20 października roku pańskiego 2022

2 posters

Go down

Laurent

Laurent
Liczba postów : 28

Czasem stoisz w miejscu, marszczysz brwi i zastanawiasz się w jaki sposób znalazłeś się w danej sytuacji. Tak obecnie miał Laurent, który podwijał rękawy, stojąc boso przed fontanną. Październik w tym roku zdawał się nieprzyjaźnie ciepły. Wręcz zachęcał do korzystania z nocy, jakby ta miała pod ciepłą pierzyną okryć każdy wampirzy występek. Może stąd własnie dwójka dzieci nocy stała obok siebie w dziwnej, niewypowiedzianej konsternacji. W końcu jakim sposobem w ogóle znaleźli się razem w tym miejscu? I czemu tylko jeden z nich poczuwał się do odpowiedzialności, aby wyławiać z dna fontanny biżuterie?

- Jakimże sposobem twe błyskotki trafiły do tejże ozdoby? - Paryż nie zajmował pierwszej dziesiątki najpiękniejszych miejsc świata w liście Laurenta. Zawsze jednak umiał zaskoczyć. Owiać na nowo światłem księżyca znajome miejsce, które nabierało magicznie nowych walorów estetycznych. Może i wampir wydział całość tylko w bieli i czerni, ale po wielu latach dało się przestać tęsknić za kolorem.

Bastien Laviscount

Bastien Laviscount
Liczba postów : 65


   Zacisnąłem mocno dłonie na białym murku otaczającym fontannę. Spokojna toń niezbyt czystej już wody była widokiem niezwykle przyjemnym, jednak w tym momencie napawała mnie jedynie irytacją. Noc była piękna, wiedziałem, że należało z niej korzystać i rozkoszować się tym, co mogła zaoferować. Niestety zmuszony byłem do zaprzestania poszukiwania nocnych rozrywek.
   Było cicho. Spokój i cisza wyraźnie kontrastowały z rosnącą u mnie irytacją, która nyła nieproporcjonalna do przyczyny, która ją wywoływała. Zanurzony w wodzie element biżuterii był dosłownie na wyciągnięcie ręki, wystarczyło tylko przeskoczyć murek i wziąć, co moje. Problem jednak polegał na tym, że przyodziany w drogie materiały, nie chciałem narażać ich na jakiekolwiek zniszczenie. Tak, zgadzam się z tym, że problem ten należał do niezwykle wygodnickich i wyciągniętych z samego dna worka problemów, jakie można mieć.
   – Po prostu wpadły – powiedziałem, samemu zdając sobie sprawę z tego, jak głupio brzmiała ta odpowiedź. Byłem okropnie uradowany, że Laurent po rycersku zgodził się zanurzyć w niezbadanych wodach paryskiej fontanny tylko dlatego, że sprzedałem mu informację o tym, że boję się zbiorników wodnych.

@Laurent

Laurent

Laurent
Liczba postów : 28

Tłumaczenie zdawało się przekonywać Polaka w nieznacznym stopniu. Trzymało się na poziomie psa, który zjadł prace domową bądź każdego filmowego tekstu o celebrycie za cudzymi plecami, aby odwrócić uwagę i sobie uciec. Ponad wszystko - działało! To chyba ważne, bo przecież wyuzdane z użyteczności frazesy głosiły: jeśli coś jest głupie a działa to może wcale nie jest głupie? Wciąż często bywało bardzo żenujące, ale niekiedy praktyczne. Laurent uważał, że owe głupotki bronią się jedynie na tym poziomie. Nic więcej.

- Zgaduję, że nie są ze srebra? - Mowa wróciła wampirowi w stopniu akceptowalnym, to jest, współczesnym. Zaś piękno usposobienia Juliusza skrywa się w miejscu, gdzie ponad współczesne konwenanse ceni swoją wygodę, przyzwyczajenia i tradycje. Chociażby wciąż nie wyzbył się nawyku mówienia pierdolić w jego jeszcze dawnym znaczeniu - opowiadać. Czy to moment, aby napisać, że kiedyś to były czasy a teraz to nie ma? Nie, chyba nie. Chodźmy więc dalej.

- Pragnę tylko dodać, że jestem zbyt stary na głupie żarty - ostrzegł lojalnie, gdyż nie miał zamiaru dziś bawić się w poławiacza srebra, grożąc sobie ranami, których w szpitalu nie zdoła wyjaśnić. Niemniej Rent nawet nie czekał na odpowiedź. Obrócił się tyłem do murku, który otaczał swoim marmurem fontannę. Uśmiechnął się pokrzepiająco do towarzyszącego mu młodego wampira i podciągnął się w górę, aby przygotować się do zejścia w lodowatą wodę. - Wiem, iż powtarzanie się jest oznaką pewnej, dajmy na to, głupoty... Jednak dalej nie umiem wyjść z podziwu jak to się stało - zdjął swój sweter, złożył go w kostkę i z dość cierpiętniczą minął wskoczył do wody. A woda była tego dnia mokrą.

Bastien Laviscount

Bastien Laviscount
Liczba postów : 65
   Nie sądziłem, że tłumaczenie takie zadziała. Nie miałem pojęcia, czy przyczynił się do tego mój wrodzony urok osobisty i niesamowita charyzma, czy też Laurent był niesamowicie uczynnym wampirem, co wśród naszych pobratymców wydawało się czymś rzadko spotykanym. Prędzej bym pozwolił smażyć się na Słońcu, niż pozwolić sobie na babranie w jakiejś brudnej wodzie, chociaż ta niewiele mogłaby mi zaszkodzić. A może Laurent był już właśnie na etapie obmyślania sposobu, w jaki miałbym mu odpłacić ten dług wdzięczności? Zmrużyłem oczy. Licho go wie, stwierdziłem w myślach.
   – Byłoby śmiesznie, gdyby były – stwierdziłem, uśmiechając się nieco złośliwie. Nie byłbym jednak tak okrutny, żeby narażać swojego obecnego towarzysza na kontakt ze srebrem. Z resztą srebrne błyskotki nigdy mi się nie podobały, więc Laurent mógł czuć się bezpieczny.
   – A mówił ci ktoś kiedyś, że wyglądasz młodo, jak na swój wiek? – zapytałem. Ach, siempre vivo, życie wieczne w stanie praktycznie niezmienionym. Miało to swoje olbrzymie plusy, gdy już nauczyło się negować wady takiego życia. Zaczynało się widzieć kruchość ludzkiego życia. Ludzie byli niczym zapałki, palili się żywym ogniem dopóki nie przyszedł moment na to, by zgaśli. Oczywiście jako wampiry nie byliśmy niezniszczalni, niemniej jednak śmierć była dla mnie pojęciem abstrakcyjnym, o którym praktycznie nie myślałem.
   – No, może kiedyś ci o tym opowiem ze szczegółami – mruknąłem pod nosem, odsuwając się od murku, żeby nie zostać przypadkiem ochlapanym. Przesunąłem również sweter Laurenta, żeby i on się nie zamoczył, bo byłoby to wielką szkodą. – Wiesz, słyszałem kiedyś historię o kobiecie, która wpadła do studni i nie mogli jej długo wyciągnąć, bo czyjaś ręka zacisnęła jej się na stopie – powiedziałem, opierając się łokciami o murek.

@Laurent

Laurent

Laurent
Liczba postów : 28


Z pewnością - ten się śmieje, kto się śmieje ostatni. Raz jeden wampir wyławia srebrną biżuterię drugiemu. A wnet ten drugi jest faszerowany już wyżej wspomnianym akcesorium, przywiązanym do drzewa niczym w średniowiecznych dybach ku uciesze całej bestialskiej społeczności, która z nieodpartym, hipnotycznym urokiem ogląda jak srebro rani brata nocy od środka. Cóż, czy Laurent należał do tegoż brutalnego typu nieopierzonych pijawek, które łaknęły zemsty na każdym kroku? Nie, nigdy w życiu. Zaś gdyby sama biżuteria miałaby sporawe ilości Ag w sobie - Polakowi byłoby przykro. Bardzo przykro, o ile wampir umiał w sobie takowe uczucie rozbudzić. Mogło być to wątpliwe.
- Po dwustu latach rad byłem się przyzwyczaić do takich słów - ukłonił się nieco dżentelmeńsko, traktując pytanie jako komplement, wdzięczności wymagający. Cóż, może Rent żył jeszcze daleko od epoki polskich sarmatów, jednak pewna arystokratyczna nutka Francuzów rodem z poematów Jean de Sponde ustała się w jego żyłach. Lepsze to niż mówienie, że ktoś robi z tobą jakieś dziwne akcje. Pyta się ile masz lat, a ty ich masz siedemnaście. Swoją drogą - wieczór był zbyt piękny, aby martwić się czymś tak odległym jak Śmierć.
- Niezbyt wcześnie nie straszne opowiastki? - zapewne poranna gwiazda niedawno dopiero przestała święcić swój okropny triumf na nieboskłonie. Stąd też panowie nie przejmowali się porankiem, który mógłby ich zastać. Jednak kiedy ma się do czynienia codziennie, przez wiele dekad, z tragedią i okropieństwem świata. Czy historyjka o jakiejś stopie może wzbudzić emocje? - Brzmi jakbyś oglądał ostatnio jakiś horror - podsumował już jedynie, wskakując do wody.
Z pewnością zaletą w byciu wampirem jest niska temperatura ciała, która nie doznaje aż tak gwałtownego szoku, kiedy wskakuje do zimnej wody. Ta zdawała się zaledwie chłodnawa i po pierwszym nie najlepszym wrażeniu, Laurent poczuł się w niej znacznie dobrze. W pewien głupi brawurowy sposób, zanurzył się nawet pod jej taflą, wyłaniając się z obleśnie zlepionymi włosami na twarzy oraz mokrej sylwetce - już mniej obleśnej, bardziej mokrej.
- Może jakaś podpowiedź? - Czy on był gotowy na zabawę w ciepło-zimno? Tak, jak najbardziej był.

Bastien Laviscount

Bastien Laviscount
Liczba postów : 65
   Zapewne posądzanie mnie o bycie nikczemnym by mi schlebiało, niemniej jednak byłem wampirem, któremu nie prędko przychodziły do głowy pomysły na krzywdzenie innych przedstawicieli swojej rasy. A już w szczególności za pomocą srebra. Wydawało mi się to być okrutnym żartem. Lubiłem uprzykrzać innym ich życie, byłem z tego dość znany. Nie miałem też zbyt przyjemnego charakteru, o czym świadczyło chociażby to, że posiadałem wąskie grono bliskich mi osób. Nie znaczyło to jednak, że chciałbym kogoś narażać na niepotrzebne cierpienia tylko po to, by samemu czerpać z tego jakąś przyjemność. Nie miałem takich zapędów.
   – Och, to już dwieście lat? – powiedziałem zaskoczony. Nie pamiętałem dokładnie, w jakich okolicznościach i ile lat temu udało nam się poznać. Po pewnym czasie upływ czasu przestaje mieć znaczenie i większość dni zlewa się w jedno, zwłaszcza gdy nie robi się nic ciekawego. Monotonia mi nie przeszkadzała. Wciąż w moim umyśle tliły się wspomnienia z niewolniczej przeszłości i czasu, w którym nie wiedziałem, że kolejny dzień będzie moim ostatnim. Życie na plantacji mogło się bowiem skończyć w każdym momencie i jednym z najważniejszych zadań niewolnika było to, by tę śmierć odwlec jak najdalej, nawet jeśli życie nie przynosiło nic dobrego. Wiele osób mówiło o tym, że nie boi się śmierci, wiele osób na nią czekało, ale nigdy nie byłem w stanie tego w pełni zrozumieć. Ulotność i kruchość życia mnie przerażały.
   – Marzy mi się jakiś dreszczyk emocji – westchnąłem. Życie wiodłem bowiem spokojne, pozbawione jakichkolwiek problemów. Przyzwyczaiłem się już do tego, że nic mi nie groziło i niewiele mogło mi się stać. Adrenalina była jednak czymś, co chciałbym poczuć na nowo. Poczuć ekscytację i ożywić się nieco.
   Obserwowałem spokojnie, jak Laurent zanurza się w wodzie. Na samą myśl o tym, że sam miałbym zrobić to samo po moim ciele przebiegł dreszcz. Różnica temperatur z całą pewnością nie podziałałaby na mnie najlepiej, biorąc pod uwagę że moje ciało zachowało ludzką temperaturę. Przyglądałem się, jak mężczyzna mąci wodę, a później wyłania się z niej z przyklejonymi do twarzy włosami i mokrą koszulą oblepiającą zgrabną sylwetkę. Światło księżyca przyjemnie go oświetlało, sprawiając wrażenie jakby był żywym posągiem. Podskoczyłem lekko i usiadłem na murku.
   – Tu gdzie stoisz jest bardzo zimno, musisz iść dalej i bardziej na lewo – poinstruowałem mężczyznę. Sam jednak po prawdzie nie byłem do końca pewny, gdzie biżuteria mogła się tak konkretnie znajdować.

@Laurent

Laurent

Laurent
Liczba postów : 28

- Może tylko sto - odpowiedział, mrużąc oczy kiedy spoglądał w stronę Bastiena. Ot, żadna zajebistość wampira tudzież inna dość nieskromna rzecz, z którą można było go powiązać nie emanowała odeń w sposób rzeczywiście oślepiający. Rent zwyczajnie stanął w miejscu, gdzie towarzysz miał za sobą bardzo oczojebne światło nocnej latarni. - Nie wiem czy dwieście lat to ja żyję - urodziny, rocznica przemiany - kiedyś miało to znaczenie. Obecnie nawet nie można się śmiać, iż świętuje się rok bliżej śmierci. Przecież ta może nie nadejść w ogóle. Może stąd też życie niektórych wampirów stawało się padołem smutku i wiecznego cierpienia, bo uciechy codzienności miękły, przynosząc jedynie gorzki dreszcz nostalgii?
- Od podobnych słów zaczynały się najgorsze, ludzkie wojny - skomentował, gdyż rodzimy kraj Laurenta mocno cierpiał przy każdej światowej rewolucji wojennej. - Znajdź sobie zajęcie. Ja w tej dekadzie bawię się w lekarza. Wiesz jak zabawne jest oglądanie tych wszystkich ledwo żywych ciał, które patrzą na ciebie jak na Zbawiciela. A ty tylko patrzysz na nich, zastanawiając się czy byliby dobrą przekąską. Prawie nigdy nie są - oczywiście nie było tak, że wampir smakował w swoich umierających pacjentach. Po prostu, z wiekiem, nabiera się doświadczenia, wyrabia się sobie smaki i o ile nie warto oceniać smaku krwi po opakowaniu, tak też Rent robił to niemal zawsze. Żył też w przekonaniu, że nie traci dzięki niesmakowaniu każdej z potencjalnych przystawek.
- Gdybyś tu wszedł to byłoby szybciej - zauważył, kierując się bardziej w lewo. Brodzenie w wodzie w pierwszych chwilach zawsze posiada ten słodki urok, obcowania z żywiołem. To samo mogły myśleć te wszystkie wiedźmy palone przez lata na stosach. Ogień najpierw ciepło je smyrał, później stał się przekleństwem ich życia.

Bastien Laviscount

Bastien Laviscount
Liczba postów : 65
Rzeczywiście, niegdyś miało to wszystko znaczenie. Doskonale pamiętam, jak dawniej cieszyłem się z każdego przeżytego dnia, kiedy to nie wiedziałem, czy uda mi się przeżyć kolejny. Na plantacji chodziłem spać z myślą, że ten sen może być już moim ostatnim. Czasami zdarzało mi się nie spać w ogóle, myśląc że dzięki temu zyskam kilka godzin życia tylko i wyłącznie dla siebie, zwłaszcza w najbardziej niepewnych momentach. Oblężenie Nowego Orleanu było momentem szczególnie stresującym. Wszyscy mieliśmy nadzieję, że panowie najzwyczajniej się nas pozbędą wieszając na drzewach lub zamykając pod ziemią. Nasze obawy nie okazały się zresztą nieprawdziwe, co historia zaczyna dopiero odkrywać.
Nie no, na dwieście wyglądasz, myślałem, że masz więcej – przygryzłem wargę. Oczywiście żartowałem. Dla wampirów czas stanął w miejscu. Ja już wiecznie będę mieć ciało dwudziestoparolatka, chociaż psychicznie czuję się jak osoba po siedemdziesiątce, która narzeka na to, w jakim kierunki zmierza ten świat.
Na szczęście nie jesteśmy już ludźmi, więc wojna nam chyba nie grozi – zauważyłem. Och wojny, przeżyłem je wszystkie, a każda kolejna gorsza była od poprzedniej. Ludzie byli zdolni do prawdziwych okropieństw i myślała tak osoba, która zabijała by się pożywić. Może jednak ten fakt nieco mnie usprawiedliwiał, bo nie zabijałem dla czystej przyjemności czy też dziwnej ideologii…
Okropny z ciebie lekarz… chociaż sprawdziłbym się na patomorfologii – zastanowiłem się. Kiedyś czytałem podręcznik do histologii, ale było to zbyt dawno temu, by uważać się teraz za znawcę tematu. Tkanki wydawały mi się jednak ciekawe i wszelkie nieprawidłowości z nimi związane również intrygowały.
Mów tak jeszcze, to może mnie przekonasz – prychnąłem. Nie miałem ochoty babrać się w zimnej i brudnej wodzie, zwłaszcza że później byłoby mi faktycznie zimno. Normalna, ludzka temperatura ciała była błogosławieństwem, ale miała również swoje minusy.

@Laurent

Laurent

Laurent
Liczba postów : 28


Wampir stanął w miejscu, wyczekując aż tafla wody uspokoi swoją zaniepokojoną powierzchnię. Wtedy też Rent postanowił się w niej przejrzeć (czy to działa, nie wiem) niczym model, oceniając najsurowiej swoje polaroid. Chociaż szukając bardziej klarownego i wiekowo starszego porównania - nie znajdę żadnego, zatem daruje sobie zanim w ogóle zostanę pogrążony w tenże sposób. Zaś sam bohater tego akapitu spojrzał na swoje dłonie, podwinął zmoczony sweter, robiąc z niego top i stwierdził sam przed sobą, iż trzyma się wspaniale jak na dwieście lat.
- Dwieście z hakiem, ale jak na dwieście czuję się młodo. Za półwiecze będę na tyle dojrzały, by przejść nastoletni bunt. - Wszak w epoce Polaka takowych idei psychologia jeszcze nie wymyśliła. Wtedy uciekało się z domu, aby walczyć za niepodległość kraju. Nie, żeby pokazać nie wiadomo co, ku rozczarowaniu rodziców.
- Hiszpańska inkwizycja nas nie oszczędzała - zaśmiał się szczerze, chociaż nie wiedział, co go bawi we własnych słowach tak mocno. Wszak bagaż historii - nawet kiedy jest się jej naocznym świadkiem - powinien zostać opatrzony szacunkiem. Niemniej Laurent kończy z poszanowaniem przeszłości, kiedy wchodzi starych znajomych w domu seniora i opowiada im jacy to byli słodcy, kiedy dopiero co położna owinęła ich w jakieś łachmany. Mina wszystkich jest bezcenna. No, poza tymi jednostkami, które stoją pod piecza kolegi Alzheimera. - Niemniej tak, obecnie zdajemy się być najmniejszym zmartwieniem tych... - ugryzł się w język, widząc grupkę turystów kilkaset metrów od siebie. - Zmartwień ich - wskazał parkę skinieniem głowy.
- Jestem genialnym lekarzem - obronił się bez żadnego dowodu. Nigdy nie miał rozmowy z zarządem szpitala o nieetyczne zachowanie. To chyba już dużo, czyż nie? Zwłaszcza, że wampiry mają nieco zachwiany kompas moralności. Trochę z wyboru, trochę bardziej z lenistwa.
- Jak tu wskoczysz to powiem, że zrobiłem się mokry na twój widok - rzucił już mniej zainteresowany tematem, oddając się poszukiwaniom. I nawet jakiś błysk odbijał się pod jego stopami, tak nieco dalej. Stąd nawet zanurkował, aby zdobycz wyłowić i ku swojemu rozczarowaniu - były to miedziaki.

Bastien Laviscount

Bastien Laviscount
Liczba postów : 65
Siedziałem na zimnym murku, który przesiąknął wilgocią. Było mi zimno. Chłód nieprzyjemnie przebijał przez ubrania i płaszcz, który na sobie miałem. W takich momentach zaklinałem los, że nie podarował mi tych liku stopni mniej w ogólnej temperaturze ciała. Oczywiście pozwalała mi ona na niemalże całkowite wtopienie w ludzi, ale w innych sytuacjach przypominała mi o niegdysiejszym człowieczeństwie, które bezpowrotnie utraciłem. Strata ta, chociaż mi nie przeszkadzała, była czymś, co często przychodziło mi do głowy.
Skrzyżowałem ręce, bo zrobiło mi się kurewsko zimno w tym momencie.
Po co czekać, buntuj się śmiało – powiedziałem, uśmiechając się w jego stronę. Ach bunty… marzenie ludzi spętanych najróżniejszymi więzami. Znałem to z autopsji. Być może właśnie dlatego tak mocno udzielałem się we wszelkiego rodzaju protestach. Było to głupie, bo powinienem być ponad to, gdyż ludzkie sprawy już dawno mnie nie dotyczyły, niemniej jednak nie potrafiłem się od tak odciąć. Uważałem bunt za swoją cechę charakteru i pewnie dlatego właśnie byłem takim wrzodem na tyłku swojego rodu.
Współczuję im – powiedziałem, spoglądając na przechodzących turystów, którzy rzeczywiście nie mieli lekko. A mówiłem to takim tonem, jakby wydarzenia na świecie mnie nie dotyczyły, jakbyśmy byli wyjęci poza ramy czasu i przestrzeni. Niewidzialni i anonimowi. Było to niezwykle przyjemne. – Wiele rzeczy nas nie oszczędzało – kiwnąłem głową, chociaż chodziło mi oczywiście o nasze życie przed staniem się wampirem. Nie wiedziałem o Laurencie zbyt wiele, jeśli o to chodzi. Nigdy go tez nie dopytywałem, bo traktowałem to jako sprawę bardziej personalną niż cokolwiek innego. Wampiryzm dawał nam bowiem czystą kartę, którą mogliśmy spisać na nowo, jak tylko tego chcieliśmy. Nie każdy musiał więc chcieć rozmawiać o swojej przeszłości.
Wiesz, wolę jak faceci robią się mokrzy na mój widok w innych okolicznościach – mruknąłem, ale odwróciłem się w jego stronę. Odwróciłem się cały, więc już nie siedziałem tyłem do mężczyzny, jednak żeby nie zamoczyć butów, to usiadłem po turecku.
I znalazłeś? – zapytałem, widząc jak Laurent zanurkował do wody.

@Laurent

Laurent

Laurent
Liczba postów : 28


Paskudny uśmieszek wygiął zmarszczki na twarzy wampira w nieopisane poczucie wesołości. Przypomniał mu się cała historia literatury polskiej, która kształtowała się na jego oczach przez ostatnie dekady. Zwłaszcza ta bardziej współczesna, idąca w stronę Mrożka. Kimże też był Laurent, ukrywający swoje prawdziwe imię pod tym pseudonimem tylko po to, aby nie wybrzmiało niczym imię wspaniałego, polskiego wieszcza, zasługującego na dopieszczenie z wielu jeszcze stron. Stąd tez musiano teraz przytoczyć klasyka.
- Tak długo byliście antykonformistami, aż wreszcie upadły ostatnie normy, przeciw którym można się było jeszcze buntować. Dla mnie nie zostawiliście już nic, nic! Brak norm stał się waszą normą. A ja mogę się buntować tylko przeciw wam, czyli przeciwko waszemu rozpasaniu - skinął głową, kończą swoje przytoczenie. Po francusku! Żeby nie było. - W 1964 roku padły już takie słowa wobec współczesnego społeczeństwa. Jak sam widzisz, dalej są aktualne. Mój drogi - zaśmiał się nieco szyderczo - sam dobrze wiesz, że naszą cnotą jest cierpliwość. - Może mówił to o wszystkich wampirach, może tylko o swoich rodakach, a może jedynie o swoim rodzie? Sam nie wiedział, ale czuł się blisko z pewną społecznością, która chodziła mu obecnie w myślach.
- Jeśli tak się cackasz ze swoimi zabawkami to chyba mało która jest mokra - rzucił z wyraźnym wyzwaniem w słowach. Nawet brew została zaczepnie uniesiona do góry! Niemniej trwały tutaj poszukiwania, które stanowiły clue tego ambarasu. - Nie pomagasz mi szukać, wiesz? A pragnę ci przypomnieć, że to trudne, kiedy widzi się świat w bieli i czerni - dosłownie dla wampira istniały tylko te dwa kolory, zatem też rozróżnienie barwy srebra od złota to wyczyn bądź nagroda, nader niedoceniona przez społeczeństwa.

Bastien Laviscount

Bastien Laviscount
Liczba postów : 65
Mądrze mówisz – przyznałem, kiwając lekko głową na jego słowa. Można się było z tym oczywiście zgodzić. Niemniej jednak ja miałem bunt płynący w żyłach. Byłem indywidualistą, co już samo w sobie stanowiło jawny protest przeciwko społeczeństwu. Nie chciałem w tym uczestniczyć bardziej, niż było to konieczne. Nawet przed naszym wampirzym światem się broniłem. Nie chciałem bawić się w te całe farsy i udawanie sztucznego szacunku. Chciałem być wolny i robić to, na co mam ochotę, tu i teraz. Dlatego właśnie siedziałem na murku i obserwowałem Laurenta. Był to ciekawy widok, z całą pewnością.
Nie wiedziałem, że jesteś takim oczytanym myślicielem – zaśmiałem się. Nie miałem dobrego zdania o obecnym społeczeństwie, ale z całą pewnością mogłem powiedzieć, że wiele było jeszcze rzeczy, które można było oprotestować. Były to oczywiście głupoty, jeśli patrzeć na nie z wampirze perspektywy, bo niewiele spraw nas dotyczyło i niewieloma musieliśmy się przejmować. Och, jakże piękne było to życie, gdy nie trzeba było się nim przejmować.
Nikt się jeszcze nie skarżył – powiedziałem, odpowiadając na zaczepkę. Miałem wielu partnerów i w rzeczy samej żaden z nich nie powiedział na mnie złego zdania. Wydawało mi się, że dobrze się z nimi obchodzę. – I ty na pewno nie byłbyś pierwszym z nich – teraz to ja rzuciłem mu wyzwanie. Bo przecież nie mogłem sobie podarować. Westchnąłem jednak. Miał rację. Jeśli chcieliśmy się z tym uwinąć, to należało zrobić coś wbrew sobie. Z gracją wstałem i zdjąłem swój płaszcz, bluzę i spodnie. Nie miałem zamiaru zamoczyć żadnej z tych rzeczy. Buty też odłożyłem, bo były z prawdziwej skóry, a ta nie łączy się najlepiej z wodą.
Tylko nie myśl, że robię się mokry na twój widok – uprzedziłem go, po czym wszedłem do wody, co już nie wyszło mi z taką gracją, jakiej oczekiwałem, bo woda była cholernie zimna. Po moim ciele przebiegł nieprzyjemny dreszcz, a zęby zaczęły stukać o siebie dotąd, dopóki ciało nie przyzwyczaiło się do zimna.
Ale jest zimno – jęknąłem, gdy już udało mi się podejść do mężczyzny.

@Laurent

Laurent

Laurent
Liczba postów : 28


- Wielu rzeczy o mnie nie wiesz - wyznał swobodnie, nie nadając swojej wypowiedzi żadnego tonu. Chciał po prostu oznajmić fakt niżeli rozpocząć niegrzeszne droczenie się czy co tam jeszcze istniało w woli śmiertelników, kiedy tylko wyczuli okazję do dziwnych igraszek. Laurent był na to za stary. Pomijając już, że droczyć się nie umiał. - Kiedyś spędzałem sporo czasu z polską inteligencją. Piękny czas dymu papierosowego i absyntu - uśmiechnął się nieśmiało na wspomnienie do minionym stuleciu. Długowieczność miało taką zaletę, iż dało się obserwować czasy historyczne, co mogło obalić słowa kiedyś było lepiej. Nie było. Zwyczajnie - inaczej. Na swój sposób mniej brutalnie, zarazem bardziej dziko.
- Spokojnie, przyjacielu, nie miałem zamiaru kruszyć twojego męskiego ego - chociaż nie chciał, mięśnie na twarzy poruszyły nieco w górę kąciki jego ust. Uśmiechnął się trochę paskudnie, walcząc z czymś nad czym kontroli nie miał. W imię pewnego taktu postanowił podrapać się pod nosem, żeby ukryć postał uśmieszek. Taka mała tragedia w komedii. - Twoich chłopców pozostawiam tobie - dodał, kiedy spoważniał.
- Ale co ty robisz? - Przeraził się widząc wampira, wskakującego do wody. - Chciałem żebyś stanął na murze i zobaczył gdzie twoje błyskotki odbijają się w wodzie - posłał mu spojrzenie opiekunki, która zdenerwowana na swojego wychowanka nie chce na niego krzyczeć.

Bastien Laviscount

Bastien Laviscount
Liczba postów : 65
O wielu rzeczach niewiele wiem – przyznałem. Świat był tak wielki, że nie sposób było wiedzieć o nim wszystkiego, no a przynajmniej wtedy, gdy było się zwykłym człowiekiem. Nie wstydziłem się swojej niewiedzy, chociaż lubiłem sprawiać wrażenie wampira, który wie wszystko. Uwielbiałem się jednak dowiadywać. Zdobywanie nowych wiadomości było dla mnie czymś ciekawym, dlatego też mój wolny czas spędzałem głównie na czytaniu i przeglądaniu stron internetowych. Interesowałem się w szczególnością chemią, na temat której mogłem siedzieć całymi dniami i nocami i wyszukiwać nowinki w Internecie.
Nigdy nie piłem absyntu – przyznałem. Nie przepadałem za alkoholem, nawet wina nie piłem tak dużo, jak bym mógł. Alkohol dla wampirów nie sprawiał tyle przyjemności co dla ludzi, ze wystarczyło wypić odrobinę, by wpaść w przyjemny stan lekkiego odrętwienia. Nieśmiertelni musieli wypić większe ilości alkoholu, co mi zbytnio nie pasowało. Chodziło przede wszystkim o smak.
Spokojnie, nic nie zostało skruszone – machnąłem ręką na niego. Uśmiechnąłem się również. Mało mnie interesowały kontakty z mężczyznami. Lubiłem facetów, owszem, niemniej jednak spotykanie się z nimi na seks czy inne przygody łóżkowe. Może byłem już na to za stary, albo to sławne wampirze wyuzdanie mi po prostu nie odpowiadało. Być może byłem zepsuty? Dobrze mi się jednak żyło, więc nie miałem zamiaru tego kwestionować.
Tak, jasne, nie chciałeś żebym wchodził – powiedziałem, prychając lekko. Teraz to już było za późno na takie wyzwania, skoro stałem w tej paskudnej wodzie i marznąłem. – Powinny być bliżej brzegu niż środka, bo jakbym miał rzucić tak daleko to musiałbym zrobić to celowo i pewnie bym pamiętał, gdzie wpadły – zastanowiłem się, kiedy już tak brodziłem w wodzie. Nagle jakoś naszła mnie ochota by znaleźć błyskotki szybko.

@Laurent

Laurent

Laurent
Liczba postów : 28

Dywagacje w sprawie picia alkoholu można by prowadzi długimi godzinami. Poczynając od tego, iż Laurent wywodził się z kraju w cebulę kwitnącym i w wódkę płynącym. A z kim można pleć długi godzin na temat taniej wódki jak własnie nie z nimi? Poczynając od długiej, sarmackiej tradycji biesiadnej, na kulturze picia kończąc. Albo w ogóle rozważając to czy wódkę powinno pić się zimną czy ciepłą. Kiedy pije się nią dla smaku, aby uwolniła swój szeroki bukiet smaku a kiedy należy zmrozić ją do kości, aby nie czuć nic poza delikatnym pieczeniem w przełyku. Wszak porównując ze sobą żubróweczkę a wódki rzemieślnicze - mamy niemałą różnicę w spożywaniu. Oczywiście, jako lekarz, wszystkim odradziłby spożywania. Jako Polak - najebałby się chętnie z połowa Francji. ale tez odejdźmy od stereotypów.
Kiwnął głową, na znak zrozumienia, iż skoro nic się nie stało to się nic nie stało. I dobrze. Wampiry bywały jeszcze gorsze niżeli ludzie, jeśli chodzi o zachowywanie pewnych stosunków. Jakoby długowieczność pozwalała im panoszyć się po świeci z nieposzanowaniem relacji. Więc dobrze skoro nic złego się nie zadziało.
- Czy ja o to nie pytałem? - Dodał ze smutkiem i jakiekolwiek trzymanie emocji na wodzy nie miało miejsca. Laurent uczuł się źle w tym, że jego cała podwodna i nadwodna przygoda została tak prędko ukrócona czyimś niezadowoleniem z bycia mokrym. Bardzo przykro. Bardzo przykro. - Bliżej brzegu? - Dopytał, podchodząc bliżej brzegu. Chociaż trudnym jest określić brzeg przy fontannie. Ale nie czepiajmy się. Przecież wampir nie zna nawet takich słów.

Sponsored content


Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach