Liczba postów : 1182
First topic message reminder :
Choć najkrótszy miesiąc w roku, luty dłużył się tak, jak tylko potrafią dłużyć się męczące dni wypełnione brakiem zajęcia. Nie mogła powiedzieć, że narzekała na brak pracy, zajmując się projektem, do którego wcześniej natchnął ją Sahak. Owszem, zaczynała dostrzegać drobne minusy w postaci zapomnienia, ale to jak z wszystkim – nieużywane narzędzia rdzewieją, a tych konkretnych tworów nie używano od całych wieków. Logicznym więc było, że niektóre rzeczy zapomniała, a jeśli chciała projekt dokończyć uczciwie i porządnie, musiała sobie przypomnieć. Przypomnienie natomiast wymagało udania się tam, gdzie wszystko się zaczęło. Nie była konkretnie pewna, na jaki czas, ale czy to teraz miało jakiekolwiek znaczenie? Wątpiła w to.
Siedząc przy moście, wpatrzona w nurt Sekwany, wątpiła chyba we wszystko. Na kolanach miała podkładkę, na której leżały kartki, zapisywane trochę niechlujnym, a trochę chaotycznym pismem. Raz na jakiś czas przerywała nanoszenie znaków na papier, unosząc wzrok, by spojrzeć w wodę, z milionami myśli kręcących się po głowie. W tych rzadkich momentach na kartkę spływała łza, którą momentalnie ocierała z wyszeptanym cicho przekleństwem, wracając do nanoszenia słów, albo kreśląc istniejące, by zastąpić je innymi. Każde jedno ciężarem kładło się na sercu, ale pewne rzeczy trzeba było powiedzieć – napisać – a może raczej przyznać się do nich przed samą sobą. Nie da się leczyć chorego, gdy ten odmawia przyznania się, że coś mu dolega, prawda? Westchnęła bezgłośnie, odkładając podkładkę do materiałowej torby, którą miała ze sobą. Do tej samej torby trafiło pióro, gdy wampirzyca zdecydowała się darować sobie chwilowo dalsze pisanie. Najlepiej byłoby napisać wszystko na chłodno, ale zanim emocje ostygną, minie zbyt wiele czasu. I tak wiedziała, że nie odda pokreślonej i zmoczonej łzami kartki, będzie musiała ją przepisać.
Kończyła się pewna era i zaczynała się nowa. Przynajmniej uporali się już z Hannibalem, nawet jeśli sama myśl o nim budziła całkiem słuszny gniew. Wyjęła jednak z powrotem pióro i kartki, wracając do szybkiego kreślenia słów. Ciekawie musiała wyglądać, drobna postać w sukience i rozpiętym płaszczu, otulona kaskadą czarnych włosów, za jedyne światło mając księżyc i pobliską latarnię. No ale nie była człowiekiem, tyle światła jej wystarczało. A co czulszy nos prócz charakterystycznej woni dymu ogniska i rześkiego wiatru mógł wyczuć i perfumy, ale nie tchnące ciężarem orientu, a wręcz przeciwnie, upajające lekkością kwiatu wiśni pomieszanej z delikatną nutką pomarańczy.
@Sam Whittaker
_________________
Choć najkrótszy miesiąc w roku, luty dłużył się tak, jak tylko potrafią dłużyć się męczące dni wypełnione brakiem zajęcia. Nie mogła powiedzieć, że narzekała na brak pracy, zajmując się projektem, do którego wcześniej natchnął ją Sahak. Owszem, zaczynała dostrzegać drobne minusy w postaci zapomnienia, ale to jak z wszystkim – nieużywane narzędzia rdzewieją, a tych konkretnych tworów nie używano od całych wieków. Logicznym więc było, że niektóre rzeczy zapomniała, a jeśli chciała projekt dokończyć uczciwie i porządnie, musiała sobie przypomnieć. Przypomnienie natomiast wymagało udania się tam, gdzie wszystko się zaczęło. Nie była konkretnie pewna, na jaki czas, ale czy to teraz miało jakiekolwiek znaczenie? Wątpiła w to.
Siedząc przy moście, wpatrzona w nurt Sekwany, wątpiła chyba we wszystko. Na kolanach miała podkładkę, na której leżały kartki, zapisywane trochę niechlujnym, a trochę chaotycznym pismem. Raz na jakiś czas przerywała nanoszenie znaków na papier, unosząc wzrok, by spojrzeć w wodę, z milionami myśli kręcących się po głowie. W tych rzadkich momentach na kartkę spływała łza, którą momentalnie ocierała z wyszeptanym cicho przekleństwem, wracając do nanoszenia słów, albo kreśląc istniejące, by zastąpić je innymi. Każde jedno ciężarem kładło się na sercu, ale pewne rzeczy trzeba było powiedzieć – napisać – a może raczej przyznać się do nich przed samą sobą. Nie da się leczyć chorego, gdy ten odmawia przyznania się, że coś mu dolega, prawda? Westchnęła bezgłośnie, odkładając podkładkę do materiałowej torby, którą miała ze sobą. Do tej samej torby trafiło pióro, gdy wampirzyca zdecydowała się darować sobie chwilowo dalsze pisanie. Najlepiej byłoby napisać wszystko na chłodno, ale zanim emocje ostygną, minie zbyt wiele czasu. I tak wiedziała, że nie odda pokreślonej i zmoczonej łzami kartki, będzie musiała ją przepisać.
Kończyła się pewna era i zaczynała się nowa. Przynajmniej uporali się już z Hannibalem, nawet jeśli sama myśl o nim budziła całkiem słuszny gniew. Wyjęła jednak z powrotem pióro i kartki, wracając do szybkiego kreślenia słów. Ciekawie musiała wyglądać, drobna postać w sukience i rozpiętym płaszczu, otulona kaskadą czarnych włosów, za jedyne światło mając księżyc i pobliską latarnię. No ale nie była człowiekiem, tyle światła jej wystarczało. A co czulszy nos prócz charakterystycznej woni dymu ogniska i rześkiego wiatru mógł wyczuć i perfumy, ale nie tchnące ciężarem orientu, a wręcz przeciwnie, upajające lekkością kwiatu wiśni pomieszanej z delikatną nutką pomarańczy.
@Sam Whittaker
_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!