#1 Most things in life come as a surprise

3 posters

Go down

Merlot Chardonnay

Merlot Chardonnay
Liczba postów : 100
To był jeden z tych wieczorów, które Merlot wyjątkowo spędzał na spokojnie w domu, nie w jednym ze swoich lokali lub firm. Nawet nie siedział z nosem w laptopie; odpuścił sobie przeglądanie raportów i sprawozdań, chcąc choć trochę odpocząć od… prawie wszystkiego. W końcu po to zatrudniał tych wszystkich dyrektorów i specjalistów - by nie musieć samemu zawsze wszystkiego doglądać. Na balu jego baterie społeczne naładowały się wystarczająco, by przez kilka następnych tygodni bez wyrzutów sumienia mógł unikać większych i mniejszych zbiorowisk ludzi. Chyba zaczynał się starzeć, bo coraz rzadziej przytrafiały mu się okresy, gdy stawał się nieco bardziej rozrywkowy. Nie żeby jakoś szczególnie mu to przeszkadzało. Odpowiadało mu życie, jakie obecnie wiódł. Nawet jeśli kilka szczegółów z chęcią by w nim poprawił…
Muzyka klasyczna. To właśnie ją Merlot najchętniej grywał w takie wieczory. Nie grał nic konkretnego, ot własną, spokojną kompozycję, którą ułożył jeszcze w młodości. Muzyka była jego pierwszą pasją. Zanim jeszcze zainteresował się winiarstwem, zanim poznał Flore. Gdy jeszcze wróżono mu karierę zawodowego muzyka i sam o niej myślał. Zdawać by się mogło, że było to całą wieczność temu.
Les Remparts de Bastor-Lamontagne z 2016 roku, z dodatkiem syntetycznej krwi. To aromat tego właśnie wina wypełniał salon, w którym Merlot urządził sobie wieczorek muzyczny. Lekkie wino, którego słodycz nieco tłumił metaliczny posmak krwi. Idealne na taki wieczór. Kieliszek wypełniony aromatyczną mieszanką stał na stoliku obok wampira, w odpowiedniej odległości, by bez przeszkód mógł co jakiś czas po niego sięgać.
Gdy tak grał kolejne melodie, przyłączył się do niego Claude. Nie przerywając grania posłał synowi lekki uśmiech. Miło było mieć towarzystwo. Kto mógłby przewidzieć, że to cisza przed burzą?

@Claude Van der Eretein
@Flore Cerise
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Claude Van der Eretein

Claude Van der Eretein
Liczba postów : 119
Bywały takie noce, które z wyboru spędzał w całości z rodzicami. Nie dlatego, że był to jego obowiązek bądź jakaś niepisana tradycja. Claude, mimo iż z pozoru chłodny, był mężczyzną bardzo kochającym bliskich i spragnionym ich uwagi. Nie potrzebował długich rozmów albo wieczorków z konkretnie obmyślonym scenariuszem, wystarczył sam fakt spędzania czasu w towarzystwie rodziców.
Udając się do posiadłości nie nastawiał się na nic konkretnego. Merlot był naprawdę fantastycznym ojcem, mimo iż z Flore nie byli w formalnym związku. Ale czy ktokolwiek w tych czasach decyduje się na małżeństwo z powodów innych niż pieniądze? Przez prawie sto lat Claude obserwował relację jego rodziców i z czystym sumieniem mógł powiedzieć, że dali mu tyle miłości, ile byli w stanie ofiarować a że dziecko stało się spoiwem dwóch wolnych ptaków... Szkoda byłoby, gdyby tylko z powodu potomka zdecydowali się na ślub. Poczucie winy za odebraną wolność z pewnością gniotłoby Claude'a przez kilka dekad.
Kojąca muzyka rozchodziła się po domostwie kiedy spokojnie przemierzał korytarze. Wszystko tutaj było takie znajome i chwytające za serce. Tak, młody Van der Eretein był sentymentalny i miał w sobie na tyle wrażliwości, by wraz z wizytami w tym miejscu rozbudzać piękne wspomnienia. Właśnie tu spędzał dzieciństwo i mimo upływu czasu, nic się tu nie zmieniło.
Ojca znalazł przy fortepianie i gdy tylko zbliżył się do instrumentu i złapał z nim kontakt wzrokowy, posłał mu uśmiech siadając nieopodal. Ubrany w czarne spodnie i koszulę w tym samym kolorze, z włosami związanymi połowicznie w kucyk, zajął miejsce i  odchylił głowę do tyłu, pozwalając by muzyka grana przez Merlota ukoiła zmysły. Pachniało winem co również stanowiło dla Claude'a pewną stałą tego miejsca. Czuł się tu bezpiecznie.
W obecności ojca często milczał a mimo to dogadywali się świetnie. Często wystarczyło samo spojrzenie, żeby między nimi odbył się dialog bez słów. Claude nie mógł wymarzyć sobie lepszego taty.
Podświadomie czekał na Flore. Często czynił komentarze na temat ich relacji, komplementując to jak razem wyglądają, ale nigdy nie robił tego w złej wierzę. Szanował to, że wolą pozostać przyjaciółmi. Czekał, bo wiedział, że przybędzie, o ile już nie była na miejscu. Ona również lubiła ich wspólne noce.
W pewnym momencie wstał i podszedł do barku by wyjąć sobie kieliszek i dołączyć do Merlota. Trzymając naczynie w dłoni, zbliżył się do otwartej butelki i widząc rocznik uśmiechnął się pod nosem. Bez wahania napełnił szkło a gdy miał już swoją porcje, odwrócił się do grającego ojca i wzniósł niemy toast. Popijając, oparł się o fortepian i wpatrzył w twarz mężczyzny, co samo w sobie może i powinno być krępujące, jednak dla niego było sposobem jak najdoskonalszego utrwalenia w pamięci tej chwili.
Nic nie wskazywało na to, że noc ta będzie jednocześnie początkiem czegoś nowego.

@Flore Cerise
@Merlot Chardonnay
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Flore Cerise

Flore Cerise
Liczba postów : 59
Jak przystało na porządnego wampira, który czasem nie miał problemów ze snem wstała bladym zmierzchem. Nie mogła zacząć nocy inaczej niż gorzką, mocną herbatą i przejrzeniem najnowszych doniesień ze świata ludzi. Niby już tyle lat była przemieniona, ale wciąż było jej bliskie dawne życie. Niestety, nie znalazła nic ciekawszego w najnowszych gazetach, a współczesną technologią gardziła w większości przypadków. Może tylko ebooki były w stanie przemówić do jej serduszka. I od czasu do czasu internet.
Chwila błogości jednak musiała się skończyć, a potem kobieta nie za bardzo wiedziała co ze sobą zrobić. Nie korciło ją ssanie krwi, nie umawiała się też z nikim. Siedzenie w miejscu natomiast nie za bardzo ją korciło. Postanowiła więc odwiedzić jedną z bibliotek. Wskoczyła więc w czarną koszulę i ciemne spodnie, gotowa wyruszyć. I pewnie by to zrobiła, gdyby nie wywaliła się w próbie ominięcia przeszkody na wycieraczce. Jej wina, zamyślenie nie wpływało za dobrze.
Potarła obitą rękę i skrzywiła się widząc krew. No cóż, bywało i tak. Przynajmniej nie było to jakieś mocne. Odwróciła się, aby zobaczyć co spowodowało upadek i z zaskoczeniem odnotowała koszyk. Płaczący koszyk w dodatku. Zajrzała więc zaciekawiona do środka i zobaczyła małe kwilące dziecko. Co do jasnej anielki się tu działo?
Obwąchała nieco zawiniątko i nie wyczuła nic bardziej podejrzanego. Za to zobaczyła kartkę i przeleciała ją szybko wzrokiem zanim zorientowała się, że to nie do niej jest ona skierowana. Mimo ciekawości odłożyła ją, wzięła koszyk i skierowała się w stronę salonu albo jego pokoju, nie wiedziała na pewno gdzie jest.
Nawet nie zajęło jej dużo czasu zlokalizowanie przyjaciela. Wszak muzykę było doskonale słychać. Weszła więc śmiało do środka z koszykiem w rękach i chwilowo uspokojonym dzieckiem.
- Miło cię widzieć Claude - uśmiechnęła się szeroko widząc syna. Była bardzo rodzinna i cieszyło ją, że ich potomek czasem wciąż odwiedzał ich dom. Podeszła do niego i ucałowała go w policzek (mogła też go przytulić, ale cieżko się to robi z zawiniątkiem na rękach. - Chyba masz rodzeństwo - powiedziała wprost, wskazując głową na koszyk, który postawiła ostrożnie na podłodze.

@Merlot Chardonnay
@Claude Van der Eretein

Merlot Chardonnay

Merlot Chardonnay
Liczba postów : 100
Merlot, choć najczęściej sprawiał wrażenie ponuraka i pracoholika, który najchętniej w ogóle nie spotykałby się z ludźmi, tak naprawdę był naprawdę rodzinnym i przyjacielskim stworzeniem, i z największą przyjemnością spędzał czas w otoczeniu nie tylko swojej najbliższej rodziny, ale też znajomych. Może działo się tak dlatego, że w dzieciństwie sam był zaniedbywany przez własnych rodziców, a może źródło ów cechy leżało w zupełnie innym miejscu. Ciężko było to sprecyzować. Faktem pozostawało jednak to, że naprawdę cieszyły go wieczory, które spędzał w towarzystwie Flore i Claude'a. Może i byli małą i nieformalną rodziną, ale, przynajmniej w jego opinii, dogadywali się naprawdę dobrze. Czyż mógł chcieć czegoś więcej? Cóż, właściwie mógł, ale było to zdecydowanie poza jego zasięgiem.
Może i nie było tego po nim jakoś wybitnie widać, ale naprawdę ucieszyła go wizyta syna. Takie wieczory jak ten uświadomiły mu, że Claude odziedziczył po nim nie tylko wyjątkowo niski głos, ale też coś więcej. Nawet jeśli na pierwszy rzut oka było to niedostrzegalne. Cieszyło go to. Nawet jeśli było to jedynie zamiłowanie do spędzania wieczorów i nocy przy muzyce i winie.
Nie przeszkadzało mu milczenie. Sam od zawsze uważał, że słowa nie są potrzebne do wzajemnego zrozumienia. Odwzajemnił uśmiech, po czym, nie przerywając gry, jedną ręką sięgnął po kieliszek wypełniony krwią i winem. Wampirzy refleks bywał naprawdę przydatny. Upił łyka ów mieszanki, po czym wrócił do gry. W przeciwieństwie do syna nie wyczekiwał Flore, a jedynie miał nadzieję, że postanowi się ona zjawić. Wiedział, że tak naprawdę wampirzyca jest wolnym duchem. Przez dwa stulecia przekonał się o tym aż zbyt dobrze. Cóż jednak poradzić na to, że nie miał odwagi wyznać jej swoich prawdziwych uczuć? Ich obecna sytuacja może nie była idealna, ale przynajmniej miał ją przy sobie. Przez tyle dekad nie wyznał jej uczuć w obawie, że straci ją na zawsze. Tego by nie zniósł. Bycie ”jedynie przyjacielem” bolało, ale nie tak bardzo jak jej nieodwracalna utrata.
Obserwował poczynania syna z lekkim uśmiechem. Miłość do wina Claude też odziedziczył po nim. W pewnym sensie był z tego nawet dumny. Dzielenie pasji z dzieckiem było niezwykłe. Nawet jeśli zahaczała ona o alkoholizm. Nie krępowało go to, że syn tak po prostu stanął przy instrumencie i zaczął się w niego wpatrywać. Merlot był przyzwyczajony do tego, że przyciągał uwagę. Może teraz widok Azjaty w Paryżu nie był niczym szczególnym, ale te trzy wieki temu nie należał on do rzeczy powszechnych. Już wtedy bywał widowiskiem. Po prostu przyzwyczaił się do spojrzeń. A że w spojrzeniu syna nie było nic złego…
Wejście Flore nie pozostało przez niego niezauważone, choć siedział do niej tyłem. Słyszał, że nadchodzi. I czuł, że nie jest sama. Natura chyba w pewien sposób wynagradzała mu ułomność zmysłu wzroku, dzięki czemu wydawać by się mogło, że Merlot na ogół słyszy i czuje nieco więcej, niż przeciętny wampir. Nie żeby było w tym coś dziwnego. To samo miało miejsce w przypadku ludzi. Ułomność jednego zmysłu wpływała na polepszenie pozostałych.
- Rodzeństwo? - to jedno słowo zwróciło uwagę Merlota. Nie przerwał gry od razu, a powoli zaimprowizował koniec utworu, by dopiero wtedy powoli odwrócić się do tyłu. Widok Flore z koszykiem… zagrał mu nieco na emocjach. Oczywiste stało się, co, czy też kogo, skrywa w sobie ów koszyk. Dziecko. Tak, to chyba przez własne, niezbyt udane dzieciństwo, Chardonnay miał teraz taką słabość do dzieci. - Co przez to rozumiesz, Flore? - zapytał, wstając od instrumentu, i ujmując w dłoń stojący na stoliku kieliszek. Miał pewne przeczucia, ale wolał z nimi póki co zaczekać. Musiał najpierw usłyszeć prawdę.

@Claude Van der Eretein
@Flore Cerise
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Claude Van der Eretein

Claude Van der Eretein
Liczba postów : 119
Z ogromną przyjemnością oglądał i słuchał gry ojca. Merlot, chociaż na co dzień poważny i nieco oszczędny w okazywaniu emocji, prawdopodobnie nie zdawał sobie sprawy z tego, że w czasie gdy sunął palcami po klawiaturze, jego twarzy nabierała zupełnie innej barwy i delikatna gra mięśni i zmarszczek zdradzała, jak kochał muzykę. Dlatego właśnie Claude wpatrywał się w ojca, dlatego czytał z jego wyrazu twarzy, z każdego załamania światła które malowało na licu mężczyzny różne obrazy. Było w tym coś mistycznego, coś co chwytało za serce. Merlot opowiadał piękne historie, nie otwierając ust.
Noce spędzone w towarzystwie rodziców sprowadzały na młodego Van der Eretina tak potrzebną w życiu równowagę. Nie miał się za kogoś rozrywkowego, lecz bywały takie chwile kiedy oddawał się czynnościom wątpliwym moralnie. Spuszczał tą przysłowiową bestię ze smyczy by się wyhasała, a on później kiedy przyjdzie czas rozliczenia, przyjmie na siebie konsekwencje czynów. Nie łamał Maskarady, nie tworzył potomstwa bo tego mu robić nie wolno, lecz gdyby ktoś prześledził życie spokojnego pisarza, dowiedziałby się, że za fasadą z pięknego marmuru kryje się istota o wiele mroczniejsza. Już sam fakt, że zaspokajał głód czynnie polując mógł być dla niektórych potwierdzeniem dzikości, na co dzień przykrytą urokiem osobistym i nienagannymi manierami.
Nieważne ile wypiłby hektolitrów wina Merlota, każdy kolejny łyk pieścił podniebienie i wprawiał w dobry humor. Claude poruszał kieliszkiem i delektował się zapachem i smakiem, dotrzymując ojcu towarzystwa w ten specyficzny, milczący, ale jakże im bliski sposób. Bo w gruncie rzeczy byli do siebie bardzo podobni, wszak niedaleko pada jabłko od jabłoni.
Kiedy tylko do pomieszczenia weszła Flore, Claude wyprostował się i posłał jej uśmiech, witając ją w ten sposób. Jej pocałunek, jak zawsze świadczący o uczuciu jakim go darzyła, wlał w jego serce tyle ciepła, ile tylko jest w stanie udźwignąć lodowate, wampirze ciało. Nie dane mu było jednak długo cieszyć się tym stanem, bo po chwili kobieta wprawiła go w ogromne osłupienie, oznajmiając, że ma rodzeństwo.
Ostrożnie, jakby podchodził ofiarę, zbliżył się do koszyka i przykucnął, wyciągając dłoń. Sam nie wiedział co o tym myśleć, nowina była z gatunku tych, które zwalają z nóg. Ciekawość była jednak silniejsza i gdy tylko Claude odchylił materiał okrywający zawartość, otworzył szerzej oczy. Tak, w koszyku naprawdę znajdowało się dziecko. Dziecko łudząco przypominające Merlota.
I pewnie zareagowałby w jakiś nieprzyjemny sposób, może poderwałby się i ochrzanił ojca o romanse na boku (co byłoby głupie, zważywszy na to, że z Flore nie byli małżeństwem) gdyby nie mała, niewinna istotka leżąca w tym koszyku, z gładką twarzyczką, małym noskiem i ustkami.
Poczuł w sercu dziwny ucisk, wielka gula urosła mu w gardle. Czymże było to spowodowane? Uczucie tak nieznajome, tak niepokojące. Dziecko rozbudziło w nim tę część, która jak dotąd spała snem kamiennym, o której istnieniu nie miał w ogóle świadomości.
Nie zważając na protesty, z szeroko otwartymi ze zdumienia oczami i zaciśniętymi w kreskę ustami, wyjął ostrożnie malucha i uniósł go, przytulając do piersi. Czy tak powinien się zachować? Nie miał pojęcia. Od zawsze był jedynakiem, swoich dzieci też przecież nie miał. Czemu więc był tak skory do brania niemowlaka na ręce? Czym było to palące uczucie i dlaczego nie mógł wykrztusić z siebie ani jednego słowa...
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Flore Cerise

Flore Cerise
Liczba postów : 59
Czy była wolnym duchem? Owszem. Życie już pokazało jej, że stabilizacja w jej przypadku może przebiegać naprawdę różnie i że w gruncie rzeczy nie jest tym czego wybitnie pragnie. Więcej radości niż pierwotne małżeństwo zapewniło jej zwiedzanie świata i obserwowanie jak się zmienia. Zdobywanie wiedzy czy poznawanie nowych kultur - nęciło ją bardziej niż kolejny związek w XIX wieku. Nie zamieniłaby co prawda ich małej, nieformalnej rodzinki na cokolwiek innego i uważała, że jest dobrze jak jest, ale czasem brakowało jej wypadu bez przemyśleń na drugi koniec świata.
Nigdy nie planowała małżeństwa z Merlotem. Od zawsze ich relacja opierała się na przyjaźni, dopiero potem wkroczyło pożądanie i dodatkowe benefity. Nawet kiedy pojawił się ich wspólny syn żadne nie wykazywało chęci poślubienia drugiego. A przynajmniej ona nigdy nie usłyszała propozycji wyjścia za mężczyznę. Czy jej to przeszkadzało? Właściwie nie, lubiła ten układ. Zero zobowiązań, zero problemów związanych z zazdrością i wolność.
Dlatego pewnie też zareagowała dość spokojnie na dziecko. Lubiła je. Zawsze chciała mieć ich gromadkę, dawniej jednak czasy nie sprzyjały, a po przemianie zajście w ciążę było wyjątkowo trudne. Dość powiedzieć, że Claude był małym cudem i zdarzył się po ponad stu latach romansu. W tych czasach pewnie nazywałoby się to wpadką, chociaż ona sama nigdy tego tak nie postrzegała.
- Rodzeństwo - kiwnęła głową w potwierdzeniu, czekając aż Merlot skończy grać. Wiedziała już, że artysty nie należy poganiać. No i lubiła słuchać jak gra. To było całkiem odprężające. - Znalazłam dziecko z kartką zaadresowaną do ciebie. Zanim się zorientowałam, że to nie ja jestem odbiorcą przeczytałam kilka zdań. Kartka jest gdzieś w koszyku - wyjaśniła od razu. Nie było sensu ukrywać, że zerknęła. Nie znała natomiast większości notatki. Miała jakąś tam przyzwoitość.
Z rozrzewnieniem patrzyła jak jej syn zbliża się do dziecka. Starała się nie wybuchnąć śmiechem, ale z jej perspektywy wyglądało to całkiem zabawnie. Podejrzewała, że obudził się w jej synu instynkt opiekuńczy. I nie dziwiła się - sama miała słabość do dzieci. Zarówno jako człowiek, jak i jako wampir.
- Claude? - zapytała delikatnie podchodząc do syna, zanim położyła mu rękę na ramieniu i poprawiła subtelnie ułożenie dziecka. Wiedziała, że to dla niego całkiem nowa sytuacja. Dla niej poniekąd też, ale jakoś nie była wybitnie przestraszona. - Wszystko w porządku? - dopytała, jednocześnie wyciągając palec w stronę małej istotki i uśmiechnęła się, gdy wampirzątko dziabnęło ją w palec. Mały łowca, jak nic. Odsunęła się na moment i spojrzała tęsknie w stronę wina. Podejrzewała jednak, że przynajmniej jedno z nich musiało tego dnia zachować wstrzemięźliwość od trunku bogów. No cóż, bywało i tak. Zamiast tego rozsiadła się wygodnie na kanapie. - To co teraz i jak ma na imię?

@Claude Van der Eretein
@Merlot Chardonnay

Merlot Chardonnay

Merlot Chardonnay
Liczba postów : 100
Sam doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nie jest najlepszy w okazywaniu uczuć wprost. Nie było w tym nic dziwnego - wszakże przez wiele lat, a nawet dekad, uczył się ukrywać swoje prawdziwe uczucia i emocje, nie pozwalać im znajdować odzwierciedlenia na swojej twarzy. Uważał to za słabość. Jednak od wszystkiego istnieją wyjątki. Jego słabością była rodzina i muzyka. Podczas gry pozwalał światu ujrzeć chociaż trochę tego, co na co dzień skrywał pod swoimi maskami. Wszystko to ukazywało się nie tylko na jego twarzy, ale też znajdowało ujście w granej przez niego muzyce. W melodiach, które sam komponował i godzinami grywał na instrumentach klawiszowych. To był jego sposób na przekazywanie tego, czego nie potrafił wyrazić słowami. I każdy, kto choć trochę lepiej go poznał, z czasem uczył się słyszeć w muzyce Merlota to, co było tam ukryte.
Doceniał to, że syn nadal chciał spędzać z nimi czas. W końcu teraz młodzi szybko uciekali od rodziców, i zaczynali żyć gdzieś dalej, zupełnie po swojemu. On sam również stracił kontakt ze swoimi rodzicami dosyć wcześnie, choć z nieco innych pobudek. Najpewniej dlatego teraz tak bardzo cenił chwile takie jak ta. A już szczególnie po ostatnich, rewelacyjnych odkryciach na temat własnej rodziny. W końcu nie codziennie dowiadujesz się, że masz siostrę. I to taką zupełnie dorosłą, starszą nawet od Claude’a. Tak, poznanie Amelii było dla niego pewnego rodzaju szokiem. Nie miał pojęcia, że rodzice dorobili się drugiego dziecka. Nie raczyli go o tym fakcie poinformować. Ale niespecjalnie go to dziwiło. Po swoich pięćdziesiątych urodzinach widywał ich sporadycznie. Po setnych praktycznie wcale. Nie zdziwiłby się, gdyby tak właściwie miał jeszcze więcej rodzeństwa.
I pewnie to niedawne odkrycie siostry miało swój wpływ na to, że tak spokojnie zareagował na wieści Flore. Nie żeby normalnie jakoś bardziej dawał się ponosić emocjom. Ale po tamtym odkryciu… niewiele rzeczy by go zdziwiło. A już na pewno nie jego własne dziecko. W końcu nie był mnichem.
Podszedł do koszyka, i ponad ramieniem syna spojrzał na leżące w nim dziecko. Po maluchu widać było azjatyckie geny. Gdy syn poznawał się z rodzeństwem, on sam wyciągnął wspomniany przez Flore list. Kartka zapisana znajomym pismem, pachniała w równie znajomy sposób. No tak. Gdy raz na pół wieku podjął próbę wybicia sobie Flore z głowy, skończyło się to wpadką. Z jego szczęściem musiało się to właśnie tak potoczyć. Nie zamierzał jednak rozpaczać czy próbować oddać malucha matce. Oczywistym było, że się nim zaopiekuje. A właściwie to nią. Los sprezentował mu tym razem córkę.
- Mamy nowego domownika, Flore. Nie oddam córki innym na wychowanie - powiedział spokojnie, kończąc czytać list. Ostatnie akapity, a w tym imię dziecka i powody jego podrzucenia, napisane były hangulem. Nie było w tym nic dziwnego, bo matka małej była Koreanką. - Nazywa się Hwang Min-kyung. Ale chyba trzeba będzie jej nadać jakieś łatwiejsze dla tubylców imię - dodał. Uniósł wzrok znad listu i uśmiechnął się widząc syna z dzieckiem w ramionach. Uroczy widok. Postanowił nie przerywać im tej chwili i poczekać z bliższym poznaniem córki. - Jakieś propozycje? - zapytał.

@Claude Van der Eretein
@Flore Cerise
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Claude Van der Eretein

Claude Van der Eretein
Liczba postów : 119
Trzymanie tak małej i kruchej istotki, jednocześnie wiedząc, że jest Wampirem, śmiertelnie groźnym drapieżnikiem było... ciekawym doświadczeniem. Claude sam nie pojmował chęci wzięcia jej na ręce, ale gdy już poczuł ciężar dziecka, obudziła się w nim chęć przytulenia go.
Na moment jego rodzice zeszli na drugi plan, przyglądał się małej bo jak się okazało była to dziewczynka, i nie mógł uwierzyć, że to jego siostra. Nie zamierzał oceniać ojca, przecież z Flore łączyła go jedynie przyjaźń. Dziecko było zaskakująco podobne do Merlota i ciężko było się go wyprzeć.
Kiedy Flore poprawiła malucha, Claude podziękował cicho chwytając dziecko bardziej pewnie. Na ugryzienie jego matki zareagował jedynie zmarszczeniem brwi, lecz kiedy odezwał się ani słowem, uznając że najwidoczniej była na to gotowa. Obserwował ją kątem oka kiedy zajmowała miejsce na kanapie.
Decyzja Merlota o tym, że zatrzyma córkę i ją wychowa sprawiła, że uśmiechnął się pod nosem. Był dumny ze swojego ojca. Trzymając małą na rękach skinął mu głową z uznaniem.
Złapał się na tym, że chodzi po pokoju i delikatnie kołysze wampirzątko, przyglądając się jego reakcjom. Było urocze i takie niespodziewane... Kto by pomyślał, że w ten zwyczajny dzień, a właściwie noc, ktoś postanowi podrzucić im taką niespodziankę.
Zastanawiała go jedną kwestia - jak można tak po prostu porzucić dziecko? On sam nie wiedział jak to jest być rodzicem, ale wystarczyło spojrzenie na tę małą istotkę by pokochał ją i zapragnął by już nigdy nie stała jej się krzywda.
Uniósł głowę na słowa ojca i zamyślił się, przechodząc w stronę fortepianu. Przytrzymując jedną ręką dziewczynkę, musnął palcami wolnej ręki klawiaturę.
- Clair de Lune. - powiedział patrząc na biel i czerń klawiszy, na to jak uginają się pod jego naciskiem - Niech ma na imię Claire. Światło Księżyca. - uniósł spojrzenie jasnych oczu i wbił je w Merlota.
To do niego należała ostateczna decyzja.

@Merlot Chardonnay
@Flore Cerise
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Merlot Chardonnay

Merlot Chardonnay
Liczba postów : 100
Cóż, słabość do dzieci najwidoczniej Claude odziedziczył po nich. W końcu i on sam, i Flore mieli słabość do maluchów. I o ile u kobiety nie było to niczym zaskakującym, to w jego przypadku zagadką było, skąd mu się taki instynkt rodzicielski wziął. Bo na pewno nie odziedziczył go po własnych rodzicach.
Posłał synowi uśmiech, a następnie napił się wina. Miło było widzieć wsparcie rodziny w takiej sytuacji. Nie potrzebował jednak żadnych wyrazów uznania. Oczywiste przecież było, że zatrzyma dziecko. Nawet gdyby nie była to jego własna córka, nie oddałby jej komuś innemu na wychowanie. Nie postąpiłby w taki sposób z żadnym dzieckiem. Miał słabość do dzieci. Pewnie ze względu na to, że jego w dzieciństwie podrzucono tak innym na wychowanie.
Obserwował, jak syn przechadza się po pomieszczeniu z siostrą na rękach. Z ludzkiego punktu widzenia musiało to być zabawne - rodzeństwo, których różnica wieku wynosiła… prawie cały wiek. Świat nadnaturalny był naprawdę niesamowity, choć jeśli od zawsze się w nim żyło, ciężko było ów niezwykłość dostrzec.
Zamyślił się słysząc propozycję imienia dla małej. Powtórzył je w myślach, potem na głos. A następnie pokiwał głową.
- Ładnie. I pasuje. A ty jak uważasz, Flore? - zapytał przyjaciółkę, przenosząc na nią swoje spojrzenie. W końcu zawsze brał pod uwagę również jej zdanie.

@Claude Van der Eretein
@Flore Cerise
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Flore Cerise

Flore Cerise
Liczba postów : 59
Z uśmiechem obserwowała Claude'a. Radził sobie świetnie, więc nie zamierzała ingerować. Sama uwielbiała dzieci, jednak nie czuła potrzeby zagarniania każdego tylko dla siebie. Wiedziała, że Merlot też je uwielbia i mogła się założyć o to, że córka zostanie wciągnięta do rodziny i siłą jej nie zabiorą.
- Wiem, nie oczekiwałabym po tobie czegokolwiek innego - uśmiechnęła się delikatnie. Nie zamierzała wtrącać się w jego decyzje dotyczące jego własnego dziecka. Zamierzała natomiast pomagać, gdyby tylko mężczyzna tego potrzebował. Od zawsze była jego przyjaciółką i to prawdopodobnie nie miało się zmienić. Była gotowa wskoczyć za nim w ogień i mogła powiedzieć, że za Claudem (a teraz także i małą na rękach ich dorosłego dziecka) także zrobiłaby to bez większego zastanowienia.
- Claire brzmi ślicznie i nawet do niej pasuje - uznała, słysząc je na głos. Ostateczna decyzja należała wszak do Merlota, ale jeśli o nią chodziło było to imię wybrane w punkt. Przetarła dłonią twarz i jęknęła na głos, dopiero gdy do niej dotarło ile rzeczy w związku z wstąpieniem dziecka do rodziny trzeba będzie załatwić. - Twoja karta zapłacze Merlot. Moja zresztą też - powiedziała zamiast tego wesoła. Zamierzała rozpieścić to dziecko jak tylko mogła. Nie przejmowała się jakoś wybitnie kosztami, raz na stulecie mogła sobie na to pozwolić.

@Claude Van der Eretein @Merlot Chardonnay

Claude Van der Eretein

Claude Van der Eretein
Liczba postów : 119
Ostatecznie to do Merlota należał wybór imienia dla córki, jednak kiedy ojciec zapytał o zdanie zarówno Flore jak i Claude'a, młody Van der Eretein poczuł ciepło. Ta sytuacja była dla nich wszystkich nowa i niespodziewana, a jednak nawet teraz byli razem.
Poczuł ogromną potrzebę by podejść do Merlota i wyrazić uznanie. Nie musiał tego robić, bo przecież wielokrotnie "rozmawiali" ze sobą bez słów. Odszedł od fortepianu, sunąc palcami po klawiaturze aż do samego jej końca, po czym podszedł do koszyka w którym znaleziono dziecko i przykucając, włożył je ostrożnie do środka. Trzymałby je nadal, ale nie chciał by mała Claire kojarzyła go jako rodzica. Pomoże przy dziecku, ale w końcu nie było ono owocem jego lędźwi.
Z wolnymi rękoma, podszedł do ojca i tak po prostu objął go, po męsku a jednak z uczuciem, którego nie potrafił wyrazić słowami.
- Nie wiem czy to odpowiednie - zaczął cicho - Ale gratulacje, tato. - wyszczerzył zęby w uśmiechu, prezentując dwa zestawy kłów.
W następnej minucie znalazł się przy Flore, która wspomniała o wydatkach. Zamknął ją w ramionach, składając na jej policzku pocałunek.
- Mała ma szczęście, że będzie wychowywana przez was. Chociaż teraz jeszcze o tym nie wie, nie mogła wymarzyć sobie bardziej kochających rodziców. - powiedział do matki. Jeszcze nie wiedział jaką on sam odegra rolę w życiu dziecka, jednak niezależnie od decyzji Merlota i Flore, będzie ich wspierał najlepiej jak potrafi.
- Moja również, chciałbym brać udział w kosztach. - powiedział, zgarniając kieliszek z winem i opróżniając go jednym haustem, by podsunąć ojcu puste naczynie prosząc tym samym o dolewkę - W końcu jestem jej...starszym bratem.
Poczuł jak po plecach przebiega mu dreszcz. Starszy brat... brzmiało tak dziwnie. Ekscytująco. Przecież to do braci należy pokazanie rodzeństwu wszystkiego tego, czego nie pokażą rodzice.
Cóż, Claude nie mógł się doczekać dni, kiedy Mała już nie będzie Małą, a będzie dorastającą Wampirzycą, domagającą się od życia wszystkiego, co ma ono do zaoferowania. A czego nie dostanie, wyszarpie własnymi kłami. Starszy braciszek zadba o dobro siostrzyczki.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Merlot Chardonnay

Merlot Chardonnay
Liczba postów : 100
Nawet bez zapewnień ze strony Flore wiedział, że gdyby potrzebował pomocy z dzieckiem, to mógł na nią liczyć. W końcu znał ją prawie całe swoje i jej życie, a to całkiem sporo czasu. I przez te dwa wieki mógł na nią liczyć zawsze i w każdej sytuacji. Pomijając oczywiście niewypał z propozycją małżeństwa. Ale poza tym to naprawdę udany był z nich duet. Do tego dochodził fakt, że przecież jedno dziecko już razem wychowali… Wiedział, że gdyby sam zaniemógł, mała nie pozostanie bez opieki, ani nie trafi w ręce obcych. Pozostanie w rodzinie. To najważniejsze.
Gdy syn go objął, odwzajemnił ten gest. W pewnych sytuacjach nie potrzebowali rozmów, by dobrze się rozumieć. To była jedna z takich właśnie chwil. Nie musieli nic mówić. Słysząc jednak gratulacje nie zdołał powstrzymać krótkiego śmiechu.
- Dziękuję, synu. Tak, to raczej odpowiednie. A przynajmniej mi to nie przeszkadza, ani nie czuję się obrażony - odpowiedział, kręcąc z rozbawieniem głową. Czemu miałby się obrażać? Wszakże nowy członek rodziny to powód do radości.
- A więc postanowione. Witaj w rodzinie, Claire - powiedział, podchodząc do koszyka i przenosząc go na jedną z kanap stojących w salonie. Poprawił małą, po czym ponownie się zaśmiał, gdy Flore wspomniała o wydatkach. - Musiałbym chyba nagle dostać pod opiekę kilka setek dzieci, albo i więcej, by moje konta poczuły się zagrożone nadchodzącymi wydatkami - stwierdził, siadając na kanapie przy koszyku. W końcu gromadził i pomnażał swój majątek przez ponad dwa wieki. Jedna wyprawka dziecięca, ani nawet setka wyprawek, nie była w stanie podkopać jego oszczędności.
Gdy Claude wysunął kieliszek w jego stronę, bez słowa nalał mu wina, po czym dolał więcej trunku także do swojego kieliszka. A następnie spojrzał pytająco na Flore. Mogła zmienić swoje plany i jednak pozostać z nimi w domu, więc wypadało podzielić się z nią winem.
- Chyba w dzień będziemy musieli wybrać się na duże zakupy - stwierdził, rozsiadając się wygodniej na kanapie i zaglądając do koszyka. Podejrzewał, że obecnie wyprawka dla dziecka wyglądała trochę inaczej niż te sto lat temu, gdy kupowali rzeczy dla Claude’a.

@Flore Cerise
@Claude Van der Eretein
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Flore Cerise

Flore Cerise
Liczba postów : 59
Flore odwzajemniła uśmiech i przytuliła mocno syna. Lata mijały i chociaż bez wątpienia był już dorosły (według lat ludzkich, według wampirzych zresztą miało nadejść to niedługo) to dla niej wciąż był dzieckiem. Oczywiście nie zamierzała wpływać na niego mocno i zamierzała pozwolić mu na jego własne życie, ale zamierzała gdzieś tam czuwać. Jej matczyne instynkty rozbudzone niemal wiek temu wciąż miały się wyjątkowo dobrze.
- Och, będzie miała też przechlapane w życiu przez tych samych rodziców. Równowaga we wszechświecie musi zostać zachowana - oznajmiła. Nie wątpiła, że będą starali się być jak najlepszymi rodzicami dla małej, natomiast wiedziała, że czasem bywała nadopiekuńcza. Podobnie zresztą jak Merlot, więc możliwą opcją było że z racji kochania mogą być nadopiekuńczy.
- Och, da się zrobić. Tylko jak zrobimy z domu sierociniec to pretensje nie do mnie - oznajmiła z niewinną miną, chociaż jak znała przyjaciela to wcale by mu to nie przeszkadzało ani jakoś wybitnie smuciło. Oboje mieli hopla na punkcie dzieci. Ona z racji urodzenia się w wielodzietnej rodzinie i wychowaniu w postaci: im więcej dzieci tym lepiej, a Merlot z tego co wiedziała też nie miał najszczęśliwszego dzieciństwa.
- Nie podoba mi się to zdanie z zakupami - oznajmiła kobieta marszcząc nos. Zakupy i ona się rzadko kiedy łączyły.

@Merlot Chardonnay
@Claude Van der Eretein

Claude Van der Eretein

Claude Van der Eretein
Liczba postów : 119
Posłał Flore uśmiech. Miała sporo racji, bo chociaż kochał ją i czuł, że i przez nią jest kochany, miała momentami skłonności do przesadzania i nadopiekuńczości. Tak, to wszystko wynikało z więzi, lecz w pewnym momencie następował taki czas gdy pisklak wylatywał z gniazda. Nikt nie powinien mieć mu tego za złe, prawda?
- Bez przesady. - powiedział - Ja jestem szczęśliwy. Wyrosłem na szczęśliwego. Bo mam was. - dodał, przechodząc w stronę ojca by dolał mu wina.
Również nie lubił zakupów, ale jeśli istniała konieczność, po prostu zaciskał zęby i wybierał się do jakiejś galerii czy domu handlowego. Potrafił się ubrać, zawsze elegancki, w świetnie dopasowanych zestawach, ale jeszcze nigdy nie kupował niczego dla dziecka. Od czego powinni zacząć? Może od łóżeczka... Przecież Claire nie będzie spała w koszyku.
Zamieszał dolanym winem i od razu opróżnił naczynie. Chciałby więcej, jednak nie chcąc wprawiać rodziców w zakłopotanie, odłożył kieliszek i podszedł do kanapy, by dołączyć do ojca. Chociaż miał już swoje lata i nie wypadało by w towarzystwie okazywał Merlotowi tyle czułości, teraz w domowym zaciszu po prostu opadł na miejsce obok niego i oparł głowę na jego ramieniu. Można było o Claudzie powiedzieć wszystko, ale nie to, że był pozbawiony uczuć względem swoich najbliższych. A że domagał się momentami uwagi jak szczeniak... Cóż, taki już był. Twardy na zewnątrz, miękki w środku.
- Jeśli wam to pomoże, możemy podzielić się listą zakupów. Nie znam się na dzieciach, ale bywam tu i tam... Mogę po prostu udać niedoświadczonego ojca, zapytać kogo trzeba i kupić wszystko co niezbędne. - powiedział, czując jak wypite wino zaczyna poprawiać mu humor i zachęcać do odważniejszych czynów - Ale nie będę jej przewijał. Mógłbym zrobić jej krzywdę. - dodał od razu, patrząc na koszyk.
Minęła zaledwie chwila a Claude pochylił się nad zawiniątkiem i dotknął palcami policzka dziewczynki. Znał ją zaledwie chwilę a już czuł się za nią odpowiedzialny, w jakiś sposób.
- I co teraz, Claire? Zabierzesz mi rodziców. - powiedział do małej - Będą się tobą zajmowali dzień i noc, zapomną o mnie i będzie mi smutno. - ułożył usta w podkówkę, po czym cofnął rękę i ponownie oparł się o kanapę obok ojca, tym razem wplatając ręce pod niego, by go mocno objąć.
Chyba był trochę wstawiony. A może nie?


@Merlot Chardonnay
@Flore Cerise
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Sponsored content


Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach