1 XII - Skąd wiatr wie, w którą stronę wiać?

2 posters

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Go down

Claude Van der Eretein

Claude Van der Eretein
Liczba postów : 119

- Dziękuję. Wszystkiego dobrego.
Powtarzane po tysiąckroć słowa odbijały się gładkim echem po głównej sali biblioteki, a przemieszczający się w stronę wyjścia tłum falował za każdym razem, gdy kolejna obdarzona autografem osoba dołączała do wychodzących.
Spotkanie autorskie przeciągnęło się do późnych godzin nocnych, lecz mimo to przybyli na nie ludzie wydawali się być zadowoleni z rozmów, jakie udało im się przeprowadzić z lubianym pisarzem. Sam autor, chociaż podpisał tego wieczoru naprawdę wiele książek i ręką powinna odmawiać mu posłuszeństwa, zachowywał spokój a na ustach wciąż gościł mu uprzejmy uśmiech. Profesjonalista, chciałoby się rzec.
- Podobała się pani moja ostatnia powieść? Dziękuję. - spojrzenie jasnych oczu prześlizgiwało się po kolejnych, podchodzących do stolika sylwetkach. Ostatni czytelnicy, reszta tłumnie udała się do wyjścia by wreszcie udać się do domów na spoczynek. Noc była jeszcze młoda, lecz tylko dla niektórych.
Kiedy wreszcie podpisał ostatnią podsuniętą książkę a organizatorzy zaczęli sennie snuć się po sali, sprzątając przyniesione na spotkanie krzesła, Claude wstał i rozejrzał się po bibliotece. Mało kto zdawał sobie sprawę, że pisarz z którym przyszło im dziś rozmawiać miał przez lata wiele imion i nazwisk, zapełniając półki dziełami wszelakich gatunków literackich. Dziś mówili o powieści grozy, kto wie o czym będą rozprawiać następnym razem?
Nieprzyjemne uczucie sprawiło, że zamknął oczy i przełknął ślinę. Snujący się dookoła ludzie sprawiali wrażenie zmęczonych, otępiałych... Kusili ciepłem i zapachem a spragniony Claude jedynie siłą woli powstrzymywał się od rzucenia się na najbliższego.
Wygładził przód czarnej jak noc koszuli i poprawił marynarkę, chcąc odciągnąć myśli od posiłku.

@Louis Moreau
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
O Autorach książek mówiło się wiele - kojarzycie typka z filmu "Pokój 1408"? Gość miał nieźle nasrane w bani, ale zawziętości mu nikt nie odmawiał. Ekscentryczni, introwertyczni - lgneliśmy do nich jak ćmy spragnione słów, którymi dokarmiali nasze zmysły. Wielkość i sława w tej materii niewiele wnosiły - liczyło się pióro, którym nanosili litery na kolejne powierzchnie kart stopniowo składających się w calutkie księgi. Jako że Ty nigdy nie odmawiałeś dobrej lekturze, zawitałeś na spotkanie z jednym z nich.
Albowiem koneser musiał spróbować każdej przystawki.
Jak na szpiega przystało, bo nigdy inaczej: ubrany w ciemną koszulę i materiałowe spodnie z eleganckimi butami i dodatkami wampir przeczekał cierpliwie calutki event, potem zaś zniknął ze swojego miejsca, pozostawiając niepodpisany egzemplarz książki na krzesełku - cóż za nietakt, albo świadoma zaczepka dla wzbudzenia ciekawości i nadania pretekstu do pierwszej konfrontacji.
Bo on już taki był.
Ludziom zajęło sporo czasu ogarnięcie rzeczy - fun fact: w czasie procederu tajemnicza postać w czerni jeszcze kilka razy przemknęła gdzieś pomiędzy nimi i znikała jeszcze szybciej. Dopiero odejście ostatniego śmiertelnika zdradziło obecność ów intruza, jakże beztrosko zajmującego nowe miejsce na drewnianym stole, przy którym normalny obywatel czytał książki.
No ale nie on.
- W końcu mogę Cię poznać osobiście. - głos miękki, raczej rozpoznawalny, że względu na egzotykę rozszedł się po sali, przecinając nici ciszy, której na co dzień pilnowało wiele Pań bibliotekarek.
- Zechciałbyś podpisać także mój egzemplarz? Wcześniej nie szło się doczekać. - zazwyczaj Louis ukrywał się ze swoim pochodzeniem - dziś wyjątkowo nie. Chociaż wyglądał i pachniał jak człowiek, coś w nim było takiego, co wprowadzało nutę tajemnicy - nutę, którą albo ktoś akceptował, albo nie. Na pewno nie był niemiły - ładnie się ukłonił i uśmiechnął szeroko, a brak zwrotu grzecznościowego - a czy musieli łazić z kijami w rzyciach?
Prostsze było zejście, że stołu i podejście do krzesła, z którego mężczyzna zabrał egzemplarz książki.
Jeżeli Claude żył wśród wampirów z rodu, z pewnością znał intruza przed sobą - Radny we własnej osobie.

@Claude Van der Eretein


_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Claude Van der Eretein

Claude Van der Eretein
Liczba postów : 119
Być może była to wina znużenia, bo chociaż lubił spotkania autorskie i na każde przygotowywał się najlepiej jak potrafił, nie potrafił już zliczyć które to było w jego karierze. Pragnienie odzywało się w jego wnętrzu nieprzyjemnym paleniem, porównywanym do zgagi. Lekkie, bo przecież jeszcze panował nad instynktem, ale dokuczliwe na tyle by zaciskał szczękę, skrywając podwójny zestaw kłów. Nie dopuszczał do siebie myśli, że miałby kogoś zaatakować. Nie tutaj.
Możliwe że to wszystko nałożyło się na brak skupienia, swoiste rozkojarzenie. Zazwyczaj czujny, dziś pozwolił sobie na rozluźnienie, bo cóż mogłoby mu się stać? Nie zauważył ciekawego gościa, który postanowił przybyć na spotkanie i skryć się w cieniu tłumu, by "zaatakować" dokładnie wtedy, gdy Claude będzie najbardziej nieuważny.
Drgnął na dźwięk głosu i odwrócił się w stronę jego właściciela, nie od razu rozpoznając z kim ma do czynienia. Zmrużył lekko oczy i zmarszczył brwi, szukając w pamięci twarzy a kiedy przybysz przeszedł w stronę krzesła i chwycił książkę, przynosząc ją autorowi, Van der Eretein poczuł jak ucisk spowodowany pragnieniem zmienia się w zdenerwowanie. Niewiele było trzeba, by młody Wampir utracił całą pewność siebie i pokornie zgiął kark. Zwłaszcza ten, który obraca się w towarzystwie i zna Członków Rady przynajmniej z widzenia. Chwała niech będzie rodzicom, że za wczasu wprowadzili go na salony.
Opuścił wzrok i pochylił się w pełnym szacunku ukłonie, mając do czynienia z istotą potężniejszą, a już na pewno starszą od siebie.
- Jestem zaszczycony, monsieur. - powiedział głębokim, niskim tonem nadal unikając kontaktu wzrokowego, co świadczyło jedynie o tym, że czuł się bardzo niepewnie - Naturalnie. Czy dedykacja ma być dla kogoś konkretnego? - wyciągnął dłoń po książkę, ale dopóki tamten nie podał mu jej, nie wykonał żadnego dodatkowego gestu.
W ciągu prawie stu lat zdążył nauczyć się tego, że Radzie należy się szacunek, bez względu na okoliczności. Nie chcąc sprowadzać na siebie kłopotów, postanowił pozostać ostrożnym. Szkoda tylko, że stojący przed nim Radny trafił na...wyjątkowo ciężki moment. Z powodu stresu Claude poczuł jak ssanie wewnatrz ciała nasiliło się.
Bestia domagała się krwi.
- Muszę przyznać, że jestem zaskoczony. Nie przypuszczałem, że moje powieści okażą się na tyle dobre, by trafić w gust kogoś o tak wysublimowanym smaku. - małe pochlebstwo, bardzo bezpieczny wybieg. Pytanie tylko, czy wkładając palec w płomień, będzie na tyle szybki by wyjąć go przed oparzeniem.

@Louis Moreau
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Los bywał przewrotny - dziś niejako postawił znaczek nad głową Chmurka, ale nie był to krzyżyk. Symbol znaku zapytania? Być może - na pewno związany ze zdziwieniem, które wpełzło na egzotyczną facjatę po zderzeniu z jakże nienagannymi manierami, które autor książki postanowił okazać wobec persony wampira. Louis momentalnie machnął ręką, co by kapkę rozładować wezbrane napięcie i przełamać powstałe płoty. Przy tym poczęstował rozmówcę szerokim uśmiechem, co jeszcze bardziej zdradzało przyjazne nastawienie – casualowe, luźne - nazwijmy to dowolnie – po prostu niezwiązane ze sztywną polityką, od której stronił, jak się tylko dało.
- W bibliotekach panują zasady, nie? No to pierwszą niech będzie: zrezygnujmy z pokłonów i kunsztownych powitań - jesteśmy na równi. - książeczkę Azjata naturalnie podał, przy tym pokusił się także o uściśnięcie dłoni Claude, o ile ten oczywiście wyraził na to zgodę. W głowie Radnego przemknął jeszcze jeden pomysł, ale chwilowo wstrzymał się z jego realizacją.
- Owszem są. - zaczął. - Jedynie marudzę na tempo wydawania, ale jestem w stanie to zrozumieć: jakość wymaga czasu. Nadrabiam osobistym poznaniem twórcy. - po czym dokończył myśl, nie szczędząc przy tym taksacji mężczyzny.
Jak na szpiega przystało - zmysły Louisa zawsze pracowały na najwyższych obrotach: badały i wyciągały wnioski - zwężone źrenice, poruszające się nozdrza, krople potu spływające po czole – wbrew pozorom ciała nadnaturalnych niewiele różniły się od ludzkich. O ile sporo rzeczy skutecznie maskowały, o tyle jeszcze więcej potrafiły zdradzić dla co dociekliwszych obserwatorów - stres, napięcie czy chociażby pragnienie zaspokojenia głodu - w jego przypadku wystarczyło zwykłe oblizanie warg, a nawet przełknięcie, by zapaliła się czerwona lampka gdzieś z tyłu głowy. Louis swojej nie posiadał, a jeśli nawet - olał jej bzyczenie na poczet dalszego dźgania mrowiska długim drewnianym badylem.
- Podpisik dla mnie, jeśli można: jestem łasy na dobre kąski. - naniesienie autografu w taki czy inny sposób mogło wymusić konieczność ruchu – badumcs: a więc i kolejnej reakcji ciała - jego napięcia i skwierczącego ognia tańczącego dziko za tęczówkami mężczyzny.
Radny wcale nie pomagał w zachowaniu spokoju: raz - podszedł do rzeczonego stołu, przy którym zapewne siedział Claude w czasie spotkania – dwa: zaczął przeczesywać palcami co ciekawsze rzeczy: inne egzemplarze książek, może jakieś broszurki – trzy: trochę się nawet pochylił, tym sposobem uwalniając ciepły obłok i niebywale ludzki zapach jestestwa.
- Masz już pomysły na kolejne tytuły? - natomiast rzucone pytanie – to ciekawa kwestia, na pewno warta omówienia. Kto w dzisiejszym spotkaniu okaże się łowcą, a kto ofiarą? Czyżby Chmurek miał faktycznie za uszami coś, co wymagało ingerencji ze strony Najwyższych? A może to tylko zwykły zbieg okoliczności i złośliwość Losu połączona z kapryśnym zachowaniem Azjaty?
Na pewno zadziałała zasada: kto nie ryzykował, ten nie miał.

@Claude Van der Eretein

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Claude Van der Eretein

Claude Van der Eretein
Liczba postów : 119
Nie był jeszcze na tyle wprawnym graczem by zdawać sobie sprawę z tego, że całym ciałem zdradza szeroko pojęty dyskomfort. Ktoś mógłby rzec "Ot, też mi coś, zmęczył się po prostu i marzył o powrocie do domu", ale z pewnością nie Radny. Claude czuł się obserwowany i niewiele z tym fantem mógł uczynić. Z jednej strony schlebiało mu zainteresowanie mężczyzny, swoją drogą przystojnego i roztaczającego wokół siebie kuszącą aurę tajemnicy, z drugiej jednak nie wiedział jak powinien się zachować, zwłaszcza kiedy tamten zmniejszył dystans, obwieszczając otwarcie, że czas zrezygnować z tytułów.
Van der Eretein uśmiechnął się niepewnie, co stanowiło kontrast dla szerokiego uśmiechu rozmówcy. Nie mógł jednak pozwolić sobie na suszenie ząbków. Nie, gdy były już kłami.
Rodzice powtarzali mu, że kontrola jest podstawą Maskarady - jak by to wyglądało, jakby w obecności Radnego nie zapanował nad dzikością natury?
Dłoń Claude'a była zimną, za to podana przez Radnego przyjemnie ciepła. Zbyt przyjemnie. Młody Wampir złapał się na tym, że zastanawiał się czy wynika to z natury stojącego przed nim przedstawiciela rasy, czy był to chwilowy efekt. Im dłużej patrzył na jego twarz, tym mocniej utwierdzał się w tym, że Louis Morreau (tak, przypomniał sobie nazwisko) był mężczyzną nad wyraz interesującym. Może przez sposób bycia?
- Cóż mogę powiedzieć. - Claude silił się na swobodny ton, lecz zbyt wiele sygnałów ciała zdradzało stres związany już nawet nie z rozmową, a z nieprzyjemnym uczuciem głodu - Pisząc tracę poczucie czasu. A że mam go wiele... - celowo urwał, pozostawiając Louisowi resztę. Przecież wiedział, że autor po którego autograf przyszedł jest pijawką.
Obserwując poczynania Radnego jak głodny kocur harce myszy, Claude uniósł książkę i wyjąwszy pióro z kieszeni marynarki, powolnym, starannym ruchem napisał kilka słów swojemu niespodziewanemu fanowi: "Czas teraźniejszy ma tę przewagę nad każdym innym, że jest naszym własnym. Louisowi Morreau, na wieczną pamiątkę." Podpis miał elegancki, lecz przy ostatniej literze, powodowany niekontrolowanym spazmem spragnionego ciała, drgnął nieznacznie, sprawiając że "n" w nazwisku wyszło chwiejnie.
Zapach jaki mamił jego zmysły działał pobudzająco. Claude nie potrafił określić jego źródła, lecz przebywając w towarzystwie Radnego zaczynał jeszcze mocniej odczuwać zew krwii. Oddając książkę, spojrzał mu prosto w oczy i uśmiechnął się, początkowo nieśmiało.
- Oczywiście, że mam. - powiedział trochę tajemniczo - Ale nie zdradzę ani słowa. Czekanie wzmaga apetyt. - uchylił usta i błysnął zestawami kłów tak, by tylko Louis zobaczył co młodszy Wampir skrywa w paszczy - Teraz gdy wiem, kto czeka na me powieści, grzechem byłoby nie wykorzystać okazji i nie rozbudzić owego apetytu do granic możliwości.
Nadal się stresował, jednak w odpowiedzi na otwartą postawę Morreau, postanowił dać się wciągnąć w potyczkę spojrzeń, uśmiechów i słów. Ryzykując wiele, postanowił spróbować flirtu, który w jego mniemaniu miał odciągnąć uwagę Radnego od stanu Van der Ereteina. Czy mu się uda? Czort jeden wie. I to jest właśnie w tym wszystkim najbardziej... ekscytujące.

@Louis Moreau
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Myśli odczytać nie szło, a szkoda, bo jakże z wielkim zadowoleniem napuszyłby grzywę Smok, słysząc komplement na swój temat. Wampir łasy był na ich miękko-słodki wydźwięk, miodem rozlewający się po wnętrzu ucha, aż po samo dno jestestwa. Niestety przez ich niewerbalny odgłos Potwór musiał obejść się smakiem, choć może to i lepiej, gdyż nic nie zakłócało pracy zmysłów, które bacznie rejestrowały otoczenie z Chmurkiem na czele. Uwadze oczywiście nie umknął uśmiech i jego skromność: czyżby definiowana pokorą wobec radnego? Niepewnością wynikającą z cienkiego gruntu relacji? A może uczynny autor ukrywał pod maską coś jeszcze, czym mocniej przyciągał uwagę - jak światło wabiące stado ciem świadomych nadciągającej śmierci? 
Zaiste bezczelnym stworzeniem był Smok, który za nic miał poszanowanie do czyjejś prywatności, bo przecież nie byłby na tyle wredny, aby postawić ją przed próbą. Chociaż kto go tam wie...
- Schlebiasz mi, a powinieneś sobie... - niech będzie: podniesiemy rękawiczkę podaną przez Twoje dłonie, piękny Claude i podejmiemy grę według Twoich zasad.
Na flirt – flirtem: a gdyby tak przeczesać włosy, tym mocniej rozpraszając aromatyczną ludzką woń z domieszką zapachu wanilii wraz z ukazaniem długiej szyi, pod którą szumiała smakowita krew. Oj grabił sobie Smok, ale robił to świadomie, zauważywszy rządek wysuniętej podwójnej pary kłów, a przedtem rejestrując słowa o szeroko pojętym znaczeniu.
- Czas teraźniejszy ma tą przewagę nad każdym innym... - przeczytał pierwszy fragment naniesionej sentencji na karty książki, którą raczył odebrać, poprzedzając to skinieniem głowy i spojrzeniem spod tak zwanego byka, przy tym znów uśmiechając się do Claude w ten bardzo charakterystyczny sposób z równie specyficznym metaforycznym błyskiem w niebieskim ślepiu.
Ja wiem...
- Póki się w nim nie zatracimy jako i w pułapce wielu pokus...- zechciał dokończyć po swojemu, specjalnie urywając myśl dla zachowania swobody interpretacji. Louis zauważył również drobny poślizg przy ostatniej z liter dedykowanego tekstu. Doskonale wiedział, z kim przyszło mu się spotkać i jak bardzo namolny głód dawał o sobie znać.
Zdawał sobie także sprawę z kłód kolejno rzucanych pod drżące nogi Autora, ale nie chciał mu tego zdradzić - nie od razu – bardziej w zdawkowy sposób spod płachty tajemnic przy wybitnie niebezpiecznej grze spojrzeń i dwuznacznych słówek wypowiadanych gdzieś pomiędzy przerwami na pojedyncze wdechy, tym mocniej zdradzających ludzką stronę wampira.
- I wtedy napływa fala - zdarza mi się to często - upokorzenia, klaustrofobicznego poczucia, że przeżywam całe życie ograniczony do samego siebie, świadomość, że nie umiem, nigdy nie będę umiał, myśleć tak, jak myśli ktokolwiek spośród tych siedmiu miliardów, że żyję w ciasnym więzieniu. Piszę, symulując ucieczkę - Martín Caparrós.- zwieńczenie ukryte w cytacie – tym, którego przytoczenie wcale nie było przypadkowe, jako i nieprzypadkowe były kroki wampira w kierunku regału książek.
Palcami wolnej ręki przejechał wolno po ich grzbietach, zaś zza ramienia zerkał na Claude. Wtedy po bibliotece przemknęło echo stukotu obuwia, zdaje się, że ludzkiej kobiety. 
- Czyżby jeszcze jedna fanka? - zapytał niewinnie.

@"Claude Van der Eretein

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Claude Van der Eretein

Claude Van der Eretein
Liczba postów : 119
Chociaż dla śmiertelników godzina była bardzo późna, dla Dzieci Nocy była dopiero początkiem większej aktywności. Wyostrzone zmysły pomagały poruszać się w kompletnych ciemnościach, zapachy stawały się intensywniejsze a dotyk pozwalał poczuć...więcej. A może była to kwestia głodu? Claude wyrzucał sobie w myślach swoją lekkomyślność. Jak mógł w ogóle zdecydować się na pójście między ludzi, nie zaspokajając wcześniej pragnienia? Nigdy nie miał problemów z kontrolą. Im dłużej jednak przebywał w towarzystwie Radnego, tym bardziej utwierdzał się w tym, że zanim osiągnie zadowalający poziom, czeka go wiele prób. Jedna miała miejsce dziś.
Głos Moreau odbijał się w głowie echem, jego zapach był taki kuszący... Van der Eretein obserwował mężczyznę i gryzł się we własny policzek, by zachować resztki godności. Teraz, gdy Louis podjął grę, Claude straszliwie pożałował wybiegu. Mógł przecież darować sobie zabawy, zwłaszcza dziś, kiedy głód dawał o sobie znać wyjątkowo dotkliwie.
Posłał Radnemu niepewny uśmiech, kiedy tamten przytoczył cytat. Czemu miał wrażenie, że Moreau się nim bawi? Słowa perfekcyjnie pasowały co sytuacji, były niemal wytłumaczeniem dla zachowania pisarza. Czy aż tak łatwo było go odczytać?
Chciał coś powiedzieć, w zasadzie cokolwiek... a może nie? Uchylone usta wypuściły gorący oddech, zmrużone oczy wpatrywały się w mężczyznę, który samą swoją postawą działał na Claude'a jak upragniony smakołyk, oglądany zza szyby witryny. Nie lubił wanilii, lecz dziś w połączeniu z tym ludzkim zapachem, jawiła mu się wyjątkowo atrakcyjnie.
Wtedy też jego uwagę przykuły kroki zbliżającej się osoby. Louis również postanowił się ich uczepić, dlatego na jeden moment Claude odwrócił się w stronę stukotu i przywitał kobietę zmęczonym uśmiechem, odgrywając śpiącego pisarza, który właśnie zbiera się do domu, a którego zatrzymało coś, czego nie chciał opuścić.
Bywał w bibliotece bardzo często, na tyle by pracownicy ufali mu i bez problemu wręczali klucze do sali. Dziś było tak samo, pracownica podała mu klucz i poprosiła, by wychodząc zostawił go u ochrony. Nie wyganiała bo jak inni, przyzwyczaiła się do obecności Van der Ereteina i wiedziała, że nawet jeśli spędzi tu pół nocy, ostatecznie klucze znajdą się na biurku drzemiącego ochroniarza.
Podziękował i odczekał aż jej kroki w końcu umilkną. Schował klucze do kieszeni po czym zbliżył się do stołu i oparł na nim ciężko, pochylając się i dysząc jak po maratonie.
Zapach tej kobiety... Woń Moreau... Przecież on zaraz zwariuje! Czuł ucisk w żołądku, skóra stała się nagle nadwrażliwa na dotyk. Całym sobą pragnął zapolować, zatopić kły w cieple ludzkiego ciała.
Potrzebował chwili by się opanować, nim jednak minęła minuta, stał już na powrót wyprostowany i patrzył na swojego rozmówcę.
- Monsieur... - ugryzł się w język, przypominając sobie, że przecież mieli pomijać zwroty grzecznościowe - Louis... Czy oprócz autografu jest jeszcze coś, co sprawiło, że mam przyjemność rozmawiać z Radnym? - zapytał lekko sepleniąc przez wydłużone zęby - Jestem nieco... rozkojarzony. Jeśli więc to nie problem, chciałbym jak najszybciej... - kontrola przychodziła mu z coraz większym trudem, co zdradzało drżenie rąk i lekki ton irytacji w jego niskim, głębokim głosie - ...opuścić to miejsce. Proszę.

@Louis Moreau
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
A zegar wciąż tyk, tyk, tykał, zbliżając dwójkę wampirów do nieuniknionej klęski, zwieńczonej głośnym rykiem bestii, która co rusz naciągała ciężkie kajdany, w które została zakuta przez walczącego z nią dumnego wojownika. Czas grał na niekorzyść mężczyzny jako i bodźce wokół jego jestestwa w kapryśnym tańcu pragnień i igraszek, w którym stopy ledwie muskały podłożę, natomiast ręce sięgały daleko a jeszcze dalej oczy wiercące na wskroś każde jestestwo przed, obok a nawet, o ironio, za nimi. 
Nie dało się od nich uciec, a próba przepędzenia była jeszcze gorsza - ilekroć miało do czegoś dojść, tym silniejszy powiewał wiatr i niosąca się z nim słodka woń wanilii. Czymkolwiek kierował się Louis, skutecznie podsycał płomień, o czym wiedział doskonale lub nie, ale wtedy wyszedłby na totalnego durnia. Jak zwał, tak zwał - on nie wiedział nic, Ty za to dobrze znałeś swój zamiar, choćby i definiowany setką mini kaprysów grasujących radosnym szlakiem po Twojej mózgownicy. Musiałeś mu to przyznać: prócz samokontroli, aparycją nie grzeszył, a mały flirt jeszcze nigdy nikomu nie zaszkodził, póki nie dochodziło do przesadnego przekroczenia granic. 
Początkowo Azjata spodziewał się wizyty kobiety inszej niżeli pracownicy placówki – a może właśnie nie, gdyby tak podpiąć jej wtargnięcie pod perfidnie uknuty plan, sprawdzający czyjąś samokontrolę. Pechowo ten konkretny element nie wchodził w skład talii kart, którymi posługiwał się wampir – za to na pewno zadziałał na korzyść Chmurka. Niewiele osób było skorych do zakneblowania paszczy wewnętrznego potwora w obecności śmiertelnika, który wkraczał na bezludny teren z dala od osób mu podobnych. Radny zawinszował głodnemu w wyrazie podziwu na jego reakcje, a prócz tego...
- Widzisz? Jak chcesz, to potrafisz nieco wyluzować. - niby proste wypowiedzenie imienia, ale za to jakie znaczące - lekkie, przyjemne, bez zbędnego balastu setek tytułów, od których niepotrzebnie rosły dupa i wyuzdane ego.
A wystarczyło wampirka troszeczkę sprowokować - dalej trasa prowadziła z górki po chwyceniu kogoś za rękę i wręcz wybiegnięciu z nim na zewnątrz - rzecz jasna książeczkę trzymając grzecznie pod pachą, aby przypadkiem nie przywitała gleby. Przyjemne otulenie ciepła zniknęło wraz z poluzowaniem ucisku dłoni i głębokim odsapnięciem po wyjściu na zewnątrz. Jednym wdechem Louis napełnił pierś, zaś ona pobudziła krążenie w żyłach pięknie pulsujących pod skórą odsłoniętej długiej szyi, którą również raczył wyeksponować zautomatyzowanym odchyleniem głowy do tyłu na poczet złapania tchu po niedawnym biegu, do którego niejako zmusił również Claude.
- Co ten głód robi z ludźmi i wampirami - że też nie ma nikogo w pobliżu... - poza żartobliwie rzuconym stwierdzeniem, dodajmy do tego jeszcze jedną kwestię - fakt, że pomimo wypuszczenia ręki mężczyzny, Louis nadal stał bardzo blisko niego, nawet wtedy, gdy wykonał płynny obrót wokół własnej osi, zatrzymując się plecami i głową niemalże opartymi o napięte ciało drapieżcy, którego wzrost nadawał ciekawego smaczku całości sytuacji. 

@Claude Van der Eretein

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Claude Van der Eretein

Claude Van der Eretein
Liczba postów : 119
Każda sekunda w jego towarzystwie była przepełniona bólem. Początkowo był to zaledwie dyskomfort, porównywalny do ukąszenia owada, z czasem jednak ucisk w żołądku nasilał się, by wreszcie doprowadzić Claude'a do stanu absolutnie nie do zaakceptowania, przynajmniej w jego mniemaniu. Słodkie, pachnące wanilią tortury przedłużały się w nieskończoność, a Van der Eretein słyszał, jak jego oddech przyspiesza i zmienia się w dyszenie bestii. Skrywając pod powłoką spokojnego, nieco flegmatycznego momentami autora swoją drugą naturę, walczył teraz z pragnieniem. I walkę z wolna przegrywał.
W jasnych oczach pojawił się niebezpieczny błysk, kiedy Radny powiedział o wyluzowaniu. Na ustach wykwitł lekki, być może nawet kpiarski uśmieszek.
Mięśnie grały pod skórą w rytm zewu bojowego, napełniając Francuza chęcią działania. Chęcią... mordu. Wanilia jawiła się jak najlepszy narkotyk a Claude zapragnął więcej.
Nie otrzymał odpowiedzi na zadane pytanie a gdy nagle poczuł, jak Louis chwyta go za rękę, bezwiednie wyszczerzył zęby i... dał się porwać, by w szaleńczym pędzie dotrzeć na zewnątrz, poza budynek biblioteki.
Przez chwilę nie wiedział co się stało. Rozglądając się na boki, będąc w lekkim amoku spowodowanym pragnieniem, usłyszał własny niski pomruk. Powinien zostawić klucze u stróża...
Moreau był tak blisko. Niemal stykali się ciałami a kiedy Van der Eretein zdał sobie sprawę z jego obecności i poczuł jego doprowadzający do szaleństwa zapach, zmarszczył mocno brwi. Mięśnie żuchwy, widoczne pod jasną skórą, napięły się mocno.
- Zakaz tylko wzmacnia pragnienie. - powiedział cicho i poczuł, że oto przegrał bój. Wystarczył krok by zetknąć się z ciepłym ciałem Radnego, by utonąć w wanilii, posmakować zakazanego owocu.
- Jeśli mam dziś zginąć z twej ręki, niech i tak będzie. - dodał łapiąc go mocno, przyciskając do siebie i pochylając się nad jego karkiem.
Czas jakby zwolnił, przynajmniej w oczach pisarza. Skóra Louisa oparzyła go w usta, a gdy przesunął po niej językiem, poczuł jak jego ciałem wstrząsa dreszcz ekscytacji. Czyniąc akt bardziej intymnym niż początkowo miał zamiar, objął Moreau mocniej i jeśli nic n stanęło na przeszkodzie, zatopił podwójne kły w kuszącym ciele Radnego.
A potem przepadł, tonąc w objęciach czystej, perwersyjnej ekstazy.

@Louis Moreau
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
[…] Powiedz tylko słowo, a będzie wola Twoja – i wtedy myśl czynem się stała, tako łapiąc drobniejsze ciało w potrzask i zatapiając w nim parę podwójnych kłów, aż nie rozlała się krew, a wtedy popłynęła cieniutką stróżką wzdłuż ramienia, większością zaś wypełniając wygłodniałe usta. Smak jej był dziwny: równie waniliowy co woń, którą i On otoczył Jego – chwyciwszy półdługie pukle włosów z ze świadomością ułożenia ciał, ni to ciągnąc ni odrywając, raczej pilnując, by nie doszło do przekroczenia granicy. 
Potem pozwolił mu z siebie pić - ot z sykiem i westchnięciem po jakże gwałtownym zbliżeniu do siebie dwóch ciał. Claude postąpił odważnie, lecz i tym razem oberwał rykoszetem, bowiem wojował mieczem obusiecznym – ten uderzył w niego nie tylko słodkim smakiem wampira czystej, a jednak starej krwi – gromem spadł również gorący młot, który niemalże natychmiast rozniósł falę ciepła po nim całym, niejako stawiając na krawędzi dwóch przeciwnych sobie światów. 
Jak się z tym czułeś Claude? Otaczałeś zimnem kogoś, kto pomimo tej samej przynależności bardziej przypominał człowieka niż potwora z powieści. Jakie to było uczucie móc się w niego wbić i posmakować? Czy odczytałeś już wspomnienia? Użyłeś czarującej aparycji? A może raczyłeś oddać się ekstazie, wolno przełykając kolejne porcje krwi, którą Cię obdarował? 
Przynajmniej nikt nie nazwie tego gwałtem, bo prócz syknięcia, gdzieś umknęło również westchnięcie.
- No bezczelny no...- wpierw padło krótkie zdanie, wypowiedziane jakoby z dodatkiem jęku, a potem pewniejszym szarpnięciem mężczyzna zechciał oderwać od siebie drapieżnika. Podszedł do sprawy ostrożnie, bo i owej ostrożności wymagały wszelkie ruchy, aby nie doszło do wyszarpania kawałka ciała pod naporem zaciśniętych szczęk.
Nie, żeby Louis chciał kogoś skrzywdzić - jedynie odsunąć i powalić na ziemię, a dalej zająć zwycięską pozycję na udach mężczyzny z miną obrażonego Panicza, któremu ktoś postanowił zrobić psikusa. Czy byłby przy tym brutalny? Rozgniewany? Obrażony? W ogóle! Pod kopułą kapryśnego dziecka, za jakie mógł uchodzić, ukrywał się naprawdę przemyślany plan. Dla wampira najrozsądniej było nakarmić pobratymca sobą, niżeli pozwolić mu na zaatakowanie śmiertelnika z ryzykiem wzbudzenia paniki.
- Zabić? Nie... Będziesz mi za to wisiał przysługę... - syknął Louis, czując piekący ból po wbitych kłach. Rana po nich wkrótce się zagoi, lecz nim do tego dojdzie, krew nie przestanie spływać po odsłoniętej skórze, aż nie wsiąknie w tkaninę ubrania. Azjata z grymasem spojrzał na szkarłatny ślad, przy tym nie kryjąc i własnych kłów, które niewiele różniły od tych, którymi kąsał przed paroma sekundami Claude.
- Chyba że coś mi zaproponujesz. - Radny, ale jaki łaskawy - a może w ogóle nieprzejęty całym zajściem - opcji istniało wiele, a tylko jedna niosła jedno znaczenie - jeżeli wszystko poszło zgodnie z myślą Louisa, to ten ani myślał schodzić z ud mężczyzny - co najwyżej wyszeptał komuś do ucha rzeczoną propozycję. 

@Claude Van der Eretein

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Claude Van der Eretein

Claude Van der Eretein
Liczba postów : 119
Gdyby ktoś kiedyś zapytał go, co czuł gdy życiodajna krew Radnego zaczęła spływać słodkim potokiem po języku, Claude nie byłby w stanie jednoznacznie opisać tego stanu. Ogarnięty ogromnym pragnieniem, pozwolił by jego własna bestia, jego Pan Hyde przejął kontrolę. Trzymając Louisa w ramionach kradł jego ciepło, ców czego sam nigdy nie mógł osiągnąć, a czego tak straszliwie pragnął.
Moreau reagował zaskakująco ale nie był w tym jedyny. Ciche, niskie pomruki który wydobywały się z wnętrza Van der Ereteina wtórowały jego westchnieniom, Claude przyciskał do siebie ciało ofiary i przesuwał dłońmi w górę i w dół, zupełnie jakby nie zaatakował Radnego a jedynie go obłapiał.
Nie słyszał jego komentarzy, liczyła się tylko jego słodka, smakująca wanilią, działającą jak upragniony lek na całe zło krwew. Claude pił łapczywie, pozwalając sobie początkowo na zaspokojenie głodu, a później, zwalniając, na delektowanie się smakiem.
Nie liczyło się to, że byli w miejscu publicznym. Tak, było późno, jednak nawet i o tej porze ktoś mógłby zwrócić uwagę na dwóch, splecionych mężczyzn. A może nie? Wszak Paryż był miastem miłości.
Chociaż bardzo chciał, chwila ta nie trwała wiecznie. Odepchnięty, niemal w narkotycznym amoku, potknął się o krawężnik i własne nogi i wylądował na trawie, wcześniej odbijając się ramieniem od drzewa. Znalazłszy się w cieniu korony, leżąc na plecach, uśmiechnął się szeroko jak szaleniec, i oblizał usta. W tej chwili nie żałował niczego. Czuł się tak, jakby unosił się w powietrzu...
Na ziemię sprowadził go niespodziewany ciężar ciała Moreau, który postanowił przygnieść go do ziemi i usadowił się na jego udach. Znowu był tak blisko...
Van der Eretein, naćpany wanilią, uniósł się do siadu i zbliżył twarz do twarzy Radnego. Louis nie wyglądał na złego... A może był zły, ale Claude w tej chwili tego nie zauważał? Posłał Azjacie uśmiech, oczy mu błyszczały w ekstazie.
- Przysługę... - podjął pisarz, patrząc tamtemu prosto w oczy, zbliżając swoje usta do jego ust, niemal stykając się z nim wargami, na których widniały rozmazane kropelki szkarłatu - A cóż ja mogę zaoferować? - zapytał, chichocząc niskim, dudniącym głosem. Wesołość nie trwała jednak długo bo już po chwili po prostu patrzył mu głęboko w oczy i czekał, z delikatnie rozchylonymi ustami.
Czy musiał wypowiadać propozycję? Wierzył, że nie. Radny mógł w tej chwili zrobić z nim wszystko - od przyjemnych rzeczy, po te mniej przyjemne. Claude był gotów na ugryzienie, ale chciał wierzyć, że Moreau igrał z nim dla czegoś... bardziej smakowitego.
Następne sekundy ukażą zamiary starszego Wampira.

@Louis Moreau
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Kłamstwem byłoby powiedzieć, że wampirowi nie spodobało się ugryzienie. Sposób i delikatność, z jaką kły Claude przebiły skórę, przeszyła ciało dreszczem, jakoby palcami kończyny zabawiało się naelektryzowanym urządzeniem - drapieżnym ale niezbyt groźnym w starciu z siłą woli życia. To, że Azjata oderwał od siebie napastnika, było efektem działania instynktu i lojalności wobec kogoś innego, komu obiecał poprawę. Oczywiście nic nie definiowało apatii po powaleniu mężczyzny - Louis nie zamierzał pozostawić go na pastwę losu. Chociaż w oczach tańczyły mu kurwiki, poliki pokrywał soczysty rumieniec, a oddech i puls pędziły galopem wielu kopyt, nie zapomniał o przyjrzeniu się twarzy, która jakże śmiało poczyniła gestem przysunięcia się na tyle blisko, by móc ponownie doprowadzić do połączenia, tyle że tym razem nie za pomocą kłów a wilgotnych ust. Louis swoje własne oblizał, a potem przełknął nerwowo powietrze. Odgrywanie prowokatora musiało na chwilę ustąpić loży - jak na ironię niebezpieczna bliskość wprowadziła Azjatę w zakłopotanie i trudno się dziwić, kiedy przed nosem miał wyjątkowo przystojnego osobnika o diabelnie niskim głosie i kilku innych atutach, na które miewał w zwyczaju zwracać uwagę.
Walka z własną puszczalską naturą nie była łatwa, choć z pewnością lżejsza od kłamstwa w żywe oczy po złamaniu przyrzeczenia. Nikt nigdy nie mówił, że będzie łatwo, tak więc i tym razem należało powiedzieć sobie dość: raz jeszcze przełknąć powietrze, a potem wsiąść się w garść i posłuchać rozumu w głowie. Mimo że nadal ich wargi dzieliły milimetry, Louis nie dopuścił się przekroczenia granicy - nie tym razem. Pozwalając ludzkiej naturze przemówić: wpierw przetarł kciukiem zaczerwienione usta, a następnie chwycił Claude za podbródek, po czym obrócił jego głowę w obie strony: lewą i prawą, aby ocenić ogólny stan. Brak widocznych ran po upadku dobrze rokował, dzięki czemu część napięcia opuściła jestestwo radnego. To że przy okazji zjechał ręką po szyi i po czymś jeszcze - uznajmy to za częściową spłatę długu l, fascynację i drogę ujścia pozostałej porcji dziwnego pragnienia - nie, łaknienia fizycznej bliskości w najbardziej perwersyjnych odsłonach.
- Jeszcze pomyślę... Fakturkę za dzisiejszy posiłek na pewno wystawie Twojemu "ojcu". - co innego komuś specjalnie dopiekać, a żartować, dla wymazania iluzji o gniewie i pragnieniu zemsty. Claude pewnie się tego obawiał, a może wręcz wcale, o czym świadczył uśmiech, bliskość i poddanie słodkiej euforii po napiciu się krwi. Gdyby ktoś ich teraz zobaczył - no właśnie, gdyby - na szczęście w pobliżu nikogo nie było, co jeszcze bardziej kusiło do złych rzeczy.
- Tymczasem naucz się panować nad głodem. Ta dzisiejsza młodzież... - fuknał teatralnie wampir, oczywiście nadal siedząc na wyjątkowo wygodnych udach. Potem z tylko sobie znanych powodów wyciągnął rękę, tą, która wcześniej przejechał po skórze, a, która teraz otworzyła się dla Claude wewnętrzną stroną
Chcesz poznać prawdę? No to tak: cała otoczka planu i spisków była picem wyssanym z palca - bajką wymyśloną na poczekaniu na poczet doprawienia zwyczajnego spotkania o nutkę pikanterii. Swoim działaniem bardzo go zaskoczyłeś. Swoim gestem chciał coś sprawdzić - coś, co budziło w środku jeszcze jedno uczucie, ot ściśle powiązane z podobieństwem do pewnej osoby.
A pomyśleć, że chciał po prostu pozyskać autograf i zapytać o ojca.

@claude van der eretein

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Claude Van der Eretein

Claude Van der Eretein
Liczba postów : 119
Ryzykował naprawdę wiele, ale czy faktycznie zdawał sobie sprawę z niebezpieczeństwa, jakim było igranie z Radnym? Był zbyt młody, być może jeszcze za głupi by wiedzieć czym jest patrzenie śmierci w oczy. Mógł mówić, że jest gotów na koniec, lecz sam doskonale wiedział, że jest to jedynie piękne kłamstwo. Jedno z wielu kłamstw, których przecież wypowiedział już tysiące, tkając z nich skomplikowaną, pajęczą sieć po której tylko on mógł poruszać się z niespotykaną gracją.
Bliskość Louisa działała na niego w bardzo specjalny sposób - po skosztowaniu krwi, kontakt z ugryzienie osobą był swoistym dopełnieniem ekstazy, w jaką zwykł wpadać, upojony słodyczą posoki. A ta była wyjątkowo smakowita.
Patrząc mu w oczy uśmiechał się, chłonąc jego ciepło całym sobą, ciesząc się z dotyku jakim zaszczycał go Moreau. Chwycony za podbródek poddał się ruchom, ciemne włosy poruszyły się na boki lecz jasne oczy nadal wpatrzone były w mężczyznę. Błyszczała w nich fascynacja granicząca z uwielbieniem. W ustach Claude nadal czuł wanilię.
Czy spodziewał się pocałunku? A może na niego liczył? I tak, i nie. Nie miał problemów z kontaktami z przedstawicielami tej samej płci, lecz jednocześnie nie narzucał kontaktu w sposób zbyt nachalny. Już i tak przekroczył granicę atakując Radnego. Tylko sam Louis wie jakie konsekwencje spłyną na młodego Wampira.
Słysząc o fakturze sapnął cicho a jego ekscytacja wygasiła się tak szybko, jak zdmuchnięta świeca. Merlot... Nie będzie zadowolony z tego co zrobił jego syn. A Flore... cóż, mama go po prostu obedrze ze skóry. Co on najlepszego uczynił.
Błękit oczu zniknął gdy Claude zamknął oczy, uśmiech gdzieś uleciał a twarz wygładziła się w maskę spokoju. Chwilę później już nie patrzył na niego jak rozochocony dzieciak patrzący za wymarzoną zabawkę. Gdy Louis przejechał dłonią po jego szyi i niżej, Van der Eretein poczuł jak jego ciałem wstrząsa dreszcz.
Na wyciągniętą rękę zareagował zupełnie innym uśmiechem, spokojniejszym, podszytym smutkiem i zwyczajową melancholią. Nie potrzebował jeszcze większych kłopotów, już i tak uczynił coś niewybaczalnego.
Delikatnie odsunął ręką dłoń Moreau, oblizując usta. Chociaż nie zrzucał go z ud, odsunął się od niego by nie prowokować starszego Wampira.
- Wybacz. - powiedział pokornie - Nie powinienem... - dodałi zawahał się, urywając wypowiedź i robiąc pauzę - To był błąd. Wiem, że to słaba rekompensata ale... - dodał po czym wyciągnął w jego stronę własną rękę i czekał na decyzję Radnego.
W tamtej chwili ten sposób zapłaty wydawał się być najodpowiedniejszym.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Ryzyko, ryzykiem – ile faktycznie tkwiło w nim pierwiastka zagrażającego życiu, a jaki procent stanowił bujdę zwyczajnie wyssaną z palca? Im dłużej Azjata siedział na kolanach ofiary, tym bardziej przekonywał się o jej spięciu całą sytuacją. Szkoda, błękit euforii po wypiciu krwi dodawał Claude niesamowitego uroku, czemu aż grzech było się nie poddać. Rumiane policzki, przyspieszone tętno - cała otoczka zniesmaczenia Radnego istniała jedynie w roli dodatku o charakterze teatralnym: sztucznym i nieprawdziwym – nie to, co prawdziwy zachwyt zaszłam incydentem. 
Odtrącenie ręki skutecznie sprowadziło azjatyckiego diabła z powrotem na ziemię. Westchnął on kapkę rozczarowany pryśnięciem czaru, zupełnie jakby ktoś odebrał mu możliwość podziwiania sztuki w pełnej krasie. Nie zamierzał jednak mężczyźnie niczego zarzucać, poniekąd bowiem rozumiał napięcie i strach przed nim. Sam niejednokrotnie podchodził z rezerwą do starych trucheł, które swego czasu kierowały poczynaniami jego rodziny. Obowiązek szacunku i przynależności do swojego miejsca – doprawdy smutny to był motyw, rzadko kiedy pokrywający się z rzeczywistością, często natomiast psujący dobrą zabawę.
- Aż tak bardzo się mnie boisz? - chociaż Louis miał pokrętny tok rozumowania, ani myślał krzywdzić wampira – w zamian za to zapytał go wprost - już bez udziwnień, gierek i prowokacji, przez które doszło do całego incydentu.
- Ale wiesz, że z tą fakturką to tylko żart. - kontynuował, jednocześnie powoli zsuwając się z ud, aby nie narażać Claude na jeszcze większe działanie stresu. Z jego propozycji również nie skorzystał, ponieważ nie uważał, by ten był mu coś winien, jednakże wychodząc naprzeciw okazji, raczył ująć wyciągniętą rękę, aby w razie wyrażenia chęci, pomóc nieśmiertelnemu wstać z gleby.
- Nie nazwałbym błędem zaspokojenia potrzeby pragnienia. Swoją drogą... Ze sposobu ugryzienia można wiele wyczytać. Twoja metoda jest nadzwyczaj interesująca. - Louis nie chciał przynudzić Claude swoim gadaniem, jednak przed rzuceniem tej uwagi nie mógł się powstrzymać. W mężczyźnie było coś intrygującego i to na tyle mocno, aby zahipnotyzować Radnego. Błękitnymi ślepiami taksował towarzysza, jakoby chcąc wniknąć w najdalsze skrawki jego jestestwa – nie po to, aby wyszarpać z nich tajemnice – po prostu był ciekaw, jak dalece słowa przelane na papier jego dzieł, pokrywały się z tym co czuł i jaki był.
- Nie zamierzam wyciągać konsekwencji ani mówić komukolwiek o dzisiejszym wydarzeniu. Jeżeli naraziłem Cię na stres, to pozwól się przeprosić. - jako że Louis nigdy nie zaliczał się do grona pijawek z kijami w dupach, od razu postawił sprawę jasno, przy tym chowając rzeczoną dumę do butów. Proste słowo przeprosin mogło niewiele wnieść do rozmowy lub też zmienić jej tor o okrągłe sto osiemdziesiąt stopni. Wszystko zależało od tego, z jakim przyjęciem spotka się wyjście ze szczerą troską - dla przykładu weźmy taką podpisaną książeczkę, która szybciutko znalazła się z powrotem w dłoniach fana. Przecież gdyby chciał, mógłby o niej zapomnieć, a jednak ją podniósł i otrzepał z resztek ziemi. Czasem najprostsze gesty zdradzały istnienie człowieka w wampirze.

@Claude Van der Eretein

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Claude Van der Eretein

Claude Van der Eretein
Liczba postów : 119
Nie od razu odpowiedział na jego pytanie, potrzebował bowiem chwili by całkowicie dojść do siebie i przemyśleć to, co zamierzał powiedzieć. Przez kilka sekund po prostu patrzył na starszego Wampira, próbując wyczytać z jego twarzy coś więcej.
- Właściwie... Nie wiem. - powiedział zgodnie z prawdą. W międzyczasie wyrósł między nimi mur. Wzniesiony po części strachem ale i wieloma innymi czynnikami, z charakterem Claude'a na czele, pozornie kruchy a jednak powodujący dystans. Bo chociaż nie zrzucał Louisa z ud i zapytany powiedziałby, że jest mu z nim całkiem przyjemnie, Van der Eretein zapragnął wycofać się w bezpieczne rejony. Zrobił co zrobił, czasu nie cofnie, ale ma jeszcze okazję wyjść z twarzą.
Westchnął z lekkim uśmiechem na słowa o fakturze.
- Tak, domyśliłem się. - powiedział błyskając zębami - Niemniej... w takiej sytuacji wzmianka o tym, że ojciec dowie się o wybrykach, może skutecznie popsuć humor. - dodał, wzruszając ramionami.
Skorzystał z pomocy i chwycił rękę, podciągając się w ten sposób w górę. Otrzepał ubranie i jeśli w międzyczasie złapał kontakt wzrokowy ze swoim rozmówcą, posłał mu niepewny uśmiech. Zainteresowały go natomiast słowa Radnego o które postanowił zaczepić.
- Doprawdy? - wyprostował się, czując jak posiłek wspaniale podziałał na jego ciało - Cóż w niej takiego interesującego? - w głosie rozbrzmiała delikatna nuta rozbawienia. Claude ponownie odrobinę wyluzował. To co stało się w następnej chwili sprawiło natomiast, że Van der Eretein z trudem powstrzymał nerwowy śmiech, chwytając się za usta dłonią.
- Ty przepraszasz mnie? - zapytał wprost, patrząc tamtemu prosto w oczy - Nie jestem nikim ważnym, na kim mogłoby ci zależeć. Czemu więc mnie przepraszasz? - ton głosu zdradzał niskie poczucie własnej wartości i powątpiewanie w intencje Louisa - To ja powinienem przepraszać. - prychnął po czym pochylił się nieco i pokręcił głową, najwyraźniej rezygnując z czegoś co jeszcze przed chwilą zamierzał powiedzieć.
Gdy uniósł na niego spojrzenie jasnych oczu, ponownie błyszczały zainteresowaniem tłumionym jedynie spokojem ich właściciela. Zaspokojony, Claude był bowiem naprawdę grzecznym Wampirem.
- W porządku. - powiedział nagle, jakby do siebie - Jestem wdzięczny, zwłaszcza za nieinformowanie rodziców. Lecz chciałbym się odwdzięczyć. Czymkolwiek. - brunet stał się pewniejszy, jego głos był stanowczy - Kawa, herbata, wyskok na drinka? Nie ma sprawy. Może pieniądze albo załatwienie jakiejś czarnej roboty? - podsunął - A może seks? Jestem otwarty w tej kwestii. - posłał mu sugestywny uśmiech, który jednak szybko zgasił - Nie chcę mieć żadnych długów.

@Louis Moreau
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Sponsored content


Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach