Dwa tygodnie. Równiutkie czternaście dni, które dla jednych nie zmieniały nic, a dla niej zmieniły wszystko. Potłuczony wazon został poskładany, w zupełnie innym kształcie, ale dokładnie takim, jaki być powinien. Teraz tylko trzeba było zaczekać, aż spoiwo między kawałkami wyschnie, scalając je już na zawsze. Podobno gdy kobieta zaczyna nowy rozdział w życiu, drastycznie zmienia fryzurę. Sel nie zamierzała drastycznie zmieniać włosów, choć to zależało od tego, co kto uważał za drastyczne. Czarne włosy nadal sięgały prawie pośladków, lecz teraz zdobyły je pasma bieli, nadające jej dosyć drapieżnego wyglądu, w zestawieniu także z nieco mocniejszym makijażem oczu, uwydatniającym ich migdałowy kształt. Również usta zdobiła mocniejsza szminka niż bywało to wcześniej. Pierwszą rzeczą, którą zrobiła po przyjeździe, było zamknięcie kasyna na kilka dni. Ot zwykły coroczny przegląd sprzętu, maszyn i ewentualne prace remontowe. Wszelkie maszyny do zdobywania forsy zostawiła profesjonalistom, choć oczywiście bardzo zaufanym. Sama natomiast zajęła się drugą częścią oraz salą treningową. Sporo osób z niej korzystało, więc powinna być odpowiednia... Trochę miała przypominać jej własną w domu, gdzie znajdowało się chyba wszystko, co mogło, wyjąwszy rzecz jasna szarfy, z których tutaj nikt nie korzystał. Problem pojawił się przy montażu, ale i to szybko rozwiązała, wysyłając wiadomość do Ereteina. Czemu do niego? Ot zwykły kaprys. Także gdy Alexandre raczył przybyć na całkiem uprzejmą prośbę, mógł zobaczyć kompletnie obce stworzenie klęczące do niego bokiem. Pofarbowane w pasemka włosy plątały się po ziemi, trochę zasłaniając twarz, co uniemożliwiało identyfikację jako szefową przybytku. Rozpoznania nie ułatwiały obcisłe legginsy i takaż sama bluzeczka. Żeńskie stworzenie miało również jakiś sweterek obwiązany wokół pasa i było boso. W ogóle nie przypominało Seleny, podklejając coś taśmą. - Jak już jesteś, to podnieś tamte rury i ustaw pod sufitem, magnes je złapie i trzeba wkręcić śruby. - głos był zniekształcony przez śrubokręt trzymany w zębach, choć odpowiednie narzędzia oczywiście leżały obok wspomnianych rur.
_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
Nie sposób uciec spojrzeniem, gdy przed oczami paraduje nieosłonięte ciało, tak samo jak wzrok przyciągają taneczne ruchy, stal mięśni i dłonie, a odrobinkę skrzywiona wyobraźnia podpowiadała rzeczy, których podpowiadać zdecydowanie nie powinna. Nie zmieniało to jednak faktu, że patrzyć nie znaczy od razu dotykać, bo nie po to istniał rozum, by postępować wbrew niemu. To, że podziwiała ciało wampira nie znaczyło od razu, że podda się pragnieniom, by je dotknąć... A jednak wszystko poszło nie w taką stronę, co powinno. Musiała przyznać, że całował dobrze i, niech to szlag jasny, brakowało jej tego. Stąd reakcja, stąd to chwilowe odpuszczenie, gdy w dodatku wzbudził jeszcze większe odczucia, niż poprzednio. Dla niektórych pewne rzeczy szły transakcją wiązaną, choć być może powinna uprzedzić...? Toż przecież uprzedziła...? A może nie... Może... Nieważne. Silne odepchnięcie ją zaskoczyło, do tego stopnia, że wylądowała na tak zwanym tyłku, przez chwilę łapiąc do kupy chaotyczne odczucia. Oczywiście nie obyło się bez oblizania warg, choć zapewne powinien poczekać, aż po łyczku lub max dwóch sama oderwie usta, by nie zrobić mu krzywdy. I tak starała się być delikatna we wbijaniu kłów.
Słuchała jego słów, nawet nie podnosząc się z podłogi, jedynie lekko układając nogi, by nieco wygodniej się ułożyć. Zamyśliła się delikatnie, uważnie obserwując Alexa i zwyczajnie poczekała, aż skończy. - Nie czytałam wspomnień. Nigdy tego nie robię, bez wyraźnego polecenia, by je odczytać. - odezwała się spokojnie, wyważonym tonem, bez grama kłamstwa w swoim głosie. Rzadko uciekała się do kłamstw, woląc częściej tę tak zwaną prawdę kreatywną, ale tych słów nie dało się zinterpretować inaczej niż tak, jak zostały wypowiedziane. - Nie będę się również spierać kto był, a kto nie był inicjatorem, bo nie o to tu chodzi. - dodała, na chwilę przymykając powieki, by poszukać słów. Wyraz twarzy wampirzycy był jednak nieodgadniony, jednak ona sama siedząca na podłodze wyglądała dosyć krucho, za szczupła nawet jak na Azjatkę. Nie wyłączyła też aktora, mógł więc spokojnie słyszeć szybko bijące serce kobiety, bo niełatwo było odzyskać spokój po tym, co jeszcze chwilę temu miało miejsce. - Nie wszyscy podchodzą do tego w taki sam sposób, powiedziałabym nawet, że to mniejszość wśród wampirów. Ale dla części krew jest nierozerwalnie związana z tak zwaną bliskością. Z seksem, będąc dosadną. Tak, gryzę. Po prostu. Nie po to, by nasycić głód, a żeby poczuć smak krwi. - domyśliła się, że skomentowanie aktualnie walorów smakowych jego posoki mogłoby przynieść więcej szkody niż pożytku. Odetchnęła głębiej. - Powinnam uprzedzić od razu, jak to wygląda. Pod wpływem chwili zwyczajnie wyleciało mi to z głowy. Aczkolwiek powtarzam jeszcze raz - nie czytałam Twoich wspomnień. - jej głos był spokojny, nieco melancholijny. Czy żałowała? Zależy, którego konkretnie momentu. - Wybacz chwilę zapomnienia. Nie powinnam aż tak się zatracić. - odchyliła się lekko w tył, zamykając oczy i dopiero wtedy opadła na podłogę, uginając jedną nogę w kolanie, a drugą prostując. Dopiero teraz jej serce zaczęło zwalniać swój bieg. Szczerze mówiąc była pewna, że w ogólnym rozrachunku byli winni obydwoje, ale... zdecydowała się tego nie roztrząsać. Gdyby nie włączył aparycji na prawie fulla, nie zatraciłaby się aż tak, ale jednak... Wewnątrz zrobiło jej się trochę smutno, jednak wzięła całą winę na siebie. Tak powinna w końcu, nawet jeśli obiecała sobie więcej tego nie robić. - Ktoś powinien zerknąć na Twoją szyję. Podczas odepchnięcia mogłam rozerwać trochę więcej skóry, niż chciałam. Jeśli sobie życzysz, mogę na to zerknąć, choć zrozumiem, jeśli nie. Nie martw się, nie zamierzam się do Ciebie zbliżać bez wyraźnego zaproszenia. - rzuciła cicho, nie zamierzając udawać, że nic się nie stało. Stało się, ale czasu nie odwróci. Chociaż... Nagłym ruchem poderwała się z ziemi do siadu. -Tam, skąd jestem, mówiło się, że krew spłaca się krwią. Choć równoważną była też oferta prośby czy tam przysługi... Za krew można zażądać wszystkiego, poza oczywiście życiem. - tak, wiedziała, że interpretacja jej słów mogła być naprawdę szeroka. Specjalnie ujęła to w ten sposób, dając mu zwyczajnie furtkę. Czy z niej skorzysta, zależało już tylko od niego. Było w tym jednak coś jeszcze. Zaufanie, że gdyby zdecydował się przyjąć tę wersję zadośćuczynienia, nie wziąłby czegoś, czego nie mogłaby mu dać. Jej serce całkowicie uspokoiło swój bieg, zwyczajnie czekała na odpowiedź lub po prostu wyjście.
_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
Wygłodniały umysł miał to do siebie, że łapał zachłannie to, czego najbardziej mu brakowało. Nie inaczej było w przypadku Alexa. Spragniony atencji, spragniony uznania, spragniony pożądania, gdy tylko dostrzegł, że może uzyskać to od kobiety, zaczął działać. Lata na scenie, zrobiły swoje, pragnął być w centrum, pragnął, by wszystkie oczy były skupione na nim samym. Kiedy zaś umysł dostawał to czego pragnął najbardziej, wyłączał się, czerpiąc zachłannie, by nie uronić, choćby kropli. Oboje wpadli w pułapkę własnych słabości, pragnień. Problem tkwił w tym, że nie uprzedziła, z drugiej zaś bo i dlaczego? Nigdy nie rozmawiali na ten temat, bo i dlaczego. Czy ktoś z nich kiedykolwiek spodziewał się, że dojdzie do takiej sytuacji? Nie. I w tym tak naprawdę był problem. Niewiedzy, on nie wiedział, że ona miała taki zwyczaj, Ona o tym, że... no właśnie o czym?
Stał twarzą do drzwi, słuchał, trząsł się, widać było to po jego rękach. Dał sobie chwilę na przetrawienie słów kobiety. Mówiła prawdę. Co do tego nie miał już wątpliwości. Reka zacisnęła się w pięść, a paznokcie wbiły się delikatnie w dłoń, raniąc nieco rękę. Co do kłamstwa była to prawda, nigdy go nie okłamała, czuł takie rzeczy, nie wiedział skąd, jednak czuł. Przymknął oczy, powoli uspokajając własny gniew. Znów dał ponieść się emocjom. Mówi się, że Azjaci nigdy nie okazują emocji. Wynikało to z ich kultury i wychowania, jednak Alexandre niestety, panowanie nad gniewem miał po Tatusiu, nie po Matce. Jego Drugi Ojciec, Lorenzo wielokrotnie proponował mu, zostanie dyplomatą, On jednak nigdy się nie zgadzał, wiedząc, że jeśli dopadnie go gniew, nie poradzi sobie z tym. Ramiona Mężczyzny unosiły się i opadały w rytmie, przyspieszonego przez gniew oddechu. Po kolejnych słowach Seleny ramiona nieco opadły. Winni byli tak naprawdę oboje w pewien sposób. On za to, że prowokował, uległ własnej słabości. Ona, że uległa własnym pragnieniom. Ona jednak na swoją obronę miała to, że ich rodowa umiejętność, potrafiła skutecznie namieszać w głowie, czego On nie powinien wykorzystywać. Kolejne słowa dotarły do jego uszu, a on sam się uspokoił. Gniew powoli schodził z niego, dając miejsce innym emocjom. Te jednak potrafił kontrolować. Odwrócił się do kobiety. Ostre rysy gniewu, bladły na twarzy Alexandre. Głębsze wdechy i wydechy, uspokajały wewnętrzny ogień. - Nie miałaś podstaw sądzić, że tak zareaguję. - powiedział, ton głosu, już nie wykazywał oznak poprzedniego wybuchu. - Nigdy o tym nie rozmawialiśmy, bo i po co. - Powiedział, kucając naprzeciw kobiety, jednak nie ruszając się z miejsca. - Wiem. Wierzę ci. - powiedział, spuszczając głowę, by dać sobie chwilę na uspokojenie się już zupełnie.
Po kolejnych słowach Kobiety dotarło do niego, że szyja faktycznie była nieco poszarpana. Przeciągnął ręką, wycierając wypływającą powoli krew. Nie czuł, by słabnął, więc miał powody, by sądzić, że tętnica była cała. Delikatny ból również pomógł mu otrzeźwić nieco umysł. - Nic mi nie będzie, miałem gorsze rany w swoim życiu. - powiedział już zupełnie spokojnym tonem. Podniósł wzrok, spoglądając kobiecie w oczy. - Wybacz za ten wybuch i... - zamilkł na krótką chwilę. - Słowa które padły. Nie wiedziałaś o tym, że tego nienawidzę, nie wiedziałaś o moich lękach. Nigdy nie rozmawialiśmy o tym. Bo i dlaczego. - dodał, cały czas patrząc kobiecie w oczy. - Oboje zawiniliśmy tego wieczora. I nie ma sensu roztrząsać tego, kto bardziej. - zaczął mówić, a słowa wylewały się z niego jedno za drugim.
Kolejne słowa Seleny wywołały delikatny uśmiech na twarzy mężczyzny - Zapamiętam twoją propozycję na przyszłość. - wstał i podszedł ostrożnie do kobiety. Chwycił ją za dłoń, i spoglądając jej w oczy, dodał - Zachowaj ją na inną okazję. Bo jeszcze powiem, że dasz mi to, co zastaniesz w domu, a czego się nie spodziewasz. - parsknął cichym śmiechem. Delikatny nieco figlarny uśmiech pojawił się na jego twarzy, a cienka stróżka krwi, znaczyła coraz bardziej, kiedyś białą koszulkę.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!
Yueying
Liczba postów : 1182
2023-06-02, 11:28
Przyjemny zapach krwi rozchodził się po pomieszczeniu, jedynym plusem był tu fakt, że wampirzyca nie reagowała na niego za specjalnie. Może w innych okolicznościach pozwoliłaby sobie uszczknąć jedną czy dwie kropelki… A tak jedynie patrzyła, trochę na Alexa, trochę na pomieszczenie, by w ciszy nastałej po swoich słowach zająć czymś myśli. Nie było istot doskonałych, każdy miał emocje i odczucia, każdy też inaczej reagował na własną złość. Ona sama zamieniała się wtedy w cichą, lodowatą furię, pozornie sztywna niczym lodowa rzeźba, lecz zdolna lodowatym ogniem spopielić każdy powód tego gniewu. Tak, jak było z Hannibalem, gdyby nie Marcus, nie skończyłoby się to za ciekawie i wiedziała o tym doskonale. Ot plus, że ją powstrzymał, nawet jeśli tylko słowami. Nie oceniała złości, nie oceniała reakcji, każdy miał do niej prawo, bez względu na swoje pochodzenie. Za krzywdzące uważała wpajany od dziecka przymus ukrywania swoich emocji, bycia niczym stoik na wzburzonych wodach, choć tak po prawdzie sama to robiła kryjąc się za murami. Ale inną sprawą była dobrowolność tego ruchu, a inną przymus narzucony „odgórnie” przez wychowanie. – Nie miałam. – zgodziła się, z dużą dozą uprzejmości w głosie. Reszta słów nie wymagała już żadnego werbalnego komentarza, dlatego grzecznie skinęła głową, wpatrując się teraz już tylko w mężczyznę bez ani jednego ruchu.
Słowa o ranach zostały natomiast skomentowane pełnym politowania spojrzeniem oraz ironicznym prychnięciem. – Ja również, ale czy to znaczy, że nie należy ich na wszelki wypadek sprawdzić? – tym razem w głosie zabrzmiały delikatne nutki kpiny, pierwszy objaw tego, że być może nie wszystko było stracone, nawet jeśli nastrój sprzed kilku chwil bezpowrotnie minął. Przynajmniej dla niej. – Kto nie mówi o swoich lękach nie może wymagać tego od innych. – odparła, jednak wyjątkowo stwierdzenie to miało drugie dno, a być może i więcej. W końcu nigdy nie mówiła, czemu pomieszczenia należące bezpośrednio do niej musiały mieć w większości wielkie, przeszklone okna. Lub dlaczego sala do ćwiczeń miała aż trzy różne wyjścia. Nie zwierzali się sobie wzajemnie, z przyczyn oczywistych, teraz niejako wychodziły z tego konsekwencje.
- Ona jest jednorazowa. Drugi raz nie padnie, wierz mi. Ani myślę Cię więcej ruszać. – podsumowała, wykorzystując fakt, że złapał ją za dłoń. Wtedy też wstała, wbrew swoim słowom stając tuż przed nim. – We własnym domu spodziewam się wszystkiego. No chyba, że Lucyfer nagle okaże się kotką i przytarga mi małe, tego się faktycznie nie spodziewam. – skwitowała, natychmiast oswabadzając swoją dłoń, ale tylko po to, by jedną stanowczo odsunąć koszulkę, a drugą delikatnie zbadać rany. – Żyła jest cała, odrobinę naruszone mięśnie, wygoją się, ale mogą potem trochę boleć. I poszło jakieś naczynko, dlatego tak krwawi. – podsumowała. Nie musiał się jej obawiać, nie pierwszy raz krwawił w jej obecności i nigdy nie reagowała jakoś nad wyraz na zapach czy smak krwi. Ot była smaczna, ale nie na tyle, by się na kogoś rzucać.
_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
Zapach krwi rzeczywiście roznosił się po pomieszczeniu, na jego nieszczęście, zbliżała się pora na posiłek. Może też właśnie dlatego był tak nerwowy? Rozdrażnienie było typowym objawem zbliżającego się głodu. Nie był świadkiem wydarzeń w posiadłości, gdy toczyły się wydarzenia związane z Hanibalem, chwilowo nie było go w Paryżu, miał inną robotę od Beatrice. Czasem zazdrościł Azjatom tej umiejętności ukrywania wszystkich emocji. Ile by dał za to, żeby gniew tak go nie ubezwłasnowolniał. Wpojona czy naturalna, zdolność ta bywała pożyteczna. Gorzej jeśli trzeba było dać upust emocjom, a wpojona zasada, nie pozwalała na okazanie "słabości". Wtedy pojawiał się problem.
Prychnięcie kobiety wywołało delikatny uśmiech. - Nic mi nie będzie, Naprawdę. - powiedział - Było się nie wyrywać. - zaśmiał się. Cóż do niego również powoli wracał lepszy humor. Po kolejnych słowach wzrok Alexandre zrobił się na krótką chwilę nieobecny. - Tak to już bywa, że kiedy człowiek ucieka przed swoim strachem, może się przekonać, że zdąża jedynie skrótem na jego spotkanie. - słowa pozornie niezwiązane z tym co powiedziała Selena. Gdyby jednak rozmawiali o tym wcześniej czy nie uchroniłby się przed tym? Spojrzał Selenie w oczy, zastanawiając się, co tak po prawdzie chciała mu przekazać swoimi słowami. Przez chwile chciał zapytać, co miała na myśli, jednak nagle go oświeciło. Jednak nie zadał pytania które w tym momencie przyszło mu do głowy. Jeśli zechce, sama powie o swoich obawach, o ile oczywiście jakieś miała.
Skinął jedynie głową na słowa dotyczące krwi. Była to zaiste kwintesencja tego czego uczył go Lorenzo. Nie miał zamiaru jej przerywać. To, co miał powiedzieć, w zasadzie już powiedział. Skinął jej głową, na znak, że przyjmuje do wiadomości to, co mu powiedziała, zanim uniosła rękę. - Człowiek który twierdzi, że niczego się nie obawia, jest głupcem. Odwaga to panowanie nad strachem, a nie brak strachu. - powiedział, znów znikając na krótką chwilę za zasłoną własnego umysłu. Kolejne słowa dały mu jednak do myślenia. Delikatnie parsknął śmiechem, gdy wspomniała o dziecku niespodziance w postaci kota. Słów dotyczących rany, w zasadzie nie słyszał. Tkwił znów we własnym umyśle. Nagle odezwał się - Dobrze, zatem w zamian chcę czegoś od ciebie - powiedział, wyraźnie poważniejąc. Co krążyło mu w tym momencie po głowie, wie tylko on sam. Ciepła dłoń na skórze przywróciła go do świadomości. - Uprzedzaj następnym razem, jak będziesz chciała ugryźć. - zaśmiał się. Pozwolił sobie na drobną złośliwość, dając tym samym do zrozumienia, że gniew zupełnie opadł. Chwycił dłoń która odsuwała koszulkę, by kobieta mogła przyjrzeć się ranie. Ucałował ją delikatnie, patrząc kobiecie w oczy. Wrócił Alexandre którego Selena znała najlepiej. Świadczyło o tym spojrzenie którym obdarzył kobietę. Kokieter, wredny Eretein, jednak coś zdecydowanie się zmieniło. Aparycja była wyłączona. Teraz polegał na WŁASNYM uroku.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!
Yueying
Liczba postów : 1182
2023-06-03, 14:09
Na głód łatwo było zaradzić. Wystarczyłoby słowo i kilka kroków wprost do biura, by wydobyć stamtąd buteleczkę lub dwie życiodajnego płynu. Wszak nie było to aż tak dobre, jak świeża krew prosto z chętnego ciała, lecz gdy nie było innej opcji i taka była dobra. Wszystko, by zaspokoić głód w tak zwanej porze karmienia. Szczęściem w nieszczęściu natomiast było to, że emocje zaczynały cichnąć, jeden i drugi gniew wycofywał się, zmyty falą wyjaśnień i wzajemnych przeprosin za zaistniałe nieporozumienie. Ironię natomiast pokazała uniesiona brew Seleny, na jakże znajome słowa „nic mi nie będzie”. Och ile razy sama ich używała, teraz za to miała okazję się dowiedzieć, jak bardzo irytujące były. Mogła rzecz jasna trochę zakpić z tego wyrywania się, ale jakiś mały chochlik powiedział, że byłoby to zbyt szybko. A że lepiej było jeszcze uważać, wszak nadal balansowali na cieniutkiej linie porozumienia, tak łatwej do zerwania lub upadku, jedynie lekko przewróciła oczami, choć z delikatnym uśmiechem na twarzy. – Coś w tym jest. – zgodziła się z nim. – A do tego los bywa przewrotny. Gdy boisz się mroku, często musisz błądzić bez świateł. Gdy nie lubisz ciasnych pomieszczeń bez łatwej drogi wyjścia, wciska Cię do windy. A jeśli boisz się mórz czy oceanów, dziwnie często jest wymagane wcisnąć Cię na statek. – zaśmiała się cicho, choć jeśli chodziło o statki, to unikała ich bardzo skutecznie. Gorzej było z windami, choć w odpowiednim towarzystwie i panikę można było opanować.
Przekrzywiła delikatnie głowę, bo nie miała nic innego, jak zgodzić się z nim. Ale to chyba znaczyło, że nie była zbytnio odważna, bo nad własnymi strachami nie panowała wcale, jeśli patrzyć chociażby po snach, które bywały ostatnio coraz częstsze. Może był to kolejny argument, czemu tak bardzo pozwoliła sobie się zatracić. – Najważniejsze myślę jest to, by umieć się przyznać do własnych lęków. Jeszcze raz przepraszam. – powiedziała łagodnie, nie przerywając mu myśli, ani tym bardziej ucieczek w głąb własnej jaźni. Natomiast jeśli chciał kocie dziecko niespodziankę, nie byłoby zbyt trudne zorganizowanie takiej opcji. Oczywiście była bardzo przeciwna dawaniu zwierząt na prezent, chyba że były one bardzo upragnione, a obdarowany miał pełną świadomość nowych obowiązków. – Jednak? – uśmiechnęła się lekko. – Słucham w takim razie. – słyszała jego powagę, sama więc też ją przybrała. A jeżeli sądził, że teraz się wycofa, to mocno się pomylił. Nie po to składała propozycję zadośćuczynienia, by teraz się z niej wycofać. Nie łamała swoich słów ani obietnic. – Alex, nie zamierzam Cię więcej gryźć. – powiedziała uspokajająco, choć z uśmiechem. – Poza tym gryzę tylko w specyficznych sytuacjach. Krew jest wtedy słodsza. – puściła mu oczko, chcąc go jednocześnie wtedy uspokoić. Złośliwość jej nie obeszła, nie w tej chwili, ale kiedy wziął jej rękę… Przygryzła lekko wargę, jakby się nad czymś zastanawiała. W sumie jednak czemu nie? – Zatańcz ze mną. – rzuciła łagodnie. – Cokolwiek. Nie musi być wolne. – zaproponowała, nie zabierając jednak swojej dłoni, choć też starała się, by ich ciała dzieliły przynajmniej dwa kroki. Nie musiał używać zdolności rodowej, sam miał całkiem sporo uroku, o ile chciał go wykorzystywać.
_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
Zgadza się, to był problem na który zdecydowanie łatwo było zaradzić. Ba nawet rozwiązanie z familiantem nie był wcale taki głupi. Z drugiej zaś strony, czy chciał mieć jakiegokolwiek świadka tego czego świadkami były ich oczy i uszy? W szczególności uszy.
Oj bardzo irytujące, i choć użyte w tym wypadku zupełnie nieświadomie, Marcus pewnie nie raz pilnował się, by nie pacnąć Seleny gdy używała Tego stwierdzenia. Na uniesioną brew Seleny Alexandre jednak nie zareagował. Parsknął zaś krótkim śmiechem gdy przewróciła oczami. - Czyli na żadną lódź cię nie zapraszać? - zapytał, zerkając ciekawie na Kobietę. - Szkoda bo mam całkiem ładną łódź z basenem i drinki z palemką. - Cóż drobne złośliwości zdecydowanie były sposobem ich komunikacji.
Nie każdy musiał być odważny, tak samo jak nie każdy musiał umieć odnaleźć się w każdej sytuacji. - Przyznanie się do własnych słabości, wymaga czasem większej odwagi. - odparował. Skłonił się jej lekko, dając do zrozumienia, że przyjmuje przeprosiny. - zapomnijmy o tym, było minęło. - dodał.
Odpowiedział jednak na jej słowa kiedy tak patrzyli sobie w oczy, a ona delikatnie przegryzała wargę. - Nikt nie powiedział, że sprzyjające okoliczności nigdy się nie przydarzą. Raz to przypadek, dwa to możliwość, trzy to reguła. - uśmiechnął się jednym ze swych uroczych uśmiechów. Na jej propozycję uśmiechnął się, a w jego oczach pojawiły się diabelne iskierki. - Muzykę wybierasz ty czy ja? - mówiąc to, podniósł telefon. Jeśli wzięła telefon, by wyszukać piosenkę, pochylił się delikatnie i szepnął - Po prostu uprzedź - jeśli kazała jemu, cóż co wynalazł, okaże się w przyszłości. Zdanie powiedziane zostało przy pierwszym zbliżeniu podczas tańca.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!
Yueying
Liczba postów : 1182
2023-06-03, 21:32
Nikt nie mówił, że wysłałaby familianta, którego zresztą gdzieś pod ręką nawet nie było. Pewne rozmowy powinny zostać prywatne, a i sama Selenka wolała nie mówić na głos, o ile ją poniosło. Przy okazji miała też nadzieję, że sytuacja nie raczy się więcej powtórzyć, z przyczyn rzecz jasna oczywistych. Cóż, Selena często tego używała, kompletnie nie rozumiejąc irytacji wilkołaka. Teraz powiedzmy, że mogła zrozumieć jego podejście… Ale tylko takie. Za to pomysł zaproszenia jej na łódź spowodował, że wzdrygnęła się bardzo mocno na całym ciele. – Alex, bez przesady. Basen i drinki są w porządku. – taktownie nie skomentowała, że na łódź ciągnąłby ją wołami, bo właśnie tak by było. – Ale tak, na łódź nie wejdę, a jeszcze Cię z niej zrzucę. I nie, nie umiem pływać. – powiedziała ostrzegawczo, gdyby kiedykolwiek na tak durny pomysł właściwie wpadł. Choć drinkiem by nie pogardziła, to fakt… Na szczęście nikt nigdy nie wpadł na to, żeby nieprzytomną zaciągnąć ją na łódź. Aż takich sadystów wśród znajomych nie miała. - Przynieść Ci świeżą i czystą koszulkę? Jestem pewna, że w gabinecie na pewno się coś takiego znajdzie. – zaproponowała, uśmiechając się lekko. Tak jak powiedział, była gotowa zapomnieć o temacie, nawet jeśli pokrwawiony materiał solidnie o tym przypominał. No ale od Alexa zależało, czy będą chcieli przenieść się do gabinetu, gdzie faktycznie mogły się znaleźć zapasowe ubrania oraz krew na zaspokojenie głodu… Czy po prostu przyniosą wszystko tutaj, jako że przestrzeń zdecydowanie zachęcała do pozostania i wyżycia się w tańcu. Pokręciła w rozbawieniu głową na jego słowa, ale nic już nie powiedziała. Ot wrócił pan prowokator o zimnych łapkach i jakże czarującym uśmiechu. – Dobrze Ci szło z muzyką, więc zdam się na Ciebie. Nie wiem, co konkretnie chciałbyś zatańczyć. – zakpiła sobie, nic sobie nie robiąc z tych iskierek, choć miała nieodparte wrażenie, że bardzo szybko pożałuje tego wyboru. – Uważaj, bo zaczynasz mnie prowokować… A smakujesz bardzo niczego sobie… - odmruknęła mu złośliwie do ucha, acz tylko i wyłącznie w wyrazie denerwowania drugiego wampira. Nie wyglądała, jakby miała go ugryźć, choć rzecz jasna gdyby faktycznie miało do tego dojść, na pewno uprzedzi.
_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
Reakcja kobiety, utwierdziła go w przekonaniu, że przykładowe lęki, i obawy wymienione przez nią, mogły jej własnymi. Co było warte zapamiętania. - Zawsze mogę cię nauczyć - uśmiechnął się nieco złośliwie - Podobno jestem dobrym nauczycielem. - zaśmiał się, choć było w tym trochę prawdy. Wielu tancerzy uczyło się od niego sztuki tanecznej, jednak nie dziwne to skoro ma się setki lat praktyki prawda? - Choć w najbliższym czasie planuje zakup jakiejś nowej posiadłości, może i skusze się na basen. Zaproszę na drinka, po sfinalizowaniu transakcji. Na propozycje nowej koszuli, zerknął na swoją, na której krew powoli zasychała. Krew powoli przestała płynąć, regenarcja robiła swoje, a głód nieco wzrastał. - Masz tam może męską krew? Tylko taką byłbym w stanie się pożywić, a skoro kasyno mamy zamknięte, nie zgarnę nikogo na noc. Rana, wzmogła nieco głód. - zapytał. Odpowiadając tym samym na niewypowiedziane pytanie, czy woli iść do biura, czy zostać tutaj. - Ja w tym czasie zamontuje pozostałe rurki. - powiedział, zerkając na kobietę. Usimechnął się, chwile grzebiąc w telefonie. Wahał się między dwoma kawałkami, jednak uznał, że pierwszy z nich byłby zbyt, sugestywny i to w kierunku w którym niekoniecznie chciał zmierzać. Drugi natomiast, niósł za sobą pewną sugestię, szczególnie tekst (który poleca zobaczyć) pasował lepiej do aktualnej sytuacji. Kiedy wybrzmiały pierwsze nuty, spojrzał kobiecie w oczy. - No to zatańczmy - podszedł, odrzucając telefon na sofę. Chwycił za bluzę kobiety, przyciągając ja tym samym do siebie. - Tak lepiej. - mruknął gdy objął ją, przyciskając nieco rękę tuż nad pośladkami. I powoli ruszył tanecznym krokiem w przód.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!
Yueying
Liczba postów : 1182
2023-06-04, 14:32
Złośliwa propozycja skończyła się spojrzeniem mówiącym "tylko spróbuj, a bardzo tego pożałujesz". Oj tak, takie spojrzenia wampirzyca umiała rzucać. W zasadzie to nie do końca było tak, że nie umiała pływać. W basenie jakoś sobie radziła, choć wtedy preferowała po prostu leżenie tak zwanym placuszkiem. Na pewno jednak w grę nie wchodziło żadne nurkowanie czy bardziej zaawansowane techniki. - Dziękuję za propozycję, nie trzeba. - uśmiechnęła się słodko, jako że nauka pływania wymagałaby wejścia na tak zwaną głęboką wodę. A to w żadnym wypadku w grę nie wchodziło, z nikim, bez względu na poziom zaufania. - Czuję się zaszczycona, że myślisz o zaproszeniu mnie. - puściła mu jakże bezczelnie oczko. - Drineczkiem nigdy nie pogardzę. - w sumie natchnął ją do spędzenia wieczoru, tego lub następnego, choć rzecz jasna wiedzieć o tym nie musiał. - Jasne, że mam. Nawet głównie męską, jeśli mam być szczera. - skinęła głową z lekkim uśmiechem. - To zaraz wrócę i... dzięki za pomoc. - zostawiła mężczyznę samego z rurkami, podczas gdy sama udała się do swojego gabinetu. Z krwią nie było problemu, inaczej sprawa miała się za to z koszulą. T-shirty były zdecydowanie za małe, jedynym odpowiednim odzieniem była czarna koszula z krótkim rękawem, z wyhaftowanym feniksem na plecach. Akurat w, czasie potrzebnym na dokręcenie rurek wampirzyca zdążyła wrócić, niosąc koszulę oraz szklankę z krwią. - Krew wedle życzenia, gorzej natomiast z koszulą. Mam tylko taką, żeby na Ciebie pasowała. - westchnęła, podając mu jedno i drugie. Poczekała, aż skończy się pożywiać i wtedy mogli zacząć taniec. Była pewna, że muzyką ją zaskoczy i wcale się w tym temacie nie pomyliła. Pierwsze nutki spowodowały wręcz szerzej otwarte oczy, także nie miał problemu, by w tak arogancki sposób przyciągnąć ją do siebie. Praktycznie więc uderzyła w niego swoim ciałem, przyciśnięta do niego, biorąc gwałtowny wdech. - To dosyć... Sugestywna nuta, nie sądzisz? - spytała niewinnie, oblizując wargi, jednak oparła obie dłonie o jego ramiona, po chwili dla wygody zarzucając mu je na szyję. Mimowolnie uciszyła się, że nie wsadził jej dłoni pod bluzkę, bo i bez tego przeszedł ją delikatny dreszcz. Pozwoliła się prowadzić, dopasowując do muzyki, a z każdym słowem taniec stawał się pewniejszy, płynąc odpowiednio również do tekstu, nawet jeśli przy niektórych frazach przygryzała wargę, bardzo starając się nie przekroczyć niepisanej granicy i nie dać się tak pochłonąć, jak wcześniej. - Nigdy nie sądziłam, że umiesz tak tańczyć... - mruknęła w końcu, z lekko przyspieszonym oddechem.
_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
Spojrzenie Seleny mogło wywołać zupełnie odwrotny skutek, tym bardziej że kusząca była to chwila, zobaczyć jak groźby, choć by te niewypowiedziane, stawały się rzeczywistością. Na słodką odmowę jedyną reakcją był dziwny, nieco złośliwy śmiech. - A dlaczego miał bym cię nie zaprosić? W końcu praca u ciebie dokłada cegiełki do tych planów. Poza tym.. - zamilkł, zerknął na nią z niewinnym uśmiechem. - Przyda ci się odrobina relaksu, w miłym towarzystwie. - dodał.
Skinął jej głową i jak zaproponował, tak zrobił. Montaż rurek nie był dla niego problemem, dlatego tez zastanawiał się przez chwilę czy jego obecność i pomoc była faktycznie potrzebna. Po zamontowaniu obu rurek, zdjął koszulkę, i biorąc do ręki jedna z butelek z wodą, które zapewne gdzieś stały, przemył sobie szyję. Zawsze ktoś zostawiał jakąś wodę na salkach treningowych, więc nie miał problemu ze zlokalizowaniem choć jednej. Krew przestała już płynąć. Gdy wróciła, wziął koszulę, i chwilę się jej przyglądał. - Louisa? - Zapytał, gdyż rozpoznał znak który Louis czasami nosił. - Szkoda, że nie w woreczku, jakoś wolę wbijać w nią ząbki, niż pić ze szklaneczki. - powąchał zawartość, i upił solidny łyk, zaspokajając pierwszy głód. Założył koszulę, jednak nie zapiął jej, w związku z czym w zasadzie, było widać znów mięśnie jego brzuszka. Widzą,c zaskoczenie na jej twarzy uśmiechnął się delikatnie. Widząc również delikatny języczek, na kobiecych wargach, przysunął się do niej, by szepnąć jej do ucha. - Owszem, choć sądzisz, że mógłbym tak piosenką chcieć coś sugerować? - kłamstwo było subtelne, jednak czy użyte w taki sposób nie dodawało jedynie odrobiny... hmm... pikanterii? Rzeczywiście nie wsunął jeszcze dłoni pod bluzeczkę, pozwalając na daną chwilę jedynie poruszać się w rytm muzyki. - Śmiem twierdzić Madame, że jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz - uśmiechnął się delikatnie, a ręka powoli zsunęła się na biodro kobiety, nie naruszając niebezpiecznych stref, mimo iż przegryziona warga nie umknęła jego uwadze.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!
Yueying
Liczba postów : 1182
2023-06-04, 17:25
Na całe szczęście nie miał i nie będzie miał nawet okazji sprawdzić tych gróźb, bo było rzeczą oczywistą, że nie wpakuje się w sytuację, która zmusi ją do pływania lub wejścia na statek. Nigdy w życiu, ot co! Są granice, których przekraczać nie wolno. – Wiesz, nie każdy zaprasza swojego szefa na domówki. – nie mogła się powstrzymać przed drobną złośliwością w głosie. – Nie za dużo tych relaksów, co? Przecież przed chwilą z takiego wróciłam. – oczywiście nie zamierzała się przyznawać, jak to w praktyce wyglądało, oficjalnie wyjazd był faktycznie relaksacyjny.
Oczywiście, że pomoc była jej potrzebna, przede wszystkim przez jej wzrost i wysokość sali. Zapewne dałaby sobie radę sama, ale w pewnych momentach nie było sensu udawać samowystarczalnej, gdy można było po prostu poprosić o pomoc. Nie było to nic zdrożnego ani stawiającego jej w świetle jakiejkolwiek słabości. – Nie, nie Louisa. – skomentowała koszulę. – Nawet nie wiem, skąd się tam wzięła, bo moja też nie jest. – przyznała szczerze. Sama koszula pachniała za to jakimś proszkiem do prania i odrobinę aromatem gabinetu, co jasno mówiło, że trochę czasu tam spędziła. Nie pachniała natomiast ani Louisem ani Seleną, ani troszeczkę. – Tutaj mam tylko w butelkach. Wygodniejsza wersja przechowywania. – wyjaśniła, choć w oczach pojawił się bardzo złośliwy błysk. Nie dość, że karmią, to jeszcze narzeka? No nie no, tak to się bawić nie będziemy. Nawet jeśli tylko pokręciła głową, że nie raczył się pozapinać. - Znając Ciebie? Jesteś chodzącą sugestią. – odparowała bez wahania, choć obydwoje wiedzieli, że kłamał zaprzeczeniem. Ale od szeptu jej drobne ciało pokryło się gęsią skórką, taniec bowiem całkiem subtelnie rozpalał zmysły, zwłaszcza połączony z melodią i przede wszystkim słowami. – Ale jest jedna rzecz, którą wiem na pewno. – zamruczała niewinnie, uśmiechając się domyślnie. Nie zamierzała kończyć tego zdania, za to puściła go, zręcznie uciekając spod jego dłoni, by przez chwilę tańczyć samej, wyginając się w rytm muzyki. Dopiero potem wróciła do mężczyzny, łapiąc go za rękę, a drugą owijając wokół jego pasa.
_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
Na złośliwości zareagował jedynie uśmiechem - Przecież jestem nie tylko pracownikiem podobno. - zaśmiał się. Drugiej wypowiedzi zaś nie skomentował. Co zaś pojawiło się w jego głowie? Cóż, niechaj zostanie to jego słodką tajemnicą.
- Widziałem u niego podobny symbol, tak przynajmniej mi się wydaje. - zaśmiał się. - być może ktoś z gości albo tancerzy zapomniał - dodał. Często się zdarzało, że ktoś coś zostawiał. Wszystkie rzeczy lądowały w kantorku sprzątaczek, jeśli jednak nikt nie zgłosił się po te rzeczy przez dłuższy czas, zwykle zabierali to pracownicy jeśli chcieli oczywiście. Sam dorobił się kilku ciekawych koszul czy zegarków. No cóż, może i tą zatrzyma, skoro nie była Seleny ani nikogo z jej znajomych. - No dobra niech ci będzie - zaśmiał się, przewracając oczami teatralnie. Selena która już znała mężczyznę, musiała domyślać się mimo wszystko, że w jego słowach nie ma wybrzydzania, jedynie drobne przekomarzanie się.
Przyglądał się kobiecemu wiciu się na parkiecie i gdy wróciła do niego, chwycił ją nieco ścislej, tym razem nie pozwalając jej uciec zbyt daleko. - I kto tu teraz prowokuje? - zaśmiał się, mrukliwym i chrapliwym głosem. Za słowami poszedł jeszcze jeden gest. Tym razem ręka z bioderka, przesunęła się delikatnie na plecy kobiety, lecz tym razem pod bluzką. Znów przyciągnął ją bliżej siebie. Delikatnie podgryzając wargę, odwracał uwagę kobiety. - To, na czym skończyliśmy wcześniejszą dyskusję? - zapytał.
Gdy emocje nieco opadły, wrócił do przerwanej rozmowy...
Selena:
Uśmiechnęła się kpiąco, słuchając, jak „obsmarowuje” innych Radnych. Ależ niech mu tak będzie, nie miała z tym najmniejszego problemu. – Nie doceniasz ich. Marcus doskonale potrafi manipulować innymi, więc to cecha dyplomaty. Louis? Nie masz pojęcia, do czego jest zdolny, a ja miałam okazję widzieć go w akcji, wierz mi, gdyby tylko chciał, byłby idealnym dyplomatą. Elisabeth? Nie mnie to oceniać. Marr? Dzielicie ten sam dar, Alex. Dyplomata z aparycją, uważasz, że nie poradziłaby sobie? Fakt, że woli załatwiać wszystko prosto z mostu, ale tym nie różni się za specjalnie ode mnie. – i w zasadzie na tym by się to skończyło, gdyby nie ostatnie zdanie wampira. Atmosfera zmieniła się w ułamku wręcz sekundy, Selena zamarła, a w jej oczach pojawił się bardzo niepokojący błysk. Oj wszedł na grząski grunt i dopiero teraz mógł się przekonać, że nie dostała funkcji za piękne oczy i słodki uśmiech, gdy chciała. – Jak długo bym co? – spytała cichym tonem, słodkim jak miód, lecz jednocześnie niebezpiecznym, jak trucizna rozpływająca się w słodyczy miodu, jednocześnie pożądana i zabójcza. – Cóż takiego zauważyłeś, że nikt o tym nie wie? – zamruczała, jednak nie było w tym nic z poprzednich, seksownych prowokacji. To była prowokacja innego rodzaju, takiego, w którym lepiej dla wampira było zważać na to, co mówi i przede wszystkim dla kogo. Zaczęła powoli, niczym drapieżnik, obchodzić go dookoła, a gdy znalazła się za jego plecami, przejechała paznokciem wprost po jego kręgosłupie. – Nie masz zielonego pojęcia, o czym właściwie mówisz. – powiedziała miękko, łagodnie, w milczącym ostrzeżeniu, że balansuje na cieniutkiej linie. - Wiedza jest władzą. Ale nieodpowiednia wiedza może być groźna. Zwłaszcza, gdy zostaje wydarta osobom, które nie chcą się nią dzielić, albo jeszcze gorzej, nie są świadome, że się nią z kimkolwiek dzielą. Istnieje cienka granica pomiędzy dbaniem o dobro rodu, a pchaniem noska w cudze sprawy. – to nie były groźby, przynajmniej jeszcze nie, prędzej można było nazwać to delikatnym ostrzeżeniem, że pchanie się w jej sekrety to kiepski pomysł. Zwłaszcza, że teraz niczego nie byłby w stanie jej udowodnić, a krwi publicznie nie piła nadal. Zresztą nie każdy to robił, a jedynie w stosunku do niej przejawiał podejrzliwość? No interesujące, bardzo interesujące…
- Ależ ona nie pęknie. Już nie. To, co miało się wylać, już się wylało, reszta została uwięziona tam, gdzie uwięziona być powinna. – odparowała zręcznie, troszkę rozbawiona jego uporem. – A tęsknota czasem mija, jak wszystko przecież. Nic nie jest wieczne. – wzruszyła lekko ramionami, choć temat był bolesny i było to widać. Dlatego łatwo zeszła na inne kwestie. – A co, jeśli to zwierzątko nie chce być oswojone? Rozmawiamy o ścianach i prywatności. Idąc tym tropem, jak myślisz, ile głębszego dna tkwi w tym wszystkim, a o którym nie wiesz? A co do zwierzątka, już raz się tak dałam oswoić po jednych ranach. Nie wyszłam na tym za dobrze. – wykrzywiła pogardliwie wargi, ani jednak myśląc tłumaczyć, co ma na myśli. Nie lubiła się zwierzać, nie zamierzała więc ciągnąć tego tematu. – Wróciłam właśnie z wyjazdu, nie? – wykrzywiła usta, ale z lekką goryczą. No a zaraz potem Alex zepsuł wszystko, solidnie wkurwiając Selenę swoim narzekaniem. Podrzędnym kasynie? Podrzędnym?! Stworzyła praktycznie od zera całą sieć kasyn, na całym świecie, w każdym wielkim mieście była filia jej Moon Casino. I on miał czelność nazywać to miejsce podrzędnym? – Jeśli dobrze pamiętam, już dawno umowa przeszła na bezterminową. – powiedziała sucho. – Standardowy termin wypowiedzenia to jakieś trzy miesiące, ale w drodze wyjątku mogę umówić się na miesiąc. Proszę bardzo, klubów, oper i innych tanecznych przybytków nawet i w samym Paryżu masz dostatek, droga wolna. W końcu stać Cię na więcej, prawda? – cały dobry humor prysnął jej jak bańka mydlana. Nie patrząc już na niego skierowała się do swoich rzeczy, narzucając na siebie sweterek, jako że oczywiście zdążyła zmarznąć. Jeden ze śrubokrętów posłużył jej za szpilę do włosów i zabrała się za montowanie pozostałych dwóch rur, kompletnie ignorując już obecność wampira, a także jego kolejne słowa. Cóż, polubiła go, nawet bardziej niż myślał, lubiła jego towarzystwo i rozmowy, ale najwyraźniej całkiem niepotrzebnie. Liczył na lepsze warunki próbując się z nią przespać? No chyba nie.
- Nie wiem, nie znam go aż tak dobrze. To że spotkałem go kilkukrotnie, czy zamieniłem z nim kilka zdań, wcale nie znaczy, że go znam. - Powiedział. - No dobra tu możesz mieć racje, jednak nadal upierał bym się, przy tym, że to czym się zajmuje lepiej do niego pasuje. - dodał obracając kobietę w jedym z piruetów. (Tak rozmowa toczy się podczas tańca co by nie tworzyć kolejnej czaso przestrzeni.) - Elisabeth, również dzieli ten dar, jednak przyznam, że nie słyszałem żeby z niego korzystała za często, ale mniejsza. Nie umniejszał bym jej mozliwości, czasem ludzie zupełnie niepozorni są bardzo niebezpieczni. -zaśmiał się.
Zamarł gdyż zdał sobie sprawę, że powiedział za dużo. Przez myśl nie przeszło mu żeby ugryźć się w język przecież sprawa dotyczyła Seleny. - Nie rób ze mnie idioty dobrze? - powiedział patrząc jej otwarcie w oczy. - Naprawde myślisz że nikt tego nie dostrzegł? Jak on o ciebie dba? Jak pilnuje cię na każdym kroku? Jak jego wilki czy on sam, krażyli w twojej okolicy? Naprawde myślisz że nikt nie dostrzegł, że zawsze jak coś zadziało się niedobrego on zawsze jest w okolicy? Zawsze Seleno, Zawsze.. - zamilkł na krótką chwilę. - Od Sylwestra, może ciut później coś się zmieniło, ilość wilków zmalała. To fakt, Jednak jak chcesz wytłumaczyć to, że z radną Elisabeth, zdarzyło mi się raz czy dwa, napić krwi, przy towarzyskiej rozmowy, z tobą nigdy? Mimo wielu propozycji, zawsze miałaś wymówkę, a to niedawno jadłaś, a to akurat masz pustą lodówkę, a to.. - zamilkł znów zbierając myśli. - I weszcie jak chcesz wyjaśnić upośledzoną regeneracje? Szefowo, widziałem nie raz, zwykła rzecz zacięcie się głupim papierem. Dokumenty, powinno zregenerować się natychmias, jeszcze tego samoego dnia widziałem, że rany sie nie zagoiły. Podczas tańca po obijać się nie tak trudno prawda? Siniaki w zasadzie u nas nie występują. po tych słowach walnął dłonią o jedną z rur. Pojawiło się zaczerwienienie, po chwili siniak, który dosłownie kilka sekund później zaczał zanikać. - U ciebie potrafiły trzymac się godzinami. - Cały czas wyjaśniając jej sytuacje, patrzył jej głęboko w oczy. - Raz słyszałem, Jak Marcus mówił, "musimy jechać do kliniki, zrobić kolejne badania" Dobrze wiesz, że mamy lepszy słuch niż ludzie. Nie martw się nie podsłuchiwałem was. jednak nie zawsze wiedziałem że wilczek przyszedł do czerwonego Kapturka. - mimochodem wyjaśnił jej nazwanie czerwonym kapturkiem na początku spotkania.
- W jednym niezaprzeczalnie masz racje, nie wiem o czym mówie, gdyż nie spotkałem się jak dotad z nikim, kto miał by problem z gojeniem się ran. Zacząłem zadawać sobie pytania Seleno. I dodawać dwa do dwóch. Jednak nie po to by tobie zaszkodzić, a z troski. - słowa były szczere, co mogła wyczuć. - Wiesz dobrze kiedy kłamie, tak samo jak ja dobrze wiem, kiedy ty to robisz. - powiedział. - Myślisz, że dlaczego nie mówiłem ci o swoich podejrzeniach, że coś jest nie tak? Bo wiedziałem, że zaraz zaatakujesz mnie podejrzliwością. - ścisnął palcami jej nadgarstek, delikatnie wbijając w niego paznokieć. Cofnął rękę w miejscu wbicia paznokcia, delikatnie popłynęła krew. - Nie wiem kiedy coś się zmieniło, podejrzewam, że udało wam się to coś kontrolować, stąd zmniejszenie opieki wilka nad tobą. - wskazał na dłoń Seleny a rana na dłoni, zagiła się na ich oczach. - Wiedza to ciężar który dzwigam od dekad, dlatego do cholery bronie się przed byciem ugryzionym Sel. Dlatego, bo nosze w sobie zbyt wiele tajemnic, których nie chciał bym za rzadne skarby wyjawić. - dodał chwytając butelkę z wodą. Przemył na szybko ręcę, zmywając drobną kroplę krwi Seleny, z paznokcia. Przez cały swój wywód, uparcie patrzył kobiecie w oczy. Nie odwracał wzroku.
- Tak ci się tylko wydaje, prędzej czy później każda pęka. - dodał ze smutkiem. Kwestii tęsknoty postanowił już nie poruszać. - Zgodzę się Sel - podszedł znów, stając o krok od niej. - Nie wątpie w to, i szczerze mówiąc nie interesuje mnie to. Odróżnij troskę, osób które cię znają od wścibstwa. Cholera Znamy się 3 dekady. Ja wiem czym dla ciebie są trzy dekady, kiedy żyjesz kilka? Być może kilkanaście wieków? Dla mnie to jednak coś więcej niż splunięcie. Może i jestem dla ciebie szczeniakiem. Gówniarzem który niedawno stał się pełnoletni jak na nasze standardy, ale swój rozum mam. Pracujemy razem nie od dziś. - zamilkł.
Widząc jej rakcję na "podrzędne kasyno" chwycił ją za dłoń i przyciągnął ją do siebie. - Prawda - powiedział i zatkał Kobiecie usta powolnym pocałunkiem. A gdy swoim krokiem dopchnął ją do ściany, oparł się rekoma tak, że była uwięziona pomiedzy nimi. - A teraz skoro mam skupioną twoją uwagę na sobie, posłuchaj. - Spojrzał kobiecie głęboko w oczy, uśmiechając się delikatnie. - Źle mnie zrozumiałaś Szefowo. Ja nigdzie się nie wybieram. Dobrze mi tu gdzie jestem. - Przysunął nieco głowę, powodując to, że ich usta znów o mało się nie zetknęły - I nawet jeśli miał bym pracować u ciebie za darmo, pracował bym. - pozwolił ustom znów na krótką chwilę się połączyć. - Twoje kasyno nie jest podrzędne i dobrze o tym wiesz. - Jeśli kobieta próbowała uciec, zatrzymał ją, tym razem kolejnym długim i namiętnym pocałunkiem.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!
Yueying
Liczba postów : 1182
2023-06-06, 12:32
Złośliwości były bardzo wpisane w ich znajomość. A póki nie przekraczały pewnych granic, wszystko, było w najlepszym porządku. Nie pociągnęła również tematu koszuli, zgadzając się z tym, że ktoś musiał ją zostawić. Wolała nie mówić na głos, że gdyby faktycznie była to koszula Lu, to już dawno wylądowałaby w jej własnej garderobie, jak chociażby otrzymana na balu szata. Pewnych rzeczy się po prostu nie oddawało, o czym przynajmniej dwóch panów już dawno miało okazję się przekonać. - Zaczynasz mieć coraz bardziej wygórowane żądania. - zaśmiała się, jednak bardziej sobie żartując, niż faktycznie coś do tego mając. Zresztą nie musiał wiedzieć, że krew była dostosowana głównie pod nią samą, choć o wiele bardziej tęskniła za możliwością wbicia kiełków w czyjąś żyłę. - Ja nie prowokuję. Ja tańczę. - wytknęła mu, przyciśnięta do zimnego ciała, z dłonią pod własną bluzką. Teraz jednak nie ciągnęło jej do odsunięcia się, przyzwyczajała się do chłodu jego ciała. - Ty chyba nigdy nie słuchasz. - skomentowała cicho, kładąc kciuk na jego ustach, by uniemożliwić mu kolejne przygryzienie wargi. Swoje własne jednak zwilżyła językiem, przynajmniej póki nie wrócili do tematu rozmowy.
- Elisabeth po prostu wie, kiedy należy go użyć. - skwitowała cicho, przypominając sobie własne zerknięcia z jej darem. Nie zamierzała jednak przytaczać tego przy Alexie, prywatne wydarzenia za drzwiami gabinetu powinny tam pozostać. Nawet jeśli myśli powędrowały do wspomnienia tego, czym się taka wizyta skończyła. Pewnych rzeczy nie spodziewałaby się nawet po Elisabeth, choć akurat nie narzekała. Już nie. - Nie umniejszam jej umiejętnościom. Ani niczym innym. Po prostu Cię informuję, że każde z nich gdyby chciało mogłoby się pobawić w dyplomację. - oznajmiła, uznając też, że temat został wyczerpany. Przynajmniej właśnie ten. Wampirzyca czuła, jak ziemia usuwa się spod jej stóp, gdy Alex zaczął ciągnąć swoje wyjaśnienia. Cholerny stalker, wszystko przez niego! Oczywiście wiedziała, że przesadza w tej chwili, ale prawdę mówiąc zaczynała delikatnie panikować, co jasno odbijało się w wyrazie jej oczu i szybkim biciu serca. Była tak blisko Alexa, że nawet ukrywanie tego nie miałoby najmniejszego sensu. - To zdecydowanie nie jest tak, jak myślisz, że jest. - oznajmiła suchym tonem, maskując w ten sposób drżenie głosu. - Nie każdy pożywia się przy innych, najlepszym przykładem jest chociażby obecną głowa Rodu Scaletta. Niektórzy uważają to za intymną sprawę. - z jej ust nie padło ani jedno kłamstwo, czysta prawda, choć ani jedno słowo nie było jakimkolwiek wyjaśnieniem. - A Marcus jest po prostu stalkerem, co nie raz mu wypominałam. - dorzuciła, napinając delikatnie wszystkie mięśnie. Głęboko zakorzeniony instynkt przetrwania, jeszcze z czasów młodości, kazał zlikwidować zagrożenie, by sekrety nie ujrzały światła dziennego. Bardziej racjonalna część sprzeciwiała się twierdząc, że nie ma czym "zlikwidować zagrożenia" w tej chwili. - Nie mam upośledzonej regeneracji. I nie jest tajemnicą, że hobbystycznie "pracuję" w tej klinice, a raczej prowadzę wspólne badania z zatrudnionym tam synem Mihaila. Nie wiem, o której sytuacji mówisz, ale nie raz Yeong upierał się, że muszę natychmiast przyjechać, bo ma coś ciekawego. - stwierdziła. I znowu nie było tam grama kłamstwa, zwłaszcza, gdy sam badacz dopiero na końcu dowiedział się, od kogo miał swoje próbki badawcze. Tego jednak Alex nie musiał już wiedzieć, i tak wiedział za dużo. Dużo za dużo.
Jej oddech był płytki, miała w głowie potężny mętlik, nie miała pojęcia, co teraz powinna zrobić z wampirem. Pierwszym i chyba najlogiczniejszym pomysłem było wysłać wiadomość do Marcusa, że ktoś poznał tajemnicę, przynajmniej częściowo. Tyle, że telefon był daleko, a Marcus... Marcus był jeszcze dalej i ani myślała się do niego odzywać po tym, co zrobił. Zresztą to już nie był jego problem, tylko jej. Zaczynało jej się kręcić w głowie, ale wtedy właśnie Alex zranił ją, co pozwoliło niejako odzyskać trzeźwość myślenia. - Zraniłeś mnie. - mruknęła, patrząc na płynącą kropelkę krwi. Ranka od razu się zaklepiła, ale w tym momencie Selena zaczęła słuchać. Mleko się rozlało, nie da rady cofnąć czasu. Jakiekolwiek groźby pod jego adresem też nie wchodziły w grę, z wielu powodów. Przede wszystkim dlatego, że chyba siedział cicho, a po groźbach mógłby przestać. Była w totalnej kropce. - Masz kompletny zakaz dzielenia się z kimkolwiek wspomnieniami. Kija mnie to obchodzi, nie pozwalam i już, dopóki nie stwierdzę, że umiesz w pełni kontrolować, co dajesz do przeczytania. Nie obchodzi mnie, jak się tego nauczysz, nie i koniec. Rozumiesz? - rzuciła twardo, nie odrywając spojrzenia od oczu Alexa. Już widziała ten chaos, który wybuchnie, gdyby to wyszło na jaw. Nie ma nawet takiej opcji. - To skomplikowana sprawa. Sprawa, która NIE MOŻE wyjść na jaw. Ani teraz ani nigdy, Alex. Nigdy. Konsekwencje byłyby niewyobrażalne. Jest powód, dla którego ta sytuacja była urywana latami. Wyprę się każdego skrawka informacji na ten temat, w tej chwili nic z Twoich zarzutów jest nie do udowodnienia, tu nie chodzi o moje zdrowie czy reputację, stawka jest o wiele, wiele większa. Mam nadzieję, że to rozumiesz. - powiedziała w końcu, choć jej serce waliło niczym po sprincie. Czuła chaos, jeden wielki chaos. Wbrew temu, co sądził mężczyzna, te 3 dekady znajomości zmieniały bardzo dużo, bo wciąż rozmawiali i nie padły z jej strony żadne groźby. Nadal wewnętrznie panikowała, ale starała się nie robić durnych rzeczy.
A do tego dochodziła złość na "podrzędne kasyno". Możliwe, że ostatnie wydarzenia za mocno nią zachwiały, ale wampir żonglował jej emocjami w każdą możliwą stronę i w ogóle nie dawał jej szans na uspokojenie. Chciała zaprotestować na przyciągnięcie, ale pocałunek skutecznie ją uciszył. Oj tak, miał w pełni jej uwagę, co było widać chociażby po jej spojrzeniu i przygryzionej wardze. Było jej gorąco, przez wcześniejszą panikę, późniejszą złość i teraz ten pocałunek. - Oczywiście, że nie jest podrzędne... Ale to Ty ciągle narzekasz. - nie próbowała uciekać z klatki jego ramion, a jedynie złapała za poły jego koszuli, przyciągając do siebie bliżej. - I co, całowania też mam Ciebie uczyć? Tak to się robi. - stwierdziła złośliwie, nie dając mu jednak nic odpowiedzieć. Pocałowała go zaraz potem, powoli, leniwie, przygryzając jego wargę, by wsunąć język wprost do jego ust. W pierwszej chwili chciała pokazać mu coś innego, ale nie mogła. Tamten pocałunek był zbyt specjalny, tylko pomiędzy nią a Marcusem. Korzystając z rozproszenia wampira powoli pozbawiła go paska u spodni, nie przerywając pocałunku, by czasem się nie zorientował i... Strzeliła go złożonym paskiem prosto w tyłek. Nie aż tak, by bolało, ale wystarczająco, by poczuł. - A to jest za karę. - szepnęła, gdy już oderwała się od jego ust. - Za wściubianie noska w moje sekrety. - bezczelnie przesunęła paskiem po jego piersi, zastanawiając się, czy znowu nie dać mu takiego klapsa.
_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
- Oj wydaje ci się. - zaprotestował, z uśmiechem. Upił solidny łyk ze szklaneczki, po czym ruszył do tańca. - Ależ oczywiście, że prowokujesz, i dobrze o tym wiesz. - zaśmiał się. Prowokacja, w zasadzie była wpisana w kobiecą naturę, szczególnie jeśli jakiś mężczyzna nosił znamiona, atrakcyjnego. Czy Alexandre myślał w ten sposób o sobie? Być może, jednak pewne było jedno, atencja, to coś, co mu pochlebiało, i do czego dążył. - To coś nas w tej kwestii łączy - dodał nieco złośliwie, po czym delikatnie ucałował paluszek, który został przytknięty do jego ust.
- Ej a ja? - zapytał z udawanym oburzeniem - Ona ma setki lat praktyki, ja dekady. Uczę się tak? - Parsknął śmiechem. Słyszał ploteczki na temat urodzin Tahiry, gdzie Elisabeth popuściła rodową umiejętność nieco ze smyczy. Czy Selena miała udział w tych wydarzeniach? Nie miał pewności, choć ploteczki coś wspominały o jakimś wydarzeniu. - Pewnie masz racje, jednak to ty zajmujesz się Dyplomacją, co może oznaczać, że nadajesz się do tego najbardziej ze wszystkich. - uśmiechnął się zadziornie. W jego słowach nie słychać było kpiny, więc może coś w nich było? Oj jak dobrze, że nie znał kobiecych myśli, szybko by ją sprowadził na ziemie i wyperswadował jej pewne myśli z głowy. Jednak jego oczom, twardo wpatrzonym w kobietę, nie uszła uwadze kobieca reakcja. Panika, wymalowana na jej twarzy, utwierdziła go twardo w przekonaniu, że jego podejrzenia, miały racje bytu. Mimo że do tej pory nie miał pewności, czy miał słuszność, jej reakcja jedynie utwierdziła ją w tym przekonaniu. Gdyby na chłodno poszła w zaparte, miałby naprawdę wątpliwości, czy może faktycznie nie przesadzał. - Seleno, nie zamydlaj mi oczu, jakimiś czczymi wyjaśnieniami. - dodał. - Oczywiście, co innego unikanie, ale są jacyś świadkowie, z resztą jego reakcje na krew są wszem i wobec znane, co innego, jak nikt nigdy nie widział, jak jest w twoim wypadku. I to bez wyraźnej przyczyny jak w przypadku Sahaka. - dodał. Słowa dotyczące Marcusa, nieco go zaskoczyły. Postanowił ich jednak nie komentować, gdyż uważał, że w zachowaniu zakochanego Wilka nie było niczego zdrożnego. Może odrobinę przesadzał, jednak mając teraz pewność, że coś w jego podejrzeniach, miało racje bytu, zaczynał rozumieć Wilka. - Teraz nie, jednak wcześniej miałaś. - odparował. Była to walka z wiatrakami. W jednej kwestii miała racje, gdyby zachowała spokój, byłoby to słowo przeciw słowu, jednak jej reakcje przeczyły jej słowom. Mogła do woli rzucać frazesami, bliskimi prawdy, albo pół prawd, by zamydlić zdolność spowiednika, jednak jej reakcje, których nie szło tak łatwo opanować, utwierdzały go w przekonaniu, że są to paniczne wymówki.
Gdy ją zranił, dostrzegł jak panika, zanika pod zasłoną świadomości. Drugi cel skaleczenia kobiety osiągnięty. Jej reakcja prosiła się o bodziec, wywołujący trzeźwy osąd. - Podziękujesz mi za to później. - zapewnił kobietę, gdyż jak siądzie, i na chłodno oceni sytuacje, dostrzeże, że uratował ją od dalszego panicznego wyrzucania pół prawd. - Wiem o tym Sel. Od dawna. Nie musisz mnie o to prosić. Pilnowałem tego i bez twojej prośby. O czym sama się już przekonałaś. - Odpowiedział, próbując uspokoić nieco kobietę i wibrujące wokoło emocje. - Tylko widzisz, widzę jeden maluteńki problem. A co jeśli Rada, zechce poznać moje wspomnienia? Im też mam odmówić? - zapytał. Argument nie bez podstaw. Na żądanie rady nie miał prawa odmowy. Docenił również to, że nie rzucała wobec niego gróźb, choć te zdecydowanie nie były konieczne. Po co z resztą miałby się z kimkolwiek dzielić tymi informacjami? Osobiście uważał, że kobieta nieco przesadzała, tym bardziej, jak podejrzewał, została wyleczona. Z czego? Tak naprawdę nie wiedział, jednak czy miało to jakiekolwiek znaczenie?
- Oczywiście, że nie. - dodał z nonszalanckim uśmiechem. - Seleno, szefowo kochana, a czy ja kiedykolwiek nie narzekałem na coś? Taki już jestem, uwielbiam się z tobą przekomarzać. I nic tego nie zmieni. - znów się zaśmiał. Gdy złapała go za koszulę, z jego ust wyrwało się krótkie Oh Na zadane pytanie, miał tylko jedną odpowiedź. Jednak nie dała mu szansy jej wyartykułować. Pocałunek był, jednym z tych, których nie zapomni do końca swojego życia, a trzeba zaznaczyć, że wiele miał ich w swojej karierze. Niespiesznie odwzajemniał pocałunek, delektując się, przeciągająca się chwilą. Czy tak zupełnie nie zauważył tego, że zabrała mu pasek? Nie sądzę. Czy nic sobie z tego nie robił? To bardziej prawdopodobne. - Aj. - wyrwało mu się ust. Spojrzał kobiecie w oczy spod pół przymkniętych powiek. - Zrób to jeszcze raz.. - powiedział, wtłaczając w ton, coś na kształt groźby. Wodził przez chwilę, za paskiem, który chwilę temu miał na sobie. - No dalej powtórz to! Mocniej! - mruknął jej do ucha wyzywająco. - Tylko na tyle cię stać?
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!
Yueying
Liczba postów : 1182
2023-06-08, 18:39
Nic jej się nie wydawało, a już na pewno nie prowokowała wampira. A na pewno nie specjalnie! No może tylko tak troszeczkę, ale chyba nikomu to jakoś specjalnie nie przeszkadzało. Palca z jego ust natomiast nie zabrała, przynajmniej nie do momentu, w którym dyskusja zrobiła się „normalna”, bez prowokowania przygryzioną wargą. Nie dało się ukryć, że wampir doświadczenie w pocałunkach posiadał. – Uczysz się używania tego piekielnego daru czy okoliczności, w których możesz go użyć? Bo to spora różnica. – zaśmiała się, w kwestii plotek milcząc jak grób. Co się wtedy stało, było sprawą między nią, a innymi uczestnikami tegoż wydarzenia, które skomplikowało sprawy dotychczas wcale nie skomplikowane. A potem była już równia pochyła… - Albo że nie mieli innego kandydata. – puściła mu bezczelnie oczko. – Zostawmy ten temat, nie zamierzam jak na razie rezygnować z tej funkcji. – nie dodała jednak nic więcej, bo pewne rzeczy należało zostawić dla samej siebie. Zwłaszcza, gdy przy tym chciało się ukrywać i inne. Jak to dobrze, że Alexandre nie znał całej prawdy płynącej za zachowaniem Seleny i stanem jej zdrowia kiedyś. Wtedy być może lepiej zrozumiałby jej panikę, ale też i miał kolejny sekret do utrzymania przy sobie. – Mogłabym po prostu nie mieć na to ochoty, Alex. Nie mam żadnego obowiązku pożywiać się w czyjejś obecności. Spieramy się o coś, co byłoby bardzo łatwe do odbicia w stosunku do obcej osoby. – z jej ust uleciało westchnięcie, bo prawdą było, że mleko się rozlało. Spanikowała, trudno, przynajmniej być może uda się jakoś to poskładać do kupy, choć teraz niejako w to wątpiła. Najważniejszym jednak dla niej samej było to, że trzymał twarz na kłódkę, co pozwalało sądzić, że nie wszystko było jeszcze stracone. Przemknęło jej też przez myśl, że w razie kolejnych podobnych zarzutów będzie musiała przygotować się lepiej do odpowiedzi, choć oszukiwanie spowiednika miała opanowane dosyć dobrze. – Tak czy tak, nie drąż tego tematu. I mówię Ci to nie jako Selena, tylko jako Radna. Jest zbyt wiele powodów, dla których nikt o tym nie wie. – oznajmiła twardo, mrużąc delikatnie oczy. Nadal była podejrzliwa, ale już nie aż tak. A wcześniejsze tłumaczenie wścibstwa troską? Dobrze, że miała ważniejsze kwestie do odpowiedzi, bo rozpętałaby się z tego afera.
- Nie podziękuję. – odparowała, z lekką ironią. – Pamiętasz, co chwilę temu mówiłam o płaceniu za płynącą krew? – spytała uroczo, acz z nieukrywaną złośliwością w głosie. Wróciła do siebie całkowicie, nie mogła się jednak powstrzymać przed tym przytyczkiem. Czym natomiast skończy się takie przyznanie się do wiedzy, zależało już tylko i wyłącznie od wampira. Na pewno mógł się spodziewać nieufności z jej strony. – Rada jest świadoma tego, co było oraz powodów tej sytuacji. – powiedziała spokojnie, bo reszta tak naprawdę jej nie interesowała. Nie znał jej sekretów, chodziło tylko o to, by przed światem ukryć kwestię jej „choroby”. – I to niedobrze, że wiesz. Nie będę ukrywać, że mi się ten fakt nie podoba ani trochę. Niestety za dużego wpływu na to nie mam. – odchyliła głowę w tył, a w jej głos wkradło się delikatne zmęczenie. Wścibski wampir, wilkołak stalker… Co jeszcze ją spotka? Stalkera niby się pozbyła, ale wątpiła w to, by sobie odpuścił ten temat. Zacisnęła lekko wargi, by w końcu machnąć ręką. – A pieprzyć to. Ty mi nic nie udowodnisz, plotkami się nie przejmuję, reszta może mnie cmoknąć. – wyszczerzyła się bardzo bezczelnie i zgodnie z prawdą. Plotki będą zawsze, a teraz zresztą Paryż miał ważniejsze rzeczy na głowie niż Radną, która kiedyś gdzieś miała siniaki. W tej chwili nic nie było do udowodnienia. Zresztą miała ciekawsze rzeczy do kierowania swojej uwagi.
- Któregoś dnia przesadzisz, mój drogi. Zwłaszcza, jeśli jeszcze raz nazwiesz mój przybytek podrzędnym. Wtedy radzę uważać na to, co dostajesz pocztą. – zacmokała z błyskiem w oczach, lekko kręcąc głową. Cholerny narzekacz i prowokator, ale to była prawda, zawsze na coś narzekał, choć do tej pory nie robił tego aż tak bezczelnie. I dlatego właśnie spotkała go kara, pocałunek połączony z jakże wymownym klapsem. – Grozisz mi, mój drogi? – przekrzywiła głowę z iskierkami w oczach, oblizując wargę. Najwyraźniej komuś tu podobały się klapsy… - Chyba nie uważasz, że mnie przestraszysz, hmmm? – ani myślała słuchać jego komend. – Zmuś mnie. – wygięła lekko wargi, gdy kolejny raz zażądał, by powtórzyła swój ruch. Jedną z dłoni przeniosła na jego plecy pod koszulę, przejeżdżając paznokciami po jego kręgosłupie i dokładnie w tym samym momencie na jego tyłek spadł kolejny klaps zadany paskiem. Zanim natomiast zdążył zareagować, dostał kolejny raz. Wampirzyca za to bezceremonialnie ugryzła go w szyję, jednak tym razem nie przebiła skóry do krwi. – No i co teraz? – wykorzystując wampirzą siłę odwróciła ich tak, że teraz to on stał przyparty do ściany.
_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.