Liczba postów : 1182
First topic message reminder :
Bywały dni, że bardzo lubiła współpracować z Yeongiem. A bywały dni, że miała ochotę ukręcić mu łeb. Dokładnie tak, jak podczas ich ostatniego spotkania, gdy przyszła z próbkami krwi Liski i Lou, by sprawdzić, czy aby na pewno da się zrobić coś z jej porąbanym organizmem. O dziwo dało się, patrząc po reakcji na krwi Lou, którą mogła w niedużych ilościach pić, ale to nie zmieniało faktu, że niektórych naukowców należało przerobić na tak zwane mięso armatnie. Yeonga przede wszystkim.
Nie należało się więc dziwić, że czekała przed wejściem na Lou z delikatnie naburmuszoną miną, obracając papierosa w dłoni i mając nadzieję, że uda jej Doktorka po prostu nie zabić. Do teraz zastanawiała, czemu on jeszcze żyje i dlaczego w ogóle Marcus nadal mu płacił. No ale z drugiej strony - jeśli komukolwiek miała zaufać na tyle, żeby pozwolić pilnować swojej osoby podczas całego procesu leczenia i nie mieliby to być Lou, Marcus albo Lisek, to Doktorek był jednak najlepszym wyborem. Wkurwiał wszystkich jak leci, ale jakoś umiał trzymać gębę na kłódkę. Poddała się jednak, odpalając papierosa i zaciągając się głęboko. Nie dało się ukryć tego, że po prostu się bała. Teoria teorią, nawet jeśli twierdziła, że wszystko się uda, ale praktyka praktyką. A w praktyce wszystko mogło pójść po prostu całkowicie nie tak. Jakaś jej część chciała po prostu uciec i zostawić wszystko tak, jak było, ale druga, ta silniejsza, stała twardo, chcąc w końcu zamknąć temat obozów i w końcu być całkowicie zdrowa. Nie bać się, że byle zranienie może ją kompletnie wykończyć. O upierdliwości związanej ze strzykawkami nawet już nie wspominała. Przynajmniej dzięki temu nie nabawiła się traumy przed igłami.
Przy trzecim papierosie zauważyła Lou i uśmiechnęła się delikatnie na jego widok. Uniosła rękę, by mu pomachać i tym samym ściągnąć na siebie uwagę. Nie zamierzała wchodzić przez główny budynek, tylko od razu od zaplecza, a że zdążyła już wcześniej wejść do środka, to na sobie miała dżinsy, fartuch medyczny i na to narzuconą kurtkę.
- Lou! Tutaj! Cześć Wiaterku! - oczywiście uściskała go na powitanie, wywalając uprzednio peta. - Technicznie wszystko jest gotowe. - poinformowała go, ale nie dało się ukryć delikatnej nerwowości w jej głosie. - O zapasy krwi się nie martw, będzie jej wystarczająco dużo na uzupełnienie braków. - więcej nie musiała już dodawać, oboje przecież znali przynajmniej ogólny opis procedury. - Dziękuję, że się zgodziłeś. - dodała, ale o wiele ciszej. Była świadoma, że cały proces to spore ryzyko, dla nich obojga. Jednak trzeba ruszyć na przód, a dla niej była to kwestia życia i śmierci, niczego mniej i niczego więcej. Albo wyleczy się teraz, albo nie będzie już szansy leczyć czegokolwiek.
@Louis Moreau
_________________
Bywały dni, że bardzo lubiła współpracować z Yeongiem. A bywały dni, że miała ochotę ukręcić mu łeb. Dokładnie tak, jak podczas ich ostatniego spotkania, gdy przyszła z próbkami krwi Liski i Lou, by sprawdzić, czy aby na pewno da się zrobić coś z jej porąbanym organizmem. O dziwo dało się, patrząc po reakcji na krwi Lou, którą mogła w niedużych ilościach pić, ale to nie zmieniało faktu, że niektórych naukowców należało przerobić na tak zwane mięso armatnie. Yeonga przede wszystkim.
Nie należało się więc dziwić, że czekała przed wejściem na Lou z delikatnie naburmuszoną miną, obracając papierosa w dłoni i mając nadzieję, że uda jej Doktorka po prostu nie zabić. Do teraz zastanawiała, czemu on jeszcze żyje i dlaczego w ogóle Marcus nadal mu płacił. No ale z drugiej strony - jeśli komukolwiek miała zaufać na tyle, żeby pozwolić pilnować swojej osoby podczas całego procesu leczenia i nie mieliby to być Lou, Marcus albo Lisek, to Doktorek był jednak najlepszym wyborem. Wkurwiał wszystkich jak leci, ale jakoś umiał trzymać gębę na kłódkę. Poddała się jednak, odpalając papierosa i zaciągając się głęboko. Nie dało się ukryć tego, że po prostu się bała. Teoria teorią, nawet jeśli twierdziła, że wszystko się uda, ale praktyka praktyką. A w praktyce wszystko mogło pójść po prostu całkowicie nie tak. Jakaś jej część chciała po prostu uciec i zostawić wszystko tak, jak było, ale druga, ta silniejsza, stała twardo, chcąc w końcu zamknąć temat obozów i w końcu być całkowicie zdrowa. Nie bać się, że byle zranienie może ją kompletnie wykończyć. O upierdliwości związanej ze strzykawkami nawet już nie wspominała. Przynajmniej dzięki temu nie nabawiła się traumy przed igłami.
Przy trzecim papierosie zauważyła Lou i uśmiechnęła się delikatnie na jego widok. Uniosła rękę, by mu pomachać i tym samym ściągnąć na siebie uwagę. Nie zamierzała wchodzić przez główny budynek, tylko od razu od zaplecza, a że zdążyła już wcześniej wejść do środka, to na sobie miała dżinsy, fartuch medyczny i na to narzuconą kurtkę.
- Lou! Tutaj! Cześć Wiaterku! - oczywiście uściskała go na powitanie, wywalając uprzednio peta. - Technicznie wszystko jest gotowe. - poinformowała go, ale nie dało się ukryć delikatnej nerwowości w jej głosie. - O zapasy krwi się nie martw, będzie jej wystarczająco dużo na uzupełnienie braków. - więcej nie musiała już dodawać, oboje przecież znali przynajmniej ogólny opis procedury. - Dziękuję, że się zgodziłeś. - dodała, ale o wiele ciszej. Była świadoma, że cały proces to spore ryzyko, dla nich obojga. Jednak trzeba ruszyć na przód, a dla niej była to kwestia życia i śmierci, niczego mniej i niczego więcej. Albo wyleczy się teraz, albo nie będzie już szansy leczyć czegokolwiek.
@Louis Moreau
_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!