Liczba postów : 74
Michel ani myśl brać wolnego ze względu na ranę. Szkoda tylko, że to nie zależało tylko od niego, gdyż odkąd Justine zastała w progu ledwo słaniającego się na nogach taksówkarza w towarzystwie Chińczyka, nie przestawała suszyć mu głowy o pójście do lekarza. Skutecznie odwodziła go też od myśli, by wrócił do pracy w takim stanie. Rieul po kilku godzinach słuchania lamentów zadzwonił grzecznie do swojego pracodawcy i zgłosił wolne. Tylko taki kompromis mogła dostać czarnowłosa, bo Michel ani myślał iść do lekarza.
Tak więc... Przez pierwsze kilka dni nie obciążał siebie za bardzo i rzeczywiście głównie leżał w łóżku, żeby nie naruszać szwów. Później już tylko wstawał, by zaraz dorwać się do wódki. Justine nie była z tego zadowolona. Przynajmniej nie chlał tak dużo, kiedy był zajęty pracą. W domu trochę się rozbestwiał, ale nie miała już na to większego wpływu, nieważne ile razy zdzieliłaby go szmatą.
W trakcie jednego z tych kazań Justine przy okazji wygadała się o tym, że rzekomo Makoto zostawił do siebie numer telefonu. Już i tak bezinteresowność Chińczyka była podejrzana, ale to, że postanowił pozostawić do siebie kontakt było podejrzane jeszcze bardziej. W każdym razie rana zdawała się uporczywie swędzieć od kilku dni, a on ani myśleć o tym, by iść do lekarza. Czy szpitala. Jedyną słuszną opcją była dezynfekcja od wewnątrz, więc kurował się tylko w taki sposób. W końcu nie dostał zaleceń, żeby przeczyszczać ranę regularnie, ani nic z tych rzeczy.
- Ej, Chińczyku, chyba coś źle zszyłeś, bo coś cieknie z rany i to chyba nie krew. Bądź tak dobry i to napraw, skoro już się fatygowałeś mi pomóc. - Tak brzmiała treść połączenia, kiedy tylko rozpoznał głos Makoto po drugiej stronie telefonu. Potem czekał na przyjście dobrotliwego doktora.
Tak więc... Przez pierwsze kilka dni nie obciążał siebie za bardzo i rzeczywiście głównie leżał w łóżku, żeby nie naruszać szwów. Później już tylko wstawał, by zaraz dorwać się do wódki. Justine nie była z tego zadowolona. Przynajmniej nie chlał tak dużo, kiedy był zajęty pracą. W domu trochę się rozbestwiał, ale nie miała już na to większego wpływu, nieważne ile razy zdzieliłaby go szmatą.
W trakcie jednego z tych kazań Justine przy okazji wygadała się o tym, że rzekomo Makoto zostawił do siebie numer telefonu. Już i tak bezinteresowność Chińczyka była podejrzana, ale to, że postanowił pozostawić do siebie kontakt było podejrzane jeszcze bardziej. W każdym razie rana zdawała się uporczywie swędzieć od kilku dni, a on ani myśleć o tym, by iść do lekarza. Czy szpitala. Jedyną słuszną opcją była dezynfekcja od wewnątrz, więc kurował się tylko w taki sposób. W końcu nie dostał zaleceń, żeby przeczyszczać ranę regularnie, ani nic z tych rzeczy.
- Ej, Chińczyku, chyba coś źle zszyłeś, bo coś cieknie z rany i to chyba nie krew. Bądź tak dobry i to napraw, skoro już się fatygowałeś mi pomóc. - Tak brzmiała treść połączenia, kiedy tylko rozpoznał głos Makoto po drugiej stronie telefonu. Potem czekał na przyjście dobrotliwego doktora.