3.11 Louis & Tahira

2 posters

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
First topic message reminder :

2022/11/03
tahira darbinyan
& louis moreau


Od nieszczęsnego balu minęło ledwie mgnienie. Wiadomość zastanowiła ją, ale nie mogła zdecydowanie pozostawiać obojętnej. Specyficzna prośba mogła zostać spełniona od niechcenia, cudzymi rękoma, ale... czyż nie była to doskonała okazja, by poznać bliżej jedną z najbardziej tajemniczych person zasiadających za sterem tegoż okrętu, którym płynęli wieczni decydujący się na życie w Paryżu? Co prawda nie do końca odpowiadało jej miejsce, zbyt mocno kojarzyła operę z nudną zabawką europejczyków zdominowaną przez niemieckie wpływy. Albo balet... kto z taką lubością poświęca swój drogocenny czas na oglądanie męskich pośladków w spandeksowych rajtuzach i protez ujednolicających przyrodzenie do akceptowalnych przez widzów kształtów. Może gdyby w repertuarze zamienić Liszta z Puccinim... włoszczyzna to było jedyne, co było dla niej akceptowalne, lubiła słońce utkane w dźwiękach orkiestry, w mowie przywodzącej na myśl lazurowe wybrzeże. Jednak zadecydowano o rozlokowaniu dzieł inaczej, Garnier preferował męskie pupy i stanie na palcach. Zrezygnowała więc z terminu "po spektaklu" na "o północy" i przyszykowała zamówiony pakunek. Mimo bajzlu jaki panował w sklepie i życiu Tahiry, z fantazją zaopatrzyła się w elegancki złocisty kartonik, który przewiązała smzaragdową wstążką, a następnie umieściła w terminym plecaku, bardzo przydatnym wynalazku na przemieszczanie się po mieście.
Czerwony komplet otulał miękko jej skórę, dając komfort, którego potrzebowała w tej niecodziennej sytuacji. Do tego potężne słuchawki z musicalową nutą zamiast czapki, włos rozwiany, narzucony niedbale wełniany płaszcz w kratę, w kolorze pasującym do welurowego kompletu pod spodem... Elektryczna hulajnoga pozwoliła jej szybko przebyć niedługi w sumie dystans i stanąć u wrót opery, a konkretnie u bocznego wejścia dla artystów mniejszej i większej rangi. Zsunęła słuchawki i wyszczerzyła się do kamery, kilkukrotnie stukając w klatkę piersiową, by następnie tą samą dłonią wycelować palcem w sam środek elektronicznego oka.

Jestem i czekam upiorze z opery. Nauczysz mnie śpiewać?

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Twoja wizja: niewątpliwie doskonała, piękna i straszna zarazem - obfitująca w kontrolę każdego kroku nadnaturalnego: jego spojrzenia, słów i ruchów... Nie przypominało Ci to trochę Chin? Wiesz, one do dziś uchodziły za niedoścignioną metropolię - wielką i prężnie rozwijającą się pod stalowym kloszem komunistycznych reguł bezlitosnego rządu. Każde wykroczenie kosztowało Cię punkt, a za grzeczne chodzenie zgodnie z ich torem, ten sam punkt przyznawano. Ich pulę mogłaś wydać na kilka rzeczy – przywileje, środki do życia, a niekiedy na dostęp do internetu. Nie rób takich wielkich oczu – to nie bajka ni żaden horror a rzeczywistość, o której niewiele się mówiło. Zamknąć nadnaturalnych w podobnym reżimie nie było warto. Jego rozkwit szybko uprzedziłby szybszy upadek – bunt, wzajemne walki i niepotrzebnie rozlana krew. Wizja pięknego świata w dość krótkim czasie przeobraziłaby się w lament Dystopii i wszystkich jej mieszkańców, bowiem tak długo jak istniała wolna wola, tak całkowity porządek nigdy nie miał prawa bytu. 
Bo czyż wszyscy nie kroczyliśmy do skarpy, z której przychodziło nam skakać? 
Louis nie kryłby zdziwienia, słysząc zawiłe myśli Tahiry na temat śmierci. Patrząc na jej młody wiek, mógłby stwierdzić, że dość wcześnie zaczęła o “gdybać”. Dlaczego? Tym bardziej zaczął przewiercać ją wzrokiem: wpierw okrążając siedzenie, finalnie zajmując pozycję przed centralnie przed nią - będąc nieco pochylonym do przodu z dłońmi ponownie ulokowanymi na podłokietnikach fotela. Tym razem wampir już nie bawił się w podchody - błękitnymi ślepiami spojrzał centralnie w jej odrobinę ciemniejsze, połyskujące pięknem i nieposkromionym głodem wiedzy oczy oraz... 
Bal odgrywał w tym spotkaniu dwojaką rolę...
- Lub cisza przed burzą... - powiedział, nie odrywając spojrzenia, głosem niższym i bardziej wnikliwym niż dotychczas. Tahira na pewno wiedziała, z czym jadły się jego słowa: jak brzmiały i jak jałowo smakowały owoce z martwego pola, którego dawno nie nawiedził szaleńczy huragan.
Miejsc ulokowanych w samym środku oka cyklonu nie bez powodu obawiano się najbardziej. Może i z początku przynosiły ukojenie, będąc niejako azylem dla ukrytych w nich dusz, lecz potem stawały się dla nich prawdziwym piekłem, sprowadzając najgorsze chmury i wiry chaosu, jakie widział świat. Morderca stanowił jedynie przedsmak nieznanego. Po jego “odejściu” mogło stać się wiele rzeczy – dobrych, złych lub nijakich, jeżeli Los zechce ominąć ich skrawek “uświęconej” ziemi i dać jeszcze więcej upragnionego czasu.
Kto wie?
- Niekiedy eskalacja bywa zbawienna, podobnie jak powroty do pewnych tematów. Ktoś tajemniczy powiedział mi, że dane nam będzie się spotkać i być może zatańczyć. Moim zaproszeniem i odpowiedziami na zagadki, niejako podjęłaś się pierwszego wyzwania, lecz czy Twój nieopisany głód tajemnic zechce podjąć drugie? - spytawszy, wampir odsunął się i wyciągnął rękę ku kobiecie. 

@Tahira Darbinyan

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Och, oddajmy Tahirze sprawiedliwość, jej chaotyczna natura, bunt przeciwko praworządności reprezentowanej przez ułożonego ojca-stwórcę sprawiał, że ni jak ów totalitarne państwo wiecznych nie sprawiłoby jej przyjemności. Gdzieś, w jakiejś odnodze uniwersum, gdzie wykształciłaby się inna postać na podstawie innych założeń... Wtedy dążenia do zbutowania wiecznych biurokracja i przymusem może i byłaby marzeniem, idyllą, do której w swych działaniach ów potępiona dusza by dążyła. Czarne kamienie jej bystrych oczu, skupione opale osadzone na twarzy niosącej ze sobą pokolenia egipskiej krwi, nie unikały świdrującego ją na wskroś wzroku Ducha. On coś wiedział, był w końcu szpiegiem, miał dostęp do informacji. Czy ona mogła temu jakoś przeciwdziałać, będąc w tej całej hierarchicznej drabinie, w ciasnych powiązaniach między obiema współistniejącymi społecznościami zdecydowanie niżej... Na co miała wpływ? Jeśli to podmuch cyklinczej historii, to jej działania zakrawałyby o śmieszność, nieistotny pyłem zdmuchnięty huraganem. Jak sięgnąć głębiej, złapać za supeł i zdominować go, lub chociaż rozpaczliwie opóźnić wymyślając dalszy plan. Natura nomada sugerowała ucieczkę, korzenie jednak stosunkowo młodej wampirzycy zdążyły wrosnąć w paryską ziemię i teraz, mimo tak oszczędnie dawkowanych słów między nimi, czuła swoje rozdarcie, dychotomie popędów i ścieżek deptanych dekadami w świecie i w mieście, które z Sahakiem obrali za dom.

W milczeniu podała mu rękę, z przekonaniem i pewnością podnosząc się z czerwonego operowego fotelu. Choć była niepewna muzyki, która zabrzmi bezgłośnie w krokach odległych od walki o przetrwanie, dała się mu prowadzić zgodnie ze sztuką tańca towarzyskiego, w którym to mężczyzna w geście, nadaje kierunek parze. Ona, będąc kobietą miała wolność w akceptowaniu tego lub odrzuceniu, wiadomym było jednak, że tym większe znaczenie uzyskiwała partnerka, im z lepszym wyczuciem poddawała się subtelnym wskazaniom. W drugiej dłoni wciąż miała owoc, czekający dopiero swojej konsumpcji, będący mimo znaczeń rajskich symbolem przyszłości coraz wymyślniejszych posiłków generowanych przez laboratoria, a nie ludzki szpik. Mimo dresu, mimo stroju tak swobodnie lekceważącego konwenanse, pozostało w jej ruchach dużo gracji, jakby suma okoliczności uczyniła z niej kogo innego niż uczniaka u stóp pieczary, samotnego eremity. Inne karty wibrowały, a cielsko czerwonego smoka drgało, gdy oblizywał sobie usta. Wezwanie do ascezy splatało się z hedonistycznym libertanizmem błyszczącym w palisandrowych oczach. Kto wygra? Może żadna ze stron, może obie?



_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Natura bywała kapryśna i niejednego śmiałka zaskoczyła zawiłością toku rozumowania. Próba pojęcia jej logiki mijała się z celem - prędzej prowadziła do szaleństwa niżeli zrozumienia skomplikowanych formuł reguł, na których opierał się świat, wszystkie jego zmienne i ciągi wydarzeń przyczynowo-skutkowych. Jasne, kiedyś to pewnie wszystko szlag trafi – przy tego typu konstrukcjach nie było trudno o wpadkę. Wystarczyło, że czyiś palec pchnie nieszczęsny klocek i wuala - sypała się lawina konsekwencji, przed którymi nie pomagały żadne parasole ani ucieczki do podziemi. W Twoim mniemaniu coś zawsze musiało jebnąć, aby potem było lepiej – by gruzu na zgliszczach starego świata móc zbudować nowy i lepszy. Historia niejednokrotnie udowodniła, że dobrymi czasami rodziła słabych ludzi, a złymi silnych. Was jako wybryki natury również obowiązywała ta zasada, a dowodem tego była - no nie oszukujmy się - nie tak dawna z perspektywy oczu długowiecznego rzeź autorstwa niesławnej Inkwizycji.  
Teraz panowały dobre chwile, lecz nad nimi już tańczyła Kostucha, ciekawa, ilu śmiałkom zdoła odrąbać łeb w tej nierównej walce o przetrwanie.
- Nie boisz się, to dobrze. Zamknij oczy. - poprosiłeś, ująwszy kobiecą dłoń. Niezależnie od tego, czy poszła za słowami, poprowadziłeś Wasze ciała ku scenicznemu piedestałowi - ot zejściem w dół, w samiutką paszczę mgły, gdzie ginęła reszta krzeseł, zacierały się ślady i granice między światem realnym a fikcyjnym. Po tamtej stronie barykady nie istniały światła, ni dźwięki czy zapachy – nie docierało tam nic prócz Waszych ciał. Dopiero po przedarciu się przez namiastkę nicości oboje mieliście szansę poczuć pierwszy stopień i drugi zaraz za nim. Po pokonaniu ich mieliście zagościć na parkiecie złaknionej doznań sceny, która stała przed Wami otworem.
Na nią mgła nie ośmielała się wpełznąć, jedynie odbijając od krawędzi, wyraźnie onieśmielona przybyłymi jestestwami.
- Wǒ de nǚshì. - rzeczone słowa padły w języku chińskim - ot uproszczonym dla ułatwienia potencjalnej interpretacji z minimalizacją ryzyka utknięcia w dołku prastarych dialektów, których dziś już nie stosowano nawet w urzędach. Tą słowną namiastką kultury dodałeś kolejną cegiełkę do obrazu całości: do gęstej mgły, srebrnego księżyca i dwóch smoków uniesionych wysoko w powietrze, a potem rozproszonych na miliony maleńkich iskierek, niektórym przypominających słynne chińskie papierowe latarnie wypuszczane na specjalne okazje.
Czy w głowie utworzyłaś już jego obraz? Czy wiedziałaś, skąd to zamiłowanie do tak ekscentrycznych przedstawień?
Taniec daleki był od tych, które Tahira z pewnością poznała w swoim życiu, a może bliższy, jeżeli tylko dała się ponieść. Wbrew temu, czego mogła się spodziewać, prowadzenie przez Louisa nie stanowiło trzonu kolejnych ruchów.
Widzisz...
Wszystkim sterowało Twoje ciało: jego giętkość, gracja i lekkość, z jaką oboje mieliście szansę się ponieść wsłuchani w takt muzyki, która stopniowo rozpraszała nitki milczenia, otulając Was przyjemnym brzmieniem równie spokojnych nut. Swoboda ruchów była zatem wskazane, toteż i stroje nie odgrywały istotnej roli. Pozostawało jedynie istotne pytanie...
Czy dając mu kredyt zaufania, pozwolisz, aby poniósł Ciebie i jabłko w dłoni poniósł Wiatr?

Dla nastroju i wyglądu: klik
*Wǒ de nǚshì - moja Pani

@Tahira Darbinyan

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Czy miała opory? Żadnych? Czy mu ufała? Wcale. Spragniona życia w takim samym stopniu jak śmierci, nie odczuwała strachu innego niż prymarny, ten który dawał jej odczuć, że oto koniec nadchodzi. Szósty zmysł jednak milczał teraz, pozwalając innym chłonąć aurę tajemniczości przetkaną słodką trucizną waniliowego storczyka. W dłoniach wciąż trzymała jabłko, inaczej niż na balu, w którym to ona kusiła i stała się wężem dla niewinnej niewiasty, tak teraz ją wąż prowadził ku przeznaczeniu, w korowodzie symboliki mieniącej się znaczeniami w zależności od ułamka czasu krojonego na plasterki wskazówką godziny, minuty, sekundy...

Choć nie był to występ, serce waliło jej jak oszalałe, gdy stopy ubrane niegodnie dotknęły desek opery Garnier. Ostatnio występowała... 76 lat temu, w Paryżu, ostatni taniec. Upiór tej opery prowadził ją i była świadoma, że on wie, że kiedyś tańczyła, że nie tańczy teraz. Publicznie, dla kogoś, nigdy więcej... Czy był tego świadom? Czy był widzem, skoro sam zamierzał swoje ciało wprawić w ruch? Gnani intuicją i słowem niewypowiedzianym, muzyką, która zaczęła harmonijnie grać w ich sercach, nie wiadomo na ile wyśniona, na ile realna, poruszali swymi ramionami, gięli się jak gałęzie wierzby, wytyczali szlaki niewidzialnych płatków sunących wolą wiatru, odpowiadali wzajemnie na swoje gesty i subtelne pchnięcia. Z każdym krokiem, z każdym ruchem oddalali się od czekającej nad głową kostuchy, od smoczych cielsk, nawet od blasku ich matki i patronki, świetlistej księżycowej tarczy. Stali się jedynie dwoma istnieniami w splocie i oddaleniu, w wirze i pasji malowanej pastelą.


_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Aura dzisiejszego spotkania niosła ze sobą wiele niedomówień - tyle furtek, obrazów, dźwięków i innych bodźców zdatnych do interpretacji! Na język samoistnie sunęło się pytanie – a co będzie potem? Otóż to zależało wyłącznie od samej Tahiry – Louis na pewno jej niczego nie ułatwi, chcąc zostawić przyjemny posmak na powierzchni ust: miód i gorycz dziur pomiędzy wierszami dla jeszcze większego zaostrzenia apetytu na pragnienie domknięcia tylu drzwi na raz. Cwany – cwany był z niego Wiatr, choć i jeszcze cwańsza na pewno była słodka Tahira, którą unosił i obracał takt nut z nieopisaną lekkością, jakoby była mu przepięknym piórem i perłą, które za wszelką cenę chciał usadowić na najwyższym piedestale. Tym gestem zdradził dwie z mnóstwa cech: siłę oraz znajome ciepło, które nieustannie emanowało od jego ciała. 
Taniec trwał przez dobry kwadrans – albo tak rzucaliśmy na pseudo pałę, pogrążeni w pięknie otaczającego nas świata i ruchów, w które wprawialiśmy nasze ciała. Wampirowi nie zależało na dokładnym określeniu pory – nawet po zakończeniu muzyki i odstawieniu partnerki z powrotem na ziemię, spoglądał jej prosto w oczy, chcąc odczytać tajemnice zamknięte za drzwiami jej najdalszych skrawków jestestwa. W tamtej konkretnej chwili był jak prawdziwy Diabeł - o mocy pięknej i straszliwej: pożądanej oraz odrzucanej przez lękliwe ludzkie jestestwa, przeto mogącej wydobyć najgłębsze fantazje na samiutki wierzch. Niewątpliwie mogło mu w tym pomóc jabłko, lecz czy warto było marnować jego cenną zawartość już na pierwszym spotkaniu?
- Teraz jesteśmy kwita. - rzekł, gładząc eterycznym ruchem delikatny polik kobiecego lica. Co chciał, poniekąd wydobył - co pozostało zasłonięte - odkryje przy następnych okazjach, ponieważ kiedy chciał, potrafił być niezwykle cierpliwym drapieżnikiem, którego kroki i ukłon do partnerki nie bez powodu wciąż i wciąż niósł tajemniczy Wiatr. 

@Tahira Darbinyan

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Ciepło dotyku, ciepło oddechu, ciepło ciał dotykających się i przemijających w czasie, w pulsie serc i muzyki sennie unoszącej ich nad deskami wiekowego teatru... Zamknął to w słowach właściwych ubraniu wampirów, lecz nie o słowa a gesty rozbijał się ten niecodzienny rytuał. Nie odrywała od niego oczu, gdy rozpływał się w otulającym ich mroku. W zamyśleniu, w ponownym uniesieniu falą od królestwa bezlitośnie logicznych mieczy, ku wodom słodkich kielichów. Czuła unoszący się w powietrzu zapach nieuchronnego końca, skrzypienie starych mechanizmów na moment przed opuszczeniem kurtyny. Waniliowo-kadzidłowa nuta wybrzmiała, tak w głowie i sercu, bazą i obserwatorką tego była opera.

Ite, missa est – powiedziała, nie wprawiając strun głosowych w wibrację, podobnie jak ciało pozostało w bezruchu. Upiór odchodził. Czy była wystarczająco pojętną uczennicą? Czuła się naga i osamotniona na tej scenie, lecz nie było to uczucie nowe. Sahak dobrze ją przygotował wyprowadzając przed laty na pustynię. Pomimo barw i nadmiaru, którym nacechowane było jej paryskie życie, osamotnienie, podobnie jak ciszę była w stanie zaskakująco znieść. Przez chwilę więc stała w bezruchu i milczeniu, nie dlatego, że spodziewała się powrotu gospodarza, lecz by chłonąć unikatową przestrzeń, po której niegdyś kroczyła srebrzysta dama, matka dwóch smoków. Gdy czas medytacji domknął się, zeszła ze sceny i w dół korytarzem ku wyjściu. Do domu powróciła pieszo, niepomna pozostawionego plecaka, czy hulajnogi, w poczuciu, że dotykając czegoś antycznego, leżącego u podwaliny własnego istnienia, nie warto sięgać o kaprysy dane im przez ludzkość. Jedyne co miała ze sobą to trzymane wciąż w dłoniach jabłko wypełnione syntetycznym życiem, poczęstunek od samego diabła, którego jednak nie skosztowała. Miała czas. Tego wieczoru, podczas wizyty w Operze Garnier, nasyciła się czym innym.

ZTx2

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sponsored content


Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach