18 października roku pańskiego 2022

2 posters

Go down

Laurent

Laurent
Liczba postów : 28

Kiedy świat spowity jest odcieniem szarości i niemrawą barwą bieli, zaczyna doceniać się ciekawe rzeczy. Chociażby propozycje spotkań od przedstawiciela innej rasy, aby zostać oprowadzonym po szpitalu w ramach niezbereźnego sprawdzenia jak funkcjonuje pobieranie krwi. Szczególnie kiedy to może sam Rent wysunął propozycje spotkania osobie brzydzącej się sztuki zabijania. Szczęściem jest zatem, że w szpitalu, w którym pracuje wampir największą rzeźnie stanowi sala operacyjna zaś najokrutniejszymi rzeźnikami są chirurdzy. Poza nimi? Wszystko odbywa się etycznie. Pielęgniarki - raczej mniej zaznajomione z ponadludzkim półświatkiem - dbają o sterylność każdego zabiegu, którym jest pobieranie krwi. Osocza. Składników krwi. Wszystkiego, czego ludzie wyzbywają się z własnej i nieprzymuszonej woli. Sam Laurent nawet stara się, aby donacje przeznaczone konkretnym ludziom do nich trafiały a jedynie honorowe zrzeczenie się krwi mogło wpaść w wampirze kły.

Wszystko miło ze sobą zatem współgrało. Polak czuł, że ma zadanie na obecną dekadę. Miejsce, w którym może się realizować, spełniać i nie opuszczać go dopóki przytulny zmrok nie zawładnie tą częścią Europy.

Wampir ukłonił się niemało przed swoim gościem. Obyczaje jeszcze te wyniósł z domu, kiedy zaś chodziło o swojego Rodaka, miłym gestem zdawało się oddać hołd tradycji współcześnie tak nieaktualnej, a w której sam Juliusz się wychował.

- Waćpan pozwoli, żem oprowadzę goż po mej gospodzinie - będąc trzeci dzień na dyżurze bez przerwy, Laurent czuł się jakoby jego jestestwo stopiło się ze smętnymi ścianami szpitala. Stąd też tak śmiało postanowił nazwać go swoim domem.

Edmé Le Blanc

Edmé Le Blanc
Liczba postów : 56
2022/10/18
laurent
& edmé le blanc

Jeżeli szpital był światem spowitym odcieniami szarości i bielą — uderzającą w oczy, namacalną, bolesną dla ludzkiego oka — to Edme, wkraczając do szpitala, stawał się paletą barw. Pędzlem, który z tej jednolitej struktury mógł wyrwać duszę, ale z drugiej strony mógł dołożyć więcej czerni lub białego. I miałoby to sens, gdyby go przeszywały powszechne nuty umiejętności uwiecznienia czegoś na stałe w jednym, danym momencie, ale nie został tym akurat obdarowany. Rozumiał sztukę, ale sam jej nie tworzył. Nie potrzebował - a z biegiem lat kultura stała się coraz to bardziej dostępna, ale z drugiej strony zaczęła być obciążeniem na barkach. Może był już za stary, może pewnych rzeczy już nie rozumiał, a nawet jeśli posiadał otwarty umysł, tak czasami czuł się odmienny. W końcu odmieńcem był, ale myślami podróżował w kierunku powiązanym bezpośrednio z aspektem podejścia. Z tym, co kłębiło się pod kopułą czaszki, być może czasami wymagając ujścia.
Nie przeszkadzało mu to. Prędzej rodziło pytania, na które odpowiedzi ciężko było znaleźć. O ile w ogóle było to możliwe. Być może piętno jakoś ma swoje miejsce w tym świecie pełnym nie tylko tajemnic, ale też i niebezpieczeństwa; a gdy do nozdrzy dotarł zapach powiązany bezpośrednio ze sterylnością i lekami, myślami w pełni powrócił już do otaczającej go rzeczywistości. Czasami się wyłączał właśnie w ten sposób, ale nigdy nie tracił czujności.
- Dzień dobry. - Edme obdarzył go nie tylko uśmiechem, ale także i pokłonem; nie tracił tak naprawdę poczucia, że powinien w taki sposób zadziałać. Uważał, że szacunek to wartość zapomniana w niektórych momentach, a jeżeli chciał, aby inni traktowali go dobrze, również powinien na to zapracować. - Z pewnych rzeczy nigdy się nie rezygnuje, czyż nie? - mruknąwszy, tyczyło się to nie tylko stosowanego przez mężczyznę słownictwa, ale tez i pewnego rodzaju praktyk. Był gościnny, a to dobra cecha. - Aczkolwiek nie wiem, czy gospodzina jest szpitalem... o ile, rzecz jasna, nie mieszkasz w nim już na stałe. - podejrzewał, że praca lekarza musi być ciężka, okryta i spowita zmęczeniem, ale też i porządną płacą z tego wysiłku.
Le Blanc ruszył za Laurentem; nie miał nic przeciwko schadzkom po placówce medycznej.
- Jak mijają ci dyżury, Laurencie? - specyficzny, acz ciepły głos przeszył ciszę — tudzież mówiącą wiele poprzez sam brak słów — kiedy to szli. Może dookoła wcale tak cicho nie było i tak mu się tylko zdawało. Spokojnie, bez pośpiechu, a przynajmniej taką nadzieję miał wilkołak, przechodząc po korytarzu. Stukot kroków nie był aż tak słyszalny, chociaż ewidentnie miał swój niezaprzeczalny urok. - Mam nadzieję, że nie przeszkadzam...? - podniósł spojrzenie. Był bezkonfliktowy.


_________________
the neck lifted to see
tomorrow Was cut off By somebody someday When it’ll be forgiven to Laugh out loud

Laurent

Laurent
Liczba postów : 28


Z pewnych rzeczy nigdy się nie rezygnuje. Inne rzeczy zdają się zbyt prędkie - myśli nie potrafią zdążyć za słowami. Rent nie umiał czasem zachować taktu albo wypowiedzieć się składnie. Wiek, w którym się wychował odcisnął nad nim znamię, którego wampir się nie wstydził. Skądże mógłby?! Żył w przeświadczeniu jako dumny z pochodzenie a wspomniany wyżej galop myśli to składowa: nawyków, przemęczenia i braku pewnej erudycji.
- Jakoby gędźba miała mi całą nockę dziś dogrywać - odkaszlnął, aby jeszcze dobitniej podkreślić pewnym retorycznym sposobem zmianę swojego wysławiania się. - Jakżem przyszedł tu wczoraj to wyjdę najpewniej jutro - słowa kryły gorycz. Nawet nieznacznie widoczną na twarzy, ale wciąż pewien niesmak wobec systemu zdrowotnego, którym obecnie posługiwała się Francja. Nawet większość świata, gdyż chyba jest niewiele państw, które rozpieszczają służbą zdrowia swoich mieszkańców. Tak cierpi cały personel i ludzie. Trudno. Taki mamy klimat. - Czuję się tu jak w domu - podsumował, przywdziewając na twarz mniej służbowy uśmiech niż zazwyczaj. Właściwie, Rent się cieszył. Nie musiał narzekać na towarzystwo, a i został uwolniony z okowów szpitalnych zobowiązań.- Zatem czuj się również jak u siebie - polska gościnność, czyż nie? Wspaniała rzecz. Ed(nie umiem zrobić fancy, francuskich znaczków na klawiaturze) powinien zostać powitany chlebem i wódką, a w trakcie spacerów po boazerii wypieszczonej szpitalną chemią winien dostać przerwę na kanapki z kiełbasą, masłem i ogórem. A do tego popić tanią herbatką z cukrem i cytrynką. Niemniej placówka nie rozpieszczała nikogo w takie dobrodziejstwa.
- Dziękuję, dyżury są intensywne. Najczęściej intensywne. - Bury uśmiech zagości na twarzy, słysząc ostatnie pytanie. - Gdybyś był mi przeszkadzał to nasza wizyta miałaby miejsce w innym dniu. Od czego chciałbyś zacząć? - Niemrawym spojrzeniem ocenił posturę wilkołaka. - Może ja zacznę od tego, że chciałbym cie poczęstować ochroniarzami na buty, fartuchem i rękawiczkami - stąd ich pierwszym punktem na mapie zdawał się być pokoik socjalny. Przecież szpital nie był oborą, panowały w nim pewne zasady. - Jak ci mija sprawowanie... sprawunków? - Odbił piłeczkę z pytaniem, prowadząc ich w nowo nabytym wyposażeniu do punktu poboru krwi.

Sponsored content


Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach