co doskonale rozumiem, skończmy z tymi alegoriami i woalem pięknych słów. - odpowiedział odwracając głowę do Sahaka. - Chcesz wiedzieć, co łączy mnie i Tahirę? - zaśmiał się cicho - Dlaczego sam jej nie zapytasz? - spojrzał mu głęboko w oczy - Tahira jest mi droga i niepodważalnie ważną dla mnie osobą. Myślę jednak, że to jaka relacja nas łączy, to jednak nie twoja sprawa. - spojrzał przed siebie, zastanawiając się nad tym chwilę. - Ale masz rację, To co łaczy mnie i Tahirę, a to co łaczy mnie i Selenę to zupełnie dwie różne sprawy. - znów odwrócił głowę w stronę Sahaka, a delikatny uśmiech znikł, ustępując miejsca poważnej mimice. - Mogę jednak zapewnić cię, Jak Ojciec, Ojca, że krzywda żadna z mojej ręki jej się nie stanie. Mało tego, jeśli kiedykolwiek usłyszałbyś, że ktokolwiek wyrządził jej krzywdę, zadzwoń do mnie. Z przyjemnością zapoznam tego delikwenta z moją mniej uprzejmą osobowością. - uśmiechnął się, a Sahak mógł wyczuć, że słowa Marcusa, to nie są słowa rzucone na wiatr.

Słysząc kolejne słowa Sahaka zaśmiał się serdecznie - Obawiam się, że gdybyś próbował nawet, ograniczać jej wolność sądzę, że stanęłoby na próbach. Tahira.. - zamilkł na chwilę, rozważając kolejne słowa. - Tahira to wolny ptak, który lubi szybować własnymi, sobie znanymi ścieżkami. Kim, że jestem, żeby ją ograniczać. Nie mógłbym, nie wyrządzając jej tym samym krzywdy. Jedno zaś mogę ci obiecać, z mojej strony krzywda żadna jej nie dotknie. Moim jedynym planem wobec niej jest widzieć jak najczęściej jej cudowny uśmiech i ten charakterystyczny błysk radości w jej pięknych oczach. To jest moim celem. - W jego głosie dało się wyczuć ponownie pewną stanowczość i zapewnienie, że nie są to słowa rzucone na wiatr.




  

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
Cały czas głos Sahaka pozostawał miękki. Trochę koci. Może był odrobinę urażony, ale kto w tym układzie nie był. Marcus, bo oskarżono go o przymioty, których nie miał, Selena, bo Sahak zasugerował, że jest słabym ogniwem ze względu na mylne reakcje niewerbalne. Najeżył się przez ostatni rok, a kolce nadal wystawały na grzbiecie, chociaż bardzo starał się opanować paranoję.
Nocny Wędrowiec potrzebował przemieścić się po nieboskłonie.
Zwyczajnie zdziwiło go zachowanie Seleny, jedna z najważniejszych osób na świecie, trzymająca we władzy relacje pomiędzy rodzinami, próbująca zniknąć w półmrokach sali balowej. Odebrał to jako próbę umknięcia Marcusowi, zapominając, ile razy sam miał ochotę rzucić się z balkoniku, stylem Thomasa, byle uwolnić się od cierpień sztywnej socjety. Raz etykieta była, raz jej nie było, meandry, relacje… Tahira radziła sobie z tym znacznie lepiej. Oczywiście Raisa akurat teraz musiała ruchać się bez zabezpieczenia i objawić to światu na balu podczas imprezy. Patrzcie, mój facet się we mnie spuścił, będziemy mieć bąbelka. Same kłopoty z wysłaniem ich daleko od Hanibala, w bezpieczne miejsce.
Nie noszę masek, panie Wijsheid — powiedział na zarzut. — Przyrównałbym to raczej do… właśnie przypraw. Stek, ludzina, pozostanie bardzo podobna do siebie, jeśli się ich nie doda. Oregano, pieprz, chilli, a może jednak gulasz z gęstym sosem? Baza jest ta sama, lecz otoczenie inne. Tak bym określił to, co pan nazywa maskami. Nic nie jest fałszywe, jedynie w innej formie podania. Tak też bym określił to, dlaczego lubimy, my odrodzeni, a nie zrodzeni w Nocy. Nie tylko zwykła krew jest po prostu nudna w smaku, ale i same kompozycje stają się dużo bardziej wykwintne i bogate dla wyczulonych zmysłów. Świat jest bardzo bogaty w smaki. Poza tym świętość jest zawarta w posiłku dzielonym z innymi. W społeczności, która zbiera się dookoła stołu. Może nigdy nie jadł pan dań przyrządzonych pod gusta Nieśmiertelnych. Trzeba inaczej dobierać składniki i znaczenie ma kolejność. Trochę jak w kuchni wegańskiej.
Nieoczekiwanie zawtórował śmiechem, chociaż był to krótki, szarpany dźwięk.
Nie mam zamiaru próbować i niezwykle cieszy mnie pańska deklaracja — Sahak liczył, że jego wrodzony wykrywacz kłamstw, to uczucie na karku, gdy ktoś łgał, i tym razem go nie zawiodło. — Z opowieści Tahiry i pana słów maluje się zupełnie inny obraz pana, Radny, niż ten, który widzę swoimi oczami. Wszyscy zawieramy wielowątkowość. I też wolę portrety.

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
Uśmiechnął się delikatnie i z uwagą wysłuchał słów Sahaka. - Pozwolę sobie na odrobinę szczerości wobec ciebie. W mojej opinii nosisz maski. Nie pasuje do ciebie Rola troskliwego ojca. - spojrzał na Sahaka. - Zakładasz maskę zależnie od sytuacji Panie Darbinyan. Doskonale było widać to na balu. Dystyngowany, kiedy zaczął się bal, Ale w prywatnej rozmowie z jedną z radnych, pod pozorem troski rzucasz oszczerstwa w stosunku do innej osoby, nie znając jej motywów. Nie znasz mnie Sahaku Darbynian. - zamilkł na chwilę, spoglądając mężczyźnie w oczy. - W rozmowie z Elisabeth okazałeś słabość, słabość, która może kosztować bardzo wiele w niepowołanych rękach. - delikatny, nieco szyderczy uśmiech, pojawił się na twarzy Marcusa. - A po wszystkim, co się wydarzyło, założyłeś kolejną maskę. Panika i strach o przyszłość, ukryta pod maską panującego nad wszystkim gospodarza. - wstał, podchodząc do obrazu, dodał - Każdy nosi Maski. Nie każdy jednak ukrywa pod nimi prawdziwe uczucia. - Stał odwrócony plecami do Sahaka. - Co ukrywasz? Co kryję się pod nieudolną skorupą dyplomacji.


Odwrócił się do mężczyzny z delikatnym uśmiechem na twarzy. - Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Bo takim sądem, jakim sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą. Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz? Albo jak możesz mówić swemu bratu: Pozwól, że usunę drzazgę z twego oka, gdy belka [tkwi] w twoim oku? Obłudniku, wyrzuć najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka twego brata. - Zacytował pismo. - Osądziłeś mnie, osądziłeś Szczęściarę, Oceniasz Thomasa. A wszystko to, nie znając całości układanki, Sahaku Darbinyan. Jak widzisz, łatwo jest oceniać, świadczyć mogą o tym moje poprzednie słowa do ciebie. Ale ile w nich prawdy a ile zwykłego oszczerstwa? - zamilkł. Przyglądał się mężczyźnie przez dłuższą chwilę.

- Jak już wspomniałem, o kwestiach kulinarnych nie wiele mogę powiedzieć, a tym bardziej o kwestii krwi. Ze swojej strony smakiem mięsa mogę udzielić kilku ciekawostek. Z mojej perspektywy, każdy człowiek smakuje nieco inaczej. Subtelne różnice które umykają śmiertelnym. Wpływ na to ma stan zdrowia, sposób życia, stres, gonitwa za życiem, bliskość czy
Odległość od natury. Tak wiele rzeczy ma znaczenie, a różnice są tak subtelne. Mówisz mi o gulaszu czy przyprawach, których wy dawni ludzie używacie, a nie dostrzegacie tych subtelnych kwestii. Ja osobiście mam bardzo wysublimowany smak. Nie każde mięso przejdzie przez moje gardło.
- powiedział, siadając z powrotem koło mężczyzny. - Jesli za twoimi słowami zaś kryła się jakaś metafora, niestety umknęła mi ona. Wybacz, ale natłok spraw w ostatnim czasie mąci nieco mój umysł. - dodał, sięgając po swoją torbę. - Myślę, że czas na to co jest głównym celem naszego spotkania. - odwrócił się do mężczyzny - Zapraszam cię do mojego biura. Samochód już czeka, tam porozmawiamy o raporcie, a jeśli starczy nam czasu to porozmawiamy o bardziej prywatnych sprawach. I może naprostuje nieco twoje postrzeganie mojej osoby. - dodał wstając.



_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
Milczał podczas całego monologu Marcusa, tylko patrząc. Nie odniósł się do zarzutów, słów o rozmowie z Elizabeth. Powoli mrugnął. Jak kot, ponownie, zauważalnie. Jedno mrugnięcie. Drugie. Pomiędzy długie pauzy nieruchomego wypatrywania się w alfę z nieodgadnioną miną. Nie przerywał, nie tracił uważności w słuchaniu, chociaż znał wersety pisma, przytoczone przez wilkołaka. Przepisywał je wielokrotnie w różnych językach podczas swojego długiego życia.
Zmrużył lekko oczy, trochę jak gad pustynny, dolnymi powiekami, nie jedynie górnymi. Nieustanny Obserwator, Nocny Wędrowiec skierował swoje spojrzenie na Prawdziwego Alfę.
I patrzył. W bezruchu przestrzeni. Szum wentylatora zdawał się tworzyć akompaniament do słów Marcusa bardziej, niż zapętlony utwór. Sahak nie odpowiedział. Ale słuchał, jak na spowiedzi.
Wszystkie te maski, próby zdejmowania z niego czegoś, poszukiwanie prawdy, a później słowa pisma odnoszące się do tolerancji i akceptacji bliźniego, bowiem nikt nie jest bez winy. Przyjął marsową minę, która uwydatniła ostro ciosane rysy mnicha, wyrywając go z tego wiecznego znudzenia. Te próby udowodnienia męskości, swojej potęgi.
Przecież Sahak wiedział to wszystko. Chociaż nigdy nie widział potęgi radnych na własne oczy, z jakiegoś powodu rządzili nieprzerwanie. Tego nigdy nie kwestionował. Może kiedyś zastanawiał się nad dysproporcją pomiędzy wampirami i wilkołakami, ale nie była to jego sprawa, a jeśli homo sapiens lupinus nie domagali się równowagi w tej kwestii, to jego tym bardziej to nie zajmowało. Widocznie Wijsheid wystarczył. Innego dowodu władzy przecież nie trzeba.
Prawie jak taniec zalotny pawiów. Chociaż miał niemal pewność, że absolutnie nie o to chodziło, musiał przyznać, że granaty i turkusy były dobrymi kolorami dla mężczyzny. Królewski ptak Indii, symbol skradziony przez Brytyjczyków.
Panie Wijsheid, czy pan mnie podrywa? — zapytał w odpowiedzi na to wszystko, podnosząc się ze swojego miejsca bardzo powoli.

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
Przyglądał się temu, jak mężczyzna próbował dość nieudolnie ukryć to, w jaki sposób odbierał i reagował na słowa Marcusa. Wbrew podejrzeniom Sahaka, Marcus nie próbował niczego nikomu udowadniać. Nie potrzebował tego, ani udowadniać przed nim, ani przed nikim innym. Na słowa, które w końcu padły z ust mężczyzny, parsknął śmiechem - Weź może odstaw to wino mszalne, ewidentnie ci szkodzi - pokręcił głową. - Jeśli potrzebujesz chwili na zabranie czegoś, to poczekam już przed budynkiem - uśmiechnął się i skinął mężczyźnie głową, po czym odwrócił się i ruszył do wyjścia.

Stanął przed budynkiem galerii. - Dobra faktycznie dziwny z niego gość musisz przyznać. -warknął wilk w głowie Marcusa. - To prawda. Jednak pamiętaj, że coś czuję, że będziemy mieli z nim do czynienia, więcej niż byśmy tego chcieli - odpowiedział Marcus. Cichy chichot wilka rozległ się w głowie mężczyzny - A tam przesadzasz. Może przy bliższym poznaniu okaże się bardziej znośny, na razie patrzysz na niego przez pryzmat balu, jesteś do niego uprzedzony. Sam musisz to przyznać. - Marcus lekko skinął głową, przyznając wilkowi nieco racji. Po czym wyciągnął papierosa. Powoli jak poprzednio zaciągnął się dymem papierosowym, rozmyślając nad całą sytuacją. To prawda był uprzedzony, ale czy nie miał ku temu podstaw? Za same słowa, które padły w stosunku do Seleny miał prawo nie pałać do niego sympatią. Jeśli Sahak wyszedł, wyciągnął w jego kierunku Papierośnicę. - Palisz? - Zapytał, faktycznie biorąc pod uwagę słowa wilka.


_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
Owszem, Sahak przed wyjściem miał kilka rzeczy do zrobienia. Po zabraniu wełnianego płaszcza najpierw wprowadził zabezpieczenia przy boksie z obrazem, które uruchamiały czujniki ruchu, temperatury oraz promienie miernicze, wykrywające obiekty, niezakodowane w programie. Nawet zimny wampir, byłby przez nie wzięty za coś, czego nie powinno być w danym miejscu. Następnie, już przy drzwiach, wpisał kod do kolejnego alarmu, aby na końcu zamknąć drzwi do galerii i opuścić rolety antywłamaniowe. W ręce miał zadbaną, ale zdecydowanie nie najnowszą aktówkę. Nie nosiła śladów zniszczenia, raczej rozpoznawało się to po sposobie wyrobienia skóry. Widocznie Sahak lubił używać rzeczy, aż się nie zepsują.
Palę. Klasyczne Camele, odkąd pojawiły się na rynku — powiedział do Marcusa, częstując się jednak papierosem. Miał wiele motywów, dla których palił, głównym był jednak bardzo intensywny zapach, który tuszował inne dookoła. Na przykład świeżą krew. — Widzi pan, ja patrzę przez nieco inne soczewki, jak filtr w filmie. Przez wiele lat cytowanie Pisma stało się bardzo częstym sposobem testowania mojej wierności celibatowi. Zwykle jednak celowano w Pieśń nad Pieśniami. Może jestem po prostu za młody.
Rzadko z jego ust padało takie stwierdzenie, bo zwykle właśnie był tym starszym. Wyglądał staro, to też była jedna z kwestii, która powodowała, że inni brali go poważniej, sztywny sposób bycia, sam przedrostek ojciec Sahak, powodował stworzenie dystansu ze względu na pozycję pośród kleru, niekoniecznie celową, często właśnie nie. I antypatie. Zapalił papierosa własną zapalniczką, zaciągnął się ruchem wprawnego palacza, przytrzymał dym w płucach jednak dłużej, niż robili to ludzie i dopiero po chwili wypuścił.
Ciężko trzymać ich wszystkich w ryzach? W sensie wilkołaki? Egon to dziki płomień na wysuszonym polu, nigdy nie ma możliwości całkowitej kontroli. Mam nadzieję, że nie zalazł wam specjalnie za skórę.
Tak to było, gdy Adonis przemieniał jakieś osoby, bo tak. Ani Darbinyana, ani Egona nie znaczył nigdy znak familianta.

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
- Dziś mam Golden Virginia, zmieszaną z tytoniem jabłkowym, i odrobiną Cherry. - uśmiechnął się delikatnie. Postanowił jednak, pod wpływem słów Wilka dać mężczyźnie szansę. Schować uprzedzenia, w końcu, niech pierwszy rzuci kamień ten, co nie popełnia błędów. - Przejdźmy na mniej oficjalną formę, jeśli pozwolisz. - wyciągnął do mężczyzny rękę - Marcus. Przestańmy sobie panować i słodzić. - jeśli mężczyzna odwzajemnił uścisk, skinął mu głową i powiedział - Widzisz, a mnie osobiście zastanawia inna kwestia. Mówią na ciebie, bo i sam przedstawiasz się jako Ojciec. Jednak z tego, co mi wiadomo, z różnych źródeł, w klasztorze, w którym odrodziłeś się dla nocy, nigdy nie otrzymałeś promocji na Ojca. Byłeś jedynie Bratem zakonnym. Wiec jak to jest Ojcze, czy jednak Bracie Sahaku. - uśmiechnął się nieco. Nie było w tym ani złośliwości, ani pogardy, o dziwo jedynie zwykła "ludzka" ciekawość.


Również zaciągnął się solidnie papierosem i po powolnym wypuszczeniu dymu odpowiedział. - @Egon Cadieux to ciekawy chłopak, trochę może szybciej działa niż myśli, ale młody jeszcze. Chociaż wydaje mi się, że jego młodzieńcze wybryki to jedynie Maska, chęć zwrócenia na siebie uwagi, i gdyby ktoś nie oceniał go przez pryzmat wyglądu, to może wykrzesałby z niego coś więcej niż młodzieńcze wybryki. - zamyślił się chwilę. - Wiesz wśród wilków, pomimo hierarchii nadanej przez pozycje, na szacunek trzeba sobie zasłużyć. - Zaciągnął się solidnie papierosem. Przez chwilę zastanawiał się, nad dalszą odpowiedzią, patrząc w niebo. - Siłowe rozwiązania są skuteczne, ale krótkotrwałe. Zawsze prędzej czy później znajdzie się ktoś silniejszy. - spojrzał na mężczyznę. - Szacunek, zrozumienie, wyrozumiałość i sprawiedliwość w osądach dają dużo lepszy efekt. Słuchanie własnej rodziny, ich problemów, ich trosk, ich potrzeb, daje znacznie lepszy efekt. - uśmiechnął się serdecznie. - Szanowanie podwładnych również daje solidne efekty. Dopóki ktoś nie będzie miał chrapki na władzę, rozwiązania budujące relacje, są silniejsze niż użycie siły. - Spojrzał znów na galerię, z której niedawno wyszli. - Nawet, jeśli byłby tylko człowiekiem.






  
  

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
Nomenklatura i wygoda. W językach zachodnich nie ma odpowiednika rozpoznawalnego dla rozmówcy, a biorąc samą poprawną nazwę, shidiakon, bardzo często mylono je z moim imieniem. Sahak, shidiakon. Poza tym nie ma podobnego stopnia w kościele zachodnim, to znaczy jest, ale nie rozróżnia się go w tytulaturze. Mnich ze święceniami kapłańskimi to ojciec, mnich bez, to brat. Ja jestem w połowie, otrzymałem święcenia diakonatu, stąd shi- od Wielkiej Shimy oraz Diakon, od niepełnego wyświęcenia. Byłem w trakcie nauk, gdy…
Przerwał. Wiadomo, co było dalej. Światła przejeżdżającego samochodu rozświetliły ciemne oczy Sahaka, jakby błysk płonącego klasztoru ponownie odbijał się w jego spojrzeniu, nie głośne jeszcze ulice Paryża, tętniące życiem prędkim i hałaśliwym, inaczej niż spokojne góry jego ludzkiej egzystencji, milczące korytarze i woń kadzideł, która przenikała ubrania i bielone wapnem ściany monastyru. W pewnym zamyśleniu kontynuował palenie.
Sahak, nadane przy Wielkiej Shimie, śmierć dla zwykłego świata, tak się ją określa.
Przedstawił się. Nigdy nie używał już imienia z chrztu. Տիգրան. Jego gardło, jakby wewnątrz zaciskała się obroża, za każdym razem gdy wspominał tamte momenty. Nieświadomie dotknął swojego karku, miejsca gdzie pod włosami znajdowały się dwie blizny ugryzienia, w tym miękkim dołku złączenia czaszki i kręgosłupa. Dłuższe niż normalne u przemienionych wampirów, ślady przemocy, nie daru. Zwykle niewidoczne. Miał głupi zwyczaj, aby dotykać tego miejsca, gdy wspominał Khor Virap. Zapięcie obroży. Ciaśniej i ciaśniej.
Ułożył ciało luźniej. To nonszalancja była w nim wyuczona, nie spokój i pewna sztywność rygoru. Ludzie zwykle myśleli, że jest odwrotnie. Oczywiście był też rodzaj swobody dookoła rodziny, ale on zaliczał się do jeszcze starszych nawyków. Jeszcze z Karmrashen. Prawie nie pamiętał tych czasów, tyle lat minęło.
Na Egona nie zadziałają nigdy rozwiązania siłowe. Nie ma sensu go łamać, jego ogień jest bardzo użyteczny, jedynie trzeba pamiętać, że ten sam płomień, który odkryje kod zapisany sokiem z cytryny, spali list. Co do reszty całkowicie się zgadzam. Miałem w klasztorze takiego chłopca, Avdan… Andan… Nadan? — zapytał sam siebie. Nie pamiętał. — Rodzice mieli piątkę dzieci, bardzo majętni ludzie. Wysłali go klasztoru, bo nie chcieli, aby dzielić majątek. Czternaście razy próbował uciec, raz zimą. Wiedziałem, że go nie zatrzymam, że złamie święte śluby i skala się grzechem, więc go zatrudniłem. Jako parobka do pasania kóz. Jego życie wyglądało prawie tak samo, bez rygoru święceń. Był szczęśliwy. Perspektywa tyle zmienia.
Może to był kolejny znak profetycznych zdolności, które były żartem w rodzinie Scaletti. O, a Tahira wyczytała to i tamto z kart i się sprawdziło, teraz okazało się, że Machiavelli to nie tylko nazwisko poprzedniego męża Halide, ale też ich wampirzy przodek (w jakimś stopniu), a Sahak określił zwycięstwo Amelii w wyścigu, rzucając na ziemię niedopałek papierosa (głupi nawyk, z którym walczył). Chłopiec nie zginął, bo był poza monastyrem, gdy zabito Darbinyana.
Podążył wzrokiem do galerii.
Zatrudniam prawie półtora tysiąca osób, tu w galerii mniej, ale Sacrum rozrosło się bardziej, niż zakładałem. I żaden z nich nie wie, że ich szef żywi się ludzką krwią. Po Halide przestałem trzymać familiantów. Ogromny obowiązek.

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
Gdy Mężczyzna wspominał o swojej przemianie, spojrzał na niego i delikatnie położył rękę na jego ramieniu - Dla wielu jest to ciężki temat. Wybacz, jeśli przywołałem złe wspomnienia. - Powiedział nieco niższym głosem. Nie oceniał, rozumiał, że wielu, którzy zostali przemienieni, uznawali to za przekleństwo. Może dlatego, zanim kogoś sam przemienił, wyjaśniał, na czym to polega przemiana i pytał o ostateczną zgodę. Wyjątkiem była Henrietta, której przemianą uratował życie. Nie miał czasu na wyjaśnienia.

Zaśmiał się - To prawda. To żywioł, którego ciężko opanować, ale dobrze nakierowany, żywioł, który może wiele pomóc. - uśmiechnął się - Czasem trzeba z nauczyciela i mentora stać się przyjacielem, to przynosi nie raz dużo lepsze efekty. Zamiast nakazywać, lepiej wysłuchać i nakierować. Tak jak wasz Bóg, dał wam przykazania jak żyć, ale dał wam wolną wolę. Każdy po śmierci dostaje to, na co zasłużył, zgodnie z tym, jak żył. - dodał. - To prawda, władza to wielka odpowiedzialność. Przywództwo zaś to zdolność podejmowania trudnych decyzji ze świadomością, że nie każda z nich będzie wygodna. Nikt nie jest gotowy na taką odpowiedzialność, nawet jeśli stanie z taką twarzą w twarz. Za każdym razem decyzje są trudne, a i bardziej masz świadomość, że niewygodna decyzja to ta właściwa tym trudniejsza. - Czy Wilkołak miał świadomość, że rozmawia z przyszłą głową rodu? Nie. Jedynie mógł to podejrzewać, na podstawie niepisanej hierarchii zaobserwowanej i dostrzeżonej przy wielu już rozmowach z Tahirą. Czy słowa te, które padły przed chwilą były tym wywołane tym podejrzeniem? Również nie. Wynikały jedynie z toku rozmowy zapoczątkowanej jedynie przez Wampira.

Po wypaleniu papierosów zaprosił mężczyznę do samochodu. Droga do biura przebiegła w zasadzie na grzecznościowej wymianie zdań, o wszystkim i o niczym. Gdy dotarli do budynku Rady, zaprowadził Sahaka do swojego Biura. Biuro Marcusa w budynku rady było dla współczesnego obserwatora nieco staroświeckie. Styl, który zachował się jeszcze z czasów pobytu w przedwojennej Anglii. Ciężkie dębowe meble na ścianach. Półki zapełnione były wieloma książkami i różnymi starociami. Na ciężkim ciemnym hebanowym biurku porządek, wszystko zdawało się mieć swoje miejsce jak dla przykładu kryształowa popielniczka. Na brzegu biurka stał na kryształowej szkatułce Sztylet. Rączka była w całości wykonana ze złota, fikuśne zdobienia, oplatały wyryte inicjały M.W. Ostrze było wykonane ze stali.

- Rozgość się - mówiąc to, wskazał na skórzany fotel naprzeciw biurka. - Napijesz się czegoś? Szkocka? Rum? Wódka? Wino? Gin? A może jedynie kawa, herbata? - mówiąc to, zdjął marynarkę, którą powiesił na wieszaku i od razu skierował się do barku i stojącego obok czajnika. - Wybacz, że przeje od razu do konkretów, ale na pogaduszki będzie czas potem. Co możesz powiedzieć mi o zdarzeniach na Balu. - mówiąc to, szykował napój, o który poprosił Mężczyzna. Podał go, po czym wyciągnął papierośnicę, wyciągnął jednego papierosa i położył ją tak by Sahak wiedział, że może się z niej poczęstować.

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
Przy dotyku Sahak się nieco spiął. Był to skontrolowany odruch, zminimalizowany przez kontrolę ciała. Najwidoczniej nie miało znaczenia, czy dotykała go ładna kobieta, czy przystojny mężczyzna, reakcja była ta sama. Utkwił wzrok w ręce Marcusa, która spoczywała na jego ramieniu, ale nic nie powiedział. Wyglądał tylko przez chwilę, jakby chciał ją podpalić samym spojrzeniem.
Machnął tylko na to ręką, zapewniając, że nie trzeba.

Pedantycznie wytarł buty przed wejściem do budynku, płaszcz i szalik oddał obsłudze, zostając z samą aktówką w dłoniach. Gabinet (stary) Selene i ten Marcusa miały wiele elementów wspólnych. Ciężar mebli, staroświeckie wykończenia. Zabałaganiony kolonializm w jego najładniejszej, uwspółcześnionej formie, która próbuje odciąć się od orientalizmu i swojej mrocznej przeszłości. Sahak zastanawiał się często, jaką rolę grali ich wampirzy (oraz jeden wilkołaczy) władcy w wojnach opium, zważywszy na ich nacje. Gdzie wylądował Marcus, biały mężczyzna, gdzie Selena, kobieta o zachodnio-azjatyckich rysach. Pamiętał, że w latach czterdziestych XIX wieku pośród wystawy chińskiej porcelany, jako jeden z eksponatów, występowała Chinka, o zdeformowanych pętaniem stopach. Nie mogła mieć więcej niż czternaście lat.
Może nie chciał wiedzieć.
Preferuję konkrety — skontrował łagodnym głosem, jakby niepomny rozmowy, którą odbyli wcześniej, gdzie padło dużo płynnych słów. Rozmowa o sztuce była dla niego ważna. Usiadł. On i Marcus pasowali do wnętrza, do ciężaru przestrzeni. Oboje nosili się w sposób, który przystawał do ciemnych kolorów, chociaż Sahak sprawiał bardziej wrażenia tła. Lekko rozmytego, jakby jego brzegi nie kończyły się tam, gdzie ciało. Wszechobecna ciemność, rządząca niepodzielnie ich światem. Miękka, delikatna ciemność, będąca ich matką. — Wodę, bez lodu. Gazowaną.
Sięgnął do torby i wyciągnął z niej czarną teczkę z wymalowanym złotym tygrysem, herbem Scaletta. W torbie znajdował się również portfel mężczyzny, mały turecki pokrowiec z różańcem, biblia, egzemplarz Agata Raisin i ciasto śmierci oraz maska lakiernicza. W teczce, którą podał Marcusowi, znajdowały się egzemplarze raportu, po jednym dla każdego radnego plus jeden, który wyciągnął dla siebie Darbinyan i mały, czarny pendrive.
Po słowie można być z damą, a nie zdając raport. Jeśli nie ma się ejdetycznej pamięci, oralne sprawozdania są wadliwe.


RAPORT Z DZIAŁAŃ RODU SCALETTA DT. NIEAUTORYZOWANYCH WYDARZEŃ NA BALU CELEBRACJI SOJUSZU 2022
z dnia 10.11.2022

OBSZAR TRWANIA BALU
    Żelki i ciastka  — Podczas pierwszych trzech tańców zostały podane żelki z krwią oraz ciastka z ludzkim mięsem, które nie były częścią planu. Treść sprawdzonych liścików zawierała lingwistyczne żarty związane ze szczęściem. Wyłączony monitoring — Analiza obsługi oraz monitoringu. Podczas analizy przez Sahaka Darbinyana i Egona Cadieux, pozyskali informację, że monitoring oraz systemy bezpieczeństwa zostały wyłączone, a ostatnie logi wskazują na familianta Szczęściarza, Thomasa.

POCZĄTKOWY PRZEBIEG WYDARZEŃ
    Ciało spada z sufitu. Okazuje się to Thomas, familiant Szczęściary. Bal zostaje przerwany. Głowy Rodów, Alfy oraz ich bezpośredni podwładni są proszeni o zebranie członków swoich rodzin i ewakuację. Rody Dracula (ewakuacja przeprowadzona w znacznej mierze przez Obserwatorkę Constanzę Moreau) i Van der Eretein oraz Radni potwierdzili bezpieczne dotarcie do swoich siedzib. Ewakuacją obsługi i ludzi zajmuje się Obserwatorka Leticia Torres oraz Raisa Leitauer.Tworzą się dwie grupy, dalej oznaczane jako grupa A i B.

GRUPA A
SKŁAD: TAHIRA DARBINYAN, EGON CADIEUX, SILVAN ZIMMERMAN (DRACULA), RADNY MARCUS WIJSHEID
    Grupa A dokonuje oględzin ciała Thomasa. Wnioskuje się, że był torturowany metodą Tysiąca Cięć. Tahira Darbinyan gryzie ciało w celu uzyskania wspomnień. Thomas przebudza się jako nowonarodzony wampir i atakuje krewniaczkę. Silvan Zimmerman, Egon Cadieux oraz Radny Marcus Wijsheid opanowują sytuację.Radny Marcus Wijsheid pozyskuje wspomnienia Thomasa z jego rdzenia kregowego. Obecni wymieniają się treściami wizji.Radny Marcus Wijsheid opowiada zebranym historię rodu Scaletta i przejęcia władzy przez Szcześciarę.Tahira Darbinyan nie składa zarzutów wobec Thomasa i oferuję opiekę nad nim.Radny Marcus Wijsheid przejmuje opiekę nad Thomasem, świeżo przemienionym wampirem.

GRUPA B
SKŁAD: SAHAK DARNYNIAN, SONIA EVANS (DRACULA), ADRIENNE ORTEGA (VAN DERE ERETEIN)
    Grupa B zajęła się działaniami związanymi z przeszukaniem domeny. Skrzynia z ciałem Thomasa została ukryta w kwietnym suficie i działa na zamek magnetyczny. Pokój Thomasa zawierał jego elektronikę, książki dotyczące anatomii, fizjologii i historii wampirów oraz wilkołaków, oraz niedokończony portret Szczęściary.W gabinecie Szczęściara odnajdują list skierowany do Rodu Scaletta oraz jej rezygnację z roli w rodzie.

WYDARZENIA PO BALU
SKŁAD: SAHAK DARNYNIAN, AMELIA VAN DER ERETEIN, EGON CADIEUX, LETICIA TORRES
    Amelia Van der Eretein rozsprawia się z hasłami blokującymi komputer Thomasa, dając rodowi wgląd do raportów, które udostępniała Głowa Rodu oraz danych biznesowych. Komputer był słabo zabezpieczony, pomimo podwójnych haseł. Obserwatorka Leticia Torres  i Łowca Egon zajmują się kwestią telefonu Thomasa.

DODATKOWE INFORMACJE
    Szczęściara dopuściła się do złamania 3 punktu Kodeksu Wampirów: Dbać będziesz o swoje Dzieci jak o samego siebie. Czego im brakować będzie tego i Tobie zabraknie. Nie przyjęła odpowiedzialności za swoje dziecko, Thomasa, wystawiając go na zagrożenie ze strony jego oprawcy. Domniemany również punkt 7: Bez zgody Stwórcy swego żadnego Dziecka nie powołasz. W tym zakresie jednakże pytania należy kierować do Radnego Louisa Moreau.Thomas ze wspomnień okazywał oddanie Szczęściarze oraz nienawiść do Wampirów, ze względu na niedoskonałe pojmowanie natury osobników wielokrotnie starszych od niego samego. Możliwe powiązania z organizacjami anty-Sojuszowymi.Sprawa przemiany Thomasa i ucieczki Szczęściary wydaje się powierzchownie związana ze sprawą Hannibala, po dłuższej analizie jednak, dopuszcza się zbieg okoliczności.W załącznikach znajduje się kopia programu, zaproszeń oraz skan listu i zdjęcia z lokacji. Na pendrivie załączonym w teczce znajduje się film Thomasa oraz elektroniczna kopia raportu.


Podpisano
Sahak Darbinyan-Scaletta
Paryż, 10.11.2022 roku


\\ Nie uwzgędniłam Grupy C, Flore, Eleonore i Francisa, bo nie wiem czy ta część jest kanonem czy anulowana, a opisy są zrobione oględnie, ponieważ byłeś mg na tej sesji.

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sponsored content


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach