24.01.2024 A tak to wpierw umowa, potem L4 na pół roku i bon voyage, excuse moi

2 posters

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

André Chevalier

André Chevalier
Skrót statystyk : WADY
— Wadliwa pamięć krótkotrwała [-1]
— Alergik [pyłki, -1 PRC]
— Naznaczony [-1 skup]

ZALETY
— Spowiednik
Liczba postów : 114
Poprzedni dzień, a właściwie noc, zakończył ledwie parę godzin wcześniej. Co prawda, obiecał Carli tylko wycinek swojego ograniczonego czasu, ale latynoska – jak zresztą zawsze – potrafiła znaleźć argumenty, by odrzucił sen na rzecz pomocy. Znów zapomniał odłożyć telefon na szafkę nocną i wykłócanie się na forach wędkarskich zakończył upuszczeniem narzędzia dyskusji wprost na środek mordy. To jednak nie przeszkodziło mu w ułożeniu się w pozycji umierającego, wiktoriańskiego dziecięcia, z którego ust wydobywało się niebywale głośne chrapanie. Dobrze, że ojciec tego nie słyszał. Dobrze, że spał w pojedynkę, bez zbędnego balastu, który każdą z arii operowych zakańczałby wybudzaniem go z należnego snu.
Chevalier zwlekł się z łóżka chyba tylko dzięki sile własnej woli, a właściwie nieustającym w natarciu wibracjom smartfona. Zarejestrował treść SMS-a, ale nim na dobre ją przetworzył – wypił filiżankę lury, którą zostawił po sobie Cyril. Potrzebował szybko postawić się na nogi. Niewiele to dało, a na domiar złego przeziębił się nie na żarty. Wiadomo: chory mężczyzna, to stojący na granicy życia i śmierci nieszczęśnik. Tak też się czuł; bolały go mięsnie, łzawiły oczy, a tona zużytych chusteczek nie zwiastowała niczego dobrego, wytarty i poczerwieniały nos także.
Niemniej, dotarł do samochodu i od razu przekręcił grzanie foteli na maksymalny z dostępnych stopni. Następnie nieśpiesznie ruszył na miejsce spotkania. Miał jeszcze odrobinę czasu. Wystarczająco, by zatrzymać się na stacji i uzupełnić braki w paliwie, chusteczkach i słoneczniku.
— Gdzie tym razem? — przeszedł do konkretów, gdy tylko wychwycił oczyma obiekt, dla którego podniósł cielsko z ciepłego, miękkiego jak cholera łóżka. Andre nawet nie próbował ukryć, że wolałby leżeć pod kocem i wdychać parę unoszącą się nad ziołową herbatą. Wyglądał słabo. Jak nigdy. Pociągnął nosem ze dwa razy i kichnął w zgięcie łokcia. Higienicznie, niemalże.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Marcus Vanin

Marcus Vanin
Liczba postów : 284
Wczorajsze spotkanie z jednym ze swoich kontaktów przełożył na dzisiejszy wieczór. Właśnie odebrał od niego towar, który został schowany w torbie wraz z lodówką insulinową w środku. Sprytne, niewielkie urządzenie, które pomagało przetransportować niewielkie organiczne przedmioty. Jak, chociażby, rogówka.
Vanin tym razem nie wyglądał tak źle. Odespał zmęczenie, a także zaspokoił swojego wewnętrznego wampira dużą dawką krwi. Kwestia jedzenia, nawet jeszcze przed przemianą, była dla niego jedynie przymusową fizjologią, choć pociąg do szkarłatnej cieczy bez wątpienia miał zdecydowanie większą siłę. Widać i tutaj opanowanie i zobojętniałość Białorusina pomagała w trzymaniu ryzach nocnej bestii. Gdyby nie fakt, że lubował się w pracy wątpliwej moralności, z pewnością nie skrzywdziłby nawet muchy. Nie licząc błędów nowicjusza, w przypadku wampiryzmu.
- Jedź na Rue des Archives. Niedaleko muzeum łowiectwa i natury. - Odpowiedział od razu, kiedy wsiadł do środka. Zaraz odruchowo odchylił się w bok, gdy usłyszał kichnięcie. Odruch, który wymusił również na nim skierowanie uważniejszego spojrzenia na Francuza. - Jesteś chory. - Zauważył tak samo bezbarwnie, jak zawsze, choć dłuższe przyglądanie się mężczyźnie mogło dać jakiś sygnał, że wcale nie był aż tak wobec tego obojętny. Pytanie, czy niehigieniczne zachowanie Andre wprawiło Marcusa w lekkie obrzydzenie, czy jednak odezwało się w nim zboczenie zawodowe. A może oba na raz?
- Dzisiaj nie będziemy ani kursować długo, ani jeździć po podejrzanych dzielnicach, więc może obejdzie się bez kradzieży samochodu i zbędnych komplikacji. - Rzekł zaraz, spoglądając przed siebie. Marcus zazwyczaj ograniczał się do krótkich, zwięzłych informacji i tak tym razem było, a jednak odczuć można było pewnego rodzaju próbę zagajenia. Small talki, rzecz jasna, nie leżały w jego naturze. - W piątek będę cię potrzebować, więc postaraj się wyzdrowieć. Bierzesz jakieś leki? - Spytał beznamiętnie, nie kryjąc ani nie powstrzymując swojego zboczenia zawodowego.

_________________
Biznesmen
10 razy nawiąż w wątkach do zawodu postaci.
Niedoskonały
Odnieś się/odegraj 5 razy wpływ swoich mutacji negatywnych postaciami na forum.
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Ciekawski
Poznaj 3 wampiry lub 3 wilkołaki na fabule.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

André Chevalier

André Chevalier
Skrót statystyk : WADY
— Wadliwa pamięć krótkotrwała [-1]
— Alergik [pyłki, -1 PRC]
— Naznaczony [-1 skup]

ZALETY
— Spowiednik
Liczba postów : 114
Chevalier modlił się, prosił w duchu, zaklinał myśli, byleby tym razem nie spotkało ich nic nieoczekiwanego. Choć normalnie lubił nagłe zwroty wydarzeń pełne zbawiennej dla mózgu adrenaliny tak dziś… Dziś potrzebował spokoju. Spokoju, ciszy, miłej pani pielęgniarki i głupiego serialu. Takiego, który mógłby potem nazwać ściekiem, a i tak czekać na kolejny sezon. Guilty pleasure chorego jak diabli czterdziestoparolatka. Do zestawienia należałoby dodać, a jakże, godzinną kłótnię o przewadze ryb x, nad rybami y, ale to tylko wtedy, gdy zregenerowałby siły odpowiednio długą drzemką.
Kolejny dreszcz przeszedł francuza od karku, aż po palce u stóp. Było mu na przemian gorąco i zimno. Nawet te cholerne, parzące w pośladki fotele nie zmieniały tragicznego stanu rzeczy. Tyle dobrego, że Marcus nie był zbyt rozmowny, co niejako zmniejszało narastający ból głowy. Nieważne, że gdy tylko Andre wyzdrowieje, to właśnie ta małomówność będzie go doprowadzać do szewskiej pasji. Liczy się tu i teraz, prawda?
— Robi się — rzucił i odpalił silnik.
Trasę, jak zwykle: znał doskonale. Wymanewrował z wykorzystaniem infrastruktury i już po chwili znaleźli się w ruchu.
— Naaaaprawdę? — mruknął przeciągle francuz, nieomal się przy tym dusząc. Zakasłał sucho, obracając głowę w przeciwnym do pasażera kierunku. Choć brzmiał uszczypliwie i cynicznie, to ani trochę nie było to jego zamiarem. Nie dziś. Dziś… Umierał, witał się z kostuchą, zionął ducha. Przeziębienie to okropna choroba. Poważnie. — Jesteś cholernie spostrzegawczy Vanin. Zaskakujesz mnie za każdym razem.
Sentencję francuz zakończył przyjaznym uśmiechem i chwilowym, pobłażliwym spojrzeniem utkwionym na twarzy Marcusa. Co można było wywnioskować już po samym tylko krótkim przebywaniu w towarzystwie chorego Chevaliera? Obciążony fizycznie stawał się przyjemniejszy w odbiorze, cieplejszy, jakby pozbawiony wszystkiego, co ciążyło mu na ramionach. Miękki. Słaby, choć ewidentnie próbował to ukryć.
Kiwnął niemrawo głową – informacje zakodował, chociaż nie przywiązywał do niej większej wagi. Ryzyko istniało tak w slumsach, jak i w bogatych dzielnicach. O ile w tych drugich nie było nawet większe. Pozory… Pozory lubią mylić.
— Piję herbatę ziołową, jakiś rumianek albo inne chujstwo. Chyba się liczy, nie? — odparł. — Rzadko choruję, więc to dla mnie nowość.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Marcus Vanin

Marcus Vanin
Liczba postów : 284
Marcus wydał z siebie ciche westchnięcie, coś na wzór niemej rezygnacji.
- Marcus. - Poprawił go zaraz, decydując się na milczenie w kwestii tej ironii, jaka opuściła usta mechanika. Nie pierwszy raz ktoś zwrócił mu uwagę na jego spostrzegawczość, a raczej jej brak, i nie ostatni. Choć Vanin miał z tym problem jedynie wtedy, kiedy przychodziło wyłapywać ogóły i wyraźne sygnały. Poza tym był żałośnie małostkowy i przypatrywał się szczegółom, jak nikt inny.
- Nie. - Odparł od razu, wstrzymując się przed rozwinięciem powoli budującemu się w głowie monologowi na temat zdrowia. - Z wiekiem będzie coraz częściej. - Skwitował beznamiętnie, tak jakby chciał przypomnieć Francuzowi o nieubłaganie upływających latach. Był to jedynie wstęp do - jeszcze - drobnego pouczenia.
- Rumianek nie jest na przeziębienie, chociaż samo picie ciepłej herbaty jest jak najbardziej wskazane. Zacznij brać aspirynę, leż w łóżku i pij dużo płynów. - Wyjawił klasyczną gadkę lekarza. Nie od dziś wiadomym było, że przeziębienie leczyło się jedynie objawowo i nic ponad to. Ludzki organizm był systematycznie atakowany przez jeden i ten sam typ wirusów i sam sobie z nim dobrze radził. Vanin zaraz zerknął na Andre, w ciszy analizując to, co już zdążył o nim wywnioskować. - Jak będziemy jechać w stronę mojego domu to zahaczymy o aptekę. - Oznajmił za chwilę. Najwyraźniej Andre wymanifestował sobie jedną z tych rzeczy, o których marzył - pielęgniarkę, tylko że akurat nie płci żeńskiej i nieco autystyczną.

_________________
Biznesmen
10 razy nawiąż w wątkach do zawodu postaci.
Niedoskonały
Odnieś się/odegraj 5 razy wpływ swoich mutacji negatywnych postaciami na forum.
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Ciekawski
Poznaj 3 wampiry lub 3 wilkołaki na fabule.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

André Chevalier

André Chevalier
Skrót statystyk : WADY
— Wadliwa pamięć krótkotrwała [-1]
— Alergik [pyłki, -1 PRC]
— Naznaczony [-1 skup]

ZALETY
— Spowiednik
Liczba postów : 114
Jedno pozostało niezmienne – jak namiętnie nazywał Marcusa Vaninem, tak absolutnie, nawet w stanie najniższych sił witalnych i ogólnego zmęczenia organizmu, nie zamierzał przestać. Z jakiegoś, znanego tylko francuzowi, powodu, czepienie się nazwiska lekarza było dla niego szalenie satysfakcjonujące. A bardziej niż to, upór ów „Vanina”. Na pięści, cóż, Chevalier nie lubił się siłować, na słowa… Na słowa kochał. Niezmiennie od lat.
— Dobrze Vanin — kontynuował beztrosko. Zaraz odchylił się, niemniej wciąż patrząc na drogę, by sięgnąć po chusteczkę. Otarł nią zakatarzony, coraz mocniej obniżający głos, nos i tak zużyty skrawek wrzucił do „kosza” – tego małego schowka na papierosy, który montuje się w średniej klasy pojazdach. Palić w samochodzie nie palił, toteż przynajmniej w taki sposób zrobił z niego użytek.
— Ciebie też to dotyczy — zauważył. — Nawet bardziej niż mnie. Chyba że wy lekarze macie jakąś tajną super moc odpędzania chorób. Może odprawiacie jakieś rytuały albo… Egzorcyzmy?
Andre skutecznie olewał zalecenia Marcusa i pokazywał to całym sobą – tak umęczoną, udręczoną wręcz radami twarzą, jak i napinaniem mięśni, gdy przechodziła po nich kolejna fala zimna. Miał gorączkę, to jasne. Ignorował zresztą nie tylko Vanina, ale każdego innego lekarza, który ośmielił się oznajmić mu, że nie jest takim okazem zdrowia, za jakiego się ma. Fakt, coraz częściej organizm francuza poddawał się mniejszym lub większym chorobom. Nigdy jednak nie powiązałby tego z wiekiem. Mentalnie utknął na okrągłej trzydziestce, życiu w ciągłym ruchu i wiecznej zabawie. Nie w smak było mu słuchać, że jest już, jakby nie spojrzeć, coraz słabszy.
— Zmuś mnie — prychnął, a chwilę po tym spoważniał: — Słuchaj no, nie potrzebuję niani. Muszę odkazić się od środka i będzie w porządku.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Marcus Vanin

Marcus Vanin
Liczba postów : 284
Dobrze Vanin. Białorusin uniósł brwi ku górze. Oczywiście, zdążył się zorientować, że Andre znalazł sobie jakąś dziwną zabawę. Jednak teraz miał podstawy podejrzewać, iż kierowca-debil badał granice. Marcus bez wątpienia takie coś uznał za jawne i szczeniackie plucie w twarz. Nie potrafił tylko zrozumieć, co miało to na celu wywołać. Dlatego zmarszczył nieznacznie brwi i... Zamilkł. Na razie.
- Kto wie. Może. - Odpowiedział bezbarwnie, nawet nie siląc się na uśmiech, choć miał zamysł powiedzenia tego w żartobliwym tonie. Chyba za bardzo ciążyła nad jego głową kwestia nazywania go Vaninem. - To całkiem logiczne, ale wbrew pozorom lekarze nie chorują tak często. Bynajmniej nie w stosunku do dziennej ilości przyjmowania chorych pacjentów. Takich zakatarzonych, jak ty, widzę codziennie u siebie w gabinecie. Wystarczy zachować higienę pracy. - Dodał lekko, nie patrząc w stronę Francuza, którzy, swoją drogą, przypominał obraz  rozpaczy przez chorobę. To, że Vanin nie był w stanie zachorować przez niewiadomy przez Andre fakt, to nieistotne na ten moment. Wampiryzm miał wiele plusów, choć minusy bywały dość uciążliwe, choćby ograniczona możliwość poruszania się za dnia.
Brunet uśmiechnął się pod nosem. Nieznacznie i w niewymuszony sposób, tak, że linia ust nie była już opadnięta na końcach w dół, tylko utrzymała się prosto w poziomie.
- Co to znaczy "odkazić się od środka"? Nie mów mi, że twoją kuracją jest picie alkoholu. - Parsknął. - Nie zamierzam cię zmuszać do niczego. Potrzebuję wstąpić do apteki po drodze. Chyba, że nasza umowa nie tyczyła się aptek, choć sobie nie przypominam. - Zauważył zaraz z tym samym uśmiechem nie-uśmiechem na twarzy, zerkając ukradkiem na Francuza. Choć wyglądało to tak, jakby Vanin rzeczywiście zamierzał się bawić w niańkę i rozmową na to nakierował, nie oznaczało, że nie mógł zgrabnie skłamać. Intencje Białorusina często były niejasne do rozczytania.
Już niedługo znaleźli się pod wskazanym adresem. Okolica była równie przeciętna, jak ta, w której mieszkał Białorusin. Jednak miejsce, pod którym zaparkował Andre, znajdowało się niedaleko kliniki okulistycznej.

_________________
Biznesmen
10 razy nawiąż w wątkach do zawodu postaci.
Niedoskonały
Odnieś się/odegraj 5 razy wpływ swoich mutacji negatywnych postaciami na forum.
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Ciekawski
Poznaj 3 wampiry lub 3 wilkołaki na fabule.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

André Chevalier

André Chevalier
Skrót statystyk : WADY
— Wadliwa pamięć krótkotrwała [-1]
— Alergik [pyłki, -1 PRC]
— Naznaczony [-1 skup]

ZALETY
— Spowiednik
Liczba postów : 114
— Musiałbyś popylać w masce dwadzieścia cztery godziny na dobę, żeby nic nie złapać. Kogo ty chcesz oszukać Vanin? — odparł, pełen rozbawienia.
Z oczywistych względów Andre nie mógł nawet przypuszczać, iż „ludzkie” choroby nie trzymają się Marcusa. Tak więc jego chłopski, prosty rozum, zdawał się działać zgodnie z posiadanymi informacjami – czyli prawidłowo. Fakt, nie znał wielu lekarzy; poza jedną pigułą, która mieszkała na wiosce. Mimo to był przekonany, że skoro przedszkolanki zarażają się bakteriami i wirusami średnio raz na tydzień, to sprawa musiała się mieć całkiem podobnie u ludzi powiązanych z medycyną. I ci, i ci, wystawieni byli przecież na najwyższe z najwyższych ryzyko zachorowania na paskudztwa, które im przyniesiono. Jak niechciany prezent.
Brwi francuza ściągnęły się ku sobie. Milczał ledwie chwilę, choć cisza, która zapanowała w pojedźcie, wydawała się bardziej niż wymowna.
— Gdzie widzisz problem Vanin? Jeśli nie wyleczy, to przynajmniej będzie mi przyjemnie i błogo. A leki są gorzkie i nic nie zmieniają. Wybór był oczywisty. — powiedział niemalże oburzonym, acz teatralnym, tonem. Zaraz odchrząknął oblepiającą gardło flegmę i kontynuował wywód na temat zbawiennego wpływu napojów wyskokowych. Długi, uzasadniony zgodnie z przyjętą tezą, ale bezsensowny, jeśli mierzyć go za pomocą posiadanej przez Białorusina wiedzy.
— Aha, no. Niech będzie — mruknął kompletnie nieprzekonany do pomysłu towarzysza. Niemniej – wożenie dupy lekarzowi pod, choćby i, aptekę nie naginało żadnych z niemo spisanych zasad zawartej między nimi umowy, toteż nie polemizował więcej, niż musiał.
— Tym razem zagęszczaj ruchy — nadmienił Chevalier, nim zwolnił blokadę zamka. Spojrzał wymownie na godzinę widniejącą na ekranie za kierownicą. — Mam bardzo ważne spotkanie z łóżkiem i kocem.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Marcus Vanin

Marcus Vanin
Liczba postów : 284
- Nikogo. - Odparł od razu. Większość pytań, zwłaszcza tych retorycznych, nie pozostawała długo bez odpowiedzi Marcusa. Na te najlepiej mu się odpowiadało. - Pożyjesz, zobaczysz. Jeśli kiedykolwiek zobaczysz mnie chorego, to będziesz mógł sobie to zapisać w kalendarzu. - Dodał jeszcze bez jakiejkolwiek krzty wątpliwości. Fakt, bycie nie-człowiekiem znacznie dawało mu tę przewagę w dyskusji. Gdyby tylko Andre wiedział... Cóż, może i lepiej, że nie wiedział. Z ludźmi bywało różnie.
Szczegóły. Zwłaszcza te w postaci zmieniającej się mimiki twarzy Francuza, rzucały się w oczy Białorusinowi. Z jakiegoś powodu Andre opierał się przed otrzymaniem pomocy. Nic nowego, szczególnie u dorosłych, a zwłaszcza dorosłych mężczyzn. Ludzie nie dbali o swoje zdrowie.
- ...Ale wiesz, że tabletki się połyka, a nie ssie? Wtedy nie muszą być gorzkie. - Poinformował mechanika z wyraźnym rozbawieniem. Wyraźniejszym niż dotychczas. Kąciki ust nawet były pochylone ku górze, a dolne powieki przymrużone tak, jakby rzeczywiście się śmiał. Vanin zanotował jednak fakt, że Francuz nie lubił gorzkich leków. Owszem, fakt, były te do ssania na gardło, ale te raczej nie bywały gorzkie. Poza tym, alternatyw było mnóstwo. - Gdyby ludzie się leczyli takimi sposobami, jak ty, średnia życia byłaby przynajmniej o dwadzieścia lat krótsza. - Pokusił się jeszcze na skomentowanie metod kuracji domowych Andre już nieco poważniej.
Temat apteki został ucięty i stanęło na prośbie Marcusa. Zauważył już, że mechanik lubił powoływać się na ich niemą umowę. To wcale niegłupia taktyka, zwłaszcza jeśli brunet sam mógł z niej skorzystać.
Vanin odpiął pas. Podniósł wzrok na Andre, który postanowił go ponaglać. Mina Marcusa na powrót była niewzruszona.
- Są rzeczy ważne i ważniejsze. - Odpowiedział, sugerując, że praca na ten moment jednak była ważniejsza niż rzekome spotkanie z łóżkiem i kocem. - Ale wrócę szybko. - Dodał za chwilę, wysiadając z auta i zaraz zamknął za sobą drzwi. Wkrótce skierował się na tyły kliniki i zniknął za ścianą budynku.
Nie było go może z piętnaście albo dwadzieścia minut. Wrócił bez torby. Wsiadł do samochodu, obdarzając kierowcę-debila wzrokiem z błyskiem empatii w reakcji na ciągłe pokasływanie i smarkanie.
- Apteka. - Oznajmił krótko, zapinając pas.

_________________
Biznesmen
10 razy nawiąż w wątkach do zawodu postaci.
Niedoskonały
Odnieś się/odegraj 5 razy wpływ swoich mutacji negatywnych postaciami na forum.
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Ciekawski
Poznaj 3 wampiry lub 3 wilkołaki na fabule.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

André Chevalier

André Chevalier
Skrót statystyk : WADY
— Wadliwa pamięć krótkotrwała [-1]
— Alergik [pyłki, -1 PRC]
— Naznaczony [-1 skup]

ZALETY
— Spowiednik
Liczba postów : 114
— Mhm — potwierdził ni w zachwycie, ni zawodzie. Kalendarza nie prowadził, ale w warsztacie wisiał jeden, świeży i nowy, z jeszcze nieprzejedzoną nadmiarem panią. Tak, tam wpisze to zaszczytne wydarzenie. Może nawet czerwonym markerem? Kto wie. Lubił mieć rację. Nie po to, by coś dzięki niej zyskać. Nie. Dla samego siebie i swojego ego.
— Wiem doskonale — burknął pretensjonalnie. W całej tej wypowiedzi pominął jednak jeden mały, acz istotny, szczegół – wiedza nie oznaczała, iż był w stanie takową tabletkę przecisnąć przez gardło. Bo… Nie był. Prawie czterdziestka na karku, a z każdą pastylką mocował się jak pięciolatek, który na sam widok substancji otulonej żelową powłoką wykrzywiał usta i gwarantował, że w żadnym wypadku nie da sobie z nią rady. Pewne rzeczy nie zmieniły się we francuzie od dziecka – syrop to maksimum. A te, a i owszem, są, cholera, gorzkie. Zwykle wybierał te dla dzieci, ale chemiczny posmak banana w żaden sposób nie ratował sytuacji. Działo się wręcz odwrotnie – zamiast bólu gardła, ledwie powstrzymywał śniadanie w żołądku. — Nie widzę wad i tak nas za dużo.
Żadna tam ekologia, dbanie o środowisko. Ot, egoistyczne postrzeganie świata jako własne poletko, w którym robiło się zbyt tłoczno. Lubił tłumy. To fakt. Ale w konkretnych miejscach, a nie, jak już to powoli zaczynało się dziać, wszędzie. Galerie handlowe, skwery, puby. Ileż można? Ani to się człowiek nie wybawi, ani nie zrobi spokojnych zakupów.
— Aha, ta — mruknął, machając przy tym olewająco ręką. Nie wierzył mu za grosz, ale i tak pozwolił zebrać się nadziei, iż Białorusin wróci „szybko”. Cokolwiek przez to rozumiał – dla francuza szybko to maksymalnie pięć minut, dla kobiet, które znał, nawet i godzina. Vanin i jego humory nakazały więc założyć, że może to być ponad trzydzieści. Tysiąc osiemset sekund w katuszach.
Umilił je sobie ułożeniem głowy na zimnej ramie kierownicy. Nie było to co prawda wygodne łóżko, a i koca brakowało, ale na bezrybiu i rak ryba. Przyjęta pozycja, choć niewygodna, pozwalała okiełznać pulsujące skronie, ochłodzić rozgrzane czoło i – koniec końców – zebrać szczątkowe pokłady energii. Andre miał wrażenie, wraz z każdą upływającą minutą, że jego stan ulega pogorszeniu. Dreszcze, kasłanie, katar, łzawiące oczy, ból mięśni. Mógłby wymieniać w nieskończoność, choć jedynie w kącie własnego umysłu.
— Jasne — odparł z ciężkością i ruszył – zgodnie z przykazem – do najbliższej apteki w okolicy. Zastanawiał się, to prawda, dlaczego Apteka i dlaczego akurat teraz, ale pytanie przez większość czasu pozostawił w głuchym eterze. Z jakiegoś jednak powodu myśl, iż takowe przybytki znajdują się w pobliżu szpitalu, jakby nie patrzeć Vanin lekarzem był, nie dawała mu spokoju. Uśmiechnął się i powiedział: — Nie lepiej było iść ci do tej, którą masz przy pracy? Nie zawracałbyś mi gitary.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Marcus Vanin

Marcus Vanin
Liczba postów : 284
Marcus jeszcze raz parsknął przez nos, kiedy usłyszał zdawkową i nieco mrukliwą odpowiedź Andre. Nie zdawał sobie sprawy, z jakim nietypowym problemem musiał się mierzyć czterdziestolatek, ale bruneta bawiło wprowadzanie go w dyskomfort. Bez względu na to, jaka historia mogła stać za znajomością gorzkości leków.
- Fakt. - Przyznał bez żadnego oporu. Proszę, lekarz nihilista. Zawód nakazywał leczyć i pomagać każdemu, a poglądy odrobinę temu przeczyły. Dla Vanina było tłoczno. Wszędzie. Nie lubił żadnego tłumu, choć po latach przyzwyczaił się obcować i przebywać w wielu miejscach. Ludzie nie mieli dla niego większego znaczenia. Nie interesowali go. Mógł martwić się o cudze życie dopiero wtedy, kiedy łączyły go z nim jakieś relacje. Natomiast praca była jedynie pracą. Wobec pacjentów nie okazywał żadnej troski. Robił to, co powinien.
Czas był pojęciem względnym. Dwadzieścia minut to szybko, zważywszy na motywy przybycia i dopięcie lewego interesu. Faktem było to, że na moment trwania tego dość krótkiego spotkania nie przejmował się tym, że Andre musiał męczyć się schorowany w samochodzie.
Kiedy już siedział na miejscu pasażera, zawiesił wzrok na obrazie przed sobą. Pytanie ze strony Andre zmusiło go do zerknięcia w jego stronę.
- Nie. - Odparł krótko. Nie było co się tutaj rozdrabniać. Nie czuł potrzeby zwierzania się długowłosemu ze swoich wyborów. - O jakim zawracaniu gitary mówisz? Przecież to po drodze. - Dodał zaraz beznamiętnie, kładąc nacisk na słowo w formie cytatu, które wydało mu się być grubiańskie.
Kiedy już byli na miejscu, wysiadł bez słowa i skierował się do apteki. To tym razem zajęło mu ledwie kilka minut i był z powrotem w samochodzie. Za chwilę wyciągnął opakowanie w stronę Andre - aspiryna w saszetkach o smaku cytrynowym.
- To, zamiast rumianku. - Oznajmił i odłożył do schowka. Zaraz potem odwrócił głowę w stronę bocznej szyby. Oczywiście z góry założył, że mechanik będzie uparcie stać przy swoim. - Nie mieszaj tego z alkoholem, jeśli się zdecydujesz to pić. - Zastrzegł z góry. - Teraz możesz mnie odwieźć do domu.

_________________
Biznesmen
10 razy nawiąż w wątkach do zawodu postaci.
Niedoskonały
Odnieś się/odegraj 5 razy wpływ swoich mutacji negatywnych postaciami na forum.
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Ciekawski
Poznaj 3 wampiry lub 3 wilkołaki na fabule.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

André Chevalier

André Chevalier
Skrót statystyk : WADY
— Wadliwa pamięć krótkotrwała [-1]
— Alergik [pyłki, -1 PRC]
— Naznaczony [-1 skup]

ZALETY
— Spowiednik
Liczba postów : 114
Konsternacja. Chevalier spojrzał tępo w stronę pasażera, który majstrował coś przy stacyjce. Trwał w tym zawieszeniu dłuższą chwilę. W końcu odwrócił głowę, jeszcze raz powtórzył w myślach to, co usłyszał. Zamiast rumianku. Nie mieszać z alkoholem. Apteka.
— …Czy ty mi kupiłeś leki? — powiedział, kiedy pierwotny szok ustąpił na tyle, by mógł wydostać z siebie coś więcej niźli niezrozumiały bełkot. Zmarszczył czoło, a wraz z nim i brwi. Oznaki przemijających lat wydostały się na powierzchnię twarzy francuza, tworząc na nań pociągłe i głębokie proste linie. Szok i zaskoczenie. Wszystko na raz. Cała paleta emocji. — Odbiło ci Vanin czy jak? Empatii się po tobie nie spodziewam.
Już w normalnych okolicznościach nie miałby pojęcia skąd ten nagły zryw. A sprawa tyczyła się nie samego zakupów, a tego, kto za nie zapłacił. No, nijak to nie pasowało do Vanina. Ani z prawej, ani z lewej, ani z góry czy dołu.
I choć zwykle, wraz z pierwszym słowem polecenia, przekręcał klucz w stacyjce, tak teraz… Teraz ani myślał ruszać machiną. To było dziwne. Nieproszone. Miłe i niemiłe jednocześnie. Sam już nie wiedział.
— O co ci chodzi, hm?
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Marcus Vanin

Marcus Vanin
Liczba postów : 284
Nie było mu dane długo spoglądać za boczną szybę samochodu. Pytanie zwróciło uwagę Vanina i przeniósł wzrok z powrotem na Francuza. Bardzo zdziwionego Francuza. Patrzył w milczeniu, próbując zrozumieć przyczynę tego zdziwienia. Zamiast odpowiedzi, przyszło kolejne pytanie z ust mechanika, który nie pominął napomnieć nazwiska bruneta bez formy grzecznościowej. Brew lekarza uniosła się wymownie ku górze i teraz on spoglądał na niego w szczerym zdziwieniu.
- ...A czego w takim razie? - Spytał w końcu, kiedy już padła kwestia empatii, którą, owszem, posiadał. Co prawda, były to jedynie jej strzępki, ale dalej posiadał. Jego współpracownik, jak się okazuje, był dorosłym dzieckiem, które nie potrafiło o siebie zadbać. Vanin, jako dobry pracodawca, zamiast owocowych czwartków, kupił mu leki. Absolutnie nie potrafił zrozumieć, skąd ten szok na twarzy Andre.
Nie umknął mu fakt, że mechanik nie włączył silnika. Zamiast tego drążył temat, jakby nie wiadomo co się stało. Vanin przymknął na dłużej oczy i wypuścił powietrze nosem. Westchnięcie. Cicha dezaprobata. No i coś więcej niż typowa dla niego obojętność.
- A o co ma mi chodzić? - Spytał w końcu, ponownie kierując spojrzenie na Andre. Gdyby wiedział, że kupienie jednego opakowania leków wywoła taką silną reakcję, w życiu by się na to nie zdecydował. - Nie wiem, jaką odpowiedź chcesz usłyszeć. Nic się za tym nie kryje. I przestań mówić do mnie Vanin. Teraz jedź. - Dodał zaraz, ale tym razem nie odwrócił wzroku. Chciał przyjrzeć się twarzy Francuza, a konkretniej emocjom, jakie się na niej malowały.

_________________
Biznesmen
10 razy nawiąż w wątkach do zawodu postaci.
Niedoskonały
Odnieś się/odegraj 5 razy wpływ swoich mutacji negatywnych postaciami na forum.
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Ciekawski
Poznaj 3 wampiry lub 3 wilkołaki na fabule.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

André Chevalier

André Chevalier
Skrót statystyk : WADY
— Wadliwa pamięć krótkotrwała [-1]
— Alergik [pyłki, -1 PRC]
— Naznaczony [-1 skup]

ZALETY
— Spowiednik
Liczba postów : 114
Więc koniec końców patrzyli na siebie oboje – równie tępo, z równie adekwatnym niezrozumieniem tego drugiego. Yin i yang tylko w nowoczesnym, nieco rozczarowującym wydaniu.
— Łatwiej powiedzieć czego nie — skwitował ani nie odpowiadając, ani też nie zdradzając za dużo. Francuz coraz ostrożniej dawkował ilość informacji, jakie przekazywał Marcusowi. W całość wliczał się również sposób, w jaki go postrzega. A w tej kwestii miał niemały problem – o ile początkowo zakładał, być może naiwnie, że zdążył poznać Vanina na tyle, by móc już coś wyrokować, tak teraz… Teraz tracił rezon i poczucie, że cokolwiek o nim wie. Wydawał się niespójny, nieludzki, robotyczny. Jeszcze ta obojętna, zakazana morda wykrzywiająca się w dziwne grymasy. Nie rozumiał większości gestów Białorusina, a to alarmowało mocniej, niż fakt, iż wycina narządy.
Chevalier przekręcił kluczyk, uruchomił silnik i ułożył nogę na sprzęgle. Potem kilka technicznych ruchów i pojazd zaczął się toczyć po asfaltowej drodze.
— Dobrze Vanin — zakończył lakonicznie w najbardziej pudrowy i słodki sposób, w jaki ktoś, kogo trawiło choróbsko i zniszczenie moralne, potrafił. Tak, jak Marcus nie lubił zwracania się po nazwisku, tak i Andre nie cierpiał, kiedy ktoś traktował go jak psa – jedź, nie rób, rób, podaj, pozamiataj. I jasne, nie był głupi, zdawał sobie sprawę, że w układzie zleceniodawca-zleceniobiorca nie przysługuje mu przywilej zaznaczania „pozycji”, jednakże nikt nie wspomniał, że nie można przełożonego – kolokwialnie mówiąc – wkurwiać. A skoro wiedział już jak – zamierzał to wykorzystywać tak długo, aż Białorusin się nie uodporni. Nie ze złośliwości, a jedynie cichej nadziei, że ten nierozumiejący przekazów podprogowych gbur zaskoczy go w sposób, którego oczekiwał. Może naiwnie.
W drodze zakasłał parę razy, paręnaście, jakby nie mógł wykrztusić tego, co zalega na organach. Zbledł, jakby nie jadł tydzień, jakby jego własny, barwny duch postanowił wypełznąć nozdrzami i pozbawić go kolorytu. Z każdą minutą coraz mocniej przypominał pacjenta, a nie kogoś, kto ma za zadanie przetransportować Vanina z punktu A, do punktu B. I chyba, a to dziwne, sam to zrozumiał z chwilą, gdy pęknięte naczynko w nosie postanowiło dodać sytuacji nieco szkarłatu.
Na oślep chwycił za chusteczki w podręcznym składziku między fotelami, zwinął ją i wetknął w źródło spływającej krwi. Jak gdyby nigdy nic, jakby podobnych sytuacji doświadczał pięć razy dziennie. Niby krwotok z nosa nie musi od razu oznaczać nic złego, tym bardziej w zestawieniu z ewidentnie podrażnioną śluzówką, ale kto go tam wiedział. Sytuacji na pewno nie poprawiała zmiana charakteru i aury, ale to zrozumiałe – był chory.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Marcus Vanin

Marcus Vanin
Liczba postów : 284
Brew Vanina znowu drgnęła nieznacznie w reakcji na słowa mechanika. Choć w Marcusie wzbudziło to ciekawość, czego w takim razie nie spodziewał się po nim Andre, to nie zamierzał drążyć tematu. To najprawdopodobniej przez to, że miał na względzie stan, w jakim znajdował się kierowca.
- Powiedz... - Zwrócił się w końcu do długowłosego, kiedy z jego ust ponownie padł zwrot po nazwisku. - ...Co ma na celu ciągłe zwracanie się do mnie po nazwisku? - Spytał na pozór obojętnym tonem, choć irytacja skrycie wzrastała. Jej żar roztlił się i nic, tylko czekać, aż zrodzi się z tego ogień i rozejdzie się dalej. Maskowanie swoich emocji miał opanowane do perfekcji, ale każdy miał swoje granice. Oczywiście, zwracanie się po nazwisku nie mogłoby wywołać silnej reakcji...
Vanin spojrzał na Andre, kiedy ten wypuścił serię niepokojących pokasływań. To, że zbladł, również rzuciło mu się w oczy. A jeszcze bardziej niż to - zapach krwi. Reakcja Francuza, który na oślep chwycił po chusteczkę i przyłożył do nosa, była już wystarczająco wymowna. Wielu ludzi cierpiało na tę przypadłość i gdyby nie to, że Andre przypominał trupa, nie przejąłby się zbytnio krwią, która wypływała z jego nozdrzy.
- Zjedź na bok. - Rozkazał neutralnym tonem, obserwując reakcje mężczyzny. Jego pogarszający się stan stanowił zagrożenie na drodze. - Wyglądasz, jakbyś miał zaraz zejść. Jeśli się nie czujesz na prowadzenie, możemy się zamienić. Odwiozę cię. - Zaproponował za chwilę, o dziwo, łagodnym tonem. Tak, jakby naturalnie wcielając się w rolę lekarza, kiedy przychodziło mu obchodzić się właśnie z pacjentem.

_________________
Biznesmen
10 razy nawiąż w wątkach do zawodu postaci.
Niedoskonały
Odnieś się/odegraj 5 razy wpływ swoich mutacji negatywnych postaciami na forum.
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Ciekawski
Poznaj 3 wampiry lub 3 wilkołaki na fabule.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

André Chevalier

André Chevalier
Skrót statystyk : WADY
— Wadliwa pamięć krótkotrwała [-1]
— Alergik [pyłki, -1 PRC]
— Naznaczony [-1 skup]

ZALETY
— Spowiednik
Liczba postów : 114
— Nie wiem, jaką odpowiedź chcesz usłyszeć. Nic się za tym nie kryje — sparafrazował francuz, prawie tak, jakby grał w UNO i położył Reverse Card na stół. I nawet tak niewinne, można by uznać, kierowanie słów Vanina przeciw niemu pozwalało wyciągnąć pewne trafne wnioski – Andre był miły, sympatyczny i radosny tak długo, jak znajdował odzwierciedlenie w rozmówcy. Traktowany w sposób, który mu nie leżał, zręcznie wbijał szpileczki. Jedna po drugiej, aż towarzysz zorientuje się, że kroczy wyboistą i krętą ścieżką „jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie”. Rzadko kiedy robił to tak ostentacyjnie, jak przy Marcusie, ale jednak.
Nie był jednak na niego zły czy poirytowany. Od tej stacji dzieliły ich kilometry i nie zapowiadało się, by kiedykolwiek do niej dotarli. Chevaliera niezwykle ciężko było wyprowadzić z równowagi. Był typem stroniącym od konfliktów, wolał wyjść z drażniącego środowiska i podążać zgodnie z przyjętą dawno temu maksymą – nie ma człowieka, nie ma problemu. Powierzchowne relacje zmniejszały problem z podwójną mocą, dlatego trzymał się ich jak pies nogawki i nie wdawał w nadmierne spoufalanie. Co, oczywiście, nie było łatwe w rozszyfrowaniu – niby otwarty, ale zamknięty. Pozory jak w mordę strzelił.
— Co? — odpowiedział machinalnie i choć ciało wydawało się ułożyć tak, by skręt umożliwić, tak mózg w odpowiednim momencie przerwał podjętą czynność. Zignorował polecenie. Jeśli czułby się źle, nie trzymałby kierownicy. Jak nikt inny doskonale wiedział, kiedy należy zbastować. Jego ryzyko, to jego ryzyko. Bynajmniej nie planował, by płacili za nie postronni ludzie. — Jak tak cię to kole, to nie wpatruj się we mnie jak szpak w pizdę.
Rozsmarowywał nieprzyjemne uczucie żartem; nie lubił litości i nie lubił czuć się słaby. A to właśnie się działo, kiedy maszynka do obrabiania ludzkich ciał okazywała… Troskę? Nie był jednak przekonany co do tego, że wynikała ona z empatii – to odrzucił na starcie. Przykleił się natomiast do wniosku, że Vanin najzwyczajniej w świecie dba o własny interes. Pewnie tak było.
— Jestem chory, więc wyglądam na chorego. Następnym razem wyżeluję włosy i włożę garnitur, masz moje słowo.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Sponsored content


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach