Liczba postów : 633
First topic message reminder :
Pół godziny do całkowitego zachodu słońca przeczekała w La Rotonde przy Chaussée de la Muette. Młodych kelnerów nie dziwiła ekscentrycznie ubrana klientka, która lubiła przychodzić wieczorami, zawsze siadała sama przy stoliku postawionym najdalej od okna jak to tylko możliwe i w bezruchu, ledwie smakując zamówione danie, wpatrywała się w ruch uliczny jak pies wyczekujący przy drzwiach na powrót swojego pana. A przynajmniej tak to wyglądało, nie byli pewni, czy faktycznie patrzyła akurat na okno, ponieważ nosiła wielkie, musze okulary przeciwsłoneczne zasłaniające jej pół twarzy.
Była tam już stałym gościem, chociaż nie odwiedzała ich zawsze o tej samej porze. Latem, gdy dni były dłuższe, przychodziła znacznie później i siedziała prawie do zamknięcia restauracji. Dzisiaj wpadła o dziewiętnastej, poprosiła o grillowaną polędwicę cielęcą w śmietanie i grzybach i – znowu to samo: podziobała, podziobała, rozgrzebała filety na boki, odłożyła na talerzu tyle jedzenia, że można by wykarmić z tego z piątkę dzieciaków i dwa koty, pogapiła się przez okno i wyszła jakoś przed ósmą, zostawiając w skórzanej książeczce sowity napiwek.
Na ulicy ściągnęła z głowy barwną chustę i okulary. Rękawiczki na dłoniach zostawiła. Jak zawsze.
Zrobiła skromne zakupy w najzwyczajniejszym sieciowym sklepiku, przed którym siedziało kilku pijaczków i z niebieską, plastikową siatką w ręku wskoczyła do metra. Nie uprzedziła Cerise, że ją odwiedzi. Napisała tylko do Maurice’a, żeby dołączył, jeśli będzie chciał. Czy właśnie sama rozporządziła się zaproszeniem do nieswojego domu? A owszem, jeszcze jak. Zamierzała sprawdzić, czy dziewczyna ma się dobrze i dba o siebie.
Była wprost przekonana, że Ceri miała niejeden sposób, żeby wyśledzić nadchodzących gości (i w ogóle połowę rodziny rozsianej po świecie) po GPSie telefonów, hakując system kamer miejskich czy coś tam. W końcu coś musiało wciągać ją na tyle, że zapominała jeść i chodzić do toalety, tak? Constanza słabo się w tym wyznawała. Dlatego właśnie tę niszę zostawiała młodszej wampirzycy.
Dotarła pod księgarnię czterdzieści minut później. Wyłączyła bezprzewodowe słuchawki w połowie „Sonate Pacifique” i udała się prosto do bocznego wejścia, które prowadziło prosto do jaskini nerda.
3 X 2022
Pół godziny do całkowitego zachodu słońca przeczekała w La Rotonde przy Chaussée de la Muette. Młodych kelnerów nie dziwiła ekscentrycznie ubrana klientka, która lubiła przychodzić wieczorami, zawsze siadała sama przy stoliku postawionym najdalej od okna jak to tylko możliwe i w bezruchu, ledwie smakując zamówione danie, wpatrywała się w ruch uliczny jak pies wyczekujący przy drzwiach na powrót swojego pana. A przynajmniej tak to wyglądało, nie byli pewni, czy faktycznie patrzyła akurat na okno, ponieważ nosiła wielkie, musze okulary przeciwsłoneczne zasłaniające jej pół twarzy.
Była tam już stałym gościem, chociaż nie odwiedzała ich zawsze o tej samej porze. Latem, gdy dni były dłuższe, przychodziła znacznie później i siedziała prawie do zamknięcia restauracji. Dzisiaj wpadła o dziewiętnastej, poprosiła o grillowaną polędwicę cielęcą w śmietanie i grzybach i – znowu to samo: podziobała, podziobała, rozgrzebała filety na boki, odłożyła na talerzu tyle jedzenia, że można by wykarmić z tego z piątkę dzieciaków i dwa koty, pogapiła się przez okno i wyszła jakoś przed ósmą, zostawiając w skórzanej książeczce sowity napiwek.
Na ulicy ściągnęła z głowy barwną chustę i okulary. Rękawiczki na dłoniach zostawiła. Jak zawsze.
Zrobiła skromne zakupy w najzwyczajniejszym sieciowym sklepiku, przed którym siedziało kilku pijaczków i z niebieską, plastikową siatką w ręku wskoczyła do metra. Nie uprzedziła Cerise, że ją odwiedzi. Napisała tylko do Maurice’a, żeby dołączył, jeśli będzie chciał. Czy właśnie sama rozporządziła się zaproszeniem do nieswojego domu? A owszem, jeszcze jak. Zamierzała sprawdzić, czy dziewczyna ma się dobrze i dba o siebie.
Była wprost przekonana, że Ceri miała niejeden sposób, żeby wyśledzić nadchodzących gości (i w ogóle połowę rodziny rozsianej po świecie) po GPSie telefonów, hakując system kamer miejskich czy coś tam. W końcu coś musiało wciągać ją na tyle, że zapominała jeść i chodzić do toalety, tak? Constanza słabo się w tym wyznawała. Dlatego właśnie tę niszę zostawiała młodszej wampirzycy.
Dotarła pod księgarnię czterdzieści minut później. Wyłączyła bezprzewodowe słuchawki w połowie „Sonate Pacifique” i udała się prosto do bocznego wejścia, które prowadziło prosto do jaskini nerda.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!