Liczba postów : 64
Przejście stąd
Zapewniać w sumie nie musiał; na dobrą sprawę Carol miała lustro, przed którym spędzała całkiem sporo czasu - głównie po to, by jak najlepiej zamaskować mało ludzkie cechy swej fizjonomii - a co dopiero teraz, przed balem. Każdy szczegół starannie dopieściła, dążąc do absolutnej perfekcji, mimo kotów przeszkadzających w tym zadaniu, wołających o atencję, drapanko za uchem oraz smaczki.
Taaak, perfekcja z kotami nie była szczególnie łatwa do osiągnięcia, a to za sprawą wszechobecnej sierści - jednak to nic, czego nie dało się ogarnąć za pomocą bezmiaru cierpliwości i wręcz magicznej rolki do ubrań. Doprawdy, niektóre wynalazki były genialne w swej prostocie i wielbiła je całym swoim serduszkiem.
W końcu tylko tego brakowało, żeby na takim wydarzeniu rozsiewała dookoła sierść, prawda...? Od tego w tym miejscu były wilkołaki.
- Nie, nie oszalałeś, chyba że ulegamy właśnie zbiorowej halucynacji - zapewniła Silvana. Zresztą, po części sama nie do końca dowierzała temu, co widzi; z drugiej strony... Maurice nie był osobą, którą znała szczególnie dobrze. Uważała wprawdzie, że dość źle znosił obecność nowych członków rodziny - czego dowodem mogło być całkowite jej zignorowanie - to może... może nie do końca prawidłowo go osądziła? Może problem leżał gdzie indziej?
Nie miała pewności; odłożyła tę kwestię do rozważenia później.
- Ja też muszę. - skwitowała i podążyła za wampirami w stronę bufetu. Wyrwana z zapatrzenia, przy okazji zreflektowała, co zrobiła z nieszczęsnym żelkiem, jaki trafił w jej łapy. -Hm, ja nie wiem, niby poważne wydarzenie, a tu… jakby żart – stwierdziła, wygrzebując karteczkę i zapoznając się z jej treścią. Nie rozumiała tego ni cholery, więc po prostu obrzuciła blat uważnym spojrzeniem, szukając jakiejś serwetki, by móc oczyścić palce z nieszczęsnego żelka.
@Cerise Dracula
@Silvan Zimmerman
Zapewniać w sumie nie musiał; na dobrą sprawę Carol miała lustro, przed którym spędzała całkiem sporo czasu - głównie po to, by jak najlepiej zamaskować mało ludzkie cechy swej fizjonomii - a co dopiero teraz, przed balem. Każdy szczegół starannie dopieściła, dążąc do absolutnej perfekcji, mimo kotów przeszkadzających w tym zadaniu, wołających o atencję, drapanko za uchem oraz smaczki.
Taaak, perfekcja z kotami nie była szczególnie łatwa do osiągnięcia, a to za sprawą wszechobecnej sierści - jednak to nic, czego nie dało się ogarnąć za pomocą bezmiaru cierpliwości i wręcz magicznej rolki do ubrań. Doprawdy, niektóre wynalazki były genialne w swej prostocie i wielbiła je całym swoim serduszkiem.
W końcu tylko tego brakowało, żeby na takim wydarzeniu rozsiewała dookoła sierść, prawda...? Od tego w tym miejscu były wilkołaki.
- Nie, nie oszalałeś, chyba że ulegamy właśnie zbiorowej halucynacji - zapewniła Silvana. Zresztą, po części sama nie do końca dowierzała temu, co widzi; z drugiej strony... Maurice nie był osobą, którą znała szczególnie dobrze. Uważała wprawdzie, że dość źle znosił obecność nowych członków rodziny - czego dowodem mogło być całkowite jej zignorowanie - to może... może nie do końca prawidłowo go osądziła? Może problem leżał gdzie indziej?
Nie miała pewności; odłożyła tę kwestię do rozważenia później.
- Ja też muszę. - skwitowała i podążyła za wampirami w stronę bufetu. Wyrwana z zapatrzenia, przy okazji zreflektowała, co zrobiła z nieszczęsnym żelkiem, jaki trafił w jej łapy. -Hm, ja nie wiem, niby poważne wydarzenie, a tu… jakby żart – stwierdziła, wygrzebując karteczkę i zapoznając się z jej treścią. Nie rozumiała tego ni cholery, więc po prostu obrzuciła blat uważnym spojrzeniem, szukając jakiejś serwetki, by móc oczyścić palce z nieszczęsnego żelka.
@Cerise Dracula
@Silvan Zimmerman