24 II 2023 - Płynie czas tak jak rzeka, nie powrócą już nigdy tamte dni

2 posters

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Go down

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
First topic message reminder :

Choć najkrótszy miesiąc w roku, luty dłużył się tak, jak tylko potrafią dłużyć się męczące dni wypełnione brakiem zajęcia. Nie mogła powiedzieć, że narzekała na brak pracy, zajmując się projektem, do którego wcześniej natchnął ją Sahak. Owszem, zaczynała dostrzegać drobne minusy w postaci zapomnienia, ale to jak z wszystkim – nieużywane narzędzia rdzewieją, a tych konkretnych tworów nie używano od całych wieków. Logicznym więc było, że niektóre rzeczy zapomniała, a jeśli chciała projekt dokończyć uczciwie i porządnie, musiała sobie przypomnieć. Przypomnienie natomiast wymagało udania się tam, gdzie wszystko się zaczęło. Nie była konkretnie pewna, na jaki czas, ale czy to teraz miało jakiekolwiek znaczenie? Wątpiła w to.
Siedząc przy moście, wpatrzona w nurt Sekwany, wątpiła chyba we wszystko. Na kolanach miała podkładkę, na której leżały kartki, zapisywane trochę niechlujnym, a trochę chaotycznym pismem. Raz na jakiś czas przerywała nanoszenie znaków na papier, unosząc wzrok, by spojrzeć w wodę, z milionami myśli kręcących się po głowie. W tych rzadkich momentach na kartkę spływała łza, którą momentalnie ocierała z wyszeptanym cicho przekleństwem, wracając do nanoszenia słów, albo kreśląc istniejące, by zastąpić je innymi. Każde jedno ciężarem kładło się na sercu, ale pewne rzeczy trzeba było powiedzieć – napisać – a może raczej przyznać się do nich przed samą sobą. Nie da się leczyć chorego, gdy ten odmawia przyznania się, że coś mu dolega, prawda? Westchnęła bezgłośnie, odkładając podkładkę do materiałowej torby, którą miała ze sobą. Do tej samej torby trafiło pióro, gdy wampirzyca zdecydowała się darować sobie chwilowo dalsze pisanie. Najlepiej byłoby napisać wszystko na chłodno, ale zanim emocje ostygną, minie zbyt wiele czasu. I tak wiedziała, że nie odda pokreślonej i zmoczonej łzami kartki, będzie musiała ją przepisać.
Kończyła się pewna era i zaczynała się nowa. Przynajmniej uporali się już z Hannibalem, nawet jeśli sama myśl o nim budziła całkiem słuszny gniew. Wyjęła jednak z powrotem pióro i kartki, wracając do szybkiego kreślenia słów. Ciekawie musiała wyglądać, drobna postać w sukience i rozpiętym płaszczu, otulona kaskadą czarnych włosów, za jedyne światło mając księżyc i pobliską latarnię. No ale nie była człowiekiem, tyle światła jej wystarczało. A co czulszy nos prócz charakterystycznej woni dymu ogniska i rześkiego wiatru mógł wyczuć i perfumy, ale nie tchnące ciężarem orientu, a wręcz przeciwnie, upajające lekkością kwiatu wiśni pomieszanej z delikatną nutką pomarańczy.

@Sam Whittaker

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Przyjemnie słuchało się wilkołaka, miał głos idealny do opowiadań. Mógłby nawet pracować jako spiker w radiu. Spojrzała przed siebie, wędrując po prostu obok niego, wsłuchana w tę historię i zamyślona nad tym, co do niej mówił. Może i patrzyła gdzieś przed siebie, ale cały czas uważnie przyswajała każde jedno słowo, oczywiście interpretując je po swojemu, bo jakżeby inaczej. Nie miała też problemu, by rozpoznawać, kiedy mówił jako król, a kiedy jako doradca, czy paź. W końcu jednak uniosła kącik ust do góry, kiedy opowieść dobiegła końca.
- Czyli paź zamiast cieszyć się, że dostał 99 dukatów denerwował się i był nieszczęśliwy, że nie było ich sto? – upewniła się, czy aby dobrze zrozumiała jego opowieść. - A zamiast uznać, że tyle miało ich być, natychmiast stwierdził, że został okradziony. W jednej sekundzie z dobrego pazia stał się chciwcem, goniącym za iluzoryczną monetą, której nigdy nie było. - dodała, analizując historię. Milczała jeszcze dobrą chwilę, zastanawiając się nad kolejnymi słowami.
- Wychodziłoby na to, że krąg to ludzie, którzy są bogaci, a jednak chcą więcej i więcej. Czyżby więc tylko biedni mogli być szczęśliwi? – spytała delikatnie rozbawiona, naprawdę ciekawa odpowiedzi Sama. Zabrała dłoń z jego pasa, by schować ją w kieszeń płaszcza, tak samo jak drugą swoją dłoń. Nie odsunęła się jednak od wilkołaka, nadal idąc na tyle blisko, że czuła przesączające się przez ubrania jego ciepło.
- Brzmisz trochę, jakbyś chciał zasugerować, że zamiast cieszyć się tym, co mam, gonię za czymś, czego mieć nie będę. Za iluzoryczną monetą, której nigdy nie było. – powiedziała, ale o wiele ciszej i poważniej. To… bolało. Cała ta świadomość bolała, bo na tle ostatnich wydarzeń mogła być całkiem prawdziwa. Czy to w jakikolwiek sposób zmniejszało ból? Nie. Ale tym bardziej nakłaniało, by wyjechać, chociażby po to, by na jakiś czas odciąć się od wszystkiego, a przede wszystkim odciąć się od wspomnień. Nie da się nikogo zmusić do uczuć, lecz zbyt łatwo pomylić zwyczajną troskę z romantyzmem. To była beznadziejna sytuacja, nie ma co.

@Sam Whittaker

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sam Whittaker

Sam Whittaker
Liczba postów : 172
Samuel uśmiechnął się na jej słowa enigmatycznie. Dał myślom i interpretacjom przynieść. On, gdy usłyszał tą prostą opowiastkę, był totalnie zmiażdżony, choć nie chodziło wcale o zawartość portfela.
Król i jego doradca patrzyli przez okno. Twarz pazia już nie była taka sama. Miał zmarszczone czoło i napiętą twarz. Oczy mu się zmniejszyły i przymknęły, usta przybrały okropny grymas, przez który widać było zęby. Służący chowając monety do sakwy i rozglądając się po wszystkich kątach, sprawdzał, czy nie obserwuje go któryś z domowników, a potem ukrył sakwę między drewnem. Następnie wziął papier i pióro w celu zrobienia rachunków.
– Ile czasu potrzebowałby służący na kupno setnej monety? – Mówił na głos do siebie.
Jest przecież gotów ciężko pracować, aby ją zdobyć. Później już może nie będzie musiał pracować wcale. Z setką monet człowiek jest bogaty. Z setką monet można żyć spokojnie.
Skończył rachunki. Jeśliby pracował i oszczędzał całą pensję, a w dodatku gdyby wpadł mu jakiś dodatkowy pieniądz, przez jedenaście lub dwanaście lat miałby wystarczająco dużo pieniędzy na zakup złotej monety.
„Dwanaście lat to dużo czasu”, pomyślał.
Może mógłby poprosić żonę, aby poszukała pracy w miasteczku na jakiś czas. Ponadto on kończył pracę w pałacu o godzinie piątej po południu, mógłby więc pracować do nocy i zarobić w ten sposób dodatkowe pieniądze. Policzył – sumując pracę żony i swoją, za siedem lat miałby potrzebną mu liczbę monet. To za dużo czasu!
Może mógłby sprzedawać w miasteczku zostające im po kolacji jedzenie i zarobić trochę pieniędzy. W sumie im mniej zjedzą, tym więcej będą mogli sprzedać.
Sprzedać, sprzedać... Zaczynało się robić gorąco. Na co miałoby się przydać tyle zimowych ubiorów? A jedna para butów nie wystarczy? Było to wyrzeczeniem. Ale cztery lata wyrzeczenia i miałby swoją monetę numer sto.

Król i mędrzec wrócili do pałacu.
Paź wszedł do kręgu dziewięćdziesięciu dziewięciu...
W ciągu kolejnych miesięcy służący realizował swoje plany, zgodnie z tym, co postanowił owej nocy. Pewnego poranka paź wszedł do królewskiej alkowy, waląc w drzwi, marudząc i źle się zachowując.
– Co ci jest? – zapytał król w dobrej wierze.
– Nic mi nie jest, nic mi nie jest.
– Przedtem, i to całkiem niedawno, śmiałeś się bez przerwy i śpiewałeś.
– Wykonuję moją pracę, prawda? Czego sobie życzy królewska mość? Żebym był też waszym błaznem i trubadurem?
Po krótkim czasie król zwolnił służącego. Nieprzyjemnie było mieć pazia, który był ciągle w złym humorze.

Samuel umilkł, przytulając ją do siebie ciasno. Nie chciał, żeby wyjeżdżała, sytuacja nagle zbyt boleśnie przypomniała mu ich rozstanie przed laty. Wtedy to ona była tą mądrzejszą, chcącą dać szansę młodemu wilkołakowi na rozwinięcie swoich skrzydeł, stanięcia na własnych nogach, a nie poświęcenie życia na wypełnianiu jej oczekiwań. Teraz on uświadomił sobie z całą mocą, że musi spłacić dług, że musi jej dać odlecieć.
– Nie o majątek chodzi. A o pogoń. Pragniesz być ze wszechmiar szczęśliwa więc liczysz czego do szczęścia Ci brakuje. Skupiasz się przez to na tym czego nie masz, a Twój duch ogląda i kalkuluje i cały czas Ci wypomina, czego Ci brak. A przecież... nie wiem... wydawało mi się, że najszczęśliwsza byłaś w drodze, wtedy właśnie, gdy nie musiałaś gonić za szczęściem, bo każdy dzień, każda noc była darem. – przełknął ślinę boleśnie, zdając sobie sprawę, że porzuciła to dla niego, by mógł żyć swoim życiem. – Dla mnie szczęście, to to uczucie satysfakcji, po doświadczeniu czegoś trudnego i bolesnego. To podniesienie się mimo wszystko. Myślę... – zatrzymał się i stanął naprzeciwko niej. Zapatrzony w jej oczy, stare i mądre, a jednak wciąż niemogące znaleźć sobie miejsca w świecie. Był smutny, chciał błagać ją, by złożyła mu obietnicę, że wróci. Był wściekły na tego, który ją skrzywdził, ale jednocześnie to wszystko mogło ją wypchnąć ku lepszemu. Ku prawdzie. Ciepłym kciukiem przejechał po doskonałym policzku, czując, że aby jego dawna ukochana była szczęśliwa, powinna być prawdziwe wolna. – Chciałbym, żebyś była szczęśliwa, ale chcę Ci powiedzieć, że goniąc za szczęściem, nie znajdziesz go. Ja przestałem gonić i jest mi lżej. Chciałbym... żebyś znalazła przestrzeń na to by odetchnąć w tej gonitwie, by znaleźć siebie i to kim chcesz być tu, czy gdziekolwiek indziej. – tkał słowa, mówiąc co prawda po angielsku, a jednak mimo prostoty człowieka ze stanów, przemawiała przez niego pewna poetyckość tamtej ziemi, wielki sen o możliwościach, który presiąkał bezwiednie przez lata przebywania pośród ludzi, pośród zbiorowej myśli kształtującej pokolenia. Niespiesznie złożył pocałunek na jej czole, nie chcąc nic więcej, nie oczekując odpowiedzi, kochając tak, jakby nigdy się nie rozstali, jakby jutro nie miało nadejść.

@Selena
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Nie uważała, że miał wobec niej jakikolwiek dług. Wtedy były inne dni, inny księżyc świecił i inna była ziemia, po której stąpali. Nie można nikogo do siebie przywiązać, bo to nigdy nie kończyło się dobrze. Czasem natomiast najlepsze, co możemy dla kogoś zrobić, to odejść... albo pozwolić mu to uczynić. Odejść i nie oglądać się za siebie, bo wtedy głupie serce wyrwie się i wróci... Eh, czasem bywała beznadziejną wręcz romantyczką. Na jej wargach pojawił się łagodny uśmiech, gdy zdała sobie sprawę, co dostrzegła w oczach Sama.
- Poznałeś mnie w momencie, gdy w końcu mogłam być wolna. Nie musiałam już uciekać, nigdy więcej. Nie było już Inkwizycji, a jeśli cokolwiek zostało, nie zagrażało już. Ten, który mnie ścigał ponad wiek, nie żył. Nie musiałam oglądać się za siebie, mogłam po prostu biec do przodu, więc tak, każdy dzień i noc były nowe, były wolnością, świeżym powiewem w miejscu, gdzie wszyscy chcieli mnie poznać, jak ja chciałam poznać ich, nie było sztywnych ramek społecznych, nie było oczekiwań, powinności bycia taką lub inną. Nie musiałam się obawiać, co ktoś pomyśli, bo... po prostu to nie miało znaczenia. I wtedy wszyscy byli szczęśliwi. - starała się dobierać słowa tak, by jak najlepiej oddawały jej myśli. Była jednak świadoma, że niekoniecznie uda jej się wytłumaczyć, jaka różnica była pomiędzy tamtymi czasami a tymi obecnymi. Przytuliła delikatnie policzek do jego dłoni, z cichym westchnięciem smutku.
- Wiesz... Mimo wszystko czasy się zmieniły. Kiedyś pragnęłam czegoś innego i teraz też. Ostatnie kilka dekad... Mimo przysłowiowej łyżki dziegciu w beczce miodu tej słodyczy było więcej. Gorycz można było zignorować. Tylko teraz... Ktoś zabrał tę beczkę. Po prostu, ot tak. W momencie, gdy moim zdaniem pewne rzeczy zaczęły się układać, okazało się, że tak nie jest. Że nic się nie układa. Próbuję zrozumieć, ale nie potrafię. Nie mam... nic. Setki niewiadomych, setki niepewności, pozamykane drzwi, których nie mogę otworzyć. A ta jedna osoba, która ma klucze... - urwała, machając dłonią. To było nieistotne teraz. - Jestem na dziwnym etapie zastanawiania się, czy postąpiłam dobrze, ratując siebie, czy nie lepiej było zostawić to tak, jak było i nie sprzeciwiać się nieuniknionemu. Bo nie sposób nie dostrzec, że wszystko zmieniło się właśnie wtedy, gdy wisiałam na klifie i rzucono mi linę... Linę, z której skorzystałam. Może lepiej było powisieć tak jeszcze trochę, a potem po prostu... spaść. - owinęła ramiona wokół jego pasa, zbyt mocno świadoma tego, że nigdy nie pokocha go tak, jakby tego pragnął. Cóż za ironia losu, jakże Wielki Duch śmiał się z niej teraz. - Chyba właśnie po to mi ten wyjazd. Żeby zrozumieć, czy postąpiłam dobrze. Tutaj... tu nie zdołam tego przemyśleć. Za dużo tego wszystkiego, za wiele zamartwiania się i głupiej tęsknoty. Za wiele wspomnień. Kazachstan to inne wspomnienia. Też emocjonalne, ale inne. Chyba właśnie tego potrzebuję. Przypomnieć sobie, jaka byłam, zanim zaczęto ode mnie oczekiwać, bym wpasowała się w ramki cudzych wyobrażeń. - powiedziała, z nieukrywanym zaskoczeniem w głosie. Chyba nie spodziewała się takiej właśnie konkluzji.

@Sam Whittaker

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sam Whittaker

Sam Whittaker
Liczba postów : 172
– Lepiej było sprzeciwić się i zawalczyć o siebie. Wtedy o ciało, teraz o duszę. – choć mówił cicho w jego słowach brzmiało zdecydowanie, które rzadko kiedy można było słyszeć. Jego przenikliwe błękitno-stalowe oczy, były zapatrzone w nią, ale nie lodem, a niebem, które opiekuńczo roztaczało swoje ramiona nad kwitnącą matką. Choć Selena, jeszcze nie kwitła, raczej zdawała się budzić z zimowego snu. W końcu... była to dopiero końcówka lutego. Do przesilenia zostało jeszcze kilka dni.

Pochylił się ku niej i ucałował gorącym promieniem jej czoło, składając jej gestem przysięgę. Ktoś mógłby powiedzieć, że głupi. W toku rozmowy jasnym było, że Selena związana była z kimś kto wzgardził jej uczuciem. Że wbrew wcześniejszym zapewnieniom, działo się u niej źle, ale nie odezwała się do niego, był poza - o ironio - kręgiem wtajemniczonych. A jednak Samuel nie miał do niej żalu, dziękując losowi za każdy szczęśliwy moment, który razem przeżyli, a w tej trudnej sytuacji upatrując szansę, by tych momentów było nieco więcej. Nie chciał więcej, kochając bez oczekiwania odpowiedzi.
– Jedź niespokojny duchu, jedź i przypomnij sobie kim naprawdę jesteś. Namawiałem Cię na to, by jechać z Tobą, ale teraz myślę, że byłbym dla Ciebie tylko rozproszeniem w tej drodze. Są pewne ścieżki, które musimy przejść sami, swoich bliskich nosząc w sercu, nie przy swoim boku. – Jego dłoń, ciężka i wrząca wilkołaczą krwią opadła na jej klatkę piersiową, by poczuła jego słowa, by wiedziała, że jeśli tylko mu pozwoli, to będzie tam razem z nią duchem, przydawał jej sił w godzinach próby. – Jedź, a potem wróć odrodzona. Będę czekał na Twoje wezwanie Luno. – dla niego było już postanowione.

Znów przygarnął ją do siebie i przytulił mocno i tak długo, ile tego chciała i potrzebowała. A potem zamówił taksówkę, lub odprowadził w miejsce, w którym pozostawiony miała samochód. Sam preferował przemieszczanie się konno, ale współczesność odmawiała mu tego przywileju. Długo jeszcze potem przemierzał paryskie ulice, rozważając w sercu co się tak właściwie wydarzyło i jak przypadkowe spotkania potrafią wywalić całe uporządkowane życie do góry nogami. Nie czuł się na kogoś, kto wszedł lub wyszedł z kręgu dziewięćdziesięciu dziewięciu. Raczej... jak dawny klubowicz, który pogodził się ze stratą, a teraz nieoczekiwanie znalazł swoją brakującą monetę, tylko po to, by jak gdyby nigdy nic, pozwolić jej odejść.


[KONIEC]
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Sponsored content


Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach