05.02.2024 Odblaski? A co to takiego?

2 posters

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Michel Rieul

Michel Rieul
Liczba postów : 74
First topic message reminder :

Ciemno wszędzie, głucho wszędzie... Chociaż z tym drugim niekoniecznie. Radio rozbrzmiewało niemal na cały regulator, byle tylko odwrócić myśli od niepożądanych torów. Odpalony papieros w ustach zapewniał dodatkowe wrażenia, tak jakby całe jego ciało szukało różnych bodźców jednocześnie. Działało - uspokajająco na pewno. A musiał się uspokoić, zwłaszcza że dosłownie przed chwilą miał cynk, żeby podjechać do klienta na jakimś zadupiu leżącym obok Paryża, a na miejscu okazało się, że nikogo ani widu, ani słychu. Gość, mówiąc przysłowiowo, poleciał w kulki. Po kilku połączeniach do klienta Rieul się poddał i po prostu zawrócił.
Telefon zawibrował w kieszeni, a Michel zatrzymał papierosa w ustach, wolną dłonią sięgając po urządzenie.
- Ta? - Mruknął niezrozumiale do swojego dyspozytora, a zaraz rozbrzmiała salwa przekleństw w jego stronę, wyjaśniając pokrótce, że klient jednak pojawił się na miejscu. Co z tego, że pół godziny później, niż umówiona godzina? - Słuchaj, dzwoniłem do typa, nie było go, nie odbierał. Nie sap się do mnie. W tym czasie mogłem jechać do kogoś, kto potrzebowałby podwózki w Paryżu. - Dodał nieco niezrozumiale, zważywszy na wciąż dymiący przedmiot w ustach. Niestety, współpracownik nie brzmiał na uspokojonego, a każde słowa nakręcały Michela. Całe szczęście, że ten był oazą spokoju. - Dobra, pierdol się. - Dodał i się rozłączył.
W tym momencie najwyraźniej wszystkie działania nałożyły się na siebie. Telefon w ręku, papieros w ustach, głośna muzyka, fakt, że przechodzień nie miał na sobie odblasków, ułożenie Saturna... Wszystko zbiegło się do tego, że mignięcie ciemnej smugi przed maską wymusiło na Michelu nagłym naciśnięciu hamulca.
Potem tylko głuche trzaśnięcie maski i rozżarzony papieros wpadający między uda. Zamiast jednak przejąć się tym, że kogoś potrącił, zaczął podskakiwać na siedzeniu w panice przed palącym papierosem. Pod nosem rozbrzmiewało wiele przekleństw, ale gdy w końcu udało mu się wyciągnąć źródło potencjalnego przypalenia tapicerki, wyrzucił je przez szybę.
A, właśnie, potrącony przechodzień...
Wysiadł z samochodu, mając tysiąc myśli w głowie. Przede wszystkim uwydatniała się wizja ponownego pobytu w więzieniu.
- Ja pierdole, bo przecież po jaką cholerę nosić odblaski, prawda?! - Jęknął sam do siebie, podchodząc do potrąconego gościa. Wydawało mu się, że nie stuknął go mocno... Ale w sumie nie za bardzo słyszał przez radio, ani nie odczuł głośniejszego huku, ani też nie widział zbyt wiele, zwyczajnie skupiony na czymś innym niż patrzeniem przed siebie. Kierowca idealny. - Możesz wstać? Coś cię boli? - Spytał względnie spokojnie, choć zdecydowanie nie był. Najpierw chciał się upewnić, w jakim stanie znajdował się poszkodowany, zanim postanowi wybuchnąć i obarczyć go całą winą.

Regis

Regis
Liczba postów : 484
- Ej, ej, ale mamusi w to nie mieszaj. - Walka ze stresem: doprawdy wyborna w wykonaniu Michaela - skuteczna, niezawodna i jakże niecodzienna. Póki co metodyka jej eliminacji zdawała egzamin - Regis był pod wrażeniem. Niestety o ile podobał mu się przebieg rozmowy, żarty i śpiew z minimalnym gibaniem głowy, o tyle podskórnie czuł zbliżającą się godzinę zero. Czy tego cygan chciał czy nie, prędzej i niestety nie później musiał stawić czoła masie pytań a co gorsza prawdzie, którą należało ukryć za wszelką cenę.
- No i przy tym można pracować. Teraz trafiłeś w dziesiątkę, plus 10 do gustu. - Azjata podziękował (odmówił) za fajkę. Z używek preferował napitki procentowe, papierosy rzadziej łamane przez wcale z doliczeniem do puli narkotyków. Co innego trawka - witamy niesławne kłamstewko na poczet podtrzymania gry w towarzystwie inszych cukierków. Kij że takowe ani razu nie zagościły na ekranie. W obliczu tylu niedomówień kolejne nie robiło większej różnicy. Istotniejszy problem rysował się niepewnym scenariuszem przyszłości i tym, czy wilkołak powinien w ogóle pozwolić odejść taksówkarzowi.
- Można tak powiedzieć. Mieszkamy na prywatnym osiedlu, z dala od miastowego hałasu i szarego betonu. Nie wezwiemy glin, jeśli przez to wypytujesz. Obejdzie się też bez karetki bo nieopodal mieszka nasz osiedlowy lekarz. Zaraz mnie obejrzy i będzie po kłopocie. - Gdy ucichła muzyka i padło pytanie, wilkołak pospieszył z wyjaśnieniem.
Udzielona odpowiedź nie należała do krótkich, lecz miała swoje uzasadnienie. Przed wjazdem do osady Azjata wolał uprzedzić Michaela o pewnych aspektach charakteryzujących jego dom, między innymi obecność kliniki, budynku raczej niespotykanego w podobnych rejonach, tym bardziej tak mocno oddalonych od miasta.
Skrótem - ogólnikowe określenia zdradzały niewiele detali, a jednocześnie były na tyle konkretne, aby naszkicować chociażby podstawowy zarys osady do której zmierzało autko taksówkarza pod potęgą kierownictwa jego łapek.
- Niedługo mnie odstawisz i będzie po sprawie. Obaj wyjdziemy z tego śpiewająco. Gorzej tylko z szefem. Pewnie się wkurwia za szybę. - Gdyby tylko świat rysował się w tak kolorowych barwach. Nadzieja matką głupich - zasadnie umierała ostatnia. Pomimo prostoty planu, wilkołak przeczuwał, że na przysłowiowej herbatce to spotkanie się nie zakończy. Gość za dużo pytał i zbyt "gładko" przychodziła mu walka z absurdem.

@Michel Rieul

_________________
Bilgot, idź tu, idź tam i miej oko na zębacze. Mogłem zostać w domu z moją starą. Tam było tak samo, ale przynajmniej mogłem dobrze zjeść.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Michel Rieul

Michel Rieul
Liczba postów : 74
Oj tak, walczył ze stresem, można by ująć, wręcz śpiewająco. Zresztą podobnie z radził sobie z bólem Regis, który pomimo złamania żebra, nie miał nic przeciwko zdzieraniu sobie gardła. Obawy wilkołaka były jak najbardziej uzasadnione, ale mając styczność z kimś takim, jak Michel... On na świat patrzył inaczej. Na wiele rzeczy warto było pozostać ślepym i nie zastanawiać się niepotrzebnie.
- No proszę. - Mruknął z aprobatą w głosie, uśmiechając się od ucha do ucha i posyłając krótkie spojrzenie "umierającemu" młodzikowi przez lusterko. Nie mówił tego na głos, ale dzieciak rzeczywiście miał gust. Rieul oczywiście nie zdawał sobie sprawy z tego, że miał do czynienia z istotą, która już dawno przeżyła maksymalny wiek dla człowieka.
Kiedy nastąpiła przerwa, w której Michel znalazł idealny czas na to, by wypytać się dalej, wysłuchał odpowiedzi Azjaty. Prywatne osiedle, nasz osiedlowy lekarz... Ciekawe.
- A ty co, członek sekty? - Spytał ironicznie, nie mogąc się powstrzymać od komentarza. Powiedział to półżartem, a w połowie serio, gdyż rzeczywiście to mityczne prywatne osiedle zdawało się być czymś specyficznym. O ile to nie było rzadkim zjawiskiem w centrach większych miast, tak tego typu zabudowania na obrzeżach, łącznie z uwzględnieniem "swojego" lekarza brzmiało dość osobliwie, na co od razu zwrócił uwagę. - Nie jestem lekarzem, ale ciebie powinien obejrzeć przede wszystkim cudotwórca. I psychiatra. - Pozwolił sobie na kolejną uwagę, paląc w międzyczasie odpalonego papierosa. Czy rzeczywiście radził sobie dobrze ze stresem? Jeśli tak, na pewno nie mogły o tym świadczyć palone trzy paczki dziennie. Zupełnie, jakby je zjadał.
- Obecnie mam na głowie inny problem niż stuknięty samochód. - Mruknął nieco zaniżonym tonem. - Może nie zdajesz sobie dalej z tego sprawy, ale wiozę na tylnym siedzeniu chłopaka, który wskoczył mi przed maskę. Ale rozumiem, że mogło to umknąć twojej uwadze. Niejednemu stukniętemu, zwłaszcza w głowę, mogą umknąć takie istotne szczegóły. - Dodał z nienaturalnym spokojem w głosie. Poruszanie tego tematu wprowadzało go w większą nerwówkę. - Poza tym, wolę cię odstawić osobiście do tego całego lekarza. Chcę wiedzieć, że nie wykitujesz. - Tak, właśnie taki był plan. Doglądać stanu Regisa i rozejrzeć się po okolicy.

Regis

Regis
Liczba postów : 484
Ilość dymu musiała w końcu uderzyć w psi “noseczek”. Prychnięciem wilkołak wyraził lekką dezaprobatę, a ponieważ nie zasilał szeregu osób niepełnosprawnych, odkręcił tylną szybę, aby wpuścić do auta jeszcze większą ilość świeżego powietrza.
Tya... To był doprawdy śmierdzący i trujący sposób na radzenie sobie ze stresem. Aż dziw, że w trakcie oględzin cygan nie dostrzegł nigdzie butelki z wódką.
Jak nic cwany taksówkarz pewnie ją gdzieś ukrył!
- A co, przestraszyłeś się? Nie przejmuj się tym. My tylko czcimy Szatana, składamy kury w ofierze, a w każdą niedzielę uprawiamy kanibalizm, bo dzień święty należy święcić. Tobie się upiecze, bo dziś poniedziałek, a raczej nie miewamy tendencji do przechowywania ciał. Wolimy świeży towar. - Ironiczny ton człowieka nie umknął uwadze dziecka Luny. W swojej krótkiej bytności był na tyle zabawny, aby pchnąć Regisa do pociągnięcia tematu i podniesienia się na tyle, aby móc odnotować reakcję na niecodzienne wyznanie: połowicznie zmyślone, a po części prawdziwe, szczególnie we fragmencie o spożywaniu ludziny.
- Ani jeden, ani drugi już mi nie pomoże. Właśnie minęliśmy znak, więc za jakieś 20/30 minut powinniśmy być na miejscu. Oby Twoje autko miało solidne podwozia, bo przyjdzie Ci zmierzyć się ze sporymi wertepami. - W poczuciu obowiązku Azjata lojalnie ostrzegł Michaela przed przyszłymi przeszkodami, co by ten mu potem jeszcze nie zarzucił dokonania dodatkowych zniszczeń pojazdu. Wilkołakowi wystarczył widok ładnej pajęczynki na szybie. Wgniecenie na masce pojazdu chłopaki z osady powinni jeszcze jakoś ogarnąć, ale to?
- Przypominam, że to Tobie docisnął się pedał gazu na jednokierunkowej. - Raczył zauważyć w bardziej zaczepnym i komicznym tonie niżeli roszczeniowym.
- Zluzuj porty. Gdybym miał już wykitować, to zrobiłbym to z dobry kwadrans temu. Nie dam Ci tej przyjemności szybkiego pozbycia się problemu. - Zaraz potem dodał kolejnych pięć grosików, aby dać Michaelowi do zrozumienia, że nie wierzył w jego “szczere dobrotliwe” intencje i nie miał z tym absolutnie żadnego problemu.

@Michel Rieul

_________________
Bilgot, idź tu, idź tam i miej oko na zębacze. Mogłem zostać w domu z moją starą. Tam było tak samo, ale przynajmniej mogłem dobrze zjeść.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Michel Rieul

Michel Rieul
Liczba postów : 74
- Daaaruj sobie. - Mruknął przeciągle i westchnął. Jeśli dzieciak chciał go rozbawić taką tandetą, musiał się przeliczyć. O zgrozo, Michel nie zdawał sobie sprawy z tego, ile mogło znajdować się w tym prawdy. Niemniej, byłego policjanta nie zadziwiłby ani nie przestraszyłby widok "łupów" potencjalnego kanibala. Były w życiu o wiele straszniejsze widoki, które mogły złamać człowieka. - Sekciarze są pojebani, ale nie aż tak, żeby bawić się w kanibalizm. Kanibale nie lubią grup. Nie podejrzewam, żebyś był skośną wersją Jeremiego Rimbauda. - Zaśmiał się cicho, wyraźnie rozbawiony na wizję, w której Azjata miałby się żywić ludzkim mięsem. Tor myślenia Rieula w żaden sposób nie schodził w stronę wilkołactwa i innych cudactw. Nawet w boga przestał wierzyć, a co dopiero w jakieś bajki dla dzieci. Czy brzmiał, jakby miał doświadczenie z pewnymi sprawami? Być może.
Zaraz zerknął na Regisa, który postanowił się podnieść, co skomentował niemym zdziwieniem. Cisnęło mu się na usta, by młodego jakoś nakłonić do dalszego położenia się, ale coś mu podpowiadało, że i tak by się nie posłuchał. Skończywszy kolejnego papierosa, wyrzucił go za okno. Skinął głową na wieść o zbliżających się wertepach.
- Przejmujesz się samochodem bardziej niż sobą, co? - Zauważył Michel, ponownie zerkając w stronę Regisa przez lusterko. - To auto służbowe, jest ubezpieczone, więc potencjalna naprawa nie powinna dużo kosztować... Pod warunkiem, jeśli szef uwierzy mi na słowo, że uderzyłem w zwierzynę, nie zechce przejrzeć kamery, a ty nie pójdziesz następnego dnia na policję, bo jednak zmienisz zdanie. Albo nie postanowisz wykitować. Jak możesz się domyślać, nie bardzo obchodzi mnie problem podwozia tego samochodu na chwilę obecną. - Dodał jeszcze znów tym samym, pozornie spokojnym głosem. W jego świecie nie było miejsca na nadnaturalne stworzenia o szybkiej zdolności regeneracyjnej. Wolał nie pytać, czy Regis zdawał sobie sprawę z tego, do czego Michel zmierzał, choć jawnie przedstawił mu motywy, jakimi się kierował.
Na kolejne słowa mężczyzna parsknął. Znów kącik jego ust uniósł się ku górze w paskudnym grymasie. Jeszcze jedna wzmianka o gazowaniu na jednokierunkowej, a zacznie warczeć.
- Tak? - Mruknął sceptycznie. - W takim razie uznaj to za nadprogramową dobroć w ramach potrącenia. Odprowadzę cię, zobaczę, że ktoś się tobą zajmie, a potem sobie pójdę. - Wymienił powoli i ostrożnie, zerkając znowu na Regisa przez lusterko.

Regis

Regis
Liczba postów : 484
- Po pierwsze to nie skośną, a jedyną w swoim rodzaju... Urodziłem się w Paryżu! Po drugie szkoda autka, bo jak na służbowe, jest całkiem wypasione. Po trzecie, wiesz, że choćbyś i zaczął mi tu cytować katechizm, to i tak nie uwierzę w bezinteresowną dobroć serca, prawda? - Kaszel przerwał myśl, głównie przez parsknięcie w roli przerywnika na komizm wypowiedzi. Wilkołak absolutnie się nie czepiał - grzecznie stwierdził fakt i może troszeczkę zaczepnie odniósł się do pozostałych słów, zachowując wobec nich dystans, a odbijając z odpowiednią dawką żartu.
- Poza tym chyba wolę Hannibala, nie wiem, tak jakoś gość bardziej do mnie przemawia i ej! Są przecież całe plemiona kanibali, a jedno to chyba żyje do dziś? - Nieznajomość historii bolała, choć wobec Michaela spływała błogosławieństwem. Gdyby tylko cygan miał świadomość tego, przez co przeszedł człowiek, może wtedy nie babrałby się w gierkę, pt. no to pogadajmy sobie i nie próbowałby wybadać granic niekoniecznie tych o pojęciu przyzwoitości.
Jako iż wiedzy w tym zakresie wilkołak nie posiadał, dalej brnął z prądem teatrzyku, co krok to na coraz ciekawszy temat, mniej lub bardziej godzący w ludzkie sumienie.
- Przyznaj się, byłeś jakimś tajnym agentem albo wojskowym. Ciekawi mnie, co skłoniło Cię do pracy za kółkiem. Niewielu znam Tobie podobnych taksówkarzy, którzy z taką “lekkością” poradziliby sobie z zaliczeniem kraksy. - Akcent na słowo “lekki” nie padł przypadkowo. Stanowił podsumowanie obserwacji, między innymi po ilości wypalonych fajek, reakcji ciała, gestykulacji, mimiki twarzy czy choćby tembru głosu w trakcie rozmowy z wykluczeniem przyzwoitego poziomu zdolności wokalnych w czasie śpiewu.
Pal licho dyskomfort, bolący bark, złamane żebro czy ślady krwi na ustach. Metodyką działań podjazdowych cygan usiłował nieco odwrócić stół do gry, aby tym razem zamiast zwykłych śmieszków, z ich pomocą kapkę rozeznać się w terenie przed dojazdem na właściwe miejsce.

@Michel Rieul

_________________
Bilgot, idź tu, idź tam i miej oko na zębacze. Mogłem zostać w domu z moją starą. Tam było tak samo, ale przynajmniej mogłem dobrze zjeść.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Michel Rieul

Michel Rieul
Liczba postów : 74
Wysłuchał młodzika z krzywym uśmiechem na twarzy.
- Po pierwsze, mam to w dupie. Po drugie, rzeczywiście autko niczego sobie, nie narzekam, chociaż ten stary zgred ma w zanadrzu lepsze modele. Może za długo przebywasz na tym swoim zadupiu, ale teraz co druga taksówka we Francji takimi jeździ. Po trzecie... Kto tu mówił o bezinteresowności? - Spytał, unosząc sugestywnie brew, znowu zerkając na chłopaka przez lusterko. Pochodzenie Regisa niezbyt go interesowało i nie negował, ze mógł się czuć Francuzem, jeśli urodził się we Francji. Fakt pozostawał taki, że mimo wszystko pozostawał Chińczykiem w oczach Michela.
- W Europie? Konkretnie we Francji? Chyba coś mnie ominęło przez te... Przez ten czas. - Mała pomyłka, prawie chlapnął zbyt dużo. Niemniej zadane pytanie powinno było uświadomić Regisowi, że przypadki plemion kanibalizmu trafiały się w krajach trzeciego świata. Natomiast w swojej karierze policjanta uczył się o przypadkach kanibali w złapanych w przeszłości. Mowa tutaj o przestępcach - bo czym innym jest kanibalizm - którzy działają głównie w pojedynkę, nigdy w grupach przestępczych. Istniała spora różnica między tymi ludźmi, którzy lubowali się powrocie do korzeni i utrzymywaniu tradycji spożywania ludzi, a kanibalach z pierwszego świata. To drugie ewidentnie miało podłoże chorób psychicznych i dewiacji.
- Hm? - Mruknął nieco zaskoczony wnioskami młodzika, choć zaskoczony być nie powinien. Rieul na pewno nie wydawał się być szarakiem. Sam fakt, że postanowił nie wzywać karetki dużo o nim świadczyło. Jednak to dało do zrozumienia mężczyźnie, że Regis zwyczajnie go analizował. Pytanie, jaki miał w tym cel - bycie pod wpływem narkotyków chyba nie było aż skutecznym motywatorem, by badać grunt. Natomiast samemu Michelowi nie drgnęła nawet powieka. Był kłamcą i mendą. - Tu mnie masz, jestem uśpionym agentem, który na czas dezaktywacji musi zająć się pracą taksówkarza. Zawsze marzyłem o użeraniu się z opryskliwymi, rozpieszczonymi nastolatkami albo z nawalonymi w sztok frajerami. Istny raj, wakacje na Majorce się przy tym chowają. - Rzekł, szczerząc się ironicznie. Ręka znów powędrowała w oczywistym kierunku - a jakże, po papierosy. Z Regisa zrobi się dobrze uwędzony wilkołak. Już za chwilę autem wstrząsnęły wcześniej wspomniane wertepy. Dom Azjaty był już tuż tuż. Rzeczywiście wjechali na tereny, gdzie nie zapowiadało się, by stały jakiekolwiek budowle. Jedna droga i tyle.
- Ale zadupie. Na pewno dobrze jadę? - Mruknął, jakby trochę bardziej sam do siebie i wypuścił ustami dym. Szukał wzrokiem wcześniej wspomnianych budynków. W końcu Regis wspominał coś o jakiejś klinice.

Regis

Regis
Liczba postów : 484
Wertepy faktycznie dały o sobie znać i to całkiem dotkliwie. Podskoki były dość intensywnie i to na tyle, zawartość wilczego brzuszka podbiła wraz z ciałem. To w połączeniu z niedawną kraksą musiało w końcu eskalować - w tym wydaniu barwiąc tapicerkę czerwienią wyplutej krwi – ZNOWU.
Oto czemu tak NAPRAWDĘ Regis zapytał o podwozie. W przypływie radości miał jeno nadzieję, że nie był jedynym, któremu przyszło podskakiwać pod całkowitym brakiem choćby odrobiny amortyzacji.
- Tya... - Bujało jak cholera, ale w ocenie sytuacji było o stokroć lepsze niżeli smród fajki – KOLEJNEJ W TYM SEZONIE! Tak z czystej ciekawości po dosłownym oznaczeniu auta, cygan raczył zerknąć, ile szlugów Michael miał do swojej dyspozycji w roli antystresowego deserku.
- Zdecydowanie za dużo palisz. - Droga ku przeznaczeniu coraz bardziej dawała o sobie znać. Pomimo boleści (nie tylko zadka od ciągłego podskakiwania) podróży był to jednak dobry omen, po którym zza rogu wkrótce miały wyłonić się pierwsze budynki w kolejności: domków mieszkalnych, kliniki i miejscowej knajpki.
- Uśpiony agent, nałogowy palacz, kierowca morderca – w końcu w domu. - Żeby przygoda była ciekawsza, bo miała w sobie za mało absurdu, wilk, zamiast grzecznie poczekać, poprosić o pomoc, wesprzeć się na ramieniu, od razu otworzył drzwi pojazdu. Wyturlany z kłębów dymu wędzarskiego, odetchnął świeżym leśnym powietrzem, w rzyci mając ponownie szalejący błędnik czy przyszłą reakcję taksówkarza na dokonany czyn. Z odchylonym do tyłu łbem i szczątkowym uśmiechem na ustach przywitał przybyłego ziomka, innego wilkołaka, który jako pierwszy zauważył przyjazd taksówki.
- A żeś się urządził. - Padł pierwszy komentarz od typka do Regisa. Po nim wzrok chłopaka, gdyż do określenia go mianem mężczyzny w średnim wieku kapkę brakowało, skoczył na Michaela. Jednym wdechem wilkołak wciągnął smród obcego jestestwa i od razu wiedział, z kim miał do czynienia - człowiek.
- Widzisz? Mówiłem, że to całkiem spoko miejsce! - Rzucił Regis do kierowcy uwieszony już na ramieniu kolegi. Szeptem wymienił z nim kilka słów, zapewne kluczowych, co by dać do zrozumienia, z kim przyjdzie im się borykać.
- Chcesz potrzymać mnie za rączkę, kiedy będą mnie badać? - Żartobliwe pytanie nie mogło nie paść, nawet jeśli podczas stawiania wolnych kroków na poczet rozprostowania kości.
A teraz ogół.
Okolicę spowijał las. Domki mieszkalne stały w równych odstępach, tworząc dwa rządki po trzy budynki w każdym. Naprzeciwko nich znajdowała się klinika, obok plac na ognicho a wokół niego trzy wozy cygańskie. Dalej za nimi rozciągał się udeptany teren, zapewne miejsce sparingów. Knajpa, która wystawała gdzieś zza rogu podczas jazdy, stała najdalej, centralnie za kliniką. Cały teren nie był specjalnie ogrodzony, może tylko w okolicy domków - bardziej w roli dekoracji i wskazania wejścia niżeli celach obronnych.
Normalnie tryskająca życiem miejscówka była dziś wyjątkowo cicha. Albo większość mieszkańców spała, albo nie było ich w domach - wybierz jedno z dwóch.

@Michel Rieul

_________________
Bilgot, idź tu, idź tam i miej oko na zębacze. Mogłem zostać w domu z moją starą. Tam było tak samo, ale przynajmniej mogłem dobrze zjeść.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Michel Rieul

Michel Rieul
Liczba postów : 74
- Kurrrwa. - Wymknęło mu się z ust, słysząc charakterystyczny dźwięk, który zawsze wiązał się z zapaskudzeniem tapicerki. Niby nie pierwszy raz, a jednak tak samo problematyczne. Tym razem jednak powstrzymał komentarze na ten temat. Jak już zdążył wspomnieć, auto na ten moment było najmniejszym problemem. W trakcie jazdy, zagadywania gościa i namiętnego palenia papierosa za papierosem zdążył zbudować plan, który z pewnością pomoże mu uniknąć pewnych nieprzyjemności związanych bezpośrednio z pojazdem. Pod warunkiem, jeśli ten główny problem zostanie rozwiązany.
- Na coś trzeba umrzeć. - Padł klasyczny dla palaczy tekst. Michelowi nie zależało na niczym, zwłaszcza na swoim zdrowiu. I oczywiście absolutnie nie obchodziło go, że smród fajek przeszkadzał Regisowi.
- Mhmmm, prawie wszystko się zgadza. - Uśpiony agent się nie zgadzał, ale nie musiał się chwalić tym na głos. Kryminalna przeszłość nie była czymś, o czym się mówiło tak po prostu, jak o pogodzie.
Kiedy na widoku pojawiły się domki, Michel zatrzymał pojazd w miejscu, które przypominało jakiś dziki, porośnięty trawą parking. Od razu się obrócił, kiedy usłyszał dźwięk otwieranych drzwi.
- Ej, spokojnie! - Zawołał, wciąż uznając, że młody był zbyt poturbowany, żeby poruszać się o własnych siłach. Teoretycznie, nie powinien był w stanie, ale dzisiejszy wieczór już i tak był wystarczająco absurdalny, więc nie zamierzał negować widoku Azjaty, który jednak potrafił chodzić po takim wypadku. W pierwszym odruchu chciał do niego podejść, ale zatrzymał się zaraz, zamykając za sobą drzwi samochodu. Wzrok zatrzymał na koledze, który chyba też mu się przyglądał. Michel w ciszy nie odwracał wzroku od nieznajomego, patrząc na niego ze spokojem. Przyłożył papierosa do ust, który spalony był w połowie - a za chwilę, po kilku dużych zaciągnięciach był już spalony w całości. Wyrzucił niedopałek na ziemie i kulturalnie przygniótł butem do ziemi. Jeśli Sekciarze nie lubili, kiedy ktoś im syfił trawniczek, mieli problem.
- Tak, wspaniała... Rozczaruję się, jeśli nie będzie obiecanych kanibali. - Mruknął sarkastycznie, przeskakując spojrzeniem na samego Regisa. - A ten kolega to...? - Oczywiście nie zapomniał zapytać się o nowego towarzysza. Pytać lubił, a jeszcze bardziej znać odpowiedzi.
Michel ułożył usta coś na wzór przygaszonego, zgorzkniałego uśmiechu, kiedy usłyszał żartobliwe pytanie.
- Tak. Nie mogę się doczekać. Prowadź do tego cudotwórcy. Chcę zobaczyć na własne oczy, jak samym dotykiem uzdrowi obrażenia wewnętrzne. - Odpowiedział w połowie żartobliwie, chcąc naświetlić nieco sytuację temu koledze. Może on weźmie bardziej do serca stan Regisa niż on sam.

Regis

Regis
Liczba postów : 484
W przeciwieństwie do Azjaty kolega skośnym nie był. Jego aparycję charakteryzowały nieco ciemniejszy ton skóry, karmelkowy, ładne w subtelnym migdałowym kształcie brązowe oczy miejscami przysłonięte przez pasma brązowych włosów, prostych i półdługich związanych w fikuśny króciutki kucyk. Ostrzejsze rysy twarzy wskazywały na bardziej europejskie pochodzenie, ewentualnie gdzieś z okolic. Posturą wilkołak również się nieco różnił - był niższy wzrostem od Regisa, za to ciut od niego szerszy, tj. bardziej mięsisty, jeżeli chodziło o muskulaturę. Wisienką na aparycyjnym torciku był charakterystyczny cygański akcent - złote kolczyki w ustach i łańcuszek na szyi, dość dobrze widoczny z racji sporego trójkątnego dekoltu jasnej materiałowej koszulki.
- Regis, nie mówiłeś, że przywiozłeś ze sobą obiad. Nakrylibyśmy do stołu. Raul. - Dźwięczny śmiech rozszedł się po okolicy, gdy towarzysz Azjaty postanowił melodyjnie odbić piłeczkę słów Michaela na temat kanibali. Gdyby tylko mężczyzna wiedział, z jakim impetem trafił w samiutką dziesiątkę...
Tuptanie pod drzwi kliniki zajęło tyle, co nic. Po zaledwie kilkudziesięciu krokach ranny znalazł się pod budynkiem. Przed wejściem do środka powstrzymał go wspierający Raul, którego oczy ponownie spoczęły na Michaelu.
- Niestety tutaj będzie Pan poproszony o poczekanie. Odstawię kolegę do środka, tam zajmie się nim lekarz, ja zaś wrócę, aby Pana oprowadzić po osadzie. Klawy pomysł? Przy odrobinie szczęścia może zaproponuję zimnego bro... Znaczy kawkę i jakąś przekąskę dla kierowcy. Może w menu naszej knajpki znajdzie się jakaś ludzina. - Gra toczyła się dalej, jeno tylko od mężczyzny zależało czy zamierzał pójść na pomysł wilkołaka po dobroci, czy jednak zacznie się spierać.
Wizja skośnego towarzysza sam na sam z lekarzem cudotwórcą absolutnie nie zaliczała się do podejrzanych – gdzie tam dla byłego policjanta! Czerwonej lampki w ogóle też nie miały prawa włączyć słowa Raula – wcale a wcale! Ani tym bardziej wszechobecna cisza w osadzie, która normalnie powinna tętnić życiem.
Przy niej to nawet Regis wymiękał. Dziwnym trafem nie śmiał wejść w słowo koledze.

@Michel Rieul

_________________
Bilgot, idź tu, idź tam i miej oko na zębacze. Mogłem zostać w domu z moją starą. Tam było tak samo, ale przynajmniej mogłem dobrze zjeść.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Michel Rieul

Michel Rieul
Liczba postów : 74
- Isaac. - Przedstawił się również, komentując słowa kolegi Regisa niemym, krzywym uśmiechem. Nieco wymuszonym tym razem, ale kto by przyglądał się takim szczegółom na twarzy umęczonego życiem człowieka. W każdym razie w tym drugim młodym chłopaku było coś śliskiego, zapewne chodziło tylko o ciemniejszą karnację. Czy Michel żył uprzedzeniami? Owszem, jak najbardziej.
Stanąwszy przed kliniką, wysłuchał, co miał do powiedzenia Raul. Jednak okolica na ten moment wydawała się o wiele bardziej ciekawsza. Chwilę się tak rozglądał, zanim postanowił wrócić spojrzeniem na kolegę Regisa. Ciężko było stwierdzić, co właśnie chodziło po głowie Michela, ale na pewno pojawiły się pytania, które go zaalarmowały, a którymi nie zamierzał się dzielić.
- Ludzina. Brzmi kusząco. Nawet bardziej niż ta część ze zwiedzaniem. Macie tutaj ledwie kilka domków na krzyż. Już więcej atrakcji jest na cmentarzach. - Przyznał Rieul, wyciągając rękę w stronę kieszeni kurtki, żeby wyciągnąć wcześniej upchniętą paczkę papierosów. Włożył jednego do ust i zrobił krok w tył. Może jego podejrzenia co do sekty były słuszne. Sporo wskazywało na to, że byli jakąś grupą. Pytanie tylko, co miało go czekać później. Skoro kolega był skłonny zaproponować oprowadzenie po terenie, dziwnym trafem nie podając opcji, w której Michel mógłby się ulotnić, wszystko wskazywało na to, że opuszczenie go nie będzie takie łatwe. A przynajmniej na to się nastawiał. Problemy zamiast maleć, tylko rosły, choć Michel wobec tej sytuacji zachowywał się względnie spokojnie.
- Rozumiem, że mam poczekać na cudowne ozdrowienie Regisa, tak? - Spytał tylko, samemu dając możliwość pociągnięcia nowo poznanemu wilkołakowi kłamstwa. - Poczekam.

Regis

Regis
Liczba postów : 484
W brązowym oczku cygańskiego towarzysza (kolegi Regisa) pojawił się błysk - ładny i dość niebezpieczny, gdyby ktoś pytał. Michael nawet nie wiedział, w jaką kabałę przyszło mu się wpakować i że jego życzenie miało się wkrótce spełnić. Powiedzenie o nim chyba miało sens i to dosłowny w przypadku tak pięknie wyrecytowanej precyzji.
- Nie za dużo? Jeszcze trochę, a uwędzisz się w tym dymie. - W przeciwieństwie do Regisa, Raul był bardziej tolerancyjny, jeśli chodziło o faje. Uwadze nie umknął jednak fakt, że zaraz po pierwszej, tej, którą zauważył po przybyciu, facet odpalił kolejną. Nie, żeby coś, ale z czystej ciekawości wilkołak spojrzał, ile papierosów pozostało kierowcy w paczce, a ile być może już wyjarał podczas podróży.
- Yup, temu proponuję wypad do knajpy i serwis rzeczonej ludziny. - Michael chyba miał powód do obaw. Już pomijając czujne spojrzenie Raula, do kociołka jeszcze większych dziwactw wkrótce dołączyło wycie i to w liczbie mnogiej!
Czy w tej okolicy grasowały jakieś wilki?
- No to jak? Chyba nie odmówisz, co? Sam mówiłeś, że będziesz bardzo zawiedziony. - Krok nie padł od razu – dopiero jeśli gość postanowił dołączyć. W sumie lepiej dla niego, aby tak było, bo po oddaleniu czy bez niego – z kliniki miały dobiec mało przyjemne odgłosy i salwa przekleństw w wykonaniu Regisa.
Tymczasem z knajpki dobiegały smakowite zapaszki. Ha! Czyli jednak ktoś w niej urzędował. To był już jakiś plus i kolejne żyćko dla osady duchów.

@Michel Rieul

_________________
Bilgot, idź tu, idź tam i miej oko na zębacze. Mogłem zostać w domu z moją starą. Tam było tak samo, ale przynajmniej mogłem dobrze zjeść.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Michel Rieul

Michel Rieul
Liczba postów : 74
- A ciebie co to obchodzi? - Spytał tylko, przypominając, że nie w jego interesie było zdrowie byłego policjanta. Tak się mogło wydawać, gdyż przecież nie podejrzewał, że mógł być rzeczywiście rozpatrywany pod względem jakościowym i smakowym. Wygląd Rieula, a konkretniej skóra, wyraźnie dawała znać, że mężczyzna nie był laikiem w paleniu papierosów. Robił to od kilkudziesięciu lat. Ku jego nieszczęściu, w jego paczce ostało się tylko siedem papierosów. Tym bardziej się zdenerwuje, jeśli pobyt w osadzie się przedłuży.
- Mhmmm. - Przytaknął Rieul, wypuszczając dym nosem i spoglądając na Regisa wyczekującym spojrzeniem. Brzmiał wyjątkowo spokojnie, choć przy tak krótkiej znajomości ciężko było stwierdzić, czy rzeczywiście ten spokój utrzymywał. Serce natomiast biło szybko, jednak po dzisiejszej dawce adrenaliny nic nie było w tym dziwnego. Z tą różnicą, że może rzeczywiście od jakiejś minuty pompa ssąco-tłocząca przyspieszyła nieco rytm, odkąd wyłapał słowa kolegi nowopoznanego.
Wycie wilków było... Dziwnym odczuciem. Obrócił się od razu w stronę, skąd dochodziły dźwięki. Jeśli tylko się nad tym zastanowić, wilki nie wchodziły w drogę ludziom. Problem w tym, że czerwona lampka w głowie Michela coraz bardziej się paliła. Brakowało tylko typowego dla filmów grozy odsłonięcia księżyca w pełni przez chmury.
- Nie odmówię. Idźta już. - Machnął ręką nonszalancko i wrócił do palenia papierosa, spoglądając w stronę lasu, skąd wydobywały się dźwięki. Zapachy z knajpy ignorował, czując coś innego wiszącego w powietrzu i wcale nie był to zapach. Poczekał cierpliwie, aż dwójka weszła do środka. Kolega Regisa, co prawda, miał go tylko odprowadzić i zaraz wrócić, ale Rieul uznał, że to był idealny moment, żeby się zmyć. Dlatego odwrócił się na pięcie i skierował się w stronę samochodu, mając nadzieję, że nie przykuje niepotrzebnej uwagi. Czy mu się uda?

Regis

Regis
Liczba postów : 484
Regis zniknął za drzwiami kliniki i jak wyżej: po kilku minutach dobiegł z niej mało przyjemny dźwięk - pewnie przez uszkodzenia po wypadku. Prócz nich okolicę co jakiś czas spowijały dźwięki wycia – jednego, drugiego i kilku kolejnych. W swoim brzmieniu niosły nieopisane piękno a za nim ostrzeżenie. Michael bez wątpienia naruszył ich teren - czuły go, być może widziały, tak więc i słały przestrogę. Raul, choć postawiony w roli świadka nie przejmował się aż nadto wilczą pieśnią, zupełnie jakby znał ją na pamięć. No to ABSOLUTNIE nie było podejrzane, tak jak myśl o sekcie, zapewne tańczącej z wilkami.
- Próbowałem Regis... Próbowałem... - Mruknął cichutko do siebie Raul, niby zajęty tuptaniem do knajpy, a niby to zerkając przez ramię na człowieczka, który postanowił brzydko czmychnąć. Jego strata - drogę do autka miał wolną aż po samiutki kraniec i wgniecioną maskę. Wtedy to ze ślicznie zrobionego dziubka w wykonaniu kolegi Azjaty dobył się dźwięk znanej i wyjątkowo klimatycznej nutki.
Spośród liści wyłonił się cień - jeden i drugi – oba przemknęły gdzieś w oddali. Musnął ich szelest liści, potem kolejny śpiew wycia, tym razem znacznie bliższego. Człowiek gwizdał radośnie, aż nie zniknął gdzieś za rogiem knajpy, krzaczka, kamienia, czort jeden wiedział, gdzie. Grunt, że pozostawił wolną drogę, a ta zapraszała, aż tu nagle na spotkanie z Michaelem ktoś zrobił “akuku”.
Wtedy nawet dźwięki z kliniki "ustały".

@Michel Rieul

_________________
Bilgot, idź tu, idź tam i miej oko na zębacze. Mogłem zostać w domu z moją starą. Tam było tak samo, ale przynajmniej mogłem dobrze zjeść.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Michel Rieul

Michel Rieul
Liczba postów : 74
Wycie nie ustawało. Aktywność wilków nocom w lesie nie powinna była dziwić, ale na pewno niepokoiła przeciętnego człowieka. Tak właśnie czuł się Michel. Już pal licho z potrąconym Chińczykiem i jego absurdalnie nieprzejętym podejściem do sytuacji. Jego kolega również nie wyglądał na wzruszonego. Rieul widział w tym wszystkim tyle dziwoty, i choć udawał ślepotę wobec tych rzeczy, w rzeczywistości cały czas miał to wszystko na uwadze.
Odpuścił doglądanie zdrowia poszkodowanego, kiedy zorientował się, że to on mógł paść ofiarą... Czegoś. Nie był głupi, po prostu lubił ryzyko, ale chyba nie aż takie. W ogólnym rozrachunku wolał jednak mieć pewność, że jest bezpieczny, niż uparcie upewniać się, że Regisowi nic nie jest. A lampka, która zapalała się w obliczu zagrożenia świeciła coraz jaśniej. Ta sama lampka paliła się wtedy, kiedy już kilka razy w więzieniu próbowano go zabić. Przekupni klawisze w połączeniu z pomysłowymi osadzonymi byli niezwykłą mieszanką dostarczającą wielu wrażeń.
Idąc w stronę auta, coś przemknęło mu między drzewami. Nigdy nie miał schiz nocnych. Wierzył swoim oczom i temu, co widział. Przyspieszył kroku, wyrzucając w końcu w połowie niedopaloną fajkę. Samochód był już w zasięgu wzroku, kwestia parudziesięciu metrów, kiedy zza okolicznego drzewa wyłoniła się czarna mara z błyszczącymi w ciemnościach ślepiami. Coś, co wyglądało na spore, zważywszy na to, na jakiej wysokości świeciły oczy bestii.
- O cię chuju przenajświętszy... - Wyszeptał ledwo słyszalnie i zastygł w miejscu. Niedźwiedź? Tylko to brzmiało logicznie dla Rieula, nawet jeśli bestia mogła wydawać się nawet nieco większa niż ten gatunek zwierza. Wyglądało na to, że ledwo wyszedł z pierdla i długo nie było mu dane nacieszyć się wolnością. Co prawda, nie zamierzał żyć długo i szczęśliwie - ani jedno, ani drugie nie było dla niego możliwe - jednak miał cichą nadzieję, że będzie mógł sobie pohulać przez przynajmniej kilka kolejnych lat, aż mu się życie na wolności nie znudzi. Cieszmy się kochać papierosy, wódkę i spontaniczny seks z ładnymi paniami i panami - to wszystko szybko odchodzi.
Michel nie uciekał. Bał się, jak cholera, ale nawet nie drgnął. Może to był paraliż, a może szybkie pogodzenie się ze śmiercią. Jeśli dziki zwierz wyszedł mu naprzeciw, lepiej było nie robić żadnych gwałtownych ruchów. A skoro już o śmierci mowa, nie może się ona odbyć bez odrobiny przyjemności - ręka powędrowała do kieszeni. Wyciągnęła paczkę papierosów, a następnie jeden z nich wylądował w jego ustach. Zostało mu sześć.

Regis

Regis
Liczba postów : 484
Bestia czarna jak noc z paszczą najeżoną rządkiem ostrych, chyba nawet miejscami zakrwawionych kłów, o mięsistym cielsku przewyższającym gabaryty przeciętnego Lupus Canis, ale nie większym niż postura Niedźwiedzia Brunatnego na czterech łapskach i znacznie od niego lżejsza. Monstrów takich jak te nie widywało się w parkach, ogrodach zoologicznych ni nawet rezerwatach na krańcu świata a o osiedlowych ogródkach nie wspominając.
National Geographic pewnie chętnie nawiązałoby współpracę z Michaelem na poczet przeprowadzenia wywiadu i dokładnej analizy nowego gatunku. Jaka szkoda i pech ogromny - mężczyzna nie miał jednak tyle szczęścia, ale propsy za zachowanie spokoju i odpalenie kolejnej fajki. Dzięki temu Lupus nie rzucił mu się do gardzieli – nie żeby w ogóle zamierzał to robić, co najwyżej dla zachowania klimaciku grozy z dreszczykiem emocji. Na litość boską, byli przecież cyganami, a nie mordercami z kryminału! Wilk, choć niezadowolony ze wtargnięcia intruza ani myślał o skrzywdzeniu go.
Jak gdyby nigdy nic smolisty basior przeszedł leniwym krokiem tuż obok byłego policjanta i jeno prychnął, a następnie trącił go włochatym ogonem na znak dezaprobaty wobec ilości wydalanego dymu z ust. Wyminąwszy go poszedł dalej w swoją stronę - prosto, aż do paleniska i dalej za cygańskie wozy ku porośniętym terenom, które służyły jednocześnie jako pole do strzelania w poustawiane/porozwieszane puszki.
Los niewątpliwie uśmiechnął się do Rieula. W uznaniu za zasługi oraz ilość skonsumowanych fajek oszczędził jego biedne skołatane serce, zostawił portfel na miejscu i paczkę szlugów też. Nawet autku nic nie było ponad to, co już mu się przytrafiło włącznie z oznaczeniem przez wilkora.
Ex mundurowy był wolny. Mógł uciec i udać się w swoją stronę ze świadomością, że coś lub ktoś ewidentnie zapamiętał jego zapach. Policji w tej bajce było brak, czyli zgodnie z obietnicą, ale nikt nie wspominał o zakazie epizodycznego wystąpienia weń potwora oraz jego towarzyszy, dwóch przeuroczo mięciutkich chmurek, które wybiegły z jednego z domków, aby zaraz usadowić zadki przed drzwiami kliniki.
No to jak było z tą sektą?

@Michel Rieul

_________________
Bilgot, idź tu, idź tam i miej oko na zębacze. Mogłem zostać w domu z moją starą. Tam było tak samo, ale przynajmniej mogłem dobrze zjeść.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Sponsored content


Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach