16 XI 2022 - Hold my beer and let me tell you everything

2 posters

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
First topic message reminder :

Prawdę mówiąc była bardzo zaskoczona, że Elisabeth tak chętnie przystała na spotkanie już tej samej nocy. W zasadzie spodziewała się, że będzie musiała poczekać z dzień albo dwa. Ale w sumie… to nawet dobrze. Nie mogła ukrywać, że czas ją zwyczajnie gonił. A czuć na karku oddech panny kostuchy? Bleh. Zdecydowanie nic przyjemnego. Pomysł był z jednej strony prosty, z drugiej trudny. Prostota? Po prostu poprosić. Trudność? Wyjaśnić dlaczego.
Jak obiecała, na stole leżało kilka puszeczek z herbatą, jeszcze zafoliowanych, nowych i z wczorajszej dostawy. Czajniczek też się pojawił, ale zamiast bawić się w elektrykę, uznajmy, że woda na ogniu jakoś zawsze smakowała lepiej. Także kuchenka turystyczna na tak zwany gaz, odpowiednio zabezpieczona, coby komuś nie wpadło do łebka chaty sfajczyć (a nie takie rzeczy widywała) i zawieszony imbryczek. Do tego rozpalony kominek, puchaty dywan i przerzucone przez fotel kocyki, jakby ktoś postanowił pobawić się w puchate burrito. Na kominku skitrane trzy paczki fajek, tak na wszelki wypadek i dwie zapalniczki, w razie co. Skoro zamierzała przeprowadzić trudną rozmowę, to musiała mieć coś do zajęcia łapek i uspokojenia umysłu.
Przynajmniej rak jej nie groził. Miejmy nadzieję. Zawczasu nastawiona woda powolutku szykowała się do wrzenia, a sama Selenka wyczekiwała przybycia Liska. W końcu zabrzmiał upragniony dzwonek do drzwi, więc Azjatka od razu się tam udała.
- No witam w moich skromnych progach! – zaśmiała się, obejmując Elisabeth na przywitanie i wpuszczając ją do środka. – Czuj się jak u siebie, woda się gotuje, a herbatki czekają na wybór. Jakbyśmy chciały jakieś przekąski, to też się znajdą. – zaoferowała od razu, zerkając na kobietę. – Chyba, że jesteś głodna?

@Elisabeth Riche

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635


Blondynka osobiście nigdy niczego nie planowała z góry. Nauczona była reagowania na bieżąco. Plany można było robić ogromne, jednak czynniki zewnętrzne były znacznie bardziej zmienne. Nie dało się ich wszystkich przewidzieć. Możesz sobie wmawiać ile chcesz to, co powiesz. Pamiętać to wszystko słowo w słowo. Rzeczywistość i tak zawsze zweryfikuje twoje życie. To jak gra na giełdzie. Firma może zajebiście prosperować. Rosnąć w siłę. Jednak wystarczy jeden durny komentarz na profilu społecznościowym, plotka, która nie jest prawdziwa. A wszystko się zjebie. Milionowe straty.
To na ile czasu Lisek odpuści dany temat było kwestię tego, jak potoczy się ta rozmowa. Cz by spróbowała ponownie tej nocy? może za dzień lub dwa? Nah. Wampirzyca była obserwatorem. Kalkulowała na bieżąco. Uderza w odpowiednim momencie. Musiała zapytać od razu by wybadać teren. Skoro Selena nie chciała w tym momencie o tym mówić, nie miała zamiaru na to naciskać. Kto wie... Może między innymi z tego powodu, aby rozproszyć nieco przyjaciółkę, wyjawiła swój sekret? Kto wie. Kto wie.
- Mleko się rozlało. Czasu nie cofniemy. Możemy jedynie szukać aktualnie rozwiązania. Nie zamęczaj się już tym tak. Ja swoje już powiedziałam. Nie mam zamiaru cię o to męczyć. rozumiem poniekąd z jakich względów nie mówiłaś o tym. Poczułaś swego rodzaju bezpieczeństwo, że mija. Jednak to wygląda niczym choroba, która na pewien czas się ukrywa, by później uderzyć z podwójną siłą - stwierdziła spokojnie. Od wampirzycy wciąż był zadziwiający spokój. Wręcz takie chłodne opanowanie. Zaśmiała się lekko na fuczenie Selenki. Doskonale czuła zapach wanilii.
- Toż wiesz, że sobie żartuję. Wanilia to bardzo ładny zapach. Z resztą zapach Lou. Oh... Ryuu pachniał wiśnią - wzięło ją na chwilową wspominkę. Ona sama pachniała konwalią. Nie było jednak czuć tego zapachu cały czas. Tylko przy pewnych ruchach, głównie jak poruszyła włosami. Uniosła delikatnie brwi słysząc, że krew od Marcusa była trefna. Zaraz potem zmarszczyła brwi. Nie skomentowała jednak tej konkretnej informacji. Postanowiła się jedynie odnieść od planowania.
- Rzeczywistość zawsze sama weryfikuje. Nie planuj. Idź na żywioł. Tak będzie najlepiej, najprościej i choć nerwy są duże, to szybciej przyjdzie ulga i wsparcie z naszej strony - odpowiedziała spokojnie popalając papieroska. Spojrzała za nią, gdy ta wyszła. Czekała. Spokojnie siedziała tak jak wcześniej, nie zmieniając swojej pozycji i powoli paląc papierosa. gdy już kobieta wróciła spokojnie poczęstowała się alkoholem i chlapnęła.
- Nie strawisz informacji ode mnie czy to co otrzymałaś w smsach? Co do mnie to między innymi dlatego obawiam się bycia z kimkolwiek. Wiem, że z Garlandem nie zajdę ale... Cierpię na Zespół obniżonego popędu seksualnego. To, że Garland ganiał za mną przez 22 lata nie było bez powodu. Z resztą... Moje ciało robi sobie ze mnie jaja w tej materii. Zaczęło się od mojego męża. Ojca Marr. Cierpię na to już prawie od początku swego istnienia jako wampir. Ostatnimi czasy znów organizm robi sobie co chce. Może choroba osłabła. Nie wiem - wzruszyła delikatnie ramionami.

@Selena
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Prędzej czy później pewne rzeczy powinny zostać wypowiedziane. I Lisek i Sel wiedziały o tym. Główny problem polegał na znalezieniu ku temu odpowiedniego momentu. Lisek miała w zwyczaju kalkulować odpowiednik moment, a Selenka była stosunkowo prosta do przewidzenia. Rozstrojona informacjami potrafiła reagować bardzo emocjonalnie, a jeśli dodać do tego alkohol, była idealnym rozmówcą to zdradzania własnych sekretów. Czym innym jednak był fakt, że już od dekad alkohol pijała tylko w obecności bardzo zaufanych osób. Właśnie dlatego, by nie bać się, że z ust ucieknie coś, co uciec nie powinno.
- Szukam tego rozwiązania. To, że mi nie idzie, to już inna kwestia. Co innego powiedzieć o tym Tobie, a co innego wkopać się przed kimś obcym. Wiesz... Chyba jednak faktycznie mam problemy z ufaniem innym osobom. - podrapała się po karku, zaczynając się cicho śmiać. Na pewno średnio ufała obcym, ale żeby komuś tak na hurra powiedzieć, że dobrym cięciem można ją wykrwawić? No jednak takie nope. Tak samo, jak wspominki Liska wywołały ciche westchnięcie Selenki.
- Tak... Chyba właśnie dlatego palę tę wiśniowe głównie. Tęsknię za nim... - urwane zdanie, bo o wanilii Lou nie chciała mówić. Jednak skoro już zdradzały sobie sekrety i tak dalej, to też postanowiła zrzucić na Elisabeth małą bombkę. - Ten chłopiec, którego Ci wtedy przyprowadziłam. Pewnie masz swoje domysły, więc jeden z nich potwierdzę. To syn Ryuu. - powiedziała cicho, zaciągając się wiśniową fajeczką i powoli wypuszczając dym. To brzmiało jak brzmiało i była tego świadoma, ale Lisek powinna wiedzieć. O matce dziecięcia aktualnie lepiej było milczeć. Powoli.
- Rzeczywistość to jest chujowa, Słońce. - wytknęła jej ironicznie. - Zresztą Ty mnie zbierałaś z tego nieszczęsnego balu. Zresztą to wszystko wina tego kretyna futrzastego. Widziałaś te strzykawki, co mi je publicznie wyciągał spod kiecki jak ostatni... khem. Nie będę się wyrażać. W tym jakimś cudem przemycił dla mnie krew. I sobie wyobraź, że napchał to alkoholem. Także jeśli cokolwiek dziwnego zrobiłam, przepraszam Cię. Dostałam koktajl alkoholu, o którym ja nie wiedziałam, a Marcus tak, z heroiną, o której nie mieliśmy pojęcia oboje i dobiłam to laudanum od Egona. Laudanum akurat znam, fajnie usypia. Nie rób takiej miny, brałam to po Oświęcimiu, żeby w ogóle móc spać. - dodała widząc minę Liska, całkowicie zresztą nieświadoma, że całkowicie wsypuje przed nią Marcusa. Nie, żeby ją to w ogóle ruszyło, umówmy się. To jednak była Sel, która zazwyczaj nie należała do zbyt przyjemnych osób. Przynajmniej teraz miały wódkę, którą mogły się raczyć.
- Wybacz szczerość, ale oba. Niecodziennie dowiadujesz się w jednym dniu, że zdychasz i że Twoja przyjaciółka poroniła dziecko. - powiedziała wprost. Co wcale nie znaczyło, że była z tych nieczułych. Po prostu nie wiedziała, jak reagować. Na szczęście przynajmniej teraz ruszyły nieco łatwiejszy dla niej temat Liska i Garlanda.
- Tak, z Garlandem nie zajdziesz. Jak dla kogo, ale z mojego punktu widzenia to zasadniczy plus. Nie powinnam mieć żadnych dzieci. Ale nie o mnie tu mowa. Jeśli Garland za przeproszeniem lata za Tobą tyle czasu, to coś znaczy i to całkiem dużo. Powinnaś mu po pierwsze się przyznać - tak, wiem, brzmię jak hipokrytka, ale zwyczajnie nie chcę, żebyś powtarzała moje błędy. To się mści, wierz mi. Co natomiast do samej choroby. Nie wiem, czy to kwestia fizyczna czy psychika. Jeśli natomiast chcesz to zmienić, to musisz znaleźć zaufanego lekarza. Ale tak naprawdę musisz pomyśleć, czego Ty chcesz od życia. Ciało lubi zdradzać w najmniej oczekiwanych momentach. A jeśli choroba osłabła, to tym lepiej. Po prostu będziesz musiała nauczyć się jakiejś kontroli. - przytuliła ją mocno, odkładając na bok szklankę i papierosa. Nie wyobrażała sobie nawet, jak Lisek mogła się czuć z tym wszystkim.

@Elisabeth Riche

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
- Każdy z nas ma swoją doze zaufania. Rozumiem to. Nie jestem zła. Ja sama o sobie przecież też nie mówię jakoś szczególnie dużo. Wiadome również jest to, iż pewnych spraw nie rozdaje się na lewo i prawo. My jednak... Trochę inaczej to wygląda. No trudno się już mówi. Cieszę się, że w końcu jednak mi o tym powiedziałaś. Mam nadzieję, że uda nam się tą kwestię rozwikłać jak najszybciej. Nie chciałabym cię stracić - cmoknęła kobietę w czoło. Uśmiechnęła się do niej lekko, tak uspokajająco. Wampirzycy nie chodziło o to, by rozpowiadać to wszystkim dookoła. Oni, Radni, byli jej przyjaciółmi. Trwają przy sobie od lat i pewnych rzeczy nie powinni skrywać przed sobą. Lou zachował tajemnicę o nienarodzonym bo sama Lis go o to poprosiła lata temu.
Blondynka uważnie patrzyła na swą przyjaciółkę, gdy ta wspomniała o dziecku i wyznała w końcu kto był ojcem. Sam jednak początek jej słów był zastanawiający. Oczywiście nie miała zamiaru zdradzać faktu, iż z Ryuu przed laty również sypiała i to w akompaniamencie Lou. To już z nią pozostanie na wieczność w tajemnicy. Nie było powodu tego wyjawiać przecież. Mimo wszystko to, jak Selena wypowiedziała się na temat wiśniowych fajek, tego jak za mężczyzną tęskni, a potem o dziecku... Tu powstało zapytanie o matkę. Nie zadała jednak go wampirzycy. Powstrzymała się. Poczeka jeszcze. W końcu przecież i tak się dowie. Pokiwała delikatnie głową.
- Nie da się ukryć podobieństwa tej dwójki. Jack jest bardzo podobny do ojca. Od dawna podejrzewałam, że tak właśnie jest. Przyznam szczerze, iż nawet mu wspominałam co nieco o ojcu, choć raczej nie mówiłam jak ma na imię. Jednak dzięki temu łatwiej mi było w pewnych sprawach - przyznała spokojnie. Pytań od małego Jacka było wiele. Blondynka nie chciała go okłamywać. Dzięki podobieństwu do Ryuu nie miała problemów, aby opowiadać o walecznym ojcu, którego ciało zdobione było licznymi bliznami związanymi z przebytymi walkami. Odważny, dość konserwatywny ze względu na swoje wychowanie, niski głos i ciemne oczy. To jej wiele ułatwiło.
- Za to mu się oberwie. CHyba dlatego mnie unika ostatnio - mruknęła niezadowolona. - No i jak on mógł nie dopilnować krwi z własnego szpitala? Coś stanowczo tam nie gra. Jeszcze gdyby to było tylko z alkoholem... Egon oberwał wtedy ode mnie kopniaka w krocze, bo rzucił się na Marcusa. Fakt... On zawsze był futrzastym kretynem. Tak jak za czasów bestii z Gévaudan - mimowolnie zawarczała, co było niezwykłą rzadkością w jej wykonaniu. Zaraz jednak wzięła głębszy wdech i wróciła do swojego stoickiego spokoju.
- Na d tym drugim możesz przejść do życia codziennego. Minęły już dwa wieki od tamtego momentu - odparła spokojnie. Pacnęła w tył głowy Selenkę niczym Gibs z NCIS.
- Przestań gadać głupoty. To raz. dwa, czy coś znaczy? To zależy. Znaczy fakt, jak na wilkołaka, który lubił się zabawić to znaczy. Poza tym już go poinformowałam o tym. Moje ciało ostatnio jednak robi sobie jaja ze mnie. Jeszcze za nim wylądowałam w łóżku z Garlandem, to moje libido strzeliło przy Lorenzo... -pokręciła delikatnie głową nie wierząc w to, co się ostatnimi czasy z nią działo. - Nie mam pojęcia co się ze mną dzieje. Tym bardziej obawiam się, że mogłabym zrobić krzywdę Garlndowi. Przez chorobę nie jestem w stanie przewidzieć, czy będę miała post sto lat, czy też jednak będę kochać się co drugi dzień, bo nagle psychika stwierdzi, że już czuje się ok i może ciało robić sobie co chce. Jestem tak przyzwyczajona do tego, że nie uprawiałam seksu przez setki lat, że nie jestem w stanie kontrolować nadchodzącego bum - westchnęła cicho nalewając ponownie do szklanek alkoholu i zaraz znów łyknęła całą zawartość. To był dla niej bardziej drażliwy temat, gdzie jej zwyczajowa kontrola samej siebie była na granicy. Mimo wszystko wciąż była opanowana a jej głos w żaden sposób się nie załamywał, jakby przekazywała zwykłe informacje dla słuchacza.





@Selena
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Lisek miała sporo racji. Ciężko jednak było pozbyć się pewnych przyzwyczajeń, zwłaszcza związanych z tym, że po prostu nie chciała martwić osób, które były jej w jakiś sposób bliskie. W końcu jakby na to nie spojrzeć, nawet przed Marcusem miała tajemnice. Siedząc jednak przy Elisabeth zdała sobie sprawę, że powinna z tym zdecydowanie skończyć. To nie prowadziło do niczego dobrego.
- Ja też nie chciałabym siebie stracić. Miałam epizod, że było mi kiedyś wszystko jedno, ale to już dawno za mną. Więc tak, ja też chcę w końcu znaleźć sposób, żeby się naprawić i żeby być taka, jak dawniej. No, zdrowotnie przynajmniej. – roześmiała się, choć widać było, że ten głaz ciążący na jej sercu po prostu w końcu odpuścił. Miała szansę, by zacząć życie od nowa, jakkolwiek by to nie brzmiało. Pewnych błędów nie da się naprawić, a pewnych wydarzeń cofnąć, ale można nigdy więcej ich nie popełniać i takie właśnie było jej takie małe, prywatne postanowienie. A na pierwszy rzut: koniec z tajemnicami. I to tyczyło się zarówno Liska, Louisa czy Marcusa, co jej syna, któremu była winna prawdę. Zakładając, że dzieciak zechce jej wysłuchać. W końcu go porzuciła.
Wiedziała, że Lisek domyślała się pewnych rzeczy. To było oczywiste, bądźmy szczerzy. Jakby jebitny sygnet Ryuu na szyjce chłopca był zbyt małą podpowiedzią, gdy go przyprowadziła. No a potem, gdy dorastał… Widziała go, raz czy drugi. Nie mogła nazwać go kopią ojca, bo jej dziedzictwo też swoje dało, ale jednak… gdyby tylko Ryuu go widział, nie byłby nawet w stanie zaprzeczyć, że to nie jego. Choć oczywiście wiedziała, że nigdy by tego nie zrobił.
- Wybacz, że postawiłam Cię wtedy przed taką sytuacją. Wierz mi, że nie miałam innego wyjścia. Gdybym miała, sama bym się nim zajęła. – przyznała szczerze, choć na jej twarzy pojawił się uśmiech, gdy Lisek wspomniała o tym, że opowiadała mu o ojcu. – Dobrze, dobrze. W sumie cieszę się, że miałaś mu co opowiadać. Syn powinien znać swojego ojca, nawet jeśli nigdy nie przyjdzie mu go poznać. – serce bolało na te wspomnienia, na myśli o tym, jakby było gdyby. Głupotą było katować się tym, ale ciężko było przestać. Zwłaszcza, że chyba miały noc zwierzeń.
- Lisku, zostaw. – roześmiała się lekko i naprawdę wesoło. – Wierz mi, dostał ode mnie solidne zjeby za ten numer. Chociaż nie powiem, miał jaja, od razu się przyznał, to mu trzeba przyznać. – uniosła lekko jeden palec, niczym do przyrzeczenia, a potem zachichotała i sięgnęła po szklaneczkę. – Możesz go co najwyżej opieprzyć za robienie skandalu, bo ja tego nie widziałam… I tak, o Egonie też słyszałam. Naprawdę na to nie zasłużył. Zresztą nadal się zastanawiam, jak to wszystko wyglądało, skoro aż Egon rzucił się bronić mojej tak zwanej czci… - pokręciła głową, zaraz zerkając na Liska z błyskiem w oczach. W sumie dlaczego by nie poplotkować? Dawno nie miała do tego okazji, dlatego ułożyła się wygodniej na kanapie, zerkając na blondynkę. – Futrzasty kretyn za czasów Bestii z Gevaudan? Czy ja chcę o to pytać? – oczy Sel błyszczały zaintrygowaniem, gdy patrzyła na warczącą Lisek. To się nie zdarzało zbyt często. – Tell meh! To się podzielę anegdotką, co odpieprzył, gdy go pierwszy raz spotkałam. – a dlaczego by nie? Śmiała się z tego do dzisiaj, a że sam wilkołak mógłby być niezadowolony? No proszę Was, przecież Lisek nie poleci zaraz wszystkim kablować. Najwyżej po prostu gdzieś kiedyś mu wypomni.
- Pewne rzeczy bolą całe życie. – mruknęła miękko. – Mnie do dzisiaj boli śmierć całego klanu z łap mongolskich najeźdźców. Choć nie przeczę, czas wyleczył rany, zamieniając ból w setki przyjemnych wspomnień. – nie ciągnęła jednak tematu nienarodzonego dziecka Lisek. Tak samo, jak machnięciem ręki zbyła kwestię głupoty w posiadaniu swoich własnych dzieci. Nie chciała tego tłumaczyć, liczyło się to, że chociaż jedno jej dziecko żyło. Nawet, jeśli nieświadome jej istnienia.
- Jeśli dla Ciebie zrezygnował z zabawiania się, to wierz wdowie po wilkołaku, to cholernie dużo znaczy. Ma wobec Ciebie bardzo poważne zamiary. Najważniejsze, że mu powiedziałaś, słońce. To raz. Dwa, niby dlaczego miałabyś mu zrobić krzywdę? Skoro Twój organizm zaczął szaleć, to możemy uznać, że ma kompletnie dosyć celibatu, także… Po prostu korzystaj. Może po prostu szukasz w ten sposób najbardziej odpowiedniego partnera, kto wie. A kontroli się nauczysz. Kiedyś. – uśmiechnęła się do niej pocieszająco, biorąc swoją szklaneczkę i obejmując Lisek ramieniem. W sumie nigdy nie miała problemu z tymi sprawami, ale mogła zrozumieć blondynkę. Tu nawet nie chodziło o kwestię potrzeb ciała, a o kontrolę. A kontrola była czymś, z czego sama nie byłaby w stanie zrezygnować. Zerknęła jeszcze kontrolnie na dziewczynę, chcąc się upewnić, że na pewno chce z nią o tym rozmawiać. Sekrety sekretami, ale przecież nie chciała jej do niczego zmuszać.

@Elisabeth Riche

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
Cieszyła się, iż w końcu przyjaciółka postanowiła wyjawić tą kwestię. Oczywiście nadal martwiła się tym, czy oda im sią tą kwestię naprostować. Miała taką nadzieję. Nie chciałaby stracić Seleny. Była na prawdę z nią zżyta. Grunt, że ta kwestia była wytłumaczona. Pokiwała delikatnie głową na znak, że to dobrze, uśmiechając się przy tym delikatnie. Miała zamiar w każdym razie pomóc wampirzycy w tym, aby osiągnąć wyznaczony cel. Jeśli będzie trzeba, pójdzie z nią do tego doktora i da mu swoją krew do badania. Byle dowiedzieć się jak to działa, co się dzieje i pomóc wyleczyć Azjatkę.
Sygnet sygnetem. Niby doskonale wiedziała do kogo on należał. A jednak wątpliwości początkowo były. W końcu nie mogła mieć 100% pewności co do tego, czy aby ktoś jeszcze z ich rodu niemiałby podobnego sygnetu czy coś w ten deseń. Wygląd rosnącego dziecka już sam jednak dokładał kolejne puzzle całej tej tajemniczej układanki. A w te klocki przecież wampirzyca była na prawdę dobra. Widziała w Jacusiu rysy nie tylko Ryuu. Nie był bowiem kopiuj w klej. Wciąż jednak wolała pozostawić nutkę niepewności. Niby wiedziała, iż Selena nie posiadała bliskiej rodziny, a jednak gdzieś tam lepiej było zachować owy punkt zaczepienia. W końcu z samą Lis nie było jakoś mocno inaczej. Co prawda bezpośrednia rodzina biologiczna Marr została wybita przez Inkwizycję, to jednak pewien odłam pozostał po dziś dzień. Powstał na jego bazie nowy ród, który był bliski sercu Liska tak, jak jej ex małżonek.
- Nie gniewam się - odparła spokojnie. - Syn powinien znać nie tylko historię ojca, ale i matki. Niestety tej mu jednak nie mogłam opowiedzieć, wymijając to odpowiedziami, iż opowiadanie o bliskiej przyjaciółce niezwykle mnie boli, choć była cudowną osobą, która znała się również bardzo dobrze na handlu. Była dzielna. - W tym dokładnie momencie Elisabeth nie odrywała wzroku od swojej rozmówczyni. Czy ją przeszywała nim? I tak, i nie. Po prostu sprawdzała, jaką będzie miała reakcję na jej słowa. Nie zadała jednak znamiennego pytania, kim w końcu jest matka Jacusia.
Blondynka wywróciła teatralnie rękami i westchnęła cicho.
-Niech ci będzie, zostawię go za te strzykawki. Jednak nie mogę popuścić mu wkładania dłoni tak otarcie pod twą sukienkę. Przez niego kopnęłam Egona. Chociaż w tym momencie bardziej broniłam biednego chłopaka przez zmieniającym się Garlandem. Jeszcze by go rozszarpał w tamtym miejscu. Protektor musi reagować, nie ważne czy to atak w słusznej sprawie, czy też nie - odparła. Wciąż była niezadowolona z tego, co tam się wtedy odwaliło. No ale popij wodą w pewnym sensie. Oczywiście Marcusowi to wytknie. Mimo wszystko jej samej też należą się przeprosiny za to, że wpakował ją w tak nieprzyjemną sytuację. No i na pewno będzie mu to długo wypominać.

Już darowała sobie dalszą rozmowę na temat dziecka i bólu z tym związanego. Chciała ten konkretny temat po prostu zakończyć. Był jednym z bardziej nieprzyjemnych. Wystarczy, że już i tak opowiedziała jej tą tajemnicę. Nic więcej nie było potrzeby dodawać. Wystarczyło do nakreślenia jej sytuacji.
- No i tu w tym momencie pojawiają się schody skarbie. Ja osobiście dałam mu możliwość wolnego związku. Nie chcę go trzymać w klatce, gdybym ja w tym czasie szalała przez to pieruńskie libido. Jakby to wyglądało? Ja dla niego jedyną partnerką, a sama nagle sypiałabym z kim popadnie, bo jestem pobudzona? To nie byłoby fair wobec niego.. - w tym momencie wstała i podeszła do okna. Oparła się dłońmi o parapet wyglądając przez okienną szybę na zaciemniony świat zewnętrzny. Pokręciła głową bardziej sama do siebie.
- Na co mi wtedy to, że ma poważne zamiary wobec mnie, jeśli będzie cierpiał na każdym kroku ze mną? Nie tak to powinno wyglądać. Sama wystarczająco się nacierpiałam przez coś podobnego. Nie chcę jemu robić tego samego. Choć tu ciało działa samo, przeciwko mnie, nadal czuję się z tym paskudnie - oparła swe czoło o szybę, by zaraz jednak się wyprostować i spojrzeć w kierunku przyjaciółki. Powróciła do niej i po nalaniu kolejnego kieliszka wypiła jego zawartość.


@Selena
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Cieszyła się z reakcji Liska. Wyjaśnienie sytuacji z nią, zrzucenie kamienia z serca, w końcu, po takim czasie, naprawdę pomogło. Chyba będzie musiała przyznać się, że przez ostatnie dekady srogo pomyliła się, ukrywając to wszystko. Ale nie zmieniało to faktu, że to nie była jedyna rzecz, którą trzymała w sobie. Znała Liskę na tyle, by wiedzieć, jak właśnie rozpracowuje wszystkie klocki, jak dopasowuje nowe puzzle do układanki, którą kiedyś jej dała, jak szuka rozwiązania i pełnego obrazu. Rysy Jacka natomiast… Jeśli ktoś by się uparł, można byłoby powiedzieć, że odziedziczył to, co najlepsze po obojgu rodzicach. Tyle, że nawet ona sama musiała przyznać, że był bardziej podobny do ojca, nawet jeśli nikt nie mówił tu o idealnej kopii.
- Na handlu mówisz. W sumie. Nie brzmi to źle. – powiedziała z kamiennym spokojem, upijając łyk alkoholu i o dziwo nie podnosząc w ogóle tego tematu. – Wiesz, cokolwiek wymyślisz na temat jego matki powinno być dobrze. To nie tak, że nagle wyskoczy zza krzaka niczym Lord Vader z Gwiezdnych Wojen krzycząc „Jack, I am your mother!”. – stwierdziła z lekkim humorem w głosie, zaciągając się papierosowym dymem. Naprawdę nie była pewna, czy była gotowa przyznać się do tej tajemnicy i starała się nie dać nic po sobie poznać. A tym bardziej nie zaprzeczać w kwestii dzielności domniemanej matki chłopaka. Ta, dzielna, ona. Yhy. Ciekawe. No ale lepiej, żeby dzieciak wierzył w to, że jego rodzice zginęli, niż że matka go po prostu zostawiła. Kij, że miała dobre powody. Nie była pewna, co Lisek myśli o kartach.
- Tu się nie wypowiem. Sama byłam wściekła, jak mi o tym powiedział. – przyznała szczerze, kręcąc lekko głową. – Szczerze? Jakkolwiek to nie brzmi, Lisku, po jaką cholerę was tyle tam poszło? Nie, żebym się czepiała, bo moja reputacja raczej nie istnieje, aczkolwiek zrobiliście z tego mini skandal i mordobicie. Aż żałuję, że odpadłam, bo mogłabym sama zareagować. I fakt, najbardziej żal mi Egona. Nie zasłużył na to, a nawet należała mu się pochwała za obronę obcej kobiety, która jeszcze całkiem nieźle bawiła się faktem, że w niej nie rozpoznał Radnej… - westchnęła delikatnie. Naprawdę była zła o sytuację z balu, ale czasu w końcu nie zmienią. Jeśli Elisabeth chciała mu to wypominać, to proszę bardzo. Sama zresztą też zamierzała, ale tego już na głos nie musiała mówić. Zresztą na balu zaszły też i inne rzeczy, o których nie była pewna, czy chce wspominać.

- Rozumiem to, Lisku. – powiedziała dziwnie łagodnym głosem, patrząc z troską na Elisabeth. Rozumiała jej podejście, choć może nieco na innej płaszczyźnie. Obserwowała ją uważnie, nie chcąc naruszać jej przestrzeni osobistej. Zaczekała więc, aż kobieta wróci do niej i dopiero wtedy objęła ją ramieniem, przytulając do siebie. – Wiem. W Twoim wypadku Ty nie masz na to żadnego wpływu, nie chcesz tego, a i tak się dzieje. Ale to nie zmienia własnych uczuć. Nie wiem, co mogłabym Ci poradzić, poza tym, żebyś pozwoliła po prostu jemu się z tym przespać i zdecydować. Postawiłaś sprawę jasno i klarownie, nie kryłaś się z tym. To najważniejsze. Pomyśl, że może to się kiedyś unormuje. I wtedy będziesz mogła pomyśleć, czy chcesz być z kimś na stałe. – rozumiała Lisek, sama miała kiedyś podobną zagwostkę. Podjęła więc swoje decyzje, może niełatwe, ale no. Czasem trzeba. – Poza tym niektórzy akceptują tak zwane otwarte związki. Czy po prostu nazwijmy to roboczo harem. Nie każdy jednak potrafi tak żyć i się dzielić, by nie wkradła się zazdrość. – dodała całkiem wprost.

@Elisabeth Riche

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
Blondynka delikatnie zmrużyła swe oczka słuchając odpowiedzi swej przyjaciółki. Ciekawe było to, iż nawet nigdy nie wyjaśniła niczego więcej o "matce" Jacka. A stwierdzenie, że czegokolwiek by nie powiedziała, byłoby dobre? Nah. Wiadome to, iż nie jest to prawdą. Nie miała co prawda w pełni potwierdzone, że właśnie Selenka jest matką chłopaka. Jednak jakoś nie do końca była przekonana, czy aby faktycznie któregoś dnia nie okazało się, że wyskoczyłaby z takim tekstem. No ale to już była kwestia przekonania się z czasem. Pozwoliła sobie więc już nie komentować dalej tematu. Nie było warto go ciągnąc, skoro sama Azjatka nie chciała zbytnio o nim mówić. Co z resztą było kolejnym puzzelkiem w całej tej gigantycznej układance. Z resztą... sama zaleta spowiednika dawała tutaj swój znak już wtedy, że Selenka skłamała jej o śmierci rodziców. Nie była w stanie wtedy powiedzieć nic więcej. Czuła kłamstwo, pytanie jednak brzmiało, jak daleko to kłamstwo szło i w czym konkretnie.
- To nie tak, że wszyscy poszliśmy po ciebie. Garlandowi kazałam znaleźć mojego kierowcę, by przygotował auto. Potem do mnie sam dołączył, a Marcus już tam był. Jak zobaczył, że cię biorę na ręce to przypęzł z Henią. Gdyby nie on to by nie było takiej jazdy z tym wszystkim. Zabrałabym cię i byłoby po kłopocie. Ten jednak postanowił grzebać ci pod sukienką, a Egon się rzucił. Garland już zaczął się przemieniać w obronie Marcusa. Mój kopniak był odruchem, bo stałam pomiędzy nimi. To było z resztą najłagodniejsze wyjście z całej tej sytuacji. A, że zepsuli mi humor... To już inna kwestia. - Blondynka spokojnie nakreśliła sytuację w jakiej się wtedy znaleźli oni wszyscy. Nikogo z nich nie zapraszała na to przedstawienie. Gdyby nie to, co odwalił Marcus, to na pewno obyłoby się bez dodatkowego skandalu z tym związanego. A tak no... Wyszło niestety jak wyszło. Napiła się znów bimbru. Westchnęła cicho. Tak to ona się w życiu nie upije. Nie miała czosnku przy sobie, aby dodać do tego, albo zażyć chociażby.
Parsknęła cicho i pokręciła głową słuchając historyjki od Seleny. Obróciła teatralnie oczętami i wzniosła ręce ku gurze w geście niejakiego załamania. Oczywiście nadal to było tylko komiczne odzwierciadlenie jej myśli na temat jego zachowania.
- No tak. Cały pan Alfa. Popisać się zawsze musi. No ale cóż... On już ma tak najwyraźniej w naturze. Czasami zastanawiam się na prawdę, czy ten futrzasty kretyn myśli... Ale no... Nie mogę powiedzieć Później się odwdzięczył pomagając przy Napoleonce. - Przypomniała sobie ten czas, gdy to się działo. Uśmiechnęła się pod nosem. Ten okres jej żywota należał do jednego z przyjemniejszych. Co prawda nie z powodu Marcusa, a dwóch innych istotek, ale nadal.. Dobrze ten czas wspominała. Przez chwilę się nawet rozmarzyła uśmiechając się sama do siebie na wspomnienie o nie do końca udanym pikniku w różanym ogrodzie. Zaraz powróciła na ziemie i spojrzała na przyjaciółkę.
Po tym chwilowym wędrowaniu nie tylko w czasoprzestrzeni ale i tłumaczeniu swoich obaw oparła głowę o ramię wampirzycy. Westchnęła cicho.
- Nie wiem, czy nie powinnam mu była tego powiedzieć te dwadzieścia dwa lata wcześniej. Nawet jeśli by sobie wtedy odpuścił... Pewnie czułabym się z tym lepiej. A teraz... Nie wiem co mam robić. Wolę nie być z nikim na stałe. Do tej pory boli mnie śmierć mojego męża. Ja... - westchnęła głośno i przymknęła na chwilę oczy. Musiała sobie poukładać własne myśli na ten temat, a to nie należało do najłatwiejszych. Za dużo się ostatnio działo w jej prywatnym życiu. Działo się coś, czego nie rozumiała. Po prostu nie rozumiała, bo zazwyczaj była samotnikiem dryfującym w przestrzeni biznesu, a nie wśród ponętnych i spragnionych jej atencji mężczyzn.

@Selena
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Selena nadal nie była pewna, czy przyznawać się chłopcu, kim właściwie jest jego prawdziwa, biologiczna matka. Czy miała właściwie prawo psuć mu ułożone przez tyle czasu życie? Pewnie kiedyś to zrobi. Ale teraz, gdy jej życie wisiało na włosku, gdy tak bezczelnie i znienacka została poinformowana, że zwyczajnie umiera, informowanie o swoim istnieniu chłopca byłoby skończonym świństwem z jej strony. Może kiedyś, jeśli znajdą lek, o ile go w ogóle znajdą. Jeśli nie? Miała już swój pomysł, co z tym zrobić, ale cieszyła się z tego, że Lisek była na tyle miła, by nie drążyć w ogóle tematu. Była również świadoma faktu, że Lisek przejrzała jej kłamstwo z tamtego dnia, choć w ostatecznym rozrachunku prawdą było, że ojciec Jacka nie przeżył. Ale to był temat do dyskusji na inny moment. Teraz była wampirem z nieuchronnym wyrokiem śmierci, a informowanie Jacka, że ma matkę, ale już niedługo, było bardzo kiepskim pomysłem.
- Strzykawki. Na balu miałam przy sobie strzykawki. W sensie – przez te pierdolone perfumy Darbinyana zrobiłam się głodna. Jaki idiota pachnie na kilometr piankami!? To się poszłam ślicznie uśmiechnąć do Marcusa, bo jest bardziej przewidujący w zakresie moich nawyków żywieniowych niż ja sama, czy mi przytargał coś do jedzenia. W normalny sposób krwi pić nie mogę, tylko strzykawką do żył, a do tego też nie każda krew nasyci mój głód, tak w ramach wyjaśnienia. Także faktycznie miał dla mnie krew, nie, nie wiem, jak ją wniósł, nie pytałam. Sięgał mi pod kieckę, żeby te strzykawki wyjąć, bo się wystraszył, że mnie rozbierzesz i wszystko się wyda. – westchnęła głęboko i z rezygnacją w głosie. Sama nie widziała w tym logiki, co oczywiście Marcusowi wytknęła. Ale co się stało, to się zwyczajnie odstanie. – Gdyby nie to, nie byłoby żadnego skandalu. Dopiero po wszystkim wpadło mu do łba, że mógł to zrobić po prostu w samochodzie, już pomijając fakt, że przecież byś mnie nie rozbierała. Ale nawet – byłoby to o wiele prościej wytłumaczyć, niż robić skandal. Nie, że sobie sam tym cholernie zaszkodził, bo na samym początku balu weź sobie wyobraź, że zostało mi uprzejmie zasugerowane, że Marcus mnie szantażuje i że spłacam długi wobec niego że tak powiem ciałem. – uśmiechnęła się w bardzo morderczy sposób, co jasno wskazywało, że ktokolwiek tego nie powiedział, to Selenka bardzo, bardzo długo mu tego faktu nie zapomni. Mogła wybaczyć, co nawet z uprzejmości zrobiła, ale to nie znaczyło, że kiedykolwiek o tym zapomni. Słysząc westchnięcie blondynki uśmiechnęła się pod nosem, wstając z kanapy i wychodząc. Wróciła po dłuższej chwili z buteleczką w łapkach. – Ekstrakt z czosnku, podwójnie destylowany. Mocny jak cholera. – wyjaśniła, wręczając jej buteleczkę. No skoro mają się nawalić, to Liskowi trzeba w tym pomóc. To tylko ona nie potrzebowała wsparcia.
- Szczerze? Miewam czasami wątpliwości. – parsknęła, chichocząc radośnie. – Zresztą później było niewiele lepiej. Ale muszę mu przyznać, posłuch wśród swoich miał jak jasny gwint. Chodzili jak w zegarku… - potrząsnęła lekko głową, zatapiając się we wspomnieniach. – Oni go szanowali po prostu. I słuchali z szacunku do niego, nawet potrafili nabijać się z niego prosto w oczy. I zawstydzać! – zachichotała pod nosem, nieco bardziej pod wpływem niż sama Lisek. Miała nadzieję, że szybko nadrobią tę kwestię. – A widywałam i takich, których słuchano ze strachu, bo po prostu za wszystko karali. Także może i jest niemyślącym futrzastym kretynem, ale go lubią. – rozłożyła ręce, uśmiechając się delikatnie do kobiety. Obie się najwyraźniej rozmarzyły, choć każda na inny temat, ale czy było w tym cokolwiek złego? Oparła się wygodnie o łepek Liski, obejmując ją ramieniem i gładząc delikatnie po ręku.
- Shhhhhh. – powiedziała ciepło widząc, jak Lisek urywa temat. Objęła ją nieco mocniej i delikatnie cmoknęła w nosek, uśmiechając się łagodnie do niej. – Wiem, co czujesz, naprawdę. Ale też i wiem, że to nie zda egzaminu. Bo Ty też czujesz coś do niego, prawda? – spytała cicho, dopytując w bardzo delikatny sposób, by nieco bardziej upewnić się w tym, jak wyglądała sytuacja. – Jeśli tak jest, to po prostu spróbuj, Lisku. Tak naprawdę najwyżej grozi Ci to, że rozstaniecie się w przyjaźni. Ale jeśli nie spróbujesz, będziesz się potem zwyczajnie zadręczać. Klasyczne „co by było, gdyby” rozłożone na wieki oczekiwań. – pogładziła ją po policzku wolną dłonią, zaraz potem przytulając mocniej do siebie. Też im się zebrało na takie smutne tematy, ale takie też z kimś trzeba było przegadać. W ich wieku trochę trudno było znaleźć kogoś, kto zrozumiałby ich rozterki.

@Elisabeth Riche

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
Gdyby zapytała się o to Elisabeth, to ta śmiało by odpowiedziała, że powinna mu powiedzieć. Czy zepsułoby mu to życie? Może by w nim zamieszało, ale należała mu się przecież prawda. Mógł on uważać Lis za matkę, bo zajmowała się nim od maleńkości. Jednak nie oszukujmy się. Nikt nie jest w stanie zastąpić tej prawdziwej matki. Można by było tutaj również polemizować z tym nieuchronnym wyrokiem śmierci. W końcu może jakieś lekarstwo na to jest. Więc no... Ten wyrok nie byłby taki nieuchronny. Lis jednak w żaden sposób nie naciskała na dodatkowe informacje w tych tematach.
Blondynka spokojnie wysłuchała opowieści o tym, jak to zostały dostarczone i przekazane strzykawki. Wciąż nie kumała dlaczego wilkołak postanowił zrobić coś takiego. Nawet gdyby ją rozebrała, to by c najwyżej odłożyła strzykawki i odłożyła je na bok. Na pytania przecież przyszedłby czas. Nieprzytomnej Seleny i tak nie miałaby możliwości zapytać o co kaman, czy prosić o jakiekolwiek wyjaśnienia. Poczekałaby, a kto wie... Może i by nawet nie zapytała. W końcu nie wszystko musiała wiedzieć. Każdy posiadał swoje tajemnice, a i sama Lis nie była wścibską osóbką. Wampirzyca zakrztusiła się jednak alkoholem słysząc, iż zostało zarzucone im coś tak... Co to w ogóle miało być? Że on spłaca swoim ciałem jakieś długi u Marcusa? Kogo tak powaliło? Na twarzy długowiecznej wyraźnie widniało takie wielki WTF?
Chwilę nieobecności przyjaciółki Lis wykorzystała do przywrócenia się do istnej oazy spokoju i odsunięcia od siebie tego dziwnego pomysłu, jaki ktoś im zarzucił. Za czosnek podziękowała z uśmiechem i oczywiście nie omieszkała z niego skorzystać. To była dziwna noc i stanowczo przyda się nieco znieczulić. Tak trochę bardziej... Znieczulić....
- No on ma w sobie to coś. No ale też nie ma co się dziwić. Nie został alfą alf bez powodu - podsumowała ostatecznie rozmowę na temat samego Marcusa. Napiła się alkoholu. Delikatnie wzruszyła ramionami.
- Ja nie wiem co czuję Selena. Lubię go, to prawda. Intryguje, to też fakt. Ale nie umiem określić co czuję. Mój były mąż też mnie intrygował i przyciągał. Dlatego wolę nie twierdzić, czy czuję coś więcej czy nie, by znów nie strzelić sobie w kolano - odparła. Potem już tematy zeszły na totalne pierdoły, aby mogły obie się rozluźnić. To ile alkoholu popłynęło przez ich gardełka, to już jest najmniej potrzebna informacja na tym świecie. Jedno jest pewne. Obie się wstawiły i zasnęły na kanapie, gdzie Selenka miała wygodną poduszkę z cycków Elisabeth i żadnej z nich to nie przeszkadzało.

[zt/2]

@Selena
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sponsored content


Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach