Eight of Cups

2 posters

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
First topic message reminder :

Zaczęło się od tego, że jednego dnia nic nie szło tak jak powinno, a oczekiwania wobec projektu jedynie narastały. Zaraz potem pojawiło się to dziwne, niemal niewyczuwalne uczucie z tyłu głowy, które jakimś dziwnych trafem zawsze promieniowało w okolice klatki piersiowej przyprawiając go o to nieprzyjemne wrażenie, jakby za chwilę jego ciało miała zalać fala stresu, która tylko czekała na dogodną okazję, by go obezwładnić. Zrobił więc to co robił zawsze w takiej sytuacji. Spróbował wyciszyć narastające myśli i skupić się na pracy, licząc że to zadziała. Zazwyczaj nie działało.
W kolejnych dniach nie było lepiej. Wyniki wychodziły różnie, wszystko szło do przodu nieznośnie powolnie, jakiekolwiek sukcesy coraz bardziej traciły na znaczeniu, a nawet najdrobniejsze potknięcia, niesatysfakcjonujące rezultaty, czy zbyt wolne postępy bolały coraz bardziej.
Jest dobrze. Przecież nic takiego się nie dzieje. Próbował sobie powtarzać, ale na to było już za późno. Stres tylko narasta, a w jego głowie pojawiały się już najciemniejsze scenariusze.
Jest dobrze. Jest dobrze. Jest dobrze. To się uda. To się uda. To się nie uda. To się nie uda. Zrujnujesz tak wielki projekt i to jeszcze na oczach wszystkich. Tyle możliwości, a żadna z nich nie wypali. Zrobiłeś wszystkim tylko złudne nadzieje. A może już się zorientowali, że to nie wyjdzie? Może jesteś jedyny, który jeszcze udaje?
Z pewnością nie pomagało też to, że od kilku dni z nerwów coraz mniej spał na rzecz dłuższej pracy, przez co jednocześnie czuł się zbyt zmęczony, by móc się w pełni na niej skupić i sfrustrowany, że nie pracuje tak efektywnie jakby chciał. I jeszcze ten irytujący głos w głowie, który każdy jego gest, wszystko co robił, interpretował, jako zbliżającą się porażkę.
Aż wreszcie nastąpił moment, gdy nie mógł już dłużej utrzymać tych wszystkich myśli na wodzy.
To był zły dzień w laboratorium. A może wcale nie? Może po prostu był gorszy od poprzednich i gdyby nie narastający od kilku dni lęk, to po prostu uznałby, że musi chwilę odpocząć i jutro spróbować znowu? Pewnie byłoby to zdecydowanie logiczniejsze, ale strach miał to do siebie, że skutecznie nie dopuszczał do głosu logiki.
Po prostu wrócił do domu. Czuł, że nie było potrzeby by zostawał po godzinach. To przecież i tak już nie miało sensu. A może miało? Sam już nie wiedział. Wiedział jednak, co zresztą zaczął robić, gdy wjeżdżał windą na swoje piętro w kamienicy, jak obliczyć ile szklanek zalkoholizowanej krwi należałoby wypić, by przynajmniej na chwilę nie myśleć o niczym. By nie odtwarzać w swojej głowie szczegółów każdego drobnego potknięcia, o których nie potrafił zapomnieć. Z drugiej strony, czy powinien? Chciał chociaż przez chwilę nie myśleć, a jednocześnie nie był w stanie przekonać się, by zrobić to, gdy tylko znajdzie się w kuchni. Nie dość, że wkrótce okaże się, że naukowiec z niego żaden, to jeszcze że nie umie sobie radzić nawet z prawdą o samym sobie.
Westchnął ciężko i powolnym ruchem otworzył drzwi do mieszkania. Pogrążony we własnych myślach w pierwszej chwili nie zorientował się, że Tahira, która od jakiegoś czasu swoje noce poświęcała na treningach, wyjątkowo została w mieszkaniu. Wszedł do salonu i oparł się o ścianę, mając wrażenie, że jego ciało porusza się znacznie bardziej ospale niż zazwyczaj, ale nie przeszkadzało mu to. Było coś masochistycznie kuszącego w zagłębianiu się w tym uczuciu beznadziei. Skoro i tak nie mógł z niego wypłynąć, to przynajmniej mógł zanurzyć się w nim tak bardzo, że wszystko będzie mu już obojętne.
A mimo wszystko uśmiechnął się, gdy ją zobaczył.
A potem uświadomił sobie, że nie poświęcał jej ostatnio tyle czasu ile powinien. I po co? By udowodnić sobie, że i tak to nie wyjdzie, a jej że…
Nie jesteś na treningu – wyszeptał, wbijając wzrok w podłogę.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
– Ty zazwyczaj siedziałeś i milczałeś, a ja zazwyczaj siedziałam i sprawiałam, żeby bolało co innego. Wiesz, nie zawsze sprawdzone metody to są rzeczywiście realnie dobre metody, sam mnie tego nauczyłeś. – odpowiedziała cicho, kierując się zaskakującym rozsądkiem jak na wampirzycę, która kilka miesięcy temu wysadziła swoją kamienicę, bo uważała, że ojciec jej nie kocha. A może po prostu leki działały i uspokojony umysł zaczął okazywać o wiele, wiele więcej mądrości niż mogliby ja o to podejrzewać najbliżsi. Cóż, psychotropy dla nieśmiertelnych, to była nitka badań na której zależałoby Tahirze, gdyby jej zależało na kimkolwiek więcej poza Silvanem i członkami rodziny.

Słuchała go z uwagą, a gdy zasugerował coś głupiego, figlarny uśmieszek zagościł w końcu na jej twarzy.
– Och, od tego jestem specjalistką. Wiesz... wiesz co mi pomagało w ostatnich tygodniach nie myśleć? – mniejsza, że to on był problemem jej zmartwień, tego nie trzeba było teraz podnosić. – Chodź pokażę Ci kilka kroków, uczę się jak rozładować napięcie inaczej niż srebrnym nożem do otwierania kopert. No... wstawaj, wyprostuj się. – w Tahirę wstąpiła jakaś nowa energia, ściągnęła pospiesznie sweter, odsłaniając biały podkoszulek pozbawiony rękawów. Ze smutnej pani czytającej książkę, tak łatwo było jej stać się rozbestwioną nastolatką szukającą... no właśnie, czego? Rozstawiła szeroko nogi i zaczęła kołysać się to w przód to w tył z lekko pochyloną sylwetką. – Spróbuj mnie złapać. Dawaj, będzie fajnie. Kto pierwszy na ziemi, ten pije karniaka i gramy dalej.

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Posłał jej smutny uśmiech, jednocześnie łapiąc ją za rękę, próbując jakoś nieskładnie przekazać bez słowa, że teraz przynajmniej mogli razem myśleć o lepszych sposobach na rozwiązywanie swoich problemów.
A potem zobaczył jej figlarny uśmiech i ta cała beznadziejna beznadziejność przestała być, aż tak beznadziejna, bo przecież czemu miałoby być źle, kiedy ona uśmiechała się w ten charakterystyczny sposób, który sprawiał, że serce biło mu szybciej, a zamglony mózg podpowiadał, że zaraz wszystkie jego zmartwienia znikną chociaż na chwilę.
Jeśli chcesz porozmawiać o ostatnich tygodniach… – zaczął, wstając powoli, jednocześnie uważnie obserwując co zamierzała robić, wiedząc że jakikolwiek miała pomysł na głupoty i niemyślenie, mógł jej zaufać, że nie zrobi niczego z czym czułby się niekomfortowo. Może nie powinni jednak się teraz wygłupiać? Może powinni usiąść i porozmawiać o napięciach i srebrnym nożu do otwierania kopert, który przecież nawet sam znalazł, kiedyś w jej przyczepie, gdy wampirzycą złamała rękę.
Ciekawe czy, gdyby wyrzucił z tego mieszkania wszystko co srebrne i ostre, Tahira byłaby zła, uznając to za brak zaufania w jej pracę nad sobą, a jeśli tak to jak bardzo?
A potem Tahira chyba zaczęła chcieć… Walczyć z nim i trochę zgłupiał.
To znaczy… – zaczął, wodząc wzrokiem po jej gotowej do walki sylwetce, może trochę dłużej niż zamierzał zatrzymując się na dopiero co odsłoniętych ramionach, jednocześnie stojąc naprzeciwko niej jak zagubiony, nieco już naalkoholizowany, stażysta, któremu ktoś dał nie do końca zrozumiałe instrukcje. – Mam cię… Złapać i przewrócić? Są jakieś zasady?
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Tahira obserwowała go czujnie. Coś w jej postawie zmieniło się, coś co mgliście przypominało tamten moment, w którym pojawiła się po wysadzeniu swojego dawnego życia z siodła. Czy też z fundamentów. Dzikość, zwierzęcy duch, atawistyczne instynkty. Wtedy zaszczuta, wygłodniała, poraniona, dziś jej smutek umknął skupieniu, czajeniu się jak czarna pantera w zaroślach na swoją ofiarę.
– Tak są. – powiedziała powoli, czarne oczy taksowały przeciwnika, jakby Silvan rzeczywiście nim był. Dłonie miała lekko rozszerzone, rozczapierzone palce czekały na to by chwycić go mocno i cisnąć na ziemię. W małej główce pokrytej ciemnobrązowymi lokami, kobieta kalkulowała na ile może sobie pozwolić. Owszem bawili się w "rozróby" już wcześniej, ale to było zanim Tahira poświęciła każdą niemal wolną chwilę na swoje nowe hobby. A później na swoją nową konieczność...

Minęło mgnienie, nabrała powietrza tak jakby miała zamiar mu te zasady wytłumaczyć, po czym z impetem rzuciła się na niego szarżą, zanim zdążył pomyśleć, by wprasować go w ścianę. Chwyt miała mocny, jej przedramie przyciskało Silvanowe gardło na granicy komfortu, druga dłoń jużbyła odsunięta, przygotowana do ciosu w brzuch. Odsłonięte zęby zdradzały podniecenie (albo głód? A może wściekłość?), ale chwilę potem zamrugała zdając sobie sprawę z tego, że przygwoździła go w pionie, a nie w poziomie.

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Nie wiedział, czy to otumanienie swoim samopoczuciem, alkoholem, czy miłością do wampirzycy, ale naprawdę uwierzył jej, że zaraz wyjaśni mu zasady, a nie rzuci się na niego, przygwożdzając go do ściany. Zamrugał zaskoczony, patrząc to na jej zęby, to na dłoń zaciskającą się na jego gardle, nie będąc w stanie powiedzieć, czy ta sytuacja była dla niego niekomfortowa, czy też wręcz przeciwnie i może trening wampirzycy da się wykorzystać też w innych sytuacjach.
Wow – Chrapliwy odgłos czystego podziwu wobec swojej partnerki, wydobył się z zacisniętego gardła, na chwilę przed tym, gdy uświadomił sobie, że przecież ma "walkę" do wygrania i nie może jedynie tak stać, jak głupi o zachwycać się zdolnościami wampirzycy. Trzeba było przyznać, że pomysł Tahiry już działał. Obecnie przytłumiony syntmiksem umysł Silvana, w pełni skupiony był na tym, by wydostać się z jakże romantycznego uścisku ukochanej, by potem powalić ją na podłogę. Co prawdę na walkach znał się niemal wcale, ale doskonale wiedział, jakie części ciała mogłyby stanowić dobre punktu do ataku. Uśmiechnął się do niej przepraszająco i prawą ręką zaczął naciskać na łokieć, należącej do trzymanej na jego gardle ręki, próbując zmusić ją tym samym do zaprzestania chwytu, jednocześnie cały czas upewniając się, czy na jej twarzy nie pojawił się poważny grymas bóli. Jeśli rzeczywiście udało mu się zmusić ją do puszczenia go, nie zwracając uwagi na drugą rękę przy jego brzuchu, spróbował rzucić się na nią, tak by oboje runęli na pobliską kanapę w imię zasady, że z niej będzie już łatwiej zrzucić ją na podłogę. No i upadek pewnie będzie mniej bolesny.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Nie było tak, że jego ruch ją zaskoczył. Jak w tańcu pozwoliła mu przejąć inicjatywę. Wrażenie, że wytrenowany instynkt ustąpił trochę cywilizowanym gestom, dopuszczenia do tego, żeby przeciwnik też mógł coś zrobić, choć po prawdzie było to po to żeby...

...przepchnąć go z siebie z kanapy w dół na podłogę, nie dbając czy zderzenie z twardą rzeczywistością będzie dla mężczyzny bolesne. Może trochę mierzyła go swoją miarą. Może sama wolałaby uderzyć głucho o płaską powierzchnię, poczuć jego ciężar na sobie. Była lekka i to była jej wada, ale jej trener pokazał jak przygwoździć większego i cięższego przeciwnika. I zabić. Znów musiała opanować impuls, lecz pomiędzy rozchylonymi wargami widać było doskonale wysunięte w emocjach kły. Tahira nie uśmiechała się, zastygła czekając na jego reakcję, by znów móc ją kontrować. Ciało działało w atawistycznych, ale też wytrenowanych odruchach. Umysł ledwie pilnował, aby nie pójść krok za daleko, zupełnie tak samo jak pilnował ją w trakcie treningów. Nie mogła w trakcie nich pozwolić sobie na fałszywy krok, na przekroczenie pewnych granic podobnie jak teraz... Silvan nie był jej ofiarą, jej wrogiem, nawet jeśli ciało śpiewało inaczej.

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Upadli na podłogę, a z ust Silvana wyrwało się ciche stęknięcie, gdy jego ciało zderzyło się z drewnianym gruntem. Ciężar Tahiry na sobie w żadnym stopniu mu nie przeszkadzał, może co najwyżej rozpraszał, każąc skupiać się na innych rzeczach, niż na tym że właśnie przygnieżdzała go do ziemi, a on powinien jakoś się wyswobodzić. A na czym się tak skupiał?
Na przykład na tym, jak jej wszystkie mięśnie spinały się w gotowości na kolejny atak. Lub jak jej nacisk jej ciała przyjemnie uciskał jego własne, gdy tak leżeli. I na tym jak jej oczy wpatrywały się w niego. I na myśli, że nawet za milion lat naukowcom nie udałoby się wyhodować laboratoryjnie równie pięknych oczu, bo jak mieliby uchwycić wszystko co się w nich kryło, od unikalnego koloru, bo ich historię? Nie mógł się też powstrzymać przed tym, by nie myśleć jak pięknie wyglądała z tej perspektywy, nawet gdy w głowie pewnie już rozważała, co zrobić, gdy Silvan spróbuje ją przewalić.
Przesunął wzrokiem po całym jej ciele, zastanawiając się, czy jeśli syntmięso okazałoby się mimo wszystko sukcesem, Tahira zgodziłaby się aby jakiś jej organ, może wątroba, czy też serce było modelem dla wydruków kolejnych organów, oczywiście bez wyjmowania czegokolwiek z Tahiry, by te organy miały cokolwiek z tahirowej esencji i... Oh, chyba syntmiksy zaczęły naprawdę porządnie na niego działać, bo był gotowy wstać, podejść do laptopa i napisać teraz cały esej czemu kocha zarówno Tahirę jak i pewnie będzie kochać syntmięso, o ile nie będzie porażką, ale jednak Tahira była idealniejsza niż to drugie. A gdyby potrzebował więcej argumentów do tezy, o obecnym zamroczeniu własnego umysłu, to z pewnością z pomocą przyszło mu to co zrobił później.
Zakaz już nas obowiązuje? – spytał, zerkając to na nią, to na jej obnażone kły, czując, że chce jej w tej chwili wynagrodzić wszystkie te dni, w których nawet będąc razem myślał o czymś zupełnie innym. – Bo jeśli nie...
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
– ...jeszcze nie... – uleciało z jej piersi wraz z wypchniętym powietrzem, westchnieniem oznaczającym przyzwolenie, cichym krzykiem głodu tej bliskości, której odmawiał jej tyle dni.

To był ładny sweter, lecz jeden, gwałtowny ruch ręki wystarczył by rozedrzeć jego kołnierz, by splątane nitki w metodycznym porządku znalazły się teraz w splątanym chaosie. Odsłonięta szyja, obojczyk, cały bark, okraszone były zagubionymi w przestrzeni urywkami czarnej włóczki. Jej oczy stały się nagle czarnymi dziurami ściągającymi go grawitacją antymaterii.

Gdyby powiedział jej o czym myślał, potraktowałaby to jako największe wyznanie miłości, jako wotum złożone u jej stóp na przebłaganie za czas, którego ją pozbawił. Odległa od laboratoriów myślą i uczynkiem, z poetyckim zapamiętaniem uwielbiała dzieło jego rąk a im bardziej dawał jej odczuć jak dedykowane są jej istocie...

Z gardła uszedł gardłowy spazm stęsknionej rozkoszy, gdy kłami rozdarł mleczno-kawową płaszczyznę ciepłej skóry. Posoka trysnęła na język, a Tahira zapadła się w niego, zwycięska, choć pokonana miłością wieloletniego przyjaciela. Resztkami sił, napięcia, które uchodziło z niej w geometrycznym przyroście, pomyślała, że tak właśnie mogłaby umrzeć, że tak by chciała zniknąć, utopiona miłością.


[koniec]

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sponsored content


Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach